Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. pieczarra

    pieczarra

    Użytkownik forum


    • Punkty

      10

    • Liczba zawartości

      31


  2. mihumor

    mihumor

    VIP


    • Punkty

      9

    • Liczba zawartości

      3 592


  3. ziom10

    ziom10

    Użytkownik forum


    • Punkty

      8

    • Liczba zawartości

      346


  4. Aressi

    Aressi

    Użytkownik forum


    • Punkty

      7

    • Liczba zawartości

      975


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 24.02.2012 uwzględniając wszystkie działy

  1. Witam, moja relacja z chopoka: Pewnie wielu powie że bardzo subiektywna, ale najpierw się tam wybierzcie w tym sezonie i sobie skipass z góry na 5 dni z nastawieniem że jeśli karnet objemuje też strbskie pleso i tatrzańską łomnicę to na pewno sie wyjeździcie solidnie po ekstra trasach. Z ostatnich dni, moja druga wizyta na chopoku i bardzo mieszane uczucia, wynika to przede wszystkim z tego, że kosmiczne ilości ludzi pojawiających się codziennie na stoku są nie proporcjonalne do infrastruktury jaka jest na chopoku i do częściowo też do ilości tras.Spore kolejki przy krzesełkach, ale dopiero w samych Zahradkach kolejki do 2 6-os kanap są wręcz monstrualne. Do tego chopok jest wyjątkowo wrażliwy na pogode - silny wiatr ( a przecież nie jest to trzytysięcznik na środku pustyni tylko dwutysięcznik w dolinie ) i średnio 7 dni w miesiącu zamknięte są 2 4os krzesełka na Lukovą oraz gondolka Grand Jet co skutkuje jeszcze większymi kolejkami na Zahradkach a co gorsza cała masa ludzi jeździ wtedy po czterech 2km trasach co skutkuje tym, że po 3 godzinach są one tak wyjeżdzone jak normalnie wyglądają przy zamknięciu wyciągów. Do tego dochodzi bardzo nieuprzejma i leniwa obsługa wyciągów. Nikomu nawet łaskawie nie chciało się posypać sniegiem ( łopatami ) zjazdów z kanap gdzie było MEGA OBLODZENIE i bez przerwy ludzie w braku kontroli najeżdzali na siebie i gleby w miejscu gdzie za chwile zjeżdzali następni narciarze. Reasumując na 5 dni skipassu 2 wypadły całkowicie z powodu wiatru gdyż stały nie tylko wyciągi na Chopoku ale też na Stbksim Plesie i na Tatrz Łomnicy ( chociaż akurat tam infrastruktura wyciągów na ten moment woła o pomste do nieba) no chyba. Oczywiście w tych dwóch dniach kiedy wiatr Słowacy chętnie sprzedawali skipassy po NORMALNEJ CENIE kiedy działało tylko jedno krzesełko i jazda wyglądała w ten sposób, że w kolejce stało się 20 minut potem zjazd trasą gdzie po godzinie był tylko lód a po 2 godzinach muldy + lód ( z relacji ludzi schodzących ze stoku ). Do tego o 7.45 około codziennie rano na stronie podają info co jest otwarte z wyciągów i tras a co nie, przyjeżdzasz na miejsce i się okazuje, że połowa z tego już nieaktualna i chodzi tylko jedno krzesełko, ręce opadają...a można było się wyspać( no ale wiadomo że każdy chce od tej 8.30 zacząc na sztruksiku ) Znacznie lepiej było kiedy bylem na chopoku w styczniu gdyż było po prostu mniej ludzi, nie przeszkadzał nawet 10-15 st mróz, nawet lepiej gdyż trasy były szybsze i twarde przez dłuższy czas, gorzej było z widocznością i przymarzanie na krzesełku, ale liczy się trasa i jazda. Południowa strona chopoka na ten moment jest nic nie warta gdyż nie ma tam infrastruktury oprócz starych orczyków i 1 krzesełka, do tego leży tam 3 metry śniegu więc zagrożenie lawinowe jest cały czas bardzo znaczne. W ogóle trudno bylo się przedostać na południową stronę gdyż wymagało to bycia jednym z pierwszych osób rano na stoku bo po 15-30 minutach robiła się ogromna kolejka chętnych do jedynego zaledwie 40 letniego krzesełka 2 osobowego którym można bylo dostac się na Konsky Grun ( 1843 m npm ) i potem dalej orczykiem na szczyt Chopoka. Dodam że przepustowośc tego krzesełka to kosmiczne 900os/h czemu nie trudno się dziwić patrząc na datę konstrukcji. W kolejnym sezonie mają otworzyć funitel Doppelmayr z priehyby na szczyt Chopoka ( co jest już potwierdzone i budowa już jest w trakcie co widać po dźwigu na stoku ) o przepustowości 2400 os/h co wreszcie pozwoli korzystać z całej pólnocnej strony no i dostać się na południe z tym, że tak jak wyżej napisałem wiele rarytasów tam nie będzie. Na mapce chopoka na ich stronie oficjalnej i na liftword oraz na ulotkach z mapą które byly na stoku są informacje, że w kolejnym sezonie na południowej stronie ma być też 8os. gondola 2400os/h Kosodrevina-Chopok. Ale ta druga kolejka jest nie potwierdzona i nie wiadomo do końca czy rzeczywiście uda się ją otworzyć a był by to OGROMNY krok na przód dla tego ośrodka jeśli już za rok udalo by się połaczyc południe z pólnocą. Myśle, że ta druga gondolka to tylko kwestia kasy a więc powinno sie to im udać patrząc ile jeleni przyjeżdza do doliny i zostawia kasę za skipassy. Reasumując wg mnie strasznie przesadzone są te powtarzane zachwyty nad tą stacją. Przykre jest to, że chyba wynikają one z tego że NIGDZIE w Polsce nie ma tak dobrej stacji jak Chopok, z drugiej jednak strony bedąc wiele razy w Austrii ( głównie zillertal ) podobnie jak inni przyzwyczajeni jesteśmy do innego poziomu ośrodka i stąd ten zawód, na ten moment każde porównanie Chopoka do jakiegokolwiek większego ośrodka w Austrii,Włoszech czy Francji jest po prostu żałosne i nie na miejscu. Być