Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. tanova

    tanova

    VIP


    • Punkty

      17

    • Liczba zawartości

      2 752


  2. Gerald

    Gerald

    Użytkownik forum


    • Punkty

      13

    • Liczba zawartości

      1 862


  3. marboru

    marboru

    VIP


    • Punkty

      6

    • Liczba zawartości

      7 177


  4. mirekn

    mirekn

    Użytkownik forum


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      977


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 06.07.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. Pierwsza zagraniczna wycieczka w erze po narodzinch wirusa.
    10 punktów
  2. Po sobotnich ekscesach niedzielna rundka miała być lajtowa, przyjemna i - dla odmiany - raczej jak najmniej asfaltu. Udało się to ostatnie, bo chyba najgorszy moment dnia sobie z Darkiem wybraliśmy . Cały dzień straszna wichura, ale ciepło, a w prognozach deszczu nie zapowiadano. Może się przejedziemy? Ale na trekkingach, żeby ... siodełko było inne. Dobra, siadamy po obiedzie na trekkingi - nie jest źle. To może do Stolca przez łąki nad Świdwiem? Pokręcimy coś koło 30 km, wypijemy browarka nad jeziorem Stolsko na spółkę i wrócimy szutrówkami przez las? Jedziemy najpierw "patatajką" - czyli drogą z płyt w budowie w kierunku rezerwatu Świdwie. Du, du, du, du. Potem przez łąki rezerwatu Świdwie. Gwałtowne porywy bardzo utrudniają jazdę, a pomimo wczorajszego deszczu polne drogi miejscami są znów bardzo piaszczyste. A do tego zaczyna padać. Rzucam bardzo niecenzuralne przekleństwa na tegoroczne lato. Dojeżdżamy do Stolca. Po raz kolejny siedzimy tutaj pod wiatą przystanku, przeczekując deszcz. Jaka nazwa, taka pogoda ... Gdy na chwilę przestaje, zaglądamy nad jezioro - sporo osób, pomimo kiepskiej pogody, choć do zdjęcia akurat znalazłam moment bez ludzi. Wracamy przez dwie szutrówki, a potem gruntowymi drogami przez las. Gdy jesteśmy kwadrans drogi od domu - deszcz przestaje padać, a wiatr słabnie. Wkrótce nawet pokazuje się słońce, akurat jak dojeżdżamy pod naszą bramę.
    8 punktów
  3. Już od jakiegoś czasu chodził mi po głowie pomysł wybrania się na dłuższą trasę fitnessem po terenach przygranicznych. Ale najpierw były zamknięte granice, potem nie było czasu, albo pogoda nie taka. W końcu jednak przyszedł ten dzień i przekonałam Darka, abyśmy wybrali się na konkretną wycieczkę. Jednodniowy wypad do Meklemburgii odpada - ze względu na ograniczenia wjazdu, ale można przecież jeździć w Brandenburgii! Tak więc zaplanowaliśmy wyjazd transgraniczny - zachodniopomorsko-brandenburski, a dokładniej mówiąc fragment szlaku Odra-Nysa prowadzący Doliną Dolnej Odry. Nie była to nasza pierwsza wizyta w tych rejonach - bywamy tam co najmniej dwa razy w roku, nie licząc kilkudniowej wyprawy od Zgorzelca do Szczecina, zaliczonej trzy lata temu. Grunt to wcześnie wstać i mieć dość czasu w zapasie. O 5.40 radośnie obudziłam Darka stwierdzając, że kanapki na drogę gotowe i żeby się szykował . Szykował się i szykował - wyruszyliśmy o 6.40 . O tej porze w sobotę nie spodziewałam się dużego ruchu na ulicach Szczecina, ale jednak przejazd takimi rowerami przez miasto