Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. surfing

    surfing

    Użytkownik forum


    • Punkty

      21

    • Liczba zawartości

      3 834


  2. Gerald

    Gerald

    Użytkownik forum


    • Punkty

      20

    • Liczba zawartości

      1 865


  3. tanova

    tanova

    VIP


    • Punkty

      13

    • Liczba zawartości

      2 752


  4. leitner

    leitner

    Użytkownik forum


    • Punkty

      11

    • Liczba zawartości

      3 966


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 04.03.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. Jeśli podróżujecie do Czarnogóry dla przyjemności, to zarówno Podgoricę, jak i Nikšić możecie sobie spokojnie odpuścić. Mnie przywiodły tutaj sprawy zawodowe na uniwersytecie (część wydziałów jest w Podgoricy, część w Nikšiciu), więc siłą rzeczy trzy dni jestem w tych „pięknych inaczej” miastach. W Nikšiciu wczoraj potwornie lało – 40 mm deszczu – a nawet grzmiało. Nie robiłam zdjęć. Poniedziałkowe popołudnie i dzisiejsze przedpołudnie w Podgoricy – z lepszą pogodą, którą wykorzystałam na dwa spacery po mieście, w poszukiwaniu jakichś ciekawszych miejsc. I wiecie co? Nawet znalazłam, choć nie było to wcale takie oczywiste. Do 1992 roku stolica Czarnogóry nosiła nazwę Titograd – i niestety wciąż jest to taki zapyziały, prowincjonalny Titograd, z paskudną architekturą. Dominują blokowiska i brak jakiejkolwiek koncepcji urbanistycznej. Nowe budynki – np. bank – sąsiadują z rozwalającymi się chatkami: „Reprezentacyjny” Trg Niezavisnosti (Plac Niepodległości) w centrum miasta: Dzielnica Stara Varoš – czyli taka tutejsza starówka – z zabytkową zabudową, sięgającą XV wieku, robi bardzo przygnębiające wrażenie: Nasuwa się porównanie ze Starym Bazarem w Skopje – o podobnym charakterze zabudowy, ale zdecydowanie bardziej pełnym życia i bardziej zadbanym. Szkoda, że w Podgoricy wciąż takie dziadostwo … Na obrzeżach – wieża zegarowa i duża restauracja „Pod Volatem”, gdzie bardzo smacznie można zjeść za umiarkowane pieniądze. W Podgoricy – mimo że tak zaściankowa – wcale nie jest specjalnie tanio w knajpach, więc dobrze wiedzieć. Stara Varoš ma bardzo malownicze położenie – nad Moračą, u ujścia mniejszej rzeki – Ribnicy. Po wczorajszych ulewach stan wody znacznie się podniósł, a nurt jest bardzo wartki. Miejscami zalane są tereny nad samą wodą. U ujścia Ribnicy można zwiedzać stary, kamienny most i ruiny twierdzy z XV wieku. Nawet jest tu ładnie. Wielkomiejski blichtr … Są trzy ciekawe mosty na Moračy – dwa piesze (Gazela i Moskiewski) oraz samochodowy Millenium (to ten z białymi wantami) Widok z mostu Gazela na pozostałe: Most Millenium: Po drugiej stronie Moračy, w dzielnicy Novi Grad, niedawno (dosłownie kilka lat temu) ukończono budowę takiej czarnogórskiej Świątyni Opatrzności – Hram Hristovog Vaskresenja (Kościół Zmartwychwstania Pańskiego). I tutaj pozytywne zaskoczenie – świątynia robi naprawdę dobre wrażenie – bryła jest proporcjonalna, w środku bizantyjski przepych malowideł i wielki żyrandol, ale jest to ładne. Bardzo przyjemnym miejscem jest również Gorica – zielone wzgórze w środku miasta, które pełni funkcję miejskiego parku. U stóp Goricy przycupnęła urocza cerkiewka sv. Djorde z XI wieku. Na Goricę prowadzi kilka ścieżek rowerowo-pieszych, można ją obejść dookoła, podziwiając rozległą panoramę miasta i gór. Jest tutaj też park linowy i sympatyczna kawiarnia. Było to fajne miejsce na dłuższy spacer w ciepłe, słoneczne, poniedziałkowe popołudnie. I to tyle atrakcji Podgoricy. Niestety jest tutaj bardzo duży ruch samochodowy i korki, a przecież jest to niespełna 200-tysięczne miasto. Przyczyną jest – jak mówią lokalsi – kiepsko funkcjonujący transport publiczny. Na przystankach nie ma rozkładów jazdy ani numerów linii, autobusów miejskich jest mało, niewiele jest też ścieżek rowerowych. Więc wszyscy przemieszczają się własnymi autami, trąbiąc i nierzadko wymuszając pierwszeństwo. Transport kolejowy też nie jest zbyt rozwinięty – funkcjonują dwie linie kolejowe: do Bijego Polja, którą jechałam z Kolašina oraz do Nikšicia. Pozostałe trasy dalekobieżne obsługuje transport autobusowy – i ten akurat funkcjonuje sprawnie. Połączenia są częste, w miarę punktualne, a bilety nie są drogie. Dworzec kolejowy w Podgoricy – jaka stolica, taki dworzec : Jeszcze dzisiaj po południu praca, a od jutra przenoszę się w ładniejsze regiony .
    8 punktów
  2. Jesteśmy na Chopoku. Wczoraj dramat, deszcze do wys. ok 1700m. Na szczycie za to waliło po twarzy lodowymi kulkami + widoczność max. 15m Zjazd na południe, jak z opaską na oczach. Widziałem niektórych, że przewracali się w miejscu. Z trudem trafiłem też do knajpy (Kamienna Chata), bo nie było jej widać. Dzisiaj lepiej. W nocy spadło trochę śniegu nawet w dolinie. W dzień jeszcze dopadało. Na aucie po postoju w Luckach miałem 10cm na dachu. Na szczycie niezły śnieg, ale dalej mgła (ok. 50m widoczności). Jednak już jeździło się dobrze. Niżej śnieg cięższy, trochę odsypów. Na południu więcej zmrożonego niż na północy. Dość silny wiatr na szczycie. Najlepsza jazda wzdłuż talerzyka na południu. Dało się pocisnąć na krawędzi.
    7 punktów
  3. Udało mi się wyjechać na narty z kumplami do Czarnej Góry Niedziela,Poniedziałek,Wtorek. Warunki całkiem spoko jak na taka pogodę jaka mamy tej zimy, śnieg niestety dosyc mokry Niedziela - Trwa event Snow EXPO plus zawody na trasie „C” wyciąg żmija i większość tej trasy niedostępna. Ludzi dosyć sporo trasy zajechane ale stanie w kolejce to max 3 minuty Poniedziałek- Warunki bardzo fajne trasy przygotowane do jazdy dziennej i do nocnej Trasy praktycznie puste, ludzi brak Wtorek- Do przedpołudnia padało deszczem, trasy puste, po południu niestety weszła mgła Wypad udany lecz z dnia na dzień śniegu coraz mniej, i chyba tym wyjazdem zakończę sezon. Łapcie pare fotek
    7 punktów