może jeśli za rok oddadzą tą gondolkę na południowej stornie wraz z funitelem na północnej to poprawi się wyraźnie ogólna ocena tego ośrodka ale tylko pod warunkiem, że trasy w najwyższych partiach aż po sam szczyt Chopoka będa idealnie przygotowane na całe tabuny narciarzy, no i po drugie jeśli z powodu tych wyciągów zamierzaja bardzo ostro pujśc w reklame na zasadzie, że teraz to już jest na Chopoku " jak w Alpach" to jeśli doprowadzi to do gwałtownego wzrostu ilości narciarzy w porównaniu z tym sezonem i efekt będzie taki, że sytuacja znacznie nie ulegnie zmianie,a gdy pogoda zamknie górną część Chopoka ta cała masa ludzi wyląduje na 2 kanapach i 4 trasach w Zahradkach i wtedy dopiero będzie ból i zgrzytanie zębów. Dopiero za parę lat kiedy zbudują kilka kanap i gondolek + naśnieżanie na południowej stronie ten ośrodek będzie można porównywać z alpejskimi. Trzeba jeszcze wziąść pod uwagę że niemożliwe jest że to przypadek, że na płn stronie leży 60-100 cm śniegu a na południowej 300 cm więc pewnie taka tendencja się powtarza co roku i nie wiem jak oni sobie poradzą z tym zagrożeniem lawinowym w kontekście planowych tam wyciągów. Nie wiadomo też jak wygląda kwestia wrażliwości na wiatr południowej strony, czy też jest tak cieżko z tym ja na północnej. Jeśli są jakieś nieścisłości czy błędy merytoryczne proszę bardziej doświadczonych o zruganie !
    9 punktów
  2. Panowie, niefajnie sie robi na forum kiedy zdarzają się takie akcje. Cóż .... Kolega Ziom trochę niepotrzebnie się zagotował ale myślę, że nawet w takiej sytuacji trzeba dążyć jak najszybciej do załagodzenia sytuacji. Nie po to jesteśmy na tym forum żeby w niewłaściwy sposób się do siebie zwracać. Przy okazji uważam, że admin powinien reagować na każdy wulgaryzm pojawiający się na tym forum w jakiejkolwiek wypowiedzi. Oczywiście, że nic co ludzkie nie jest nam obce ale ostatecznie mnóstwo ludzi to czyta, a nasze wypowiedzi świadczą o nas. To tak na marginesie. Druga rzecz o jakiej pomyślałem, a która wydaje się dość logiczna to fakt, że jeśli ktoś decyduje się publicznie zamieszczać filmiki ze swoimi narciarskimi osiągnięciami to musi sie liczyć z krytycznymi uwagami na swój temat. Jeśli nie jest na to gotowy to powinien się zastanowić czy warto to robić. Chodzi tylko o to żeby krytyka była konstruktywna i zrozumiała dla osoby ocenianej. Ja absolutnie nie chcę się mądrzyć ale mam szlify instruktorskie w ZUPEŁNIE INNEJ dziedzinie niż narciarstwo. Jest rzeczą oczywistą, że każdy instruktor musi być specem w swojej dziedzinie, a do tego MUSI posiąść umiejętność uczenia innych i przekazywania wiedzy. Integralną składową tych umiejetności jest umiejetność oceny i krytykowania. I wierzcie mi - nie jest to wcale łatwa sprawa! Śmiem nawet twierdzić, że najtrudniejsza w całym procesie uczenia innych. Zanim zostałem instruktorem w swojej dziedzinie, byłem intensywnie szkolony jak uczyć i oceniać innych. I wpajano mi wielokrotnie, że najpierw trzeba się skupić na tych rzeczach, które kursant robi dobrze! I to też nie na wszystkich ale na - powiedzmy - trzech najważniejszych. Potem przechodzi się do tego co kursant ewentualnie mógłby poprawić. I znów nie wszystkich rzeczy tylko trzech najważniejszych. Każdy uczący się powinien być pozytywnie zachęcany do dalszej pracy nad sobą i do robienia stałych postępów. Pamietajmy, że porażka kursanta i jego słaby wynik to również - a może przede wszystkim - porażka instruktora czy też nauczyciela. Uważam, że absolutnie żadna krytyka nie może doprowadzić do zniechęcenia osoby ocenianej. Bo w takim wypadku jest to zwyczajnie zła krytyka. Dlatego nie mogę zgodzić się ze stwierdzeniem, że ten wątek jest po to "żeby się nad nami pastwić". Byłoby źle gdyby tak miało być w rzeczywistości. Takie są moje przemyślenia na ten temat. Oczywiście nikt nie musi się ze mną zgadzać ale ja będę bronił swojego zdania. Efektem końcowym całego tego zamieszania jest to, że Kolega Ziom zmienił swoją ocenę w forumowej skali umiejetności na "1". Nie wiem jaką miał wcześniej. Zdaje się, że "8". Wszyscy się zgodzimy, że Ziom jeździ zdecydowanie lepiej niż na "1". No właśnie ale na ile? Kolega Janek w całym tym zamieszaniu chce sobie obniżyć ocenę na "-2" co ma być konsekwecją obniżenia oceny przez Zioma. Więc ja mam takie pytanie. Ponieważ wszyscy widzieliśmy filmik z umiejętnościami narciarskimi Zioma i wszyscy znamy skalę forumową umiejętności narciarskich to jaką ocenę powinien mieć Kolega Ziom? Ale tak poważnie. Myślę, że zwłaszcza Koledzy, którzy pokusili sie o ocenę umiejetności Zioma mogliby się wypowiedzieć w tej kwestii. Mogłoby to też ułatwić innym ocenę ile to jest "1", a ile "8". Przy okazji okaże się na ile skala forumowa jest uniwersalna. Mam nadzieję, że nie włożyłem kija w mrowisko i zapewniam wszystkich, że nie miałem żadnych złych intencji. Uważam, że nadrzędnym celem tego wątku powinno być to żebyśmy wszyscy lepiej jeździli na nartach. Pozdrawiam WSZYSTKICH baaaardzo serdecznie. DON'T WORRY SKI HAPPY :happy:
    7 punktów
