Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. marboru

    marboru

    VIP


    • Punkty

      10

    • Liczba zawartości

      7 177


  2. Gerald

    Gerald

    Użytkownik forum


    • Punkty

      6

    • Liczba zawartości

      1 865


  3. moruniek

    moruniek

    Użytkownik forum


    • Punkty

      4

    • Liczba zawartości

      2 517


  4. tomi33

    tomi33

    Użytkownik forum


    • Punkty

      4

    • Liczba zawartości

      614


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 04.07.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. Morze, piasek... "zagraniczne wczasy". Bułgaria żyje we wspomnieniach starszych pokoleń jako wymarzone miejsce odpoczynku. Egzotyczne miejsce kiedyś (nie lubię tego określenia). Wśród młodszych pokoleń jako tanie miejsce na wakacje. Wśród pracowników branży turystycznej obsługujących ruch turystyczny nad morzem - jako najgorszą klientelę. Bułgaria kojarzy się mniej więcej tylko z wybrzeżem. Nie... Mała, biedna bałkańska republika która nie poradziła sobie najlepiej z rzeczywistością od początku lat 90tych. Jeden z piękniejszych górskich krajów Europy w którym dane mi było być. Spędziłem w Bułgarii tydzień - 7 lat temu. Chodziłem kilka dni po górach Piryn, oraz zwiedzając kraj. Bułgarię zapamiętałem pozytywnie. Mam w pamięci spotkanych w górach ludzi, przypadkowego kierowcę którego zatrzymałem żeby mnie podwiózł - opowiadał że Bułgaria jest dnem bo tutaj wszyscy kradną z rządzie. Uśmiechniętą rodzinę która także zabrała mnie na autostop w kierunku Buzłudży. Maszynistę oraz kierownika pociągu osobowego relacji Trojan - Lewski w środkowej Bułgarii z którymi przegadaliśmy 3 godziny o naszych krajach. Konduktorkę w starym radzieckim trolejbusie ZiU-9 miasta Wraca która zażartowała że we wrześniu jeszcze noszę krótkie spodnie (było chłodno dla niej). Wraca była pierwszym bułgarskim miastem które zobaczyłem po wyjściu z pociągu Budapeszt - Sofia. Smutne bloki na tle majestatycznych gór Starej Płaniny. Wraca, wracam. Pod koniec lipca lecę do Bułgarii na tydzień. W góry. Będą to wyśnione wczasy, po ograniczeniach w podróży, Bułgaria wydaje się być spełnieniem marzeń. Jeśli macie wspomnienia, rady, itp będę wdzięczny. Planuje zrealizować 2 dniową wycieczkę po Starej Płaninie (centralna część), i 2 dni w Pirynie. Moje zdjęcia z przed kilku lat.
    5 punktów
  2. Z miasta, wzdłuż rzeki i nad rzekę, a właściwie nad Królową - Wisłę. Szosą z Radomia do Elektrowni Kozienice, ujście Radomki przez okolice i w Puszczy Kozienickiej - łącznie wycieczka na 123 kilometry. Ciekawych zdjęć zrobiłem całą masę, więc nie ma co mitrężyć... ...zaczynam fotorelację z dzisiejszej wyprawy Kilka zakrętów i mijam radomskie lotnisko. Jak widać na poniższym zdjęciu trwają pracę nad pasem startowym. Skręcam w stronę bliskiej sercu miejscowości dla @gregor_g4, Kozłowa. W Jastrzębi w lewo i po raz pierwszy przecinam Radomkę przed miejscowością Bartodzieje. Jak widać, wody jest dużo, po zalanych łąkach widać, że było zdecydowanie więcej. Mijam Bartodzieje i w Woli Goryńskiej kieruję się w stronę Głowaczowa. Tu na szosie niespodzianka, nowy dywanik... Mazowieckie klimaty? Proszę! W Głowaczowie skręt w prawo, w kierunku do Brzózy i ponownie przecinam Radomkę. Tym razem miejsce dosyć, na