do komfortowych nie należał - światła, krawężniki, krzywa kostka, remonty dróg. Przy lekkich rowerach przeznaczonych na szosę dużo bardziej się to zauważa, niż przy turystycznych trekkingach. Skierowaliśmy się w stronę Rosówka - najbardziej na północ wysuniętego przejścia granicznego z Brandenburgią. Na granicy: Było jeszcze wciąż dość wcześnie - około 9.00 i ruch samochodowy na szosie B2 nie był zbyt duży. Zdecydowaliśmy się dojechać nią do Gartz (Oder), gdzie można wjechać na szlak. Po drodze trochę górek, ładne widoczki i czereśnie przy drodze. Ale tak przy ruchliwym asfalcie, to chyba niezbyt smacznie i zdrowo - choć szpakom zupełnie to nie przeszkadzało! W oddali - panorama Gartz. Na starówce odszukaliśmy bankomat, żeby wybrać trochę euro w gotówce. Do tej pory zwykle omijaliśmy ją bokiem, jadąc promenadą nadodrzańską, a to całkiem ładne miasteczko. Ruina kościoła św. Szczepana, z aktualnie remontowaną wieżą: A potem odszukaliśmy ławeczkę nad Odrą, gdzie zainstalowaliśmy się na drugie śniadanie. Klasyk z Gartz - czyli fotka z pomnikiem na pamiątkę trzech zburzonych mostów przez Odrę. Teraz najbliższy most jest w Gryfinie-Mescherin albo w Krajniku-Schwedt. Kawałek za Gartz znów jedziemy szosą, bo szlak biegnący koroną wałów przeciwpowodziowych jest od dwóch lat w remoncie, a objazd prowadzi niezbyt wygodną drogą z płyt. Od wioski Friedrichstal wracamy na Oder-Neiße-Radweg, najpierw kawałeczek przez las, a potem już nad kanałem w Dolinie Dolnej Odry. Niestety cały czas dokucza bardzo mocny wiatr - południowo-zachodni - więc mamy centralnie "w mordę wind". Na wałach przeciwpowodziowych fatalnie - jedziemy 15 km/h, mam wrażenie że zaraz mnie zdmuchnie, a przecież bynajmniej nie jestem kobietą filigranowej budowy ! Proszę Darka, aby podjął się roli "wiatrołapa" i jakoś chowam za nim, wtedy jest nieco lżej. Zbliżamy się do Schwedt, przed którym trasa prowadzi malowniczym mostkiem nad śluzą w kanale Odry: Samo Schwedt - spory ośrodek przemysłowy z niewielką, ale ładną starówką - mijamy bokiem i dalej zmagamy się z wichrem, mając jako rekompensatę takie widoki: Chwila odpoczynku w Criewen. Tutaj mieści się centrum informacyjne Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry oraz ciekawy pałac z ogrodem - warto zajrzeć. My jednak tym razem tylko przysiadamy na ławeczce obok drogowskazów: Kolejne miejsce to wioska Stolpe z górująca nad wioską wieżą obronną z XIII w. Czyż to nie jest idealna trasa na rowery szosowe? Jedziemy, jedziemy i dojeżdżamy do Hohensaaten, gdzie kilka łódek właśnie się śluzuje na kanale. Ale przez cały dzień nie widzieliśmy ani jednej barki na Odrze. Czyżby żegluga towarowa wciąż nie rozkręciła się po lockdownie? Tutaj po raz pierwszy rzucił nam się w oczy wyjątkowo wysoki stan rzeki. Prawdopodobnie fala kulminacyjna na Odrze, po ostatnich intensywnych opadach na południu Polski. właśnie dotarła na południowy skraj naszego województwa i przeciwległe tereny po niemieckiej stronie. W wielu miejscach jest dużo wody na terenach zalewowych na zewnątrz wałów. Jeszcze kilka kilometrów i już jesteśmy w Hohenwutzen. Jest 13.30 - pora na obiad. Proponuję, abyśmy zjedli w knajpce na