Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. Wujot

    Wujot

    Użytkownik forum


    • Punkty

      13

    • Liczba zawartości

      2 726


  2. Spiochu

    Spiochu

    Użytkownik forum


    • Punkty

      8

    • Liczba zawartości

      2 038


  3. artix

    artix

    Użytkownik forum


    • Punkty

      6

    • Liczba zawartości

      4 089


  4. Mikoski

    Mikoski

    Użytkownik forum


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      47


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 07.10.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. W sumie to nie mtb bo po płaskim ale trochę jakby mtb 🤣. Parę fot z tych starorzeczy Odry o których wspomniałem. Na początku szlak jak byk Później już tylko topografia terenu i wyczucie Ewidentnie na ścieżce Teraz po drugiej stronie drogi - to już cywilizacja To też jest na trasie, kawałek dalej jednak trzeba by brodzić po kolana albo i głębiej więc szukam objazdu I elegancki objazd znajduję! A jeszcze zapomniałem dodać, że komary jak byki flamandzkie i w ilościach słusznych więc się musiałem ostro sprężać aby przeżyć i foty zrobić. Ale tak w kwietniu lub na jesień to chętnie bym powtórzył
    7 punktów
  2. Jak poznałem Mitka osobiście, to bardzo pozytywnie zaskoczył. W necie nie jest szczególnie grzeczny i miły. Może też czasem powie coś, czego nie wypada. On jest po prostu szczery i bezpośredni. I jest przy tym dobrym człowiekiem. Nie wyrafinowanym cwaniakiem, który robi wszystko pod publiczkę, ale takim który ma swoje poglądy i tego się trzyma, nie patrząc na opinie. Poza tym rzeczywiście Ci pomoże kiedy zajdzie taka potrzeba i nie będzie wtedy kalkulował czy mu się to opłaca. Jedyne czym mnie rozczarował to poziom narciarski. Sporo odbiega on od obecnych standardów instruktorskich.
    4 punkty
  3. Miałem coś napisać ale skasowałem. Nie ma go tu, nie może się bronić, dlatego odpuszczę.
    3 punkty
  4. Kilka lat temu na SF miałem z Mitkiem parę ostrzejszych dyskusji nie mogliśmy się dogadać więc postanowiłem poznać człowieka w realu, oczywiście na stoku. Zapewniam was że wielu z jego krytyków zmieniłoby o nim zdanie tak było w moim przypadku, myślę że tej zimy znowu się spotkamy i pojeździmy na nartach dobrych i słabych które w poruszaniu się po stoku nam nie przeszkadzają . Bez Mitka Skionline tylko straci.
    3 punkty
  5. To prawda. Nie znikają tylko obraźliwe treści, ale te normalne również. Trudno też doszukać się jakieś logiki. Jedne posty są usuwane a inne nie. Przy okazji zasad na forum. Jak już treści są usuwane to proszę o skasowanie/edycję posta marionena, który sugeruje, że mam coś wspólnego z faszystami. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem tego typu ideologii.
    3 punkty
  6. I pewnie tak będzie. Sporo się naklepałem, a potem ciach i nie ma. Nikogo nie obrażałem i ważyłem słowa. Na razie muszę od Was odpocząć.
    3 punkty
  7. Wierchomla to chyba najlepszy przykład, jak doprowadzić do ruiny świetne miejsce z ogromnym potencjałem...
    3 punkty
  8. Jeśli pomagają - to najważniejsze. Przed Pieninami fizjo oplastrował moje odnóże, dał kopa w tyłek i życzył szczęścia…pomogło
    3 punkty
  9. W necie bywa po prostu chamski. Przy stole jak komuś powiesz Ty debilu, to słyszy to kilka osób, będzie kłótnia i się rozejdzie albo ktoś komuś walnie. Na forum taka obraza zostaje i czyta to całe forum, powiedzmy 200 osób. To zostaje i jest dużo bardziej dotkliwe niż na żywo. Jak ktoś tego nie rozumie i ubliża dalej, to zostaje mu tylko skiforum.
    2 punkty
  10. No i po cholerę o tym piszesz. Kolejny weryfikator. Może wyedytuj post póki jest czas...
    2 punkty
  11. Osobiście z Mitkiem się nie znamy ale przez telefon parę razy gadaliśmy. I jest bardzo w porządku. Ale prawda jest taka, że jednak trochę przeginał z określeniami na forum. To co przechodzi w knajpie z kumplami niekoniecznie dobre jest w, co by nie było, oficjalnej przestrzeni. To trzeba rozumieć.