forum, pokazywane przeze mnie, w relacjach kajakowych. W tym miejscu widać wyraźnie, że wody dużo. Pod mostem na sztucznym progu aż się kotłuje. Tutaj woduje się masa spływów komercyjnych. Dzisiaj również na wodzie kolorowe łódki. Sporo jeszcze na brzegu, grupa zbiera się do wypłynięcia. Ten odcinek rzeki Radomki (Brzóza - Ryczywół, bądź ujście do Wisły) polecam wczesną wiosną, w tych porach roku znajdziemy tutaj masę pięknej przyrody i spokój. Na poniższym zdjęciu jezdnia z Brzózy, w kierunku na Ryczywół. Zakręt w lewo na trasę Kozienice - Góra Kalwaria i po kilometrze w prawo, kierunek miejscowość Kłoda. Tutaj Radomka uchodzi do Wisły. Po drodze mijam koniki i rowerzystów tubylców Tutaj droga się kończy...jak by się dobrze rozpędzić, to... ...wpadłoby się prosto w wody dwóch rzek Mamy tu następujący znak i oznaczenie. Robię krótką przerwę... ...i szybko uciekam. Cała zgraja komarów mnie dopada!!!! Szosa wzdłuż wsi biegnie na skraju Radomki, widoki z tego miejsca są... No właśnie, jak byście nazwali te widoki? 😮 Koniki z bliska W szerszej perspektywie, u góry, po lewej stronie widoczne wody Wisły, na pierwszym planie mniejsza z rzek. Jadę w kierunku Elektrowni Kozienice, gdyby nie ilość a w zasadzie mnogość słupów wysokiego napięcia można by rzec, że jest tu przepięknie...tfu... jest przepięknie! Ziemie tutaj żyzne! Uwielbiam lato, gdy zboże już wysokie. Klimaty... Tutejsze asfalty są świetnej jakości! Docieram ponownie nad brzeg Wisły. Robię przerwę, jem batona i podziwiam raz masę wody, dwa olbrzymie zabudowania Elektrowni. Wody i tu masa. Główki się przelewają, wędkarze którzy zazwyczaj tutaj łowią ryby muszą szukać innych miejsc na ryby. Wejść się nie da, kamienie całkowicie zalane. Przy Elektrowni trwa praktycznie cały rok pogłębianie dna. Czym to się robi? Tym... W szerszej perspektywie wygląda, to tak: Elektrownia z miejsca mojego postoju? Proszę podziwiajcie tego olbrzyma 😮 Jednak wolę taki widok... ...niż taki 😮 Wracam, w stronę domu Tym razem w Brzózie kieruję się w stronę Radomia. Po drodze podziwiam pola, górki, tutejsze lasy i puste drogi. Pięknie Dzisiaj mam treningową jazdę w tlenie, więc mocno pilnuję tętna by nie osiągać dużych zakresów. Jadę sobie wolno, nieśpiesznie. Mijam mazowieckie wioski Robię trochę głupie rzeczy... puszczam kierownicę, wyciągam aparat i robię zdjęcia w trakcie jazdy Muszę skończyć z takimi praktykami... no ale... bociany... Zbliżam się ponownie do Puszczy Kozienickiej. W lesie jest chłodno i przyjemnie Droga powoli się wznosi i są tutaj nawet nizinne serpentyny Sto pierwszy kilometr i znowu krótka przerwa. Powód? Rzeka Pacynka... strasznie malownicze miejsce. Pozostałości po tamie, to już tylko kilka betonowych ruin... Po młynie, który był nieopodal nie ma już nawet fundamentów Jest tutaj czyściutko i na tej małej rzeczce występuje podobno pstrąg. To zasługa radomskiego koła wędkarskiego, który kilka lat temu prowadził tutaj zarybienia. Ostatnie zdjęcie mojej maszyny... ...i swoją wycieczkę kończę w osiedlowej pizzerii na jedzonku, coli i lodzie Za mną 123 kilometry Ręce, nogi czerwone... opalenizna kolarska jest wyraźna po dzisiejszym, słonecznym i ciepłym dniu. Mapka: Paula dzisiaj pracowała...więc wieczorem, gdy trochę się schłodzi czeka mnie jeszcze trening. Jutro kolejna wycieczka, tym razem już we dwoje Pozdrawiam serdecznie marboru
