Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. binarycloud

    binarycloud

    Użytkownik forum


    • Punkty

      6

    • Liczba zawartości

      14


  2. mihumor

    mihumor

    VIP


    • Punkty

      6

    • Liczba zawartości

      3 592


  3. niko130

    niko130

    Użytkownik forum


    • Punkty

      6

    • Liczba zawartości

      405


  4. juice

    juice

    Użytkownik forum


    • Punkty

      5

    • Liczba zawartości

      3 625


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 01.03.2011 uwzględniając wszystkie działy

  1. Dziś pojeździłem w Lubomierzu na "starej kultowej krakowskiej górce". Z Krakowa tam blisko a stok i wyciąg ma już swoje lata i chyba pamięta Wande co nie chciała.... Stok był znany z mikroklimatu dobrego co w połączeniu z wysokim położeniem i północnym stokiem dawało dobre warunki i długie zaleganie sniegu. Do tego ratrak nie był tam znany bardzo długo i w górnej, stromej częsci tworzyły sie wielkie muldy, takie muldziska, ja chyba nigdzie wiekszych nie widziałem niż dawniej bywały na Lubomierzu. Teraz już mają ratrak, armatki, nową murowaną knajpę - tylko orczyk antyczny, chyba nie można go zmieńić bo nie ma zgody konserwatora zabytków:DRano piękna pogoda, słońce i mroźno, niemniej za Myślenicami mgła, na parkingu pod wyciągiem mgła straszna ale atakujemy. Orczyk wyciąga nas powyżej mgły i widok cudny pokazuje się naszym oczom oraz stok puściuteńki i pięknie przygotowany. Jazda naprawdę dobra, śnieg naturalny, szybki, bez lodu i cały dzionek ludzi jak na lekarstwo. Pogoda też niezła, mgły opadły a słońce pięknie świeciło. Można było jeździć naprawdę szybko.. Nie pamiętam abym kiedyś wcześniej jeździł w Polsce po tak pustym stoku.Sama trasa to taka solidna czerwona - 800m ale za to bardzo szeroka (50-80m), dodatkowo dorobili nową traskę po prawej stronie orczyka, węższą ale również przyjemną. Na górze związany z tym jest cud architektury - aby dostać sie na tą nową trasę należy przejśc pod mechanizmem górnym orczyka takim tunelem zbudowanym z płyty paździerzowej - troche jak w Solden:D:D:D
    4 punkty
  2. To ja wam wrzucę kilka zdjęć z Pilska z niedzieli :cool:Przepraszam za słabą jakość, robione telefonem.
    4 punkty
  3. Za trzy tygodnie w Austrii odbędzie się kolejna edycja WorldSkitest. Tym razem testerzy sprawdzą narty na sezon 2011/2012 na stokach Schmittenhoehe w Zell am See, które będzie gościć uczestników po raz drugi. Jest mi niezmiernie miło poinformować, że dwóch "weteranów" forum będzie testować narty razem z gwiazdami światowego narciarstwa z Franzem Klammerem na czele. W imieniu organizatorów WorldSkitest 2011 oraz Redakcji skionline.pl oficjalnie zapraszam, na jeden z największych testów nart na świecie, Rafała (Bończa) i Sławka (SB). Jacek
    2 punkty
  4. Nie będę nic pisał, chciałem wstawić tylko kilka fotek Mogą się chwilę ładować bo chciałem je wrzucić w lepszej jakości.
    2 punkty
  5. Tutaj kolejne wideo ze zjazdu, tym razem z DD TVN, raczej nic ciekawego nie ma, glownie wywiady z gwiazdami, z których znam tylko Staszka Karpiela, reszta jest mi obca. Ciekawsza jest 2 cześć gdzie widać na urywkach trawers na poczatku zjazdu, na ktorym bylo ciasno i gesto. http://dziendobrytvn.plejada.pl/24,44597,wideo,,241783,zjazd_na_kreche_2011,aktualnosci_detal.html
    2 punkty
  6. Już piszę. Rano warunki były bdb, w południe w słońcu było +5 także trasy troszkę się rozjeździły ale bez tragedii. Na górze jest ogólnie mało śniegu jak na luty i wiadomo że na Pilsku nie śnieżą bo świstak siedzi i zawija i by mu się krzywda stała jakby armatki działały :-) Brakuje tak z 1.5m do standarowej pokrywy, i miejscami już się robią przetarcia. Ludzie głównie leżeli pod schroniskiem i się opalali, były zawody, także na trasach nie było specjalnego tłoku, kolejka na max. 3 minuty.
    2 punkty
  7. Odpowiedz na tak lub nie jest nie możliwa. Kazdy narciarz jezdzący sytuacyjnie musi miec w zanadrzu mozliwosc szybkiego dokręcenia podskoczenia , obskoczenia wjechania w muldę , wgłębienia terenu , odciązenia , dociązenia. Dziać sie to moze w czasie jednego skrętu.W czasie tego skrętu tułów wedruje w wielu płaszczyznach. Jesli tak sie nie dzieje to jezdzimy "gorylem", jak "strach na wróble" na "kibelku". Kiedy chcę pojechac finezyjnie , miękko, ładnie zawsze wykonuję rotacje, kontrrotacje, przyciecia krawędziami. Wszystko słuzy RÓWNOWADZE i CZUCIU KRAWEDZI. Pojedz skret girlanda na stoku , pojedz skręt na 6-5 rat, pojedz pivotami, wykonaj obrót 360* wtedy poznasz proporcje rotacji z kontrrotacją. W początkowej fazie nauki zawsze uczę ROTACYJNEGO skrętu z nalezytą troską od samego początku aby nie "dac się obracać" Zatem slowo słowu nie równe. Popatrz nawet nie wymieniłem skrętu stóp. Pozdrawiam! P.S. Dla wszystkich którzy w nauce idą na skróty, którzy dziwia się po co? wklejam film , który podeslano mi z innego forum. Tam w 4 minucie , wymusza się na szkolonych rotację. Proszę popatrzyc jak oprócz instruktora to "kopią " Ale to jest NAUKA. Wszystko sie potem przydaje.
    2 punkty
  8. dobre, dobre:) ja bym jeszcze dodał : czy koniecznie musi to być SL WC
    2 punkty
  9. No właśnie. Chodziło mi nie o zadrapania i rysy, ale o dość głębokie wcięcia w wyoblonym wierzchnim brzegu narty, jakich można się nabawić w czasie upadków. Ja w trakcie jednej takiej dynamicznej gleby, uderzyłem świeżo ostrzoną krawędzią jednej narty o wierzch drugiej narty (na szczęście w starszej parze). Pozostało mi po tym upadku taki wrąb, klinowe wcięcie - coś na podobieństwo uderzenia siekierką o drewno (oczywiście zachowując właściwe proporcje dla takiego porównania). I teraz mam obawy, że przy jakimś kolejnym upadku może dojść do pogłębienia i powstania sporej wyrwy. Bo nie usunięty zadzior może spowodować, że druga narta nie ześlizgnie się po wierzchu okaleczonej narty, a zahaczy o to miejsce i pogłębi zadzior w coraz większą wyrwę. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to zniwelowanie takiego dużego zadzioru pilnikiem. Po tych "jajach" z oporami powietrza, miałem się już nie odzywać, żeby nie napędzać pierdołowatych dyskusji. W końcu problem mało istotny i sobie poradzę sam. Ale Juice tchnął we mnie odrobinę wiary, że są jeszcze tu ludzie, którzy próbują czytać ze zrozumieniem. No a jakby ktoś nie zrozumiał mnie wcześniej, to powyżej dodatkowe wyjaśnienia.