    2 punkty
  12. Jestem tu z krótkim stażem 1.5 roku. Obserwuje,czytam, czasem się udzielę . Jak to w życiu nie ma ludzi niezastąpionych . To fakt. Ale patrząc obiektywnie na to forum,to udziela się może z 30 osób,a tysiące zaglądają jako duchy. I ten który ma cięty język ,narcystyczny trzeba to podkreślić,został pogoniony a udzielał najwiecej wskazówek dla takich osób ja Ja( zaczynających przygodę z narciarstwem) bo innym się juz nie chce . Złapałem się w innych tematach na grubo z Mitkiem 2/3 razy,admin szybko kasował,ale tez chce napisać ze Mitek potrafił powiedzieć przepraszam,sorry. Tak jak koledzy piszą, jego osobowość trzeba brać z przymrużeniem …. Moim zdaniem forum straci,chyba ze przekształci się w forum rowerowe co On sam tez wnosił dużo do tematu rowerów . Pozdrawiam
    2 punkty
  13. Jakbyś ponownie zawitał w okolice to polecam okolice Przemętu - jeziora Olejnickie, Dominickie, Wieleńskie i cała okolicę. Górek wielkich nie ma ale tereny cudne krajobrazowo i szutrowo/leśne ścieki jak marzenie.
    2 punkty
  14. zostały skitury, wtedy się nie schodzi, a mięśnie się wzmacnia
    2 punkty
  15. Na żywo jak mi powiesz - jesteś durniem, to się nie obrażę a na forum trudniej mi to będzie znieść
    1 punkt
  16. Wiesiu, nie sądzę że na żywo ubliżał by ludziom w ten sam sposób jak na forum. Zdawał by sobie sprawę z tego że ktoś może tego nie akceptować 😆
    1 punkt
  17. Chcesz strzałę za to że mam inne zdanie niż twoje?
    1 punkt
  18. Cysterski można odpuścić. Szlak konwalii i ogólnie dookoła jeziora olejnickiego zdecydowanie warto. Szlak Zurawii wygląga dobrze na mapie - w sumie 10km z czego w pobliżu linii brzegowej może 3km. Reszta w lesie bo przy linii brzegowej są bagna. Jeśli Wolsztyn to można zahaczyć o Szlak Żurawii a potem lasami na północ w stronę (i do ) Kuźnicy Zbąskiej a po drodze stawy hodowlane, jezioro Brajec, Jeziorko Piekiełko, malownicza przeprawa drewnianym mostkiem na rzeczce Dojca. Te oficjalne szlaki to często pałace, kościoły, parki -dla mnie mało ciekawe ale jak ktoś lubi to proszę bardzo.
    1 punkt
  19. A ja z Tobą... też. Aby była jasność to bez jakiś podtekstów 🤣! Jakbyś był w naszych okolicach (bo ja się nie ruszę) to możemy coś razem pokombinować.
    1 punkt
  20. Oczywiście jest to jakieś rozwiązanie ..nie wiem tylko czy nie bede sie głupio czuł w Beskidach.. z nartami..w lipcu.. (a w zimie w śniegu sie inaczej idzie ..fajniej jakoś)
    1 punkt
  21. Niestety możesz mieć rację. Wzrost cen energii, koszty pracy, wody - to wszystko dobije małe stacje. Albo masz autostrady jak Szczyrk (po 3600 os. na godz.), albo wypadasz z rynku!
    1 punkt
  22. Trzeci dzień pobytu w Wagrain - Kleinarl (Salzburgerland/ Austria) zacząłem baaardzo wcześnie. Jako, że plan był taki, aby wschód słońca zastał mnie na szczycie góry Hochgruendeck 1827 m , skąd miałem podziwiać przepiękną panoramę Alp, musiałem wstać o godz. 3 rano. Pobudka była solidna, bowiem dwugodzinny marsz, skutecznie pobudził moje krążenie :). Ale... warto było, co możesz zobaczyć na filmie! Po południu kolejne wyzwanie. "Spacer" w wąwozie Kesselfall, gdzie nad rwącym wodospadem wytyczono via ferratę o stopniu trudności B / C. Byłą doskonała zabawa i przełamywanie własnych słabości
    1 punkt
  23. Jubileuszowy, dziesiąty rajd rowerowy dookoła Zalewu - największa impreza organizowana przez Szczeciński Klub Rowerowy "Gryfus" - miał pecha, bo zmyły go trzy pandemiczne fale i bynajmniej nie były to fale Zalewu . Planowo miał się odbyć w kwietniu 2020 r., potem był termin na październik 2020 r., maj w tym roku też się nie udał - wreszcie doszedł do skutku w miniony weekend. W poprzedniej edycji, przed pandemią, w zasadzie jechałam solo, tym razem w duecie - z moją drugą połówką. Sobota Pobudka o piątej rano. Szybkie śniadanie, ładowanie rowerów na auto i jedziemy na