    5 punktów
  3. 123 kilometry pustymi drogami... ...z Radomia nad Wisłę pod Elektrownię Kozienice. Ujście Radomki Dużo wody... 😮 Dym i...mega komin 😮 Puszcza Kozienicka I urocza Pacynka... Zapraszam do pełnej relacji na moim blogu, pod linkiem: Pozdro dla rowerzystów! marboru
    4 punkty
  4. Dziś pojeździłem trochę po okolicznych lasach. Jeziorko w Trzcianach, nasze okoliczne kąpielisko - polecam. Nasze Nadleśnictwo, wybudowało taką oto autostradę dla rowerzystów - alternatywa dla ścieżki rowerowej, którą prezentowałem wcześniej. Obecnie ma 5 kilometrów długości - ma być rozbudowywana. I dalej.
    4 punkty
  5. To ja wrzucę kamyczek do ogródka, jedna z piękniejszych znanych mi tras mtb. Bielawa czarna ze Strefy MTB Sudety Krótka charakterystyka Szlak kompletny i doskonały. Jest jazda u podnóża gór, wjazd w górską dolinę i znakomity kawałek przez bród, wąwozem leśnym nad potokiem, w lesie bagiennym. Do tego już klasyczne odcinki po różnej maści drogach górskich oraz ścieżkach pieszych. Kamieni, korzeni a także szczątków roślinnych (najgorsze) do oporu. Miejscami naprawdę stromo. Zaczyna się przy Jeziorze Bielawskim. Przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Bielawa - rozdroże pod Wielką Sową. Wpierw poruszamy się na granicy lasu z widokiem na Bielawę i Pieszyce. Za Kamionną wjeżdżamy w dolinę a później w las wspomnianym interesującym wąwozem. Później jest zdecydowanie normalniej. Jeszcze Polana Potoczkowa. Tam zaczyna się pierwsza niewielka strefa kamieni. Rozdroże - Wielka Sowa - Mała Sowa -Schronisko Sowa Najkrócej, walka na kamieniach. Posiadacze szerokich opon na niskim ciśnieniu będą usatysfakcjonowani. Schronisko Sowa - Kozie Siodło - Przełęcz Jugowska Na początku spokojna droga, dalej od Sowy trochę kamieniście, od Koziego Siodła zjazd po wymagającej ścieżce z licznymi kamieniami i korzeniami. Po drodze na Niedźwiedziej Skale tablica upamiętniająca Hermanna Henkela z takim wierszem jego autorstwa: W górach jestem znowu prawdziwym człowiekiem; tam stajemy się braćmi i wszystko co brzydkie i błahe opuszcza nas Mini pętla do Zygmuntówki Bardzo stromo dla upartych albo... bardzo głodnych. Przełęcz Jugowska - Polana Bielawska. Długa, gładka, szeroka, szutrowa droga wcięta w zbocza gór. Ładne widoki, umiarkowane nachylenie. Szczególnie efektowny jest przejazd przez stok narciarski nad Zygmuntówką. Polana Bielawska - Słoneczna. Rewelacyjny, trudny odcinek po ścieżce dla pieszych, liczne kamienie i korzenie. Po drodze wieża widokowa na Kalenicy. Słoneczna - Bielawa. Na początku bardzo stroma, wcięta w teren droga, póżniej zdegradowany asfalt do miasta. I jeszcze trochę statystyk suma przewyższeń: 1600 m spady średnie: 7% spady maksymalne: 22% kamienie, korzenie: tak walory widokowe: duże walory przyrodnicze: tak rower: mtb oznakowanie: dość dobre Długość trasy: 46.08km Jak ktoś chce gpx to może pobrać ze strony www.rowerem.info lub z apki Dolny Śląsk rowerem pozdro Wiesiek
    4 punkty