    2 punkty
  10. Rossi, co Ty "pierdzielisz" bo nie nadążam :eek: Chyba, że nie nadążam za dowcipem Niemniej pozdrawiam
    2 punkty
  11. Nienarciarska wyprawa,cz.1. A ja byłem z drugiej strony Szczyrku.... Zrobiliśmy sobie z przyjaciółmi dwudniową wycieczkę w góry,nie narciarsko,bo tylko dwie osoby z pięciu śmigają.Jak zwykle był to spontan.Wyruszyliśmy w sobotę,wcześniej... tak o 15-ej. Tego dnia chcemy tylko wyjść do schroniska na Klimczoku.Aura piękna: Po drodze spotykamy snowboardzistów,którzy ruszają na... freeride. :eek: Śniegu może 10 cm,w porywach! Spotykamy też Quadowca.Tak sobie jechał aż od Szczyrku i żadnego eko(końcówka dowolna) nie spotkał. Zaczęło się ściemniać,a My tak idziemy i idziemy i... chyba zgubiliśmy drogę!Nie ma wyjścia,żeby namierzyć schronisko musimy iść na przełaj prosto do góry.Niezła kiepa! Jesteśmy padnięci! Ale w końcu docieramy do celu! Niestety schronisko jest pełne,możemy przespać się na glebie.Ale gość zadzwonił na Szyndzielnię i tam miejsca sporo!Nic to,już po ćmoku ale ruszamy.Dostajemy pokój 10-osobowy... Cenówka przystępna - 22zł od osoby.Pozostaje już tylko coś przekąsić i napić się napoju energetycznego.
    2 punkty
  12. To jest jeden wielki teren narciarski. Tam nikt nie zabroni Ci jechać gdzie chcesz. Wszystko zależy od Ciebie. Widziałem trasy, do których podejście wymagało już sporej odwagi, nie mówiąc o zjechaniu. Np. żeby wjechać na kilka trzeba było zaliczyć skok i kilku metrowy lot. A trasy w lesie - takie między drzewami - to już bajka! Tam najczęściej jeździ się tak:
    2 punkty
  13. Astma Bjoergen od podszewki - relacja Polaka z Norwegii. Polecam: "Mieszkam i pracuję w Norwegii jako inżynier, znam kulturę i język. Często rozmawiam z ludźmi i czytam ich prasę. Oto jak wygląda sprawa astmy Marit od podszewki: Marit jest prawdopodobnie jedynym zawodowym sportowcem który uzyskał zezwolenie FIS na używanie środków z grupy S3-Beta2 w stężeniu większym niż przewiduje WADA (1600mikrogram na dobę). Wyjaśniam na czym to polega: jeśli masz astmę możesz używać doraźnie salbutamolu ale w dawkach nie przekraczających powyższej wartości. Astma Bjoergen pogłębiła się przed IO i powyższe rozwiązanie nie przynosiło zadowalających rezultatów, więc uzyskała zezwolenie na używanie środka który od salbutamolu różni się jedynie znacznie wyzszym stężeniem agonistu S3-Beta2. Oznacza to że Marit nie dotyczy wspomniana granica 1600ug na dobę a zażywana ilosć agonistów jest w regulaminie WADA określona jednoznacznie jako DOPING. Dużo większe ilości tego samego środka (w postaci tabletek były stosowane do.. dopingu koni wyścigowych!) Na mecie biegu nawet cyborg Northug pada z wywalonym jęzorem na śnieg. Mymczasem Marit spokojnie odpina narty i z uśmiechem na ustach udziela wywiadów: "Jaa, det var utrolig morro..". Marit jest kompletnie poza zasięgiem i wiedzą to wszyscy z zawodniczkami włącznie. W czwartek jako jedyna startująca wygrała niekwestionowanie wszystkie swoje heaty! Follis w wywiadzie dla norweskiej TV oficjalnie poddała się w walce z Bjoergen. Tymczasem Norwegowie mają klapki na oczach. U nich panuje powszechne nacjonalistyczne zrozumienie sportu: Norwegia jest najlepsza na świecie we wszystkim, jeśli przegrywa to ktoś musiał brać doping." Argumenty Kowalczyk tylko ich rozśmieszają, "przecież ta polakkdama sama była zdyskwalifikowana w 2005r", i w ogóle nie umie przegrywać "daarlig taper". 2 dni temu temat podjęła Majdic i też została potraktowana jako "zazdrosna, z męskimi genami", "kompletnie nie mająca pojęcia o czym mówi". Generalnie jakakolwiek próba dyskusji jest przegrana na starcie jak z motyką na księżyc. Na czele stoi pan Stokke lekarz reprezentacji oraz pan dyrektor narciarstwa biegowego pan Skinstad, którzy zgodnym chórkiem zapewniają że lekarstwa Bjoergen nie pomogłyby nikomu zdrowemu, BA nawet Bjoergen przy ich pomocy nigdy nie będzie tak dobra jak gdyby była zdrowa. Ci którzy krytykują Bjoergen to "wredziole bez serca.. przeciez ona jest taaaka chora!" Jakiekolwiek słowa krytyki ich zdaniem wynikają z "niewiedzy na ten temat". W ten sposób sprawa jest zamiatana pod dywan a naiwne narcyzystyczne społeczeństwo norweskie stoi za tą teorią murem, mimo że kłóci się ona ze logiką i przeczy zapisom WADA. Niedawno na norweskim forum napisałem podobny tekst obnażający niekonsekwencję i brak logiki działaczy. Jakiś "dobrze poinformowany" norweg napisał że: "Powodem dla którego istnieje ograniczenie ilości nawet dla astmatyków, jest fakt że większe ilości mogą uszkodzić serce i WADA po prostu dba o zdrowie i bezpieczeństwo zawodników." No i gadaj tu z takimi.."
    2 punkty
  14. soszów po feriachskończyły się ferie więc na narty, pogoda idealna, warunki super, do 10:30 bez kolejek, potem może 1-2 min, na trasach luźno, polecam (no i trochę zeszli na ziemię z cenami - 8-12 za 40zl)
    2 punkty
  15. no to pare moich...stawiałam na jazę nie fotki...więc te są jakie są cos nas duzo było w jednym miejscu o tym samym czasie:)
    2 punkty
  16. Pomimo poważnych wątpliwości, czy nie będą dla mnie za trudne – jestem 100 % amatorem, jeździłem kilkanaście lat, potem miałem kilkuletnią przerwę, znów zacząłem jeździć od zeszłego sezonu - za namową, kupiłem nowe, „komórkowe” Heady Worldcup iSL RD 2010/2011 o dł. 160 cm. Dziś zabrałem je po raz pierwszy na stok. Jeździłem po trasie, która ma niecałe 800 m długości i średnie nachylenie około 24 %, a bez ostatniego, płaskiego odcinka średnie nachylenie około 28 %. Temperatura od 0 do +3 stopni Celsjusza – w słońcu pewnie więcej. Na trasie, po jej zacienionej stronie beton i równo, po drugiej stronie rozjeżdżony, miękki śnieg, „kasza”, gdzieniegdzie niewielkie muldy. Stosunkowo mało ludzi. Heady naostrzone na 87/0,5. Do porównania miałem jeszcze Fischery Worldcup SC PRO 2010/2011 o dł. 155 cm, także naostrzone na 87/0,5 przez tą samą osobę, a także narty mojej narzeczonej Atomic D2 VF 75 Women o dł. 157 cm/na jeden zjazd, po ich wyrwaniu nieomalże siłą /, naostrzone Pan Bóg raczy wiedzieć jak – nie ja oddawałem je do serwisu. Buty