Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. andy-w

    andy-w

    Użytkownik forum


    • Punkty

      19

    • Liczba zawartości

      1 561


  2. Lexi

    Lexi

    Użytkownik forum


    • Punkty

      17

    • Liczba zawartości

      3 052


  3. Narciarz ze Śląska

    Narciarz ze Śląska

    Użytkownik forum


    • Punkty

      14

    • Liczba zawartości

      2 163


  4. Jeeb

    Jeeb

    Użytkownik forum


    • Punkty

      11

    • Liczba zawartości

      3 311


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 08.01.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. Naturalnego śniegu w Beskidach przybywa. Szkoda, że to w zasadzie pierwszy większy śnieg, dlatego nie ma wcale podkładu. Jazda w dół poza trasami możliwa powyżej 1000m, ale z dużą ostrożnością. Jeszcze z 30-50 cm i będzie dobrze. Dzisiaj było tak. Chyba wszyscy zorientują się gdzie. 20210108_112105.mp4 20210108_121150.mp4
    10 punktów
  2. Mam przyjemność zakumunikować tutaj jako pierwszy oficialnie, po wielu latach sagi, telenoweli rusza KL Buczynka już jutro ! Tak to nie jest sen ! Tylko do celów turystycznych( bez nart i desek) na razie, ale rusza !!! źródło: https://www.facebook.com/korbielow.net/posts/4134043303292424 Jeżeli będziecie szukac noclegów po 14 stycznia do konca zimy, niezależnie co podejmie nasz rząd, zapraszam do siebie na priv - czy będziecie chodzić na skitourach, czy pieszo, czy whatever - zapraszam Ceny nie jakieś z kosmosu, a dobry standard- bez tłumów bo chce tylko na koszta i kredyty zarobić , szczegóły na priv- osoby co chcą mnie zdissować , nie będę wchodził w dyskusje, nie interesuje mnie czyjeś zdanie na ten temat. Od świeżego powietrza i ruchu jeszcze póki co nikt nie umarł, tyle w temacie nie przedłużujac. Około 2km do wyciągów, ale jak bedzie przedłużony lockdown to parkingi będą za darmo( tak to 10-15zł).
    9 punktów
  3. Dzisiaj też sypali intensywnie od M.Skrzycznego do Soliska. Ratrak rozprowadzał dotychczasowe kopy śniegu. Oczywiście tak nie było wszędzie 🙂.
    8 punktów
  4. Nartostrada (Hala Goryczkowa - Kuźnice) jest wyratrakowana, i jest ok. Ona ma chyba ze 3,5 km, to tam się spoko zjeżdża. Powyżej jest śnieg ale wystają borówki i kosówka. Ja doszedłem do połowy kotła goryczkowego i dalej mi się nie chciało. Jacyś zawodnicy zjeźdżali z KW ale tam widać że wystają kamienie. Jeden zawodnik zjeżdżał ze złamaną nartą (powyżej wiązania) a drugą połówkę miał przypiętą do plecaka. Jutro pewenie będzie tam tabun ludzi. VID_20210108_160237251.mp4
    7 punktów
  5. Gdzie ja żyję: SKLEPY - TAK (tam wirus niegroźny)! NARCIARSTWO - NIE (tam jest strasznie niebezpiecznie)! Ktoś mi da na to jakieś argumenty? Takie są plany rządu, który chce złagodzić od 18 stycznia restrykcje dla centrów handlowych. Natomiast: "Wszystkie gałęzie, które wiążą się z przebywaniem osób w zamkniętej przestrzeni, jak np. baseny, nie są brane pod uwagę. Podobnie stoki, które stanowią system naczyń połączonych z gastronomią i bazą noclegową. OLGA SEMENIUK" Więcej: https://biznes.radiozet.pl/News/Obostrzenia-po-17-1-2021-Te-branze-bez-szans-na-luzowanie?fbclid=IwAR0CztqMqR2hbdEiNhzfIhv1jIWQvKGh0yqbcQYGfEXVeOnuw96s6cxbaF8
    5 punktów
  6. Siedemnasty lipca. Terkot budzika. Przecieram oczy i wyglądam przez okno. Widok bardzo ograniczony. Stoki górskie porośnięte rzadkim lasem, raczej krzakami. Od czasu do czasu migają za oknem skałki, w miejscu gdzie wycięto, pod tor kolejowy, kawałek zbocza. Dzwonek budzika obudził Ryśkę. Jest już Tbilisi? Nie, nic nie widać. Piszczą koła pociągu, który skręca gwałtownie raz w jedną, to w drugą stronę. Przejeżdżamy tunele dłuższe, krótsze. Zasypiam znowu. Budzę się około godziny ósmej. Szkoda, przespaliśmy Tbilisi. W drodze powrotnej będziemy w nim wieczorem i też nic nie zobaczymy. Wychodzę na korytarz. Widziałeś Tbilisi-pytam się Jacka. W Tbilisi będziemy za dwie godziny. Nie żartuj! Poważnie, pociąg się spóźnia. To fajnie! Góry wyłysiały. Rośnie na nich tylko trawa. Jedziemy wzdłuż jakiejś rzeki. Rzut oka na mapę. Tak, to Kura. Przepływa przez stolicę Gruzji i wpada potem do Morza Kaspijskiego. Ładna rzeka, tylko trochę mętna. Góry się oddalają i stają się bardziej płaskie. Za oknem migają od czasu do czasu nędzne domki z szarej gliny, potem jakiś obóz pracy. Pociąg wolno wtacza się na stację. Jesteśmy w stolicy Gruzji. Godzina dziewiąta. Jest ciepło, ale nie upalnie. Tbilisi jest położone dość wysoko nad poziomem morza, a poza tym, to jeszcze rano. Usiłujemy kupić chleb, który jest nam potrzebny na śniadanie. Można dostać tylko bułki. Jak zdążyłem zauważyć prawie na każdej stacji, że można dostać pieczoną kurę z chlebem, rzadziej rybę. Słodkie bułki i ciastka. Do