  6. Wczoraj, ze znajomymi wybrałem się do Cieszyna. Przejechaliśmy w sporej grupie 16 os. z Bielska przez Jaworze, Górki Wielkie w kierunku Ustronia. Następnie przez Cisownicę, Dzięgielów dojechaliśmy do Cieszyna. Zamiast spalać kalorię, chyba je "wysmażyłem" na tym upale. W sumie przejechaliśmy równe 50km. Żeby było ciekawiej, pierwszy raz, cała grupa jechała na elektrykach... oprócz mnie! Więc na podjazdach, a tych było sporo, musiałem się sprężać, cisnąć... itd W Cieszynie wpadliśmy na lunch do restauracji Winowajcy (tuż obok rynku) - polecam. Bardzo dobre jedzenie i świetne wina. Następnie było zwiedzanie Cieszyna, z zamówionym przewodnikiem, a na koniec wizyta w Cieszyńskim Browarze połączona z degustacją. PS Powrót busami, żeby mi ktoś nie zarzucił, że pedałowałem z wynikiem wskazującym
    2 punkty
  7. W każdym ośrodku narciarskim tak jak w każdym normalnym biznesie, coś ciągle trzeba poprawiać. W przypadku Szrenicy to zasnęli snem zimowym wiele lat temu. Inwestycja w miarę nowoczesne krzesła była strzałem w dziesiątkę. Ale bez poprawy naśnieżania to ośrodek jest narciarsko bardzo krótko czynny. Pytanie, czy ich nie stać, czy im nie pozwalają. Łatwo komuś przyszyć łatkę. Ale poprawić infrastrukturę gastronomiczną i bytową to chyba wielkich zgód nie trzeba. Wielka szkoda.
    1 punkt
  8. W takim razie kilka "zdzisiów" z dzisiejszej przejażdżki do Trzebieży. Taka sobie 50-tka w mieszanym terenie i w miłym towarzystwie współmałżonka i sąsiadki, raczej nie zurbanizowana.
    1 punkt
  9. Mnie tam wybrzeże nie interesuje ogólnie. Natomiast to o czym piszesz jest teraz normą w Krynicy Morskiej. No nie świń, ale dzików
    1 punkt
  10. ..czy ja wiem - pierwszy raz bylem w 88' w Varnie- okradli mnie na dzień dobry 😀, plaza była tak brudna ze jeździliśmy z zona do Złotych Piasków żeby trochę poleżeć na piasku a nie na śmietniku. Na początku lat 90 podróżowałem przez przez Bułgarię kilka razy do roku - korupcja, bandytyzm i na każdym kroku kur...o - im większe skupisko ludzi tym większy syf. Może się coś zmieniło, cywilizowało.. Natomiast zauważalnym pewna prawidłowość dotyczącą pewnie nie tylko Bułgarii - im na większym zadupiu się znajdziesz tym i bezpieczniej, ludzie jacyś lepsi i bardziej życzliwi ... Ty jedziesz w góry wiec prawie na pewno na takich trafisz - czego Ci życzę.
    1 punkt
  11. Dzisiaj mini wycieczka po Chorzowie. Śląskie miasta się zmieniają. Kopalni brak. Czasem zostają szyby... nie szklane... suchar żarcik he he. Okolice szybów są rewitalizowane. Pokaze jeden z przykładów. Oraz rewitalizacje jednego z najbrzydszych rynków w Polsce. Rynku w Chorzowie przeciętego estakadą z DK79. Zaczynamy. Szyb Prezydent. Jeden z najlepszych punktów widokowych na Śląsku. Niestety z moim lekiem przestrzeni mogę tylko Was zapewnić ze widoki są super. Od Tatr po Jesieniki (a może i dalej?). Jak widać okolica zamieniona w maly park. A z drugiej jego strony mamy zadbany plac zabaw i parę atrakcji dla deskarzy, rowerzystów itp Ścieżka rowerowa można z Chorzowa Starego dojechać szybko do centrum Chorzowa. Niestety ścieżka powstała w miejscu tramwaju. Zlikwidowanego, co zawsze wzbudza we mnie mieszane uczucia. Rynek w Chorzowie na paru fotkach. Duza tężnia . Super zrobiona z obracającym się kołem. Niestety ale mam wrażenie że splywa tam zwykla i w dodatku syfiasta woda. Sprawdzę następnym razem. Za tężnia stoi pomnik jednego z najważniejszych dla rozwoju okolicy (i nie tylko) ludzi: Fryderyk Wilhem hrabia Reden. Co ciekawe i w sumie dla mnie niespodziewane, knajpki w okolicy pełne... a nie jest to super bogata dzielnica