Nordica Dobermann EDT PRO 130. Przechodząc do wrażeń, zaczęło się od sporego zaskoczenia, bo Heady pomimo potężnej, przykręcanej płyty (części przednia i tylna połączone czymś w rodzaju, w większości metalowego, pałąka z wiązań Head /w istocie Tyrolia/ Race Freeflex Pro), w płaszczyźnie podłużnej są zauważalnie bardziej miękkie od Fischerów, choć jednocześnie znacznie bardziej sprężyste. Ich pełne ugięcie, choć nie należę do najcięższych (ważę około 70 kg i mierzę 173 cm) nie sprawiało mi najmniejszych problemów. Drugie zaskoczenie, że jazda na nich tzw. skrętem szuranym, pod warunkiem, że zachowuje się balans i nie da się im wyjechać spod siebie, nie sprawie żadnych problemów i nie jest niebezpieczna – ani jednego niespodziewanego zakrawędziowania. Puszczone płasko zgodnie z kierunkiem spadku stoku momentalnie zaczynają wprawdzie myszkować – rodzaj bardzo szybkiej osyclacji (głównie) dziobów w płaszczyźnie poprzecznej, ale jeśli nie będzie się chciało, to same nie zakrawędziują. Da się na nich jeździć na krawędziach nie wkładając w skręty większego wysiłku, spokojnie i komfortowo (idą przez wszystko jak „czołg”, co może być, w jakiejś mierze, zasługą ich bardzo dużej masy), także dłuższym skrętem, pod warunkiem jednak, że nie ani chwili na tyłach i nie z rozkładem ciężaru ciała na każdej z nóg po 50 % (poniżej będzie jeszcze mowa o tym, dlaczego nie). Tyle tylko, że póki sił wystarcza, w ten sposób jeździć się na nich nie chce … Jeśli bowiem, pojedzie na nich nieco szybciej i mocno dociśnie, wprawiają w euforię. Rewelacyjnie trzymają, bez względu na nawierzchnię – jeśli się nie popełni błędu ma się absolutną pewność, że krawędzie nie puszczą, jadą jak po szynach, bez najmniejszego ześlizgu (podobno to efekt bardzo dużej sztywności poprzecznej, będącej wynikiem użytych materiałów i sposobu ich łączenia, nie do zastosowania w produkcji nart sklepowych, bo wymagających wykonania nart praktycznie od „A do Z” ręcznie). Wejście na krawędzie i przejście z krawędzi na krawędź błyskawiczne i bez najmniejszego wysiłku – nieporównanie szybsze i łatwiejsze, niż w przypadku jakichkolwiek sklepowych „slalomek” na jakich miałem okazję jeździć (i to zarówno obecnie produkowanych, jak o tych bardziej wymagających, z nieodległej przeszłości); różnica jak między sklepowymi „slalomkami” i „allroundami” mającymi grubo powyżej 70 mm pod butem. Do tych nart idealnie pasuje określenie „same skręcają” z zastrzeżeniem: „jeżeli im pozwolisz”. Wykonanie na nich skrętu pod górę stoku – jeśli ktoś lubi – to fraszka. Dają niesamowitą radość z jazdy. Ze skrętu w skręt nie tyle katapultują, co wystrzeliwują, jednak podczas takiej jazdy wymagają pełnego skupienia i koncentracji – odpuścisz na chwilę, a urwą ci głowę. Odchylenie na stromym, choćby na chwilę, do tyłu – jeśli natychmiast tego błędu nie skorygujesz, narty wyjadą spod ciebie i leżysz. Oprzesz większość ciężaru ciała na górnej narcie (i wystarczy niewiele więcej, niż na dolnej – stąd moja wcześniejsza uwaga o jeździe 50 % na 50 %) , a krawędź górnej narty dosłownie wgryzie się w śnieg i nie puści; zostaniesz za nartami, które momentalnie przyspieszą tak, że najprawdopodobniej nie zdołasz skorygować błędu i w najlepszym wypadku przejedziesz się bokiem oraz … po stoku /moja druga „górna narta” w tym sezonie /. Fischery, w porównaniu z Headami: wymagają znacznie więcej wysiłku by zainicjować skręt, dużo mniejsza dynamika (tzw. kop – choć „Fischery wybrałem wśród sklepowych „slalomek” m.in. ze względu na, w moim odczuciu, niezłą dynamikę) i przejście z krawędzi na krawędź; trzeba je też mocniej „dociskać” w każdym skręcie, żeby skręty wycinały do końca; trzymanie krawędzi bardzo dobre, pewne, ale na betonie z minimalnymi, w pełni przewidywalnymi ześlizgami; w jeździe po nierównym podłożu bardziej nerwowe od Headów, ale i tak bez problemów; jednak, co bardzo ważne, znacznie więcej czasu na naprawę błędów. Górna narta? Zanim Cię przeciągną po stoku, jeśli jesteś w miarę sprawny, w 95 % przypadków zdążyć wrócić nad obie; podobnie, gdy Cię wyprzedzą. Po przesiadce na Atomica: zaraz, zaraz, czy ja mam na nogach narty, czy zjeżdżam na samych butach? Jak na same buty, jednak coś zbyt płynnie – po Headach i Fischerach czułem się tak, jakbym w ogóle nie miał przypiętych nart; leciutko, mięciutko. Trzymanie na betonie? Lepiej omijaj beton, albo przejedź przez niego płasko, bo utrzymasz ja do końca na krawędziach albo nieeeeeeeee … W miękkim śniegu – super do absolutnie bezstresowej, relaksacyjne jazdy; wybaczają wszystko, nie wiem co by trzeba zrobić, żeby zaliczyć na nich „glebę”; leniwe z krawędzi na krawędź /jakby musiały trochę pomyśleć przed wykonaniem skrętu./ Szukając, nieco na siłę, analogii motoryzacyjnych: Atomic D2 VF 75 Women 2009/2010 – mały SUV, taka Toyota RAV4, Honda CRV, itp. Fischer RC 4 WC SC PRO – bo ja wiem ..., BMW M5, Audi RS6, Mercedes E63 AMG; „ Komórki” Heady Worldcup iSL RD – nie dociskane, jak rajdówka S 2000 poza odcinkiem specjalnym, a dociskane jak rajdówka S 2000 na odcinku specjalnym; „Komórki” dla zawodników PŚ i inne wykonywane na indywidualne zamówienie – pewnie jak rajdówka grupy „B” (dawno wycofanej ze względów bezpieczeństwa), potrafili je prowadzić bezpiecznie tylko prawdziwi mistrzowie. Podsumowując: pokłóciłem się z narzeczoną (choć nie na długo), bo nie potrafiła zrozumieć, dlaczego po upływie okresu ważności karnetu czasowego, z Headami na nogach, mówiłem do niej, co kilka minut: jeszcze tylko raz, najwyżej dwa razy …
    1 punkt
  17. To nie był żart. Wszyscy to odczuli, że Rossignol się rozpędził. Rossignol w pogoni za postami uważaj żeby się nie stać forumowym trolem, co to na wszystkie tematy ma zawsze odpowiedź, jeśli wiesz o czym piszę. Więcej nie zawsze znaczy lepiej.
    1 punkt
  18. To dorzucę jeszcze zdjęcie paździerzowego tunelu łączącego górą trasy w Lubomierzu. Ten tunel był prawdopodobnie inspiracją pomysłu tunelu na Kasprowym tyle, że ten na Kasprowym będzie lepszy, myślę, że optymalny byłby z pleksiglasu - dałoby sie używać a do tego nie szpecił by krajobrazu i jest to kompromisowy pomysł na zgodę lobby narciarskiego i przyrodniczego:D Ale na razie mamy tunel jaki mamy niemniej jest to nasz tunel - na miarę naszych możliwości
