Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. surfing

    surfing

    Użytkownik forum


    • Punkty

      10

    • Liczba zawartości

      3 835


  2. moruniek

    moruniek

    Użytkownik forum


    • Punkty

      8

    • Liczba zawartości

      2 517


  3. tanova

    tanova

    VIP


    • Punkty

      8

    • Liczba zawartości

      2 752


  4. kokoSKI

    kokoSKI

    Użytkownik forum


    • Punkty

      5

    • Liczba zawartości

      187


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 26.11.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. Czantoria karnet całosezonowy zakupiony Zakup zarejestrowany na karty SKIDATA ,,Wprowadź numer swojej karty SKIDATA. Przykład:01-16147133534668922474-7 Karty zaczynające się od 08- lub 09- nie mogą być używane." Jak nie masz karty to można po zakupie odebrać w kasie Czantoria przy pierwszym wyjeździe na narty. Zobaczcie czyje karty się przydały
    6 punktów
  2. Ale przecież mieszkając w Samnaun jesteś właśnie dzienną turystką w ośrodku Ischgl.
    4 punkty
  3. jak zbudowali tego concepta to moze moze...:)
    3 punkty
  4. Niekoniecznie. Tzn naśnieżana pewnie będzie, ale wcale jej uruchamianie nie musi być priorytetem. W wielu ośrodkach alpejskich do dolnego parkingu zjeżdża się gondolą jak na dole nie ma warunków, albo w ogóle nie ma trasy na sam dół jak np w Predazzo czy Pinzolo. Zresztą daleko nie trzeba szukać, w Szczyrku jak nie działa nic poniżej Jaworzyny, to też się zjeżdża krzesłem. Stawiam, że jak nie będzie możliwości naśnieżania tej trasy, to też będzie funkcjonował zjazd gondolą.
    3 punkty
  5. Szkoda, bardzo szkoda takich miejsc. Również w ostatnich latach polubiłem takie mniejsze ośrodki, które oprócz mniejszego obłożenia cechowały też niższe ceny. Ten Lackenhof też miałem w planach, razem z pobliskim Hochkar, ale jak dotąd zawsze wybór padał na inne miejsca. Raczej nie będzie już okazji, bo z artykułu wynika że wyciągi będą po sezonie rozebrane .
    2 punkty
  6. Głowiłem się nad rozwiązaniem kłopotów,bo kiedyś sporo miałem do czynienia z wypadkami drogowymi i odpowiedzialnością uczestników,więc mnie poproszono.Nic mi nie przychodziło do głowy,więc zapytałem kolegę agenta ,mocno kompetentnego.A on myślał,myślał,i w końcu mówi,że klauzula o OC w życiu prywatnym jest umieszczana w wielu polisach,choćby ubezpieczeń nieruchomości,o czym nawet posiadacze nie wiedzą,albo ubezpieczeń pracowniczych.I nie jest przeważnie obwarowana specjalnie wyłączeniami,jak jest np. w ubezpieczeniu kosztów leczenia.Ta osoba znalazła ubezpieczenie mieszkania z limitem 50 000 pln i klauzulą OC w życiu prywatnym,bez ograniczenia do związków z tą nieruchomością,więc teraz czekamy,co będzie dalej.Zawsze lepiej wiedzieć o takich sprawach więcej niż mniej,gdyby nas to miało spotkać..
    2 punkty
  7. Przykra informacja, ale myślę, że akurat w ich przypadku Covid był tylko przysłowiowym "gwoździem do trumny". Ten ośrodek był za mały i za nisko. 2h od Wiednia, OK, można było przyjechać na jeden dzień, na weekend, ale nikt w takie miejsce nie pojedzie na tygodniowy urlop jeśli jadąc tylko trochę dalej ma ośrodki z kilkuset kilometrami tras i praktycznie gwarancją śniegu. Parę lat temu zrobiłem rundkę po tyrolskich małych ośrodkach - lubię takie miejsca, bo jest tam PUSTO, nawet w szczycie sezonu. Tym bardziej żałuję, że znikają, ale finansowo to się nie ma prawa spiąć. Podobny los spotkał parę lat temu Pettneu niedaleko St. Anton. Być może Covid przyspieszy upadek takich małych ośrodków, ktore operowały na granicy rentowności. Niemniej jednak podpisuję się pod tezą, że jeśli ten sezon będzie wyglądał tak samo jak poprzedni to przyszłość całej branży narciarskiej może stanąć pod znakiem zapytania. Najsilniejsi oczywiście przetrwają, ale konsolidacja rynku to rzadko dobra wiadomość dla konsumenta...
