Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Ranking

  1. marboru

    marboru

    VIP


    • Punkty

      22 620

    • Liczba zawartości

      7 177


  2. marcinn

    marcinn

    VIP


    • Punkty

      13 802

    • Liczba zawartości

      4 683


  3. johnny_narciarz

    • Punkty

      13 322

    • Liczba zawartości

      8 428


  4. JC

    JC

    Administrator


    • Punkty

      11 994

    • Liczba zawartości

      15 573


Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 01.10.2007 uwzględniając wszystkie działy

  1. SZRENICA Uwielbiam okolice Jeleniej Góry, widoki na Karkonosze są zniewalające (tzn dla mnie), kilka przykładów widok na Śnieżkę z okolic Piechowic Szrenica, trasa FIS (w tym sezonie czynna, co jest zjawiskiem niezwykłym niestety), Końskie Łby po prawej, a po lewej Szrenicki Kocioł (tak naprawdę kotłem nie jest) który jest w rzeczywistości niszą niwalną... jeden z najładniejszych (mój nr 1) widoków... na Śnieżne Kotły, między kotłami widać stacje nadawczą RTON Śnieżne Kotły (to już prawdziwe kotły polodowcowe) Szrenica to także schronisko o tej samej nazwie, docierają tu głównie turyści piesi, skiturowcy oraz freeriderzy Blisko ze Szrenicy jest na Halę Szrenicką gdzie jest kolejne schronisko... od góry i od dołu... w środku atmosfera typowo schroniskowa, gwar, hałas; wydaje się, że dużo więcej jest ludzi w schronisku niż na stoku. Wszędzie już wiosna, ale patrząc przez okno schroniska - zima jeszcze się nie poddała... Druga sekcja krzesła na Szrenicę prowadzi przez las i później wzdłuż trasy FIS (zwanej ścianą), oczywiście korzystałem z niej, bo trasa oficjalnie otwarta i nie trzeba się rozglądać czy nie zjawi się ktoś chętny do wręczenia mandatu (co się zdarza niestety) Po drodze widać nartostradę Śnieżynka w doskonałym stanie, która jest alternatywą dla ściany między górną, a pośrednią stają krzesła, nie wszyscy ją lubią, bo jest sporo trawersowania na niej... Z górnej stacji krzesła jest widok w stronę Śnieżnych Kotłów (z drugiej strony) tu widać tylko stację nadawczą. Mała ciekawostka, budynek powstał pod koniec 19 wieku i było to początkowo schronisko "Nad Śnieżnymi Kotłami". Dopiero po wojnie w roku 1960 przy okazji Igrzysk Olimpijskich w Rzymie zamontowano maszt nadawczy telewizyjno-radiowy i obiekt przejął EmiTel... widać pośrodku Łabski Szczyt (nieopodal ma swe źródło rzeka Łaba (Laba, Elba w zależności od kraju). Na zdjęciu widać Łabski Kocioł (który też nie jest kotłem tylko niszą niwalną). Jak się dobrze wpatrzyć w zdjęcie to między drzewami widać schronisko Pod Łabskim Szczytem (prąd jest tu, jak w niektórych słowackich schroniskach tylko z agregatu prądotwórczego, włączany z reguły po południu). Koło schroniska była kiedyś fajna trasa narciarska i orczyk. Prawie nigdy nie było tu kolejek, trasa wymagająca, a dotrzeć na miejsce nie było łatwo. Ja tam jeździłem w latach 70-tych i 80-tych. W obecnych czasach nie ma raczej szans by ponownie powstała tu trasa narciarska... Ze Szrenicy można zjeżdżać najdłuższą trasą w Sudetach, Lolobrygida w marcu, kwietniu, jeśli jest śnieg to moja ulubiona nartostrada, firn lub miękki śnieg potrafi dać wiele frajdy na tej trasie... tu odcinek przy orczyku Świąteczny kamień, najprzyjemniejszy do zjazdów... Sobota to również dzień zawodów o Puchar Burmistrza Szklarskiej Poręby, sporo narciarzy, trzeba się było dobrze rozgrzać by nie dać plamy (jak w ubiegłym roku, gdy zaliczyłem glebę na ostatniej bramce) Po 10, z małym opóźnieniem zawody ruszyły pełną parą... trochę prywaty: i mnie się nieźle jeździło, choć nie było bezbłędnie (ja jednak nie Marcel czy Petra) ... Po zawodach czas na rozprężenie i trochę swobodnej jazdy po świetnym miękkim śniegu, tutejsza hala to świetne miejsce dla chcących zatoczyć pełne koło. Tu można tego dokonać w każdej chwili, jest szeroko i nie jest stromo, najlepsza pora na takie realizacje (jak ktoś lubi)... Podsumowanie świetnego dnia na nartach (nie tylko zawodów) w otoczeniu Burmistrza SZP i głównego sędziego zawodów... Pozdrawiam serdecznie. PS i szczególne podziękowania dla Ani za świetne (moim zdaniem) zdjęcia!😊
    45 punktów
  2. Jak już wcześniej napisał JC, na Beskid Sport Arena dziś spotkaliśmy się w nieco większym gronie. Odwiedził mnie Mariusz, popularnie zwany Marboru i na dzień dzisiejszy zaplanowaliśmy odwiedziny w BSA. Nie byłbym sobą, jakbym nie przetestował takiego rodzynka w mojej okolicy! Dziś BSA miała ruszyć o godz. 10.00, więc tak zaplanowaliśmy wyjazd, żeby być na właśnie o tej porze pod wyciągiem. Niestety, jak to czasem bywa, była mała obsuwa i wyjechaliśmy nieco później niż trzeba. Na drogach pusto, ale nieco takiego szronu czy lodu było, więc sprawnie, ale ostrożnie. Na miejsce docieramy w okolicach 10.30 i niestety na parkingach samochodów już sporo. Zostaliśmy skierowani na jeden nieco dalszy,bo pod samym ośrodkiem miejsca już nie było. Mało optymistyczny prognostyk, ale tu od razu rzuciła mi się w oczy świetna organizacja parkingów. Panowie precyzyjnie "układają" samochody, a parkingi są bezpłatne, jak przystało na porządny ośrodek. Trzeba kawałeczek podejść i już jesteśmy przy kasach. Kolejek tu brak. Są też odpowiednio umiejscowione stojaki na sprzęt narciarski i snowboardowy. Kupuję karnet na 4 godzinki za 69 zł - czy drogo? Kilka złotych więcej niż np. w COS czy SON, ale tam zazwyczaj musiałem płacić za parking. Wlał - wylał w tym przypadku. Karnet zakupiony, czas ruszać na stok. Na zdjęciu widać schody... Mi one nie przeszkadzają, ale jeśli ktoś jest wygodny, to po prawej stronie ma windę. To ta wnęka po prawej stronie, gdzie widać tabliczkę nad drzwiami. Ja sobie później skorzystałem. Wychodzimy z budynku i wychodzimy na taras przed restauracją, z którego już na nartach wjeżdżamy/wchodzimy po wyciąg. Według mnie dobre rozwiązanie. Pozostaje włączyć się do kolejki z już jeżdżącymi, których dziś umiarkowana ilość i do bramek. Te oczywiście bezdotykowe, a kiedy po raz pierwszy przez nie przechodzimy, robią nam zdjęcie. Uśmiechnijcie się! To zapewne monitoring skipassów. Jak zrobicie głupią minę, to za każdym przejściem będzie to widać na monitorach... Wsiadamy na krzesełko, a w zasadzie na kanapę. Ponoć tu coś było nie tak... Może był, ale już nie jest. Wsiada się normalnie, jak na każdą normalną, wyprzęganą kanapę. Żeby nie było, że coś koloryzuję, macie filmik. Ja nie mam żadnych zastrzeżeń. Samo krzesło dobrze się prezentuje i działa jak należy. Jedyny drobny minus jest podobny do tego, który spotykam dość często i dotyczy rosłych osób z długimi nogami: noga ledwie mi się mieści między podnóżkiem a pałąkiem zabezpieczającym. Mam wrażenie, że kanapa nie jedzie z pełną możliwą prędkością, ale może chodzi o przepustowość tras - czarna jeszcze nie jest czynna, a to oznacza większe oblężenie pozostałych. Wysiadanie - tu też ponoć coś nie do końca było nie tak. Ja nie dostrzegłem niczego nienormalnego. Może brak obycia przeciętnego polskiego narciarza z kanapami... Gość u góry ciągle podpowiada, żeby wysiadać, kiedy dojedziemy do czerwonej linii, ale czasem bezskutecznie. Mimo tego ani razu nie zauważyłem, żeby ktoś tam miał problemy. Może coś tam było niedopracowane, ale problem już nie istnieje. Wsiada - wysiada się jak na każdej znanej mi dobrej, wyprzęganej kanapie. No to ruszam na stok, który w sumie już znam. Ale teraz jest szerzej i jest wyraźny podział na trasę czerwoną i niebieską. Tylko środkowa część jest wspólna. Zacząłem od czerwonej, tak po prostu, bo tu mniej ludzi. Początek to fajna, dość szeroka ścianka, obok której jest jeszcze orczyk, jakby ktoś chciał się tylko tutaj kręcić. Później wspólna część obu tras i to miejsce gdzie trzeba nieco zwolnić ze względu na "gęstość zaludnienia", po czym znowu można sobie popuścić do końca trasy. Podoba mi się, choć chciałoby się dłużej... Jeszcze filmik... Czerwona przetestowana, ruszam więc na niebieską. Również fajna trasa! Jak pojedziemy max po lewej, przy kraju, jest nawet dość długa! Do tego pierwszy odcinek jest fajnie szeroki i da się pojechać gigantowo. Szkoda tyko, że ten odcinek nie jest dłuższy... Ale po wspólnym odcinku wjeżdżamy do tunelu - dość nietypowe w naszych warunkach rozwiązanie - i dalej można naparzać! Wszystko to robi wrażenie. Jeszcze filmik na dokładkę... Warunki narciarskie - to pewnie interesuję wielu. Jak dla mnie, były super! Widać, że napracowali się mocno, bo normalnie po godzinie byłoby tylko lodowisko. Jak wcześniej w SON... Tymczasem my zaczęliśmy jazdę o 10.40, czyli 40 min. po rozpoczęciu działania i po dwóch godzinach ciągle trudno było się do czegoś przyczepić! Owszem, sztruksu już się nie zobaczy, ale ciągle lodu niewiele. Chyba mocno starali się skruszyć lodowy podkład i go ubić, żeby możliwie długo to wszystko wytrzymało. Przy takim oblężeniu uważam, że spisali się na medal. Nikt jeszcze nie wymyślił śniegu, który po każdym przejeździe układa się w sztruks... Gródek lodu nie zobaczyłem i to kolejny dowód na dobrą robotę BSA! Czas przetestować restaurację. Jedzonko pachnie znakomicie i czujemy to przed bramkami wejściowymi do wyciągu... Człowiek głodnieje tak przed każdym kolejnym wjazdem, więc kusi. Ciągnięci zapachami próbujemy. Wybieramy sobie sami - jedzonko na wagę, które nakładamy sobie sami. Przy okazji pomaga nam miła, uśmiechnięta pani.Ponoć niedługo będzie też włoska restauracja u góry dolnej stacji. Dla mnie to kolejny atut tej stacji. Dodam jeszcze, że toalety czyste, darmowe i na wysokim poziomie, jak w Alpach. Czasem gorzej z kulturą korzystających... Co jeszcze? Można zobaczyć Babią Górę: Po prawej stronie widać fajny park zabaw dla dzieci W restauracji sobie oglądamy... Mapka ośrodka Parę fotek na koniec - tu początek niebieskiej trasy Restauracja wyciąg... U góry też jest fajna knajpka i też ładne zapachy czuć... Orczyk przy górnej części trasy Było fajnie i wiem, że tu jeszcze wrócę! BSA zdała egzamin. Włożyli mnóstwo pracy i to widać. Zasługują na moje uznanie! Oby więcej takich inwestycji w okolicy! Pozdrawiam, Johnny
    44 punktów
  3. Wróciłem przedwczoraj więc info na świeżo. Ośrodek na przyzwoitym poziomie w skali 1...10 daję mocne 7. W Polsce możemy pomarzyć o takim ośrodku, jeśli ktoś szuka czegoś innego od Ischgl to polecam ,karnet 5 dni 120 euro. Los był dla nas bardzo łaskawy w 5 dni spadło około metra śniegu, codziennie świeża dostawa puchu . Miałem szerokie dechy i byłem w narciarskim raju w Serbii 👍👍
    38 punktów
  4. Sonnenkopf - Familienskigebiet & Bärenland, czyli w Klosterle na nartach. Cz.2 Teraz postanawiamy przetestować prawą stronę ośrodka. Tutaj jest wyraźnie płasko - teren przygotowany dla szkółek z dziećmi. Kilka tras płaskich, sporo dmuchanych słoników i innych potworków Ruszamy w głąb, w kierunku krzesła 4ki. Ono w tle, po lewej stronie. Od niego rozchodzą się dwie trasy: czerwona i niebieska. Widoki tutaj? Czerwona w zdjęciu czarno-białym: Po lewej niebieska prowadząca do pośredniej gondoli. Po prawej czerwona przy wyciągu. Po lewej stronie jadąc tym wyciągiem takie oto widoki: Zaliczamy wszystkie i robimy przerwę na gulażzupkę i kawę. W knajpie zero ludzi, ceny niskie i mnóstwo wolnego miejsca. Za oknem góry nas wołają... Szybko wychodzę, poganiam... trzeba jeździć! Trasy wołają!!!! Oj jak bardzo... Tylko jedna fotka moich zielonych portek... ...i testujemy jedyną w tym miejscu trasę czarną oznaczoną numerem 10. 100 metrów łagodnego zjazdu a potem bardzo wąska 400 metrowa ścianka z mocną ekspozycją. Z dołu wygląda to tak (aparat zdecydowanie wypłaszcza): I znowu na szczyt... ...i cykam najpiękniejsze zdjęcia z tego wyjazdu (wg współtowarzyszy wyprawy): Coś dla braci skiturowej... Jeździmy! Raz tu, raz tam. Testujemy trasę niebieską do samego dołu...a potem nasz najmłodszy towarzysz prosi o fotkę. Hero! Dzień mija szybko jak przebyte kilometry na trasach. Pod koniec dnia jeździmy znowu chyba tylko my. Jest chwila zna fotki - światło jest doskonałe. Marboru: Dolina w chmurze... ...chmura z bliska: Wracamy do domu - szczyty płoną! Ten dzień był wspaniały, piękny i taki o jakim marzy narciarz trasowy - doskonały! Na koniec kilka ujęć z GoPro. Rzut: Wandal: Ekipa narciarzy... ...narciarzy ekipa i samotny deskarz: Pozdrowienia od Ekipy! Wołają niecierpliwi... i wyjęli coś zimnego z lodówki - lecę! marboru