    1 punkt
  19. Ostatnio wpadła mi w ręce ulotka reklamowa portaski. Szczerze mówiąc nie spotkałem nigdy nikogo,kto by korzystał z tego ''wynalazku''.Jak dla mnie to jest dużo znaków zapytania przydatności tego equipmentu. Przede wszystkim czy rolka nie zapycha się śniegiem,czy rolka nadmiernie nie zużywa się na twardych asfaltowych podłożach. Czy na ISPO spotkałeś się Jacek z portaski? Dla zainteresowanych podaję linka http://www.portaski.com/
    1 punkt
  20. NIKO brachu - Ty nie filozofywowywuj tutaj poematem doktoranckim na temat rotacji w ogóle lub skrętu rotacyjnego w szczególe, tylko przeczytaj co napisała Ewa - lub tez co jej ktoś "natłukł" do głowy, bo to co poniektórych martwi i szokuje. Akurat jesteśmy w temacie rotacji tułowia jak techniki podstawowej i zalecanej dla: Skutkiem rotacji jest zwyczajnie złapanie krawędzi przez dziób deski i rozpoczęcie skrętu, mi jej niestety jeszcze brakuje, rotacja tułowia jakoby wymusza rotacje miednicy,co za tym idzie i prace nóg.. miałam w sobotę dobry wykład No - tyż pozdrawiam
    1 punkt
  21. Zgłoszenie poszło, do zobaczenia pod Nosalem.
    1 punkt
  22. Czujesz dobrze slizgi (b. dobre zjawisko), czujesz ze wykonales przycięcie (przykrawedziowanie), ale nie mozesz czuć jazdy na krawedziach Masz narty za wąsko i za wyskoką pozycję. Użycie dolnej narty ogranicza się do konczenia skretu z użyciem przeciwskretu (sladowo to widać) i wyjsc do skretu następnego. Bedziesz musiał mocno uaktywnić tułów bo dotychczas poslugiwałes sie głównie ciałem od bioder w dół. Napewno pierwsze zjazdy Cię rozczarują , ale chcąc poprawic technike nie masz wyjscia. Zrób wszystko aby skupić sie na dolnej narcie skupiając na niej cały swój cięzar. Jedz tak dlugo jak to jest mozliwe (cały czas na dolnej) umożliwi to skret na całą szerokosc stoku (upewnij się czy masz górę wolną). Szybko odkryjesz kierującą wlasciwosc narty. Rób to na początek w wysokiej pozycji (ale nogi poszerzaj w miarę opanowania równowagi). Docelowo wystarczy jak opanujesz równowagę przy rozstawie nóg na szerokosc bioder. Nie podnos narty górnej , bo nogi będą sie z przyzwyczajenia łaczyły (na wąsko). Liczę na Ciebie. Jesli się Tobie uda , będzie to metoda dla długiej listy amatorów zmiany techniki. Pozdrawiam!
    1 punkt
  23. Dla mnie mistrzowskie są Ufoludy... Ewa - super!
    1 punkt
  24. Prawie na każdych nartach można pojechać krótkim skrętem i wiąże się to przeważnie z jakimiś warunkami jak i umiejętnościami jadącego przedewszystkim, na jednych łatwiej, na innych trudniej, czasem więcej siły, czasem mniej itd. Promień to tylko geometria i czasami jego odczyt niewiele znaczy, niektóre narty z dużym promieniem pięknie sie prowadzą krótkim skrętem a czasem z małym promieniem dobrze ciągną długi skręt a w krótkim są takie sobie. Progressor 8 pojedzie krótkim skrętem ale przy wiekszej predkości ma tendencję do układania sie w lini spadku stoku, traci wtedy stabilnośc i pewnosć - taka jazda by tego uniknąć wymaga sporo umiejętności i siły, szybko doszedłem do wniosku, że męczyć te narty w krótkim to strata sił i czasu.. Jak dla mnie w średnim super, w krótkim tak sobie - a dwóch radiusów "za Chiny" nie wyczułem - jak i wielu innych rzeczy, które rózni producenci podają by zachęciś klienta . A co do inicjacji skrętu - jest ok ale podobnie jak w wielu innych nartach bez dualradiusa, wszystko zależy do czego porównać, zresztą te roznice ciężko wyczuć i ja ich często nie wyłapuję jakoś wyraźnie. Żebym nie był źlle zrozumiany - to bardzo fajne narty są a moja uwaga tyczy się tylko danych podawanych i możliwości tego sprzętu.
    1 punkt
  25. Zamieściłem parę fotek w Galerii z dzisiejszych zawodów. Wygrała piękna Francuzka Nastasia Noens z sekundową przewagą nad Austryjaczką Carmen Thalmann i mającą polskie korzenie Kanadyjką Erin Mielzynski. Polki w czwartej dziesiątce. Francuzka Marmottan złamała paskudnie nogę podczas treningowych przejazdów. Kilka razy leciały śmigłowce, przypuszczam, że transportowaną ją do Krakowa.
    1 punkt
  26. Każdy dostał koszulke startową i rozciagliwy komin/apaszke z grafika RB ZNK. Jak bede w domu wrzuce foto, chyba ze ktos zrobi to wczesniej.
    1 punkt
  27. Nuu, ale co ja zrobię, że ona lubi w szortach jeździć!
    1 punkt
  28. Nie kumam Film nieco jasniejszy Zrobił na mnie wrazenie skok, gdyby nie był na płaskim zeskoku to byłoby jeszcze lepiej. W koncówce filmu zamarłes w bardzo ladnej pozycji. Własnie o taka chodzi. Rece trochę wyżej, nogi szerzej. Porównaj z goscie z filmu n/w. Pozostałe filmy to pokaz bardzo dobrej równowagi . W kilku momentach korygowałes ją szybkim ruchem rąk. Biodra masz wyluzowane, miekkie (zaleta stylu jazdy). Za wysoka pozycja. Ponieważ wchodzisz do skrętu z bardzo dobrego wsparcia na sniegu (mimo płaskich nart - wada stylu), w łatwy sposób wchodzisz do skrętu przez sprężyste wygięcia tułowia (jak tyczka do skoku). Robisz to perfekcyjnie. Skrety są symetryczne (chociaz lewy ....). Sprawnosc , umiejętnosc utrzymania równowagi (skok), dobre czucie slizgów (nie krawędzi - upadek), wykorzystywanie ramion, a nawet umiejętnosc jazdy miękkiej w wysokiej pozycji pozwoli Ci szybko na zmianę stylu (jesli tego chcesz). Mam pod ręka filmik . Przyjrzyj sie uważnie. Twoją jazdę mozna łatwo przebudowac do jazdy tego goscia.Jest tam sporo elementow Twojej jazdy i dużo jazdy technika ciętą. NOGI MUSZĄ BYĆ SZERZEJ.
    1 punkt
  29. 1 punkt
  30. Witaj! Trafic zmieści z tym, że narty na dach w dwa boksy lub jeden największy jaki jest np Thule. W zeszłym roku tak jechaliśmy do Fr. w siedem osób. Dziewięć spoko wejdzie, tylko ograniczcie ilość betów do minimum.
    1 punkt
  31. na stronie w ich cenniku pojedynczy wjazd troche szokuje http://www.lubomierz.com/index.php?action=cennik, ale stok rzeczywiście wygląda pięknie. Ze swej strony na szybki wypad z Krakowa to polecam też Skomielną Czarną dość wąsko ale 40-50 min i jesteś na miejscu. Troszkę większy ruch to tam jest jedynie w niedziele ale i tak bez tragedii.
    1 punkt
  32. Dziękuję za pomoc , kolega to ujął tak jak chciałem to przedstawić . Widzę że nie jestem osamotniony w swoich teoriach . Dziękuję
    1 punkt