popicia piwo i tak zwany „kruszon”- coś pośredniego między oranżadą i sokiem owocowym. Klient dostaje to wszystko opakowane w prasę codzienną. Czytałem kiedyś książkę o Albanii napisaną przez Austriaka, który tam wędrował na skuterze razem z żoną. Otóż kupił pewnego razu w prowincjonalnej aptece maść. Maść tę sprzedawca zapakował w gazetę. Oburzył go ten drobny incydent do tego stopnia, że zaczął wątpić w osiągnięcia, w innych dziedzinach życia, tego małego kraju. Rzecz jest błaha i nie warta wzmianki, tym bardziej, że robiona jest bez złej woli. Wynika to z braku „mocy przerobowych” przemysłu papierniczego. Natomiast warta jest wzmianki mentalność pań, sprzedających wspomniane wyżej wiktuały. Pod tym względem nasze rodzime przekupki są wzorem grzeczności. Nie wiem dlaczego, ale wyobrażałem sobie, że jak przyjadę do Gruzji, to będą mnie otaczały stosy owoców, wspaniałe winogrona. Jedziemy od wczorajszego popołudnia przez Gruzję i nie możemy nic kupić. Co prawda nasz rejon poszukiwań ogranicza się tylko, z konieczności, do stacji kolejowych. Pociąg szarpnął i zaczął się następny etap podróży-do Erewania. Wszyscy pasażerowie wagonu wylegli na korytarz. Mamy wspaniały widok na miasto, które leży w dole. Dwa kolory dominują- czerwień dachów na małych domkach i zieleń. Te czerwono-zieloną mozaikę przecina w środku Kura. Mijamy małe charakterystyczne kościółki, widoczne na wzniesieniach, zbudowane na planie krzyża. Po drugiej stronie rzeki potężny srebrzysty pomnik…. Pociąg skręca, przejeżdża po moście nad Kurą i Tbilisi znika nam z oczu. Jeszcze tylko na szczycie góry, dominującej nad miastem widać budowlę podobną do widzianych niedawno kościółków. Ciekawe, kto kiedy i po co ją zbudował. Potem i ona znika. Odnoszę wrażenie, jak byśmy jechali na północ. Gdyby nie słońce i mapa, skłonny byłbym w to uwierzyć. Ale my w rzeczywistości jedziemy dokładnie na południe. Na horyzoncie wyrastają, przed nami powoli potężne góry. To łańcuch Małego Kaukazu. Mijamy jakąś wieś i obok toru pojawia się rzeka. To Debied, wpadająca do Kury. Będziemy jej towarzyszyć a ona nam, aż do jej źródeł. Brudna, bardzo brudna woda. Co, albo kto jest sprawcą tego zabrudzenia? Pociąg pędzi na spotkanie gór. Zbocza wznoszące się po obu stronach rzeki są coraz wyższe. Mijamy tunele, półtunele - czyli po prostu okapy chroniące tor od spadających kamieni i skał. Pociąg staje i jesteśmy w miasteczku Aławerdy. Dokoła nas góry ze skałkami na ich zboczach. Budzi się we mnie i Januszu duch wspinacza. Wymieniamy uwagi-ile tu można nowych „dróg” zrobić. Pociąg rusza. Usiłuję ukradkiem fotografować z okna. Ładne miasteczko na tle gór. Na zboczach pojawiają się pojedyncze drzewa. Za chwilę, w trakcie jazdy, rośnie już na nich gęsty las. Nasz długi pociąg wije się jak wąż. Przejeżdża teraz dziesiątki tuneli. W dole płynie, niestety dalej brudna - Debied. Najwyższe szczyty górskie skryte są w chmurach. Po którymś z zakrętów Debied znika nam z oczu i jednocześnie znika las. Górskie „kopy” pokryte teraz są tylko trawą. Po kilkudziesięciu minutach jazdy rzeka pojawia się znowu i razem z nią pojedyncze domy. Po drugiej stronie rzeki ciekawy cmentarz. Widziałem cmentarze w Polsce, cmentarze muzułmańskie w Jugosławii, gdzie grób kobiety od grobu mężczyzny różnił się tylko tym, że mężczyzna miał na kamieniu nagrobnym wykuty turban, a kamień na grobie kobiety był prosty. Biedni muzułmanie nie mieli takich szykan, tylko po prostu zwykłe kamienie wetknięte w grób. Ale ten jest jeszcze inny. Groby, grobowce jak miniaturowe świątyńki. Grobowiec jest otoczony malutkim ogrodzeniem przez znającego swój zawód kowala. W środku na czterech małych kolumnach daszek, a pod nim grób. To jeden z takich jego modeli. Skąd tu, w zagubionej w górach i chyba biednej miejscowości, taki kult zmarłych. Te groby były z pewnością bardzo kosztowne. Ta zagubiona miejscowość okazała się Kirowakanem. Miasteczko to jest uzdrowiskiem, do którego jedzie towarzysz z przedziału Jacka. Skłonny byłbym w to uzdrowisko uwierzyć, gdyby nie duży zakład przemysłowy, który teraz skutecznie zadymia okolicę i który na pewno jest sprawcą zabrudzenia biednej rzeki Debied. C`est la Vie! Usiłujemy kupić chleb. Już pora na „obiad” złożony z konserwy i chleba, bo bułki, kupione rano w Tbilisi, już się skończyły. Dostajemy duży, ciemny chleb, który najpierw został zważony a potem wyceniony na osiemdziesiąt sześć kopiejek i zapakowany w gazetę. Pociąg wciąż jeszcze jedzie do góry. Tu gdzieś w pobliżu powinien być jeden z najwyższych szczytów- a może najwyższy Małego Kaukazu - góra Aragac. Wydaje mi się, że w głębi widać duży szczyt z pasemkami śniegu. To Aragac. Pozostała czwórka pokpiwa sobie ze mnie, że wszędzie węszę śnieg. Aluzja