    37 punktów
  5. To znacznie zmodyfikowany i rozbudowany tekst napisany przez mnie parę lat temu. Widząc ciągle na forum te same zapytania, nadzieje i mity pojawiające się w kolejnych postach pomyślałem, że może trochę pomoże on nabywcom zagubionym w marketingowym bełkocie. Co kupić? Zadajesz to pytanie w nadziei, że Forumowi eksperci podejmą za Ciebie wysiłek wyboru i sklecą odpowiedź. Najlepiej konkretny typ narty z linkiem do jakiegoś sklepu albo aukcji. W końcu przecież się nie znasz a do tego nie masz czasu aby się nad tym zastanowić. Ale mam kiepską wiadomość - niekoniecznie jest to dobra taktyka. I dlatego proponuję weź sprawy w swoje ręce! 1. Nie licz, że znajdziesz tu ekspertów, którzy mają objeżdżone szersze spektrum nart. Aby uzmysłowić Ci jak wygląda obecny rynek podam, że w interesującej mnie kategorii szerszych (od 80 mm pod butem) nart tylko firma Voelkl ma kilkanaście "męskich" aktualnych modeli. Mimo szczerego wysiłku udało mi się pojeździć tylko na części z nich. A dużych producentów jest jeszcze kilkunastu a małych dziesiątki. Sadzę, że nie ma już od dawna nikogo na świecie kto by to ogarnął. A dowodem na to nich będzie procedura testów nart - statystyczna z udziałem dużych grup testerów ale... jednorazowa w warunkach jakie się akurat trafiły i tak naprawdę obejmuje może 5-10% głównej oferty. 2. Na szczęście narta jest znacznie mniej ważna niż Ci się wydaje. Już but jest zdecydowanie ważniejszy. Ale najważniejsze są umiejętności. Na każdej narcie można wszędzie zjechać choć w określonych warunkach zdecydowanie lepiej jeździ się na jednych jak drugich. A ponieważ to wątek o doborze nart to skoncentruje się na doborze nart do warunków i predyspozycji narciarza. 3. Producenci namnożyli wiele bytów niepotrzebnych. Kategorie, podkategorie, narty męskie i kobiece. Uprośćmy tę nadmiernie rozbudowaną taksonomię. Pomijając narty "specjalistyczne" możemy podzielić je na: - slalomowe (czyli krótkie i mocno taliowane) - gigantowe (dłuższe i mniej taliowane) - freeridowe (jeszcze dłuższe, zdecydowanie szersze i mniej taliowane, już oblgatoryjnie z rockerami) Do pierwszych zaliczylibyśmy więc narty SL z grupy race oraz całą grupę allround i pewnie cross, do drugiej GS z grupy race i całą grupę all mountain. Dla trzeciej jako wyznacznik proponowałbym przyjąć szerokość >90 mm pod butem. Narty pierwszej kategorii powstały z myślą pokonywania skomplikowanego "wymuszonego" toru z częstymi zmianami kierunku, drugie przeznaczone są do jazdy z wielkimi prędkościami po łagodniejszym torze, domeną trzecich jest poruszanie się w nieprzygotowanym terenie. Są oczywiście jakieś mieszańce "międzygatunkowe" - czasem to są ciekawe pomysły, czasem marketing. W ramach danego gatunku produkowane są narty o bardzo różnej sztywności i z różnych materiałów. zapamiętaj więc, że geometria i sztywność to najważniejsze parametry wpływające na wybór nart. 4. Geometria jest podstawowa - z tych trzech gatunków musisz wybrać ten preferowany. Gdybym był złośliwy napisałbym wybierz slalomki i basta! Bo koniec końców (w Polsce) wszyscy je kupują. Wskazania na poszczególne typy są następujące: - jeśli lubisz poranny sztruks a po pierwszych muldach stwierdzasz, że trzeba pójść do restauracji - wybierz narty wąskie z pierwszej lub częściowo drugiej grupy. - jeśli masz ADHD i jazda dłużej niż przez sekundę bez zmiany kierunku jest nieznośna to zdecydowanie wybierz slalomki, wskazaniem też byłyby strome trasy gdzie trzeba kontrolować prędkość, uprawianie slalomu specjalnego i mały boks dachowy - jeśli jesteś demonem szybkości, lubisz ostrą i długą jazdę, realizujesz się za granicą - to gigantki. A jeśli lubisz popołudniową ciapę i zmuldzony stok to te o większej szerokości. - gdy na boisku jeździsz z konieczności bo obok nie ma śniegu to trzecia grupa będzie najodpowiedniejsza. 5. Magiczne R - wszystkie współczesne narty nie mają prostych krawędzi (w rzucie z góry) - ograniczone są łukami o podanym przez producenta promieniu R. Należy to rozumieć następująco na narcie o promieniu R można wyciąć czyste łuki w zakresie ca 0.5 R do R. Czyli slalomka o taliowaniu 12 m umożliwia wykonanie czystych ciętych łuków w zakresie 6-12 m a gigantka taliowana 30 m w zakresie 18- 30 m. Nie oznacza to jednak, że nie można wykonać skrętów o innym promieniu - wystarczy nartę wprowadzić w ześlizg i można obrócić się nawet w miejscu - na każdej narcie. Magiczny promień traktuj jako daną pomocniczą i się nim nie przejmuj. 6. Związek geometrii z warunkami i stylem jazdy. Jazda na krawędzi (cięta) zmieniła bardzo sposób budowy nart. dawniej narty były sztywne i było to korzystne, teraz podczas skrętu ciętego z definicji narta jest silnie wyginana (o czym de facto pisałem powyżej) więc musi być elastyczna (stąd konstrukcja sandwiczowa). Z drugiej strony elastyczna narta ma dużo wad - podatność na nierówne podłoże, wchodzenie w drgania przy dużych prędkościach, nieprzyjemną właściwością nart mocno taliowanych (wąskich w środku i z szerokimi przodami) jest wrażliwość na momenty skręcające czyli sytuacja gdy środek jest zakrawędziowany, a przód leży płasko. Podsumowując to chciałbym podkreślić więc, że sztywność narty jest kompromisem powinna być taka, że potrafimy ją wygiąć gdy chcemy a nie powinna sama być zbyt podatna. Hmmm, czy nie jest to coś podejrzanego - raz elastyczna a raz sztywna. Sam to odczułem jak przesiadłem się przy mojej niewielkiej wadze na sportową SL - mogłem zjechać z każdą prędkością nawet ze stromych stoków ale "straciłem" całkowicie wigor jaki miałem na poprzednim "sklepowym" modelu. Ale jazda na krawędzi to nie jest jedyna technika narciarska a jadąc ześlizgiem są wyraźne korzyści z narty mało podatnej. Proponują założyć sobie na próbę starą prostą dobrą dechę o konkretnej długości i zobaczyć jak pięknie te narty się sprawują w takiej jeździe. A jeśli uważasz, że dotyczy Cię tylko jazda cięta to albo jesteś zawodnikiem albo jeszcze nie jeździsz. Podsumowując - krótkie, mocno taliowane narty to mocno wyspecjalizowany sprzęt i warto go kupić mając pełną świadomość tego z pełną odpowiedzialnością napiszę, że dla przeciętnego narciarza promień >16 m jest wystarczający a umożliwia wykonanie zgrabnych lekkich i wystarczająco sztywnych nart 7. Co to znaczy krótka, długa narta? Teraz to proste - krótka to poniżej wzrostu, długa powyżej. 8. Dobór długości nart. Zamiast zmuszać nas wszystkich do ciężkiego wysiłku intelektualnego proponuję skorzystać z kalkulatorów. Najlepiej z dwóch, trzech opartych na różnych parametrach (waga, wzrost). Część kalkulatorów podawanych przez producentów skierowuje nas czasem do zbyt krótkich modeli dla "dużych" narciarzy bo firma nie ma odpowiednich modeli (tak było np. w przypadku Kaestle). Najogólniej nart krótkich należy unikać niezależnie od propagandy uprawianej przez sprzedawców (chyba, że jest to absolutnie świadoma decyzja fana SL). zawsze zaś polecę narty +5-10 cm 9. Szerokość nart. W jeździe na krawędzi na twardym podłożu lepsza będzie narta wąska (bo mniejszy mimośród i szybsze przerzucenie krawędzi). za to w warunkach miękkich ta szersza. Ponieważ jednak na twardym i tak każda narta spokojnie da sobie radę to zysk z wyboru szerszej narty może być duży. Pod jednym wszak warunkiem, że masz zamiar śmigać po odsypach czy na topniejącym stoku. A jeśli tak jest to 80 mm jest dla Ciebie! 10. Sposób montażu wiązań - rzadko poruszany a bardzo interesujący temat. Różne typy nart mają bardzo różne punkty montażu wiązań - w nartach SL zdecydowanie najbardziej do tyłu. Taki montaż zakłada nisko pochyloną maksymalnie do przodu sylwetkę i jazdę na krawędzi. Taki montaż jest bardzo niekorzystny we wszystkich innych zastosowaniach narciarskich dając niezrównoważony moment obrotowy, kiepskie są w śmigu, skokach, obrocie przez piętę. dla odmiany montaż z TT (fun park) daje narty nadskrętne, ale zdecydowanie wolę go od tego pierwszego w zastosowaniach "uniwersalnych". Uff geometria za nami. 11. Dobór sztywności nart. Tutaj występują dwie szkoły. Część forumowych kolegów i koleżanek wychodzi z założenia, że sztywna narta jest zawsze lepsza od bardziej podatnej i lepiej mieć tą lepszą. Ale inni uważają, że nie należy przesadzać i początkujący powinien wybrać modele umiarkowane. Skłaniałbym się do tej opinii - jeśli nie masz zbyt wielu kilogramów i dynamiki. W sztywności nart łatwo się zorientować po cenie. Czym droższa tym sztywniejsza. A na poważnie to w slalomkach grupa race jest sztywniejsza od allround. W pierwszej idą po kolei komórka, pierwsza sklepówka, druga sklepówka. W nartach gigantowych jest podobnie ale w grupie szerszych all mountain można trafić też narty bardzo sztywne. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że twarde narty są odpowiednie na twarde warunki a miękkie na miękkie (pod warunkiem spokojnej jazdy). Jeśli jesteś wysportowany, ambitny i ciężki wybierz narty sztywniejsze. A jeśli nie lubisz się przemęczać a ewentualny lód przeczekasz w knajpie to miększe. Ale w każdym wypadku unikaj nart "dla początkujących", "wybaczających błędy", "łatwych" - to propaganda producentów, którzy raz chcą Ci sprzedać badziewie aby za rok sprzedać narty dla "średniozaawansowanych" a na końcu normalne. 12. O czym nie napisałem? Lista bardzo długa o roli płyt pod wiązaniami, szerokości piętek i ich właściwościach, bardziej nietypowych taliowaniach, wygięciu nart (camber, rodzaje rockerów), kształcie dziobów. Oddzielnym tematem jest pojęcie narty "uniwersalnej" pod którym to próbuje się sprzedawać zupełnie różne koncepcje (np. narty SC albo AM lub nowoczesne freeridówki z "podwójnym" taliowaniem). Ogólnie wolałbym pojęcie narciarza uniwersalnego a nie narty uniwersalnej... 13. Jak już dokonałeś wyboru gatunku nart, obliczyłeś długość, dobrałeś szerokość i pomyślałeś o jej twardości to najgorszą robotę masz za sobą. Z czystym sumieniem powiem, że niezależnie jakiego producenta wybierzesz to będziesz zadowolony. Przy wyborze konkretnej firmy możesz kierować się następującymi przesłankami: - wszyscy mają Progressory to ja też je kupię - wszyscy mają Progressory to ja ich nie kupię - kolor i rysunek danego typu będzie mi pasował do kurtki - na nartach tej firmy wygrywają w PŚ - ich narty są robione ręcznie (WOW - pewnie strugane siekierką) - nie mam zamiaru kierować się ww przesłankami i poszukam okazji A ponieważ się nie znamy to naprawdę, choćbyśmy chcieli, to nie wybierzemy dobrze za Ciebie - chyba, że wypełnisz 100 stronicową ankietę psychologiczną. Pozdro Wiesiek
    37 punktów