szczecińską Łasztownię, gdzie mamy wyznaczoną zbiórkę. Pobieramy pakiety startowe, nadajemy bagaż na nocleg w Świnoujściu do ciężarówki, odbieramy koszulki i szykujemy się do startu. Uczestników jest nieco mniej, niż dwa i pół roku temu, bo ok. 350 osób - my jesteśmy w przedostatniej, dziesiątej grupie startowej. Jest więc chwila czasu na zdjęcia o świcie, szczególnie że Szczecin o świcie z tego miejsca wygląda po prostu zjawiskowo: Niech Was jednak nie zwiedzie pozorny spokój, emanujący z tego zdjęcia. Obok nas, na bulwarach Łasztowni - gwar i radosny nastrój oczekiwania: Poranek jest chłodny - ledwie 9 stopni, więc oczekiwanie nieco się dłuży. Ale w końcu ruszamy - najpierw przez miasto, w stronę jeziora Głębokie, a dalej nową ścieżką rowerową w kierunku przejścia granicznego Buk-Blankensee. Tutaj mamy pierwszy, krótki postój. Dalej jedziemy w stronę Hintersee i trasą dawnej wąskotorówki do Rieth. Byliśmy tu z Darkiem tydzień temu, ale lubimy ten odcinek. W Rieth, nad Jeziorem Nowowarpnieńskim, kolejny foto- i sik-stop. Przewodniczka naszej grupy i jedna z uczestniczek to kolarki-ultramaratonki, więc jak jedziemy - to jedziemy konkretnie. Mnie to pasuje, reszcie grupy chyba też. Robi się cieplej, a zza chmur przedziera się słońce. Kolejne zdjęcie jest z Ueckermünde - ładnego miasteczka letniskowego w Meklemburgii-Pomorzu Przednim. Za Ueckermünde trasa wiedzie fajnym singielkiem przez las i rybackie wioski na brzegu. Dojeżdżamy do rezerwatu Bagna Anklamskie (Anklamer Stadtbruch). Tutaj mamy dłuższy postój na obiad. Wiosną roi się w rezerwacie od ptactwa, ale teraz - w październiku tylko gdzie nie gdzie czernią się na drzewach kormorany, na niebie dostrzec można jedynie gęsi, a na wodzie - przy odrobinie szczęścia - pojedyncze czaple i łabędzie. Jesień... Odcinek szlaku rowerowego do Kamp jest w remoncie - wytyczono objazd do Anklam po drodze z krzywych płyt betonowych. Patataj-patataj. Rower dał radę, kręgosłup ledwie - ledwie. Samo Anklam to niezbyt ciekawe post-enerdowskie miasteczko, znane głównie jako miejsce urodzin Otto Lilienthala - pioniera lotnictwa i szybownictwa. Jest tutaj poświęcone mu muzeum. Odpoczywamy chwilkę na rynku, przy fontannie z pomorskim gryfem: Anklam to już prawie brama na wyspę Uznam. Niedaleko stąd do mostu zwodzonego w Zecherin, nad Pianą (Peene): Kolejny fragment przez bagna - sceneria niemal jak z "Wiedżmina", gdyby nie sznur aut na szosie obok. Jest początek października, a ruch na Uznam jak w wakacje. Hmm... Uznam to nie tylko plaże i morze. To również historyczne miasteczka i ceglany gotyk w głębi wyspy. Ot, choćby takie jak Usedom: Potem mamy przejazd nową DDR-ką do Bansin. Przejazd interwałowy - wspinamy się na kolejne wzgórza i zjeżdżamy w dół. Raz za razem - człowiek czuje, że żyje - zwłaszcza, że już 150 km w nogach. A na koniec jeszcze odcinek przez cesarskie kurorty (Kaiserbäder) - Bansin, Heringsdorf i Ahlbeck. Powoli zapada zmierzch i promenada rozświetla się wieczornymi światłami. Jest i molo, jest i morze ... Granica Ahlbeck-Świnoujście: Na nocleg zajeżdżamy już o szarówce. Za nami ok. 160 km szlaku. Kolacja, piwko i spać. Rano - [cdn.]
    1 punkt
  24. Mogę się mylić, ale nie kojarzę żadnych wulgaryzmów. Było określenie "synku" i podobne. Mitek ma taki sposób wypowiedzi, że robią się zadymy. Trzeba złapać do niego dystans, bo choć wydaje się chamem to tak naprawdę jest życzliwy i pomocny. Największym wrogiem forum jest natomiast sam admin. Poprzez mocną i nieco wybiórczą moderację potrafi zdusić wiele ciekawych dyskusji. Forum jest najbardziej żywe jak JC jest na urlopie. Wbrew pozorom, wtedy ludzie sobie do gardeł nie skaczą.
    1 punkt