do jazdy nad Morzem Czarnym. Tam też wydawało mi się, że widzimy momentami ośnieżone szczyty Kaukazu. Przyznam się szczerze, że lubię wodę pod tą postacią fizyczną. Bierze się to zapewne stąd, że narciarstwo jest jedną z moich pasji. Debied wyraźnie zmalała. Cieknie w dół już tylko cienka strużka. Drzewa zniknęły definitywnie, tylko wzdłuż naszej rzeczki rosną jakieś nędzne krzaki. Mijamy wsie, rozłożone u wylotów małych dolinek, spadających z pod kopulastych szczytów. Pociąg ma niestety spore opóźnienie. Liczyliśmy, że przyjedziemy około drugiej po południu do Erewania. Według rozkładu jazdy pociąg w Erewaniu miał stać około siedmiu godzin. Można więc było w ciągu tego czasu zobaczyć przynajmniej śródmieście. Chcieliśmy też pójść do Inturistu, bo wykombinowaliśmy sobie, że może się da wymienić nasze powrotne bilety kolejowe do Moskwy na lotnicze. Cena prawie ta sama, a oszczędność czasu ogromna. Zdaje się, że z tego wszystkiego będą nici. Jest już późne popołudnie, a do Erewania jeszcze spory kawał drogi. Długi tunel i... - przez dłuższą chwilę - siedzimy ciemnościach. Światła w wagonie palą się tylko na korytarzu. Koniec tunelu i pociąg lekko przyspiesza. Jesteśmy więc po drugiej stronie gór. W dole przed nami widać dość duże miasto. To pewno Leninakan, nazwa dla uczczenia wodza rewolucji. Drugie co do wielkości miasto Armenii. Tak, bo już jesteśmy od kilku godzin w Armenii. Jeszcze tylko kilka wężowych ruchów pociągu i stoimy na stacji w Leninakanie. Stąd przez Kars i Erzurum biegnie linia kolejowa do Ankary. Wychodzimy wszyscy na peron. Temperatura taka, jak i u nas o tej porze roku. Leninakan leży wysoko nad poziomem morza. Teraz pojedziemy tylko ciągle w dół. Aragac jest już dobrze widoczny. Można rozróżnić dwa wierzchołki oddzielone od siebie dość głęboką przełęczą. W podszczytowych partiach leży jeszcze dużo śniegu. Pociąg jedzie wzdłuż granicy radziecko-tureckiej, biegnącej wzdłuż rzeki Achurian. Po drugiej stronie rzeki, płynącej malowniczymi zakolami, stoją domki o glinianych płaskich dachach. To turecka wieś. Horyzont po stronie tureckiej zamykają pasma niewysokich wzgórz, biegnących równolegle do Achurianu. Gdzie ta kwitnąca Armenia? Bo krajobraz, który widzimy, wygląda raczej na księżycowy. Jakby jakiś olbrzym szedł po tych niewysokich pagórkach i ze swej sakwy czerpał garściami kamienie, wielkości dyni i rozsiewał je w regularnych odstępach dookoła siebie. Między tym kamiennym nasieniem tulą się do ziemi nędzne trawy. Tylko nad Achurianem, który oddalił się wprawo i zniknął nam z oczu, były większe partie zieleni. Mamy okazję obejrzeć sobie dokładnie granicę radziecko-turecką. Dzieli kraj socjalistyczny od kapitalistycznego. Widziałem granicę między ZSRR a Rumunią. Szeroki, zaorany pas ziemi. Po jego obu strona wysoki płot ze słupów betonowych, między którymi rozciągnięte są rzędy drutów kolczastych. Oddalonych od siebie o kilkanaście centymetrów. W Bieszczadach miałem okazję być z Rysią na granicy ze ZSRR. Ale tam był tylko wycięty szeroki, trawiasty pas i słupki z pięcioramiennymi czerwonymi gwiazdami. Ta granica, którą widzę teraz, jest imponująca. Szeroki bardzo pas zaoranej i gładkiej, prawie świeżo zabronowanej ziemi. Posiada po obu stronach, nie jeden rząd, ale trzy rzędy kolczastych płotów. Od swojej strony widzę, że na słupach są zamontowane izolatory, podtrzymujące druty. Jako elektryk z zawodu wiem, że izolatory się stosuje tylko po to, aby przewód odizolować od ziemi i wpuścić do niego prąd. Ściślej -między ziemią a przewodem - jest różnica potencjałów nazywana napięciem. Człowiek usiłujący sforsować taki płot zawsze dotyka ziemi. Zresztą druty kolczaste, nie zamocowane do izolatorów mogą być doskonale uziemione. I między nimi, a tymi na izolatorach jest wysokie napięcie. Nawet nie musi być za wysokie, aby człowieka porazić i obezwładnić. Ta wspaniała zapora graniczna jest uzupełniona jeszcze stojącymi na pasie reflektorami przeciwlotniczymi. Stoją w takiej odległości od siebie, aby jeden zapalony reflektor oświetlał doskonale pas, aż do następnego. Na tym urządzeniami czuwa człowiek żołnierz na wysokiej wieży, też niezbyt daleko oddalonej od następnej. Na pewno nie dalej, niż w zasięgu skutecznego ognia z karabinu maszynowego. Wspaniała granica. Mucha się nie przeciśnie. Tylko w którą stronę chciałaby lecieć? Czeka nas większa trakcja. Mamy nadzieję zobaczyć najbardziej chyba znaną przed odkryciem Everestu, górę świata. Biblijny Ararat.