  33. Taką pracę jak u Grandiego uważam za wzorową. Przy okazji zobacz ile w tej jezdzie równowagi (opartej na zew. narcie). Ta jazda jest bardzo szkolna, spokojna. Dla mnie zbyt mocarna. Patrząc na niego widzę jadącą precyzyjnie górę mięsni. Wiele razy podkreslałem , ze u wielu zawodników ich styl mi "nie pasi". Prosiłes o pokazanie filmu nie koniecznie zawod. , raszej amatora. Mam takiego , jego jazdę zobaczyłem pół roku temu , ale ten sposób jazdy inspirował mnie od dawna. Jest to polączenie jazdy karwingowej z jazdą sladowo-zeslizgową (klasyczną). Jezdzę też czysto carwingowo (bywa ze i 80%). Zalezy od stoku.
    1 punkt
  34. ja tam uważam że dla zwykłego śmiertelnika takie zadziory wpływu nie mają. Jak wyżej jedynie estetycznie. Mowa o destabilizacji toru jazdy :eek: to już chyba przesada. No chyba że zadzior wystaje 5cm:) Ale lepiej aby było jak najmniej rys i zadziorów.
    1 punkt
  35. Wyszła nie wyszła..... ale z tego wykładu co Ewa dostała i przelała na papier to ja nie kamam Jeżeli Ci brakuje rotacji to ja bym powiedział - tak trzymaj na ten moment Ten wykładowca to "Kto" jeśli można zapytać ? Ale ja nie douczony........ może ktoś jeszcze coś powie ?? Pozdrawiam,
    1 punkt
  36. Oprócz serwisu prowadzonego przez Panów Waldemara i Pawła Lechowiczów (ojciec i syn), Katowice, ul. Japońska 3, mogę jeszcze polecić serwis Pana Krzysztofa Sołtysika „Intersa”, Katowice, ul. Warszawska 60. W obu serwisach indywidualne podejście do każdego klienta, ogromna wiedza i doświadczenie, pełen profesjonalizm. Serwisy zarówno dla osób, które dokładnie wiedzą jak ich narty powinny być przygotowane, żeby zachowywały się tak, jak tego od nich oczekują, jak i takich, które mają oczekiwania co do zachowania nart na stoku, ale nie wiedzą, czy można to osiągnąć przez ich odpowiednie przygotowanie, a jeżeli tak, to jak. Cierpliwie odpowiedają na wszystkie pytanie, a często sami wciągają w rozmowę. Choć konkurują, to wzajemnie się doceniają i szanują, a to w obecnych czasach też o czymś świadczy.
    1 punkt
  37. Chciałbym się z wami podzielić fajnym filmikiem obrazującym kanadyjski ośrodek narciarski Whistler Blackcomb nieco inaczej. http://vimeo.com/18447758 Wygląda to jak wielka makieta:)
    1 punkt
  38. Tak, WC iSL RD to narty komórkowe.
    1 punkt
  39. Witaj Andy-w .Synów oglądalem, teraz Ty. Ogólne wrażenie. Masz pozycję wstającego faceta z krzesełka, ktory znalazł sie w pozycji jeszcze nie stojącej, jakby zaraz miał wrocic z powrotem na krzesło. Wygląda to jak byś jechal bez równowagi (coś ciągnie Cię do tyłu) a rece ratują sytuację. One nie wspólpracują . Musisz znalezc bardziej komfortowe położenie. Masz je w 8 sek filmu. Ta nie zrównowazona pozycja ma wpływ na Twoją równowagę w skretach. 5,6sek ; 6,9; 9,5 są momentami gdy stoisz na górnej narcie. Do 10sek starałes sie pracowac góra- dól i obraz jazdy jest dużo lepszy jak w 10-11 sek. Staraj sie zanim zacznies jazdę stanąc w pozycji zrównowazonej. To jest to minimum pochylenia jakie musisz miec w jezdzie to dochylenie do przodu musi być większe. Masz dobrą podpowiedz Aklima i wyciągnę zdanie: To jest własnie pozycja zrównowazona. Z niej rekoma bedziesz mógł poruszac jak będziesz chciał. Najpierw popraw to . Resztę pózniej. Pozdrawiam!
    1 punkt
  40. 1 punkt
  41. Według porady Grześka Dendysa na poziomie zawodów amatorskich i dla osoby o dużym stopniu umiejętności jazdy sportowej /amatora/ wystarczające są sklepowe SL i GS. Pozdrawiam
    1 punkt
  42. Soszów - niedziela 26.02 Soszów - niedziela 27.02 czas na stoku: 10.00 - 14.30 pogoda: do ok 11.00 trochę chmurek,a potem już piękne słonko, nosek się delikatnie zaróżowił..., bez wiatru stan tras: przyjemnie przygotowane, ok 11.00 można się było nawet załapać na sztruksik pod lasem na trasie 3 ( po tym jak poskładali tyczki ):eek: , tu i ówdzie nieliczne lodowe placki - ale to chyba norma przy takiej pogodzie / zimie ... o dziwo nawet po 14.00 nie było na stoku męczącego cukru ani większych muld... dawno się tak miło nie zaskoczyłam kolejki: jak to w weekend ;-) ale do zniesienia. do tego był to ostatni dziś ferii warszawskich, opolskich i dolnośląskich ... apogeum stania w kolejce: ok południa ( kiedy to kończyły się ludziom karnety wykupione do 12.00 ) - oczywiście standardem był widok wjeżdżania ( przy największych kolejkach ) 4 osobowym krzesłem we dwójkę lub 3kę ( bo przecież jak można na chwilę choć zostawić Ukochanego -ą , na 4 min na pastwę innych użytkowników stoku i pozwolić wjechać na górę bez siebie ) .... kilka razy nawet kanapa wjeżdżała pusta ... wariaci na stoku: obecni, można było naoglądać się "porywanych przed narty " na czerwonej i czarnej trasie... kilku wariatów jadących na krechę ( nie patrzących na nic i na nikogo ) , Body Millerów traktujących innych narciarzy jak ruchomy żywy "spacjal", parapeciarzy wygrzewających się w promieniach słońca na wąskich trasach 2, 3, 5 ...ale taki to już urok szusowania A ze swojej strony ogromnie i gorąco chciałam podziękować narciarzowi który zepchnął mnie z trasy w las na niebieskie " dwójce "
    1 punkt
  43. Rozmówki podręczne: Polish Your English a.. to underpepper - podpieprzy a.. penis is walking around me - ch*j mnie to obchodzi a.. oh, chicken! - o kurcze! a.. room with you - pokój z tobą a.. brain tire fire - zapalenie opon mózgowych a.. shit goes around me - gówno mnie to obchodzi a.. i feel a train to you - czuje do ciebie pociąg a.. it doesn't hold the shit - nie trzyma się kupy a.. in the face of a hedgehog - w mordę jeża a.. blind lottery-ticket - ślepy los a.. outpepper yourself! - odpieprz się! a.. volleyball of the eye - siatkówka oka a.. half of a K - pólka a.. i wifed myself - ożeniłem się a.. Arek's garbage - śmieciarka a.. stick into your eye - kij ci w oko a.. I am from Beeftown - jestem z Wołomina a.. Don't make a village - nie rób wiochy a.. Don't turn my guitar - nie zawracaj mi gitary a.. I'll animal to you - zwierze ci się a.. Thanks from the mountain - dziękuję z góry a.. Paintings by coin - obrazy Moneta a.. I feel a train to you - czuje do ciebie pociąg a.. go out on people - wyjść na ludzi a.. It's after birds - już po ptokach a.. without a small garden - bez ogródek
    1 punkt