  6. Beskid Sport Arena – Nowy Rok 2017 Wstaliśmy wyspani (przynajmniej ja z Paulą) i po śniadaniu kontynuujemy naszą szczyrkowską przygodę. Niestety nie będzie z nami w tym dniu Izy, która niestety źle się czuje i rezygnuje z nart Jedziemy na BSA. Po drodze dzwonimy do JC i wiemy, że za chwilę się spotkamy. Podjeżdżamy na parking przy ośrodku – jeden, drugi jest już pełny samochodów, jesteśmy skierowani na parking numer 3. Za przyjemność parkowania nie płacimy nic, przy każdym z wydzielonych miejsc są pracownicy, którzy sprawnie kierują auta do wolnych miejsc. Przebieramy się i podjeżdża Jacek. Witamy się serdecznie i podążamy w stronę kas. Kupujemy karnet 4 godzinny za 68 zł. Nie płacimy kaucji, sam bilet jest w formie kartonowej. Idziemy do bramek – ludzi umiarkowana ilość. Już na wstępie spotykamy ponownie Grzegorza, poznajemy również Andrzeja, który nas rozpoznaje i mamy przyjemność poznać kolejnego z Forumowiczy. Świetnie – „grupa wzajemnej adoracji się powiększa” Nowy Kolega okazuje się nie tylko świetnym narciarzem, ale również bardzo miłym, sympatycznym i komunikatywnym, równym facetem. No i jest oczywiście kolejnym tubylcem – tym razem z Bielska. Grono naszych Przyjaciół się powiększa a my z tego bardzo, bardzo się cieszymy! Super Andrzeju, że podszedłeś do nas, że się poznaliśmy i mam nadzieję, że jeszcze nie raz razem będzie dane nam pojeździć i na nartach, i na kanapie – pogadać, pośmiać się , wymienić doświadczenia. Teraz może o ośrodku trochę. Po bardzo dobrej recenzji Johnnego – bardzo podobne spojrzenie narciarza nizinnego. BSA – topowy Ośrodek Narciarski pod względem infrastruktury, jakości obsługi, zaplecza i podejścia do klienta. Posiada w tej chwili dwie trasy – łatwiejszą niebieską i nieco trudniejszą, czerwoną. Obie bardzo przypadły nam do gustu. W trakcie budowania, pod krzesłem, jest trasa czarna, której poniekąd parametry techniczne będą podobne jak górny fragment trasy czerwonej, ścianki przy orczyku. Jak ta trasa powstanie – ośrodek będzie kompletny i nie będzie z całą pewnością problemu „korkowania” na wąskim gardle części wspólnej trasy czerwonej i niebieskiej – ruch narciarzy się rozłoży. W tym momencie, w dniu wolnym od pracy i przy dużym natężeniu odwiedzających niestety jest fragment trasy gdzie należy jechać ostrożnie a oczy mieć dookoła głowy z powodu sporej ilości ludzi – problem pewnie nie jest istotny przy mniejszej liczbie gości w ośrodku. Swoją drogą – oprócz krzesła jest tutaj dwa orczyki w górnej części – na polanie szczytowej: łagodny stok dla uczących się, ścianka: orczyk, który idealnie wpasowałby się na potrzeby np. imprezy sportowej i ustawionego na trasie krótkiego slalomu. Wystarczy wydzielić i zamknąć połowę tej części ośrodka i można zorganizować świetne ściganie na nartach. Mam nadzieję, że może w przyszłości coś podobnego się tutaj urodzi… kto wie? W dolnej części ośrodka jest krótka łączka do nauki jazdy dla dzieci, z taśmą i tunelem chroniącym przed opadami śniegu. Bardzo fajne, kolorowe miejsce. Trasy w BSA może nie są imponujące pod względem długości, ale bardzo przyjemne pod względem przewyższenia – można tutaj zmęczyć nogi porządnie. Problemy z wyciągiem opisywane przez innych narciarzy, którzy jeździli po BSA są wg mojej opinii wyimaginowane – ludzie naprawdę nie mają się czego czepić, to czepiają się bez sensu. Myślę, że Ci krytykanci zwyczajnie nie mają doświadczenia i objeżdżenia na nartach skoro wymyślają jakieś niestworzone historie. Sorry może zabrzmiało to nieco ostro – ale taka jest brutalna rzeczywistość. Co do samego przygotowania tras – byliśmy prawie godzinę po otwarciu i kilka pierwszych zjazdów zaliczyliśmy w bardzo dobrych warunkach. Później – niestety zaczął przebijać się lód, zaczęły się robić odsypy. To nie wina włodarzy ośrodka, ale niestety pogody jaka była tuż przed naszym przyjazdem – odwilż, a potem mróz. Powstały beton i lód na trasach… ale przecież nie tylko w Szczyrku, ale również w ośrodkach świętokrzyskich, czy lubelskich - to niestety efekt pogodowy dotyczący całej Polski. W takich warunkach niestety na części trasy pojawiły się małe kamyczki – i tutaj olbrzymi plus dla właścicieli ośrodka, pojawili się ludzie, którzy zbierali te kamyczki i wynosili ze stoku. W naszym pięknym kraju tylko tutaj widziałem tą dobrą praktykę. Co do knajpki i atmosfery w BSA, to mega alpejsko. Świetnie! Mija ponad godzina i na stoku pojawia się ponownie Góral. Tym razem bez nart, ale za to ze śliczną i piękną narciarką, żoną Iwonką. Iwonkę mieliśmy przyjemność poznać na szlaku na Babią Górę, w trakcie zdobywania przez nas Korony Gór Polski. Strasznie się ucieszyliśmy z ponownego spotkania, bardzo miło było porozmawiać i popodziwiać nowy sprzęt: narty i świetny strój narciarski Góralki spod Skrzycznego. Od tego momentu jeździmy całą ekipą aż do przerwy kawowej, gdzie wszyscy zasiadamy do stołu i w bardzo miłej i przyjemnej atmosferze rozmawiamy. Słuchajcie – to cudowne, że nasza narciarska ekipa Skionlinowa stale się powiększa, a większość z nas poznaje się osobiście. Okazuje się bowiem, że wspólna pasja bardzo łączy i otwiera przed nami nowe możliwości towarzyskie. Bo przecież oprócz nart, w narciarstwie również ważne jest wspólne towarzystwo i miłe spędzanie czasu. Telefon JC robi zdjęcie grupowe, a po kilku chwilach Grzesio i Andrzej opuszczają nas. Chłopaki – jeszcze raz: bardzo z Paulą się cieszymy, że Was poznaliśmy. Pamiętajcie jednak, że od teraz będziecie postrzegani jako „wzajemne kółko adoracji” Dojeżdżamy karnet do końca. Darek z Żoną czekają na nas w restauracji, po to, by wspólnie posiedzieć i potowarzyszyć nam do końca naszej szczyrkowskiej „wyrypy” – jesteście cudowni i już nie możemy się doczekać kolejnego spotkania. Żegnamy się ciepło i jedziemy do Izy, do Maćka. Tutaj wypijamy wspólną kawę, pakujemy się i umawiamy na kolejne spotkanie – tym razem w naszych okolicach. Dziękujemy Wam - Maćku i Izo, dziękujemy za wspaniałe, ciepłe i rodzinne przyjęcie. Jesteście dla nas jak rodzina i gościć u Was, to zawsze dla nas olbrzymi zaszczyt. Jesteście mega, mega super! Na koniec również podziękowania dla JC – Jacka. Skionline nas łączy, Ty i dzięki Tobie, to wszystko się dzieje – to jest świetne, że Ty w tym życiu forum uczestniczysz za każdym razem, kiedy tylko możesz. Tak pozytywnego i uśmiechniętego, otwartego na ludzi „Wodza” dał nam Internet I chwała mu za to! Do zobaczenia na szlaku. Pozdrawiamy: marboru i Paula.
    36 punktów
  7. Tak jak w tytule,pozwolikłem sobie na jedniodniowy wypad do Styrii :biggrin:Wiem pewnie pomyślicie że ze mną coś nie halo :stupid: ale z Cieszyna to jest 4 godz z min. i jestem na miejscu.Tak więc żeby zdążyć na pierwsze krzesło o 4 rano siedzę w aucie z bananem na twarzy i jedyny suszny kierunek :smile:Podróż mija elegancko,jedynie w Wiedniu a właściwie już za łapie mały korek,przez co niestety trochę się spóżniam na pierwszy sztruks :Całą drogę myślałem jak będzie z warunkami,stacja nisko położona.Wiedziałem wcześniej po przeglądnięciu strony ośrodka że wszystko chodzi ale..Cała droga w iście wiosennych warunkach,nawigacja pokazuje 15 kilometrów do celu a śniega zero.Dojeżdżam do przełęczy i inny świt.Temperatura nie wiadomo kiedy spada o kilka stopni,wali śniegiem,prawdziwa zima i to kilka kilometrów od s6 na Wiedeń :applause:Na miejscu zastaje już kilka samochodów na sporym parkingu,jak się póżniej orientuje nie ostatnim,można piąć się na wyższe piętra ośrodka Sam ośrodek po zjeżdżeniu go konkretnie jest bardzo fajnie przemyślany i mocno oblegany przez rodziny z dziećmiWprawdzie jest poniedziałek ale ludzi troszkę jest i zdarza się postać w kolejce tak do 1min Same trasy przygotowane super,całą noc wcześnie padało i przypuszczam że ratraki goniły jeszcze przed otwarcie,ponieważ jazda była na sztruksie pokrytym 2-3cm świeżym śniegiem.Narty slalomowe zostały w boksie,a 80 pod butem to było to na dzisiejsze warunkiSame trasy raczej spokojniutkie choć można się zarżnąć jak ktoś sobie życzy,choćby na 11 która nie była specjalnie oblegana.Tem cały dzień na minusie.Po 14 zaczęły pojawiać się muldy,cały dzień ze śniegiem,pitłem na 11 a tam całkiem,całkiem Dla tych co nie lubią tras,to jest gdzie pojeżdzić poza oj jest :smile:Zaplecze gospodarcze mocno rozbudowane,każdy znajdzie coś dla siebieTak samo wygląda sprawa z zakwaterowanie,gdyby nie obowiązki z chęcią bym jeszcze dzisiaj pojeżdził :sorrow: Po nartach można sobie sprawdzić na stronie stacji www.stuhleck.com w zakładce Skiline ile przejechaliśmy kilometrówJa próbowałem dzisiaj sprawdzić ale coś mi się nie udaje,może komuś się uda sprawdzić,mój numer 25-1614 7097 921628003150-7Ogólnie fajny ośrodek dla kogoś mieszkającego blisko naszej południowej granicy,na weekend jak znalazł,choć obawiam się że wtedy frekwencja może być większa :A zapomniał bym karnety nie zbywalne,monitoring i informacje na każdym kroku,ogólnie w języku knedelskim :biggrin:Jeszcze muszę rzec parę słów o obsłudze ośrodka która na każdym kroku stara się żebyś czul się jak Vip :wink:
    36 punktów
  8. Dzień zaczął się niewinnie. Rodzinka śpi w hotelu, ja mam wolne dla siebie, więc wymykam się po cichu i udaje się ... wiadomo gdzie, KW. Ma być lampa 😀 Zdziwienie na parkingu w Kuźnicach że nikt nie chce ode mnie ani grosza , dziś free 😳 Walę więc pod kasy aby być na górze jednym z pierwszych. I tu się zaczyna😀 W kolejce toczą się rozmowy a obok nie stoi gość z szerokimi dechami. Sam też takie zabrałem. W kasie na pytanie czy jest skipas No Limit pan odpowiada że na szczęście nie ma. Pytam, na szczęście dla kogo? 🤔😡 W gondoli zaczynam rozmawiać z kolegą ze sztachetami i dowiaduje się że jest nastawiony tylko i wyłącznie na offpist, a po 12:00 zamierza uderzyć dalej w góry na turach. Kurna , jestem sam, facet ma plan i zna każdą linie na KW. Jest okazja 😉 Na górze pytam czy mogę z nim pojeździć? Zgadza się i jest moim przewodnikiem. Zaoralismy co się dało na Kasprowym po obu stronach. Las, zleby, pod wyciągiem. Mielismy plan na jeden poważny lajn ale służby parku stanęły na naszej drodze. To był dla mnie poligon. Puch na przemian z wywianym terenem w postaci lodu. Dałem radę i mam nowego kolegę poznanego przez ten piękny sport. Nawet była wspólna herbata i kabanosy w przerwie. Kolega Przemek miał wszystko w plecaku jak na skiturowca przystalo😀 Fotek nie ma wiele bo nie było czasu. Mam dostać parę filmów które Przemek kręcił w czasie przygody . Mam tyle.
    35 punktów
  9. SUDETY W polskiej części Sudetów to już chyba ostatni weekend gdzie można pojeździć po trasach. Moim zdanie najlepsze warunki dalej są na Szrenicy i mogłaby być jeszcze czynna co najmniej kolejny tydzień ale Ski Arena i Sudety Lift są innego zdania i od poniedziałku konserwacja wyciągów. Wyciągi ponownie ruszają 20 kwietnia, to już raczej dla turystów. Dzisiaj mimo temperatury 9 stopni warunki prawie na wszystkich trasach bardzo dobre lub dobre. Ściana oficjalnie zamknięta ale sporo osób jeszcze tam zjeżdżało. Górna stacja Expressu po 11 godzinie wyglądała wg mnie co najmniej dobrze... W tym samym czasie Świąteczny Kamień jeszcze był twardy Śnieżynka na całej długości w bardzo dobrym stanie za wyjątkiem stacji pośredniej, gdzie śniegu było już mało Ze Śnieżynki wracamy na górę starym krzesłem, które kilka razy się zatrzymuje bo sporo pieszych turystów wjeżdża na Szrenicę. Odnośnie schroniska przypomniało mi się, że o mało co a by go nie było. W drugiej połowie lat 60-tych zostało zamknięte. Do remontu się nie kwapiono i dopiero na początku lat 70 coś ruszyło. Niestety w czasie remontu doszło do pożaru i prawie cały dach spłonął. Remont trwał ponad 20 lat i udało się go dokończyć dopiero po sprzedaży schroniska prywatnej osobie. Do dzisiaj jest to schronisko własnością prywatną. Miałem przyjemność tam dotrzeć właśnie w pierwszych miesiącach po otwarciu. Było to na początku 1993 i wtedy właśnie jeździliśmy też Pod Łabskim Szczytem, nie pamiętam tylko czy wtedy był tam jeszcze orczyk, czy już talerzyk. Na zdjęciu widać też po prawej stronie końcową stację pierwszego wyciągu, która była około 300m wyżej od obecnej 2 sekcji krzesła. Dojeżdżamy z Anią wreszcie na Halę Szrenicką a tam warunki bardzo dobre, żadnych kamieni czy wystającej ziemi, naprawdę szkoda, że od jutra stację wyłączają. Pierwsze co widzimy na hali to, że na ostatnim slalomie w sezonie trenują dzieci z lokalnego klubu Nie pamiętam kiedy po południu panowały tu tak dobre warunki Nie pozostało nam nic innego jak dołączyć do nielicznego towarzystwa i cieszyć się ostatnimi szusami w naszych górach... Koło 15 ruszamy na Świąteczny Kamień, warunki minimalnie gorsze ale jazda dalej sprawia nam radość Jak na taką godzinę jest super. Jeszcze Lolą na dół, ostatni kilometr jest słabszy, 2 razy trzeba odpinać narty i ostatnie 250 m z buta. to jednak żaden problem, warto było bo trasa w 3/4 w stanie bardzo dobrym. W naszym regionie pozostaje kilka stacji w Czechach lub skitury... szkoda, że to już końcówka sezonu, oboje nie jesteśmy wyjeżdżeni... Pozdrawiam!