- noszący turecka nazwę Buyuk Agridag. Według mapy wznosi się tu za granicą, wzdłuż której jedziemy. Od pewnego czasu wypatrujemy go. To z jednej, to z drugiej strony pociągu, w zależności od tego, jak pociąg skręca. Mam! Zobaczyłem pierwszy. Na tle lekko zamglonego nieba, oświetlonego zachodzącym słońcem, widoczna jest bardzo słabo biała, ogromna piramida. Po chwili cała nasza piątka rozróżnia go na tle nieba. Zbliżamy się coraz bliżej do Araratu, ale go więcej nie zobaczymy, ponieważ zapada wieczór. Szkoda! Jeszcze chwilę błyszczą, jego szczytowe śniegi, w blasku znajdującego się już za horyzontem słońca. Potem to wszystko znika. Ale zdążyłem z okna wagonu zrobić mu zdjęcie. Gdzieś się zawieruszyło. Na pierwszym planie plątanina drutów telefonicznych. Według mapy, w linii prostej to jakieś piętnaście kilometrów od granicy. Wysoka góra. Ma przecież ponad pięć kilometrów. W prawo do głównego wierzchołka szerokie siodło, przełęcz. Dalej szczyt Małego Araratu. Gdzieś tu zapewne usiadła Arka Noego. Archeolodzy nie wierzą w biblijny potop. Jakaś gigantyczna powódź na terenach wokół Eufratu i Tygrysu, to było możliwe. Przecież to były rejony bardzo rozwiniętej cywilizacji. Będziemy na terenie starożytnej Persji. Jej potęga została zakończona przez Aleksandra Wielkiego. Mamy nadzieję zobaczyć Persepolis. Obok toru pojawiają się pierwsze drzewa. Mijamy od czasu do czasu małe domki, stojące w małych sadach. Ktoś na korytarzu wagonu mówi po rosyjsku, że w tych okolicach była kilka dni temu duża katastrofa kolejowa. Więc może stąd to nasze opóźnienie. Zakłócenia w ruchu kolejowym trwają aż do dziś. Wszyscy z natężeniem wypatrują miejsca katastrofy. W pewnej chwili, w małym lasku, obok toru, widać w świetle, padającym z oświetlonych wagonów, resztki pociągu osobowego. Straszliwie pogięte wagony i cała masa kół, leżących między drzewami na trawie. Wieść gminna, kursująca po wagonie, podaje dwieście zabitych. Jaki procent z tego jest prawdziwe to trudno dociec. Horyzont przed nami robi się coraz jaśniejszy. Sprawcą jasności jest Erewań stolica Armenii. Jest godzina dziewiąta wieczorem, gdy wysiadamy z pociągu. Duży, ładny dworzec. Dzielimy się na dwie grupy, jedna grupa będzie stać obok wagonu, bo nie wiemy kiedy pojedziemy do Dżulfy. Przypuszczamy tylko, że około dwudziestej trzeciej. Druga pójdzie coś zjeść. Zostaję z Ryśką. Wracają po kilkunastu minutach. Jedli tylko jakieś ciasto biszkoptowe z kakaem. Teraz na nas kolej. Jemy to samo. Nie ma po co włóczyć się po dworcu. Coś się dzieje na torze, gdzie stoi nasz wagon. Wyciągną go na bocznicę i szukaj wiatru w polu. I rzeczywiście, ledwo tylko wsiedliśmy, już gdzieś nas ciągną. Odciągnęli kilka kilometrów od dworca i zostawili na przedmieściu. Nie pozostało nic innego jak tylko pójść spać. Elżbieta pyta się Miszki, czy możemy się myć, no bo pociąg stoi właściwie na stacji. Łaskawie pozwala. Mija już czwarta doba, odkąd wyjechaliśmy z Krakowa. Jutro będziemy w Dżulfie, a pojutrze w Teheranie. Oczywiście jak się nam pechowego nic nie przydarzy. Zasypiam momentalnie.
    5 punktów
  7. 18 grudnia 2020 roku wybrałem się do Szczyrk. W tym dniu otwarty został sezon zimowy w Szczyrk Mountain Resort. Celem mojej wizyty było sprawdzenie jak największa stacja narciarska w Szczyrku przygotowała się do trudnego sezonu, jakie obostrzenia zostały wprowadzone, jak przygotowane trasy.
    5 punktów
  8. to prawda, dokładnie przed tygodniem stoimy sobie z wnuczką na buli FISowskiej trasy z Lauberhornu do Wengen i czekamy na babcię. Ostro hamuje obok nas 3 gości w średnim wieku, też się zatrzymali, lekki mróz, śnieg się skrzy, słońce świeci nad potężnymi ścianami Jungfrau. Jeden z nich daje upust swojej szczęśliwości "kurrrrwa ale zajebiście" - wnusia do mnie "dziadzisiu Polacy przyjachali"
    5 punktów
  9. Akcja wywołuje reakcję. Zmieniłem dyscyplinę sportu, jak ... wielu, bardzo wielu ... środa, 6 stycznia 2021 Ekonomia. Akcja wywołuje reakcję — Zostań w domu — radzą nam różne telewizje, i ta rządowe, i te nierządne - o pardon - nierządowe. Przepraszam, ale od dawna nie stosuję się do tego, hmmm, apelu! Podobnie ma chyba wielu rodaków. W konsekwencji rząd wprowadził ferie bez ferii! Skutek? Nigdy nie widziałem tylu adeptów saneczkarstwa, skiturów oraz zwykłej turystyki pieszej skumulowanych razem w najpopularniejszych miejscowościach górskich województwa śląskiego - zarówno w jego części małopolskiej (Szczyrk), jak i śląskiej (Wisła). A przejazd przez Salmopol był niełatwy, oj niełatwy - tyle samochodów usiłowało tamże zaparkować. Zresztą zjawiska ekonomiczne są od lat podobne: załamanie się działalności jednego biznesu napędza drugi - inny biznes. Tak jest i tym razem. Słyszałem wcześniej, że pewna grupa skiturowców odwiedza Szczyrk. Niemniej to, co zobaczyłem na własne oczy, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Od godziny 8:00 pewnie do zmroku, a może i po zmroku (są organizowane wieczorne i nocne wejścia na Skrzyczne) stale ciągnie tłum ... narciarzy, tyle, że wchodzących pod górę po to, aby zjechać ... jeden raz z góry. Tłum zresztą, to ... delikatne określenie. Sam widziałem takich amatorów (a byłem jednym z nich) tysiące, grube tysiące. Tłum narciarzy z kolei mieszą się z tłumem saneczkarzy oraz tłumem turystów pieszych. A wszyscy ... idą na Skrzyczne! Taki jest efekt idiotycznych przepisów i decyzji. Więcej: http://ekonomiaplussport.blogspot.com/2021/01/ekonomia-akcja-wywouje-reakcje.html