  3. Skala stosowana na tym forum jest do niczego, 90% piszących oceni się według niej na 6 od tych jeżdżących 2 lata po tych jeżdżących dwie dekady. Było na temat tej skali dużo dyskusji. Nie da się wystawić komuś oceny całościowej np. filmiku o długości 60 sekund - pomijam kwestie nachylenia stoku, warunków w danej chwili i innych niuansów. Żeby kogoś porządnie ocenić to trzeba by z nim pojeździć kilka godzin w różnych warunkach, na różnych stromościach, na trasach o różnych konfiguracjach, zmuszających do jazdy różnymi technikami, pojeździć z kimś w tłumie i spróbować kilku skrętów poza trasą, muldy,lód, duże stromizny i płaskie odcinki. Do tego dochodzi kwestia ekonomiki jazdy, ile jeździ się na raz, jak intensywnie się jeździ- co z tego, że ktoś jeździ super pięknie jak staje co kilometr lub częściej-jak to ocenić. Dlatego nie da się wystawić w ten sposób rzetelnej oceny na podstawie filmiku. W tym temacie just dużo bicia piany ale też dużo sensownych uwag i przemyśleń.Przeglądając różne filmiki, uwagi i sugestie, czytając spory i dyskusje na przestrzeni lat sporo wyniosłem i było to cegiełką do mojej nieco lepszej jazdy - jak też dawało pewien impuls do poszukiwań tego lepszego. Nie widzę do końca związku w relacji instruktor-kursant a relacji pytam na forum-uzyskuje odpowiedź, to jest niby podobne ale zarazem bardzo odległe - tu znacznie więcej zależy od pytającego bo to on dostarcza informacje i nie do końca jasny moze być jego cel, często niekoniecznie idzie o poradę.
    6 punktów
  4. Piotrze, zgadzam się z Tobą całkowicie, nie pozostaje mi nic innego niz przeprosić wszystkich użytkowników, których dotknęły moje szczeniacki wpisy, Niko, SB, B4 - PRZEPRASZAM WAS - całkiem szczerze. SB - nawet zmieniłem swój poziom umiejętnosci (taki mały fakt, że do mnie to dociera). Myśle, że tym wpisem możemy zakończyć te nieporozumienia??? pozdro
    6 punktów
  5. Dzisiaj w Białce Tatrzańskiej [video=youtube;Pi-DUJhmMN8]
    3 punkty
  6. Ostatnie wydarzenia w Tatrach, które opisaliśmy w wątku http://www.skionline.pl/forum/showthread.php/15177-Lawina-w-Tatrach kazały zweryfikować pogląd, że zagrożenie lawinami dotyczy tylko narciarzy uprawiających ekstremalne zjazdy. W miejscu, gdzie zeszła ta lawina codziennie jeżdżą narciarze, którzy poza trasy się nie wybierają. Ale bez względu, kogo to dotyczy, trzeba rozważyć posiadanie detektora lawinowego, sondy oraz łopaty. Czy to poprzez wypożyczenie, czy zakup. Nie ważne na początku jaki rodzaj detektora będziemy mieć, grunt aby go posiadać. Ja używam detektor Pieps. Austryjacka firma, o dużych tradycjach w produkcji tego typu sprzętu postawiła na wysoką jakość oraz prostotę obsługi. Jeśli kogoś interesuje działanie Pieps'a, to mogę pokazać zasady działania. Istotą prawidłowego używania tego sprzętu są ćwiczenia praktyczne. Dlatego kursy lawinowe są uzupełnieniem wiedzy o zagrożeniach w górach. Wielu z nas przesiada się na szerokie i długie dechy, aby zaznać przyjemności jazdy w trudniejszych warunkach i puchu. Trzeba rozważyć kwestie bezpieczeństwa.
    3 punkty
  7. Podjechałem sobie dzisiaj w miejsce gdzie (jak się domyślam) będzie parking i dolna stacja krzesła na stok Dębowiec w B-B.I taki oto obraz ukazał się moim oczom i obiektywowi mojego telefonu. Oby wszystko szło zgodnie z planem.Trzymam kcuki,choć na wielkie nartowanie to nie nastawiam się.Tak na marginesie.Gdyby w SON na ten moment choć tego typu prace "szły" to już bym zdejmował buty.:tongue:
    2 punkty
  8. Witam, z tymi tłumami to trochę przesadziłem, było dużo ludzi jak na Alpy, znaczy że rano czekałeś do gondolki 10 min. i że jeździłeś na 8 osobowym krzesełku w 8 osób a nie w 3 albo 4 jak normalnie, do Białki to w temacie kolejek im dużo brakuje, ale ja byłem w najbardziej zatłoczonym terminie w sezonie w ostatni weekend karnawału, po feriach powinno być dużo lepiej. Zawsze warto przeskoczyć szybko z głównych tras na jakieś boczne krzesełka gdzie tłumy i wycieczki już nie dojeżdżają, jak popatrzysz na mapkę to będziesz wiedział o co chodzi. Co do noclegu to zależy od ilości $, ja mieszkałem w Groebming za 25 E od osoby w apartamentach, dojazd Hauser do gondolki niecałe 10 minut, po feriach i na tygodniowy pobyt można znaleźć coś za 20 E,jak chcesz mieć blisko na stok to poszukaj czegoś w Rohrmoos, fajna wioska położona na górskiej polanie między trasami i wyciągami, jak jedziesz wyciągiem to możesz z krzesełka zaglądnąć komuś przez okno do domu. na zdjęciach po kolei góra A1 Katschberg, dół A1, "mały" opad śniegu, sky toilet dla ekshibicjonistów, ostatnia ściana trasy Weltcup Schladming
    2 punkty
  9. Z mojego doświadczenia (kilkanaście razy w Spindlu - przeważnie grudzień lub marzec) wynika, że 10 marca nie powinno być żadnych problemów. Ja wybieram się 23 marca
    2 punkty
  10. Do 10 marca jest jeszcze daleko i nikt z nas nie wie jaka będzie pogoda ale jak jest ciepło to zdecydowanie polecam ośrodek Černá hora - J. Lázně tam jest zawsze najzimniej .Pogodę i warunki zawsze możesz sprawdzić tutaj http://www.holidayinfo.cz/zima/index.php?lang=7&ro=1&cntry=1&rg=0&loc=0&cat=45
    2 punkty