Polenmarkcie w Osinowie Dolnym, ale Darek stwierdza, że ogórkową czy pierogi to on ma w domu i że chce prawdziwego Bratwursta . No cóż, w takim razie idziemy do Gasthofu w Hohenwutzen - Darek dostaje swojego bratwursta i piwo, a ja stek drobiowy z grilla i niemieckiego radlera, w przyjemnym ogródku, prawie przy rzece: Na Polenmarkt jedziemy i tak - uzupełnić picie na powrotną drogę, bo pusto w bidonach. Darek na moście granicznym: Odra-Oder. Potężna rzeka, która wreszcie znów łączy, a nie dzieli ... W Osinowie, na targowisku Polenmarkt, po tygodniach zastoju koronawirusowego, znów tętni życie: A my w tył zwrot i wreszcie z wiatrem. Niemiecki brzeg i polski brzeg: W powrotnej drodze wybieramy wariant przy wieży widokowej, czyli bliżej rzeki. Niektóre drzewa stoją całkiem w wodzie. Ale wysoki stan Odry jeszcze bardziej widoczny jest z góry, z wieży: Na kolejnym zdjęciu widać po koronie drzewa, jak mocno wiało! Niestety wiatr przyniósł też chmury frontowe i gdy byliśmy na wieży - zaczęło kropić. Na szczęście póki co - przelotnie i wkrótce przestało. Owieczki pod Friedrichsthal: W samej wiosce pstrykam taką oto aktualną dekorację - ma ktoś fantazję! Dalej pedałujemy do Gartz i odbijamy w kierunku granicznej wioski Staffelde, a następnie na polski Szlak Bielika. Na granicy po raz drugi: Namówiłam jeszcze Darka, żeby skręcić przed Pargowem (ostatnia polska miejscowość na zachodnim brzegu Odry) w lewo, wzdłuż granicy, kawałeczek na górkę z widokiem na Odrę. Mimo, że droga gruntowa, to dało się podjechać szoszówkami. Ładnie, bardzo ładnie! W wiacie w Pargowie robimy ostatni popas na kanapki. Chmury jednak coraz bardziej gęstnieją - nie ma co się rozsiadać, trzeba jechać, szczególnie, że już prawie 19.00. Jedziemy kiepskim asfaltem do Kamieńca, a potem superancką DDR-ką do Kołbaskowa, wśród dojrzałego zboża - chyba wkrótce żniwa! Żeby nie wracać przez Szczecin, wybieramy trasę na zachód od miasta - przez Smolęcin i Karwowo. Kilka podjazdów na wzgórzach stobniańskich - w gratisie. Malownicze ruiny kościoła w Karwowie: Zaraz za wioską niestety znów zaczyna padać i deszcz towarzyszy nam - mocniejszy czy słabszy - prawie całą drogę do domu. Kolejna rowerowa inwestycja w gminie Kołbaskowo, czyli DDR-ka Karwowo-Warnik: Dalej już było tak paskudnie, że nie robiłam zdjęć. Największą ulewę przeczekaliśmy na przystanku w Dołujach - podjechał autobus do Szczecina, ale nie, nie złamaliśmy się! W siąpiącej mżawce dzielnie popedałowaliśmy w stronę Dobrej Szczecińskiej . W domu byliśmy o 21.15 - jeszcze po widoku, zgodnie z planem. To była długa trasa - przy niezbyt sprzyjającej pogodzie, ale przejechana w całkiem dobrej formie, choć niezbyt szybkim tempie. No to pierwszą "dwusetkę" mam za sobą.
    6 punktów