    5 punktów
  10. Stoki narciarskie mają za niski sufit, dlatego je zamknięto.
    4 punkty
  11. - Panie, czemu dałeś ludziom uszy, skoro oni i tak Cię nie słuchają ? - W 2020 roku będzie pandemia, synu. - I co? Wtedy zaczną Cię słuchać ? - Nie, ale będą mieli o co zaczepić maseczki.
    4 punkty
  12. Szesnasty lipiec. W nocy minęliśmy Zagłębie Donieckie, Rostów, potem Don i teraz nasz pociąg pędzi w stronę Morza Czarnego. Świetnie się mi spało. Robimy wspólne śniadanie, zapijając to znakomitą herbatą, którą robi Miszka, czyli nasz konduktor. Wydaje się nawet być sympatyczny, choć wspomnienia awantur na Dworcu Kurskim, przed samym odjazdem, trochę mącą ten obraz. Jest ich - to znaczy konduktorów – dwóch. Pod opieką mają jeden wagon, składający się z pierwszej i drugiej klasy i samowar. Palą w nim dwa razy dziennie-rano i wieczorem, gotując wodę na herbatę. Za oknem przesuwa się nizina kubańska, pokryta polami słoneczników. Słoneczniki-jak w filmie włosko-rosyjskim z okresu drugiej wojny światowej „Słoneczniki”. A właściwie to w filmie były takie, jakie tu są. Zły los rzucił Włochów na te dalekie, od ich ojczyzny, tereny, aby tu ginęli. Skojarzenia ma się jednak inne. Na mniejszych stacjach do pociągu wychodzą wiejskie kobiety. Sprzedają pomidory, kiszone ogórki, gotowane, młode ziemniaki na sztuki. Ziemniaki w wiaderku, okraszone tłuszczem, wyglądają nawet apetycznie. Kto sobie życzy, może dostać nawet pieczoną kurę. Gorzej jest z opakowaniami, ponieważ mają do dyspozycji jedynie codzienną prasę radziecką. Po południu mamy być nad Morzem Czarnym. Ale tymczasem mamy masę roboty. Dopasowywanie butów, przyszywanie gumek do ochraniaczy przeciwśnieżnych na buty. I całe mnóstwo drobnych prac. Zostawiliśmy to na okres jazdy pociągiem, bo nie mieliśmy na to czasu, a w pociągu można to wszystko spokojnie zrobić. Krajobraz staje się coraz mniej monotonny. Pojawiają się pierwsze wzgórza. Zaczyna się pogórze Kaukazu. Wzgórza, a właściwie małe góry, są pokryte lasem. Trasa pociągu wije się coraz bardziej. Pojawiają się pierwsze tunele. Na niektórych szczytach widać małe skałki. Mapa terenów, przez które jedziemy zmieniła kolor z zielonego na czerwony. Niezauważalnie mijamy przełęcz i pociąg zjeżdża w dół. Jesteśmy w Tuapse. Jaskrawo biały dworzec i malutkie palmy na peronie. Już bardzo blisko powinno być morze. Ledwo pociąg ruszył, pojawiło się kilka dźwigów i basen portowy. Pociąg skręcił w lewo i jedziemy tuż nad brzegiem morza. Morze jest przeźroczyste i zapewnie chłodne - dla nas, bo w korytarzu wagonu, z którego go oglądamy-upał. Tor dzieli od morza wąski pasek kamienistej plaży, wypełniony teraz tłumem ludzi. Ach, jak przyjemnie byłoby ponurkować wśród nich, z maską i płetwami. Przypominają mi się śliczne plaże Bułgarii, do których tłukliśmy się po dwie doby pociągiem przez Ukrainę i Rumunię. Siedząc w wagonie, gdzie się tylko dało. O wiele póżniej Jugosławia, ale Syreną. Raz świeżo po remoncie silnika. Pod Donowaly na Słowacji musiałem wyjąć jej „gril” i modlić się,by dojechać jakoś na przełęcz. Silnik się szybko docierał i przy okazji gotował. Potem mieliśmy Malucha. Do podróży z synkiem był w sam raz. Doszedłem do mistrzostwa, w upychaniu w nim setek potrzebnych i nie potrzebnych rzeczy. Ale spanie w nim i tymi rzeczami, to już zasługiwało na medal olimpijski. Ryśka wzdycha teraz do Bułgarii, a jeszcze kilka tygodni temu nie chciała o tym słyszeć. Tylko Iran i Iran. To są chwilowe emocje. Znikną, jak tylko odjedziemy od morza. Przecinamy co chwila małe krótkie rzeki, wypływające z pobliskiego Kaukazu, który staje się coraz wyższy. Niedaleko od brzegu leży wrak statku, który osiadł na mieliźnie. Po łańcuchu kotwicznym wdrapują się na pokład poszukiwacze przygód. Za chwilę następny wrak, dosłownie przy samym torze. Może to pozostałości jeszcze z wojny? Ludzie, masa ludzi. Każdy kawałek tej kamienistej plaży jest zajęty. Tu można leżeć tylko na pneumatycznym materacu, albo też na specjalnych pomostach, postawionych dla wygody plażowiczów. Soczi. Uroczy biały budynek dworcowy i palmy, teraz już znacznie większe. Chodzę po peronie, sądząc że kupię jakieś owoce. Nie ma nic. Ruszamy dalej. Góry jeszcze wyższe. Kopulaste szczyty wznoszą się jeden nad drugim, pokryte szczelnie