    2 punkty
  8. Zbankrutował ośrodek Lackenhof am Ötscher. Pomimo iż jest to stacja położona zaledwie dwie godziny jazdy od Wiednia, podobnie jak pobliski Hochkar - obydwa ośrodki są podobnej wielkości i oferowały wspólny skipass sezonowy, a właściciele w ostatnich kilkunastu latach zainwestowali spore środki w infrastrukturę, to dalsze funkcjonowanie ośrodka jest nieopłacalne i nie będzie wznowione po lockdownie. Jako przyczynę decyzji operatorzy podają pogarszającą się bazę noclegową i kryzys związany z COVID-19. https://noe.orf.at/stories/3131779/
    2 punkty
  9. BSA niebieska z wizją reaktywacji Beskidek Beskidek Szczyrk 2004
    2 punkty
  10. Post 11 Baralacha La Dziesiątego sierpnia Od rana usiłujemy się dowiedzieć, czy można jakoś dojechać do miejscowości Darcha(Darcza). Jest położona wyżej i dalej w górę Bhagi. Otrzymujemy sprzeczne odpowiedzi. Może pojedzie autobus, a może nie. Nawet specjalny urzędnik, nazywany tu „oficer” od spraw publicznych nie wie. Radzi nam, aby najpierw pojechać do Istingli, pięć kilometrów od Keylongu. Stamtąd podobno wojsko jeździ do Darczy. Na szczęście trafił się nam autobus, który przyjechał z Manali, wioząc grupę wojska. Gdzieś tam jadą, ale najpierw autobus jedzie do Darczy. Droga najpierw biegnie półkami, wykutymi w skale, wysoko nad Bhaga. Dwieście metrów niżej widać było spienioną rzekę. Droga na jeden pojazd. Czasem tylko jakieś rozszerzenie, na wyminięcie się. Potem przekraczamy dość wąską przełęcz, o nazwie jak rzeka- Bhaga. Po obu stronach drogi widać było lodowce,wysoko w górach. Za przełęczą dolina się rozszerzyła, rzeka rozlewała się tu szeroko, tworząc piaszczyste łachy. Dojechaliśmy na miejsce. Sama wieś Darcha była położona nieco dalej. Biwakujemy nad rzeką. Byliśmy u zbiegu trzech głównych dolin. Jedna prowadzi na przełęcz Singo La, druga - Balaracha La, a trzecia pod interesującą nas grupę górską, ze szczytem Mulkila. Wieczór jest nadzwyczaj ciepły, jak na tą wysokość trzy tysiące czterysta metrów. Długo nie mogę zasnąć. Świeci piękny księżyc. W jego świetle, w głębi doliny, tam skąd przyjechaliśmy, widać było białe szczyty. 11.08 Od rana pakujemy się, czekając na umówione na dzisiaj muły, chcemy dotrzeć pod Mulkilę. Odwiedza nas policjant, który oświadcza, że nie wolno nam wchodzić do tej doliny. Potem przychodzą jacyś faceci, usiłujący ubić na nas interes na pośrednictwie przy wynajmie mułów. Nie jest jasna sprawa dotarcia do „naszej” doliny. Obok mamy indyjskie wojsko. Grupa wojskowa wraz z instruktorami z Manali przyjechała trenować na lodowcu. Instruktorzy nas odwiedzają, prosząc o mapę. Chcą dostać się na najbliższy lodowiec. Nieco mnie dziwi, że nie mają swoich map. Rysiek, Elżbieta i Andrzej poszli do wioski kupić „chapati”(czapati) - małe placki. Zupełnie inaczej smakuje świeżo upieczony placek. Ja z Januszem pilnuję namiotów. Słońce mocno przypieka. Nad nami wznosi się szczyt około pięć tysięcy sześćset metrów. Tak na oko go oceniam. U jego stóp na