  11. Ziom, proszę abyś zmienił ton w stosunku do Nico, nie chce tu dosadnie nazywać rzeczy po imieniu.... Niko ze względu na to że jest osobą dużo starszą od Ciebie należy się mu stosowny szacunek, a wiedz o tym że faktycznie umie jeździć na nartach, osobiście nie widziałem, ale mam stosowne referencje do kilku osób że tak jest. A tak na marginesie od siebie dodam że z tego co pokazałeś na filmach i z tego co piszesz jak się szkolisz... instruktorzy, jazda na tyczkach, to powiem szczerze że jesteś dość odporny na wiedzę:wink:, a do tego nie przyjmujesz krytyki, było po prostu nie wchodzić w ten temat. A ta 8 w profilu to jest totalne nadużycie, odejmij 3 to i tak będzie na wyrost, no ale niech będzie:cool:: Z mojej strony bez odbioru w Twojej sprawie w tym temacie, chyba że będziesz nadal arogancki to będę reagował.
    2 punkty
  12. OK rozumie,:smile: pozdrów Darka
    1 punkt
  13. Daję radę!Bez problemu!Jeździliśmy do ok. 20.30,więc blisko końca funkcjonowania wyciągu. Ale ja padam... :wink:
    1 punkt
  14. Ja w czasach podstawówki stałem w tej maaaaasie, która wiła się schodami w dół, następnie przez cały budynek i przez drzwi na zewnątrz. Po wyjeździe na górę szło się na piechotę lub z zapiętymi nartami na Klimczok. Po 10 zjazdach wracało się na Szyndzielnię, gdzie zaliczaliśmy kilka zjazdów (wyciąg linowy z doczepianym metalowym kluczem). Następnie zjazd Saharą i nartostradą do dolnej stacji kolejki. Wyjazd raz lub dwa na górę i znowu nartostradą w dół bezpośrednio na pętlę autobusową lub przez Dębowiec. I tak cały dzień feryjny zlatywał. Spotykało się w ciągu tego dnia masę znajomych i księdza z parafii także. Aha i ta cała wyprawa z butami zamiennymi w plecaku, który niekiedy wieszało się na płotach i nie pamiętam, aby komukolwiek ktoś coś ukradł
    1 punkt
  15. W każdym sezonie na Chopoku jest wielka różnica pomiędzy ilością śniegu na południu i na północy - powoduje to silny wiatr często tworzący się po północnej stronie. Jednak południowy stok mimo ogromu śniegu jest zupełnie bezpieczny jeśli chodzi o lawiny. Jest po prostu zbyt łagodny, a na dodatek pokryty w większości kosodrzewiną. Największe zagrożenie lawinowe występuje po północnej stronie w Deresskim Kotle, dlatego wyciąg N jest zamknięty niemal przez cały sezon. Byłem rok temu w marcu w Jasnej i zupełnie zgadzam się z Waszymi opiniami. Zeszłoroczna zima była do niczego, więc połączenie na szczyt nie zostało ani razu otwarte. Cały ruch skupił się na północy, gdzie nawet dość nowoczesna infrastruktura nie była w stanie obsłużyć ogromnej ilości narciarzy. Gdy przez silny wiatr działało tylko nowe krzesło z Zahradek i gondola to w kolejce stało się pół godziny. Jednak z doświadczeń z "lepszych zim" uważam że gdy tylko jest to możliwe warto wyskoczyć na południe, gdyż trasy ponad granicą lasu są doskonale przygotowane, a do orczyków G,E nie ma kolejek. Jedynym dokuczliwym minusem jest brak dobrego połączenia z północą. Przy łączących orczykach jest sporo ludzi i powrót może trochę potrwać. Mam nadzieję że w przyszłym sezonie powstanie wreszcie ta gondola z południa. Połączenie obu stron było naprawdę dużym skokiem standardu tej stacji.
    1 punkt
  16. Mieszkałem w hotelu 3,5 gw. Janosik w Lipt. Mikulaszu, cena była ok 300 euro od osoby ze skipassem 5 dniowym i 5 noclegów ze śniadaniem. W te dni które jeździłem warunki na stoku jeśli chodzi o trasy były dobre bo 2 dni był mróz lekki i słońce,więc dobra widoczność a śnieg twardy,szybki,trasy dobrze zmorożone ( bezchmurnie a kolejny dzień czyste niebo), 3 dzień jazdy to już powolna zmiana pogody z przejaśnieniami i ociepleniem, widoczność momentami gorsza i śnieg już mokrawy i wolny więc trasy też krócej wytrzymały ale były jeszcze ok do 13-14 godziny. Kolejna rzecz, która bardzo dziwiła to jaki jest powód, że 15km drogi która prowadzi pod wyciągi nikt nie sypał solą? Efekt był taki, że szybciej niż 40-50 na godzine nie dało sie ujechać. Może przyczyna jest taka, że droga prowadzi przez jakiś park krajobrazowy/ narodowy? W każdym razie trzeba było jechać po śladzie wyrytym w jęzorach lodu a gdy się z nich wyjechało to o poślizg nie trudno było.
    1 punkt
  17. Ja także słyszałam, że w Spindlerowym Mlynie jest ok, aczkolwiek jeszcze tam nie byłam. Wybieram się najprawdopodnobniej w marcu, chociaż obecnie pogoda raczej nie zachęca. Proszę o poradę czy tam wogóle około 10 marca jest po co jechać?
    1 punkt
  18. Bończa podjął tutaj ważny temat, gdyż popularność wyjazdów poza trasę rośnie w tym również pośród Skionlinowców. Lawiny kojarzą nam się głownie z Tatrami, Karkonoszami, Babią Górą no i może Bieszczadami. Ja dla odmiany od tych rejonów trafiłem na innym forum narciarskim na zdjęcie z Szczyrku sprzed tygodnia, gdzie wyraźnie widać "deskę" która wyjechała. Rozmiar może i nie duży, ale jak przeliczyć średnio m3 śniegu po 250kg to masa może zrobić swoje. Parę słów w temacie lawin napisał już na forum Mihumor, który niewątpliwie dysponuje praktyką i doświadczeniem podając także przy okazji bardzo przydatny link. ps. update linku: http://www.imgw.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=182&Itemid=206
    1 punkt
  19. jeżeli bedziesz jechał z katowic na jeden dzień to raczej masz ramzowa bliżej i bardziej się tam opłaca jechać, co do rokitnic , to trzeba tam trafić na fajną pogode i dzień najlepiej na poczatku tygodnia, zeby nie było wielu ludzi, czerwona trasa w rokitnicach jest najdłuższa w czechach, ośrodek ma olbrzimi potencjał, tylko trzebaby było zainwestować. Jedno jest pewne wszędzie tam jest flepiej niż w Polsce, przynajmniej na Dolnym ślasku
    1 punkt