lasem. Jedziemy jakby wśród ogromnego parku. Palmy, figi i pinie. Nieznane mi drzewa o liściach podobnych do liści akacji, pokryte są całe delikatnym, różowym puchem. I ciągle mamy przy sobie morze. Jasne przy brzegu, dalej ciemno-niebieskie. Może uda nam się tu kiedyś przyjechać. Kilka tygodni posiedzielibyśmy w Kaukazie, a później tu nad morzem. Na razie to łatwiej jest nam wyjechać do Iranu, niż do Wielkiego Brata. Adler, Leselidze, Gagra - to nazwy stacji, które kolejno zostają za nami. Jesteśmy już w Gruzji. Napisy na budynkach stacyjnych pisane są, nieznanym nam, alfabetem. Suchumi. Ciepły wieczór. Spacerujemy po peronie. Lekka bryza porusza koronami palm. W głębi ciemnieje Kaukaz. Pociąg jedzie dalej. Rozświetlone domy na górskich stokach. Jesteśmy już w Kolchidzie, bajecznej i mitycznej dla Greków krainie, którzy tu się zapuszczali w czasach starożytnych. Jednym z miejsc na ziemi, gdzie można by było umieścić raj. Na północy krainy potężny Kaukaz, chroniący przed dalekim, zimnym oddechem Oceanu Lodowatego. Na południowym wschodzie Mały Kaukaz. Też potężna zapora, ale przed suchym i ciepłym wiatrem z pustyń Środkowego Wschodu. Tylko na zachód jest ta kraina otwarta - w stronę Morza Czarnego. Morzy mnie sen. Jeszcze bronię się przed nim, mając nadzieję, że jak wyjdzie księżyc, to w jego blasku błysną gdzieś w głębi śniegi najwyższych szczytów Kaukazu. Sen jest jednak silniejszy. Ryśka już śpi. Nastawiam budzik na godzinę w pół do piątej. O piątej rano mamy być w Tbilisi. Chciałbym zobaczyć to miasto i ona też.
    3 punkty
  13. Do tego wszystkiego zapewne przywykniemy, ale jak my przywykniemy do tego, że Buczynka w końcu rusza... 😉😉😉 P.S. "Robienie estymacji" też mnie doprowadza do szału; a z narciarskich tematów - to co jedni nazywają serwisem nart, jest teraz "ski tuningiem"; plecak na buty to "racing bag", a tzw. video analiza to teraz "video-coaching" 😉😉😉
    3 punkty
  14. Bez sensu! Zaparkuj auto, pełen relaksik i zapomnij o nim przez kilka dni. Nie wiem ile dni będziecie ale ja osobiście nie nudziłem się cztery dni w ON Grind-Wengen. Choć mam wielki niedosyt ze First i Schilthorn nie zwiedziłem. Roznica w cenie nie duża a jednak to już inne stoki,krajobrazy itd. Tak,wiec @MarioJ o każdej 37 masz pociag do stacji K.S po około 45 min jesteś na miejscu(peron 3) . Na górnej stacji K.S przechodząc tory na druga stronę masz niebieska trasę bezpośrednio do Grind. ( wszystkie tam prowadzą) Tam wagonik do First . Jeżeli chodzi o Schilthorn wagonik jest po lewej stronie naprzeciwko stacji kolejowej w Lauterbrunnen. Sklep spożywczy również obok stacji kolejowej.Ogarniesz wszystko. Pozdrawiam
    3 punkty
  15. 3 punkty
  16. Najprawdopodobniej tak. Spodziewam się, że jak stoki będą miały możliwość otwierania się np. od marca, to przetrwa kilka takich jak Białka i może na miesiąc ruszy. Ewentualnie jakiś ośrodek się zbuntuje i odpali na własną rękę.
    3 punkty
  17. Po 15 stycznia wjazd z Polski do Szwajcarii dalej bez kwarantanny i bez testów. https://www.covid19.admin.ch/de/international/quarantine?mapZoom=europe
    3 punkty
  18. ..podobno płatne ale Ty twardy jesteś... rozchodzisz..😉
    3 punkty
  19. Z racji tego, iż nie mogę edytować, Nowa Osada również odpaliła armaty. A tymczasem na facebooku, Wisła stwierdziła, że też ma dosyć i utworzyła wydarzenie: Organizatorzy: Poniwiec, Soszów, Siglany, Wiślański Skipass.
    2 punkty
  20. Prowadziłem wtedy dziennik. Na jego podstawie, po przyjeździe do Polski, rozbudowałem swoje zapiski. Miałem świeżo w pamięci ten wyjazd. Nieco roboty było potem, aby dwa bruliony odręcznego pisma, przetworzyć na pamięć w komputerze. Zdjęcia też pomagają. Patrząc na nie, otwiera się zupełnie zapomniana komórka pamięci w mózgu. Czytając tekst, dawno zapisany, też czasem coś się otworzy nowego.
    2 punkty
  21. Już nie wiem, co mnie bardziej irytuje, czy ta maniera zastępowania jednych zapożyczeń innymi, pseudo-prestiżowymi, czy nazywanie wszystkiego "narodowym"? Pamiętam, że jakiś czas temu obśmiałam się z jakiegoś "narodowego ski testu"(!) w Kasinie, czy tam innym "ski resorcie"
    2 punkty
  22. ..widziałem kiedyś na stoku gościa właśnie w kalesonach 3/4 x-bionic.. teraz wiem ze to Ty musiałeś być...😉
    2 punkty
  23. Moje testy skarpet do tej pory dały taki efekt, od najlepszych do subiektywnie najgorszych. Natomiast to nie jest tak, że nawet najniżej na liście się kompletnie nie nadają i nie da się w nich jeździć. To raczej różnica w komforcie, nie w bazowych właściwościach. X-socks Falke/Dakine/Salomon Wedze (decathlon) Brubeck Jeżdżę tylko po trasie, lubię skarpety średniej grubości (nie może być za zimno, ale i nie za gorąco), ważne dla mnie dobre izolowanie piszczeli. Aha - używam skarpet do kaleson zarówno długich jak i 3/4. Kombinację x-socks z kalesonami x-bionic 3/4 uważam za wyjątkowo udaną (ale i zbyt drogą).