zboczu widać wioskę z tarasowymi polami. Widzę dzieci kąpiące się w strumyku, który wypływa ze środka dużej bałuchy, wznoszącej się nad dolina rzeki. Zdrzemnąłem się pod namiotem z gołymi stopami wystawionymi na zewnątrz. Obudziwszy widzę, że połowa stóp jest mocno czerwona. Granicą był cień. No tak, słońce jest prawie w zenicie. W nocy będą mnie z pewnością bolały. Wracają nasi, przynosząc w siatce porozbijane jabłka. Brudas daje dzieciom cukierki. Biedne dzieciaki. Chłopcy w wieku orientacyjnie od ośmiu do dwunastu lat. Brudni, bosi i w strasznie brudnych ubraniach. Są nadzwyczaj ciekawi nas. Do tego stopnia, że musimy się opędzać bojąc się, aby czegoś nam nie zwędzili. Wieczorem załatwiamy mulników, za sto pięćdziesiąt rupii(nieco powyżej 15 dolarów) na przełęcz Baralacha La. Próbuję jeszcze zaprosić pilnującego nas policjanta do nas, aby go ewentualnie przekupić butami, namiotem, zegarkiem. Chcemy koniecznie wejść do doliny, prowadzącej pod najwyższy szczyt grupy górskiej w widłach rzek Czandra i Bhaga. Nic z tego! Nie chce nawet rozmawiać. Może boi się swojego młodszego kolegi. Wojsko częstuje mnie kolacją. Zajadam ziemniaki w ostrym sosie, przegryzając czapati. Noc jest piękna, księżycowa. Takie noce przeżywałem też w Tatrach. Pełnia księżyca i wokół ciemne, zębate szczyty. 12.08 Umówieni na szóstą mulnicy jakoś się nie spieszą. Wreszcie około dziewiątej wyruszamy. W ostatniej chwili jeszcze raz rozmawiamy z policjantem oświadczając mu, że za wejście do doliny zostawimy potem policji buty i namioty. Nie zgadza się. Idziemy więc w stronę Baralacha La. Droga biegnie zboczem doliny. Po kilku godzinach dochodzimy do wsi Patsio. Tak nazywają to miejsce mulnicy. Przed wsią jest na rzece piękny stawek. Właściwie to żadnej wsi tu nie ma, tylko kilka pustych domów z kamienia. Ale miejsce jest bardzo ładne. Wokół nas brązowe skały, niebieska woda w stawku i dookoła ośnieżone szczyty. Wysokość trzy tysiące osiemset dwadzieścia metrów. A woda w stawku, jak na tę wysokość, nie jest zbyt zimna. Czekamy przy stawku na mulników, ponieważ idziemy szybciej, luzem - bez ciężkich plecaków, które transportują muły. Gotujemy herbatę i barszcz. Dochodzą muły i idziemy dalej. Niedaleko drogi leżą metalowe słupy, złamane w połowie. Wyglądają na telefoniczne. Pytam się mulnika, o co tu chodzi. Odpowiada –„war”(wojna). W 1962 roku Chińczycy weszli na terytorium Indii z pobliskiego Tybetu. To są jej pozostałości. Elżbietę zabrał jakiś gazik do następnego miejsca o nazwie Zing Zingbar. Położonego na wysokości cztery tysiące dwieście siedemdziesiąt metrów. Dochodząc tam widzimy, że ta kolejna miejscowość składa się jedynie z kilku rozwalonych, pustych domów z kamienia i dwóch namiotów. W których mieszkają jacyś osobnicy, zresztą całkiem mili. Andrzej chce iść dzisiaj jeszcze dalej, aby zrobić rekonesans po drugiej stronie przełęczy, już po stronie doliny Czandry. Jest tam podobno mała dolinka, w której wznoszą się szczyty sześciotysięczne. Wyruszamy po obiedzie około osiemnastej. Droga biegnie w górę piarżyskami. Ściemnia się. Idziemy ciągle do góry, trochę na ślepo. Wreszcie solidnie zmęczeni kładziemy się na drodze w płachtach biwakowych, obok jeziorka o nazwie Suraj Tal, z którego wypływa Bhaga. Gdzieś niedaleko jest przełęcz Baralacza. W nocy bardzo źle śpię. Jestem bardzo zmęczony. Poza tym jesteśmy prawie na wysokości szczytu Mont Blanc. Rano nasze śpiwory są pokryte szronem. 