    35 punktów
  10. Jak już wcześniej pisali koledzy w innym wątku, też zawitałem w Szczyrkowskim. Nie udało mi się dotrzeć jak chciałem, czyli przynajmniej pół godziny przed otwarciem, ale wiele nie straciłem. Na miejscu byłem coś może 5 minut po godz. 9. Parking pod gondolą pełny, załapałem się na ten obok, ale byłem jednym z ostatnich, których tam wpuszczono! W Szczyrku prawdziwa zima! Mróz na dole -6 st, u góry pewnie więcej. Wyguzdrałem się w miarę szybko i pod gondolę. Kolejek brak, mimo zajętych po brzegi parkingów. Jak się później dowiedziałem, pierwsi klienci dostali drobne upominki i oscypka z boczusiem. Cóż, trzeba było być szybciej... Podczas jazdy gondolą trochę sobie posłuchałem. Jednym z pasażerów był Goprowiec. Otóż naśnieżono tylko 3 trasy, bo na resztę brakło wody! Mogliby wpompować kolejne hektolitry, ale ponoć Aqua się nie zgodziła. Czy to prawda, nie wiem, bo na COS armatki szły, ale oni mogą mieć jeszcze zapas. Hali Skrzeczeńskiej ponownie nie poznaje! Zrobiło się tu strasznie szeroko, no i oczywiście jest nowy wyciąg na Zbójnicką Kopę. Na trasach ludzi sporo, choć jak się wyminie kumulacje, to można mieć więcej przestrzeni dla siebie. Do tego mimo pochmurnej pogody, od Hali w dół widoczność dość dobra. Przynajmniej tak do południa. Nowe krzesło na Kopę to pełny luksus, czyli bubliny i ogrzewanie. Jednie silny wiatr powodował spowalnianie wyciągu. Można się poczuć jak w Alpach, kiedy ten jedzie najpierw w góra, a następnie w dół i znowu w górę. Prawie nie spotykane u nas. Nowa trasa z Kopy, a raczej mocno zmodernizowana - rewelacja! Przynajmniej mi się podoba. Zaskakująco szeroka i choć płaska, to o równomiernym nachyleniu, pozwalającym wystarczająco pojechać na krawędziach. Jeszcze bardziej zaskakuje szerokość po połączeniu trasy z Małego Skrzycznego i z Kopy. Jak ktoś pamięta jak tam było, to na pewno się zdziwi. Choć powiem, że jak na standardy alpejskie, jest tam po prostu normalnie. Wspomnę jeszcze o połączeniu z COS. Trasa nie powala szerokością, ale jest zupełnie wystarczająca i całkiem przyjemna. Nic a nic nie trzeba drałować, czy nawet odpychać się kijkami. Dalej znanym Ondraszkiem do kanapy. A w drugą stronę? Po staremu: do schroniska, w prawo pod górkę i dalej już właściwie tylko jazda. Po rozwidleniu, trasa przecina dojazd do COS i bez odpychania wpadamy gdzieś na trasę z Kopy. Przydałby się dla wygody jakiś mały talerzyk od schroniska do załamania terenu, skąd już się jedzie. Ale tyle można przeżyć. Przy okazji wspomnę, że mimo wyłącznie naturalnego śniegu, na Ondraszku można było bezpiecznie pojechać. Lepiej sytuacja wygląda w samym Szczyrkowskim. Warun u góry bardzo dobry! Im niżej, tym gorzej, ale trudno było narzekać. Ilości śniegu wystarczające. Co działało? W COS tylko Ondraszek i łącznik 3a. W Szczyrkowskim idąc od góry: - trasy z Kopy 3b i 3c -z Hali Skrzeczeńskiej 3 pod gondolę i 4 do Soliska Frekwencja? Kolejek do wyciągów praktycznie brak przez cały dzień. Natomiast na trasach w okolicach południa bywało tłoczno. Czasami nie wiedziałem gdzie jechać... Ale chwilę później, po minięciu zatoru, miewałem całkowicie pustą trasę przed sobą. Pewnie gdyby wszystkie trasy były otwarte, byłoby zdecydowanie bardziej luźniej. Jazdę zakończyłem gdzieś po godz piętnastej. W końcówce zrobiło się bardzo mroczno, widoczność słaba, a trasy przy dole były mocno zmęczone. Uznałem, że dla bezpieczeństwa lepiej zakończyć jazdę. Bardzo udany początek i jestem pod mocnym wrażeniem zachodzących tu zmian! Pewnie w szczycie sezonu będą tu tłumy, ale zawsze można się jakoś wpasować. Dziś zdecydowanie zadowolony!
    35 punktów
  11. Dzisiaj byłem, zobaczyłem, zjechałem, nawet dwa razy, czyli tura na Małe Skrzyczne. Zacznę od góry, 3 armatki pracowały na trasie Małe Skrzyczne-Hala Skrzyczeńska. To dobra wiadomość bo myślałem że na razie ten odcinek sobie odpuszczą... Idąc na szczyt obok zbiornika zajżałem sobie ile tam jeszcze wody mają! Trochę jeszcze jest, ale raczej nie dużo. Zjechałem najpierw czerwoną trasą numer 1 do Czyrnej. Na całej trasie hopki zmagazynowanego śniegu, im wyżej tym lepiej, ale nie ma tego za dużo, obawiam się, że jak przystąpią ratraki do roboty to może pokryją połowę szerokości trasy, zwłaszcza w środkowej części bo tam jest bardzo szeroko. Na dole jeszcze sporo brakuje. Lepiej sytuacja wyglada na niebieskiej 4 do Soliska, gdzie nastąpił dziś mój drugi zjazd. Tu hopki ze śniegu jakby większe i dość gęsto, także myślę że ta trasa będzie przygotowana lepiej niż do Czyrnej. Podsumowując, śniegu sztucznego trochę jest, naturalnego prawie nic, o jeździe a nawet podchodzeniu poza trasą można zapomnieć. Odpalą może dwie, trzy trasy w piątek i tyle, nie wiem jak na pośrednim. Golgoty jak byłem to nie śnieżyli. Generalnie dużo pracy im zostało, zwłaszcza ratrakowy będzie miał co robić. Generalnie nie ma się co podniecać, szału na początek nie będzie, niech coś więcej sypnie z nieba! Pozdrawiam Maciek Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka
    35 punktów
  12. Wreszcie odkrywam prawdziwe (właściwe) skitoury. Czekałem,czekałem i się doczekałem. Termin naszej penetracji Wysokich Tatr 09-12 marca. Skład rozszerzył nam się do 8 osób. Niestety ze Skionline nikt się nie dołączył (może miałbym wtedy łatwiej). A tak byłem ja i 7 kozaków (w zasadzie 6 kozaków i jedna kozaczka). Grupa wrocławska: Kamil, MarioJ, Wujot i ja; grupa małopolska: MajorSki i znani z licznych relacji Tomka, jego przyjaciele z KW Lidka, Sławek i Piotr. Po drodze okazuje się, że Tomek z Piotrem dotrą dzień później (obowiązki służbowe). Docieramy do Starego Smokowca bez problemów przed 10. Po drodze zmieniamy się za kółkiem (jedynie Wiesiek zwolniony z obowiązków, dopiero co wrócił z Alp). Na dodatek drażnił mnie fotami z freeridu (bardzo udanego niestety). Parkujemy przy Grand Hotelu, szybka przebiórka, przepakowanie plecaków, a ja dodatkowo wzbogacony o gadżety przez Kamila. Dostaje detektor lawinowy, łopatę, sondę, raki koszykowe (chyba) i solidną dziabę. Okazuje się, że nie mieszczę się do plecaka, mam za dużo elektroniki (na górze i tak brak internetu) i ładuję się do dwóch plecaków. foto. MarioJ Dla zaoszczędzenia czasu (i moich możliwości) wciągamy się za 8 euro (od łba) szynową lanowką (przypominającą kolejkę na Gubałówkę) i po chwili docieramy na Hrebienok 1285m foto. MarioJ Dalej idziemy czerwonym szlakiem w stronę naszej bazy wypadowej czyli Chata Zamkovskeho (wys. 1475m) Wreszcie docieramy do bazy...obok nas wchodzi dziwny gość - tragarz-noszowy Schronisko malutkie, ale przytulne, mi osobiście pasuje. W chacie prąd jest z agregatu. Wszystko (napoje, piwo, jedzenie) wnoszone jest ze Smokowca na plecach tragarzy, byłem w lekkim szoku. Tak są zaopatrywane wszystkie okoliczne schroniska (nawet te położone powyżej 2000m). Kolejne krótkie przepakowanie i idziemy dalej w stronę Chaty Teryho (wys. 2015 m) Ponownie siłacz na trasie Temu było mało to przysiady ćwiczy... Do Tery'go idziemy Doliną Małej Zimnej Wody (Studena Dolina). Wzdłuż naszej drogi wije się Maly Studeny Potok... Docieramy w końcu do bardziej stromego odcinka prowadzącego w pobliże Żółtej Ściany (Zlta Stena 2182 m), to ta po lewej, częściowo we mgle, wreszcie pierwszy raz w życiu korzystam z harszli i na zakosach próbuje poprawnych zwrotów (ze słabym skutkiem) Kolejny stromy odcinek I wreszcie docieramy do Chaty Teryho Odpoczynek, jakiś posiłek, spotykamy Lidkę i Sławka. Ja już wykończony (zwłaszcza mój kręgosłup). Kozaki jednak chcą iść dalej. Chyba plan był na Baranią Przełęcz (ale nie jestem pewny). Koło Chaty Teryho idziemy przez Dolinę Pięciu Stawów Spiskich. O tej porze trudno je dostrzec, ale wiemy, że na wypłaszczeniach po nich idziemy. Na pewno szliśmy po Pośrednim i Wielkim Stawie. Jest jednak późno, wyższe partie gór spowija mgła i po krótkiej naradzie postanawiamy zawrócić. Warunki cały czas dość trudne, twardo i lodowo. Podczas odwrotu do pokonania mamy trudniejszy fragment, trawersując w okolicy nawisu śnieżnego, posuwamy się pojedynczo co kilkanaście metrów... Od dołu poprawia się widoczność. Teraz widać Kotlinę Pięciu Stawów Spiskich, Chatę Terje'go, a po prawej Prostredny Hrot (Pośrednia Grań 2441 m). Za ganią po drugiej stronie, jeśli się nie mylę wspaniały zjazdowy żleb. Wydaje mi się, że wspominał o nim Tomek (chyba najdłuższy w Tatrach). Mogłem coś poplątać i pewnie Tomek to skoryguje. Wreszcie to na co czekałem cały ciężki dzień, zjazd do bazy, a po drodze piękne widoki... na Dolinę Studena Żółta Ściana, tym razem z innej perspektywy Super zjazd, choć było twardo Jeszcze raz widok na wymienione wcześniej góry, które tym razem ukazały się nam w pięknej krasie... Wyczerpany, ale szczęśliwy docieram do "naszej chaty". Jeszcze pyszna obiado-kolacja i w końcu brzuchem do góry na swoim koju. Jedyny problem to mój kręgosłup i telefon który został w samochodzie. I muszę po niego wrócić. Dziś nie dałem rady. A pisząc ten felietonik czuję jak znowu bolą mnie plecy
    35 punktów
  13. 3 Zinnen Dolomites Piotrek z Ekipą odjechali w stronę Polski, a my z Paulą pobudka przed 6, szybkie pakowanie i również jazda w stronę Ojczyzny - z tym, że jeszcze postój i jazda na nartach do 13 w nieznanym nam dotąd ośrodku narciarskim 3 Zinnen Dolomites. http://www.skionline.pl/stacje/wlochy-poludniowy-tyrol-alta-pusteria-hochpustertal,osrodek,612.html Niestety u mnie lewa noga w sztywnej ortezie po upadku, od samego rana niestety ból kolana i brak siły w nodze. Środki przeciwbólowe, przeciwzapalne - "nakolannik" i na stok. Jazda była delikatna z mojej strony i raczej zwiedzanie ON niż śmiganie jakie lubię. Na szczęście wszystko szczęśliwie się zakończyło i dzisiaj po powrocie do Polski, chociaż z nogą wszystko ok, to mogę powiedzieć, że po 35 dniach na nartach zakończyłem sezon 2016/17. Wracając do relacji... ...przed ośrodkiem narciarskim jesteśmy zaraz po 8 i załapujemy się od razu na gondolę Dlaczego - wtapiamy się w tłum zawodników - w sobotę na Helm Monte Elmo odbywały się zawody. Mimo, że tutejsze trasy nie są położone wysoko - warunki jakie zastajemy z samego rana są rewelacyjne - takie jak lubię: strzelający pod nartami sztruks Twardo i szybko. Pierwszych kilka zjazdów zaliczamy w pełnej samotności na stokach. Mimo, że widać zmianę pogody, to do godziny 13 było bardzo fajnie - błękit nieba i promienie słońca przebijały się przez chmury. W ośrodku trochę zmian - link ze Skionline nieco nieaktualny, bo oprócz dużej gondoli, gondoli małych jest 5 a nie jak na opisie ośrodka 3. Sztuki nówki: Trasy w ośrodku, to przede wszystkim wymagające czerwone i czarne... ...ehhh szkoda, że noga nie była sprawna. Widok z Stiergarten w stronę Alp... Mapa narciarska: Zjeżdżamy na północne stoki pod miejscowością Moso. Widok po lewej ręce taki: Nasz cel: A po drodze - cud malina trasa: Doskonale