    2 punkty
  24. Super....tylko mały problem. Nie wiem czy Cię chce "zdissowac" czy nie bo nie wiem co to znaczy.. na jakiś cywilizowany język można?
    2 punkty
  25. Dzisiaj na portalu giornaletrentino.it pojawiła się informacja, w brzmieniu której Trentino (prawdopodobnie prowincja Trentino osobno, bo prowincja Południowy Tyrol już zapowiedziała otwarcie na 18 styczeń tylko jeszcze bez szczegółowych przepisów) właściwie czeka na turystów od 18. stycznia. Zwrot typu "zbliża się otwarcie sezonu zimowego" raczej brzmi prawie ultymatywnie. Podobno poszczególne służby uzgodniły, że będzie ograniczona sprzedaż karnetów do 40% z możliwością dalszego zmniejszania. A więc nie dość, że może będzie potrzebny ujemny test, zaświadczenie o szczepieniu albo nie wiadomo jeszcze co, to jeszcze będzie nerwówka czy uda się kupić skipass. https://www.giornaletrentino.it/cronaca/accordo-provincia-funivie-trentine-e-sanità-arrivano-le-piste-a-numero-chiuso-1.2521886 Prawdę mówiąc, codziennie śledzę co piszą mniejsze i większe portale włoskie i włoskie fanpejdże narciarskie, ale zaczynam mieć tego serdecznie dość. Z ziemi włoskiej do Polski, cholera, podobna bezradność decyzyjna; to już chyba choroba paneuropejska. Poza CH i prawdopodobnie trzeba tam się kierować i olać EU (w tej kwestii tylko rzecz jasna).
    2 punkty
  26. Jeżeli z baranów staną się małpami, to chyba postęp?
    2 punkty
  27. Ja nikomu nie życzę źle, ale życzyłbym wszystkim narciarzom by obecny kryzys wymusił na Tabaszewskim jakąś formę współpracy z Pingwinem lub sprzedaż ośrodka.
    2 punkty
  28. „Bolzano - Koniec oczekiwania. Tereny narciarskie w Południowym Tyrolu z pewnością rozpoczną sezon w poniedziałek 18 stycznia - z fantastycznymi warunkami śniegowymi. ” wiecej: https://www.suedtirolnews.it/wirtschaft/am-18-jaenner-oeffnen-suedtirols-skigebiete-bei-top-verhaeltnissen Ps. Witam wszystkich po raz pierwszy
    2 punkty
  29. Też się wybieram do Szwajcarii na trasy, nie lubię pisać przed ale chyba już do weekendu nic się nie zmieni, mam nadzieję 🙂 Planowałem Szwajcarię wcześniej, więc corona mnie tylko do tego zmusiła. Jedziemy z córką do Jungfrau. Ooo jak się cieszę na ten wyjazd, chyba jak pierwszy raz w Alpy do Val di Sole 🙂
    2 punkty
  30. może ktoś wie czy toalety są płatne z kartą gościa?
    2 punkty
  31. 2 punkty
  32. dzisiaj patelni nie było - trochę słońca, trochę chmur a punktualnie o 15:30 zaczęło sypać świeżym puszkiem
    2 punkty
  33. No i słynne powiedzonko z filmu "Wojna domowa" w wykonaniu nieodżałowanego Bogumiła Kobieli "Jak się nie wywrócis to się nie naucys":D Pozdrowienia
    2 punkty
  34. ..używałem takich x-socks 4.0 (chyba nawet jeszcze model bez wełny) byly bardzo OK, Brubecka raz kupiłem na próbę do łażenia po górach - ale nie wytrzymuje konkurencji z Icebreaker i Smartwool. Na pewno bym kupił w tym zestawieniu X-socks podobnie jak @mirekn.
    1 punkt
  35. Wszystkich zaangażowanych bez znaczenia z jakiego regionu,w szczególności tych bawiących się emocjami z otwieraniem-zamykaniem. 😡 Dali dosłownie do zrozumienia ze ferie można sobie darować . Miejscowi jeżdżą i pewnie będą jeździć dalej,aczkolwiek dla osób z innych regionów przekaz jest jasny,choć totalnie nie zrozumiały . Za chwile po covid-19 będzie nastepny covid-21 ,wiec ballada końca znała nie będzie.Po 20 stycznia, nic nie otworzą przekaz będzie ten sam . Zostaje Swiss póki co,chyba ze ferie w PL się skończą i tam coś otworzą .
    1 punkt
  36. Minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu Piotr Gliński przekazał w mediach społecznościowych, że trwają prace nad odmrożeniem sportu masowego w dobie pandemii koronawirusa. "Dobre spotkanie" - napisał polityk. .....w PL też dobre info, hmmmm
    1 punkt
  37. Nie wydaje mi się, żeby tegoroczna popularność Szwajcarii przełożyła się na długotrwałą podwyżkę cen. Czytając doniesienia medialne widzę, ze Szwajcaria też straciła i jest bardzo dużo wolnych miejsc w hotelach, nie przyjechali przecież Brytyjczycy, w innych krajach też mobilność jest ograniczona Czytając inne grupy, ta tutaj jest wybitnie rozsądna i nie opierająca się na mitach, widzę głęboko zakorzenione przekonanie, że 'Szwajcaria to narty dla bogatych'. Myślę, ze wyjazdy w Aply generalnie nie są z gatunku budżetowy camping pod namiotem, a do Szwajcarii trzeba nieco dołożyć, może 10-15%, z pewnością nie są to ceny typu trzykrotność wyjazdy do Austrii czy Włoch, co też zdarzyło mi się przeczytać. Trzeba samemu poszukać, policzyć i wtedy widać jak to wyglada. Natomiast obecnie dla mnie to jest decyzja typu dołożyć te 15% czy nie pojechać w Alpy w ogóle, albo w ogóle do przerwy wielkanocnej.