13.08 Po „śniadaniu" idziemy w górę w stronę przełęczy. Czy można nazwać śniadaniem coś, co jest zrobione z żywności, którą transportujemy z kraju w plecakach. Rzucanych, przerzucanych i podawanych temperaturom powyżej czterdzieści stopni Celsjusza. Jak się w takiej temperaturze otwiera konserwę mięsną to sika. Przełęczą nie będzie Baralacha La, tylko inna otwierająca drogę do doliny Czandry. Trudno się tu zorientować. Obie przełęcze tworzą wysoki płaskowyż, długi na kilka kilometrów i poprzecinany małymi potokami. Wysokość około pięciu kilometrów. Na tej wysokości pasą się owce. Rośnie tu jakaś mizerna trawka. Kwitną też małe ładne kwiatki. Takie są prawie całe Himalaje. Te gigantyczne, zalodzone szczyty zaczynają się dopiero powyżej pięciu kilometrów. Otwiera się wreszcie „nasza” dolinka. Nasza, bo wykombinowaliśmy sobie z mapy, widząc wysokość szczytów i ich bliskość przełęczy, że tu może gdzieś wyżej wyjdziemy. Nikt nam nie przeszkodzi. Dolinka jest śliczna. Piękne szczyty. Duży lodowiec, jak rzeka, spływa do doliny Czandry. W dolnej części pokryty jest cały gruzem. Niestety! Szczyty, które widzimy mają ponad kilometrowej wysokości, lodowe, północne ściany. Nie na nasz zespół! Szkoda! Wracamy. Widzę pasące się konie. Spotykamy Francuzów z Kelongu z mułami. Francuska jedzie na mule, a Francuz ugania się z tyłu, skacząc przez potoki. Schodzą do doliny Czandry. Boli mnie głowa. Nie bardzo dociera do mnie to, co mówi Francuz. Podobno nasi mulnicy wyruszyli z Zing Zingbar`u i idą w stronę Baralacha La. Wychodzę na małe bałuchy, starając się obserwować drogę w stronę przełęczy. Nikogo nie widać. Mimo słońca jest mi zimno. Wkładam kurkę puchową. W tym momencie od strony jeziorka Suraj Tal ktoś daje czerwoną szmatą znaki. To oni. Mulnik uparł się i nie pójdzie dalej. Postanawiamy rozbić bazę za jeziorkiem na około sześć dni. Zdjęcia: 1. Biwak Darcza_1. Ranek. Słońce oświetla nasze namioty i szczyty w dolinie Bagha. Widok w kierunku na południe. Za tym pierwszym szczytem w prawo kryje się w dolinie Kerylong. 2. Biwak Darcza_2. Popołudnie. Widok na północ, w górę rzeki Bagha. Dominujący szczyt to prawdopodobnie „Dartse”- ok. 5700 m. 3. Widok z Patsio na dolinę rzeki Bagha. Wysokość ok. 3800 m. 4. Widok na zachód z doliny Bagha. Mocno zalodzone szczyty, rzędu 5700 m, widziane z ok.4500 m. 5. Suraj Tal. Jezioro górskie. Nosi także nazwy Tso Kamsi i Surya Tal(dosł. Sun God`s Lake). Długie na 800 m. Położone na wysokości 4883 m w pobliżu przełęczy Baralacha La(Baralacza La-4850 m). Z jeziora wypływa rzeka Bagha. Drugie co do wysokości jezioro górskie w Indiach. Średnie opady śniegu w tym rejonie sięgają od 12 do 15 metrów. Najniższe temperatury w zimie są rzędu minus 27 st. C.
    2 punkty
  11. Z Jaworzyny. Kiedyś już była taka trasa (a raczej dróżka), nazywała się "Relaks". Po prostu ją pewnie przywrócą, ale to dojazdówka - nic specjalnego.
    2 punkty
  12. W linku masz wersję Studium w pełnej wersji, ale uwaga waży ponad 600 MB Studium Szczyrk 2020
    2 punkty
  13. Rower odzyskany z serwisu. Można znowu pojeździć zanim zaczną się narty. Korzystam z pięknej pogody. Miejscami słońce mocno oślepia. Nastawiali tych tablic. Moje lokalne ścieżki. Moje lokalne ścieżki cd.. Uwaga na szlabany (to informacja dla kolegi z sąsiedniego forum).
    2 punkty
  14. Dzisiaj - koło komina, łąką i lasem do ... Stolca, 32 km
    2 punkty