  4. Dziś przez cały dzień coś padało. Do 14 to tylko deszcz - dlatego byliśmy przemoczeni i do przerwy o 12 (u Hanki, dzięki @Sariensis) ledwo żeśmy wytrzymali. Jeździliśmy głównie na czwórce Winterpolu i Mieszku. Wszystko mokre i miękkie. Za to śnieg całkiem dobry do krawędziowania. No i na stoku pusto Po 13 przenieśliśmy się na Nartoramę, by schować się pod bubliną. Tam zupełne pustki - oprócz nas jeździło może 5 osób. Warunki całkiem dobre jak na taką pogodę. Na skoczni skoczyłem 6,5 metra Po 14:20 zaczął padać marznący deszcz, który zmieniał się powoli w śnieg. Do teraz nic się nie zmieniło i nadal trochę sypie. Późnym popołudniem dałem radę pojeździć na świeżym nietkniętym dziewiczym śniegu! Dziś jeździłem (tata z bratem poddali się wcześniej) od 9:40 do 17:45, czyli 8h. Jak na takie warunki, to nie ma wstydu.
    7 punktów
  5. @surfing W tej całej patetycznej historii brakuje mi wątku narciarzy - ukraińców - ówczesnych obywateli Polski.. Bądź co bądź - mieli swoje towarzystwo krajoznawcze "Płaj", i nie wierzę że nikt z nich nie miał zasług w przedwojennym odkrywaniu tej przestrzeni. Historia chyba wyrugowała ich ze wspomnień, lub ja za słabo szukałem. Te skreślone nie działają. Politechnik się nie uruchomił w tym roku w ogóle - brak śniegu. Warszawa jest super, ale kupił ktoś prywatny ten ośrodek, i nie jest publicznie uruchamiany. Śmiem twierdzić że w ogóle nie uruchamiany. Były tam kiedyś łącznie 3 wyciągi. Super miejscówka, z opcjami fr przez las. Gdyby zrobić tylko jeden wyciąg dodatkowy, można by to połączyć z Trościanem. Na Warszawie byłem tylko na skiturach, i była kompletna pustka... Zachar Berkut jest średni. Ułożenie wyciągów jest jakieś nieprzemyślane. Tam są tak naprawdę tylko dwie trasy. Pomimo tego że ośrodek jest położony na zboczach prawie 20 km połoniny. Za to być może da się zrobić fajne zjazdy na drugą stronę, powrót z foki. Niestety nie dane mi było odkryć. 15 minut. Tak, uważam że trasy mają adekwatne znaczenie. Do stopnia trudności należy doliczyć przede wszystkim nieprzygotowanie tras, rodzaj śniegu, i przeszkody spowodowane naturalnym ukształtowaniem terenu (brak prac ziemnych profilujących stoki). O ile na te niebieskie trasy "czasami" wyjeżdza ratrak, to na czarne nigdy. Nie mają lin, a tam jest za stromo. Te czarne są wymagające moim zdaniem. Często tworzą się tam spore muldy, ale w puchowe dni można tam fajnie poszaleć. Ilość ścieżek przez las, powoduje że w ciągu dnia na Trościanie ciężko powtórzyć taki sam zjazd. Tutaj jest lepsza mapa: Tutaj dokładnie widać. Nie sprawdziłem każdej linii, w szczególności K5, a widziałem że tam było przejeżdżone. Da się też zjechać na sam dół krzesełka, nikt nie zaznaczył tej opcji. Ta mapa jest tutaj, można sobie rzucić okiem: https://www.google.com/maps/d/viewer?mid=1kqsztmHaUr5vggpmMGENrauVQXo&ll=48.85977237464566%2C23.401429430278313&z=15 Myślałem kiedyś o stworzeniu czegoś pomiędzy monografią, a reportażem w formie książki. Opisującej dzieje kurortu od powstania, po ukraińską współczesność, rozmowy z ludźmi, gwarowe określenia miejsc itp itd.
    6 punktów
  6. Koronawirus we Włoszech: koleje linowe mogą być wypełnione tylko w jednej trzeciej https://www.skiinfo.pl/wiadomosci/a/637175/koronawirus-we-włoszech-koleje-linowe-mogą-być-wypełnione-tylko-w-jednej-trzeciej
    6 punktów
  7. Miziowa dzisiaj tak: A Rysianka tak: Jutro ma być słoneczko i od -9 do - 1 Będzie ktoś ? Pozdrawiam mirekn
    5 punktów
  8. 4 punkty
  9. W Kolašinie deszcz padał całą noc i ociepliło się. Gdy rano wyjrzałam przez okno - po śniegu w miasteczku nie zostało ani śladu! Tylko gdzieś na szczytach gór jeszcze bieliły się nieliczne miejsca. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze w sobotę była taka bajkowa zimą, a teraz - nic. Po śniadaniu gospodarz zawiózł mnie na stację kolejową, z której miałam pociąg do Podgoricy. Górski odcinek Kolašin-Podgorica jest ponoć najbardziej malowniczym fragmentem trasy Belgrad-Bar, zbudowanej w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku i uważanej za jedną z piękniejszych linii kolejowych w Europie. Zarówno w Serbii jak i Czarnogórze nazywana jest "koleją snów". Sam pociąg, który nadjechał, to z pewnością sen o przeszlości - zdecydowanie pamiętał jeszcze czasy Jugosławii . Ale ta trasa - to dopiero piękny sen ... zobaczcie sami, jakie widoki! Stacyjka, gdzieś w górach: Rzeka Tara: Mijanka w miejscowości Trebešica Po drodze liczne tunele i mosty kolejowe Góry dokoła, droga samochodowa i kanion Moračy w dole ... W tle estakada nowo budowanej autostrady: Zbliżamy się do Podgoricy Takie wspaniałości za jedyne 3 euro .! Dojeżdżamy do Podgoricy, która wita nas słońcem i temperaturą +18 stopni. Szok! Przecież jeszcze wczoraj jeździłam na nartach ! Pozdrawiam.
    3 punkty
  10. Koronawirus we Włoszech. Rząd zdecydował o zamknięciu wszystkich szkół i uniwersytetów https://wiadomosci.w...85310212511873a
    3 punkty
  11. Ok. Ale na południu po niebieskich jeździ znacznie więcej osób, przez co też na wielu odcinkach jest marnie. Nawet tych stosunkowo płaskich. Zresztą nie ma się co spierać o pierdoły. Jak facet pyta czy warto jechać w tym terminie na Chopok, to ja odpowiadam, że warto. Warunki będą zmienne i każdego dnia, gdzie indziej może być fajnie. Jeżeli pogoda będzie przyzwoita, zawsze znajdzie się sporo tras na których można wyjeździć się jak dzik, czy cokolwiek innego co może być symbolem wyjeżdżenia;).
    3 punkty
  12. Pilnuj się, bo licho nie śpi...a scenariusz "Oszukać Przeznaczenie" (zrezygnowałeś z Alp), zagrożony 😲 Dobrego nartowania Marcin! 🎿👍
    3 punkty
