skionline.plstacje wiadomości Wyślij link znajomemu Wydrukuj Dodaj komentarz

Połonina Wetlińska na skiturach

2015.02.20
Połonina Wetlińska na skiturach fot. P.Klimek
Kliknij, aby powiększyć.
Połonina Wetlińska na skiturach fot. P.Klimek
Bieszczady nie są regionem często odwiedzanym przez narciarzy. Mimo wysokich gór i dobrych warunków klimatycznych znajduje się tu tylko kilka niewielkich stacji narciarskich, na tle których wyróżniają się Ustrzyki Dolne. Ale może to i lepiej? Pozostają bowiem połoniny i otaczające je szczyty terenem w miarę naturalnym, który zimą najłatwiej eksplorować na nartach skiturowych. W środę, 18 lutego, wybraliśmy się na krótki rekonesans na Połoninę Wetlińską, by sprawdzić jak wyglądają warunki do narciarskich wędrówek w najwyższych partiach Bieszczad.
Połonina Wetlińska to najbardziej na zachód wysunięta część pasma połonin, stanowiącego o krajobrazowej atrakcyjności Bieszczad. Ciągnie się na przestrzeni ok. 10 km, pomiędzy Berehami Górnymi a Kalnicą, a jej główny grzbiet ma kręty, zróżnicowany i ciekawy przebieg. Najbardziej na zachód wysunięty jest wyniosły masyw Smereka, środkową część zajmują najwyższe wzniesienia Osadzkiego i Rohu, natomiast na wschodzie wznosi się wierzchołek z jedynym prawdziwie "wysokogórskim" schroniskiem bieszczadzkim, nazywanym Chatką Puchatka. Schronisko to jest łatwo dostępne od strony Przełęczy Wyżniej, przez którą przebiega Obwodnica Bieszczadzka.

Połonina Wetlińska na skiturach fot. P.Klimek
Połonina Wetlińska na skiturach fot. P.Klimek

Właśnie od tej strony postanowiliśmy wejść na połoninę. Warto na samym początku uzmysłowić naszym czytelnikom, że Bieszczady o tej porze roku w niczym nie przypominają pełnych turystów gór, jakimi są w lecie czy też z początkiem jesieni. Dość powiedzieć w tym miejscu, że większość sklepów, barów i knajp jest o tej porze roku zamkniętych (przy najmniej my "obiliśmy się" kilka razy od zamkniętych drzwi), a na szlakach spotkać można tylko nielicznych turystów, wśród których narciarze skiturowi stanowią niewielki procent. Ale właśnie na tym polega urok Bieszczad…

Szosa z Leska do Wetliny jest czarna i sucha, ale już dalej, w kierunku przełęczy, pokryta jest na długich odcinkach zlodowaciałym śniegiem, miejscami bardzo śliskim. Pług przejechał przez przełęcz dopiero po południu, jednak większych problemów z wjazdem nie mieliśmy. Już po drodze z lekkim niepokojem obserwowaliśmy niewielką ilość śniegu w górach, jednak głębiej w górach zabieliło się porządnie, w związku z czym na przełęczy Wyżnej przypięliśmy narty i ruszyliśmy pod górę. Już pierwsze metry pokazały, że łatwo nie będzie…

Głównie z powodu śniegu, którego jest w Bieszczadach (jak na tę porę roku) stosunkowo niewiele (ok. 30 cm). Kilka ostatnich dni charakteryzowało się stosunkowo wysokimi temperaturami w dzień (kilka kresek powyżej zera) i mocnymi mrozami (poniżej minus 10) w nocy. Z wierzchu śnieg jest mocno zmrożony, jednak nie na tyle by utrzymać narciarza, co kilka kroków więc, nawet nasze szerokie Fischery (88 mm pod butem) zapadały się kilka centymetrów. Mimo to maszerując pod górę nie napotkaliśmy większych problemów.


Ponad górną granicą lasu śnieg staje się bardziej zmrożony, czasami nawet pokryty lodową skorupą, błyszczącą w słońcu, z której wiatr wywiał resztki luźnego śniegu. Nie byłoby żadnego problemu, gdyby śniegu było więcej. Przy obecnej ilości śniegu jednak, cała połonina przypomina powierzchnię morza, gdzie kępki traw niczym fale, zbiegają w dół, nie zważając na schodkowe załamania stoków.

Wszelkie niedogodności wynagradza otaczający nas krajobraz. Widoczność co prawda też nie jest rewelacyjna, ale słońce mocno grzeje, a błękit nieba przypomina odwiedzone niedawno Dolomity. Krótki postój przy schronisku, pozwala całkowicie zregenerować siły. Po kilku minutach decydujemy, że nie będziemy kontynuować w takich warunkach wycieczki na główne wierzchołki połoniny - szkoda sił i sprzętu. W ciszy i spokoju, jakiego nie można tu nigdy zaznać w lecie, wzrok ostatni raz przeskakuje po zaśnieżonych szczytach Połoniny Caryńskiej, Tarnicy i Wielkiej Rawki. Pora zjeżdżać w dół.

Połonina Wetlińska na skiturach fot. P.Klimek
Połonina Wetlińska na skiturach fot. P.Klimek

Nie należy do przyjemności. Narty co chwilę zapadają się, czasami wjeżdżając pod pękające, 4-5 centymetrowe deski śnieżne. Właściwie płynnie można zjeżdżać jedynie długimi trawersami. Szeroki język połoniny spada stromo w dół, dokładnie w linii spadku grzbietu ku przełęczy. Szerokimi zakrętami pokonujemy stromiznę. Niżej, tam gdzie śnieg już rozmarzł momentami szorujemy po borówczyskach. Naprawdę warunki do jazdy są nie najlepsze…
W końcu przez las, manewrując między drzewami dojeżdżamy do szerokiego obniżenia, które po kilku minutach doprowadza nas do z powrotem do przełęczy. Przy najmniej tutaj można normalnie zjeżdżać. Po dwóch i pół godzinie od wyjścia jesteśmy przy samochodzie. "Krótki był to zryw", ale pogoda i widoki wynagrodziły trudy podejścia i zjazdu.

Podsumowując można stopniować, że pogoda była doskonała, widoczność średnia a warunki do wędrówki - słabe. Jednak mimo wszystko dzień był udany - Sprawdziliśmy sprzęt w stosunkowo trudnych warunkach, który postaramy się zrecenzować czytelnikom skionline.pl już wkrótce. Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z naszej wycieczki. Już niedługo spodziewajcie się kolejnych relacji ze skiturowych wypadów.

pk/skionline.pl

skionline.pl
Tagi: #polska #bieszczady #ski touring #fischer #połoniny

powrót

Aktualne wiadomości w twojej poczcie!
Jeżeli chcesz otrzymywać cotygodniowy,
bezpłatny narciarski serwis informacyjny skionline.pl
dopisz się do naszego newslettera.


Booking.com