  4. Kolejna wycieczka Miała być stówka z Paulą, ale późno wyjechaliśmy i trzeba było skrócić dystans, bo po godzinie 21, to już się słabo jedzie i człowiek bez oświetlenia mało widoczny jest. Wyszło 86...i to też dobrze biorąc pod uwagę, że w ciągu dnia skwar sięgał w słońcu +31 stopni. Jazda w tlenie, z tętnem średnim 138 - to jak dla mnie 2 strefa. Mapa: Dzisiaj mało zdjęć...i głównym celem była moja Druga Połowa Przerwy były dwie - jak skończyła się droga, drugi raz...na siku Klimatyczne bajorko po drodze Mazowieckie klimaty... Dzisiaj na trasie były dwa podjazdy. Jeden przed Głowaczowem 5%...i za Brzózom 6% I na szczycie 😮 Krówki Łany... Lasy... ...czego chcieć więcej? Weekend rowerowo udany Łącznie z wczorajszym, wieczornym, mocnym treningiem oraz wcześniejszą wycieczką nad Wisłę przekręcone ponad 250 kilometrów. Pozdro!!!
    4 punkty
  5. Od maja odkrywam na nowo m.in. Beskid Wyspowy. Jest to bez wątpienia mój ulubiony Beskid, który przechodziłem cały w dzieciństwie. Udało mi się wejść na Ćwiliń, Lubogoszcz oraz Luboń Wielki. Wycieczkę najlepiej zacząć od kawy po turecku... Pierwsze w tym roku borowiki ceglastopore. Jedne z moich ulubionych grzybów, rzadko zbierane. Na każdej wycieczce staram się poświęcić trochę czasu aby coś pozbierać i przywieźć do jedzenia. Grzyby, rośliny, etc. Maj, to miesiąc zbierania pędów sosny z których można zrobić syrop/nalewkę, lub surowe młode pędy poszatkować i dodać jako posypkę do np. spagetti (polecam!) Prawie jak buka...
    2 punkty
  6. Morze, piasek... "zagraniczne wczasy". Bułgaria żyje we wspomnieniach starszych pokoleń jako wymarzone miejsce odpoczynku. Egzotyczne miejsce kiedyś (nie lubię tego określenia). Wśród młodszych pokoleń jako tanie miejsce na wakacje. Wśród pracowników branży turystycznej obsługujących ruch turystyczny nad morzem - jako najgorszą klientelę. Bułgaria kojarzy się mniej więcej tylko z wybrzeżem. Nie... Mała, biedna bałkańska republika która nie poradziła sobie najlepiej z rzeczywistością od początku lat 90tych. Jeden z piękniejszych górskich krajów Europy w którym dane mi było być. Spędziłem w Bułgarii tydzień - 7 lat temu. Chodziłem kilka dni po górach Piryn, oraz zwiedzając kraj. Bułgarię zapamiętałem pozytywnie. Mam w pamięci spotkanych w górach ludzi, przypadkowego kierowcę którego zatrzymałem żeby mnie podwiózł - opowiadał że Bułgaria jest dnem bo tutaj wszyscy kradną z rządzie. Uśmiechniętą rodzinę która także zabrała mnie na autostop w kierunku Buzłudży. Maszynistę oraz kierownika pociągu osobowego relacji Trojan - Lewski w środkowej Bułgarii z którymi przegadaliśmy 3 godziny o naszych krajach. Konduktorkę w starym radzieckim trolejbusie ZiU-9 miasta Wraca która zażartowała że we wrześniu jeszcze noszę krótkie spodnie (było chłodno dla niej). Wraca była pierwszym bułgarskim miastem które zobaczyłem po wyjściu z pociągu Budapeszt - Sofia. Smutne bloki na tle majestatycznych gór Starej Płaniny. Wraca, wracam. Pod koniec lipca lecę do Bułgarii na tydzień. W góry. Będą to wyśnione wczasy, po ograniczeniach w podróży, Bułgaria wydaje się być spełnieniem marzeń. Jeśli macie wspomnienia, rady, itp będę wdzięczny. Planuje zrealizować 2 dniową wycieczkę po Starej Płaninie (centralna część), i 2 dni w Pirynie. Moje zdjęcia z przed kilku lat.
    1 punkt
  7. Jestem pod wrażeniem👍🏻 @tanova - wpadam w depresje widząc 215km☹️. Zakup przez Was szosowek jakos musiał mi „umknąć”😁. Gratuluje fajnej wycieczki, dzięki za tradycyjnie treściwa relacje. Pozdrawiam
    1 punkt
