Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. marcinn

    marcinn

    VIP


    • Punkty

      467

    • Liczba zawartości

      4 682


  2. marekbtl

    marekbtl

    Użytkownik forum


    • Punkty

      374

    • Liczba zawartości

      1 203


  3. pawelb91

    pawelb91

    Użytkownik forum


    • Punkty

      349

    • Liczba zawartości

      2 943


  4. marionen

    marionen

    Użytkownik forum


    • Punkty

      236

    • Liczba zawartości

      3 991


Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 28.02.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. Hej, Jako ze jestem jeszcze świeżo po, to wrzucam pokrótce swoje wrażenia z wyjazdu do Karyntii. Myślę, że o tyle warto, że nie każdy wybór był oczywisty. Założenia takie jak to prawie zawsze w moim przypadku: każdego dnia zwiedzamy inny ośrodek i objeżdżamy go ile tylko sił w nogach W planach było Nassfeld i Gerlitzen, reszta do ustalenia w trakcie wyjazdu, w zależności od fantazji, obłożenia, pogody, itp. Od razu zastrzegam, że każdy z opisywanych ośrodków odwiedziłem pierwszy raz, więc żadnych porównań względem innych warunków/aury/pory roku nie mam. Do meritum: wyjazd z Warszawy w piątek 22.03 chwilkę po 6, pomimo praktycznie bezustannego deszczu trasa idzie sprawnie bo chwilę po 13 jesteśmy pod Wiedniem, a koło 18 dojeżdżamy do Villach (wybraliśmy przejazd przez austriackie S6, S36 i dojazd do Kalgenfurtu przez S37). Schody zaczęły się za Klagenfurtem, bo zaczęło sypać gęstym śniegiem. Niby fajnie, ale przez paraliż na drogach oraz konieczność założenia łańcuchów na 3 km przed metą (w Matschiedl) pod nocleg zajechaliśmy dopiero koło 19:30. Tak, czy tak, nie ma tego złego, przez noc nasypało jakieś pół metra świeżego, choć komunikaty w Nassfeld mówiły nawet o 90 cm opadu. No właśnie, Dzień 1 (sobota), Nassfeld Trochę czuliśmy, że to niekoniecznie najlepszy pomysł, ale uznaliśmy, że gdzie indziej wiele lepiej (puściej) w weekend nie będzie, a w Nassfeld, przynajmniej w teorii jest gdzie się ludziom rozjechać. Na dodatek poranek przywitał nas bardzo obiecująco, więc i perspektywa jazdy w towarzystwie malowniczych widoków utwierdziła nas w wyborze: Niestety, im dalej w las tym gorzej. Na dodatek, pomimo iż pod ośrodkiem jesteśmy w sobotę o 8:30, to przez zamieszanie przy kupnie karnetów oraz sporą kolejkę do gondolki w Tröpolach, nartować zaczynamy dopiero w okolicach godziny 9:30. W górnych partiach ośrodka widoczność sięgała pewnie nie więcej niż 50 metrów do przodu, do tego trasy przykryte był całkiem grubą i stale powiększającą się (znów zaczęło sypać) warstwą świeżego śniegu. O ile dla mnie to nie był żaden problem, bo wziąłem swoje Thunderbolty, to chłopaki (brat + kumpel) na slalomkach trochę marudzili. Niemniej jednak, nie ma to tamo, przyjechaliśmy tu pojeździć a nie marudzić! Pierwsze kilka zjazdów zrobiliśmy po trasach 21, 23 i 40. Jazda z gatuknu tych "czujnych" - raz, że trzeba było uważam żeby na kogoś nie wpaść, dwa że jednak błędnik też momentami trochę w tym mleku wariował. Na szczęście im bliżej południa tym bardziej jaśniało, a zarazem coraz bardziej kusiła wschodnia część ośrodka (lewa strona mapy), ta za drogą na przełęcz. "Kusiła", bo od rana była zamknięta z uwagi na prowadzone w tym rejonie strzelania (przeciw)lawinowe; szczęśliwym trafem krzesełka ruszyły akurat w momencie gdy kończyliśmy przerwę na calimero. Decyzja była szybka, dzięki czemu (przez chwilę ) czekały na nas puste i nierozjeżdżone stoki. Pierwsze zjazdy "siódemką" bardzo fajne, trasy nr. 1 i 4 też niczego sobie, choć kopne warunki nie rozpieszczały. Trochę gorzej było na 9 i 8, co było zresztą dobrze widać, bo większość narciarzy walczyła o życie na (niezbyt wysokich) ściankach. W drugiej części dnia stopniowo przebijaliśmy się w kierunku Carnii (trasa nr. 80, prawa strona mapki). Warunki na trasach 51, 52, 65, 69 oraz 70 bez zaskoczenia - kopne, porozjeżdżane i generalnie bez szału, do tego na dojazdówce do Rastl czekało nas omijanie prowadzących nierówną walkę z naturą. Wielką natomiast niespodzianką okazał się zjazd czarną 75 - zdecydowanie najtwardsza i najrówniejsza ze wszystkich objechanych przez nas tego dnia tras, w końcu można było trochę pośmigać - może i niezbyt szybko, ale za to fajnym skrętem! Trasa nr. 77 też całkiem ok, sporo frajdy dał zjazd nieratrakowanym, choć mocno już rozjeżdżonym czarnym wariantem w górnej części trasy. Na koniec czekał nas prawie siedmiokilometrowy (tak mi wychodzi z GPS'u) zjazd czerwoną Carnią (nr. 80), z vertical'em ok. 1200 m. Ponieważ lubię takie wycieczki, to całkiem mi się podobało, choć musze przyznać że warunki były zdecydowanie dla koneserów - dosyć tłoczno, kopny i rozjeżdżony śnieg, do tego im niżej tym większa kasza (w dolinach był tego dnia - jak zresztą przez cały nasz wyjazd - całkiem spory plus). Koniec końców pojeździliśmy całkiem solidnie, bo wyszło mi lekko ponad 43 km zjazdów i 8450 m verticala. Niemniej jednak ośrodek "do poprawki" przy lepszych warunkach - nie zachwycił, bo nie miał prawa z uwagi na tłok (weekend) i warunki (pogoda), ale to co zobaczyłem to fajnie wyprofilowane trasy (uwielbiam takie typowo czerwone zjazdy z licznymi zmianami kierunku jazdy i profilu terenu!), na których innego dnia miałbym z pewnością masę frajdy --- Dzień 2 (niedziela), Bad Kleinkirchheim Wybraliśmy się tutaj uciekając przed tłumami. Zaparkowaliśmy strategicznie, przy orczyku nr. 8, tak żeby móc obrócić bez problemu cały ośrodek. Zaczynamy chwilkę przded 9 od Maibrunn Alm. Dookoła (i na parkingu i na stoku) pustki, pierwszy zjazd trasą nr, 11 lekko asekuracyjnie - jest twardo (miejscami wręcz lodowo), ale nieco nierówno i prawie całkowicie bez kontrastu (bardzo miękkie światło, na szczęście bez jazdy we mgle). Za drugim razem już lepiej, przy dobrym kontraście musi to być bardzo fajna, "sportowa" trasa. Stopniowo przeskakujemy w kierunku Kaiserburg'a - całkiem sporo frajdy dała mi trasa nr. 7, ale zdecydowaną gwiazdą dnia była trasa nr. 2. Niezbyt długa, ale szeroka, z dużą liczbą garbów, idealnym warunkiem i w ogóle tym co tygryski lubią najbardziej. Równoległa do niej "piątka" trochę gorzej - nie tak równa (twarde odsypy), przez co zjazd trochę na hamulcu. Niestety zarówno czarna 8, jak i czerwona 6'ka były zamknięte (?brak śniegu w dolinie - tak to wyglądało). Czerwona jedynka do pośredniej trasy gondoli jakoś nieszczególnie zapadła mi w pamięci, co świadczy o tym, że z jednej strony nie było źle, ale z drugiej też niczym mnie w takim razie nie zachwyciła. To co mnie natomiast urzekło to sam Kaiserburg. Nie wiem czemu w końcu nie zrobiłem mu żadnego zdjęcia (chyba mi światło albo kompozycja nie zagrały; w zamian landszafcik z wnętrza), ale ten brutalistyczny zamek (czy tam, jak pewnie powie większość, betonowy kaszalot) naprawdę ma coś w sobie! Po południu uciekliśmy w kierunku St. Oswald. Na początek wjazd dwuosobowymi krzesełkami nr. 12 i 13 i szybka inspekcja stoku - pomimo iż trasa nr. 13 jest zamknięta i ewidentnie płynie, to jest jeszcze przejezdna - już wiem jak wracam! (spoiler - powoli i uważnie, ale bez strat w sprzęcie ). Postanowiliśmy zaczynać od północy (St. Oswald, prawa strona mapki) i stopniowo wracać do Bad Kleinkirchheim. Objechaliśmy w zasadzie wszystko co było do objechania, w dolnych częściach robiło się już kaszowato, ale trasy nr. 26 i 27 wciąż dawały