  20. A Ramzowa i Czerwonohorskie Sedlo, z Katowic to dużo bliżej - pewnie w 1,5 godziny się dojedzie i moim zdaniem do takiej Rokietnicy nie warto taki kawał jechać - ja byłem bardzo zawiedziony tym ośrodkiem.
    1 punkt
  21. Do całego zestawu, przedstawionego przez kolegow pomysl jeszcze o pasekach, koło rokitnic, dobre miejsce bo najmniej ludzi ze wsystkich ośrodków
    1 punkt
  22. Jeśli lubisz czerwone i czarne trasy to Spindl, polecam też Rokytnice "Lysa Hora" W Spindlu lubą być kolejki
    1 punkt
  23. Czasem wydaje mi się, że z charakteru jazdy nieco wychodzi charakter człowieka. Dobrym przykładem jest kolega Ziom - jego jazda jest niespecjalnie efektywna ale za to efekciarska, ona ma robić wrażenie na stoku ale chyba również poza nim. Może to przyzwyczajenie do zachwytów wpływa na słabe znoszenie uwag i jednocześnie dosyć agresywną odpowiedź. To sztuka jeździć tak by robić wrażenie i trzeba to umieć tyle, że dla wielu to może mieć wątpliwy sens. Tak samo z pisaniem - piszącemu wydaje się, że pisze cięte riposty gdy tymczasem jest niegrzecznie i nieładnie - i znów jest efekciarsko ale zupełnie nie efektywnie. Dopisze: fajnie, ze przeprosiłeś - to zawsze dobrze rokuje i jest pozytywne
    1 punkt
  24. "W piątek na alpejskich trasach narciarskich będzie bardzo słonecznie. Narciarzy czeka ciepły dzień, bo mróz utrzymuje się już tylko w austriackiej części gór. We włoskich kurortach termometry pokażą nawet 15 stopni. http://www.tvnmeteo.pl/informacje/prognoza,45/duzo-slonca-na-alpejskich-stokach,36399,1,0.html
    1 punkt
  25. Ja akurat mieszkam na Podkarpaciu i Bieszczady mam na wyciągnięcie ręki. Moje umiejętności nie są najwyższe i puki co ośrodki narciarskie w tym rejonie mi jak najbardziej wystarczają. Jeśli chodzi o Bieszczady i ogólnie Podkarpacie to znalazłam taką stronę skigo.pl fajnie opisane są tutaj wszystkie ośrodki w tym rejonie. Ja osobiście polecam Gromadzyń-Lawortę w Ustrzykach Dolnych
    1 punkt
  26. No przegiąłeś stary w tym poście.... Nikt cie tu nie obraża, chyba że moja propozycja spotkania się na stoku która wyszła z czystej chęci nartowania z innymi, cie zabolała. Pozdrawiam i otwartego umysłu życzę i... pokory . PS. A jeżeli też mówiłeś o mojej kobiecie to raczej lepiej żebyś mnie na stoku nie spotkał...
    1 punkt
  27. Relacja z wczorajszego pięknego słonecznego dnia spędzonego na stokach Łysej Góry w stacji narciarskiej Limanowa-Ski.Na stok dotarłem ok. 9.40. Już na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało przepięknie, wyratrakowne równiutko trasy, bezchmurne niebo, słoneczko, i niewiele osób na stoku. Lekki mróz, w słońcu nieodczuwalny.Przebranie się, do kasy i karnet 6-godzinny (od pierwszego przejścia przez bramkę).Śniegu naturalnego poza trasami wizualnie 50-100cm, praktycznie brak oznak jakiejkolwiek odwilży, wszystko zmrożone. Na trasach 50-110cm ubitej pokrywy.Na szczycie panorama na beskidy,gorce i doskonały widok na tatry.Ale do rzeczy - warunki śniegowe:Na całej długości wszystkich tras bardzo dobre warunki. Śnieg mocno zmrożony, twardy, ale zero lodu. Na FIS zlokalizowałem jeden obszar oblodzony dopiero ok. godz. 15, bez problemu do ominięcia. Jazda na całego.Kolejek przez cały dzień praktycznie brak, ok. godz. 13-14 maksymalny ruch - pełne krzesełka i pełne orczyki (czas oczekiwania do 2 minut).Krzesełka cały czas ustawione do słońca (nieco się przypaliłem, bo ostro grzało).Co do inwestycji, to widać że drgnęło wykańczanie infrastruktury hotelowo-restauracyjnej przy dolnej stacji - zamontowano robiące piękny efekt lustrzane błękitne okna widoczne na zdjęciach. Bardzo fajny widok również z wnętrza przyszłej restauracji. Szczerze polecam wypad, tym bardziej, że już można skorzystać z tańszych karnetów.Poniżej galeria z wczorajszego dnia:Pełna galeria tutaj:http://imageshack.us/g/80/limanowaski1.jpg/
    1 punkt
  28. I ponownie SON, dzisiaj.Popołudniowe jazdy mają coś w sobie. Ludzi z każdą minutą ubywa, a widoczki coraz ładniejsze.Momentami byłem na trasie całkowicie sam. Jazda od brzegu do brzegu, rewelacja.Kilka fotek z godz. 16.30
    1 punkt
  29. Ze względu na to że jestem częstm gościem w Cieszynie już dawno interesowała mnie stacja która ładnie widać z Cieszyna i przypominanaszą Czantorie i znajduje się w niedalekiejodległości po stronie naszych południowych sąsiadów-knedelków :tongue:Tak więc z rana kierunek Cieszyn Czeski i dalej kierunek Trince.po około 10kmodbijamy na Javorowy Verch.Po ok 7km jestem na dolnej stacji,mały bezpłatny parking.Udaje się do kasy,jeden wyjazd 60 koron,5-240 koron.Wychodze na krzesło i małe żdziwieniw1 osobowe krzesło :,no nic jedziemy do góry,na górze 3 wyciągi,dla dzieci 300m niebieska400m czarna i 750m czerwona z możliwościom zjechania na sam dół przeszło 2km.Trasy przygotowane elegancko.W czasie przerwy obiadowej w resteuracji na szczyci(smacznie i niedrogo 2-daniowe 160 koron ja płaciłem żłociszami bez problemów) trochę porozmawiałem z Czechami i dowiedziałem sięże pokój od osoby 250 koron.Bilet na górne wyciągi na 4 godz 250 koron,cały dzień 360.Fajna miejscówka na rodzinny wypad w spokoju od tłumów :smile:
    1 punkt