przygotowana i choć o południowej ekspozycji trzyma porządnie... Dół: I na samym dole połączenie dwóch gór i dwie stacje dolne szybkich gondoli: Postanawiamy kilka razy powtórzyć trasę dopóki znacznie temperatura nie wzrośnie. Jazda fantastyczna - ilość narciarzy praktycznie zerowa Eksplorujemy dalej. Dół kolejnej trasy, spod dolnej stacji gondoli wygląda tak: Początek tej trasy narciarskiej - to czarna ścianka WOW! Jeździ się tutaj nieziemsko, ponieważ o dziwo jest tutaj raczej naturalny śnieg - lodu zero. Twardo, równo a narta trzyma aż ta Lala Tutejsza śnieżna budowla dla dzieci: Jedziemy świetną czerwoną trasą w stronę miasteczka Moso. Wciągamy się na górę i... ...zaliczamy widoczną czarnulkę! Co za pochyłość - WOW. Do tej trasy jeszcze wrócę... Tutejsze widoczki w stronę Sexter Dolomiten: Obowiązkowe zdjęcie z uroczymi bałwanami Zaliczamy orczyki i trasy przy nich - najwyższe położone na północnych stokach pod Zeherem 2965 m npm. Widok w stronę tras południowych - przy trasach jak widać - zero śniegu naturalnego. Przy najbardziej położonym na wschód orczyku wydzielona trasa do ścigania Przenosimy się pod mega czarną - tu Paula ćwiczy śmig a ja jestem pod ogromnym wrażeniem tej ścianki. To najbardziej wymagający stok jaki odwiedziłem w tym sezonie. Wygląda to z bliska tak: Chodź ta pierwsza, zaliczona tego dnia czarna trasa, z góry wygląda również świetnie Zbliża się godzina 12sta - jemy pyszny makaron na stoku przy orczyku i bałwanach. Polecamy knajpkę! Zero ludzi, pysznie i tanio...ale to chyba zaleta małych ON i przedzieramy się z powrotem, w stronę auta. Robię fotkę miasteczka Moso: Kościółek: Wracamy na Helm "byczym" wyciągiem... Ostatni zjazd trasą 13... ...niesamowicie długa i piękna czerwona z domieszką czerni Z powyższego miejsca strzelony inny ośrodek, którego nie udało nam się tym razem odwiedzić Kronplatz Zoom optyczny aparatu X40 i takie oto zbliżenie: Kończymy jazdę a zawody nadal trwają... ...swoją drogą ciekawe, co to było? Ustawiona trybuna, scena z telebimem itd. Co to za ranga zawodów? Może ktoś z Kolegów zajmujący się mocniej sportem będzie wiedział? Trasa z bliska (czarna) - niestety zamknięta dla narciarzy rekreacyjnych w tym dniu. Widok ogólny wraz z trybuną i telebimem: To co znalazłem w necie, to z pewnością było to ściganie na poziomie FIS European Cup. Ostatni zjazd i żegnamy Dolomity... Już w Polsce, we własnym domu Niestety za oknem pogoda nie nastraja pozytywnie... ...ehhh byłoby pięknie mieszkać gdzieś w okolicach jakie odwiedziliśmy Podsumowując - wyjazd bomba!!!! Mimo, że okolice znałem dobrze ale udało mi się zaliczyć kilka nowych miejsc: Cortinę, Alpe di Siusi, 3 Zinnen Dolomites a przede wszystkim Lagazuoi. Materiału filmowego dużo... ...kiedy go obrobię i coś powstanie filmowego? Trudno mi cokolwiek obiecać. Z pewnością pojawi sięna forum i w tym wątku Na koniec chciałem podziękować Piotrowi, Hani, Ani i Michałowi - wyprawa w Dolomity bez Was, nie byłaby taka sama! Jesteście świetni i już tęsknię razem z Paulą za Wami. Dziękujemy za wspólną przygodę i do zobaczenia. Pozdrawiam marboru
    35 punktów
  14. Dzień drugi cz. 2 - Zurs. Jedziemy nowiutką gondolą do stacji, która jest "domem" trzech takich maszyn. Wygląda to imponująco... Pogoda zaczyna się robić dla nas łaskawa. Jedziemy dalej w górę. Trittkopf 2423 m npm. Jedziemy teraz trasą numer 134 w stronę "snobistycznego" miasteczka. Miejscami sama trasa jest wąska, ale ogólnie przypada nam niezwykle do gustu. Oczywiście w pewnym momencie się zatrzymujemy na kilka ujęć. Teraz sprawiamy sobie kilka zdjęć Paula: Marboru: Człowiek Mucha Zurs w całej okazałości! Cudownie piękne miejsce. Nasz powrotny wyciąg... Koloryt Zurs... Zarówno trasy po jednej jak i po drugiej stronie doliny są niesamowite i bardzo nam się podobają. Postanawiamy przetestować ich największą ilość. Jeździmy tutaj cały dzień. Nie wierzycie, że Zurs jest piękne? Spójrzcie! Niestety poniższe miejsce nie jest dostępne... wyciąg na Maldoch nie jest czynny Robimy przerwę w knajpie Seekopf. Jemy lunch, pijemy kawkę - jest pięknie, bo udaje nam się zaraz po wejściu dostać wolne miejsca. Widoczek na trasy Zurs... Po przerwie robimy tour the Zurs. Jesteśmy zachwyceni tym miejscem - nawet mamy makietę ośrodka przy jednym z krzeseł Niestety pogoda znowu się pogarsza. Przychodzi chmura, cień i niestety znowu widoczność jest dosyć kiepska. Ostatnie fotki... ...ostatnie zjazdy i kierujemy się w stronę auta. Kończymy niezwykle udany dzień drugi. Pozdrowienia od całej ekipy, która jest dosyć wyrozumiała pozwalając mi pisać niniejszą relację - po powrocie napiszę coś więcej o poszczególnych odwiedzonych miejscach. Jutro ruszamy w stronę Lech. Pozdrawiam i do jutra! marboru
    35 punktów
  15. Dojechaliśmy z dodatkowym noclegiem w aucie (bo Szwajcarzy zamknęli w nocy o 24:00 wszystkie drogi do Samnaun bo nie chciało im się odśnieżać). Na szczęście opady wynagrodziły ten "bonus" i cztery dni spędziłem na off piste. Parę fotek dla tych co lubią takie klimaty. Pozdro Wiesiek
    34 punktów
  16. No to w ramach oddechu świeżym górskim powietrzem, w ramach odejścia od kłótni na temat koronawirusa, małe przenosiny na Kasprowy Wierch Co prawda z poniedziałku, ale i tak wiele pewnie nie zmieni się w najbliższym czasie. Dla mnie ten poniedziałkowy dzień to był masochizm w najczystszej postaci, bo być tam i nie jeździć na nartach to grzech No ale byłem w pracy, byłem pod koniec dnia, zdjęcia robiłem, a przy okazji zrobiłem i kilka takich luźnych zdjęć jak poniżej Co prawda zwędziłem jednej miłej Pani z Portalu Tatrzańskiego na kilka chwil jej narty i kije, ale tylko po to, żeby sobie z nimi zrobić pamiątkowe zdjęcie Dzień słoneczny, przepiękny, praktycznie bezwietrznie. Z tego co pytałem kilku narciarzy, to warunki świetne, a zjazd na dół do Kuźnic bezproblemowy, jedynie z małymi przetarciami na dole, ale przy odrobinie uwagi da się przejechać. A popołudniowy Kasprowy w poniedziałek wyglądał tak:
    34 punktów
  17. Dzień pierwszy - śnieżyca. Pierwszy dzień nie rozpieścił nas aurą. Pogoda była iście freeridowa - co zobaczycie na poniższych zdjęciach. Przez dzień i noc spadło ok 30 cm puchu. Temperatura -5 do - 10, tak więc prognozy o siarczystym mrozie się nie sprawdziły. Charakterystyczna poczwórna gondola w Saalbach... ...koszmarnie niewygodna, stojąca. Warunki z rana oprócz intensywnego opadu śniegu - wiatr. Artix, Paula, marboru: Początek dnia - jazda w puchu. Śladów ratraka brak. Expat pięknie ujął Artura podczas walki... Mnie zresztą również. W masce na twarzy wyglądam jak lord Vader. Śniegu spadło naprawdę sporo - spójrzcie na dach kolejki. Popołudniu pojawiło się krótkie okienko pogodowe. Wyszło nawet na chwilę słońce, a widzialność, kontrast zdecydowanie się poprawił. Można było zrobić kilka zdjęć a na nartach parę dynamicznych ruchów nie na ślepo. Okolice Saalbach - trasy szerokie. Widoczek: Chwila z błękitnym niebem: Tutaj kilku członków ekipy zaliczyło parę przewrotek: ...na szczęście niegroźnych. Poza trasą było naprawdę free. A tak wygląda zmęczony narciarz po kilku, kilkukilometrowych zjazdach po muldach... ...a może to emigrant jakiś w trakcie modłów? Cdn...a tym czasem jestem wzywany do stołu... Pozdrawiają: marboru, expat, artix i Paula.
    34 punktów
  18. Dokładnie dzisiaj minął tydzień od naszego powrotu i jest już klip Siedem dni i siedem świetnych ośrodków narciarskich zamkniętych w czterominutowy obraz. Civetta, Carezza, San Martino di Castorozza, Alpe Lusia, Predazzo, San Pellegrino i słynna Cortina d'Ampezzo - zostały już tylko wspomnienia... Klip dedykuję @mifilim oraz @Góral spod Skrzycznego - Chłopaki wracajcie do zdrowia i pełnej sprawności! Wierzę, że razem zawitamy w te piękne Góry kiedyś w niedalekiej przyszłości. @Sariensis, @wojgoc, @Piotr_67, @artkas, @tanova, @ewangelizator, @Chrumcia, @San28, @JC, @Greg, @leitner, @pawelb91, @Turnplayer, @Jeeb, @Aressi, @Cosworth240, @ANDISKI, @marcinn, @gregre0, @Mitek, @zając, @fredek321, @Annaa, @janek57, @zbyszek42, @gregor_g4, @artix, @Bumer, @WojtekM, @sstar, @johnny_narciarz - dzięki za wpisy w wątku i podtrzymywanie go przy życiu Miłego oglądania
    33 punktów
  19. Po blisko dwutygodniowej przerwie dzisiaj trafiłem ponownie do Szczyrku, na parkingu pod gondolą 8.25 i już tylko jeden rząd wolny do parkowania, ale ja nie jestem @bolec, Krzychu, kiedy wjeżdża na parking mawia: Kurde, znowu jestem drugi, a po chwili dodaje, aaa, nieee, przecież to jest Volvo w akwarium . Pogoda żyleta, lekki mrozik, i bardzo dobrze przygotowane trasy - przez kilka pierwszych zjazdów szukałem kamieni, bez powodzenia. Tradycyjnie już przed 11 przeniosłem się do COS, i nie była to ucieczka przed tłumami, czy zdegradowanymi trasami (tych, do 10.30 nie uświadczyłem). Kolejka do kanapy na Skrzyczne do 10 minut, i było to zdecydowanie dłużej niż single line w SMR. Trasy chyba jeszcze lepsze, więcej naturalnego śniegu i więcej luzu. Z upływem dnia trochę łat lodowych, odsypów i muld, ale za to kolejka do kanapy i orczyka znacznie mniejsza. Powrót do SMR trasą 3a, tu pomęczyłem jeszcze 1-kę i 3-kę - już mocno wyślizgane, jazda z dobrymi krawędziami lub na odsypach. To był bardzo udany dzień na nartach.
    33 punktów
  20. Polska - warunki narciarskie 2014/2015 Czas otworzyć ten wątek! Johnny_narciarz - zew natury Wstałem sobie dziś rano jak gdyby niby nic.Otwarłem kompa i zajrzałem na kamerkę na Białym Krzyżu.Co dalej?Chyba nie muszę mówić? Na początku widziałem narciarzy,ale wyciąg stał.Kiedy ruszył,wszystko potoczyło się błyskawicznie! Najpierw telefon i upewnienie się,że zdążę się załapać,szybkie kompletowanie sprzętu i już jestem w drodze.Jak dobrze,że wydłużyli fullwypasówkę. Błyskawicznie osiągam Wilkowice,później Buczkowice i dalej Salmopol. Droga,póki co,niezbyt ośnieżona. Szybko docieram na miejsce.Niestety nie widzę już narciarzy,za to obsługa coś tam majstruję przy wyciągu.Jeszcze nie wysiadłem z samochodu,a pan na drabince się już śmieje... Nieśmiało zapytałem,czy puszczą wyciąg."Tak,będzie działał" - odpowiedział.Poubierałem się,porobiłem testy jak kolano to znosi i już w tym momencie wiedziałem,że nie poszaleje.Ale powinienem dać rady.Pierwsze spojrzenie na stok. No to ruszam! Tak się jakoś złożyło,że dwa dni temu wróciły do mnie narty,które już kilka razy próbowałem podarować,żeby inni się wkręcili.Niestety nieskutecznie.Narty wróciły do mnie.Skoro tak,to postanowiłem je samemu naostrzyć różnymi dziwnymi narzędziami,które mam w robocie.Dobre dwie godziny się bawiłem,ale efekt wyglądał obiecująco. Powiem więcej - wyszło lepiej niż mogłem przypuszczać! Pierwszy przejazd i na twardym narta ani myśli "zejść z toru".Przy mojej nodze to niekoniecznie dobrze,ale jakoś daję rade. Trasa nie była jeszcze przygotowywana,ale ratrak już coś tam jeździł.Trzymam się więc tych utartych szlaków,tam jest najlepiej. Pojawia się drugi narciarz,a zaraz po nim przyjeżdża znana mi już ekipa TVN. Na początku jeździmy we jedynie dwoje.Nie wspomniałem jeszcze,że nikt żadnych karnetów nam nie sprzedawał,po prostu powiedzieli żeby jeździć,bo i tak testują,poprawiają itp. Pogoda,jak widać,taka sobie.Widoczność dobra,ale widać chwilami lekką mgiełkę.Temperatura trzyma się od -1 do -2 st.To jednak nie przeszkadza,bo i prędkości niewielkie.Chciałoby się,żeby zawsze mieć tak cały stok dla siebie... Po chwili TVN wkracza do akcji.Wyciągnęli kamerę i zaczęli przygotowania. Reporter ubrał narty i się zaczęło.Niektóre ujęcia powtarzali kilka razy,bo chcieli,żeby wszystko było perfekt!Muszę przyznać,że miło było popatrzyć jak działają.Tak swoją drogą,to ta sama ekipa,co w zeszłym roku przeprowadzała wywiad ze mną na Skrzycznem,kiedy budowali tam nową kanapę.Przypomniałem się... Pogadaliśmy trochę,sam się zaoferowałem do różnych ujęć,żeby pomóc ekipie TVN.Mam nadzieję,że wyszło to fajnie. TVN w akcji: Po tych ujęciach zostałem zaproszony do wywiadu.Ponoć szło to wszystko na bieżąco.Wywiad fajnie poszedł,może coś z tego puszczą w wieczornych wiadomościach.Serdecznie pozdrawiam całą sympatyczną ekipę TVN! Może za rok znowu się tu spotkamy? Podczas jazdy włączyłem Endomondo,a to zmierzyło mi łącznie 20,58 km jazdy.Całkiem nieźle jak na początek.Pojeździłem nieco ponad 2 godziny i kiedy kolanko coraz mocniej się odzywało,zrezygnowałem.Równo ze mną skończył również sympatyczny kompan.Daliśmy panu z obsługi po 2 dyszki,podziękowaliśmy i czas do domciu. Uwaga! Co jutro? Jutro wyciąg ma działać już całkiem normalnie i pewnie będą już dostępne normalne karnety.Śniegu dość,minerałów brak,dziś jeszcze mają przejechać to ratrakiem.Chyba Fanatyk pytał o kosiarki za traktorami.To nie kosiarki,to takie wielkie szufle,którym zbierają śnieg skąd się da i zwożą go na stok.Zapas mają spory,więc jutro powinno być bardzo fajnie! Tu jeszcze dedykacja dla Mostostala - gondolka z Szyndzielni: Podsumowując,bardzo fajny dzień!Było wesoło,trochę pojeździłem i przy okazji jeszcze byłem w TV.Była też pierwsza gleba!Wiedziałem,kiedy pojechać...