sporo frajdy. Najlepiej oczywiście trzymała się górna ośrodka, najbardziej przypasowała mi czarna 21 oraz czerwona 28, ta druga z rewelacyjnym widokiem na Feld am See Na koniec dnia zostały trasy nr 14 i 16 - może niezbyt urozmaicone, ale szerokie oraz wciąż dobrze się trzymające. Jak już wspomniałem, zjazd do bazy odbyłem zamkniętą 13'ką (jakoś nie lubię jeździć krzesełkami na dół ) - trochę walka o sprzęt, ale co przejechane, to moje. Koniec końców był to całkiem udany dzień, a 44 km w nogach - biorąc pod uwagę warunki - to imho dobry wynik Teraz najważniejsze - czy polecam ten ośrodek? To zależy. Na pewno jest to dobra opcja na weekend, bo z uwagi na trochę skansenowaty charakter jest tam raczej pusto. Choć i tutaj coś może się zmienić, bo w St. Oswald działają już nowa gondolka i krzesełko, więc pewnie i reszta ośrodka sukcesywnie będzie zaliczać upgrade. Jednak mając do wyboru idealny warun i pełną lampę tu lub w Nassfeld, zdecydowanie wybiorę to drugie. --- Dzień 3 (poniedziałek), Gerlitzen Wybaczcie, nie będę za wiele się rozpisywał bo tu trzeba jeździć a nie pisać; w skrócie: RE-WE-LA-CJA! Pod gondolką w Annenheim zameldowaliśmy się jeszcze przed 8, więc o 8:30 byliśmy na szczycie. Na kopule szczytowej wiało tego dnia niemiłosiernie (zwłaszcza do południa, kiedy to się zachmurzyło), ale co się wyjeździłem to moje. Pierwsze zjazdy czerwoną jedynką i czarną dwójką (choć ja nie wiem z której ona strony jest czarna) to było najlepsze co tylko może się narciarzowi trafić - równiutki sztruks, pełna lampa, pusty stok. Ciąłem zakręty jak po*ebany, póki tylko nóg starczyło. 24'ka do orczyka na początku była lekko zmrożona, więc przyczepności było mniej niż więcej, ale na drugim zjeździe już było jak trzeba. No i King of the Hill, czyli trasy 13, 14, 15 i 16 prowadzące na północną część góry. Pomimo, że trafiliśmy tam dopiero koło 10, to wciąż było idealnie - 900 m verticala długim skrętem i na prawie pełnym gazie, uśmiech mi z gęby nie schodził przez cały zjazd! Z tras wartych polecenia urzekła mnie też czerwona 8'ka. Dosyć wąska, trochę "karkonoska" w profilu i odczuciach, i dająca furę frajdy z carvingowania. Na koniec dnia: niech 52 km w nogach i vmax=82 km/h (w końcu było jak i gdzie się puścić!) mówią same za siebie. Jeśli tylko ktoś z Was będzie miał taką okazję, to gorąco polecam ten ośrodek - idealnie wyprofilowane, zróżnicowane, a do tego (zwykle) szerokie trasy robią mega robotę! --- Dzień 4 (wtorek), Mölltaller + Ankogel Ponieważ było już miło, to teraz dla odmiany musi być tak sobie... Czwartego dnia wybraliśmy się na Mölltaller. W zasadzie to gdzie byśmy nie pojechali to by było źle, bo wszędzie miały być chmury i śnieg, ale liczyliśmy na to, że a nuż na lodowcu będzie - z uwagi na wysokość w m n.p.m. - nieco lepiej. Niestety, srogo się przeliczyliśmy. Pod wagonikiem byliśmy o 8:30, koło 9 byliśmy nad Eissee. A tam prawie wszystko zamknięte (łącznie z Panoramabahn, które według komunikatu miało kręcić). Śnieg kopny (gruba warstwa), widoczność licha (dlatego zdjęć brak), a do tego całkiem duży tłok, więc zjechaliśmy co było do zjechania (9, 10, 11, 12) i po krótkiej naradzie uznaliśmy, że trzeba stąd uciekać, bo gorzej być już na pewno nie będzie. A że w okolicy najbliżej jest Ankogel, to tam też się wybraliśmy A co nas czekało w Ankogel? Ano niespodzianka. Zajechaliśmy na miejsce chwilę po 13, i okazało się, że na miejscu warunki są zupełnie inne (lepsze!) niż na Mölltalerze. Przede wszystkim było tam całkowicie pusto (choć nie wiem, czy od rana tak, czy dopiero po południu ośrodek opustoszał), do tego śnieg też jakby mniej kopny niż na lodowcu. Do tego im dalej w dzień, tym coraz więcej przejaśnień! W skrócie: 1 i 1a rewelacyjne (zwłaszcza ta druga, bo i mniej zjeżdżona), podobnie 6'ka; kręciliśmy tam aż do samego zamknięcia naprawdę dobrze się bawiąc. Na dół zjechałem nieczynną 2'ką - dużo muld, mokry i ciężki śnieg, ale trasa przejezdna bez problemu. Podsumowując, Ankogel skojarzył mi się trochę z Kasprowym Wierchem na sterydach - podobne odczucia z jazdy i otaczającej przestrzeni i generalnie jazda na tak! Koniec końców wyszło prawie 30 km, z czego 12 "zmęczyliśmy" na Mölltalerze, a kolejne 18 - w nieco krótszym czasie - już w Ankogel, które zdecydowanie uratowało nam dzień. O lodowcu się nie wypowiem, bo zdecydowanie muszę dać mu drugą szansę w lepszych warunkach, za to Ankogel to rewelacyjny i nieco bardziej kameralny ośrodek, idealny na jeden dzień. Na plus wysokogórski klimat, na minus trochę upierdliwa gondolka na Hannoverhaus, na którą trzeba czasem poczekać - nie z uwagi na tłum (bo go nie ma), a fakt że jest raz na 7 minut. --- Dzień 5 (środa), Drei Zinnen (Dolomity) Na koniec wyjazdu, niespodzianka i szybki wypad w Dolomity, do 3 Zinnen. Dlaczego? Ano, bo prognozy były takie, że jeśli gdzieś, to właśnie tam jest szansa na złapanie odrobiny słońca na koniec wyjazdu. W Verschiaco meldujemy się o 8:30, szybciutko kupujemy karnety i jeszcze przed 9 jesteśmy pod szczytem Monte Elmo. Niebo zachmurzone, ale widoczność dobra; warunek śniegowy rewelacyjny. Przez pierwsze pół godziny jest jeszcze pusto, dopiero potem robi się ludniej, ale wciąż bez kolejek do wyciągów. Na początku zaliczyłem dwa zjazdy czarną 13'ką, pomimo tego, że dwa razy celowałem w dłuższy, czerwony wariant. No cóż, ostatnie czego się spodziewałem, to że zjazd na niego będzie tak schowany. Koniec końców oba warianty znajduję jako bardzo fajne: 1) czarny jest zdecydowanie bardziej wymagający i dający mocno popalić udom, choć w tak dobrym (wzorcowym!) warunku zjazd nim to sama przyjemność; z kolei 2) czerwony daje dużo więcej przestrzeni na wariactwa i oddanie się prędkości . Generalnie, trasy w górnej partii trzymały się dobrze aż do końca dnia, pomimo lekko plusowych temperatur i popadującego do południa śniegu. Na trasach nr. 11, 40 i 41 (przebicie w stronę Signaue) było jednak sporo gorzej - na ściankach były już całkiem spore odsypy, a im niżej tym bardziej cukrowaty był śnieg. Miałem nawet wątpliwości czy na 41'ka zawitał w ogóle ratrak, ale koniec końców wydaje mi się, że po prostu na co trudniejszych fragmentach to narciarze tak mocno zdegradowali stok. Niekwestionowaną gwiazdą dnia była na pewno trasa 5a, gdzie można było grzać ile fabryka dała i ciąć zakręty do woli, bez oglądania się na to czy w kogoś wjedziemy (bo nie było w kogo ). Dobrze się też trzymał czarny wariant trasy nr. 3; niestety czerwoną 10'kę zamknęli nam slalomiści. Na dodatek, oprócz okazji do rewelacyjnej zabawy (skorzystaliśmy również ze slalomu na 5b) w końcu zaczęła nam sprzyjać pogoda! "Gwiazda dnia": Na koniec dnia wróciliśmy na Monte Elmo, gdzie aż do godz. 16 tłukliśmy warianty trasy nr... 16 (przypadek? ) Koniec końców dzień oceniam jako rewelacyjny. Po pierwsze, w nogi weszło aż 56,6 km zjazdu (to chyba mój osobisty rekord; łącznie z wyciągami wyszło ciut ponad 100 km) oraz 11 200 m verticala. Po drugie, popołudniowe słońce i panorama na Dolomity znajduję bardzo miłym akcentem na koniec wyjazdu. Minusy? Na pewno cena karnetu, 74 euro za dzień jazdy to sporo. Malutkim minusem kładą sie też plusowe temperatury i dosyć szybka i mocna degradacja południowych stoków; na szczęście te o północnym nachyleniu nadrabiały! Pozdro, Rumcayz
    32 punktów