  44. Zastanawiam się nad tym stwierdzeniem rockera i nad ostatnim stwierdzeniem że komórka jest szybsza, czyżby to była nieprawda? A jeśli tak to prosze o mocne argumenty.
    1 punkt
  45. Cześć wszystkim.W niedzielę o poranku ,tak jakoś o 7:00 wyjrzawszy za okno:eek:ooo piękna pogoda :Dwpadłem na pomysł że można by dzisiaj troszkę rozruszać stare kości na nartach.Jako że reszta rodziny po tygodniowym pobycie w Val Di Fiemme nie chciała słyszeć o jeżdżeniu w kraju i wogóle ,postanowiłem ruszyć sam(przerażał mnie standarcik:spacer na Kopiec lub na rynek,obiadek na mieście,deserek...itp itd:mad:).A tu ferie,wszędzie w kraju full ludzi,więc mój wybór padł na Słowację,konkretnie Tatrzańską Łomnicę,przypomniałem sobie że w tym roku słowacy mieli uruchomić nową kolejkę 6-osobową i nową czerwoną trasę z Łomnickiego Pliesa (właściwie odnowionej starej:wąskiej stromej i zazwyczaj z minerałami).Trzeba przetestować 7:30 start z Kraka-droga była dobra :D8:35 Białka,pierwsi fanatycy budzą się i zaczynają robić tłok,9:10Łomnica Nowe parkingi,bezpłatne,jak na tą godzinę dużo ludzi.-12 i słoneczko,jest dobrze:Dzostała tylko kasa:skipas 24E/dzień i do gondolki Po kilkunastu minutach jestem na górze przy łomnickim plesie(1751m),stąd można wyjechać wyżej starą dwuosobową kanapą na Łomnickie Sedlo(2190m), na dół prowadzi ostra czarna trasa,raczej nie dla amatorów(przy mnie zwozili dwóch połamańców).Trasa przygotowana,śnieg naturalny bardzo twardo,ale można jeździć poza trasą:Dz czego korzysta dużo ludzi i ja też O trasie od Łomnickiego plesa na dół można powiedzieć:ostra czerwona,bardzo twarda,śnieg techniczny-BETON,i tak było cały dzień,SUPER.Część osób przeceniła swoje umiejętności i złaziła z buta bokami:eek:a mogli jeździć sobie spokojnie niżej 4-osobową kanapą która jeździła cały dzień pusta,lub nowowybudowaną 6(podgrzewane siedzenia,bańka osłonowa od wiatru-wyprzęgana-szybka).Na dole trasy łagodne,dobre dla uczących się i dzieci.Z samej góry na dól jest około 6km. Ludzi było dość dużo,bo to niedziela,ładna pogoda a na dodatek słowacy też mają teraz ferie,ale o dziwo nie było kolejek,czwórka jeżdziła prawie pusta,szóstka ;co drugie krzesło puste,dwójka na sama górę pełna,ale też bez kolejek.Najwięcej ludzi jeździło gondolą,max 2 minuty stania. Trasy przygotowane bardzo dobrze,niestety dla większości za twardo,no ale trudno winić słowaków za brak naturalnego śniegu. Ja jestem baaardzo zadowolony z wyjazdu,przez 7 godzin zakatowałem nogi na maxa.. Oczywiście po nartach nie mogłem odmówić sobie pysznych bryndzlowych pirogów U Starej Mamy,mniam mniam(mojej ulubionej knajpy na Słowacji), i tradycyjnie http://www.aquacityresort.com/pl/ więcej takich dni życzę wam.... zdjęcia z wyjazdu znajdziecie tu:https://picasaweb.google.com/109427685431503383282/TatrzanskaLomnica#
    1 punkt
  46. Czarna Góra na Giełdę As Bau właściciel Czarnej Góry chce wprowadzić ośrodek an parkiet Newconnect. Zapowiada zwiększenie naśnieżania o kolejne 2 km i budowę nowych kolejek linowych (info z wersji papierowej PB). http://newconnect.pb.pl/2368750,39238,osrodek-narciarski-na-newconnect
    1 punkt
  47. Technika troche się zmieniła:) no i przygotowanie stoku [YOUTUBE]ceIViCbbTIg[/YOUTUBE]
    1 punkt
  48. Cześć W tym roku padło na Liwę. Zamierzaliśmy w dniach 8-11 pokonać ja praktycznie od źródeł do ujścia. Plan był bardzo ambitny. Pierwsze 10 kilometrów jednoznacznie było określane tak w opisach jak i przez znających rzekę kolegów z Prabut jako praktycznie niedostępne. Cóż, po sukcesie na Welu w zeszłym roku byliśmy pełni nadziei. Przygotowania pokazują że jest parę niewiadomych. Zdjęcia satelitarne w skali 1:1000 nie pozwalają miejscami na identyfikacje koryta. Pozostaje mapa i nos. Początek jak zwykle – przed 7.00 w Nowym Mieście Lubawskim. Przepakowanie do Transita przyczepa ze sprzętem i w drogę.(1) Zamierzaliśmy zacząć na jeziorze Piotrkowskim. Niestety brzeg okazał się zarośnięty, jedyną możliwość – pakowanie na drodze, transport kajaków ze sprzętem 100 metrów po bagnistej łące i później jeszcze jakieś 50 po wędkarskim pomoście uznaliśmy za zbyt czasochłonną i niebezpieczną ze względu na Gostysiowe kłopoty z błędnikiem. Po zbadaniu terenu start wypadł w końcu mniej więcej w połowie odległości między jeziorami Piotrkowskim a Januszewskim na rzece właściwej.(2) Szybkie pakowanie, piwo dla wody(3) i dla pokrzepienia ducha, cumka w rękę i holujemy.(4) Już po 200 metrach pierwszy dzik przebiega drogę jakieś 20 metrów ode mnie, właśnie dlatego warto!!! Po kolejnych 100 metrach mostek na drodze leśnej i przeniosła (5) i dalej holowanie. Teren dziki i niedostępny. Niestety dno staje się grząskie i nie pozwala normalnie iść. Siadamy więc do kajaków i przeciągamy przez bagno chwytając się resztek słupków regulacyjnych. Po 100 metrach trochę puszcza ale po chwili rzeka kończy się betonowym przepustem pod skarpą. Zaskoczenie bo na mapie rzeka jest odkryta. Kolejne przeciąganie prze las jakieś 50 metrów do mostka. Stąd mamy do jeziora około 200 metrów. Niestety po 100 metrach rzeka niknie w przyjeziernych bagnach. (6,7) Próby sondowania kończą się zawiśnięciem na wiośle i kąpielą po pachy w borowinach.(8) Sondujemy dwa kierunki i na obu jedyna możliwość to karczowanie z kajaka. Szybka narada i decydujemy że będzie to zbyt czasochłonne. Postanawiamy cofnąć się do ostatniego mostka i znaleźć obejście prze las. Po 30 minutach droga zostaje odnaleziona i wstępnie oczyszczona. Najpierw jakies 150-200 metrów na wózeczku (9)a później jeszcze około 100 przez las. Zabawa jest przednia a wyłaniające się słońce jeszcze polepsza humory. Po godzinie komplet kajaków nad wodą.(10) Jeszcze tylko pokonanie pasa trzcin(11) okupione jak zwykle pociętymi rękami i drzazgami oraz pływającej roślinności i jesteśmy na jeziorze. (12) Pierwszy ruch wiosłem po ponad dwóch godzinach od zrzucenia kajaków na wodę to jak do tej pory rekord. Słoneczko, piwko i w drogę. Jezioro całkowicie dzikie, praktycznie bez śladów jakiejkolwiek działalności ludzkiej, jedna czy dwie zrujnowane wędkarskie kładki. Takich miejsc nie ma już niestety wiele.