    33 punktów
  21. Hej, Jako ze jestem jeszcze świeżo po, to wrzucam pokrótce swoje wrażenia z wyjazdu do Karyntii. Myślę, że o tyle warto, że nie każdy wybór był oczywisty. Założenia takie jak to prawie zawsze w moim przypadku: każdego dnia zwiedzamy inny ośrodek i objeżdżamy go ile tylko sił w nogach W planach było Nassfeld i Gerlitzen, reszta do ustalenia w trakcie wyjazdu, w zależności od fantazji, obłożenia, pogody, itp. Od razu zastrzegam, że każdy z opisywanych ośrodków odwiedziłem pierwszy raz, więc żadnych porównań względem innych warunków/aury/pory roku nie mam. Do meritum: wyjazd z Warszawy w piątek 22.03 chwilkę po 6, pomimo praktycznie bezustannego deszczu trasa idzie sprawnie bo chwilę po 13 jesteśmy pod Wiedniem, a koło 18 dojeżdżamy do Villach (wybraliśmy przejazd przez austriackie S6, S36 i dojazd do Kalgenfurtu przez S37). Schody zaczęły się za Klagenfurtem, bo zaczęło sypać gęstym śniegiem. Niby fajnie, ale przez paraliż na drogach oraz konieczność założenia łańcuchów na 3 km przed metą (w Matschiedl) pod nocleg zajechaliśmy dopiero koło 19:30. Tak, czy tak, nie ma tego złego, przez noc nasypało jakieś pół metra świeżego, choć komunikaty w Nassfeld mówiły nawet o 90 cm opadu. No właśnie, Dzień 1 (sobota), Nassfeld Trochę czuliśmy, że to niekoniecznie najlepszy pomysł, ale uznaliśmy, że gdzie indziej wiele lepiej (puściej) w weekend nie będzie, a w Nassfeld, przynajmniej w teorii jest gdzie się ludziom rozjechać. Na dodatek poranek przywitał nas bardzo obiecująco, więc i perspektywa jazdy w towarzystwie malowniczych widoków utwierdziła nas w wyborze: Niestety, im dalej w las tym gorzej. Na dodatek, pomimo iż pod ośrodkiem jesteśmy w sobotę o 8:30, to przez zamieszanie przy kupnie karnetów oraz sporą kolejkę do gondolki w Tröpolach, nartować zaczynamy dopiero w okolicach godziny 9:30. W górnych partiach ośrodka widoczność sięgała pewnie nie więcej niż 50 metrów do przodu, do tego trasy przykryte był całkiem grubą i stale powiększającą się (znów zaczęło sypać) warstwą świeżego śniegu. O ile dla mnie to nie był żaden problem, bo wziąłem swoje Thunderbolty, to chłopaki (brat + kumpel) na slalomkach trochę marudzili. Niemniej jednak, nie ma to tamo, przyjechaliśmy tu pojeździć a nie marudzić! Pierwsze kilka zjazdów zrobiliśmy po trasach 21, 23 i 40. Jazda z gatuknu tych "czujnych" - raz, że trzeba było uważam żeby na kogoś nie wpaść, dwa że jednak błędnik też momentami trochę w tym mleku wariował. Na szczęście im bliżej południa tym bardziej jaśniało, a zarazem coraz bardziej kusiła wschodnia część ośrodka (lewa strona mapy), ta za drogą na przełęcz. "Kusiła", bo od rana była zamknięta z uwagi na prowadzone w tym rejonie strzelania (przeciw)lawinowe; szczęśliwym trafem krzesełka ruszyły akurat w momencie gdy kończyliśmy przerwę na calimero. Decyzja była szybka, dzięki czemu (przez chwilę ) czekały na nas puste i nierozjeżdżone stoki. Pierwsze zjazdy "siódemką" bardzo fajne, trasy nr. 1 i 4 też niczego sobie, choć kopne warunki nie rozpieszczały. Trochę gorzej było na 9 i 8, co było zresztą dobrze widać, bo większość narciarzy walczyła o życie na (niezbyt wysokich) ściankach. W drugiej części dnia stopniowo przebijaliśmy się w kierunku Carnii (trasa nr. 80, prawa strona mapki). Warunki na trasach 51, 52, 65, 69 oraz 70 bez zaskoczenia - kopne, porozjeżdżane i generalnie bez szału, do tego na dojazdówce do Rastl czekało nas omijanie prowadzących nierówną walkę z naturą. Wielką natomiast niespodzianką okazał się zjazd czarną 75 - zdecydowanie najtwardsza i najrówniejsza ze wszystkich objechanych przez nas tego dnia tras, w końcu można było trochę pośmigać - może i niezbyt szybko, ale za to fajnym skrętem! Trasa nr. 77 też całkiem ok, sporo frajdy dał zjazd nieratrakowanym, choć mocno już rozjeżdżonym czarnym wariantem w górnej części trasy. Na koniec czekał nas prawie siedmiokilometrowy (tak mi wychodzi z GPS'u) zjazd czerwoną Carnią (nr. 80), z vertical'em ok. 1200 m. Ponieważ lubię takie wycieczki, to całkiem mi się podobało, choć musze przyznać że warunki były zdecydowanie dla koneserów - dosyć tłoczno, kopny i rozjeżdżony śnieg, do tego im niżej tym większa kasza (w dolinach był tego dnia - jak zresztą przez cały nasz wyjazd - całkiem spory plus). Koniec końców pojeździliśmy całkiem solidnie, bo wyszło mi lekko ponad 43 km zjazdów i 8450 m verticala. Niemniej jednak ośrodek "do poprawki" przy lepszych warunkach - nie zachwycił, bo nie miał prawa z uwagi na tłok (weekend) i warunki (pogoda), ale to co zobaczyłem to fajnie wyprofilowane trasy (uwielbiam takie typowo czerwone zjazdy z licznymi zmianami kierunku jazdy i profilu terenu!), na których innego dnia miałbym z pewnością masę frajdy --- Dzień 2 (niedziela), Bad Kleinkirchheim Wybraliśmy się tutaj uciekając przed tłumami. Zaparkowaliśmy strategicznie, przy orczyku nr. 8, tak żeby móc obrócić bez problemu cały ośrodek. Zaczynamy chwilkę przded 9 od Maibrunn Alm. Dookoła (i na parkingu i na stoku) pustki, pierwszy zjazd trasą nr, 11 lekko asekuracyjnie - jest twardo (miejscami wręcz lodowo), ale nieco nierówno i prawie całkowicie bez kontrastu (bardzo miękkie światło, na szczęście bez jazdy we mgle). Za drugim razem już lepiej, przy dobrym kontraście musi to być bardzo fajna, "sportowa" trasa. Stopniowo przeskakujemy w kierunku Kaiserburg'a - całkiem sporo frajdy dała mi trasa nr. 7, ale zdecydowaną gwiazdą dnia była trasa nr. 2. Niezbyt długa, ale szeroka, z dużą liczbą garbów, idealnym warunkiem i w ogóle tym co tygryski lubią najbardziej. Równoległa do niej "piątka" trochę gorzej - nie tak równa (twarde odsypy), przez co zjazd trochę na hamulcu. Niestety zarówno czarna 8, jak i czerwona 6'ka były zamknięte (?brak śniegu w dolinie - tak to wyglądało). Czerwona jedynka do pośredniej trasy gondoli jakoś nieszczególnie zapadła mi w pamięci, co świadczy o tym, że z jednej strony nie było źle, ale z drugiej też niczym mnie w takim razie nie zachwyciła. To co mnie natomiast urzekło to sam Kaiserburg. Nie wiem czemu w końcu nie zrobiłem mu żadnego zdjęcia (chyba mi światło albo kompozycja nie zagrały; w zamian landszafcik z wnętrza), ale ten brutalistyczny zamek (czy tam, jak pewnie powie większość, betonowy kaszalot) naprawdę ma coś w sobie! Po południu uciekliśmy w kierunku St. Oswald. Na początek wjazd dwuosobowymi krzesełkami nr. 12 i 13 i szybka inspekcja stoku - pomimo iż trasa nr. 13 jest zamknięta i ewidentnie płynie, to jest jeszcze przejezdna - już wiem jak wracam! (spoiler - powoli i uważnie, ale bez strat w sprzęcie ). Postanowiliśmy zaczynać od północy (St. Oswald, prawa strona mapki) i stopniowo wracać do Bad Kleinkirchheim. Objechaliśmy w zasadzie wszystko co było do objechania, w dolnych częściach robiło się już kaszowato, ale trasy nr. 26 i 27 wciąż dawały sporo frajdy. Najlepiej oczywiście trzymała się górna ośrodka, najbardziej przypasowała mi czarna 21 oraz czerwona 28, ta druga z rewelacyjnym widokiem na Feld am See Na koniec dnia zostały trasy nr 14 i 16 - może niezbyt urozmaicone, ale szerokie oraz wciąż dobrze się trzymające. Jak już wspomniałem, zjazd do bazy odbyłem zamkniętą 13'ką (jakoś nie lubię jeździć krzesełkami na dół ) - trochę walka o sprzęt, ale co przejechane, to moje. Koniec końców był to całkiem udany dzień, a 44 km w nogach - biorąc pod uwagę warunki - to imho dobry wynik Teraz najważniejsze - czy polecam ten ośrodek? To zależy. Na pewno jest to dobra opcja na weekend, bo z uwagi na trochę skansenowaty charakter jest tam raczej pusto. Choć i tutaj coś może się zmienić, bo w St. Oswald działają już nowa gondolka i krzesełko, więc pewnie i reszta ośrodka sukcesywnie będzie zaliczać upgrade. Jednak mając do wyboru idealny warun i pełną lampę tu lub w Nassfeld, zdecydowanie wybiorę to drugie. --- Dzień 3 (poniedziałek), Gerlitzen Wybaczcie, nie będę za wiele się rozpisywał bo tu trzeba jeździć a nie pisać; w skrócie: RE-WE-LA-CJA! Pod gondolką w Annenheim zameldowaliśmy się jeszcze przed 8, więc o 8:30 byliśmy na szczycie. Na kopule szczytowej wiało tego dnia niemiłosiernie (zwłaszcza do południa, kiedy to się zachmurzyło), ale co się wyjeździłem to moje. Pierwsze zjazdy czerwoną jedynką i czarną dwójką (choć ja nie wiem z której ona strony jest czarna) to było najlepsze co tylko może się narciarzowi trafić - równiutki sztruks, pełna lampa, pusty stok. Ciąłem zakręty jak po*ebany, póki tylko nóg starczyło. 24'ka do orczyka na początku była lekko zmrożona, więc przyczepności było mniej niż więcej, ale na drugim zjeździe już było jak trzeba. No i King of the Hill, czyli trasy 13, 14, 15 i 16 prowadzące na północną część góry. Pomimo, że trafiliśmy tam dopiero koło 10, to wciąż było idealnie - 900 m verticala długim skrętem i na prawie pełnym gazie, uśmiech mi z gęby nie schodził przez cały zjazd! Z tras wartych polecenia urzekła mnie też czerwona 8'ka. Dosyć wąska, trochę "karkonoska" w profilu i odczuciach, i dająca furę frajdy z carvingowania. Na koniec dnia: niech 52 km w nogach i vmax=82 km/h (w końcu było jak i gdzie się puścić!) mówią same za siebie. Jeśli tylko ktoś z Was będzie miał taką okazję, to gorąco polecam ten ośrodek - idealnie wyprofilowane, zróżnicowane, a do tego (zwykle) szerokie trasy robią mega robotę! --- Dzień 4 (wtorek), Mölltaller + Ankogel Ponieważ było już miło, to teraz dla odmiany musi być tak sobie... Czwartego dnia wybraliśmy się na Mölltaller. W zasadzie to gdzie byśmy nie pojechali to by było źle, bo wszędzie miały być chmury i śnieg, ale liczyliśmy na to, że a nuż na lodowcu będzie - z uwagi na wysokość w m n.p.m. - nieco lepiej. Niestety, srogo się przeliczyliśmy. Pod wagonikiem byliśmy o 8:30, koło 9 byliśmy nad Eissee. A tam prawie wszystko zamknięte (łącznie z Panoramabahn, które według komunikatu miało kręcić). Śnieg kopny (gruba warstwa), widoczność licha (dlatego zdjęć brak), a do tego całkiem duży tłok, więc zjechaliśmy co było do zjechania (9, 10, 11, 12) i po krótkiej naradzie uznaliśmy, że trzeba stąd uciekać, bo gorzej być już na pewno nie będzie. A że w okolicy najbliżej jest Ankogel, to tam też się wybraliśmy A co nas czekało w Ankogel? Ano niespodzianka. Zajechaliśmy na miejsce chwilę po 13, i okazało się, że na miejscu warunki są zupełnie inne (lepsze!) niż na Mölltalerze. Przede wszystkim było tam całkowicie pusto (choć nie wiem, czy od rana tak, czy