  2. Sezon jest naprawdę wyjątkowy i 6 marca w zasadzie nie ma za bardzo gdzie w Polsce pojeździć. Żeby pozjeżdżać w większym ośrodku, na większości dostępnych tras ostał się chyba tylko lodowiec białczański. Prognozy na ten tydzień pokazują, że najlepiej będzie skoczyć na narty w piątek i sobotę. Układ miałem taki, że dla mnie najlepsza była środa, tak więc podjąłem wyzwanie, mimo, że wiedziałem że na mróz nie ma co liczyć i będzie typowo wiosennie. Przegląd kamerek dzień wcześniej również wielkiego entuzjazmu nie wywoływał. No ale nie ma cudów, cieszmy się z tego co jest. Od razu mogę zaspoilerować, że jest co najwyżej tak sobie, a miejscami jest naprawdę słabo. Zaparkowałem na Remiaszowie kilka minut po 9 rano. Na parkingu góra 10 samochodów, po chwili dojechał autokar z gromadą dzieciaków. Początkowo przywitało mnie nawet słońce. Trasy od początku oczywiście miękkie, na Remiaszowie trochę przetarć, ale jest przyzwoicie. Bywalcy Białki jednak wiedzą, że aby się przenieść w kierunku Kotelnicy, trzeba się z Remiaszowa przemieścić trasą 10a, a ten łącznik jest akurat zamknięty, bo wygląda aktualnie tak: Trzeba więc narty wziąć w łapki i pokornie się przespacerować. Gdy tak spacerowałem, jakiś nieustraszony snowboardzista postanowił jednak że „potrzymaj mi piwo, ja nie przejadę?”. No i ruszył przez to bagno z rozpędu. Deska zatrzymała się po 2 metrach i facet wylądował centralnie twarzą w błocie. Niepowodzenie. Dalej w kierunku Kotelnicy jest trasa nr 9 wzdłuż pomarańczowej kanapy i tam jest aktualnie największy dramat. Dopuszczona jest do ruchu chyba tylko po to żeby się przemieścić na Remiaszów i Kaniówkę. Dzisiaj raczej nie widziała ratraka, co wcale nie dziwi, bo wyciągnąłby pewnie na wierzch jeszcze więcej błota. Tak więc jest bardzo wąsko, trasa degraduje się w związku z tym bardzo szybko, a na samym końcu mamy slalom pomiędzy siatkami, które zasłaniają błoto. Wyboru jednak nie ma, jeśli chcemy wrócić na Remiaszów i tak trzeba przez błoto/kałuże przejechać. Najbardziej płaska w ośrodku trasa wzdłuż Pasieka Ekspress również mocno pozwężana i z licznymi przecierkami. Legendarna ściana śmierci czyli trasa 6 i 6a w dobrym stanie, z dużą ilością śniegu. Największym zaskoczeniem była jednak dla mnie najdłuższa w ośrodku trasa na Kotelnicy. W centralnym miejscu wygląda tak: Mamy jedynie bardzo wąski przejazd (2-3 metry) z lewej strony zdjęcia i objazd od strony FISu (FIS w niezłym stanie). Bywałem w Białce wielokrotnie po sezonie, zdarzało mi się również jeździć w kwietniu i nigdy stan tras nie był nawet zbliżony do tego co widziałem dzisiaj w wielu miejscach. Nie znaczy to, że się oburzam na właścicieli. Jest jak jest, mamy dopiero początek marca, normalnie do końca sezonu jest jeszcze około miesiąc. Chętnych do jazdy nie brakuje, bo co prawda było dzisiaj luźno i w zasadzie przy każdym krześle szło na bieżąco (jedynie na Kotelnicy około 11 chwilowy zator), ale w całym ośrodku absolutnie nie czuje się pustek. Tak więc górale robią co mogą żeby chętni mieli gdzie jeździć. Jestem jednak pewny, że gdyby to był powiedzmy 25 marca, to ogłoszono by koniec sezonu. Odwiedziłem świeżo wybudowaną Karcmę Bania, no i jest grubo. Gdyby coś takiego postawili w Ischgl, wstydu by nie było. Postanowiłem wypróbować jakieś bardziej odpowiadające warunkom narty z mega full wypas wypożyczalni, bo czułem, że moje Ispeedy nie bardzo tu pasują. Padło na Volkle Deacony 80 lub 84 i faktycznie było lepiej. Najlepiej byłoby jednak gdybym poprawił technikę, bo szybko dzisiaj poczułem nogi:) Najlepsze warunki znalazłem dzisiaj na Kaniówce. Jeździło tam mało ludzi i było naprawdę bardzo fajnie. Zrobiłem tam chyba z 8 zjazdów, wróciłem na Banię, oddałem narty i o 15 zebrałem się do domu. Wyjazdu nie żałuję, bo jednak wyjeździłem się nieźle. Jeśli jednak planujecie wybrać się na pogodę w piątek lub sobotę i na ten pomysł wpadnie jeszcze kilka tysięcy ludzi (wyboru przecież w Polsce nie ma), to przy obecnych warunkach może być ciężko. Nawet jeżeli przymrozi w nocy. Nie wierzę, żeby do weekendu poprawiono drastycznie stan stoków, bo w wielu miejscach potrzeba naprawdę solidnego dośnieżenia. Zresztą jeśli szefostwo ośrodka chce jeszcze kręcić z 2-3 tygodnie, to trzeba podejść do dośnieżenia z sercem. W sumie jednak, jak buduje się coś takiego jak Karcma Bania, to chyba ich stać😊 Jeszcze jednak uwaga. Białka ma ważną przewagę nad Szczyrkiem w takich warunkach. W Szczyrku gdy nie ma śniegu wyłażą kamyczki, kamienie i kamulce i sprzęt jest w zagrożeniu. W Białce wyłazi ziemia i naprawdę trzeba mieć sporo pecha żeby uszkodzić sobie narty. Szutrówki więc raczej nie są potrzebne. I druga uwaga. Jak wyjeżdżałem solidnie padał śnieg. Może to uratuje sytuację?:)
    27 punktów
  3. CG teraz, -1C, słoneczko, czynne krzeslo Żmija i czerwona D. Puuuustki!!!. Jest zimowo🙂
    26 punktów
  4. Dziś Pilsko dla wygodnickich - dojazd organizowany przez schronisko, najpierw terenówką (do Szczawin), potem ratrakiem . Czynny talerzyk Rozbójnik. Warunki doskonałe. Na gładkim jak stół zlodowaciałym śniegu cienka warstwa puszku. Nie miękło nawet po 12. Pustki, stok dla paru osób. Po prostu marzenie
    24 punktów
  5. Jak wygląda organizacyjnie wyjazd z PKL-em z Katowic: Kasprowy tylko dla narciarza starego typu. Jak wyjazd to tylko z operatorem Nie wiem od czego zacząć, bo wątków mam kilka. No to może pojadę spontanicznie. Zacznę jednak od organizacji, gdyż kupiłem zorganizowany wyjazd z operatorem wyciągów. ORGANIZACJA PKL zaoferował wyjazd z Katowic za 349 zł. W praktyce wyszło 359 zł, bo tyle trzeba było zapłacić, a 10 zł powinno się otrzymać przy zwrocie karty. Tyle, że moja indywidualna karta na tyle mi się spodobała jako pamiątka z wyjazdu (dokładnie opisana), że postanowiłem jej nie oddawać maszynie. Więc maszyna nie wydała mi 10 zł. Zbiórka była przy stacji BP koło Trzech Stawów (to takie centrum handlowe przy autostradzie) w Katowicach 0 5:30, co wymagało (na spokojnie) wyjazdu z domu już ok. 5:00. Na miejscu zbieranie grupy i jej ładowanie zabrało ok. 15-20 min. Następnie autokar w połowie pełny (a w połowie pusty) jechał do Krakowa, gdzie niedaleko węzła na Zakopane pozbierał krakowian i już był pełen. Dojazd do Zakopanego był w miarę szybki, niemniej widać było tłum aut zmierzających do byłej stolicy [Co jest nią teraz? Białka? Szczyrk? Krynica? Zieleniec?] polskiego narciarstwa. Sprawnie przejechaliśmy przez tunel, ale drodze czekał nas jeszcze tradycyjny korek na światłach w Klikuszowej. Przejechaliśmy jeszcze przez byłą stolicę produkcji nart w Polsce [Szalfary] i sprawnie wjechaliśmy do Zakopanego. Autokar, w przeciwieństwie do absolutnej większości turystów, miał uprawnienia na wjazd do Kuźnic, nawet na teren niekończącej się budowy nowoczesnego centrum przesiadkowego (ot, zwykły przystanek), gdzie zameldował się ok. 8:40. Wzięliśmy narty, buty i kije, obeszliśmy kolejkę do kolejki (solidną) bokiem i o 9:10 zameldowaliśmy się w wagoniku. No i o 9:30 byliśmy na Kasprowym. Dostaliśmy jeszcze voucher na śniadanie o 11:00 i tu popełniłem błąd, postanawiając trochę pojeździć przed śniadaniem. Faktycznie pojeździłem (4 zjazdy), ale tuż przed 11-tą w małej restauracji już był tłum i był problem z miejscami. Jakieś miejsce znalazłem, ale musiałem zrezygnować z jajecznicy na (mama nadzieję: tłustym) boczku i wziąłem kiełbaski. Bo oczekiwanie na jajecznicę było dość długie. W pakiecie był jeszcze napój, czyli w moim przypadku kawa. No i można było jeździć, teoretycznie do 16:00, ale