delikatnie mówiąc. Inna czesc zrewitalizowanego rynku to okolice Urzędu Miasta. Czysto, bardzo schludnie i świetna mała architektura. Na drugim zdjęciu wspomniana estakada. Po remoncie jest neutralna dla oka. Kompletnie!! Nie czuje się jej ogromu i tego jak ingeruje w przestrzeń rynku. Nie widać za dobrze na zdjęciach ale kazda podpora estakady została obudowana pawilonem. Mega pozytywny projekt. A zaraz obok Pan Gerard kopie piłkę. I jeszcze widok na ul.Wolnosci, główna ulice centrum miasta i deptak. Kiedyś, nie dawno, raczej zaniedbana ulicą handlowa. A teraz nawet zyjacy deotak z paroma knajpkami i kawiarniami, nie pustymi i nie mega pełnymi. Na koniec typowy widoczek ze Śląska. Małe jeziorko, park i bloki w zieleni. Tak się kiedyś budowało. Współczesna deweloperka to klatki dla kurczaków. Pozdrawiam
    1 punkt
  12. Dzień 3 Wstajemy sami z siebie pomiędzy 4:30 a 5:30, stąd bez problemu kilka minut po 7:00 ruszamy na trasę. Gospodarz zapowiada nam, że jest duża szansa iż dzisiejszej trasy nie przejedziemy w całości, bo jedziemy w obszar najbardziej dotknięty zalaniami i podtopieniami. Po pierwszych 13 km dopada nas ulewa, którą przeczekujemy na przystanku Ulewa w miarę szybko przechodzi, za chwile wychodzi słoneczko i robi się pięknie. Marcin I Sylwek W planach była jazda pod Kańczugę, ale decydujemy się skrócić trasę i za Huciskiem Jawornickim skręcamy na Przedmieścia Dubieckie. Zjeżdżając w dół do Przedmieścia Dubieckiego nie żałujemy decyzji. Tu dopiero widać jakie szkody przyniosła wielka woda, która szła tu dzień wcześniej Po skręcie na DW884 w kierunku Bachórza pojawiło się jeziorko, powstałe gdy cała woda spłynęła z góry i zatrzymała się przed drogą. Skręcamy jeszcze raz nad San, aby zobaczyć jak wygląda prom, którym w pierwotnej wersji trasy mieliśmy się przeprawiać. Daleko to byśmy nim nie popłynęli Ostatnie kilometry przed metą to piękne widoki na dolinę Sanu. I to już koniec. U gospodarza myjemy rowery, pakujemy się i w karczmie jemy szybko pyszny chłodnik. Pozostało jeszcze 400 km samochodem. Do domu przyjeżdżam około 20:30 i rzutem na taśmę zdążam na wybory:-) Podsumowując, przejechaliśmy trochę ponad 300km pokonując prawie 4km przewyższenia. Podkarpacie to świetne tereny do jazdy szosowej, bo większość dróg ma znakomitą nawierzchnie. Trochę karty rozdawała pogoda, ale i tak wyszliśmy z tego obronną ręką.
    1 punkt
  13. Dzień 2 Trasa Dynów - Straszydle - Dynów. Wyszło około 100 km i 1300 w pionie. Rano pobudka o 7:00. Po wczorajszym ciężkim dniu dość słabo się wstaje. W pierwszej kolejności sprawdzam buty i o dziwo wkładki wyschły całkowicie, buty jeszcze tylko trochę wilgotne - jest nieźle. Po ogarnięciu się, czas na mały serwis rowerów. Pogoda świetna, tym razem kierujemy się na Pogórze Dynowskie. Główny punkt programu podjazd w Straszydle. Rozgrzewka jest od razu za Dynowem, 100 metrów w górę. Kawałek granią obfituje w widoki W Nozdrzcu odbijamy z drogi DW835 i jedziemy malowniczą doliną Baryczki, nie mylić z Baryczą:-) Po osiągnięciu szczytu w Rytej Górce zjeżdżamy na dół do Kąkolówki. Tam Marcin łapie gumę, chwilę gadamy pod sklepem i najpierw puszczamy Sylwka do przodu, później Marcin mówi, żebym też jechał dalej - chyba każdy potrzebuje trochę samotnego kręcenia:-) Mamy spiknąć się znowu wszyscy za jakiś