  25. Tez mam plan, ktory mozna rownie dobrze zrealizowac z polskiej strony i spedzic weekend w Szwecji na rowerach Nowy katamaran Ystad-Sassnitz plynie 2 godziny i kosztuje 29 euro z rowerem. W tym roku juz za pozno, ale mam plan na nastepujaca wycieczke. Z domu na prom do Ystad. to zaledwie 40 km. Promem do Sassnitz, i dalej rowerem do Swinoujscia. Tam mam mieszkanie, i pelno znajomych. Powrot? Jeszcze nie zaplanowalem jak, ale nie chce mi sie siedziec caly dzien na promie ze Swinoujscia do Szwecji. Trzeba cos wymyslic MOV_2756.mp4
    1 punkt
  26. Jak widać staż na forum, w tym wypadku, nie idzie w parze z trzymaniem się zasad przyjętych w Internecie, przyjętych na tym forum. Mitek wrócił na forum po przymusowych "wczasach" i od razu popadł w recydywę. Nie będę tolerował używania słów wulgarny i obrażania innych uczestników dyskusji, np. tylko dlatego, że mają odmienne zdanie. Jakiś czas temu też miała miejsce taka sytuacja i jednym wyjściem był właśnie ban. I nie przekonujcie mnie, że forum na tym straci, otóż nie straci. Przez tego typu zachowanie, wiele osób nie pisze, opuszcza forum na zawsze, a mi na tych bardziej zależy.
    1 punkt
  27. Niedziela 6.30 dzwoni budzik. Na zewnątrz jeszcze ciemnawo i wieje. Jeszcze jak wieje! Z południa wieje. Niby człowiek widział prognozę, ale jednak się łudził - nic z tego. Śniadanie, gramoling - bagaż do ciężarówki, sakwa na rower, zbiórka - jedziemy na prom na Wolin. Ale jest pięknie - jednak już mi się znów chce jechać. Za przeprawą nieciekawy fragment poboczem S-3 do krzyżówki pod Międzyzdrojami. Może już wkrótce będzie alternatywa w postaci nowego fragmentu trasy R-10, czyli Velo Baltica. Tymczasem jest gotowy odcinek do Wapnicy i Wolina, którym jadę po raz pierwszy. Pierwszy przystanek nad Jeziorem Turkusowym w Wapnicy: Do Wolina są spore górki przez bukowy las. Fajnie zrobili asfaltowe pasy dla rowerów wzdłuż zabytkowej, brukowanej drogi, a potem gruntową drogą. Niestety jazda w dużej grupie ma ten mankament, że nie bardzo da się nagle zatrzymać, żeby sfotografować detale. Postój w Wolinie wypadł w mało malowniczym miejscu, więc kolejne zdjęcia już z odcinka na południe od Wolina. Biegnie tutaj szlak Blue Velo - w znacznej części szutrową ścieżką po koronie wału przeciwpowodziowego. Widoki super, ale ten morderczy, południowy wiatr nieźle nas sponiewierał. O dziwo - na Zalewie nie było jeszcze fali, przynajmniej nie w tej zatoczce. Dalej - przez Stepnicę i Lubczynę - do prawobrzeżnych dzielnic Szczecina. Po rundce ulicami śródmieścia, rajd skończył się już o zmierzchu na Łasztowni. Stepnica: Lubczyna: Niespełna (Strava trochę zawyżyła kilometraż) 300 km w dwa dni, w fajnej atmosferze. Nie jesteśmy z Darkiem wielbicielami imprez masowych, ale akurat ten rajd Gryfusa był super ogarnięty. Organizatorzy się spisali, należą im się podziękowania.
    1 punkt
  28. No to lecimy! Maraton Rowerowy Dookoła Polski Finał, czyli ostatnia część 4-letniego cyklu ultramaratonów 4xMRDP. Dotychczas przez 3 kolejne lata objechałem Polskę dookoła w trzech częściach: Zachód, Góry i Wschód. Teraz przyszło mi się zmierzyć z całą trasą na raz, czyli przejechać 3200 km w 10 dni. Czy to możliwe, żebym pokonał taki dystans, kiedy dotychczas każdy jeden tysiąc potrafił mnie mocno sponiewierać? Maciej Paterak http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/001.jpg MRDP to zdecydowanie najtrudniejszy ultramaraton w Polsce, choć obecnie już nie najdłuższy. Palmę pierwszeństwa przejął podobny, choć znacząco różniący się, RAP (Race Around Poland). Jednak w środowisku ultra ciągle MRDP uchodzi za ten kultowy. Niewątpliwie ma na to wpływ fakt, że był pierwszy, ale też mocno wyśrubowany limit czasu, w którym trzeba przejechać owe 3200 km, czyli dokładnie 240 godzin. Pozornie wygląda to na dość proste wyzwanie - wystarczy robić średnio 320 km na dobę, czyli dla rasowego ultrasa bułka z masłem. Jednak to jest 10 dni z rzędu, gdzie jeszcze trzeba pokonać przewyższenie przekraczające 25 000m! http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/0003.jpg Przygotowania rozpocząłem jeszcze w zeszłym roku. Trzeba było dokładnie przemyśleć co