nasza przewodniczka prosiła, aby przed 16-tą szykować się do zjazdu. Teoretycznie mieliśmy bilety na 16:10, ale to była teoria. Tłum nie tylko narciarzy, ale turystów pieszych, skiturowców oraz tych co tylko wjechali aby zjechać był dramatyczny. W małym budynku górnej stacji było jak na sektorze stojącym w Dortmundzie i jakikolwiek manewr typu podejście pod bramki na konkretną godzinę był po prostu niemożliwy. Cóż, wzięliśmy udział w zapasach o dostanie się do zjazdu (naprawdę chyba niektórzy potraktowali to dosłownie), jakoś zjechaliśmy w komplecie i już ok. 17:00 autokar ruszył w powrotną drogę. Po drodze wyrzucenie poddanych Majchrowskiego tak, gdzie wsiedli i ok. 20:20 autokar zameldował się w Katowicach. Warto też wspomnieć, że (zgodnie z oczekiwaniami) narciarsko wyjazd był udany. Jazda na jednym wyciągu, ale różnymi odnogami tras na okrągło. Tego się spodziewałem (bo narciarze zjazdowi to nie jest kluczowy klient Kasprowego) i to otrzymałem. Nie była czynna Goryczkowa, ale zważywszy na jakość tamtejszego wyciągu, niemal to bez znaczenia. KOSZT ZASTĘPCZY Koszt alternatywny (nie jechać z operatorem, tylko samemu) składa się nie tylko z aspektów finansowych, ale też z innych. Koszty finansowe [Zakładam, że jechałbym sam, bo wszyscy kumple mi odmówili. Nie mam już kumpli] są następujące: - benzyna = 200 zł; - bramki = 60 zł; - parking u górala (nie było cienia miejsc przy ulicy) = 60 zł; - bilet typu skipass = 200 zł; - zakup czegoś do jedzenia na miejscu = 60 zł; całość = 580 zł. Dochodzą jeszcze inne koszty: - zmęczenie za kierownicą; - dojście pieszo z nartami na plecach ok. 2 km; - stanie w tłumie na wjazd ok. 2 godzin; i kluczowy: - i tak nie było już skipassów na sobotę. Więc rozważania są bez sensu. Sens ma tylko wyjazd z operatorem, bo inaczej jest drożej, jest gorzej, a tak naprawdę nie jest w ogóle. Oczywiście nie trzeba jechać na Kasprowy, być może taniej jest na lodowiec w Alpach, ale jednak każdy polski narciarz powinien znać tę górę! Też tak myślisz!? TYP NARCIARZA. CZY NARCIARZ NA KASPROWYM JEST INTRUZEM? Na Kasprowym znajdziesz narciarza starego typu: z moich młodych lat. Nie ma tam parkingu u stoku, nie ma knajpy na dole wyciągu, ta na górze jest mała. No i są jednak bardzo trudne trasy. Piękne, ale w górnej (i nie tylko) partii stoku po prostu bardzo trudne. Spad jest godny, śnieg był zmrożony, więc wynalazki bez kijków miały (?) lub raczej miałyby poważne problemy. Jest za to mnóstwo narciarzy na szerokich nartach (lubią jazdę poza przygotowanymi trasami), z plecakami, większość jednak na nartach typu zawodniczego. Ale co ja tam plotę! W ogóle narciarz zjazdowy jest tam tylko klientem dodatkowym. Zwracają uwagę dzikie tłumy wchodzących na Kasprowy: pieszo lub na skiturach. Na górze było w ciągu dnia może kilkaset narciarzy zjazdowych i na pewno ładnych kilka tysięcy turystów kolejkowych, pieszych, skiturowych. Kasprowy bardzo się zmienił przez dekadę, do ok. 10 lat temu byłem tam ostatni raz. Wówczas, jak się już wjechało, był luz. W międzyczasie jednak przybyło ludzi próbujących się dostać na górę na rozmaite sposoby także w zimie. Kiedyś to byli pojedynczy szaleńcy, dziś lato mamy na Kasprowym także zimą! Szczególnie zwracał uwagę dziki tłum idący na Świnicę! Jeszcze o godzinie 15:00 widać było... idących w kierunku szczytu. Do następnej relacji! Twój instruktor Maciek Link: Kasprowy tylko dla narciarza starego typu. Jak wyjazd to tylko z operatorem | Twój instruktor (twojinstruktor.blogspot.com)
    24 punktów
  6. Wczoraj: pół na pół jazda w chmurach i przejaśnienia. Pusto, cudownie i w ogóle. Dziś: wszelkie komentarze zbędne ❤️
    22 punktów
  7. Dzisiaj ponownie Bormio. Słońce do południa, potem trochę chmur i znowu przejaśnienia popołudniu. Trochę wiało na szczycie, niżej już cicho. Temperatury -10 na 3000m, około 0 na 2000m, w miasteczku +7. Śnieg na trasach rewelacyjny, pięknie trzymał w skrętach, dzisiaj stoki wytrzymały w równości długo, a niektóre cały dzień. Świetna sprawa czmychnąć sobie tak ze szczytu do miasteczka zjeżdżając po drodze trasą Stelvio 🤩 Ogólnie giornata spettacolare👌 Jutro w planach Santa Caterina ⛷️
    22 punktów
  8. Dziś pierwszy dzień jazdy w Bormio, od rana niebo w kolorze azzurro. Świetny śnieg od szczytu do wysokości około 1600m (Ciuk). Poniżej na trasie do miasteczka beton totalny bo padał wczoraj tam deszcz i zamarzło, puściło trochę z czasem. Za to wyżej sporo nowego śniegu, trasy wyratrakowane lecz po godzinie już rozjeżdżone. Piękny dzień, pojeżdżone dużo. Co tu dodać? A no pizza Diavolo (9e) wpadła do brzucha przy trasie PŚ. Także wilk syty i wyjeżdżony 😃
    22 punktów
  9. Dzisiejsze Rohacze - warunki wspaniałe. Parking pełny. Kiedy wyjeżdżałam, nawet przy drodze wyjazdowej samochody aż za karczmę. Do południa dobry śnieg, trochę od 11 rozjeżdżony na stromiznach, ale nie rozmiękkał. Tłumy jakoś się rozlazł po wszystkich trasach, w sumie dało się pojeździć, choć wolałabym trochę więcej swobody . "Padak" wyratrakowany , tam tłumów nie było. Na Salatyny szły pielgrzymki skiturowców, kolejka jak na Giewont. Ma dosypać, będzie dobrze.
    22 punktów
  10. Rusin Ski dzisiaj.. wiosenny dobry stok .. ludzi masa (15 autokarów różnych szkółek)...trochę przecierek ale dalej OK - jak to Rusin.. Bukowina (UFO kręci oczywiście) A gdzie indziej na polach. gówno nie śnieg...
    22 punktów
  11. Ja już niestety w pociągu, więc wrzucam ciepłe zdjęcia od kolegi 🤫 Jest zachwycony, mówi że w tym sezonie takiego warunu jeszcze nie miał Śniegu nie brakuje, więc będzie jeszcze długo jeżdżone. Nie mniej, klasycznie, w dolnej części Goryczkowej przydałoby się rozstawić ze dwie-trzy armatki i łatać przetarcia, bo już miejscami wychodzi a to brązowe, a to zielone.
    21 punktów
  12. Pomorze - Wieżyca Koszałkowo kręcą dalej 🤪🤠
    21 punktów
  13. Pilsko wczoraj „warun dla koneserów” - cały dzień śnieg….cały dzień deszcz..zero ludzi …super
    21 punktów
  14. Zima w Polsce w tym roku niespecjalna jakaś (zwłaszcza luty), na szczęście nie w całej Europie tak wygląda. Hintertux się jakoś broni, choć i tu mogło być lepiej. Było tej zimy kilka super opadów, jednak nie do końca pomogły. Wszystkie duże powdery, czyli takie od 50 do 120 cm na dobę były przy bardzo silnym wietrze S, S-W 6do8 i niewiele tej pokrywy białego zostało na stokach i pobliskich miejscówkach do freeride. Najgorzej wywiewało z moich ulubionych terenów po prawej (orograficznie) stronie ośrodka, między gondolami. Do tej pory jeszcze po nich nie zjeżdżałem (w tym sezonie). Nieco lepiej wygląda lewa strona lodowca, ta pod Kleiner Kasererem i Lärmstange. Na szczęśce parę razy udało mi się pojeździć poza trasami i nawet na dedykowanych do tego nartach. Głównie pod kanapami Lärmstange 1,2 i pod Kasererem oraz Lärmstange (szczytami) Lärmstange kanapy i okolice Nie byłem oczywiście jedynym który miał ochotę pojeździć po nieratrakowanym i trzeba się było uwijać w odpowiednim tempie. Na trasach też oczywiście nie było źle 11b Sonnenhang oficjalnie jeszcze w tym sezonie nie była czynna (podobnie jak 8a Buggelpiste) Nie obyło się bez strat w sprzęcie, nie które zlodzone skałki były przykryte tylko niewielką ilością śniegu Najlepsze warunki pod ścianami Kaserera i Lärmstange, żeby robić fajne linię trzeba trawersować jak najbliżej pod skały by nabrać odpowiedniej wysokości. Czasami widać małe obsuwy Linie całkiem fajne, sępy jednak niszczyły śnieżne pola w szybkim tempie Pod Lärmstange mam zawsze mieszane uczucia. Tylko tutaj bardziej jak na obrany tor jazdy, patrzę w górę czy nie obrywa się jakaś skała... Miejsc mocno rozjeżdżonych nie brakuje Widok na różne warjacje tras nr 2 Lärmstange od dołu Niższa część ośrodka Okolice kanap bardziej i mniej rozjechane Sztruks starałem się omijać w takie dni jak ognia (ale w inne dni też jeździłem) Pojeżdżone oczywiście solidnie i z radością jaką tylko narty mogą dać... Kolejny wyjazd planujemy w połowie marca, mam nadzieję, że jeszcze coś dopada w mojej ulubionej części ośrodka. Pozdrawiam.