(13) Wypływ rzeki oczywiście zarośnięty. Szybko lokalizujemy go po drzewach i z maczetą w ręce jako najbardziej mobilny wbijam się w trzciny. Po parunastu minutach nareszcie jest rzeka. Szerokie na 6-7 metrów koryto przecinające piękny bukowy las. Wita nas zrujnowana kładka i konieczność przerzucenia kajaków brzegiem przez padłe z obu brzegów jak na złość w jednej linii drzewa.(14) Dalej już luksus rzeka jakby puściła.(15) Betonowy mostek z drzewami wymagającymi cięcia,(16)dopływ z boku i już rozlewisko(17) przed jazem w Gostyczynie.(18)Przed wojną od jazu prowadził kanał łączący pobliskie (200 metrów) Fabianki z jeziorem Gaudy. Kanał został zniszczony w czasie wojny ale mamy nadzieję znaleźć połączenie kanału z rzeka odległe o jakieś 700 metrów od jazu i nim dotrzeć do nie zawalonej (jak wynika ze zdjęć satelitarnych) części kanału. Wyciągamy kajaki na brzeg i idziemy zbadać teren. Przedzieramy się przez las wzdłuż koryta jakieś 300 metrów – mniej więcej połowę odległości do miejsca w którym powinna odchodzić odnoga do kanału. Niestety – jak to określił trafnie Piotrek – koryto jest pełne drewna. Wody praktycznie nie ma a kajaki trzeba by ciągnąc brzegiem. Płoszymy rodzinę dzików – pierwszy raz widziałem małe dziki w naturze – super. Wracamy do chłopaków. Kolejna narada. Postanawiamy nie zapuszczać się w bagna. Terenu dobrze nie znamy a trudno ocenić czas potrzebny na przytarganie dwójek z bagażem prze las. Mści się wygodnictwo. Wiemy już, że nie skończymy rzeki ze względu na brak czasu podejmujemy więc decyzje o zorganizowaniu transportu do Kamieńca skąd rzeka jest spławna. Chcemy trochę powiosłować. Dwójka ma udać się zorganizować transport a reszta rozbija obóz.(19)Pada oczywiście na mnie i Gostysia – zawsze łazimy jak trzeba. Niestety w pobliskiej Zieleni nic nie ma więc musimy uderzyć dalej. Na szczęście udaje nam się złapać okazje więc stosunkowo szybko organizujemy traktor z przyczepą na 8.00 następnego dnia. Niestety powrót odbywa się z buta. 7 kilosków boli. Gostyś odczuwa jeszcze resztki niedawnego przeziębienia. Po 3 godzinach jesteśmy z powrotem. Ognisko, pigwówka Siekiera i spać. Pobudka o 6.00 pakujemy obóz i transportujemy sprzęt do asfaltu. Pan jest punktualny choć niedziela rano. Pakujemy kajaki na przyczepę,(20) sami na górę(21) a Gostyś jako kierownik do kabinki. Zimno i padający deszczy zmusza nas do rozgrzania się żołądkową – oprócz Tomka i Gostysia jesteśmy już ubrani jak na wodę. W Kamieńcu jesteśmy za 30 minut. Przepakowanie . Rzeka jest tu uregulowanym kanałem o szerokości 3-5 metrów porośniętym trzcinami. (22)Trafiamy niestety na wysyp jakichś czarnych muszek. (23)Autan i palenie nic nie daje. Much są miliardy, w niektórych miejscach wszystko na wysokości wody jest czarne.(24) Na szczęście po paru kilometrach wpływamy w las.(25) I tu nagroda. Koledzy z klubu z Prabut już przetarli rzekę. Widać że w ruchu była łódź i spalinówki. Wszystko przycięte równo z brzegiem. Jest czas na odpoczynek, piwo na wodzie a wychodzące słoneczko koi smutek porażki. Highway nie jest jednak długi po jakichś 4 km kończy się wielkim dębem przez, który karczownicy nie przeszli. Przenosimy kajaki i płyniemy dalej. Rzeka na tym odcinku bardzo przyjemna. Momentami dość szybki nurt, dwa trzy bystrza, przeszkody łatwe do pokonania. Pogoda niezła. (26) W okolicy Prabut napotykamy ślady ostrej działalności kładowców. Podziwiamy gości i sprzęt jakim muszą dysponować bo tor wielokrotnie przekracza rzekę i to w dość głębokich miejscach. Kończy się las, trochę słońca i cieplej. W okolicach wysokich przyczółków dawnego mostu kolejowego nasze drogi krzyżują się. Chłopaki szybko przejeżdżają brzegiem pozdrawiając – fajny moment. Praktycznie do jeziora Dzierzgoń rzeka ostro meandruje spowalniając płynięcie. Jeszcze tylko trzeba spuścić kajaki po pochylni (27) Paweł i Tomek śpiesząc się zapominają o rufowej cumce i nabierają pełne kajaki wody – oczywiście obśmiewamy ich ku uciesze kibiców. Wkrótce docieramy do jeziora Dzierzgoń. Popołudniowe słońce w kapitalny sposób oświetla szuwary brzeżne i burzowy wał na północy.(28) Przecinamy jezioro,(29) przenosimy kajaki i pod dwoma mostkami(30) kierujemy się na jezioro Liwieniec – ostatnie na naszej drodze. Przecinamy szybko jezioro podziwiając panoramę Prabut tym razem od zachodu. Przy wypływie rzeki z jeziora dość dobre miejsce na biwak ale że jeszcze jasno postanawiamy płynąc do pierwszego lub drugiego młyniska. Zmierz powoduje, że zaczyna nam się spieszyć a pospiech jak wiadomo…. Jeden nieuważny ruch Piotrka przy pokonywaniu rur z przewodami wysokiego napięcia i kabinka. 15 minut trwa wylewanie wody i porządkowanie rzeczy. Szybko choć już o zmroku dopływamy do młyniska.(31,32,33) Biwak luksusowy choć deszczyk siąpi cały czas. Kładziemy się o 22.00 z zamiarem wstania o 5,45. Dzisiejszy urobek – 25 km pozwala myśleć o skończeniu rzeki jeżeli nie będzie zbyt uciążliwa i popłyniemy po 10 godzin. Zasypiamy w bojowym nastroju. Rano z bojowego ducha został tylko …ój. (34,35)Wstajemy przed 7.00 pada deszcz i jest zimno. Ciężko się zebrać i założyć mokre pianki. Na skończenie rzeki nie ma raczej szans tym bardziej że Piotrek narzeka na rękę. Cs mu tam w przedramieniu skrzypi – pewnie nadwerężone ścięgna. Płyniemy spokojnie. Pierwsze kilometry to kolejne młynisko,(36) później przeniosła(37) i rzeka zdecydowanie przyspiesza, fajny szybki ale nietrudny fragment. Przeszkody jak poukładane,(38) trochę niemiło się robi gdy trzeba walczyć z pokonaniem bala gdy kajak opiera się o padłego dzika (to już czwarty) ale Paweł rozwala wszystkich propozycją wycięcia szynki na wieczór. Na moment rzeka wypływa na śródleśne łąki, zatrzymujemy się przy bobrowej zaporze. Po 10 minutach w drogę. Pierwsze dwa kilometry płynie się idealnie. Koryto proste przeszkody mijamy w biegu. Przy rozpoczęciu kolejnego odcinka leśnego czekamy na chłopaków. Niestety następne parę kilometrów pozbawia nas absolutnie złudzeń. Ilość przeszkód wymagających wysiadania z kajaka jest powalająca. Na niektórych odcinkach po prostu wyciągam kajak i idę brzegiem scieżką wydeptana przez zwierzęta.(39) Z jedynaczką to optymalne rozwiązanie ale chłopaki z dwójkami nie dają rady.(40) Na 350 metrach które przeszedłem brzegiem naliczyłem 8 przeszkód wymagających przepychania kajaka lub wyciągania go na brzeg.(41) Na tym odcinku to na pewno najbardziej uciążliwa rzeka jaka płynęliśmy.(42,43,44) Mijamy piękny kratownicowy most kolejowy i robimy przystanek przy zawalonym mostku na drodze leśnej.(45) Balantines w takich warunkach rozgrzewa tylko na moment.(46) CDN.