  13. W przedwojennej Polsce stolicy polskich gór, Zakopanemu, zaczął wyrastać potężny rywal. I kto wie, czy gdyby nie było wojny, Sławsko - bo o nim tu mowa - osiągnęłoby pozycję miejscowości, którą znałby każdy Polak. Niestety, tak się nie stało, ale powstała legenda Sławska - narciarskiej stolicy polskich Bieszczad. W przedwojennej Polsce stolicy polskich gór, Zakopanemu, zaczął wyrastać potężny rywal. I kto wie, czy gdyby nie było wojny, Sławsko - bo o nim tu mowa - osiągnęłoby pozycję miejscowości, którą znałby każdy Polak. Niestety, tak się nie stało, ale powstała legenda Sławska - narciarskiej stolicy polskich Bieszczad. Sławsko leży przy ruchliwej trasie kolejowej Lwów - Stryj - Czop, wiodącej na Węgry. Do końca XIX wieku było niczym niewyróżniającą się wsią. Według legendy jego nazwa wiąże się z zamordowanym w pobliżu, w XI wieku księciem Świętosławem. Heroiczna obrona księcia przez jego wojów, choć nie uchroniła go od śmierci, to przyniosła tym, którzy przeżyli, chwałę i sławę, i dlatego miejscowość, w której osiedli dzielni wojowie, nazwano Sławskiem. Pierwsza wzmianka o Sławsku pojawia się w źródłach historycznych dopiero w XV wieku, więc nazwa wsi pochodzi raczej od płynącej w pobliżu rzeczki - Sławki. Inna legenda związana ze Sławskiem głosi, że był to obszar dużej aktywności rabunkowej sławnego karpackiego opryszka Ołeksy Dobosza, stąd też najwyższy szczyt pod Sławskiem, Wysoki Wierch (1245 metrów), nazywany bywa Doboszówką. Przekazy źródłowe mówią, że ze Sławska pochodził komiliton Dobosza - Łuka Hołowko, który po schwytaniu przez austriackich żołnierzy został w Sławsku spalony żywcem. Duże znaczenie dla Sławska miało przeciągnięcie przez tę okolicę w 1887 roku wspomnianej wyżej trakcji kolejowej, co dało bezpośrednie połączenie ze Lwowem. Wieś - otoczona bezleśnymi stokami o znacznej wysokości łagodnie schodzącymi w dół - stanowiła znakomity teren narciarski. Z tej racji Sławsko stało się w II Rzeczypospolitej jednym z najpopularniejszych zimowisk. Odkrywcy walorów Sławska Odkrywcy walorów turystycznych Sławska: (od prawej) Roman Kordys (1886-1934) i Zygmunt Klemensiewicz (1886-1963). Ze zb. Andrzeja Wielochy Za odkrywców walorów narciarskich Sławska uważani są Roman Kordys (1886-1934) - doktor praw, narciarz, dziennikarz, pionier alpinizmu w Polsce i autor wielu artykułów o dziejach polskiego taternictwa - oraz jego rówieśnik Zygmunt Klemensiewicz (1886-1963) - wybitny polski chemik, długoletni profesor Politechniki Lwowskiej, autor wielu patentów (m.in. konstruktor pierwszej elektrody szklanej), po wojnie profesor Politechniki Śląskiej w Gliwicach, a jednocześnie znakomity polski alpinista, narciarz, autor pierwszego polskiego podręcznika taternictwa i działacz Polskiego Związku Narciarskiego. Roman Kordys, który - zdaniem eseisty Stanisława Wasylewskiego - „zaraził całe swoje pokolenie miłością do desek narciarskich”, w artykule opublikowanym w „Wierchach” (1923) przedstawił szczegółowo początki sławskiego raju turystycznego. Są w kraju - pisał - dwa „eldorada” narciarskie: Zakopane i Sławsko. Pierwszego nie trzeba było odkrywać. Gdy w Zakopanem pierwszy narciarz przypiął narty do nóg, aby wypróbować na stokach regli ten egzotyczny przyrząd, „letnia stolica Polski” była już znana i modna. Ale o Sławsku, cichej wiosczynie górskiej w Bieszczadach, nikt nie słyszał. Leżała wprawdzie przy uczęszczanej linii kolejowej Lwów - Ławoczne - Budapeszt, jednakże z powodu nikłej tam ilości lasów nie stała się odwiedzanym w porze wakacyjnej letniskiem, jak sąsiednie miejscowości: Skole, Hrebenów, Zełemianka, Tuchla czy Turka. Sławsko odkryli członkowie lwowskiego światka narciarskiego. Kiedyś wreszcie musieli przyjść tam narciarze - pisał Roman Kordys - aby nasycić się pięknością gór zimowych i zawrotnym pędem zjazdów. Stało się to w marcu 1907 roku i od tego czasu coraz liczniejsze gromady narciarzy przybywały do tej wioski, by napawać się oszałamiającym pędem na nartach w scenerii otaczających Sławsko gór w zimowej szacie. W styczniu 1907 roku 22 lwowskich narciarzy założyło Karpackie Towarzystwo Narciarzy (KTN), które położyło ogromne zasługi w krzewieniu „królewskiego sportu” w Polsce. Dla stowarzyszonych w KTN trzeba było znaleźć tereny narciarskie i to takie, które mogłyby być w pobliżu Lwowa. Ideą było wyjechać z miasta w sobotę po południu i wrócić w niedzielę nocą - po całym dniu spędzonym na nartach w górach. Wyprawa do Czarnohory lub w Gorgany zajmowała kilka dni i wymagała obfitszego sprzętu. Studenci i absolwenci wyższych uczelni oraz młodzi urzędnicy, nie mający za dużo czasu i pieniędzy, gustowali w krótkich wyprawach. Stało się jasne, że trzeba szukać terenów narciarskich przy trakcie kolejowym i w pobliżu Lwowa. Kordys i Klemensiewicz po przestudiowaniu map sztabowych, na których szukali miejscowości niezbyt mocno zalesionych, wybrali Tuchlę. Wyjechali tam 10 marca 1907 roku i z niemal pustego pociągu wysiedli na stacji w Sławsku, skąd było do Tuchli najbliżej. Była ciemna, bezgwiezdna noc. Po kilkunastu minutach wędrówki natrafili na jakiś lichy hotel z karczmą. Nieszczęściem dla nich był fakt, że właśnie kilka dni wcześniej w pobliskiej górskiej wiosce zamordowano karczmarza. Było ciemno choć oko wykol i właściciel hotelu, Meier, za żadne skarby nie chciał otworzyć im drzwi - dopiero po kilkudziesięciu minutach próśb i nalegań, gdy przeszli na język niemiecki, wpuścił ich do środka. Narciarskie eldorado Po przespanej nocy Kordys i Klemensiewicz wyruszyli na poszukiwania terenów narciarskich i wówczas doznali olśnienia. Poruszyła ich nieprawdopodobna obfitość szaty śnieżnej i łagodne stoki okolicznych wzgórz. Nigdy później - napisał Roman Kordys - ten zakątek górski nie wydał się piękniejszy: z tym błękitem nieba i nieskazitelną, cudowną bielą śniegu. Szliśmy w górę z radością w piersi. Narty ślizgały się bez szelestu po niezmąconych wiatrem puchach śnieżnych, coraz szerzej i przestronniej było wokoło. Przed nami wyrosła wyniosła czuba Wysokiego Wierchu, głównego celu naszej wyprawy. Szeroki, wijący się wężową linią grzbiet wywiódł nas drogą, która dziś już jest znana tysiącom narciarzy - do zboczy samego szczytu. Tu weszliśmy w las. Białe postacie drzew zakute w szaty ze