  30. Gdy kurier Józef Uznański zobaczył, że na Kasprowym Wierchu czekają Niemcy, wyskoczył w nartach z wagonika kolejki w skalisty, piekielnie stromy żleb i brawurowo zjechał w dół. Esesmani otworzyli ogień, ale chybili, a spuszczone za śmiałkiem psy porwała lawina. Słynny skok przeszedł do historii, tyle że w ogóle mogło go nie być. Józef Uznański, najodważniejszy z odważnych, żył w Zakopanem i był legendą Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ma na koncie brawurowe wyczyny ratujące turystów w górach, jako pierwszy polski ratownik dokonał kilkusetmetrowych zjazdów na linie z użyciem zestawu Grammingera (tzw. szelek), wytresował też pierwszego w Polsce psa do ratownictwa lawinowego, był niezwykle cenionym przewodnikiem. Ale poza stolicą Tatr Józef Uznański słynie głównie z wydarzenia opowiadanego od kilku dziesięcioleci kolejnym pokoleniom młodzieży na lekcjach historii i turystom wjeżdżającym z Kuźnic na Kasprowy Wierch. Chodzi o słynny skok w przepaść z wagonika kolejki górskiej i zjazd na nartach pod gradem niemieckich kul. Urodzony w 1924 roku Józef Uznański był zakopiańczykiem z dziada pradziada, nic więc dziwnego, że od najmłodszych lat ukochał góry i narciarstwo. Jako dziecko podziwiał i uczył się "białego szaleństwa” od legendarnych sportowców tamtych czasów: Bronisława Czecha, Heleny Marusarzówny i jej brata Stanisława, a że odwagi mu nie brakowało, nie tylko szusował po stokach, ale i z Wielkiej Krokwi skakał. Józef Uznański, czerpiąc wprost od swych mistrzów, już jako 15-latek był w składzie reprezentacji Polski i uchodził za niespotykany talent. Mimo to nie było mu dane wystartować na mistrzostwach świata, które odbyły się w Zakopanem w lutym 1939. – Chociaż wyniki miałem bardzo dobre, uznano, że jestem za młody – wspomni po latach. Na złamanie karku Beztroską młodość pod Tatrami przerwała wojna. Niemcy zakazali nie tylko polskiej mowy, ale i jazdy na nartach, pozwalając korzystać jedynie z krótkich desek. Sam Józef Uznański od 1942 roku był kurierem Armii Krajowej, co dziwić nie może, bo właśnie wtedy skończył 18 lat, a pochodził z typowej podhalańskiej rodziny – religijnej ipatriotycznej. Kurierzy podczas niemieckiej okupacji pełnili nieocenioną rolę, przerzucając górskimi szlakami na Słowację i dalej ku Węgrom lub z obu tych kierunków do Polski broń i amunicję. Najsłynniejszy epizod w życiu Józefa Uznańskiego miał miejsce na początku 1944 roku. 20-letni góral wjeżdżał koleją linową na Kasprowy Wierch. Był luty, zimno i bardzo śnieżnie. Tylko tyle wiadomo na pewno. – Wersji wydarzeń, które miały wówczas miejsce, jest dziś równie wiele jak odmian legendy o smoku wawelskim – uśmiecha się Antoni Kroh, zakochany w Tatrach etnograf, historyk kultury i obyczajowości Podhala, znakomity pisarz i gawędziarz. Wedle słów samego Józefa Uznańskiego, wypowiedzianych trzy lata temu przy okazji otwarcia odnowionej kolei na Kasprowy Wierch, podczas jednej z partyzanckich wypraw na Słowację został ostrzeżony przez konduktora, że na górze Niemcy trzepią każdego przyjezdnego. Młody kurier wiedział, że znalazł się w tarapatach, bo był na liście poszukiwanych, więc musi uciekać. Ale jak uciec z wagonika jadącego kilkadziesiąt metrów ponad 50 metrowymi tatrzańskimi świerkami?! Jedyną drogą był skok z wagonika, który przed przybiciem do stacji końcowej na Kasprowym zwalnia. Uznański chwilę wcześniej kucnął, udając, że poprawia narty, a gdy prędkość podwieszonego na linie wagonika spadła, zaś wysokość zmalała do niespełna dziesięciu metrów - skoczył w dół. Nawet kaskader miałby problem, by wyjść z takiego skoku cało, tymczasem Józef Uznański zdołał jeszcze poszusować skalistym odcinkiem w dół i umknął Niemcom. Czy w ogóle zauważyli ten skok, czy otworzyli ogień i spuścili psy, które w podawanej z ust do ust opowieści zginęły pod wywołaną hukiem i ich własnymi łapami lawiną – nie sposób dziś rozstrzygnąć. – Jedne wersje mówią, że ten brawurowy zjazd miał miejsce przed stacją pośrednią na Myślenickich Turniach, częściej wskazuje się jednak Żleb pod Palcem, tuż przed stacją końcową na Kasprowym – wyjaśnia Antoni Kroh. Fatalne zauroczenie W swojej książce "Sklep Potrzeb Kulturalnych” (Prószyński i S-ka, 2010) Kroh przytacza zupełnie inną wersję tej barwnej opowieści. – Proszę ją cytować, po to jest, ale zastrzegam, że nie podejmuje się żadnego rozstrzygania, jak było naprawdę – słyszymy od mieszkającego w Nowym Sączu autora. Oto jaką opowieść pomieścił we wspomnianej książce: "Po przyjściu do Muzeum Tatrzańskiego (…) byłem nowy. Jak wiadomo, z nowego należy przynajmniej raz zrobić durnia, taki panuje obyczaj, na przykład nowego ucznia posyła się do pokoju nauczycielskiego po cosinus, a potem śmiechu co niemiara. Ktoś wskazał mi mężczyznę w goprowskiej kurtce, że to właśnie on wyskoczył z kolejki, więc żebym jako historyk wypytał go o szczegóły i opracował to naukowo. Niewiele myśląc, podbiegłem do człowieka, przedstawiłem się i poprosiłem o spotkanie, bo chciałbym ustalić pewne fakty, związane z jego słynnym wyczynem. Spojrzał na mnie uważnie, podumał chwilę, sapnął, sprężył się wewnętrznie, a następnie zapytał, czy chcę w mordę. – Dziękuję, nie – odpowiedziałem uprzejmie. Na tym zakończyła się rozmowa, pozostawiając zrozumiałe uczucie niedosytu. Więc następnego dnia poprosiłem Różę Drojecką (pracownicę Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem – red.), wspaniałą