Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Tatry - ski wspomnienie Kapitana


marboru

Rekomendowane odpowiedzi

"Na narty jeździłem częściej, sam, a nieraz z Bogdanem albo Danielem. Początkowo miejscem wypadowym były schroniska na Gąsienicowej lub Kondratowej, a do szczytu Kotła chodziliśmy piechotą, bo na kolejkę nie było nas stać. Ten okres jednak trwał krótko, bo zafascynowały mnie Tatry Zachodnie, a szczególnie okolice Doliny Miętusiej. Stało tam na Przysłopie malutkie schronisko, prowadzone przez dwie starsze góralki, Bronkę Polankową i Staszkę Skupień. Bronka była za młodu narciarską mistrzynią Polski w zjeździe i slalomie, a na stare lata osiadła na Miętusiej. Urok tego miejsca i jego gospodyń był tak przemożny, że jeździłem tam wielokrotnie zimą na narty, a wiosną i jesienią, by sobie połazić po okolicznych górach. Z czasem uzyskałem nawet przywilej w postaci prawa do siekiery i rąbania drewna, którą tą umiejętność i zamiłowanie wyniosłem z czasu pracy w lesie po wyjściu z partyzantki. Drugi przywilej dotyczył przynoszenia wody pitnej ze źródełka, wypływającego ze stoku, jakieś sto metrów powyżej schroniska. Schodząc potem z wiadrami, trzeba było się nieźle nabalansować, żeby donieść wodę w wiadrach, a nie w butach. Któregoś razu Bronka wspomniała, że ona za młodu zwoziła wodę na nartach. Na co ja, bez namysłu, zabrawszy narty i wiadra, ruszyłem do źródełka. Dopiero gdy obciążony dwoma wiadrami wody, zawieszonymi na wygiętym pałąku nosidła, ruszyłem ostrożnym szusem w dół, zrozumiałem, że przygniatający mnie ciężar nie daje możliwości skrętu i za moment wyląduję na ścianie schroniska. Na ten widok Bronka otworzyła drzwi, chcąc mnie uratować przed rozbiciem o ścianę, a może licząc na to, że długość kuchni wystarczy mi do wyhamowania. Jakimś cudem nie wjechałem jednak do środka, tylko z całych sił przyłożyłem się do głębszego skrętu, po czym zahamowałem tuż przed drzwiami. Przyznaję ze wstydem, że w rozkołysanych wiadrach wody nie zostało za wiele.

Dzień w schronisku na Przysłopie zazwyczaj rozpoczynałem od narąbania drewna i przyniesienia wody, potem zjeżdżałem do Doliny Miętusiej, gdzie płynął strumień, zimą ukryty pod śniegiem, skąd wąską leśną przecinką podchodziłem "jodełką" na Upłaz i tam jeździłem aż do zmroku. Wielki Upłaz, sięgający aż pod Ciemniak w masywie Czerwonych Wierchów, był prawdziwym rajem dla narciarzy.

Zjazd powrotny przecinką do Doliny był stromy, pełen muld i wykrotów, i za każdym razem budził emocje. Kiedyś wybrała się ze mną na Upłaz Zocha Marusarzówna, siostra niezapomnianego skoczka, Staszka, sama też bardzo dobra narciarka. Póki jeździliśmy po upłazie, dotrzymywałem jej pola, ale w drodze powrotnej ona wysforowała się naprzód, bo sprawniej kręciła ciasne zwroty. Kiedy dystans między nami urósł do pół długości przecinki, nie wytrzymałem. Ruszyłem szusem prosto na dół, przegoniłem ją i dopiero na dnie Doliny zatrzymałem się, na miękkich z wysiłku nogach. Po kilku minutach Zocha dojechała spokojnie do mnie, popatrzyła, pokręciła głową i powiedziała: "Gdybym ja tak zjechała, od razu bym się zabiła". Nie powiedziałem jej, że był to czyn szalony i desperacki i że omal się nie zabiłem.

Gdy w parę lat później Bronka i Staszka zamknęły schronisko, namówiłem kiedyś Daniela i pojechaliśmy zimą na Miętusią. Zamiast w schronisku, zainstalowaliśmy się w pustym szałasie pasterskim, gdzie urządziliśmy sobie legowisko. Po śniadaniu, uwarzonym na benzynowej maszynce, wędrowaliśmy na Upłaz, pod wieczór zjeżdżaliśmy z powrotem do szałasu i rozpalaliśmy wielką watrę, by ugotować solidny posiłek z makaronu i mięsa z puszki, a potem siedzieliśmy przy ogniu, grzejąc się i popijając czarną kawę. Gdy watra wygasła, właziliśmy w śpiwory, nakrywaliśmy się po czubek głowy i zapadaliśmy w zdrowy, mocny sen. Któregoś wieczoru w drodze powrotnej Daniel źle wyhamował na dnie Doliny i, przebiwszy pokrywę śniegu, wylądował w potoku. Do szałasu nie było daleko, ale kiedy w końcu biegiem tam dotarliśmy i pomagałem mu zdjąć mokre ubranie, trzeszczało od mrozu. Biedny Daniel, tajał potem w śpiworze wiele godzin, ja zaś całą noc podtrzymywałem ogień, by wysuszyć mu ubranie.