śniegu i lodu, stojące nieruchomo jak posągi, błękitne cienie wśród złotych plam słońca, miejscami mrok zupełny pod kopułą zasypanych okiścią koron. Taki las zimowy budzi zawsze w duszy narciarza uroczysty nastrój świątyni. Słowa milkną i jakiś lęk osiada na duszy, i tęsknota za słońcem, które jaśnieje w górze. (...) Wreszcie stanęliśmy na kopule szczytowej. Łagodną linią wygięty biały przestwór śniegów wywiódł nas na sam wierzchołek Wysokiego Wierchu. Tam wśród gromadki w cudne, białe potworki zamienionych drzewin usiedliśmy na dłuższy odpoczynek; było ciepło jak w lecie. Leżąc na wznak w puchu śniegów, patrzyliśmy na białe obłoczki, które wypłynęły na niebo. Świat był taki jasny, taki piękny i tak samo jasno i radośnie było w duszach naszych. U stóp naszych, w głębi, widoczna była wieś i stacja kolejowa. Czy zdążymy tam na czas do pociągu? Nie zatrzymując się, zaczęliśmy zjeżdżać w dolinę. Na północnym, nietkniętym promieniami słońca stoku góry, śnieg był wymarzony: zda się wprost, że wystarczy pomyśleć, a narty same słuchały rozkazu narciarza. Łuki, skręty, węże - w owym czasie szczyt techniki narciarskiej - łączyły się z bajeczną łatwością w jedną nieprzerwaną linię zjazdu. Pęd nart upajał nas. Nie szukaliśmy drogi, ona sama otwierała się przed nami, szereg polan leśnych, łączących się ze sobą nieprzerwanym ciągiem, wiódł nas w dół. Pagórki, które przed chwilą mijaliśmy, już były wysoko w górze. Tak Kordys opisał swoje wrażenia z pierwszej bytności w Sławsku i odkrycia tego zimowiska dla tysięcy późniejszych narciarzy. Po rekomendacjach Kordysa i Klemensiewicza Karpackie Towarzystwo Narciarzy postanowiło stworzyć w Sławsku bazę noclegową. Już w 1908 roku stałą kwaterę KTN umieszczono w karczmie Rothfelda i przystąpiono do budowy własnego schroniska. Po zgromadzeniu funduszy Maksymilian Dudryk (1885-1962) - architekt, inżynier budowy dróg i mostów - oraz Zdzisław Rittersschild (1866-1944) - ratownik górski - objęli pieczę nad budową schroniska. W 1911 roku zakończono tę inwestycję i zarząd nad schroniskiem powierzono Michalinie Błażejowskiej, mianując ją gospodynią obiektu. Prowadziła ona księgę gości, która szczęśliwym zbiegiem okoliczności przetrwała pożogi wojenne. Jest tam zapis historii tego schroniska. Dzięki wpisom poszczególnych gości (czasem dość obszernym, bogato ilustrowanym, bo narciarze nierzadko byli też zapalonymi fotografami, ze szczegółowymi opisami wypraw narciarskich) można poznać bogate dzieje tej wyjątkowej placówki. Imponujący jest wykaz gości schroniska, wśród których byli m.in.: Marian Petrusewicz, Bazyli Chojnicki, Kazimierz Drewnowski, Zygmunt Hetper, Władysław Ziętkiewicz, a także Zdzisław Rittersschild, Maksymilian Dudryk, Roman Kordys, Kazimierz Lubieniecki, Mieczysław Lerski i Zenobiusz Pręgowski. Kordys i Dudryk prowadzili w tym schronisku kursy narciarskie, do których zaangażowali też Norwega Wernera Werenskiölda. Dla kursantów zbudowano skocznię na stokach Trościana. Werner Werenskiöld uczył zasad jazdy norweskiej: telemarku, slalomu, skoków i jazdy na nartach przy użyciu dwóch kijków. Żywot schroniska, które poświęcił proboszcz Sławska ks. kanonik Kaczmarski, nie był długi, bo wkrótce wybuchła I wojna światowa i Rosjanie po zajęciu tych terenów w 1915 roku spalili budynek. Gdy odrodziła się Polska i uspokoiła się sytuacja polityczna w Bieszczadach, w 1922 roku lwowscy działacze KTN przystąpili do odbudowy schroniska. Wzniesiono je na starych fundamentach. Tempo odbudowy było szybkie - niespełna pół roku i już na Boże Narodzenie 1922 roku obiekt przyjął pierwszych narciarzy. Schronisko w Sławsku to ewenement w historii polskiej turystyki, gdyż było dziełem stosunkowo nielicznej organizacji turystycznej. Jego organizatorzy przyczynili się do popularności Sławska nie tylko w kręgach narciarzy oraz turystów lwowskich i stanisławowskich. Wpłynęło to na wzrost gospodarczy Sławska i stopniowe przekształcenie całej gminy nie tylko w zimowisko, ale i w letnisko. W 1934 roku przy górze Trościan Drohobycki Oddział Polskiego Towarzystwa Turystycznego wybudował swoje schronisko, a dwa lata później (1936) staraniem Ligi Popierania Turystyki powstało w Sławsku kolejne nowoczesne schronisko pod nazwą „Dom Turystyczny”, ze 140 miejscami noclegowymi. Wytyczono też nowe trasy zjazdowe pomiędzy potokami Sławka i Rożanka oraz w widłach Sławki i Oporu. Na Trościanie Szczepan Witkowski wybudował skocznię narciarską. Powstała też mniejsza skocznia pod Kiczerką oraz nowe wyciągi narciarskie na górze Pohar. Wszystko to przyciągało coraz liczniejsze grupy turystów. Sławsko stawało się z roku na rok coraz modniejszym miejscem do organizowania zimowych zawodów sportowych. Tuż przed wybuchem II wojny światowej liczyło 2 tysiące mieszkańców i było siedzibą komisariatu straży granicznej oraz celnej (z racji bliskości granic z Węgrami i Rumunią). Bywalcy Sławska Ze Sławskiem wiążą się młodzieńcze biografie wielu wybitnych postaci. Informacje o tym znajdujemy w ich dziennikach, pamiętnikach i wspomnieniach. Jednym z zakochanych w plenerach Sławska był Erwin Axer (1917-2012) - reżyser teatralny, autor słynnych, należących dziś do klasyki polskiego teatru, inscenizacji, takich jak: „Kariera Artura Ui” Bertolta Brechta (z genialną rolą Tadeusza Łomnickiego), „Dożywocie” Aleksandra Fredry (z Tadeuszem Fijewskim) czy „Tango” Sławomira Mrożka (z Mieczysławem Czechowiczem), wystawianych nie tylko na scenach polskich, ale także w Amsterdamie, Nowym Jorku, Monachium, Zurychu czy Wiedniu. Erwin Axer przez prawie 30 lat kierował Teatrem Współczesnym w Warszawie. Była tam wylęgarnia talentów i gwiazd, swoista mekka, do której ściągali najwybitniejsi aktorzy. Erwin Axer był synem znakomitego lwowskiego adwokata Maurycego Axera (1886-1942) - obrońcy m.in. w procesie Rity Gorgonowej, bliskiego znajomego lwowskiej rodziny Emmerlingów, z której pochodził m.in. zmarły niedawno Ryszard