  8. Dziękuję, Mariusz. W sumie to chyba jednak na rower lepszy ostry wiatr niż gorąco, bo przynajmniej czasami jest z wiatrem . Na razie nie zanosi się u nas na letnią stabilizację pogody. Również serdecznie pozdrawiamy.
    1 punkt
  9. Urlop tuż, tuż a my nadal nie wiemy gdzie i jak pojechać? Trochę w planach powstrzymuje nas epidemia, która ma się niestety dobrze 🙄 Nasz przyjaciel zachorował na to dziadostwo, i ledwo z tego wyszedł 😮 Zobaczymy... Na kajaki i wyprawę biwakową na wiślanych wyspach również niesprzyjająco, duży stan wody i spore jego wahania. No ale pod koniec wakacji, kto wie? Może uda się zrealizować wszystkie plany 🙂
    1 punkt
  10. Gratulacje @tanova 💪 Piękna wycieczka i dystans niczego sobie 👍 Niemieckie jedzonko na talerzach wyglądało zacnie, nie dziwię się Darkowi, że takie wolał 🙂 Weekendową pogodę mieliśmy diametralnie inną... Do jazdy zdecydowanie wolę jak jest chłodniej, niż upalne. Pozdrowienia dla Was 👍🚴‍♂️🚴‍♀️
    1 punkt
  11. Trasa kolarska przyrodniczo-industrialna w wakacyjnych klimatach. Dzięki za fotorelację, czytało się i oglądało bardzo fajnie. Brakuje mi takich letnich, gorących dni. W tym roku urlop w kraju, w kajaku na Wiśle, czy jednak planowane szosowe Dolomity?
    1 punkt
  12. Pogody Wam jednak zazdroszczę, mimo, że upał. U nas cała wiosna i początek lata, to zmienna i raczej chłodna aura. Bardzo silne i porywiste wiatry praktycznie cały czas, nawet jak wyjrzy słońce, to nie jest za ciepło, a jak pada to mżawka, która nie wyrówna tragicznie kiepskiego bilansu wodnego, a jest dokuczliwa. Dwa takie prawdziwie letnie dni mieliśmy! Fajny ten Wasz weekend, dobrze wykorzystany.
    1 punkt
  13. U mnie było pięknie widać cały przelot, tym bardziej, że opóźnili start. Na zdjęciu 30 sek. lotu drugiego członu Falcon 9
    1 punkt
  14. Połaziłem rodzinnie przez długi weekend w okolicy Małego Skrzycznego. Celem była trasa spacerowa z warunkiem "ale żeby tłumów nie było". Pomimo długiego weekendu i mega popularnej okolicy można trafić tereny po których absolutnie nikt nie chodzi ! Wszystkie stokówki były puste. Można też jakieś potencjalne linie pod zjazdy rozeznać na przyszły mega śnieżny sezon. Obadałem dokładnie miejsce z którego jest zasilany zbiornik na hali i już wiem, który to ciek odpowiada za wodę Mapka i parę fotek poniżej: Pozdrawiam mirekn
    1 punkt
  15. Poszlajałem się wczoraj po Beskidzie Śląskim zaliczając trzy ośrodki narciarskie (wiem, że z jedną trasą to nie ośrodek ). Trasa z Ustronia Polany przez Czantorię, Soszów na Stożek i nazad na parking pod Czantorią. Beskidzki standard grzbietem w obie strony. Pogoda super. Pomimo wcześniejszych opadów - w miarę sucho. Ludzi, jak na ten najpopularniejszy szlak mało. Schroniska po drodze czyli Soszów i Stożek czynne. (choć na Soszowie mizernie z dobrymi piwami a był pełen asortyment browaru Zamkowego z Cieszyna). Jedyna rzucająca się "inwestycja" narciarska to nowe odprowadzenia wody z niebieskiej trasy na Czantorii. Stan szlaku jak na taką popularność dobry, jedynie odcinek przy zejściu z Czantorii w stronę stacji Światowid wymaga odrobinę uwagi. Wyszło tego około 25 km i 1350 verticala. Parę fotek. Pozdrawiam mirekn
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...