    21 punktów
  15. Dzień dobry Soszów 😎 Soszówglacier wciąż daje radę. Pozdrawiam 😁
    21 punktów
  16. Wczoraj i dziś dalej Solden We wtorek pogoda już zgoła odmienna od poniedziałku. Widokowo już super, narciarsko tak sobie. Trasy szybko się zdegradoały poniżej ~2400 m. Może jeszcze długo w nocy padało nie zdążyli porządnie ubić? Nie wiem Za to dziś i widokowo i narciarsko super Ulga dla ciał i ducha tunelami to wieloma jechałem - ale na nartach to nie pomost widokowy Pitztal Pucharową dośnieżają Miejsce ostatniego oberwania lodowca Słoń koniec pięknego narciarskiego dnia
    20 punktów
  17. I caly weekend treningi mlodych zawodnikow. W niedziele GS równolegly na jednej trasie. Druga dostepna dla wszystkich. Super.
    20 punktów
  18. Tyle wygrać 🙂 Ludzi faktycznie sporo, ale nie przeszkadzało to jakoś specjalnie. Pogoda była włoska, warunki górą przyzwoite, na dole trudne do bardzo trudnych po południu. A i tak to mój najlepszy wypad w tym sezonie. Wiem, że co relację tak piszę, ale jakoś tak się poukładało 🙂 Przede wszystkim fajnie trafić do stacji z prawdziwego zdarzenia w prawdziwych górach, a nie tylko te pagórki i pagórki 🙂 20240317_114645.mp4 20240317_120627.mp4
    20 punktów
  19. Wczoraj jazda w magicznym Bormio. Przez połowę dnia słońce zza delikatnej bibułki na niebie, potem nadszedł lazur. Warunki GENIALNE. Cały dzień na nartach GS. Zmrożony śnieg idealnie trzymał w skrętach. Świetna trasa Stelvio, jazda tam to poezja. Jeżdżona wczoraj na wszystkie sposoby, całość jak i wybranymi fragmentami. Dolny odcinek do miasteczka przybetonowany, puścił koło 12 godziny. Po południu stoki zmiękły do wysokości około 2300m. Od szczytu trasy zmrożone cały dzień. Tracker pokazał zrobione 124 km (wyciągi + zjazdy) dzień wcześniej 122 km. Także nie ma leniuchowania. Założę chyba z kumplem klub narciarski “poparzeni słońcem”. 🤔 Aktualnie dodaję to przy śniadaniu, niedługo znowu bormijska orka 😉
    20 punktów
  20. Pilsko. Dzisiejszy wschód słońca był krótki i widoczny ponizej szczytu ktory utknął w chmurach. Krotki ale intensywny. Chyba moj tegosezonowy faworyt.
    20 punktów
  21. Cze Nie wiem dlaczego u nas to tak opornie działa, w krajach alpejskich chyba nie robią aż takich przeszkód. Co roku syn z klubem jeździ do Grebenzen. Górka jak wiele innych w Austrii. Bez szału, mało ludzi, mało tras, stara infrastruktura. Kilka orczyków (3 + jeden przejazdowy), jeden talerzyk na oślej łące i kanapa 4 osobowa. Dopóki nie było bazy noclegowej, oferta skierowana do klubów narciarskich. Hotel na stoku i 1 pensjonat w pobliskim miasteczku. Może jakieś pojedyńcze kwatery, ale bardzo mała wioska. Bardzo duży parking przy stacji narciarskiej, oczywiście darmowy. Od momentu jak ruszyła budowa apartamentów na wynajem tuz obok stacji, nastąpiły wielkie zmiany. Postawili gondolę, bo komunikacja dołu z górą była bardzo słaba. Bardzo podobnie jak na Pilsku. Z góry na dół można przejechać było tylko 1 trasą. Problem w tym, jak był trening SG lub zawody (nawet PE tam rozgrywają) to odcinali górę całkowicie bez możliwości zjazdu na dół. Na górze są 3 orczyki + jeden w na końcu kanapy - przejazdowy tylko - bez możliwości powrotu - bo tam nie ma trasy. W tej chwili wytyczyli nową trasę która to umożliwia, postawili gondolę z dołu do mniej więcej 3/4 wysokości górki - tak jak na Pilsku - jest polana z super schroniskiem/knajpą - właśnie tam jest koniec gondoli. Jakoś nie było problemu z wycinką drzew pod gondolę, pewnie nowa trasa też nie została wytyczona bez szkody dla przyrody. Górka 1800 m, startuje z 1000 m. Tras może z 15km i taka inwestycja w 10-cio osobową gondolę. Jeśli chodzi o możliwości noclegowe, to Korbielów w porównaniu do Grebentzen to ekstraklasa. Górki podobne, a jednak w PL to bardzo trudno jest coś przeforsować. Teraz jak byłem na Pilsku, to na samej górze orczyk skrócony o 50-100m bo cośtam????? No przecież tam orczyk działa już z 50 lat. Na raz coś nowego się pokazało???? Jakiś absurd. Na przytoczonej austriackiej stacji naśnieżanie w powijakach, ja osobiście tam nie widziałem żadnej armatki, pewnie bazowali na naturze. Stok w dolnej części szeroki, ale podzielony na 2 części siatką - jedna stricte treningowa bez możliwości wjazdu osób postronnych. Budki startowe, treningi wg harmonogramów. Góra praktycznie zawsze pusta. Hotel na stoku mieści autobus pacjentów - drugi w miasteczku nocuje. Grupy z polski, słowenii, węgier, chorwacji i innych krajów + lokalny klub i oczywiście dzieci z przedszkola i podstawówki. Przypadkowych osób bardzo mało, lokalsi. A jednak na tyle to funkcjonowało, że przy impulsie powiększenia bazy noclegowej nastąpiła mocna modernizacja. Wszyscy na tym skorzystają. Poniżej mapka i zdjęcie, aby sobie to porównać z Pilskiem. Po prawej wycinka dla gondoli. Działa dopiero od tego sezonu. pozdrawiam Stara mapka przed modernizacją Po modernizacji Tak poprowadzili gondolę. Po prawej stronie trasa treningowa, siatki ściągnięte przed ratrakowaniem, ale widać bruzdę, gdzie one się znajdują. Koniec gondoli (na zdjęciu nie widać) polana ze schroniskiem/restauracją Grebentzen Schutzhaus. pozdrawiam
    20 punktów
  22. Właśnie wybrałem się pierwszy raz w te rejony. Trochę mnie przymusiło bo w Sudetach już bardzo mało działa a w Alpy na 3-4 dni to jakoś mi się trochę nie chcę paliwa marnować. Po pracy z Wrocławia dojechałem do Jasnej w 5h, bardzo dobry czas. Generalnie spodobał mi się ośrodek, warto odwiedzić. Teraz mamy słońce i mrozik na górze, jutro ma być podobnie. Jest świetnie. Dzisiaj skupiliśmy się na stronie północnej, działa 6 wyciągów plus jeden orczyk. Tak że dość dobrze, jak na tą słabą zimę. Na Zahradky, co wrzucałem zdjęcie z naśnieżania, chodzą jeszcze dwie trasy: czerwona 11 i niebieska 5. Czerwona 1 (ze szczytu) w bardzo dobrym stanie. 11ką też się fajnie jeździło (w tej części z lepszym krzesłem), chociaż w dolnej części chwilowe zwężenia. Pod koniec dnia ujeżdżaliśmy czarną 7, która z wierzchu puściła i była nadal równa. Kilka fotek. Jedynka w różnych odsłonach Trasa 5 Czarnulka 7, ale to taka mocna czerwona
    19 punktów
  23. Cze Kacprowy wcora Jaworzyna dziś 2A dla miszczów. dziękuję za uwagę, skończyłem relację. pozdrawiam😎
    19 punktów
  24. Dzień dobry 🌞 Takie tam z Żarskiej
    19 punktów
  25. Rohacze dzisiaj (wprawdzie Słowacja, ale blisko za granicą, a o warunkach wszyscy piszą tutaj). Warunki super, rano petarda, koło południa miękko. Za to nieoczekiwanie duże tłumy, głównie Słowaków, Polaków mało. tak to jest, gdy się dotrze nie na sam początek. Wstałam wprawdzie odpowiednio wcześnie, ale strasznie się nie mogłam pozbierać . Jeśli teraz przymrozi i "pokurzy", to jazda może być jeszcze długo
    19 punktów
  26. 18 punktów
  27. Pilsko korbielow.net Pilsko 15-03-2024