Emmerling (1933-2015) - wybitny opolski animator kultury, fotografik, wydawca albumów i opolskich pocztówek oraz piewca Lwowa. Erwin Axer w latach młodzieńczych był studentem Uniwersytetu Lwowskiego i nic nie wskazywało, że w przyszłości będzie odnosił sukcesy na deskach scenicznych. Fascynowały go deski narciarskie. W 1934 roku na zawodach w Sławsku zdobył I miejsce w biegu zjazdowym. W książce „Ćwiczenia z pamięci” wspominał: Było to 14 stycznia 1924 roku. Przewidywano w Sławsku, że doroczny bieg zjazdowy z Trościanu będzie miał charakter odświętny. Świętować miano otwarcie nowo zbudowanego tam schroniska PTT. Dla podniesienia rangi uroczystości sproszono zjazdowiczów z pobliskiej Czechosłowacji. Miał przyjechać z Zakopanego Jan Marusarz, a ze Lwowa - Janek Szczepanowski, Leszek Chlipalski, Lankosz, Turski, Zbyszek Pawłowski, Zdzisław Pręgowski, Szczepan Witkowski (co prawda, ten już na stałe mieszkał w Sławsku) - jednym słowem cała elita zjazdowców. Startowali też moi koledzy i rywale gimnazjalni: Jerzyk Lerski, Teczek Żychiewicz, Antek Uhma i inni jeszcze. Razem z pięćdziesięciu biegaczy. Mój brat Ryś i ja liczyliśmy na niezłe miejsca. Tym bardziej że w slalomie z Kiczerki, który odbył się 1 stycznia, Ryś zajął drugie miejsce wśród juniorów, a ja czwarte. W biegu zjazdowym z Zełenego Wierchu też wypadliśmy dobrze. Ten prestiżowy bieg 14 stycznia 1934 roku Erwin Axer wygrał, zdobywając złoty medal. Warto pamiętać o niektórych uczestnikach tego biegu, a jednocześnie częstych bywalcach na trasach zjazdowych w Sławsku, szusujących po zboczach Trościana, Zełenego Wierchu i Wielkiego Wierchu - najwyższych gór otaczających to zimowisko. Oto krótkie ich biogramy. Bywalec w Sławsku Jerzy Lerski - autor książki „Emisariusz Jur” - sławny polski kurier przerzucający, a po wojnie profesor Uniwersytetu w San Francisco. Ze zb. Andrzeja Wielochy Jerzy Lerski (1917-1992) - kolega Erwina Axera z tej samej klasy w gimnazjum, był wnukiem bogatego kupca lwowskiego, króla kurkowego Jana Lerskiego (1841-1925) i synem Mieczysława Lerskiego (zmarłego w Sachsenhausen w 1944 roku) - inżyniera budowy dróg i mostów, alpinisty, taternika, jednego z założycieli Karpackiego Towarzystwa Narciarzy. Jerzy Lerski w czasie wojny był obok Jana Nowaka Jeziorańskiego i Tadeusza Chciuka najbardziej znanym emisariuszem i kurierem podziemia, później sekretarzem osobistym premiera rządu londyńskiego Tomasza Arciszewskiego, a po wojnie profesorem na Uniwersytecie San Francisco w Kalifornii i wiceprezydentem Kongresu Polonii Amerykańskiej, autorem monografii historycznych oraz tomu wspomnień „Emisariusz Jur”. Z Erwinem Axerem łączyła go długoletnia przyjaźń, o czym można przeczytać w ich książkach wspomnieniowych. W Sławsku przygodę ze sportem zaczynał Emil Maria Żychiewicz, zwany przez przyjaciół „Teczkiem” (1914-2002) - urodzony we Lwowie, a zmarły w Rybniku prawnik, po wojnie bardzo znany żeglarz jachtowy, wychowawca wielu pokoleń polskich żeglarzy. Zdzisław Pręgowski (1912-1998) - również częsty bywalec w Sławsku i kolega Axera, był z wykształcenia architektem, ale też utalentowanym muzykiem i śpiewakiem, uczniem Adama Didura. Gdy wybuchła wojna, udało mu się zbiec ze Lwowa do Szwajcarii, gdzie został internowany. Ten kraj stał się jego drugą ojczyzną. Po uzyskaniu dyplomu architekta prowadził tam swoje biuro projektowe, osiągając dużą zasobność materialną. Był człowiekiem wielkiego gestu. Wspomagał kulturę polską. Był przez 20 lat (1954-1974) kustoszem Muzeum Polskiego w Raperswilu, gdzie zgromadzono imponujące eksponaty związane z dziejami Polski i Polaków na świecie. Inicjował wiele akcji charytatywnych i ze swoich pieniędzy finansował m.in. „Witaminowe wakacje” dla polskiej młodzieży oraz współfinansował budowę pomnika Orląt Lwowskich na Sępolnie we Wrocławiu. Był doktorem honoris causa Politechniki Wrocławskiej. Zmarł w wieku 86 lat w Winterthur w Szwajcarii i tam spoczywa. Ojcem Zdzisława Pręgowskiego był Zenobiusz Pręgowski (1884-1991) - handlowiec, narciarz i taternik, a stryjem - Ludwik Pręgowski (zm. 1926) - dyrektor banku w Stanisławowie, jeden z pionierów narciarstwa w Karpatach Wschodnich. Bywali oni wielokrotnie w Sławsku. Zenobiusz Pręgowski był autorem „Złotej księgi narciarstwa polskiego. Karpaty Wschodnie” (Warszawa 1992), która ukazała się po jego śmierci dzięki finansom syna, Zdzisława, oraz zabiegom i pracy redakcyjnej Andrzeja Wielochy (redaktora naczelnego czasopisma „Płaj” i znakomitego znawcy dziejów narciarstwa i turystyki w Polsce). Jest to obecnie kultowy zbiór wspomnień o odkrywaniu zimowych Karpat Wschodnich - dziś krainy niemal legendarnej, w której historia Sławska błyszczy wielką oryginalnością. https://nto.pl/moje-kresy-slawsko-narciarska-stolica-bieszczad/ar/9204676
    3 punkty
  14. Ale na ile to są potwierdzone badania? Ja oprócz alkoholu, zastosowałbym jeszcze kawior.
    2 punkty
  15. Jak Mamada nie lubię, co napisałem już w pierwszym swoim poście na tym forum ze względu na to, że kiedyś bardzo kłócił się o pogodę, tak widzę, że ostatnio próbuje być uprzejmy i kulturalny. Co z tego, że prosty umysł, im bardziej ciekawy świata tym moim zdaniem lepiej bo to rozwija myślenie.
    2 punkty
  16. Cześć Lubię Czarny Groń bardzo. Przyciągają mnie tu przede wszystkim ludzie. Ci, którzy tu mieszkają, pracują ale i Ci, którzy tu przyjeżdżają. Pierwszy raz byłem w 2007 chyba i tak już zostało. Co roku jestem przynajmniej raz. Warunki rzeczywiście są zawsze dobre. Byliśmy od piątku do wtorku i codziennie rano stok był przygotowany idealnie. Ludzi w weekend do powiedzmy 10.00 10.30 zero. W poniedziałek wtorek jeździliśmy rano sami. Koło 11.00 było na stoku jakieś 10 osób. Wszystko jak zwykle grało idealnie. Dzięki ekipie z która byłem i kolegom z którymi się spotkałem. Takie spotkania na stoku, to jest prawdziwa wartość for narciarskich - bez tego są bez sensu. W sobotę rzeczywiście byłem od rana gdzieś do 14.00 i na popołudniowej ale zebraliśmy się szybko bo mieliśmy pewne plany związane z Oberżą...;) Szkoda, że nie podszedłeś, fajnie byłoby się poznać. Ubrany byłem na czarno ze znakiem firmowym w postaci czapeczki i gogli w jaskrawo zielonej obudowie. Z tym awatarem to jest tak, że na nim jest Hermann Maier jak miłą jakieś 12-13 lat i rzeczywiście w tym wieku byliśmy podobni. Fajnie byłoby gdyby to było podobieństwo stylu jazdy ale nie ma żadnych złudzeń bo Hermann to mój narciarski idol o perfekcyjnym stylu i skuteczności. Pozdrowienia