  15. art. 28 dekretu ustawodawczego, który stanowi: info ze skimania.it W szczególności przytaczam ten paragraf dekretu, który wprowadza bardzo ważny element analizy: W przypadku kolizji narciarzy zakłada się, o ile nie zostanie udowodnione inaczej, że każdy z nich w równym stopniu przyczynił się do powstania ewentualnych szkód. Tłumacząc : biorąc pod uwagę, że często w wypadkach między narciarzami lub snowboardzistami praktycznie niemożliwe jest wyśledzenie, kto tak naprawdę spowodował całą sprawę, ustawodawca zdecydował się na zbieg winy . Odpowiedzialność zostanie automatycznie podzielona między strony. Dlatego lepiej jest mieć również ubezpieczenie wypadkowe, aby mieć dodatkowe ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej wobec osób trzecich.
    2 punkty
  16. W ten to sposób TMR pośrednio przyczynia się do rozwoju lokalnej konkurencyjnej przedsiębiorczości.
    1 punkt
  17. A co za nie dostanę ? One są wydawane bez żadnej kaucji.
    1 punkt
  18. Pewnie tak, ja mam aktualnie ponad 30 kart Gopass w domu (wszystkie z reklamacji w TMR), więc jedna w tą, druga w tamtą stronę, w zasadzie bez znaczenia.
    1 punkt
  19. Post 12 Pierwszy szczyt Czternastego sierpnia Nasze namioty stały na wysokości ok. 4900 m. W nocy w kałużach zamarzła woda. Idziemy dzisiaj we czwórkę na łatwy, ale dość wysoki szczyt, widoczny dobrze z naszych namiotów. Wyruszamy późno, o wpół do jedenastej. Elżbieta zostaje przy namiotach. Podchodzę od strony płaskowyżu piarżystą grzędą, a potem dużym, śnieżnym plateau. Plateau przechodzi w łagodny, południowo zachodni, śnieżny stok. Janusz z Andrzejem idą trochę inną drogą. Nie jest to lodowiec i nie obawiamy się szczelin. Każdy idzie swoim rytmem. Śnieg jest miękki. Zapadam się miejscami w nim po kolana. Jestem coraz bardziej zmęczony. Odpoczywam na stoku, co kilkanaście metrów. Janusz z Andrzejem już są na szczycie. Brudas dwieście metrów przede mną. Raki, które włożyłem, tylko mi przeszkadzają, nabijając się śniegiem. Zdejmuję je, połykając, przy okazji, trochę glukozy. Po kilku krokach chwytają mnie torsje. Od strony doliny Czandry zbliża się burza. Słychać grzmoty. Zaczyna sypać krupa śnieżna. Do szczytu mam już niedaleko. Koledzy zabierają ode mnie plecak. Idę do góry tylko z czekanem. Zostawiam czekan i odpoczywam teraz co kilka metrów. Jestem słabo zaaklimatyzowany. O jakieś poważniejszej aklimatyzacji można mówić dopiero od poziomu Keylongu. Od ponad trzech tysięcy metrów. Od tego czasu upłynęło sześć dni, a ja jestem prawie dwa razy wyżej. Wreszcie jestem na górze. Po drugiej stronie szczytu rozpościera się duży śnieżny kocioł. Z którego ciągnie lodowate zimno. W stronę doliny Indusu widać niekończące się łańcuchy górskie. Widzę je od południa więc wydają się pozbawione lodu i śniegu, mimo że wszystkie są wyższe niż pięć kilometrów. Góry są rudo - szare. Na horyzoncie, w kierunku zachodnim, dominuje daleko jakaś wysoka, ośnieżona grupa. Może to być Nun Kun, najbliższy nas siedmiotysięcznik. Ale nie jestem tego pewien. Schodzę. Po drodze wetknąłem czekan między duże kamienie i łamie mi się jego stylisko. Jestem bardzo zmęczony. Szczyt miał około pięć tysięcy dziewięćset metrów, tak się nam wydaje. Po ciemku docieram z przeklinającym Brudasem do namiotów. Elżbieta serwuje nam zupę, drugie danie i herbatę. ______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ Notka! Oszacowanie było bardzo dobre. Pisząc ten post i