zmodernizować/wymienić w rowerze, jak się spakować, co zabrać ze sobą, z czego zrezygnować, jak poradzić sobie z ładowaniem urządzeń i jeszcze wiele innych zagadnień. Ostatecznie postanowiłem kupić nowy rower, który był idealnie skonfigurowany pode mnie. Wymieniłem jedynie siodełko na wygodniejsze. Do tego otrzymałem znaczącą pomoc od firmy Giant Polska w postaci znakomitych kół karbonowych Giant SLR 2 Disc 42mm i kompletu sakw. Jednak mimo długiego czasu przygotowań, nie ustrzegłem się błędów, o czym wspomnę w dalszej części relacji. http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/0022.jpg Przyznam, że po 4 latach harówki w różnych ultramaratonach zacząłem tracić nieco motywację do dalszych startów. Zwyczajnie zacząłem mieć dość nocnej jazdy ze sporym deficytem snu, kultury naszych kierowców samochodów i wielu innych niepożądanych "atrakcji" korzystania z naszych dróg. Jednak MRDP był tym wyjątkiem i jedynym jeszcze maratonem, który mnie mocno pociągał i fascynował. Kiedy więc ponownie zawitałem na Rozewiu pod latarnią morską, adrenalina zaczęła działać i już nie mogłem się doczekać startu. Tym bardziej, że do tego miejsca mam wyjątkowy sentyment, ale nie o tym będę opowiadał. http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/100.jpg Start zaplanowany był jak zwykle równo 12:00 w południe. Ponieważ całość trasy w formacie GPX to wielki plik, odpowiednio wcześniej włączyłem przeliczanie trasy w nowym nabytku od Garmina, który rzekomo powinien sobie z nim poradzić. Przynajmniej tak optymistycznie założyłem... No niestety, miałem zbyt wiele wiary w to urządzenie i na 20 minut przed startem, podczas przeliczania, zwyczajnie Garniak się wyłączył. Tym samym pierwsza nawigacja była raczej stracona. "Świetny" początek. Dobrze, że wziąłem mojego starego Etrexa, który ruszył bez zająknięcia i tym samym rozwiązał problem. Nową nawigacją postanowiłem się zająć później, na jakimś dłuższym postoju. Teraz jeszcze ostatnie przemówienie Organizatora, zdjęcia, dyskusje i w drogę! http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/21.1.jpg Ponieważ sierpień to ciągle sezon urlopowy nad morzem, musimy się przebijać przez tłumy turystów, choć bardzo się tu przydała nowa ścieżka rowerowa do centrum Jastrzębiej Góry. Następnie w bok i już możemy względnie normalnie rozpocząć zmagania. Organizator - Daniel pojechał kawałek z nami i starał się porozdzielać peleton na grupki 14-osobowe, bo jedziemy w ruchu otwartym. Tym samym nie możemy jechać razem w blisko 80 osób - tyle zawodniczek i zawodników stanęło na starcie. Niestety trudno utrzymać pełną dyscyplinę, bo teren nieco pofałdowany i grupki się rozrywają, tworzą nowe, czasem większe itp. Dopiero kilka kilometrów dalej, gdzie wjeżdżamy na drogę z szerokim poboczem, tworzymy długie łańcuszki, które już nie powinny przeszkadzać samochodom. http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/2110.jpg Pogoda dopisuje, nie tylko świeci słońce i opadów brak, ale tutaj jeszcze często mamy dość mocny wiatr w plecy. Rozpoczynamy objazd Trójmiasta, który prowadzi po całkiem sporych pagórkach. Miałem obawy, czy owe górki mnie za bardzo nie zniszczą już na początku, ale okazały się niegroźne. Zupełnie inaczej jedzie się tędy na świeżych nogach w dzień, niż na pełnym zmęczeniu, rozpoczynając trzecią nockę. Rzekł bym nawet, że ten odcinek błyskawicznie zostawiam za sobą. Potem kawałek przyjemnych równin i jazda wzdłuż Zalewu Wiślanego - piękny teren! Niestety tutaj wiatr już mniej sprzyjał, wręcz nieco pogroził palcem jakby chciał powiedzieć: -"zaczekam sobie na Was!"