    2 punkty
  17. Znam wielu fanatycznych PiS-owców plujących na WOŚP i nie mających żadnych skrupułów by korzystać w szpitalu z całego sprzętu medycznego obklejonego serduszkami - taka dwulicowość tego lepszego sortu
    2 punkty
  18. Też uważam że powinna dostać fakowa przed twarz na wejściu do szpitala i do domu😊 Pewnie to gorszy sort. Słyszałem też fajny kawał. Siedzi 10 pacjentów na izbie przyjęć. Wszyscy badani ale ten nr 10 nie. On mówi lekarzowi że jest z PiS więc lewatywa. Na pytanie dlaczego przecież go głowa boli dostaje odpowiedź że cały sprzęt mają od WOŚP tylko do lewatywy jest państwowy. To tak by pokazać jaki utopijny kraj zbudowała obecna partia która rządzi. Smutne niestety w kawale jest sporo prawdy.
    2 punkty
  19. Ta Pani w ogóle nie powinna być badana i izolowana.
    2 punkty
  20. Ciesze się że moja skromna opinia wydała Ci się wartościowa Nawet myślałem żeby poprzeć moje słowa jednym z własnych filmów, ale większość jest bardzo rodzinna, zawiera dużo ujęć z dziećmi i z racji tego są to klipy niepubliczne (moze jak się kiedyś, w przyszłym chyba już sezonie, poznamy na żywo w Kazimierzu czy Bałtowie i wypijemy wspólnie herbatę to dam Ci ocenić moje wypociny ). A to co jest dostępne na kanale to jest z czasów kiedy ani nie umiałem jeździć, ani filmować, ani montować no i jest raptem kilka filmów narciarskich, ale jak ktoś chce to niech ogląda: https://www.youtube.com/channel/UCjAYXO7up-hnIva9jlthRfQ Jeszcze doprecyzuję odnośnie synchro muzyki i scen: Nie chodziło mi o to że nie są idealnie w punkt trafione przejścia, tylko że każdy utwór muzyczny ma pewne frazowanie (np 2 razy po 4 takty zwrotki, później 8 taktów refrenu złożonego z 2-taktowych elementów, itd, itp). I wg mnie dobrze jak kolejne ujecie zaczyna się od początku taktu kolejnego silnego elementu muzycznego (np co 2 takty), a zmiana rodzaju sceny czy rodzaju ujęć np co 8 taktów. W nowym filmie masz dużo fajnie dobranych przejść. Np super wyszło i oddzielenie rodzaju scen (nostalgiczne -> mocne), 37 sekunda gdzie jest zawieszenie przed refrenem, pokazujesz super timelaps z chmurami a po chwili ostre wejście w momencie kiedy zaczyna się refren ("suddenly my eyes are open ...") i dynamiczna jazda na nartach. To było pierwsze co mnie ożywiło podczas oglądania. Ale po chwili rzucasz kolejną scenę wogóle gdzieś w połowie taktu co powoduje ze się człowiek trochę gubi oglądając. Pod tym względem wg mnie najlepszy Twój film to ten ze Ski Arlberg - moze jedynie brakuje lepszego trafienia w punkt ale jest wszystko to o czym mówię Zastosowałeś (nie wiem czy świadomie czy nie, ale wyszło fajnie) zmianę sceny nie na mocną część taktu tylko na chwilę przed nią, a że robisz tak konsekwentnie przez cały film to ogląda się to super. Przepraszam wszystkich za mega długi wywód - ale chyba ten watek po to jest żeby się dzielić swoimi przemyśleniami. zdrówka dla wszystkich w tych ciężkich czasach Kajooo
    2 punkty
  21. Dlatego warto często myć ręce i dezynfekować np. telefon. Polecam Na razie idę na stok izolować się od wiosny!
    2 punkty
  22. Nie ma porównania do lata. Latem widoki są o wiele ładniejsze. Podgorica to brzydkie miasto, przynajmniej ja tam niczego godnego uwagi nie spotkałem. Co się tyczy pociągu, wybierać czeskie wagony (jeśli jeszcze jezdza), bo w nich się nie pali papierosow. To tak popularne w Czarnogórze. Pociąg prowadzi też lory na auta, ale jak mi mówił kolega z Suboticy, tylko takie o wysokości do 1,6m czy 1,5m. Czyli SUV odpada. Samochód można załadować w Suboticy i Nowym Sadzie oraz chyba w Belgradzie. Nie wiem czy teraz , czyli zima także.
    2 punkty
  23. Czarny Groń wczoraj wieczorem
    2 punkty
  24. Mam w domu kupione na pamiątkę przypinki z okresu Jugosławii. Znalazłem dzisiaj przez przypadek. 😄
    2 punkty
  25. Gerald, imponujące, ładnie to nam przypominasz. Spojrzałem na mapę stoków na mapy.cz. Możesz nam coś przybliżyć logistycznie? Czy kolory tras mają takie rzeczywiście nachylenie w terenie? Ile jeździe się uazem ze sławska pod wyciąg ? Ten zjazd do Tarnawki i powrót pociągiem przedni ! Czy poza Trościanem chodzą jeszcze jakieś wyciągi ? https://en.mapy.cz/s/puvozazuda
    2 punkty
  26. Ci ludzie zapoczątkowali istnienie Sławska. W 1923 w magazynie "Wierchy" ukazał się tekst Jak "odkryliśmy" Sławsko? Dwa są w Polsce "eldorada" narciarskie: Zakopane i Sławsko.
    2 punkty
  27. Czasami chciałbym zatrzymać czas. Albo spowodować jego spowolnienie. Przenieść się rano, na jeden dzień 20 lat wstecz, a wieczorem wrócić znów do 2020 roku. Być przez chwilę w tej czasoprzestrzeni która minęła, jest nierealna. I taka podróż będzie tylko zawsze w sferze nierealnych marzeń. To jest nierealne, ale Sławsko jest realne. Choć byłem tam już trzy razy, zawsze mam wrażenie, że po części spełniam to marzenie. - - - - - Stare czechosłowackie orczyki Transporta Chrudim o łącznej długości ok 6500 m, uzupełnia jednoosobowy wyciąg krzesełkowy o długości 2750 m. Jazda trwa około 32 minuty, a podróż w czasie zamieci śnieżnej bywa walką z samym sobą aby to wytrzymać. Sieć wyciągów oplata górę Trościan, o wysokości 1235 m.n.p.m., z którego wierzchołka przy ładnej pogodzie roztacza się niesamowita panorama olbrzymiej, 25 km połoniny Borżawy. Trasy to pola, ścieżki przez las, przecinki i drogi stokowe. Reklama na dole głosi