    18 punktów
  28. Wczoraj była jazda w Santa Caterina, prognozy mówiły że będzie dosyć ładnie. Rano jednak było ponuro, niżej w dolinie Valtelliny deszcz, od Bormio sypał śnieg. Na trasach 5-7cm świeżego opadu. Po półtorej godziny niebo zaczęło się przecierać i otwierać na słońce. Zrobił się piękny dzień z super warunkami. Widoki kapitalne. Wysokogórski klimat czuć mocno z górnej stacji gondoli, na wprost wita za każdym razem Monte Gavia 3223m a trochę w lewo charakterystyczna piramida Pizzo Tresero 3602m. Jazda do zamknięcia z wielką pasją ⛷️❄️☀️ Śniegu nie brakuje, pośrednia stacja gondoli 16:30 ostatni zjazd dnia, na wprost Pizzo Tresero.
    18 punktów
  29. Rozpiętość wysokościowa ośrodka 1220-3012m gwarantuje zawsze (w sezonie) dobre warunki, nawet jeśli brakuje na dole to wyżej może i zazwyczaj jest super. Poza trasami kilka razy jechałem ale przy nich, nie oddałem się zbytnio. Wysoki stopień zagrożenia lawinowego po nowych opadach. Kumpel jeździł, ma abc i plecak z poduchą. Widział dzisiaj akurat jak schodziła duża lawina, ja już tylko lawinisko, nie wiem czy kogoś przysypało bo byli ratownicy z psami i helikopter, później policja zawracała narciarzy z tamtych okolic którzy wyskawiwali na free.
    18 punktów
  30. 17 punktów
  31. Bormio, ach to Ty! 🤩 Dobrze być tu ponownie. Podobnie jak rok temu wybrałem się z kumplem pojeździć w Bormio / Santa Caterina / San Colombano. W tym roku tydzień wcześniej niż w zeszłym. Skipass zakupiony on-line ze zniżką. Dzisiaj przyjazd bez pośpiechu, pogoda do granicy ze Szwajcarią bardzo dobra, później deszcz w dolinach i silny opad śniegu wyżej. Nie obeszło się bez łańcuchów (chodź myślę że prawdopodobnie udałoby się wjechać na Passo del Foscagno i zjechać do Bormio na zimówkach Nokiana, ale z łańcuchami pewniej). Zakładane oczywiście po raz pierwszy i od razu w boju w wypizdowie na Trepalle, bo po co przetestować wcześniej 🙃 Przynajmniej było ciekawie. Policja sprawdzała łańcuchy w przeciwnym kierunku do naszego. Jutro opadu już nie prognozują i ma się coś przejaśniać, Kory 105 w blokach startowych i andiamo na szczyt! ❄️⛷️
    17 punktów
  32. Chopok ze środy, warunki iście alpejskie, mega ciepło a warunki na trasach do 16 kozackie
    17 punktów
  33. Dzisiaj dzień narciarski idealny. 😎 Szusowanie w Bormio. Piękna pogoda po wczorajszym deszczowo-mokro-śnieżnym dniu. Idealnie przygotowane trasy, w górnych partiach trochę świeżego śniegu, od szczytu do około 2100-2000m aksamitny sztruks, niżej twardo. Popołudniu zmiękło do wysokość około 2400m. Ludzi niedużo, swoboda na stokach. Do 13 godziny łogiń na nartach GS a potem przesiadka na Head Kore. Wyszło dzisiaj 132km łącznie w tym prawie 80km samych zjazdów, przewyższenie prawie 18000m. Mimo tego że pół godziny zeszło na pizze przy starcie trasy Stelvio. 🤤🍕 Jazda do końca, ostatnim kursem kolejki na szczyt. Już ski patrol wołał do mnie "Paolo Finito!" No w końcu jutro też jest dzień... Tradycyjnie Diavola Ostatni zjazd dnia Poniżej widok na lokalne giganty Od lewej: Ortler, Monte Zebru, Konigspitze, Monte Confinale. Finito
    17 punktów
  34. W zasadzie to nie Polska, a Słowacja, ale tuż przy granicy, więc wrzucam tutaj. W ogóle Polaków tam większość chyba. Tu skracam, pełna relacja na blogu, tam też morze zdjęć: tutaj: Ładna pogoda przekleństwem narciarzy w Spalonej Dolinie | Twój instruktor (twojinstruktor.blogspot.com) I skrócona relacja: Ładna pogoda przekleństwem narciarzy w Spalonej Dolinie Spalona Dolina to mekka narciarzy (nie tylko zjazdowych, bo przyjeżdża tam też morze skiturowców) w Tatrach Zachodnich. Dostęp do ośrodka narciarskiego położonego u stóp doliny jest bardzo łatwy – można tam nawet (np. od strony Krakowa) dojechać taką drogą, że nie ma po drodze żadnych serpentyn i ciężkich podjazdów. My pojechaliśmy od Katowic przez Korbielów – czyli przełęcz (między Pilskiem i Babią Górą) jednak była. Niemniej przy wyjeździe o 6:00 udało nam się na miejsce dojechać o 8:30 w niedzielę rano – co można uznać za czas znakomity i do zrobienia tylko... w niedzielę rano. Powrót już był odrobinę dłuższy, mniej więcej trzygodzinny. A jak na miejscu? Na miejscu okazało się, że parking zapełniał się w tempie bardzo szybkim, a do ośrodka sunęły auta niemal sznurem. Potem okazało się, że ten atak frekwencyjny miał miejsce w zasadzie rano i... tyle. Ludzi ogólnie było dużo, ale kolejka do kolejki była może do naszych dwóch wjazdów i wynosiła ok. 5 min. Warunki śniegowe okazały się niespodziewanie dobre, śniegu na trasach (główna z pewnymi odnogami) było naprawdę dużo. Warto też zaznaczyć, że dużym atutem ośrodka Roháče - Spálená są nie tylko długie trasy (w zasadzie jedna z odnogami), ale też i wyciąg, który 10 lat temu zastąpił niewyprzęgane krzesło, sprawiające nieco problemów narciarzom zwłaszcza przy wsiadaniu. Ale też, jak na swą długość (1490 m) stare krzesło jechało zbyt długo: realnie ok. 12 min. Czasem przy solidnych mrozach – zbyt długo. Dziś ten wyciąg jeszcze istnieje, ale w niedzielę nie był czynny: A nowy? Zacznijmy od jego długości: to praktycznie 2 km jazdy bez – 40 metrów! Szybkość? 5 metrów na sekundę! Czas jazdy? Nieco ponad 6 minut! W dodatku ma komfortowe tzw. bubliny! Mogą się one przydać przy trudnych warunkach pogodowych. W ośrodku narciarskim znajdziemy też dwie najpopularniejsze kiedyś na Słowacji pomy. Ta na dole (łamana) przestała pełnić rolę transportowej do lanovky, odkąd mamy lepiej położoną (obsługa całego stoku) nową lanovkę. Ale w niedzielę działała, głównie dla uzupełnienia oferty ośrodka. Wielu narciarzom przydała się też po południu, kiedy jazda po głównej trasie była już naprawdę ciężka: Druga poma obsługuje górną część stoku (i zawody, które miały też miejsce w niedzielę) i ona naprawdę (zgodnie z instrukcją) zaiwania – jak przystało na pomę: Charakterystyczne, że wzdłuż trasy, a potem powyżej trasy, aż przez źleb pod Salatynem, cały czas szedł sznurek skiturowców. Tam panuje taki zwyczaj, że płaci się w kasie stacji 5 euro i można iść wzdłuż trasy i powyżej trasy: A jak to wyglądało narciarsko? Otóż zależy, co kto lubi. Dywanu nie było od początku, a po godzinie w dolnej części trasy była orka. Popularności nabrał więc górny wyciąg, którą po czasie stracił, bo od około południa muldy jak na Golgocie były na całej długości oficjalnej trasy. Paradoksalnie piękna pogoda, taka fotograficzna, tzw. lampa, stała się przekleństwem narciarzy zjazdowych. Przekleństwem, bo grzało niemiłosiernie i miało to ogromny wpływ (razem z dużą ilością zjeżdżających) na trzymanie śniegu. A raczej nietrzymanie. Przy okazji okazało się, że śniegu jest jednak mnóstwo, bo mimo czasem metrowych muld (na śniegu ciężkim typu proszek, nie polecam) przetarć na trasie nie było w ogóle: Za to w zamian bardzo atrakcyjne były... przerwy. Odpoczynek na słoneczku przy bufecie w górnej części trasy miał wymiar znakomity widokowo i psychicznie: Do tego po jednej tradycyjnej čučoriedce (lokalna nalewka mocy tatrzańskiej) i można znów próbować jeździć: (...) A atutem niedzieli w Tatrach Zachodnich niewątpliwie były jednak te widoki i fotograficzna pogoda: To do następnej – prawdopodobnie ostatniej tej zimy – relacji! Twój instruktor Maciek Opublikowano 9 minutes ago, autor: Mac
    17 punktów
  35. Czarna Góra. Została już tylko trasa D. Warun od rana twardy dla miłośników szybkości, ja czekam aż stok puści, mniam, mniam. Serdecznie pozdrawiam.