... http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/21.2.jpg Kiedy opuszczam okolice Zalewu Wiślanego, wiatr słabnie. Powoli zapada noc i niepokojąco szybko spada temperatura powietrza. Niebo czyściusieńkie, bez grama chmurki, zapowiada, że będzie zimno. Baaardzo zimno! Zanim minie północ, notuję już wartości w okolicach 6 - 8 st.C. Nie wytrzymuję i zjeżdżam na stacje paliw cały sztywny, trzęsąc się z zimna. Piję półlitrowy kubek gorącej herbaty i ubieram prawie wszystko co mam. Jak dobrze, że tuż przed samym startem moja ukochana żona zaproponowała mi, żebym docisnął jeszcze do sakwy grube spodnie, które normalnie używałem w zimie. Teraz bardzo się przydały. Nie wiem jakbym miał wytrzymać w samych cienkich nogawkach. Zaplanowałem, że przynajmniej pierwszą nockę pojadę, żeby nadrobić jak najwięcej dystansu zanim wjadę w góry. Plan w sumie zakładał, żeby dojechać do Przemyśla i wypocząć (ok 1200 km) w 3 doby. Albo nawet szybciej, jakby wszystko szło po mojej myśli. http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/22.4.jpg Jazda na Mazurach przy pełni Księżyca robi na mnie wrażenie. Jest dość jasno, widoki niesamowite - pola, łąki, oczka wodne. Mgiełki w dolinkach dopełniają klimatu. Gorzej kiedy w taką mgiełkę muszę wjechać. Odczuwalna temperatura to coś w okolicach 0 st. Dość szybko na niebie widać już lekką łunę od powoli wstającego słońca. Jeszcze ta cisza, chwilami przerywana odgłosami budzącej się przyrody. Choć Świerszcze chyba w ogóle nie śpią. To są chwilę, dla których jeździ się takie maratony i później wspomina. Nawet temperatura jakby mniej przeszkadza, a przynajmniej nie myślę o tym, że właśnie drętwieją mi palce u nóg. Nic dziwnego, patrzę na termometr, a tu już tylko 3 st. na plusie! Nie no, przecież to sierpień! Lato, nie zima! O co biega z ta pogodą? Mój obecny ubiór już nie wystarcza, więc sięgam po pelerynę przeciwdeszczową i spodnie - dobrze chronią przed wiatrem. Nad ranem robię też krótką przerwę na stacji benzynowej na kolejną herbatkę i batonika. http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/22.3.jpg Powoli wstaje dzień, lecz temperatura jakby zaspała. Ciągle zimno, brrr! Mimo, że świeci słońce. Dopiero w okolicach 10 rano wreszcie robi się przyjemnie. Pusta tylna sakwa ponownie zapełnia się ciuchami. Bardzo mnie cieszy, że kiedy docieram do "rogu mapy", a dokładnie w okolice trójstyku granic Polski, Rosji i Litwy, mam pełnię dnia. Jechałem tędy 2 razy i zawsze nocą. Teraz mogę nacieszyć oczy tutejszymi widokami. Drugi dzień okazał się też przełomowy. Nie wiem czemu, ale pierwsze 300 km strasznie mnie niszczyło, miałem bóle nóg i obawy, że daleko nie zajadę. Rano jakby coś puściło i wreszcie złapałem swój rytm.Trafiłem też fajną restaurację, pierwszą w tym maratonie, gdzie mogłem zjeść pełnowartościowy obiad. Te Hot Dogi na stacjach, ech... zanim je ugryzę, już mnie zbiera... ;) http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/22.1.jpg Powoli zbliżam się do granicy Polsko-Białoruskiej. Nie byłoby to jakoś specjalnie warte wspomnienia, gdyby nie ostatni kryzys z uchodźcami z Afganistanu. Ewidentnie widać Straż Graniczną w sporej liczbie, kręcą się tu też wozy różnych stacji telewizyjnych. Dopóki jest dzień, czuję się bezpiecznie, ale kiedy zapadają ciemności, to już głowa zaczyna pracować. Chyba podświadomie, mimo jazdy Solo, raczej staram się trzymać na widoku innych. Tym bardziej, że na tym etapie ciągle się mijaliśmy z wieloma zawodnikami, a w tym momencie najczęściej z najmłodszym zawodnikiem w stawce - Grzegorzem Szamrowiczem. Nie wiem czy jest się czego bać, bo w sumie niewiele wiadomo o prawdziwej sytuacji z uchodźcami, ale jest mały niepokój. Tuż przed Bobrownikami trafiam na fajny Hotel z białoruską kuchnią - niby menu podobne do naszego, ale jednak sposób podania wyraźnie się różni. Dla mnie fajna atrakcja! Baterie doładowane! http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/2113.jpg Bobrowniki, ach te Bobrowniki! Zapamiętałem je jako niekończący się wyścig z wiecznie ruszającymi i zatrzymującymi ciężarówkami, oczekującymi na przekroczenie granicy. Tym razem jechałem w drugą stronę i jakże inne odczucia! Teraz swobodna jazda i to w większości w dół. Czasem tylko kierowcy