Żyliśmy tak prawie dwa tygodnie, aż do wyczerpania żywności, kiedy to musieliśmy zjechać do schroniska na Ornaku. Tam Daniel został, ale ja nie mogłem znieść zaduchu i ciasnoty. Zabrałem "Muchomora" (namiot) i roztasowałem się na noc nieopodal, na zboczu. Kładąc się wieczorem spać, zrobiłem wszystko niby zgodnie z rutyną, ale widać nowe warunki wytrąciły mnie z równowagi, bo zapomniałem schować buty do śpiwora. Rano włożenie na nogi zamarzniętych butów okazało się średniowieczną torturą. Prędko zrezygnowałem i wróciwszy jak niepyszny do śpiwora, zabrałem się za rozmrażanie butów nad benzyniakiem. Tak zastał mnie Daniel, który przyszedł rześki i wypoczęty po nocy przespanej w miękkim łóżku. Zupełnie nie mogłem zrozumieć, dlaczego tak ryczał ze śmiechu. Chociaż... po chwili śmialiśmy się już razem."

Ufff skończyłem przepisywać...

Trafiłem na te krótkie, narciarskie wspomnienia czytając autobiografię Kapitana Dariusza Boguckiego "Śladami życia".

Postanowiłem się nimi podzielić, bo klimat dawnych Tatr, braku cywilizacji, miłość do nart i narciarstwa była jakże odmienna od tej, naszej, codziennej, teraźniejszej rzeczywistości.

Świetny dla mnie krótki fragment, mam nadzieję, że spodobał się i Wam.

Dariusz Bogucki (ur. 19 grudnia 1927 w Warszawie, zm. 22 września 2002 w Bydgoszczy) - polski kapitan jachtowy, żeglarz-polarnik, pisarz.

W 1952 ukończył wydział Budowy Okrętów Politechniki Gdańskiej, a w 1968 uzyskał stopień doktora nauk technicznych.

Brał udział w 12 wyprawach oceanicznych i polarnych, z czego w 7 jako kapitan. Przepłynął 100 tysięcy mil morskich. Jako pierwszy dopłynął na jachcie do zachodniej Grenlandii i powyżej 80° szerokości geograficznej od Spitsbergenu.

W 1983 został przyjęty (jako piąty po wojnie Polak) do międzynarodowego stowarzyszenia podróżników The Explorers Club z siedzibą w Nowym Jorku.

Jest autorem licznych książek podróżniczych: Islandzki rejs, Do brzegów Grenlandii, „Gedanią” za oba kręgi polarne, Zanim powrócimy.

Był członkiem m.in. Klubu Polarnego, Bractwa Wybrzeża, Bractwa Kaphornowców. W 1972 otrzymał Srebrny Sekstant za rejs na Spitsbergen i Jan Mayen na s/y „Mestwin”.

Jego żoną była graficzka i tłumaczka poezji hiszpańskiej Irena Kuran-Bogucka.

Źródło: Wikipedia.pl

Teraźniejszość w Tatrach Zachodnich, wyprawa i zjazd z Ciemniaka (Czerwone Wierchy) w poniższym filmiku:

[video=youtube;azuL7EJg-es]

Skitury... piękna przygoda!

pozdrawiam

marboru

Edytowane przez marboru
  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tatry są piękne,często oglądam filmiki z różnych wypraw skiturowych. Jednak sam, póki co, planuję jedynie wyprawy po moich Beskidach.One są idealne na takie wyprawy i chyba tak będę spędzać większość zimy w naszych górach. :rolleyes::

Myślę też o nartach biegowych,bo mam blisko bardzo fajne i odludne miejsce,gdzie można by się nieco pobawić. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tatry są piękne,często oglądam filmiki z różnych wypraw skiturowych. Jednak sam, póki co, planuję jedynie wyprawy po moich Beskidach.One są idealne na takie wyprawy i chyba tak będę spędzać większość zimy w naszych górach. :rolleyes::

Myślę też o nartach biegowych,bo mam blisko bardzo fajne i odludne miejsce,gdzie można by się nieco pobawić. :)

No i kasy na wyciągi nie będziesz wydawał :rolleyes::

Szkoda, że za płotem Gór nie mam żadnych :frown:: Skitury a potem freeride po lesie - to byłoby coś :smile:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...