gadułę, wiele jej zawdzięczam, aby zechciała mi wyjaśnić, czemuż to mój rozmówca tak się rozeźlił. I usłyszałem, co następuje: Józek był bardzo przystojnym chłopcem i świetnym narciarzem. Gdyby nie wojna, na pewno zostałby olimpijczykiem. Baby na niego leciały. Na Kasprowym Wierchu był posterunek niemieckiej straży granicznej, dowodził nim jakiś poczciwy Tyrolczyk, który miał córkę. (…) Stary zorientował się, że jego córka kręci z Józkiem, dowiedział się, co za jeden, dopadł go na Krupówkach i odbył z nim zasadniczą rozmowę. Chciał rzecz załatwić jasno i uczciwie. Powiedział, że osobiście nic do niego nie ma, nie ma też nic przeciwko Polakom, ale jest wojna; jeśli gestapo się dowie o romansie, to dziewczyna skończy w Oświęcimiu za mieszanie ras, Józka rozwalą, a on sam pojedzie na front wschodni, skąd jak wiadomo się nie wraca. Więc jeśli kochasz dziewczynę, to jej nie narażaj. Skończy się wojna, to róbcie sobie co chcecie, ale teraz poczekajcie. Nie ty jeden ją kochasz. (…) Trzy razy księżyc odmienił się złoty, a tato już wiedział, że jego argumenty nie na wiele się zdały. Więc zasadził się na chłopaka. Udał, że wyjeżdża, córka zawiadomiła Józka, że, jak wy to dzisiaj elegancko mówicie, dziupla wolna, próchno się wysypało. Józek wsiadł do ostatniej kolejki. Tymczasem tato zaczaił się z trzema kamratami, żeby mu spuścić manto. Józek wjechał na górę, zobaczył, kto na niego czeka na peronie, więc otworzył okno wagonika, trzymając się zewnętrznej barierki wysiadł na drugą stronę, a zanim trzej panowie obiegli budynek, przypiął narty i poszusował im przed nosem na Halę Gąsienicową do Brońci Bustryckiej. Gdyby go chcieli zastrzelić, zrobiliby to bez trudności, mieli go jak na patelni, ale nie myśleli robić mu krzywdy, tylko przepłoszyć. Oczywiście, nie byli to żadni gestapowcy, tylko grenzschutze, Tyrolczycy, zwyczajni ludzie”. Więzień własnej legendy Tak wspominała to Róża Drojecka, która Józefa Uznańskiego znała latami i mógł jej opowiadać, jak było. Nie tylko skok, ale samo wyjście z wagonika jadącego tuż pod szczytem Kasprowego jest wyczynem nie lada, co potwierdzi każdy, kto widział stromizny i skały tworzące krajobraz ostatniego odcinka trasy kolei linowej. Ale skąd w tej historii brawurowy skok i zjazd pod gradem kul? Weźmy ponownie w dłonie książkę "Sklep Potrzeb Kulturalnych” i oddajmy głos pani Róży: "Kiedyś przyjechała do Zakopanego delegacja ratowników francuskich, zdaje się z Chamonix, Józek się nimi opiekował, wjeżdżali na Kasprowy, pewnie wcześniej trochę wypili. Francuzi jak to Francuzi, zadzierali nosa, że we Francji wszystko najlepsze, więc Józka zeźliło. Chciał im zaimponować, opowiedział więc o tym skoku do żlebu, w końcu, Antosiu, przewodnicy są głównie od tego, żeby opowiadać bajki, to należy do ich rzemiosła, im który lepiej bajdurzy, tym jest lepszym przewodnikiem, panowie to uwielbiają. W takich chwilach nie chodzi przecież o prawdę historyczną. Francuzów zatkało, kazali sobie powtórzyć, napstrykali zdjęć, a potem w jakiejś francuskiej gazecie ukazał się wielki artykuł o Józku i jego bohaterskim wyczynie, związek byłych Maquis dał mu jakąś odznakę honorową. Jak się nasi podskakiewicze dowiedzieli, że mają w Zakopanem takiego bohatera, zaczęli na wyprzódki o nim wypisywać coraz to nowe dyrdymały. To było jak lawina, niepodobna było się wycofać, bo trzeba by odesłać Francuzom order, a to już byłaby gruba kompromitacja. (…) Teraz Józek jest bohaterem narodowym, nie ma innego wyjścia, udziela wywiadów, ale jak go zaczepi o ten skok zakopiańczyk, to się denerwuje. Chciał ci dać w mordę, bo cię wziął za miejscowego, powinieneś się cieszyć. Myślał, że znasz całą prawdę i z niego drwisz”. Czy taka właśnie była prawda? Nie rozstrzygniemy. Pewne wydaje się za to, że i tak w zbiorowej pamięci przetrwa opowieść o bohaterskim kurierze i wystrychniętych dzięki jego odwadze na dudków Niemcach. Tym bardziej, że historia inspirowała m.in. twórców filmu "Znicz olimpijski” z 1969 roku. Nie znaleźli jednak odważnego, który skoczyłby z wagonika do Żlebu pod Palcem, dlatego scenę nakręcono na początkowym odcinku kolejki nad Kuźnicami. Słynny kaskader Krzysztof Fus przypłacił to upadkiem i bardzo długim pobytem w szpitalu. Cierpienie jego było daremne, bo karkołomna scena ostatecznie nie weszła do filmu. – Za to turyści od tego czasu pokazują sobie dwa miejsca skoku Józefa Uznańskiego – opowiada Antoni Kroh. – Róża Drojecka jest już po tamtej stronie, a ja z kronikarskiego obowiązku zawarłem w książce jej opowieść, zupełnie różną od tego, co mówi powszechnie znana wersja wydarzeń i co opowiada sam Józef Uznański. Niech każdy wierzy w to, co wyda mu się bardziej prawdopodobne, bo nie dojdziemy już przecież, jak było – raz jeszcze zastrzega autor "Sklepu Potrzeb Kulturalnych”. Źródło: www.nto.pl ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Zmarł Wczoraj RIP
    1 punkt
  31. Na Kiczerę odradzam, jest co prawda krzesło 3 osobowe, ale 2/3 trasy to płaszczyzna, i z reguły fatalnie przygotowana. Z pozostałych chyba lepiej do Karlikowa, 2 wyciągi orczykowe, trasy podobne jak w Chyrowej ( pochylenie), ale trochę dłuższe.W Chyrowej jest ok jak nie ma ludzi, jeden talerzyk (drugi do połowy stoku dla początkujących) i w niedzielę możesz się zdenerwować:wink: Stok b. szeroki, i jest sporo miejsca na bezpieczną jazdę.To jest stok w Chyrowej Z Karlikowa niestety nie mam zdjęć, zapomniałem zabrać aparat.