że to 22 km, ale czy ktoś to w ogóle liczył? Do tego dochodzi około 7-8 km zjazd leśną drogą do wsi Tarnawka po drugiej stronie góry, skąd można wrócić pociągiem. W ciągu jednej nocy spada 30 cm świeżego śniegu, i tylko to zdradza że jesteśmy w 2020 roku - nagle pojawia się kilkanaście przypadkowych osób, z szerokimi nartami. Ale najpierw trzeba odbyć frirajd po górę. To znaczy o 9:00 kiedy otworzą wyciągi, jedziesz jako pierwszy - robisz ślad na orczyku w nawet pół metrowym puchu. Zdażyło mi się to tylko raz w życiu. Dopiero potem na trasach. Bo przecież nikt tutaj w nocy nie wyjeżdża ratrakiem. Tydzień później przeczytam, że na Pilsku nie otwarto wyciągów z powodu dużego opadu - ratrak nie zdążył przygotować tras. - - - - - Trościan ma swoich klientów - słyszę - Oni tu zawsze przyjadą. Wyciągów jeszcze przez 2-3 lata nie zlikwidują, ale co potem? - nikt nie wie. Dynamo, państwowy klub sportowy nie zamierza sprzedawać wyciągów, ale nie spieszy się z modernizacją. Ziemia pod wyciągami należy do miejscowych ludzi, nieuregulowane są kwestie prawne. Zresztą, nikt tu się tym nie przejmuje, bo miejscowi jeszcze nie wpadli na pomysł zagradzania stoków. Zarabiają w drewnianych chatkach - kawiarniach i malutkich barach gdzie można smacznie się posilić. Nie ma tu sieciowych restauracji. W całym kompleksie znajduje się tylko jeden terminal do kart płatniczych. O 12:00, trzy godziny po otwarciu wyciągów idę się jak zwykle posilić do "Kawiarni u Pani Ewy" wyśmienitą zupą - Bograczem i kieliszkiem nalewki z chrzanu. Cały inny świat może nie istnieć. Spędza tutaj całą zimę, a na wiosnę wraca do domu Pani Ewa ma zawsze dużo ludzi, chociaż kiedy pytam o śnieg, robi się cisza. Jest coraz gorzej, i przez to ludzi coraz mniej. Wiele drewnianych chatek, które kiedyś tętniły życiem, dzisiaj stoi opuszczona. Dojazd pod kompleks jest trudny, nie prowadzi tu droga asfaltowa. Do dzisiejszego dnia dojeżdża się tu terenowym UAZem lub na pace ciężarówki ZIŁ. Wyładowana ciężarówka ZIŁ narciarzami i snowboardzistami wygląda niepoważnie. Jakby nie pasowała do całej reszty Świata. Pod tym względem Sławsko jest jakby z innej epoki. Ludzie dojeżdżają tu koleją, a potem przesiadają się do UAZa lub ZIŁa. Jakiś dzieciak nie zmieścił się do UAZa, pewnie rodzina była za dużo. Wraca na dachu. Rano i wieczorem na stacji zatrzymuje się pociąg osobowy relacji Lwów - Mukaczewo. Wysypują się z niego ludzie w prostych jak sztachety nartach. To ludzie którzy dobrze jeżdżą, i Trościan znają od lat. - - - - - Kurort umiera przede wszystkim z braku śnieżnych zim, sztucznego naśnieżania tutaj nie ma. Pomimo tego Trościan ma mikroklimat, zawsze śnieg utrzymuje się tutaj długo.
    2 punkty
  28. Następne dwa dni to zwiedzanie okolic Sławska. I właśnie do tego potrzebowałem nart skiturowych. Proszę taksówkarza o dowiezienie pod nieczynny od dwóch lat ośrodek narciarski "Warszawa". Mniej więcej 3-4 minuty zajmuje tłumaczenie, że nie przeszkadza nam to, że wyciągi nie działają, a wychodzić będziemy na nartach. Po 15 minutach jazdy terenowym UAZem, zastaje nas zamknięta olbrzymia brama na drodze. Na szczęście okazuje się, że obok jest mała furtka - otwarta. Nie trzeba przeskakiwać płotu. Ośrodek został jakiś czas temu kupiony przez nowych właścicieli. Nie wiadomo z jakich powodów, wyremontowali bazę noclegową na dole, ale wyłączyli wyciągi. Miejsce świeci pustkami, ani żywej duszy, widać że ktoś się tego dnia kręcił, odśnieżone podejście. W takich miejscach najbardziej się boję że mogą biegać psy, bo teren jest prywatny. Psów nie ma. Wychodzimy na górę, robiąc jakieś 400 m przewyższenia. Na trasie leży przyjemny przewiany puch. Zjazd jest świetny. Ostatni odcinek nieczynnej trasy to stroma ścianka. Z górnej części widać główną część ośrodka. Kolega zjeżdża pierwszy i zatrzymuje się na dole, ma mi nakręcić film jak zjeżdżam na dół. W tym momencie zza zabudowań wybiega on i zatrzymuje niepostrzeżony kilka metrów się za kolegą. Wielki futrzany lis zatrzymuje się na środku stoku, patrzy swoimi wyłupiastymi oczami jak zjeżdżam i ucieka. Na uwagę zasługuje oryginalny "domek" dla Tatrapomy, w której zlokalizowano dolną stację najdłuższego wyciągu w kompleksie.
    2 punkty
  29. W tym roku, podobnie jak w poprzednim spędziłem 6 dni w Sławsku położonym w Beskidach Skolskich. Tegoroczny wyjazd obfitował niestety w mniejszą ilość śniegu, niemniej jednak udało się dobrze pojeździć. Wiele razy myślę, dlaczego to miejsce jest wyjątkowe i co je odróżnia od innych miejsc - mianowicie do Sławska prawie nikt nie przyjeżdża swoim autem. Bezpośrednie połączenia kolejowe w wiele miejsc, oraz fatalny stan dróg powodują to że mało ludzi decyduje się na podróż autem. Dodatkowo, koszt biletów kolei ukraińskich jest niewielki. Raz dziennie, zatrzymuje się też tutaj nocny pociąg z Kijowa do Wiednia. Na ulicach ruch samochodowy jest znikomy. W Sławsku głównym punktem jest dworzec kolejowy z postojem taksówek. W Sławsku jest około 250 taksówek - z czego około 80% to UAZy "Bobiki" i "Tabletki". Za dworcem jest mały bazarek z kilkoma sklepami i restauracjami za nim. Obok poczta, bank i apteka. Tylko tyle. Prawda że beznadziejny kurort? Mi się podoba! Śpimy w tym samym miejscu co poprzednio, miejsce noclegowe 1 klasa. Smaczna domowa kuchnia, domowy samogon. Chuśtawka z widokiem na całą dolinę. Panie pracujące w kwaterze prywatnej z uśmiechem nas witają. Wypijamy potem lampkę koniaku, wznosząc toast za to żeby w przyszłym roku też tu wrócić. Na pierwsze dni oczywiście Góra Trościan która oprócz ciekawych, niewyprofilowanych tras przez lasy, oferuje bogatą ofertę gastronomiczną miejscowych ludzi - czyli pyszną domową kuchnię. Reklama na dole, głosi że w Sławsku jest ponad 20 km tras. W te 20 kilometrów, wliczone są wszystkie możliwe przecinki przez las. Naprawdę jest tu gdzie jeździć przez 2-3 dni. Karnet na cały dzień kosztuje 470 hrywien (ok 70 zł). Ośrodek