dopiero po południu ośrodek opustoszał), do tego śnieg też jakby mniej kopny niż na lodowcu. Do tego im dalej w dzień, tym coraz więcej przejaśnień! W skrócie: 1 i 1a rewelacyjne (zwłaszcza ta druga, bo i mniej zjeżdżona), podobnie 6'ka; kręciliśmy tam aż do samego zamknięcia naprawdę dobrze się bawiąc. Na dół zjechałem nieczynną 2'ką - dużo muld, mokry i ciężki śnieg, ale trasa przejezdna bez problemu. Podsumowując, Ankogel skojarzył mi się trochę z Kasprowym Wierchem na sterydach - podobne odczucia z jazdy i otaczającej przestrzeni i generalnie jazda na tak! Koniec końców wyszło prawie 30 km, z czego 12 "zmęczyliśmy" na Mölltalerze, a kolejne 18 - w nieco krótszym czasie - już w Ankogel, które zdecydowanie uratowało nam dzień. O lodowcu się nie wypowiem, bo zdecydowanie muszę dać mu drugą szansę w lepszych warunkach, za to Ankogel to rewelacyjny i nieco bardziej kameralny ośrodek, idealny na jeden dzień. Na plus wysokogórski klimat, na minus trochę upierdliwa gondolka na Hannoverhaus, na którą trzeba czasem poczekać - nie z uwagi na tłum (bo go nie ma), a fakt że jest raz na 7 minut. --- Dzień 5 (środa), Drei Zinnen (Dolomity) Na koniec wyjazdu, niespodzianka i szybki wypad w Dolomity, do 3 Zinnen. Dlaczego? Ano, bo prognozy były takie, że jeśli gdzieś, to właśnie tam jest szansa na złapanie odrobiny słońca na koniec wyjazdu. W Verschiaco meldujemy się o 8:30, szybciutko kupujemy karnety i jeszcze przed 9 jesteśmy pod szczytem Monte Elmo. Niebo zachmurzone, ale widoczność dobra; warunek śniegowy rewelacyjny. Przez pierwsze pół godziny jest jeszcze pusto, dopiero potem robi się ludniej, ale wciąż bez kolejek do wyciągów. Na początku zaliczyłem dwa zjazdy czarną 13'ką, pomimo tego, że dwa razy celowałem w dłuższy, czerwony wariant. No cóż, ostatnie czego się spodziewałem, to że zjazd na niego będzie tak schowany. Koniec końców oba warianty znajduję jako bardzo fajne: 1) czarny jest zdecydowanie bardziej wymagający i dający mocno popalić udom, choć w tak dobrym (wzorcowym!) warunku zjazd nim to sama przyjemność; z kolei 2) czerwony daje dużo więcej przestrzeni na wariactwa i oddanie się prędkości . Generalnie, trasy w górnej partii trzymały się dobrze aż do końca dnia, pomimo lekko plusowych temperatur i popadującego do południa śniegu. Na trasach nr. 11, 40 i 41 (przebicie w stronę Signaue) było jednak sporo gorzej - na ściankach były już całkiem spore odsypy, a im niżej tym bardziej cukrowaty był śnieg. Miałem nawet wątpliwości czy na 41'ka zawitał w ogóle ratrak, ale koniec końców wydaje mi się, że po prostu na co trudniejszych fragmentach to narciarze tak mocno zdegradowali stok. Niekwestionowaną gwiazdą dnia była na pewno trasa 5a, gdzie można było grzać ile fabryka dała i ciąć zakręty do woli, bez oglądania się na to czy w kogoś wjedziemy (bo nie było w kogo ). Dobrze się też trzymał czarny wariant trasy nr. 3; niestety czerwoną 10'kę zamknęli nam slalomiści. Na dodatek, oprócz okazji do rewelacyjnej zabawy (skorzystaliśmy również ze slalomu na 5b) w końcu zaczęła nam sprzyjać pogoda! "Gwiazda dnia": Na koniec dnia wróciliśmy na Monte Elmo, gdzie aż do godz. 16 tłukliśmy warianty trasy nr... 16 (przypadek? ) Koniec końców dzień oceniam jako rewelacyjny. Po pierwsze, w nogi weszło aż 56,6 km zjazdu (to chyba mój osobisty rekord; łącznie z wyciągami wyszło ciut ponad 100 km) oraz 11 200 m verticala. Po drugie, popołudniowe słońce i panorama na Dolomity znajduję bardzo miłym akcentem na koniec wyjazdu. Minusy? Na pewno cena karnetu, 74 euro za dzień jazdy to sporo. Malutkim minusem kładą sie też plusowe temperatury i dosyć szybka i mocna degradacja południowych stoków; na szczęście te o północnym nachyleniu nadrabiały! Pozdro, Rumcayz
    32 punktów
  22. W weekend dotarłem z rodziną do ośrodka Hinterstoder w Górnej Austrii. Nastroje przed wyjazdem średnie, z uwagi na to co dzieje się na wschód od Polski i w sumie z żoną rozważaliśmy odwołanie tej całej eskapady, ale ostatecznie z uwagi na dzieci, postanowiliśmy nie zmieniać planów. Nigdy nie jeździłem wcześniej w żadnym ON w Górnej Austrii i szczerze mówiąc, gdyby nie relacje z Pucharów Świata, pewnie nie zwróciłbym uwagi na nazwę Hinterstoder. Do tego tak się złożyło, że jeden z moich klientów pochodzi z okolicy i nas tutaj zaprosił. Ośrodek jest dla mnie dużym zaskoczeniem na plus - generalnie nastawiłem się na stosunkowo kompaktowy, jak na warunki Austriackie (40 km tras) ON położony stosunkowo blisko Polski (z Krakowa wyjechaliśmy 5:20 rano, a przed 12tą zameldowaliśmy się w miasteczku na dole. To co mnie zaskoczyło, to fantastyczne widoki na pasmo Totes Gebirge (czyli w dosłownym tłumaczeniu Góry Martwe - chodzi o brak roślinności) z najwyższym szczytem Grosser Priel (trochę ponad 2,5 tys mnpm) i trasy - niby nie ma ich mega dużo, ale są naprawdę fajne. Zdjęcia z chmurami z wczoraj - te bezchmurne z dzisiaj: Zwłaszcza osoby lepiej jeżdżące docenią ten ON, bo nawet niebieskie w wielu innych miejscach oznaczone byłyby raczej kolorem czerwonym, a niektóre czerwone, to takie raczej bordowe. Sztandarową trasą jest trasa Pucharu Świata sygnowana imieniem i nazwiskiem Mistrza Świata Hannesa Trinkla. Jest też trasa oznaczona Inferno - z nachyleniem 70% - nie powiem, zrobiła na mnie wrażenie. Mieszkamy na wysokości ponad 1400 mnpm w enklawie domków (niem. Huette), gdzie z miasteczka Hinterstoder dociera się płatną blisko 10 km drogą, na której zimą co do zasady obowiązuje nakaz zakładania łańcuchów na koła. Latem jest to też fajny podjazd rowerowy (co zresztą widać na folderach): Plusem mieszkania na tej wysokości i w tym miejscu jest to, że wychodząc na stok przed 9-tą rano (wyciągi ruszają 8:45), człowiek zastaje taki widok jak poniżej na zdjęciu. To tutaj znajduje się serce tego ośrodka, z jego głównym wyciągiem 6-os kanapą. Z boku jest jeszcze jedna gondola - znacznie mniej dzisiaj oblegana oraz 2-osobowe krzesło, które na górze "spotyka się" z tą 6-os kanapą i być może z powodu tego, że trochę się dubluje - było wyłączone. Jest też trochę orczyków, gdzie trenowały m.in. kluby, bo tam mają trasy treningowe: Z tej 6-os. kanapy - z górnej stacji można w zasadzie dostać się do każdej trasy tego ON. Powyżej znajdują jeszcze dwa orczyki, obsługujące bardzo fajne niebieskie trasy z piękną panoramą gór. To są najwyżej położone trasy tego ośrodka - na ok. 2 tys. mnpm: ON oczywiście nie jest dla tych co lubią mieć setki kilometrów tras w zanadrzu, w zasadzie przez cały dzień można zwiedzić każdą trasę; jest ich jednak mimo wszystko na tyle dużo, że i są na tyle fajne, że mnie to w zupełności odpowiada. Jest też niemały teren dla najmłodszych - nazywa się Sunny Land - jeżeli dorosły ma karnet to za 4 EUR extra dziennie, maluch ma tam wstęp. Jak widać na zdjęciach pogoda dopisuje. Cały tydzień ma być dość pogodny. Zaskoczyły mnie bardzo dobre warunki śniegowe - o ile na dole w miasteczku śniegu może nie ma turbo dużo - jakieś 20-30 cm, to tutaj na górze jest go blisko półtorej metra. Do tego wiele tras do pewnego momentu, a niektóre w zasadzie przez cały dzień - są w cieniu, przez co mimo nie jakiś ogromnych wysokości nad poziomem morza, jak na Austriackie warunki, to trasy są jak stół. Szybkie, zmrożone, twarde. Na koniec jeszcze taka panoramka:
    32 punktów
  23. Mój ostatni wyjazd do włoskiego region Wipptal, który opisałem wczoraj tu: odbył się przy okazji kursu operatora ratraka Być może to kryzys wieku średniego, ale na ament zakochałem się parę lat temu w ratrakach i zacząłem uważać że nie ma wspanialszego zajęcia niż jazda ratatrakiem właśnie: - oszałamiające widoki "z biura" - można sobie słuchać muzyki jakiej się chce - wszyscy kochają efekty Twojej pracy - nikt Ci nie zawracać głowy, siedzisz sobie sam ze sobą i ratrakujesz. Do niedawna swoją miłość realizowałem jakoś tak: Ale w tym sezonie postanowiłem zapoznać się z ratrakami bliżej Ze względu na brak doświadczenia w operowaniu ciężkim sprzętem jak i brak siec kontaktów umożliwiającej skosztowania tej przyjemności, postanowiłem wykorzystać źródła komercyjne. Etap 1 - szkolenie teoretyczne Na stronie firmy Kassbohrer, producenta ratraków PistenBully znalazłem ofertę szkoleń teoretycznych dla nowicjuszy. Na szkolenie takie można wybrać się do Niemiec na 1 dzień (w październiku), lub skorzystać ze szkolenia online.Wybrałem opcję drugą i przeszedłem przez całe szkolenie, które ma postać interaktywnej prezentacji (nieco ponad 400 slajdów), zawierającej ponadto kilka filmów i testy końcowe online. Informacje są dość podstawowe, ale dają pewną podstawę wiedzy nt tego jak zbudowany jest i jak działa ratrak oraz jakie są zasady poruszania się nim. Ponadto są tam informacje o zasadach przygotowywania stoku, najczęściej popełnianych błędach, wyposażeniu dodatkowym (np. do zakładania śladów dla "biegówek") czy podstawowym serwisie. Kilka slajdów i dyplom: Etap 2 - na własne oczy Drugim etapem była jazda w fotelu pasażera. W tym celu udałem się do Czech, gdzie wykupiłem sobie jazdę podczas wieczornego przygotowywania tras w Spindlerovym Mlynie. Było to bardzo fajne doświadczenie, a dzięki kursowi online wiedziałem mniej więcej co się dzieje, dlaczego operator wykonuje takie a nie inne manewry, co i dlaczego robi ze śniegiem itd. Zwłaszcza że okazało się, że mój kierowca nie był zbyt rozmowny i nawet znajomość czeskiego niezbyt mi pomogła. Ratrak jaki wybrałem do jazdy to Prinoth Leitwolf, ponieważ już kilka dni później na takim własnie modelu miałem sam ćwiczyć. Etap 3 - praktyka Ostatnim etapem było szkolenie praktyczne. W tym roku włoska firma Prinoth ogłosiła nabór na szkolenia dla początkujących. Szkolenie trwa 1 dzień i składa się z 3 godzin teorii i 6 godzin praktyki na stoku. Odbywa się w siedzibie firmy w Południowym Tyrolu, w miasteczku Sterzing/Vipiteno. Praktyka odbywa się w ośrodku Ladurns. Jak się okazało, znów przydało się szkolenie online, ponieważ mój trener był świetnym kierowcą (przygotowuje m.in. trasy na puchar świata), ale nie był wirtuozem Power Pointa i przez prezentacje przeleciał dość pobieżnie, a w końcu dał mi je na pendrive z zaleceniem poczytania sobie samemu. Ten materiał w dużej mierze pokrywał się ze szkoleniem Pistenbully. Drugą częścią szkolenia jest wizyta w fabryce ratraków, co jest bardzo ciekawym przeżyciem. Obecnie Prinoth produkuje około 300szt rocznie, ale obok jest jeszcze zakład produkcyjny wyciągów Leitner, a w budowie jest fabryka armatek śnieżnych, więc cały kompleks jest bardzo rozległy. Obiad w czasie szkolenia je się w zakładowej stołówce Następnie przychodzi kolej na praktykę na stoku. Najpierw omówione zostały części i funkcje samego ratraka (Prinoth Leitwolf). Następnie wyruszyliśmy na trasę. Co ciekawe, praktyka odbywała się na stoku, tak więc sztruks, po którym jeździli narciarze następnego dnia, był ode mnie Bardzo fajne uczucie. Samo kierowanie ratrakiem to niesamowite przeżycie. Potężna maszyna, reagująca na najdrobniejsze korekty operatora. Dużym wyzwaniem było dla mnie, jako nowicjusza, korygowanie ustawień pługu z przodu i frezu z tyłu. Duże wrażenie robi też satelitarny system kontroli - grubość pokrywy śnieżnej w każdym punkcie nartostrady jest w czasie rzeczywistym przekazywana do ratraka, do wiadomości operatora. Ośrodki narciarskie mogą dzięki temu kontrolować prace nad śniegiem w całym ośrodku i sprawować nadzór nad pracą każdego ratraka. A potem tylko odbiór dyplomu i po zabawie Co dalej? Nie wiem... To miała być przygoda na ten sezon i spełnienie fantazji ale... chciałbym jeszcze! Poniżej film z zapisem jazdy - jako pasażer w Czechach i za sterami we Włoszech. I jeszcze mała, nienachalna reklama - można polubić mnie na Facebooku, gdzie wrzucam różne narciarskie zdjęcia i historyjki, kiedyś bardziej dla znajomych, a teraz bardziej publicznie https://www.facebook.com/skibumpl/