czas, jak znudzi się nam samotna jazda:-) W Białce doganiam Sylwka, ale w sumie tylko na chwilę, bo kawałek dalej odbijam od głównej trasy na podjazd w Straszydle. Sylwek jedzie dalej ustaloną trasą. Górny punkt podjazdu w Straszydle. Teraz czas na pętlę, czyli zjazd do miejscowości przez Nalepki i ponownie wdrapanie się tutaj na górę przez Rzeki i Pustki. Najtrudniejsza część podjazdu - przed i zaraz za tym domem na wprost. Siedząc na siodełku czuję jak przednie koło odrywa się od asfaltu. W sumie nic dziwnego, bo altimetr pokazuje 19% nachylenia. Kawałek przed miejscem gdzie stoją samochody podjazd "wypłaszcza się" do 14%. Nagrodą są widoki i wytopiony tłuszczyk;-) Po głównej części podjazdu za Lubienią odpoczywam sobie chwilę na ławce widokowej. Magnetyczna ławeczka, niby w środku niczego ale każdy z nas w samotności skusił się jej zacienionemu urokowi o czym dowiadujemy się gdy sie spotkamy ponownie. W oddali widoczny Rzeszów - stolica Podkarpacia. Ten Rzeszów ma raptem kilkaset metrów i kilka zabudowań - może to jakaś enklawa:-) Za dziwnym Rzeszowem zdzwaniamy się z Sylwkiem i dalej jedziemy już razem. Niestety do Marcina nie sposób się dodzwonić - cały czas poza zasięgiem. W Nowym Borku postanawiamy zatrzymać się w pobliskim baro-sklepie na małe piwko. Marcina spotykamy dopiero za Błażową jak odpoczywa sobie na pobliskim MOR-ze. Oczywiście minął nas gdy odpoczywaliśmy w tym barosklepie:-) Po ciężkim dniu idziemy coś zjeść do karczmy, towarzyszy nam Duch Sanu:-) Po obiedzie idziemy na kwaterę i tam odpoczywamy tak skutecznie, że wszyscy śpimy praktycznie do rana. Ta regeneracja bardzo jest nam potrzebna.
    1 punkt
  14. Poniżej relacja z szosowej trzydniówki po Pogórzu Dynowskim i Przemyskim, którą przejechałem z Marcinem i Sylwkiem w ubiegły weekend. Dzień pierwszy: Dynów - Arłamów - Dynów 150 km 1700m przewyższenia Poranek jak zwykle zabójczy. Pobudka 2:40, Marcin przyjeżdża po mnie dokładnie o 3:15, Sylwka odbieramy kilka minut przed 4:00 i w drogę. Droga do Dynowa ma zająć około 4,5 h. Na kwaterę docieramy o 8:30, około godzinki zbiera nam się na przebieranie, składanie rowerów. W pośpiechu Marcin myli kaski:-) Ostatnie dopinania i w drogę. Dzisiaj trasa najdłuższa - jeździmy po Pogórzu Przemyskim. Główny cel to Arłamów znajdujący się mniej więcej w połowie dystansu. Ma być około 140 km i 1500 w pionie. Wyjedzie jednak trochę więcej, ale o tym za chwilę. Kwatera położona jest tuż przy stacji kolei wąskotorowej Bachórz. Dodatkowa zaleta to pobliska karczma serwująca świetne i całkiem przystępne cenowo jedzenie. Pierwsze podjazdy w okolicy Dylągowej Przepięknie położony kościół w miejscowości Nowy most w Sielnicy oddany jesienią 2019 roku. Początkowo most był planowany jako kładka pieszo-rowerowa, stąd zapewne szerokość jego pozwala na zmieszczenie tylko jednego pojazdu. Na końcach przeprawy zamontowana jest sygnalizacja świetlna sterująca ruchem. Pierwszy popas mieliśmy robić trochę później, ale altana wołała "siadajcie i rozgośćcie się". Na płotku po lewej widać, gdzie niedawno była woda Sporo kilometrów zrobiliśmy wzdłuż Sanu Pierwsze zwiastuny złego. Musieliśmy zmienić trasę bo droga była zamknięta. Objazd do Birczy zaczynał się już w Iskaniu i prowadził przez Jawornik co niezbyt nam pasowało. Postanowiliśmy pojechać