porównujęc moje zdjęcia oraz zdjęcia z sieci, pokazujące ten sam szczyt. A także odczytując wysokość z map Googl`a z poziomicami, doszedłem do wniosku, że ma prawie 5840 m npm. Po jego północnej stronie jest kocioł lodowy, szeroki na około 2 km, z lodowcem o długości ponad 5 km. Czuło się wyraźnie na górze oddech tego lodowca. ______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ 15.08 Rano siedzę obok namiotu w kurtce puchowej. Jest pochmurno. Proszę o zrobienie mi zdjęcia na tle szczytu, na którym wczoraj byliśmy. Janusza jest z nas w najlepszej formie. Szwendamy się po tej niby bazie. Czyszczę aparat. Potem uzupełniam notatki. Od strony Czandry znów widać burzowe chmury. Większość z nas jest zdania, że należy iść dalej w stronę Leh. Tylko jest problem karawany. Z tymi worami, co mamy, można się zamordować. To co najmniej tydzień drogi i trzeba nieść całą żywność na ten okres, bo nic się po drodze nie kupi. Do tego namioty, śpiwory, materace. Po południu próbuję fotografować kwiatki, rosnące na wysokości pięciu kilometrów. Mimo słońca piszę swoje notatki w swetrze i kurtce puchowej. Od strony Czandry nadciąga burza. Monsun daje znać o sobie. Tu już, co prawda, nie leje ciurkiem jak w Manali, ale niebo od południowej strony jest ustawicznie zachmurzone. Jesteśmy prawie na granicy, do której dociera monsun. Dalej na północ, w stronę Tybetu, czy Karakorum jest już tylko słońce i słońce. Pada krupa śnieżna, która momentalnie topnieje w zetknięciu z dość ciepłą ziemią. Andrzej wieczorem ma trzydzieści osiem i sześć. Podejrzewa, że to coś z płucami. Rysiek też się źle czuje, sądzi, że ma zapalenie okostnej. Nie lubię nocy. Człowiek jest taki zagubiony w tych niegościnnych górach. 16.08 Apetyty nam nie dopisują. Każdy próbuje coś zjeść. Po śniadaniu narada, co dalej robić? Nie możemy tu zostać, aby Andrzej i Rysiek mogli się podleczyć. Postanawiamy zejść do Patsio. Tam poczekać na mulnika, a potem wyruszyć w stronę Leh. Miejscowość ta leży w dolinie Indusu. Schodząc w dół doliny Indusu i decydując się na wejście do Pakistanu, zobaczylibyśmy z bardzo bliska himalajskiego giganta Nanga Parbat. My jednak nie mamy takiego zamiaru. Pozostaniemy w Indiach, skręcając do Srinagaru. Kręcąc się wokół naszej wysokiej „bazy” spotykaliśmy małą karawanę. Byli to hinduscy geolodzy, którzy się włóczyli po górach. Jeden z nich miał niesamowity wygląd. Wystające białe zęby i duży zarost. Zaświtała nam myśl, aby iść jednak w stronę Leh. Około dziesięć kilometrów stąd była miejscowość Kinlung. Tam będzie niżej dla chorych kolegów i może uda nam się zorganizować karawanę. Niestety, po dyskusji z geologami dowiadujemy się, że Kinlung jest położony zaledwie sto metrów niżej od Balaraczy, a najbliższe miejsce, w którym mieszkają ludzie, to miejscowość Sarchu, prawie czterdzieści kilometrów od przełęczy. Zostawiamy żywność pod kamieniami, a sprzęt u geologów i schodzimy w stronę Patsio. Biorę najpotrzebniejsze rzeczy, bo może tu już nie wrócimy. Po niebie snują się rzadkie monsunowe chmury. Ładnie dziś wygląda jeziorko Suraj Tal. Nazwy w tych górach są pochodzenia tybetańskiego. Dolina, którą idziemy jest bardzo piarżysta. Ale zdarzają się miejsca, gdzie rosną trawki i kwitną kwiatki. Wyżej widać lodowce. W Zing Zingbar, spotykamy mulnika, który przyniósł „list” od „naszego” mulnika z Darczy, mówiący że jutro pójdzie w stronę Baralaczy. Piszemy, aby opóźnił wyście o jeden