dopytywali nas gdzie my wszyscy jedziemy. Ale sielanka się kończy i znowu ciśniemy boczną drogą przez las wzdłuż granicy z Białorusią. Znowu czuję lekki niepokój, ale na szczęście żadnych problemów nie było. Zaczęła się druga noc, chciałem ją przejechać jak rok temu, ale po wcześniejszych rozmowach z innymi zawodnikami, ostatecznie decyduję się na nocowanie. Tym bardziej, że trafiam na super hotel w Narewce, a po za tym już zaczynałem "tropić węża". O spadającej temperaturze lepiej nie wspominać... http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/0015.jpg Nie jestem do teraz przekonany o słuszności tego noclegu, ale z drugiej strony wiem, że i tak trochę drzemki musiałoby być. Po za tym koledzy mi mówili, że po MRDP Wschód słabo wyglądałem, więc mógłbym się po prostu przedwcześnie zarżnąć. Tymczasem wypoczęty ruszam w dalszy bój! Noga podaje, humor dopisuje. Niestety, prognozy pogody nie napawały optymizmem. Wiem już, że wkrótce zacznie padać, jednocześnie liczę, że to będą takie punktowe opady a nie ciągła zlewnia. Ale to jeszcze nie teraz. Dojeżdżam właśnie do jednej z atrakcji tej trasy, czyli całkowicie ręcznie obsługiwanego promu na rzece Bug. Początkowo planowałem być tu w nocy i jego ominięcie, ale nocleg zmienił "program wycieczki". Byłem pewny fajnego spotkania z zawodnikami maratonu Wschód1400, ale w tym momencie żaden z nich nie dojechał. Spotkam kilku chwilę później gdzieś przed Terespolem. Pomachamy sobie nawzajem, co jakby tchnie we mnie nowe siły. To ciekawe, ale czasem krótki kontakt może mieć znaczący wpływ na samopoczucie zawodnika. http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/0013.jpg Przeprawę promową zaliczyłem z dwoma zawodnikami, co zawsze jest dodatkowym bonusem i dalej ruszam w drogę! Niebo zachmurzone, ale bez opadów. Za to wiatr przypomniał o sobie, kiedy cisnąłem w stronę Terespola - nie no, pogoda bierna być nie może! To jednak był pryszcz w porównaniu do tego, co mnie czekało już za parę dłuższych chwil. Niestety, jeszcze do miejscowości Kodeń, gdzie zaliczyłem obfity posiłek, było przyjemnie. Dalej już pompa się rozkręcała. Pogoda zadbała, żeby mi Słońce nie spaliło za mocno facjaty. Zakładam pelerynę, spodnie i specjalne ochraniacze na buty, które rok temu świetnie się sprawdziły. Jestem pewien, że tak będzie i teraz. Niestety nie skontrolowałem ich przed startem, a te były już podarte. Pierwszą ulewę jeszcze dały radę, ale potem nadawały się jedynie na śmietnik. To właśnie pierwszy błąd, jaki popełniłem w trakcie przygotowań. Szlag! Jedna z najlepszych rzeczy, jakie posiadałem na stanie do ochrony przed deszczem, właśnie poszła się paść. Miałem dokupić przed startem jeszcze ze 3 takie komplety na wszelki wypadek, bo nie są one drogie, ale to zlekceważyłem. Surowo przyszło mi za to zapłacić... http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/0012.jpg Ulewa się rozkręciła na całego i zaczęła walka o utrzymanie komfortu termicznego, bo każda peleryna, kurtka itp. kiedyś zaczyna przeciekać, bądź my się pocimy pod nią. Najbardziej mi brak tych ochraniaczy na buty - w środku już sobie chlupie woda... Wieczorem ulewa zmienia się w mżawkę, ale ciągle jest upierdliwa. Ku mojemu zdziwieniu, doganiam Achoma, jedną z najwspanialszych postaci ultra. Wygląda źle, ale to człowiek z żelaza i na pewno to chwilowy kryzys. Zamieniamy kilka słów, Irek zjeżdża na popas, ja cisnę dalej. Jakość drogi przed Zosinem nie ułatwia życia, puszczam "łacińską" wiązankę za wiązanką, tak na rozładowanie nadmiaru energii... ;) Wiem już też, że trzeba szukać noclegu, bo wychłodzenie mnie zniszczy. Lepiej więcej spać, kiedy pogoda nie sprzyja, a jechać nawet w nocy, wykorzystując lepsze warunki atmosferyczne. No i jest! W Hrubieszowie znajduję znakomity hotel, do tego z otwartą restauracją! Dzięki Ci o Panie za Mapy Google! Muszę tylko zdążyć przed godziną 22:00, co nie było wielkim problemem. Wchodzę do