    1 punkt
  38. Nie widzę w tym zbyt wielu plusów. Szwajcaria była najdroższa, a teraz będzie naj naj najdroższa.
    1 punkt
  39. Szczyrk to obecnie prawdopodobnie stolica polskiego skituringu. Wyjść i zjechać się da bez żadnej szkody dla sprzętu. Podczas wspinaczki można od 1000 m n.p.m. zejść ze stoku w las i iść w tylko po naturalnym śniegu. Na przełomie roku zaliczyliśmy z Maćkiem i kolegami trzydniówkę skiturową. Jutro także wypad w góry.
    1 punkt
  40. @marcinn ten z wózkiem na pierwszym zdjęciu wymiata 🤣 i utwierdza mnie w przekonaniu, że to totalnie bez sensu że nie mogę tam być z nartami zjazdowymi... To wszystko zostało wywrócone do góry nogami
    1 punkt
  41. Nowy Rok przywitanie na Skrzycznem opis Decyzja spędzenia Sylwestra w górach obwarowana była warunkiem braku mgły, bo jazda na nartach w nocy we mgle to nie najlepszy pomysł, od rana zerkałem na kamerę Skrzyczne i już to było huśtawką emocji- rano pięknie Skrzyczne ponad chmurami, w południe góra cala we mgle, na szczęście wieczorem mgła kończyła się w Solisku. Dodatkową atrakcją był przejazd w Sylwestra przez puste Bielsko i Szczyrk, na parkingu Solisko byliśmy 20 :30 Trasa z Soliska na Halę Skrzyczeńską to betonowy pas śniegu szerokości ratraka i tu pierwszy błąd bo nie wzieliśmy harszli i zapadła decyzja - na butach skrajem do Gościńca Polana Suche, tutaj miła rozmowa z właścicielką, poczęstunek i zaproszenie na prywatną imprezę Sylwestrową Od strony Soliska podchodziliśmy sami w świetle księżyca (nie było potrzeby używania czołówek) trasą 4 aż do połączenia z trasą 3 z pod gondoli gdzie podchodził ,,peleton" skiturowców (parking pod gondolą zapełniony w połowie) cale towarzystwo poszło na Skrzyczne a my na Małe. Było warto choć z problemami, a zjazd w dolnej części był ciężki - beton i wąsko. Na rogatkach Szczyrku o 01:00 szybka kontrola trzeźwości kierowcy- bez zbędnych pytań i sprawdzania dokumentów Księżyc w pełni,gwiazdy, brak wiatru i lekki mróz stworzył atmosferę wyjątkową, takiego Sylwestra będziemy długo pamiętać.
    1 punkt
  42. Dziś rajd przez Jawornik, Wisłę, Szczyrk. Ale zdjęcia tylko z Jawornika. Natomiast w Szczyrku - o dziwo - dziki tłum samochodów i ludzi! Widoki na Tatry też tutaj: https://ekonomiaplussport.blogspot.com/2021/01/2021-z-gestej-mrocznej-mgy-wyania-sie.html
    1 punkt
  43. Podpisze się pod tym tekstem,aczkolwiek z jednym zdaniem zgodzić się nie mogę . To nie prawda ! Nawet w tej dyskusji ,strasznie nie lubię określenia medyków -stado! A wiec to społecznstwo kiedy dostawałoby jeden spójny (tak jak piszesz @Mitek np w formacji wojskowej-przekaz rozumiałyby powagę sytuacji. A co mamy? To napisze życiem. Jestem od 24h w PL ,pomijam już mój post w innym wątku na temat kwarantanny. Jadąc z Okęcia komunikacja publiczna (bo lubię) 175 na centralny co chwila w głośniku komunikat -prosimy zasłaniać usta i nos! 80% podróżnych korzystających z maseczki ma ja na brodzie . Ale to nic! Dojeżdżam do domu ,włączam szkielko(tv) i co wiedzę -😂 kampania szczepionkowa,syn-tacie,dziadek-wnukowi itd lecę dalej pilotem-przełączam programami i zatrzymuje się na polskim sejmie 😂 to co tam się dzieje to Olga Lipińska nie napisała by lepszego scenariusza na Polskie Zoo 2020 , a wiec konferencja prasowa PSL i Konfederacja,jedni w maseczkach drudzy bez -jaki przekaz płynie do społeczeństwa? Czyżby Konfederacja wypisywałaby się w ten przekaz rosyjskich trolli? Ta cała dyskusja przekaz medialny jest jest jednym słowem żałosny ! Bekę mam spotykając się ze znajomymi dzisiejszego dnia . A wszędzie tylko Covid. Nie ma innych chorób jest Covid. Ludzie zapomnieli o życiu,przyjemnościach które nam odebrano . .... zle się dzieje .... Pozdrawim i życzę szybkiego powrotu do normalności
    1 punkt
  44. Cześć Fajnie, że wstawiłeś. Tak się składa, że praktycznie wszystkich na filmie dobrze znam. Mam tez podobne zdanie o Czarnym Groniu przede wszystkim dzięki ludziom, których tam poznałem i którzy tworzą tam znakomitą atmosferę a jednocześnie są absolutnie profi. Można by pisać całą noc... Pozdrowienia
    1 punkt
  45. 😁 To jest chyba taki szok pourazowy. Dwa lata połamałem się na rowerze, na górze Żar (łokieć w 2 miejscach, obojczyk, skręcenie kręgosłupa w odcinku szyjnym) a jak się już ewakuowałem samodzielnie do parkingu, to po drodze sprawdzałem, jak bardzo ucierpiał rower 😵 Po powrocie ze szpitala, jedną ręką wyobracałem go naokoło, żeby sprawdzić, czy aby jakiejś wgniotki w ramie nie ma
    1 punkt
  46. Też Kobiela na tym samym filmie jako narciarz- slalomista "Jak nie trenuje to pije A jak trenuje To dopiero pije"
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...