Witam!!! Chwile mnie tu nie było...Cóż zrobić ,praca. Z racji,że często mnie służbowo nosi po świecie,od czasu do czasu trafi sie jakaś perełka rzadko będąca ''mekką'' turystów.
Dla mających pare złotych na zbyciu a udających sie na narty np do Chile lub Argentyny, polecam wypad na Falklandy.Dotarcie tutaj nie jest wcale takie proste.Jeden samolot w tygodniu z Santiago w Chile.Po wyspach,też nie tak łatwo sie przemieszczać. Drogi to prawdziwy offroad.Myslę,że 99% samochodów to 4x4.Inne sie nie sprawdzają.
Pogoda jak to w zimie też nie rozpieszcza.Chociaż mnie wczoraj pomimo opadów śniegu rano, po południu pojechać rowerem na plażę:biggrin:
Kąpać się nie zamierzałem,ale byłem porobić zdjęcia pingwinom.Relax zajebisty.Ogromna długa i szeroka plaża i zero ludzi. Tylko ja i pingwiny.Polecam.
Stolica wysp Port Stanley nie ma zbyt wiele do zaoferowania,ale warto ją zobaczyć-choćby po to by kupić jakieś pamiątki.W innych osadach może być z tym problem.
Jutro może uda się popłynąć na wyspę lwów morskich,a w czwartek przyjdzie sie pożegnać z Falklandami i niespiesznie przez Brazylię wrócić do Europy.
Pozdrawiam spragnionych śniegu!!! Tutaj nie ma go co prawda zbyt wiele,ale szczyty sa ośnieżone.Na dole raczej szybko topnieje.