    1 punkt
  32. Witam ... Jestem na tym forum nowy choć czytuję je od dłuższego czasu, podobnie jak i inne tego typu fora zagraniczne (Alpinforum, Bergbahnen, itd, Funivie.) Z ciekawostek... Mieszkam w Gdańsku ale ze Szczyrkiem jestem bardzo mocno związany emocjonalnie. Od 3 roku życia bywam w nim niemal co roku, latem i zimą. Kocham Szczyrk do tego stopnia, że jak kiedyś nadarzy się okazja to się do niego przeprowadzę na zawsze..! Będziecie mieć tu ze mną niezłe utrapienie bo jestem bardzo sentymentalny i wbrew zdrowemu rozsądkowi chciałbym aby nic tu nie zmieniano. Szczyrk jest niemal taki sam jak 40 lat temu i mnie to w sumie bardzo odpowiada. Lubię stare orczyki, wąskie trasy i taką nieco zapyziałą infrastrukturę. Owszem przydałyby się nowe inwestycje ale moim zdaniem tylko uzupełniające! ale o tym kiedy indziej. Na dziś... Byłem w SON w sierpniu. Widziałem to krzesło. Istotnie demobil, ale nie taki zły. Po pierwsze i tak będzie to tymczasowo najnowocześniejszy wyciąg w Szczyrku, po drugie jego zadaniem jest zarobienie na nowszy model za kilka lat. Faktem jest, że kupił go jeszcze GAT. SON to postawi na Julianach. Trochę mi szkoda tych starych orczyków bo je lubię, na nich uczyłem się jeździć na nartach w 1974r. Osobiście zdemontowałbym jeden z nich ten zewnętrzny bo dostawiony był w latach 80 i nieco oszpecił stary układ. Stary powinien zostać jako "oldtimer" ale nie tylko! Jak duje to kanapa stoi.. a łorcyk zawsze pójdzie. Uważam, że powinno się taki układ zostawić wszędzie. Jeden orczyk + kanapa / gondola. Moja idea byłaby taka: Demontaż jednego z "górników" w Czyrnej. W to miejsce kanapa 6os na Halę Skrzyczeńską. Stamtąd na Małe Skrzyczne dostawka krzesło 2os. Taka sama dostawka z Cielętnika na Halę. Za to z Soliska na Pośredni (Cielętnik) zamiast tego krótkiego orczyka kanapa 4os wyprzęgana. Ewentualnie 2/3 osobowe krzesło i zachować stary orczyk jako alternatywę. Golgota jak wyżej pisano - nie tak szybko bo jest za wąska. Ale jak porobią objazdy to będzie OK. Mały orczyk na Julianach też powinien zostać. To ulubione miejsce rodzie z dziećmi. Tam dostawiłbym może jakiś talerzyk dla maluchów. Z extrasów dodałbym połączenie z Białym Krzyżem, połączenie Małego Skrzycznego z COSem oraz przyszłościowo gondola do Brennej i na Szyndzielnię. To oczywiście plany maximum ale pomarzyć warto. Co do jak to mówicie złomu w Czyrnej... Ten wyciąg nie jest złomem. Może to nie Telemix ale swoje zadani spełni jeszcze bardzo dobrze. Od czegoś zacząć trzeba. Tak jak w Białce. Nie od razu wszystko nowe stawiali. Po takiej "zapaści" jaką Szczyrk miał przez ostatnie 15 lat to i tak super inwestycja. Nie krytykujmy w czambuł wszystkiego. Należy dać szansę. Zobaczymy za lat kilka. Tymczasem puszczam Wam fotki Szczyrku jaki mam sercu od 40 już lat:
    1 punkt
  33. Co do lawin to teoria bardzo dobrze jest opisana tu: http://www.imgw.pl/wl/internet/zz/oddzialy/krakow/lawiny/o_law.html#osiad Wiosną, jesli nic świeżego nie spadło to zagrozeniem są lawiny gruntowe wywoływane przez odwilż bądź słońce, są bardzo niebezpieczne z powodu ciężaru i gęstości śniegu oraz tego co on ze sobą niesie. Ich uniknięcie jest w miarę proste i głównie chodzi o planowanie i rozsądek, unikanie głupisch miejsc w niewłaściwym czasie i warunkach. W warunkach zagrożenia lawinowego zimą (czyli gdy jest ogłoszone 3 lub więcej) to należy unikać w miare możliwości poruszania sie wszelakimi formacjami wklęsłymi lub przechodzenia pod nimi (np słynny Żleb Żandarmerii - lawiny z niego wyjeźdżające zabierały ludzi z drogii do Moka). Dużo zależy od sniegu, jak jest zmrożony, jak pokrywa jest związana, jakie były sekwencje opadowe, miejsca nawiane, nawisy itd. Generalnie duży swieży opad to zawsze wzrost ryzyka, to samo przy odwilży, wtedy to nawet jest gorzej i bardziej należy sie strzec. Więcej teorii niz w tym artykule i tak nie napiszę, Ameryki nie odkryję - a i na sucho to ciężko pisać, trochę to wymaga doświadczenia i obserwacji, najlepiej jakiegoś szkolenia prostego. A zasady poruszania są ogólnie takie, w warunkach zagrożenia staramy sie poruszać formacjami wypukłymi, żleby i wklęsłości pokonujemy jak najszybciej, zawsze po skosie w dół jeśli jest taka mozliwość, pokonywac je pojedyńczo - nigdy w kilka osób na raz, generalnie najlepiej poruszać sie w miejscach gdzie spod pokrywy wystaja jakieś kosówki, skałki itp. W szerszych formacjach staramy sie nie przechodzić pod różnymi zboczami czy miejscami, ktore mogą wyjechać - oczywiście jak sie da. Do tego dochodzi możliwość wywołania lawiny samemu lub przez grupę (wypadek na Rysach) więc tu też sa pewne zasady poruszania się tak by jeden nie narażał innych ale to już zalezy od terenu. Na nartach możliwość podcięcia lawiny jest większa niż podczas chodzenia ale tu to juz moje doświadczenia się kończą. Generalnie ryzyko trzeba ograniczać jak tylko się da ale .... Są dwa pozekadła wspoinaczkowe: - jest ryzyko, jest zabawa, albo piargi albo sława" a drugie rosyjskie: " z alpinizmom to kak tigra jebat - i smieszno i straszno"
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...