    1 punkt
  49. Cześć Już jakiś czas temu to było: W tym roku był Wel wiosenny 09-12 05. Podróż z Warszawy trwała moment, urazmaicana przystankami nad Wkrą, którą chłopaki płynęli pare lat temu. O 6.45 meldujemy sie Nowym Mieście Lubawskim by po przepakowaniu, dobraniu wioseł i przkonaniu Pana że mimo wiosennej pory jednak zaczniemy od początku, próbujemy zasnąc przywaleni gratami na pace Transita. Za niecałą godzinę jesteśmy w okolicach miejscowości Kalbornia nad jeziorem Dabrowa Wielka. Szybkie przepakowanie, losowanie i sprawdzenie sprzętu, piwo dla wody i startujemy (1). Kajaki spełniają nasze oczekiwania, nie za lekkie ale za to pancerne. Wada jest brak fartuchów do dwójek i brak grodzi pomiędzy przedziąłem bagażowym a osobowym w jedynkach, nie sa to jednak wielkie problemy. Na jeziorze wiatr solidny konieczne kurtki, kamizelki, jednyki szybkie ale bardzo podatne na falę i prądy, dwójki jak czołgi. Słońce i piekna pogoda choc chłodno. Przepływamy przez Dabrówno na jezioro Dabrowa Mała i docieramy do młyna zaraz zaa wypływem z jeziora. Trudna bo długa przenioska z pełnym obciążeniem po piachu, nieoceniony jest nasz wózeczek. Za młynem rzeka jakby znikła. Ciągniemy kajaki wytrwale, wody jak na lekarstwo za to sieci sporo. (2,3) Cóż ludzie blisko - tak jest zawsze. Po 400-500 metrach rzeka sie poszerza by przejść niepostrzeżenie w jezioro Jakubowo.(4). Za jeziorem robi sie ciekawie. Prąd przystpiesza, duzo przeszkód, momentami spadek jest naprawdę solidny(5). duzo przeszkód, bystrza. Z racji wyższego stanu wody przenioski w rejonie żwirowni Grzybiny pozostały nam w pamieci jako spływalne progi. Dalej juz spokojniej (6) by po w sumie 15kilometrach niełtwego płynięcia dotrzec do jeziora Rumian. Przecinamy szybko jezioro (7) i wpływamy na łatwy i urokliwy odcinke łączący jezioro Rumian z jeziorem Zarybinek. Na Zarybinku decydujemy sie na nocleg. Przepłynięcie 21 km zajęło nam koło 8 godzin. Tempo słabe ale tez rzeka zaskoczyła nas swoją uciążliwością. We znaki daje sie tez nieprzespana noc. Ognisko, winiaczek;) i regeneracyjny sen. Drugiego dnia zbieramy się starsznie długo. Na wodzie jesteśmy dopiero po 10,00.(8) Przenosimy kajaki w Tuczkach i rozpoczynamy pierwszy odcinek rzeki kwalifikowany jako rzeka górska. Tak naprawdę to rzeka do jezioraTarczyńskiego nie jest trudna ale bardzo uciążliwa. Dociramy do jeziora Tarczyńskiego, które szybko przecinamy i poprzez jezioro Grądy znowu powracamy na rzekę. Pierwotnie gdzie tu zakładalismyb pierwszy biwak ale widac że bez nocnego płynięcia byłoby to po prostu niewykonalne. Dopływamy do małego i urokliwego jeziorka Zakrocz gdzie robimy małą imprezkę w komfortowych, niemalże domowych warunkach (9). Starmy sie płynąć szybko, jednak rzeka nadal zaskakuje ilościa przeszód. Często trzeba wysiadac z kajaka a dno do piaszczystych nie nalezy (10). Bystrza urozmaicaja troche walkę z powalonymi drzewami (11). Ale nie na długo (12,13). Miejscami jest naprawde pieknie (14). Zabliżamy się do Przedciborza gdzie rozpoczyna sie pierwszy górski odcinek rzeki. Uciążliwośc a do tego szybszy nurt (15,16). Nie dajemy rady dotrzeć do Lidzbarka Welskiego a taki był pierwotny plan choc nadrobilismy w stosunku do dnia wczorajszego jakieś 5 km. Biwakujemy w miejscu zmiany kierunku płyniecia Weli. To tutaj na poczatku XV wieku krzyżacy zablokowali pierwotne ujście Weli do Wkry i skierowali ją do Drwęcy. Rano wstajemy rześcy i pełni werwy. Na wodzie przed 9.00. Przed nami najtrudniejszy odcinek rzeki. Do Lidzbarka nadal duzo przeszkód przy dośc szybkim prądzie. w mieście szybkie zakupy, sniadanie i dalej. Za jeziorem Lidzbarskim rzeka troche spokojniejsza. Mijamy Kurojady (przenioska) a zaraz potem Chełsty (spuszczamy kajaki na linach) Jaz zgodnie z opisem nie wygląda na bezpieczny do spłynięcia zwłaszcza na cięzko. Za jazem około 400-500 metrowe bystrze - jak na Dunajcu niemalże, szybko ale bez drzew więc bezpiecznie i sama przyjemność. A dalej juz gorzej. Wpływamy do uroczyska Piekło. Odcinek trudny ww1 do ww1+ nie jest długi ale jest rzeczywiście syty, głownie prze charakter przeszkód – kłody i gałęzie przy szybkim nurcie. Nie obyło się bez moczenia. Pomimo fartuchów wnetrza kajaków poznały co to smak wody. Prąd szybki miejscami głęboko (17). Zmarznięci i zmęczeni biwakujemy gdzies w koklicach miejscowowści Tama. Ten odcinek dał nam najbardziej w kość. Do tego dołozyło się zimno i lekki deszczyk. Nawet nie rozpalamy ogniska. Jutro mamy jeszcze do przeopłynięcia jakieś 25-26 km w teoretycznie łatwym już terenie. Ruszamy przed 8,00, tradydyjne piwo na wodzie i dla wody i dośc szybko dopływamy do młyna w Lorakch (18) gdzie Wel dzili się starorzecze i tzw. Bałwankę. Mijamy najpierw jedno poźniej drugie jezioro powstałe w wyrobiskach po kredzie jeziornej i dopływamy do jeziora Fabrycznego. Jezioro płytkie o niestabilnym dnie, brak możliwości wyjścia na brzeg. Tu wywrotka to naprawde katastrofa. Za jeziorem Fabrycznym kolejny przełomik. Prąd wolny ale głęboko i nagromadzenie przeszkód straszne (19). Łączymy się ze starym korytem Weli. Mijamy ostanie na drodze bystrze (20). Rzeka już spokojna ale nadal bardzo uciążliwa. Przenioski już w oklicach ujścia również nie nalezały do komfortowych (21). W końcu ujście Welu do Drwęcy (22). Płyniemy jeszcze praktyczeni bez wiasłowania do Nowego Miasta Lubawskego gdzie kończymy spływ (23). Sprzęt okazał się naprawdę dobry, wytrzymały, wygodny, zwrotny(24). Kolejna rzeka za nami. Spływ świetny choć rzeczywiście trudny i uciążliwy. Rzeka ani na moment nie odpuszczała, stawiając nam twarde warunki nawet pare km od ujścia. Odcinki przełomowe nie przereklamowane. We znaki dała się pora roku bo choc pogodę mielismy generalnie dobrą to optymalnym strojem była koszulka, kurtka i kamizelka. Po takich przeżyciach naprawdę nostalgia za sniegiem mija jak reką odjął. Polecam PS Numerki odnoszą się do zdjęć, które spróbuję zamieścić w Galerii.
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...