środka zmarznięty na kość i czuję to ciepło! Ach, jak przyjemnie! Zamawiam Schabowego, setkę whisky na rozgrzewkę i piwo na dobranoc. Spotykam też tu dwóch zawodników. Jeden z nich - Piotrek mocno zdziwiony moim menu. Jedząc pizzę na dobranoc dziwił się, że jem Schabowego... Jeszcze bardziej widząc whisky i piwo - "to Ci nie zaszkodzi?". Oczywiście, że nie, wiem co dla mnie dobre. ;) http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/23.3.jpg Ponowne wczesne wstawanie i kolejny dzień czas rozpocząć! Wyglądam za okno i już chce mi się wymiotować na widok pogody! Oczywiście jest mokro i pada. "Pysznie!" Liczyłem, że choć pół dnia będzie na sucho. Szybkie pakowanie i ruszam dalej. Niestety nie zaliczam tu śniadanka, bo musiałbym czekać do 7 rano, a to spora strata. Zatrzymuję się gdzieś na stacji benzynowej, a później jeszcze przy sklepie spożywczym. Zatankowany ruszam naprzeciw ciemnym chmurą. Wydawało się, że pogoda będzie dziś dość łaskawa, ale niestety nie. Już nad horyzontem czaiła się olbrzymia, ciemna chmura! Widocznie też się wyspała, bo energii miała w sobie aż nadto! Kiedy pod nią wjechałem, zaczęła się ostra jazda bez trzymanki. Ulewa na całego! Jedyne słowa, jakie się ze mnie wydobywały, to te na "k","ch" itp., których nie zacytuję. ;) Jakby tego było mało, akurat wtedy trafiam na jakieś remonty dróg, wahadła i inne spowalniające jazdę atrakcje. Byłem święcie przekonany, że tak będę jechał do wieczora, nic nie zapowiadało zmiany, ale nagle cud! Niebo zaczęło się przejaśniać, a deszcz słabnął, aż w końcu całkiem przestał padać. Mogę ściągnąć ciuchy przeciwdeszczowe. Hura! Zjeżdżam pod pierwszą napotkaną wiatę i miła niespodzianka. Spotykam tu kolejną wspaniałą postać ultra - Marka Miłoszewskiego, który właśnie konsumuje sobie śniadanko. Zamieniamy parę słów, zrzucam mokre ciuchy, zakładam suche skarpetki i od razu prosto do foliowych worków, aby ich nie zamoczyć, bo butów na zmianę nie miałem. Ciuchy pod peleryną też nieco namokły, więc może nieco przeschną od wiatru? http://mobile.team29er.pl/images/2021/MRDP/24.1.jpg Powoli zbliżam się do Przemyśla, drogi już niemal suche, często też wychodzi słoneczko zza chmur. Zaczynam liczyć kiedy tam będę. Nie jest źle, choć będzie spóźnienie w stosunku do pierwotnego planu, za to z mniejszym deficytem snu. Nagle wrzasnąłem "ała!" . Dosłownie na kilka km przed Przemyślem łapie mnie silny skurcz łydek! Zatrzymuję się i padam na ziemię. Nie jestem w stanie poruszyć nogami. Do tego jeszcze stoję na poboczu remontowanej drogi, co mi nie ułatwia sprawy. Szlag! Chwilę wcześnie był przystanek autobusowy i szeroka, wygodna ławeczka. Mógłbym w cywilizowanych warunkach doprowadzić się do porządku. Mniejsza już o to, działam! Masuję Łydki, ale bez efektu. Czyżby to koniec? No to inaczej - wypijam duszkiem dwa energetyki i zjadam dwie tabletki przeciwbólowe. Wstaję po chwili i próbuję jechać. Czuję się jak na haju - jakoś tak lekko, miękko, co oni leją do tych puszek??? A może to "odpowiednie" połączenie składników? Najważniejsze, że ból odpuścił i już normalnym tempem dojeżdżam do Przemyśla i do znanego mi od lat Hotelu "Albatros". Tam konsumuję znakomity obiadek w towarzystwie kilku zawodników. Gdybym zrealizował w 100% mój pierwotny plan, dziś rano ruszałbym stąd w dalszą drogę, ale jak już nie raz się przekonałem, plany planami, a rzeczywistość może wyglądać zupełnie inaczej. Jednak nie jest źle - nieco ponad 3 doby na pierwsze 1200 km, ale też dwie treściwie przespane noce. Dobra zaliczka na góry. Jedynie niepokoją mnie łydki przed najtrudniejszą częścią trasy tegoż maratonu. Niby odpuściły, ale na pierwszych podjazdach je wyraźnie czuję... Druga część za kilka dni. Oryginał tutaj (jeśli nie naruszam regulaminu forum): http://mobile.team29er.pl/ultramaratony/3286-maraton-rowerowy-dookola-polski-final#disqus_thread
    1 punkt
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...