dalszą drogą do Brzuska, tam odbić na Hutę Brzuską i w okolicy Boguszówki dojechać do DK28. Droga okazała się bardzo fajna, a bonusem był dodatkowy podjazd:-) Na razie udaje nam się omijać burze...na razie Widoki z dodatkowego podjazdu znakomite Jeszcze tylko szalony zjazd do DK28 i prawie koniec objazdu. Do Birczy praktycznie nie wjeżdżamy, tylko odbijamy na kolejny podjazd na Groń - kolejne 200m w górę. Takich zapadnięć/obsunięć dróg widzimy całkiem sporo. Jedne bardzo świeże jak te, inne mające już kilka lat. Widać, że żywioły rozdają tu karty. Dolina rzeki Wiar W Makowej zaczynamy główny podjazd tego dnia do Arłamowa. Około 10km 300 metrów w pionie z czego ostatnie 4 km ze średnim nachyleniem 7% Podjazd zrobiony - niestety w międzyczasie zepsuła się pogoda. Burza dopiero się rozkręcała. Postanowiliśmy przeczekać w hotelu ... tj no prawie Po pierwszej burzy zjeżdżamy z Arłamowa do Jamna. Niby trochę kropi, ale jakoś burze nas omijają. Do czasu. Za Łomną w środku lasu dopada nas kolejna. Tym razem nie ma zmiłuj, jedziemy w deszczu i gradzie przez las. Burza nie była zbyt długa, ale za to bardzo obfita. Zjeżdżając do Birczy zamiast drogą jedziemy strumieniami, a na dole wiele zalań i podtopień - tu główna ulica w Birczy DK28. Za mostem znajduje się piekarnia, widać jej dach - totalnie zalana. W Birczy odpoczywamy dłuższą chwile w pobliskiej restauracji, jemy pizzę i rozmawiamy z panią z obsługi, która twierdzi, że takiej wody to tutaj nigdy nie widziała. Z Birczy mamy 37 km na kwaterę, jest nam zimno, ale tylko do ostatniego podjazdu tego dnia na którym momentalnie się rozgrzewamy:-) Na kwaterze meldujemy się około 20:00 przemoczeni do suchej nitki. Rowery dzięki uprzejmości gospodarza opłukujemy wodą ze szlaucha i idziemy na nocne Polaków rozmowy. Tam na szczęście suchutko i cieplutko - mamy całe poddasze dla siebie. Gospodarz odwiedza nas jeszcze przynosząc trunek własnej roboty. Na rozmowach spędzamy czas do późnej nocy. Pierwszy dzień długi, wyszło 147 km i prawie 1700 w pionie.
    1 punkt
  15. Cześć Tak w wypadku kolan jak i bioder nie ma lepszego środka rehabilitacyjnego i "utrzymującego formę". Zwłaszcza dla narciarzy, którzy kolana mają, z oczywistych względów, w "różnym" stanie. Stały ruch pod niewielkim obciążeniem zwiększa ukrwienie, układ limfatyczny pracuje odprowadzając toksyny. Też nie ma żądnych kłopotów jak jeżdżę stale. Wystarczy, że zrobię sobie przerwę dwa trzy dni i już mnie coś boli. Wtedy wsiadam na rower i po 15-20 km nie ma po bólu śladu. Pozdrowienia
    1 punkt
  16. Wczoraj, dzisiaj zrobione ponad 150 kilometrów... ...wczoraj wyjechaliśmy ok godziny 15:00 i to był błąd - jazda była jak w saunie. Prędkość powyżej 30, wszystko ok...poniżej tej prędkości krople potu dosłownie kapały z człowieka. Wypite kilka bidonów, kilka bidonów wylanych na głowę. Masakra! Zdecydowanie wolę chłodniejsze dni. Dzisiaj, by nie powtórzyć wczorajszej sytuacji, wyjazd z rana - do 9tej było jeszcze ok...później, to samo! Na stravie widzę, że wielu kolarzy wyjechało o godzinie 4 rano na trening - trzeba będzie się chyba przestawić. Ufff jak gorąco! Licząc od początku roku (również jazdy stacjonarne) na liczniku ponad 3100 km Pozdrowienia serdeczne z mazowieckich szos! marboru
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...