    17 punktów
  36. Dziś na Pilsku było absolutnie fantastycznie, aż dziwię się, że zamykają. Gdyby wytrwali do środy, pociągnęliby jeszcze jakiś czas. Tłumów nie było, ale jednak trochę luda.
    17 punktów
  37. Davos - Klosters Parsenn Cóż pisać ośrodek zdecydowanie warty odwiedzenia. Trasy pięknie poprowadzone Warunki bez zarzuty . Dobre dwa metry śniegu w górnych partiach Narciarzy umiarkowana ilość,właściwie mało. No i cenowo ( 81 franków)to już nie jest taka przepaść jak jeszcze kilka lat temu względem topowych ośrodków At. Parę foci
    16 punktów
  38. Qrwa dziendoberek, jest power!!!! pzdr.
    16 punktów
  39. Cze Dzisiaj pierwszy dzień i na dzień dobry pogoda dla koneserów💪. Gdzieś do 1600-1700 deszcz, powyżej śnieg padał. Z 10 cm świeżego spadło. Śniegu jest bardzo dużo już od 1400m. Śnieg super. Niżej ciężki ale dobrze się jeździ, jakoś się muldy nie robią, raczej odsypy. Wytrzymaliśmy do 15.30. Mokrzy, ale szczęśliwi. Dzisiaj dobry wybór sprzętowy. stara infrastruktura robi robotę, trasa dziewicza jeszcze o 12.00, bo w deszczu nikt tam nie jeździł oprócz oszołomów z PL😀 Po chwili zastanowienia, to zajebiście było. Coś dla duszy też było. pozdro
    16 punktów
  40. U mnie w końcu wszyscy zdrowi i udało się w końcu pojechać do Austrii do Rauris
    16 punktów
  41. Moja wizyta na Kasprowym w ostatnią niedzielę 3 marca przebiegła w innym trybie.Jedyne,co może mnie tam ściągnąć,to zawody i połączenie Kasprowego z wycieczką do Kataru.Walka z całą góralską logistyką busową wyklucza inne okoliczności.Po dotarciu autem,wyjechałem kolejką o 9 30,dziwiąc się luzowi na dole.Okazało się,że tłum już tam był -oprócz nas,uczestników finału Pucharu Zakopanego,zjechali się skiturowcy z całej Polski,niepełnosprawni umysłowo z całego świata-w niedzielę mieli trening,w poniedziałek i wtorek swoje Mistrzostwa Świata,oraz tłum ludzi różnych ras i wyznań,w tym ortodoksyjni Żydzi,pewnie przy okazji pielgrzymki.Tłok na górze był nieprawdopodobny.Warunki majowe,po kosówce jeździło się tam,gdzie nigdy o tej porze nie wystawała,a na trasie giganta po wielkich,fantazyjnych dziurach. Prosto stamtąd ruszyłem na lotnisko w Budapeszcie,stamtąd lot 7 godzin do Kataru,i kolejne zdziwienie-oni już wiedzą,że czarny płaszcz trenerski marki Oakley to strój narodowy Polaków,i potrafili w jeden dzień przygotować dedykowane znaki drogowe...O kosztach całej imprezy w przeciwieństwie do kolegi nie piszę, bo uważam, że trumna ma kieszeni...
    16 punktów
  42. Kasprowy z PKL-em dzisiaj. Od groma ludzi (mnóstwo turystów, pieszych, skiturowców), ale jazda (Gąsienicowa tylko) na bieżąco:
    16 punktów
  43. Pilsko - wyciąg "rozbójnik" (talerzyk kolo goprówki) działa. 80 pln 9:00 -16:00 (są tez chyba 4h po 50). Info z FB schroniska na Hali Miziowej. Przy wiekszych grupach mozliwy transport. Najlepiej dzwonic (schronisko) lub pytac na FB czy sa czynni w tygodniu. Bylem dziś rano warunki bardzo dobre. Mlodzi trenują.
    16 punktów
  44. A ja dałem się namówić na spędzenie kilku dni w Dolinie Żarskiej. Dziś byla petarda i pustawo 🌞😎 Jutro pewnie troszkę braci skiturowej najedzie Zaczynamy tworzyć weekendowy plan pracy
    16 punktów
  45. Heiligenblut jak zawsze nie zawodzi. Napisze tutaj bo to też niedoceniana Karyntia:) Wczoraj trasy petarda, dzisiaj puściło i tak...
    16 punktów
  46. @gabrik jak byś się jednak rozmyślił to śniegu starczy do maja Zermatt dzisiaj
    16 punktów
  47. Żadnych cudów Poprostuprzyłożyli się do pracy na początku sezonu i tyle. Oczywiście utrzymanie tak nachylonego stoku w tym pomaga. W Beskidach też mamy taką górkę gdzie warun i śniegu jest pod dostatkiem... byle była tylko frekwencja Siglany
    16 punktów
  48. Zapomniałem dodać, że tradycyjnie (chyba 20 raz) w tym tygodniu odbył się Kölsche Wohe. Cały tydzień zabawa apres ski na dolnej stacji w Hohenhaus Tenne ( tym w którym kręcił swój teledysk Ed Sheeran, jego muzyka to nie moja bajka). Na zakończenie zabawa przenosi się na Sommerberg i piątek to Open Air. Dzisiaj gondole działały do 18.30 Tir ze sceną przed Hohenhaus Tenne Końcowa impreza na Sommerbergu, w tym roku towarzystwo dopisało i pogoda zdecydowanie lepsza od ubiegłorocznej A tak poza tym narciarsko super Pozdrawiam.
    15 punktów
  49. Cześć, Chciałbym na świeżo po powrocie, opisać swój pierwszy wyjazd w Alpy, w terminie 24.02-02.03. Przeglądałem mnóstwo ośrodków, posiłkowałem się forum, oraz rankingiem, jaki udało mi się znaleźć w sieci (https://nartywaustrii.com.pl/ranking-osrodkow-narciarskich-austria/). Ostatecznie, wybór padł na Saalbach. Zadecydował o tym, całkowity przypadek. Podczas rozmowy ze znajomym, na temat ogólno-narciarski, polecił mi miejscówkę w Leogang, należący także do Skicirus. Rezerwacji dokonałem pod koniec listopada. Cena za 4 osobowe studio, 135 euro/noc. Wyjechaliśmy z Warszawy o godzinie 4:00, kierując się najpierw, ku Wiedniowi, w celu szybkiego zwiedzenia, ponieważ nigdy nie miałem okazji odwiedzić tego miasta. Koło godziny 11.00 dojechaliśmy do Wiednia. Szybki, dwugodzinny marsz po centrum Wiednia, następnie dalej w trasę do Leogang. Polecam zwiedzić Wiedeń, poświęcając nieco więcej czasu. Piękne miasto. Na miejsce dotarliśmy, równo o 19:00. Droga przebiegła szybko, bez żadnych niespodzianek. Przechodząc do meritum. Dzień 1, czyli skrócony ski chalange, próba odwiedzenia, większości ośrodka. Z racji tego iż, ekscytacja sięgała zenitu, z niewiadomych przyczyn, stawiliśmy się już o 7;30 pod kasami, w celu kupna karnetu. Ośrodek otwierają dopiero o 8:00. Fakt, musieliśmy jeszcze z naszego apartamentu, pokonać dwa przystanki skibusem. Cena karnetu za jeden dzień to 72 euro. Wsiedliśmy do gondoli oznaczonej L3, po czym, po dojeździe do stacji pośredniej, wysiedliśmy z wagonika, żeby zaraz do niego wsiąść. Tu dało znać, brak doświadczenia w ośrodkach alpejskich, ponieważ, jak się okazało, aby dojechać na szczyt, nie trzeba w cale wysiadać. Myślę, że na twarzach obsługi gondoli, mógł się pojawić na twarzy uśmiech, widząc nasz manewr. Dalej wjechaliśmy gondolą L4 na szczyt i tu zaczęła się magia. Od razu przyatakowaliśmy pierwsze trasy 215, 212 na rozgrzewkę, następnie wjazd 8 osobowym krzesłem L5 na dalsze szczyty. Poniżej zdjęcie, na którym widać krzesło L5. Następnie powtórzyliśmy kilka wariantów trasami 215, 212 do zjazdu do gondoli L4. Później zaczęliśmy przemieszczać się w celu eksploracji dalszej części ośrodka. Trasami 217, 222, 169, 164, 161a dojechaliśmy do doliny w miejscowości Vorderglemm. Niestety zjazd do doliny, koło godziny 11, był już miękki i tworzyły się muldy z ,,cukru śniegowego”. Postanowiliśmy, nie zjeżdżać na sam dół, ponieważ, warunki na trasach były po prostu, zbyt słabe. Następnie wjazd gondolą I1, I2 na samą górę i dalsze zwiedzanie Skicirus. 