Swoje pierwsze "kroki" na nartach stawiałem w Wiśle - Schronisko PTTK "Stożek" - krótki, ale całkiem stromy stok z muldami, leśna nartostrada.
Dzisiaj można licytować się gdzie lepszy stok, gdzie lepsza baza noclegowa, wyciągi, atrakcje, ale ..........
Był rok chyba 1989, ale mam stamtąd bardzo żywe wspomnienia - nigdy nie zapomnę klimatu tego schroniska; drewno, kamień, pokoje po 6 i więcej osób bez toalety, skrzypiące piętrowe metalowe łóżka, cerata na stołach w stołówce, jeden telewizor w sali telewizyjnej.
Niezapomniana jest też atmosfera jaką tworzyli prawdziwi narciarze. Wszyscy byli dla siebie mili, pomocni, z każdym można było porozmawiać na orczyku o wszystkim i o niczym.
Tam pierwszy raz zobaczyłem piękny technicznie, rasowy i czysty śmig, w którym się zakochałem i do dzisiaj staram się tak jeździć i doskonalić ten styl.
Gonili nas WOPiści, wieczorami topiliśmy plastykowe wieszaki aby uzupełnić ubytki w SULOV'ach, tam próbowałem robić pierwsze piruety, w barze dolnej stacji wyciągu była gorąca herbata z cytryną i wafelek Prince Polo i człowiek nie potrzebował nic więcej do życia - to nie było ani miejsce, ani czas na żaden lans.... tylko mili ludzie, narty i śnieg
Gdziekolwiek dzisiaj jestem, zawsze z wielkim sentymentem wspominam "Stożek" i na pewno jeszcze kiedyś tam wrócę .... z rodziną