dzień, ponieważ chcemy wypocząć trochę w Patsio. Robi się ciemno. Maszeruję w dół jak maszyna, nie czując prawie nóg. Po ciemku docieram do Rest House w Patsio. Mamy tu do dyspozycji dwa pokoje, fotele, stoły. Co za luksus na wysokości trzy tysiące osiemset metrów! Facet, który nas przyjmuje, jest chyba zawiany. Idę za nim do jego „kuchni”, która się mieści w domku obok. Siedzi w niej jeszcze dwóch innych, bosych osobników. Jeden z nich naprawia naftową lampę, a drugi grzebie w dużym worku pełnym kości z kawałkami mięsa, wybierając co lepsze widać kawałki, prawdopodobnie na zupę. Zdaje mi się, że wszyscy są chyba podchmieleni. Ten co przyszedł ze mną gotuje dla nas herbatę. Jego sposób przygotowania herbaty był następujący. Na prymusie w kociołku gotowała się woda. Do wrzącej wody wsypał trochę herbaty. W małym metalowym kubku rozrobił z wodą mleko w proszku i cukier. Wlał to wszystko do kociołka i gdy się to zagotowało, to przecedził herbatę przez sitko. Herbata po angielsku była gotowa do podania. Pojawili się wreszcie Janusz z Elżbietą oraz wykończony Brudas. Późno wieczorem od strony Baralaczy widać światła jeepów. Niestety, skręcają do naszego Rest House. Będziemy mieli gości. Z jeepa wyskakuje facet o wyglądzie kowboja. Ma kapelusz z szerokim rondem i sprężystą sylwetkę. Bardzo energicznym głosem pyta się-skąd jesteśmy? W świetle reflektorów widać, że towarzystwo w jeepach jest wojskowe. Mają ze sobą dwie panie. Jedna Hinduska, a druga o wyglądzie europejskim. Gospodarz domu prosi nas delikatnie o odstąpienie jednego pokoju dla gości. Kierowcy śpią w samochodach. Wieczorem trwa za ścianą prywatka. Nas też zapraszają na zabawę, ale jakoś się wykręciliśmy. Magnetofon gra najnowsze, światowe przeboje. Żołnierze noszą dla pana generała napoje. Ciekawa noc. Dookoła bardzo wysokie góry, pada deszcz, pustka, a za ścianą melodie, jak z radia Luksemburg. Zdjęcia: 1. Gienek. Siedzę w kurtce puchowej w naszej bazie. Namioty stały obok murka, ułożonego przez pasterzy, jako osłona od wiatru. W głębi widać charakterystyczny szczyt z długim i bardzo łagodnym, śnieżnym stokiem z prawej strony. To nasza, prawdopodobnie dziewicza, himalajska „górka”. 2. Janusz. W głębi ten sam szczyt. U dołu zdjęcia szeroki i długi płaskowyż w pobliżu przełęczy Baralacha La. Przełęcz jest poza zdjęciem na lewo. Potoki które widać zasilają jezioro Suraj Tal i są właściwie początkiem rzeki Bhaga. Po kilku kilometrach, idąc w kierunku zdjęcia, prawie zupełnie płaski płaskowyż(na wysokości 5 km) zaczyna opadać w dół, dając początek dolinie rzeki Chandra(Czandra). 3. Szczyty nad Panchi Nala. W następnych postach będzie relacja o tej dolince. I będą zdjęcia tych dobrze widocznych szczytów. Ten lekko zaokrąglony biały wierzchołek z lewej strony był prawdopodobnie naszym udziałem. 4. Rest House. Anglicy stawiali sobie takie domki w całych Indiach. Robiąc inspekcje w swojej kolonii musieli podróżować i spać w miarę przyzwoitych warunkach. Ten stoi przy „Himalayan Highway”, w Patsio(Putseo), na wysokości 3820 m, u wylotu bocznej dolinki Panchi Nala. „Himalayan Highway” to pięćset kilometrowa droga łącząca Manali z Leh, położonym w Dolinie Indusu. Przecina ona niski w tym miejscu(maksymalne szczyty średnio w granicach sześć tysięcy kilkaset metrów) łańcuch Himalajów Zachodnich.
    1 punkt
  20. wystarczy kupić potem w dniu którym chcesz go wykorzystać udajesz się do kasy i wymieniasz na karnet