nie spełnia norm ustalonych przez polskiego narciarza: - nie ma charakteru ośrodka rodzinnego (są niestety czarne trasy), co nie przeszkadza oczywiście jeździć ukraińskim rodzinom - trasy są niewyprofilowane - w większości wyciągi są orczykowe Najczęściej zaglądamy do budki "U Pani Ewy". Starsze małżeństwo od 20 lat prowadzi małą drewniany domek w którym jest malutka kuchnia i sala do siedzenie. Można by rzec, takie miniaturowe schronisko. Zajadam się pysznymi plackami ziemniaczanymi z sosem podgrzybkowym oraz różnymi zupami. Pani Ewa dolewa nam własnoręcznie robione nalewki, z których najciekawsza to chrzanowa. Aż miło pali. W budce u Pani Ewy wisi kilka zdjęć od ludzi którzy wracają tutaj co roku. Fotografie przedstawiają różnych ludzi w tym miejscu, z napisam "Kijów rekomenduje jedzenie u Pani Ewy". Są też bardziej wymyślne wierszyki. Robi sobie z Panią Ewą i Panem Mikołajem zdjęcie, obiecujemy, że za rok przywiozę jej fotografię oprawioną w ramkę, z jakimś podpisem. Pani Ewa prosi o umieszczenie obok siebie flagi Polski i Ukrainy. Nigdzie tak dużo jak tutaj, nie rozmawiałem na stokach z różnymi ludźmi. Ludzie chętnie zagadują. Pewnego wieczoru, zagaduje do nas białorusin w średnim wieku, z Mińska. Wypijamy dwa kieliszki samogonu, rozmawiamy z pół godziny. Takie rozmowy dużo dają. Opowiedział nam o tym, że z Trościana na drugą stronę jest świetny zjazd leśną drogą, na drugą stronę góry. Sam opowiadał, jak zapuścił się tam pierwszy raz, i zupełnie nie przejmował się tym że nie zna terenu. W efekcie, dojechał do wsi, i na pytanie "Gdzie jest Sławsko?" usłyszał odpowiedź "daaleko - 15 km" Trasa o której wspomina, prowadzi ze szczytu góry Trościan do wsi Tarnawka (Terniawka). Zjazd ma około 7-8 km..Jedzie się cały czas leśną drogą, po drodze jest olbrzymia hala. W końcowej części rozpędzamy się na polach nad wsią. Miejscowi patrzą ze zdziwieniem 🙂 Zjazd ma jeden wielki plus - zjeżdża się do wsi Tarnawka (Terniawka), w którym znajduje się przystanek kolejowy. Akurat tego dnia, kiedy zjeżdżamy, zatrzymuje się tutaj tylko jeden pociąg osobowy zwany w krajach byłego ZSRR "elektriczką". Tego dnia, idealnie, toporna elektriczka zatrzymuje się tutaj o 18:18 i nią wracamy jeden przystanek do Sławska. Świetne zakończenie dnia.
    2 punkty
  30. Cześć Czarny Groń. Wstajesz rano na 8.00 i jesteś o 18.00 po ratrakowaniu każdego dnia. Masz codziennie co najmniej 4 godziny jazdy w idealnych warunkach. Pozdro
    1 punkt
  31. A co do nart to zapakuj se dwie pary ,autko nie martw się nie spali więcej😁. Ja rano biorę rakiety ponad "dźwiękowe" na trasy ,około 12 zmienię na coś łatwiejszego.
    1 punkt
  32. Cześć Pytający i większość doradzających macie za ten temat dwójkę... w starej sakli ocen. Pozdrowienia
    1 punkt
  33. Dzieki, ale z uwagi na nie weekend Pilskaido wzywa Pozdrawiam mirekn
    1 punkt
  34. Jak coś lecimy jutro z Gliwic na Chopok start ok 5.
    1 punkt
  35. Wszystkie wagony relacji bezpośredniej włączane do pociągów na tej linii są od paru lat zlikwidowane. Praga - Bar uruchamiały koleje czeskie, zaś połączenie Moskwa - Bar koleje rosyjskie. Oba połączenia zostały zlikwidowane parę la temu. Obecnie jedynymi są składy w relacji Bar - Belgrad uruchamiane przez Koleje Serbii wspólnie z Kolejami Czarnogóry. Autokuszeta chyba jeszcze jeździ.
    1 punkt
  36. @tanova Domagałem się wpisu z Podgoricy i mam Dzięki. Z olbrzymią ciekawością przeczytałem i obejrzałem ten wpis na blogu. Mi się tam podoba - jest klimat
    1 punkt
  37. Znów zawitałam na Bałkany, tym razem zimą. Zapraszam do lektury kolejnej odsłony bloga - z największego ośrodka narciarskiego w Kolašinie, w paśmie górskim Bjelasica:
    1 punkt
  38. Ogolnie z technicznego punktu widzenia to ta technika z filmu nie jest najszybsza i malo natruralna. Jest efektowna i moze sie podobac. Ja mam problem z ulozeniem ciala/nart w ten sposob
    1 punkt
  39. Ja nie chce mowic ludzia co maja robic, kazdy ma swoj rozum. Wole jednak dmuchac na zimne i nie mam zamiaru zgrywac odwazniaka i narazac rodziny i bliskich na niebezpieczenstwo.
    1 punkt
  40. Zarażony facet wrócił z Nadrenii Północnej Westfalii. Ogólnie rzecz biorąc rotacja ludzi pomiędzy krajami Niemcy-Polska jest dużo większa niż Włochy-Polska. W Niemczech mieszka ok. 1.5-2.0 mln osób polskiego pochodzenia w tym 860 tys osób z polskim paszportem więc dużo rodaków ma tam jakiś kontakt, więc nie ma co się dziwić, że stamtąd coś przyszło.
    1 punkt
  41. Trzeba @leitner wątek odizolować. JC rób dział izolatka!
    1 punkt
  42. Drugi Reilly McGlashan
    1 punkt
  43. To uwielbiam! Taką jazdę. Taką swobodę na nartach. Nieco z takiej swobody mam jeszcze w nogach. Reszta się nie liczy. Na jakich nartach, na jakich stokach. Czy to jest karwing, czy śmig hamujący. Skręt krótki, czy długi. Poprostu zabawa w narty, bez napuszania się, bez definicji, co jest co. Zagronie takaomaruyama_nz_2019.mp4
    1 punkt
  44. W zeszłym sezonie skibus z Peca do Cernej Hory i na odwrót był darmowy, a to jest dobre kilkanaście kilometrów. Pojazd gąsienicowy na górze jadący szczytami także był darmowy. Od piątku do poniedziałku będziemy w Spindlu i Cernej. Biorę dwóch narciarzy, którzy jadą tam pierwszy raz. Rok temu byłem tam pierwszy raz i podobało mi się.
    1 punkt
  45. To prawda Tak czy siak czerwone kończą tak jak na zdjeciu, a to jeszcze w miarę szerokie i łagodne miejsce (zdjęcie z marca ub.r.)
    1 punkt
  46. Szczyrk Skrzyczne COS trasa FIS jest zamknięta na odcinku od Grzebienia do dolnej stacji wyciągu orczykowego DOLINY II z powodu odbywających się zawodów. Wszystkie trasy narciarskie z Jaworzyny i z Dolin do dolnej stacji kolei są nieczynne. Na trasach występują przetarcia, kamienie. Warunki narciarskie - TRUDNE. 03.03.2020 tem. +1C
    1 punkt
  47. Trochę zdjęć z wczorajszej jazdy na Trościanie.
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...