166, 156, 2-3 wjazdy krzesłem oznaczonym H5. Później zjazd 166 oraz 152 w dół doliny do Saalbach, w celu przemieszczenia się do gondoli G1 oraz G2 na szczyt Bernkogel. I tu trafiliśmy na super trasę 125, która jest od północnej strony, gdzie do samego dołu dobrze się trzymała. Twardo i bez większych muld. Powtórzyliśmy drugi raz przejazd 125. Po ponownym zjeździe, zatrzymaliśmy się na obiad w Pulvermarcher Almhutte. Sznycel 15 euro, piwo 5 euro i dalej w drogę. Nie sposób nadmienić, że wcześniej mieliśmy kilka pitstopów, w urokliwych barach z leżakami, w celu uzupełnienia płynów, w postaci niskoprocentowego lagera J.W następnym etapie, gondola E5, E4 i krzesło E3, aby wjechać na przed szczyt Henne 2020 metrów. Zjazd 122, 121, mały odcinek czarnej 121a, przejazd gondolką E1, i piękna widokowa trasa 108, 104, 102 do Fieberbrunn. Koniec dnia. Wybiła godzina 17:00. Czas do bazy na odpoczynek. Nie odbyło się bez pomyłek. Wsiedliśmy w skibus, który wywiózł nas w złym kierunku do centrum Fieberbrum. Musieliśmy się przesiać w odpowiedni autobus do Leogang. Dotarliśmy na baze dopiero o 19;00… Poniżej, przybliżona droga jaką pokonaliśmy. Jak na pierwszy dzień, chyba zbyt ambitnie. Podsumowanie dnia. Mówiąc delikatnie, opadłą nam kopra, jak dobrze, w porównaniu do naszych ośrodków, przygotowane są stoki. Nowoczesna infrastruktura. Krzesła 8 osobowe, nówki sztuki(L6). Przytłaczająca nieco, wielkość ośrodka. Dzień 2, czyli relaks w naszej okolicy. Drugiego dnia, zaczęliśmy, trochę później J, wjechaliśmy o 8;15 na szczyt. Odkryliśmy najlepszą moim zdaniem, niebieską( ja bym ją śmiało zaliczył do czerwonej) trasę numer 206. Trasa z rana, jak marzenie, pusta i świeży, dość miękki sztruks, ale podkład beton. Trasa 206 szeroka, z kilkoma ściankami, gdzie można się rozbujać do 80 km/h, poćwiczyć technikę, można było ciąć na krawędzi po prawie całej szerokości stoku, bez obawy na innych, ponieważ innych nie było. Wariant od szczytu do stacji pośredniej ma 2170 m. Katowanie trasy trwało do godziny 11;00 bo szkoda było odpuścić tak dobrych warunków. Później, jakiś niskoprocentowy napój w barze na końcu 206, zdjęcie poniżej. Następnie, trasy po prawej stronie, czyli 212, 215 z wariantem czarnym 216, aż do trasy 222 i powrót. Dzień skończyliśmy już o 14;30, ponieważ nogi odmówiły dalszej jazdy. Zbyt intensywny dzień pierwszy. Na podsumowanie dnia: ,,Kto rano wstaje, temu sztruks i puste stoki Pan Bóg daje’’ Dzień 3, Trzeci dzień, początek ten sam. Później przejechaliśmy na drugą stronę doliny Saalbach, czyli szczyt Shattberg Ost. Aby dostać się tam z naszego Leogang, pokonaliśmy trasy jak dnia pierwszego ale odbiliśmy ze szczytu Prundelkopf trasą 166 oraz 152 na sam dół doliny. Dostanie się do gondoli A1 wymaga przejście przez centrum miasteczka Saalbach w pełnym ekwipunku, co przy plus 8 stopni, jest nie lada wyczynem. Upoceni jak po saunie wsiadamy do gondoli A1 następnie A2 i wyjeżdżamy na szczyt Shattberg Ost. Szybka decyzja, atakujemy czerwoną 1 oraz czarną 1b. Jedynką, można było iść pełnym piecem, ale na czarnej uda się zapalają… Po zjeździe 1b, stwierdzam, że już nie lubię czarnych tras. Trzeba nadmienić, że niektóre niebieskie to czerwone, a czarne to brunatne. Później wybieramy warianty strasami 4, 2, 3 po lkilka zjazdów. Godzina 13.00, postanawiamy odpocząć, wypić szybkie piwko, i kierować się w naszą stronę. Zjeżdżamy niebieską trasą 2a do samej doliny. Początek extra, ale czym niżej tym gorzej. Trasa ma 3500 metrów. Ostatnie 800 metrów, zjeżdżam 25 minut, i wszyscy wokół, jak i ja, walczą o życie. MULDY, ale to takie, jakich dotąd nie doświadczyłem. Mokry ciężki śnieg, o konsystencji piachu. Po dojeździe na sam dół, byłem mocno ,,zdegustowany”, ale zaraz chęci do dalszej jazdy ponownie wróciły. Wracamy w nasze strony czyli szczyt Kleiner Asitz, parę zjazdów 212, 206, oraz inne warianty. Koło 15:00 zjazd do doliny. Jako że, wiedziałem że ostatni odcinek, stok puścił soki, postanawiam, nie męczyć nóg i ostatni odcinek zjeżdżam gondolą L3. Podsumowanie dnia; oczywiście zajebioza, ale chciałbym trafić tam, kiedy na dole w dolinie jest odpowiednia temperatura około -3, -5 stopnia. Zjazd przy +8 na dolnych odcinkach nie należy do najfajniejszych. Dzień 4, relaks. Czwartego dnia, ruszamy jak zwykle rano, na początku jeździmy wspólnie po najbliższej okolicy. Może nie wspominałem, jesteśmy na wyjeździe w dwie pary. Następnie, rozdzielamy się, i każdy jeździ po swoich ulubionych trasach. Ja wybrałem 206, która tego dnia już nie była idealna. Dużo lodu, mgła, oraz sporo ludzi. Postanawiam zjechać dalej 206 czyli trasą 205. Jak się okazało, mimo odcinka dolnego, stok był dość twardy i mocno trzymał, jak na tą temperaturę. Dodatkowo, miałem okazję zmierzyć się na odcinku slalomu, oraz obejrzeć trening zawodowców. Przyjemnie się ich oglądało. W dalszej części dnia, kilka zjazdów na zmianę 206, 215, 212. Koło 16:00 zjazd do doliny. Coś mnie podkusiło, żeby zjechać do samego dołu. Katorga. Dzień 5, czyli najpiękniejszy dzień w moim życiu narciarza. Piątego dnia, pobudka o 6;00, wyjazd na Lodowiec Kitzsteinhorn. Droga z Leogang do Kaprun to około 45 minut. Na parkingu(parking darmowy) byliśmy około godziny 7:30. Wjazd na sam szczyt, zajmuje około 40 minut. Pogoda piękna, pełna lampa, na szczycie -7 stopnia, bezwietrznie. Warun idealny. Widoki zapierając e dech w piersiach, będzie extra. Po dotarciu na szczyt, szybkich parę fotek i jazda. KU*A MAĆ, jak tam było dobrze. Pierwszy zjazd, sztruks, twardo, krawędzie idą jak po maśle. Po pierwszym zjeździe, można dostać spazmów z wrażenia. Zjazd trasą numer 1 do gondoli Gletscherjet, następnie jeszcze raz ten sam wariant, później warianty trasą 7, 8a. Później przesunęliśmy się do krzesła numer 12, i trasą numer 12 kilka zjazdów. Jest bosko, trudne do opisania. Trzeba to przeżyć samemu. Niestety koło godziny 11.00 pojawia się tłum narciarzy. Dojeżdżając panowanie do gondoli mieszanej Gletscherjet( raz jedzie krzesło, raz gondola), można było poczuć się jak w starym, dobrym Szczyrku, kolejka na 15 minut. Co z rana wyjeżdżone to nasze. Później było coraz gorzej. Stoki rozjeżdżone, muldy, tłumy jak w ferie małopolskie w Białce… Zdziwiło nas trochę, że w Saalbach, nigdzie nie było kolejek, a na Kitzsteinhorn, takie tłumy. Jeźdźmy do 15;00 i kończymy ten przepiękny dzień. Dzień 6, czyli Last Day. Szóstego dnia, jeździmy po ,,swoim”. Czyli części ośrodka Saalbach w Leogang. Tradycyjnie 206 robi robotę. Ostatni dzień, więc nie ma czasu na odpoczynek. Trzeba się wyjeździć na zapas. Najdalej wypuszczamy się do krzesła I4. Ogień do oporu. Godzina 16;00 czas zjechać do doliny. Pogoda paskudna. Na szczycie śnieg, widoczność słaba, poniżej 1500m, deszcz. Nie przyjemnie. Podsumowanie Wyjazdu. Najpiękniejszy wyjazd narciarski. Zakochałem się w Alpach. Raczej nie wrócę już na macierze. Uwielbiałem Szczyrk, jak jeszcze było zimą, na ,,czym” pojeździć. Po pierwszym doświadczeniu, z Alpami, raczej będę tam wracał. Jest kilka już pomysłów na przyszły rok, może Dolomity. Oczywiście, wyjazd jest trochę droższy, ale wart tych pieniędzy. Wydaliśmy około 4500 zł/osobę. Kilka razy jedliśmy na stoku, ale zdarzyło nam się, gotować na bazie. Np. zapeklowałem swoje spaghetti. Jedynym minusem, to jakość jedzenia. Jest drogo i niesmacznie. Raz zjadłem Sznycla z kartofelsalad, za 25 euro. Moje spaghetti lepszeJ. Każdemu, z całą świadomością, polecam Saalbach, czyli cyrk na nartach. Na pewno tam wrócę, bo nie zjechałem wszystkimi trasami. Jestem, także ciekaw, jak wygląda sytuacja kiedy występuje, prawdziwa zima i zjazd do samego dołu daje tyle samo frajdy co wyższe partie. Z rozmów z właścicielem naszego lokum, dowiedziałem się, że jest to najsłabsza zima od 50 lat w tej części Austrii. Mam nadzieje, że będzie wam się podobała moja relacja. Zapraszam także do zadawania Pytań. Wszyscy wrócili cali i zdrowi bez kontuzji. Pozdrawiam . Poniżej kilka zdjęć z wyjazdu.
    15 punktów
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...