    1 punkt
  21. Dlaczego nie miałoby zastosowania, w punkcie dotyczącym OC, nie masz wyłączeń ? Zakres ubezpieczenia OC AV "3. Ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej na terenie Europy do wysokości 3 000 000,– EUR Przez cały rok, w całej Europie Ochroną objęte są zobowiązania odszkodowawcze z tytułu szkód osobowych oraz szkód rzeczowych. Udział własny w przypadku szkód rzeczowych wynosi 200,– euro" https://www.alpenverein.pl/ubezpieczenie_ogolne_warunki_ubezpieczenia
    1 punkt
  22. Jeżeli narty są w dobrym stanie to je weź. To dość krótkie stoki po których jeździsz. Będziesz zadowolony.
    1 punkt
  23. Dzisiaj miałem niedosyt po wczorajszym. Wszak radość z odzyskania roweru ogromna. Diametralna zmiana pogody, szaro, buro i ponuro. Obok, piękna nowa, ścieżka rowerowa. Korzysta z niej dużo dzieci, dojeżdżając do szkoły, ja jednak wolę okoliczne lasy. Im dalej w las tym lepiej. Więcej Was nie będę zanudzał rowerem, czekam na narty. W weekend będę je przygotowywał do sezonu.
    1 punkt
  24. Sam niedawno dołączyłem do AV przy okazji promocji, głównie z myślą o OC na stoku i w bikeparku i ewentualnych kosztach ratowania mojej dupy na stoku, czy przy okazji jakiegoś górskiego spaceru. Wydaje mi się jednak, że porysowanego na drodze publicznej samochodu to raczej zakres nie obejmuje, nawet jeśli akurat turlałbym się mtbkiem na pobliskie single. No i w przypadku Lambo, to już znaczenie ma suma gwarancyjna, bo zawsze ma jakiś górny limit i może się okazać, że nie wystarczy.
    1 punkt
  25. Dlatego warto przynależeć do AV, chociażby ze względu na zakres ich ubezpieczenia OC.
    1 punkt
  26. Do więzienia nie,ale jeśli nie chwyci zakres OC w życiu prywatnym,związany z posiadaną polisą mieszkaniową,to wydatek będzie spory,bo auto nowe i na literę L...
    1 punkt
  27. Gdyby ktoś miał ochotę spędzić mikołajkowy weekend z dzieciakami 🎅
    1 punkt
  28. Polarsport.pl wszystko 25% taniej do 28.11.21 https://www.polarsport.pl/skitouring.html
    1 punkt
  29. To nie alkohol , to likier🤭
    1 punkt
  30. Zapytaj Wujka Google o OAC Skis. Dostaniesz parę odpowiedzi po polsku np z amazona lub: https://8a.pl/narty-trekkingowe-oac-xcd-gt-160-wiazania-ea-2-0-universal?gclid=CjwKCAiA4veMBhAMEiwAU4XRr7eSfF3VsKDMZ3VgwNAmY3IIvSTbcSNe99Ysg8ssZ7vKq67lkauaURoC0coQAvD_BwE
    1 punkt
  31. Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie Ischgl Nie ma dowodów na to, że „ktoś zrobił coś zawinionego, co zwiększyłoby ryzyko infekcji”.
    1 punkt
  32. Tak jak pisałem OC z innego ubezpieczenia też może pokrywać szkody na osobie wynikające z uprawiania amatorsko jazdy na nartach. Na pewno jest to opisane w OWU tylko kto to czyta. Kwestia oczywiście kwoty raczej nie będzie to 40 mln zł
    1 punkt
  33. Też to zauważyłem. Nie będzie żadnego mostka, będzie pewnie likwidacja Bieńkuli. To trasa ośrodkowi kompletnie niepotrzebna. Moim zdaniem nie ma się co ekscytować. To tylko możliwe do realizacji rzeczy wg PZP i nic więcej. Inflacja już zrobi swoje, jak dojdzie jeszcze do np. egzekucji jakichś restrykcji lub podziałów, to tej zimy (i w następnych) narciarzy będzie akurat tyle, że JEDNA trasa wystarczy. I jeszcze jedno: Wy marzycie o rozbudowie, a przecież SMR oddaje do użytku może 50 proc. dostępnych tras! Po co im dodatkowe, jak od końca lutego i tak Juliany zamykają!
    0 punktów
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...