    32 punktów
  24. To teraz się pewnie narażę większości na forum Skitury są nudne! ...i żeby trochę złagodzić mój przekaz, po moim pierwszym doświadczeniu z takimi nartami, napiszę: dobrze, że są... ale to nie jest sport dla każdego. Mi podobało się średnio i jest ku temu kilka powodów. Mam nadzieję, że po takim wstępie zachęcę Was do tego by przejrzeć i przeczytać niniejszy wpis na blogu do końca. SKITUROWA WIERCHOMLA Zeszłotygodniowy wypad do Przyjaciół w Beskid Sądecki, to były dwa cele. Pierwszy: Ryterski Raj (plan na sobotę i poniedziałek), cel drugi, to wycieczka na nartach w niedzielę - dzień, w którym spodziewaliśmy się dzikich tłumów, w każdym z ośrodków, ponieważ pogoda w prognozach zapowiadała się znakomicie. Lekki mróz o poranku, a potem piękny, słoneczny dzień. Wybór padł na Wierchomlę ponieważ @Majkel miał przetestowaną tutejszą wypożyczalnię oraz na naszym debiucie postanowiliśmy połączyć turowanie trasowe, z poza trasowym. Za komplet sprzętu, na cały dzień płaciliśmy 70 PLN (narty, kije, buty). Tego dnia debiutowałem nie tylko ja, dla Pauli i dla Gosi (żony Michała) - to był również dziewiczy dzień na tego typu deskach. Jak wiecie uwielbiam chodzić po górach i moje nastawienie do tej przygody było bardzo, bardzo optymistyczne. Utwierdziłem się w przekonaniu, że jest to alternatywa dla SKI kochających gdy o poranku zobaczyłem jaka jest ilość narciarzy oczekujących pod stacją dolną kolei w tutejszym ON. Oczywiście jeśli chodzi o zasłanianie ust i nosa, dystans społeczny - absolutny brak. Brak nawet pozorów. Kilka minut na zapoznanie się z działaniem całej maszynerii, krótka chwila na zdjęcie spod kurtki jednej z warstw bielizny i ruszamy dziarsko w górę. Na trasie zjazdowej tłumy. Masa narciarzy bezkijkowych, masa narciarzy w jeansach 😮 Jestem zaskoczony niskim poziomem technicznym jeżdżących tutaj... chyba to wynika z faktu, że tutejsza górka jest raczej łagodna i przyciąga początkujących i lekko zaawansowanych. Gdy tak sobie klapałem do góry nie zauważyłem naprawdę dobrego narciarza No właśnie... ...mimo, że wyciąłem bystro do góry i szybko wyprzedziłem całą ekipę, to zauważyłem kilka niedogodności tego typu narciarstwa podchodzeniowego. Mimo, że niby lekki sprzęt, to nie jest wcale tak lekko. Buty choć miękkie i niby też lekkie, to wcale dużo nie odbiegają od wagi butów zjazdowych. Reasumując pierwsze spostrzeżenie - na taką górkę chyba lepiej byłoby podchodzić w nartach biegowych, mam wrażenie... i przekonanie (muszę spróbować koniecznie) o większych zaletach oraz większej przyjemności ze "śladówek". Drugie - niekomfortowe odczucie, to te buty moje nogi i piszczele bez komfortu (kilka par w wypożyczalni przetestowanych - optymalny wybór, z fajnym trzymaniem) ...a sama noga, choć ubrałem cienkie skarpety Sidasa szybko się spociła - pojawiły się lekkie luzy i obtarcia. Czy to fajne? Cóż? Z pewnością napiszecie, że sprzęt pewnie tani, słaby, źle dopasowany... pewnie po części racja. Pewnie napiszecie, że jestem książę i lubię komfort i wygodę - też pewnie częściowo racja. Moje wyobrażenie o biegówkach chyba jednak jest bardziej pozytywne po doświadczeniu skiturowym - nie mogę się doczekać próby na wąskich nartach Szybkość podchodzenia? Słaba...a przecież jestem wysportowany i w życiowej formie 😮 W zwykłych butach i w raczkach poruszałbym się o wiele szybciej.... baaa nawet w rakietach śnieżnych pod górę byłoby szybciej... Autor bloga: Zjawisko, z którego zdaję sobie sprawę tutaj... Jazda gromadna 😮 Ludzie jeżdżą na trasach zjazdowych w stadach. Jedzie stado, potem przerwa...i znowu stado. Co narciarzy skłania do takich zachowań, nawet początkujących? Brak stada - całkiem pusto Dochodzimy do tutejszej knajpki dosyć szybko. Robimy krótką przerwę i wymieniamy się swoimi spostrzeżeniami z pierwszych chwil na skiturach. Paula jest zachwycona, Gosia mniej... Michał jest gotów porzucić całkowicie zjazdówki...a ja sceptyczny... Wierny sztruksowi, twardym trasom i szybkości przemieszczania się, turystyki trasowo - wyciągowej. Paula: Przyjaciele W permanentnym i wiecznym sporze Nie tylko światopoglądowym ale również narciarskim Kilka chwil i jesteśmy na górze Idziemy w stronę Pustej Wielkiej. Za Michałem dzielnie kroczą panie... Odsłaniają się przed nami widoki I to jest to, co w turach jest świetne. Kilkaset metrów od ludzi i jest cisza, spokój i niezmącona niczym przyroda i zima... pytanie, czy koniecznie akurat na skiturach? - takie wątpliwości się pojawiają w mojej głowie jak mijają nas, raz po raz, narciarze biegowi. Atmosfera wycieczki jest doskonała. Uśmiechy pojawiają się na twarzy...a ja czekam niecierpliwie na pierwsze doświadczenia zjazdowe bez fok... z fokami, nawet z niewielkich górek przyjemność jest żadna. Narty hamują, człowiek musi się pilnować, bo na niezapiętych wiązaniach można paść szybko na kolana bądź na twarz Dobrze, że koordynacja ruchowa w człowieku jest duża. Dochodzimy do tego, co w Polsce i polskich ON jest tragiczne... upadek! Połączenie ze Szczawnikiem i tutejsze wyciągi, infrastruktura jest w ruinie. Żal i przykro na to patrzeć... Mijamy kapliczkę - piękna zima i dla oka coś klimatycznego. Oznaczenia szlaków pieszych, skiturowych i rowerowych jest świetne. Pora na kilka zdjęć z widokami Narty trzymają na powierzchni...a i kij?... a kij się zapada do połowy. marboru i @Majkel Robimy zjazd, w tym co widać za nami... Mimo, że jest nachylenie, to? To jest wolno... takie bujanie się. Fakt narta w takim śniegu wygląda fajnie jakby płynęła. Trzeba się pilnować i jechać coś na kształt śmigu. Czy to takie bardzo fajne i przyjemne? Normalne. Sam osobiście czerpię pokłady radości, adrenaliny i zabawy w jeździe na krawędziach na szybkim, a nawet zlodzonym stoku. Śmieję się do Michała, że to takie narciarstwo dla dziadków Mimo, że zjechaliśmy, to na górze jesteśmy szybciej niż dziewczyny (one piły herbatkę gdy "płynęliśmy" trochę na dół). Dochodzimy do skrzyżowania szlaków i kolejnej górnej stacji orczyka w upadku Rezygnujemy z Pustej Wielkiej...na necie sprawdzamy ten szlak i nie wydaje się atrakcyjny. Tyle dobra niewykorzystanego.... @Bumer wiem, że to miejsce jest Ci bliskie. Wygląda to, tak... @artix te ślady, to coś dla Ciebie. Mnie nie przekonasz jednak do jazdy poza trasą Jest zwyczajnie bardzo wolno 😮 Idziemy dalej. Po kawałku podejścia jesteśmy w górnej stacji Szczawnika. Znowu upadek...aż żal patrzeć, czy nawet robić zdjęcia Tu postanawiamy ponownie zdjąć foki i zawrócić by skierować się w stronę bacówki - mamy delikatny zjazd. Jeszcze widok na Jaworzynę Krynicką (przepraszam za nieostre foto): Ponownie mamy wolne zsuwanie... ...trochę kijkowania i ponownie myśli o biegówkach jak patrzę na ślad po kolejnych osobach na takich nartach. Klimaty i spokój... I za chwilę? Disco Polo Party... Kuligi, ogniska, grille, alkohol i głośne "majteczki w kropeczki"... Żal patrzeć... dramat! Mijamy "towarzystwo"...i dochodzimy do bacówki. Ludzi dużo, a w środku cisza i spokój. Zamawiamy zupy i pysznego schabowego na wynos. Popijamy herbatkę z termosów i staramy się odpocząć mając nieopodal dziki tłum. Tutaj też trochę upadku...zaniedbania... no ale dla kogo? Dla kogo, ktoś miałby to naprawiać? Dla fanów Zenka, czy Sławomira? Widoki rekompensują nam głośną muzykę i rubaszny klimat naszego społeczeństwa. Tatry tak blisko, a tak daleko... Zbieramy się do powrotu. Mamy dwa lekkie podejścia - już nie zakładamy fok. To bez sensu... zdjęta foka nie klei się do narty zbyt dobrze - roboty przy tym wiele. To dla mnie mega słabe jest w skiturach (kolejny minus). Że też ludzie nie znajdą jakiegoś prostszego sposobu na to? Ostatnie dość strome podejście - po prostu zdejmuję narty, biorę w ręce i podchodzę w butach. Dochodzimy do ostatniego zjazdu - trasowego. I? Słabo... Lekkie, "styropianowe" narty, to kompletny brak przyjemności z jazdy w dół. Zsuwanie się, lawirowanie pomiędzy malutkimi odsypami w taki sposób, by nie stracić równowagi... a na fragmentach lodowych totalna porażka. Obiecywałem sobie wiele po zjazdach...a tu rozczarowanie poza trasą, rozczarowanie na trasie. Sprzęt niezbyt wygodny, problematyczne foki, wiązania - zapinanie, przepinanie, klejenie, odklejanie - to wszystko jest zwyczajnie upierdliwe. Wrócę do stwierdzenia z początku tego wpisu: NUDY! Dla mnie narciarza sztruksowego, zjazdowego, to tylko jakaś odskocznia, odmiana. Skitury, to bardziej wycieczki, przygoda...ale i tutaj może się okazać, że szukając ciszy i spokoju trafimy na tłum i "Miłość w Zakopanem". Duży, fajny plus - integracja i spędzanie czasu w grupie... ale, czy do tego potrzebne jest uprawianie tego sportu? Nie. Muszę koniecznie zrobić test biegówek oraz chodzenia w śniegu w rakietach, czy raczkach, rakach. Na chwilę obecną, po pierwszym razie muszę napisać, że skitury nie są dla każdego. Jeśli chcecie spróbować, to weźcie sprzęt z wypożyczalni i spróbujcie - absolutnie odradzam jego kupowanie - podobno (nie sprawdzałem) na giełdach jest dużo prawie nie używanych tego typu nart, czy kijów - nie dziwię się. Można się rozczarować. Zaznaczę, bo niniejszy wpis jest dość kontrowersyjny - to co napisałem powyżej, to są moje subiektywne odczucia! Odczucia laika po debiucie i jednym skiturowaniu na średniej, bądź słabej jakości sprzęcie (na piszczelach siniaki), w terenie dość uczęszczanym przez ludzi. @JC mam nadzieję, że nie usuniesz tego wpisu Na koniec? Mimo wszystko było warto! Dla takich widoków... Czy wrócę do podchodzenia i tego sportu? Pewnie tak - to alternatywa dla weekendów w górach i tłumów przy wyciągach gdy jest piękna zima i dużo śniegu. ...ale nim to zrobię, to kolejnym razem wypróbuję narty biegowe Mapka naszej 11 kilometrowej wycieczki: Na koniec relacji żegnamy Wierchomlę ostatnim zdjęciem: Jak długo to miejsce będzie funkcjonować narciarsko? Po tym co zobaczyłem, to niestety rozwoju tu nie ma, a raczej upadek i dogorywanie. Żal... bo to przecież kultowe na narciarskiej mapie Polski miejsce. 30 dzień na nartach w sezonie 2020/21 zaliczony Pozdrawiam marboru
    32 punktów
  25. W tym roku ze względów osobistych nie mam okazji jeździć na narty, więc gdy pojawiła się szansa na kilkudniowy wypad, postanowiłem odwiedzić jakieś ciekawe miejsce. Po ubiegłorocznej, udanej przygodzie na wulkanie Etna, o czym pisałem tutaj: tym razem moją uwagę przykuła Grecja i największy, działający tam ośrodek narciarski: Parnassos. \ Ośrodek położony jest na zboczach masywu Parnas, ok. 200km na północny zachód od Aten. Jest on całkiem dostępny komunikacyjnie z Polski: z Katowic do Aten w 1 godz. 50 min. dolecimy Ryanairem, a podróż samochodem z Aten do ośrodka zajmuje ok. 2,5 godz. (częściowo płatną autostradą, której koszt to ok. 10 euro w jedną stronę). Największą bliską, większą miejscowością Arachova, stanowiąca sporą bazę noclegową (czas przejazdu do ośrodka to ok. 25-35 min). Jest tam też sporo restauracji i sklepów z pamiątkami, a także sklepów i serwisów narciarskich. W weekend miasteczko jest oblężone, w tygodniu spokojne i senne, w związku z czym sprzedawcy chwytają gościa za gardło już w progu i nie sposób stanąć tak, by nie wyrósł przed tobą, zachwalając jakieś trzymane w dłoni lokalne cudo. Sam ośrodek oferuje ok. 35km nartostrad (niebieskich i czerwonych), obsługiwanych przez wyciągi gondolowe (częściowo połączone z 6-osobową kanapą), 2- i 4- osobowe kanapy, Pomy i wyrwirączki. Składa się z dwóch połączonych mniejszych stacji: Fterolaka i Kellaria, położonych między 1650 a 2250 m.n.p.m. Całodniowy karnet kosztuje 20 euro, a karnety wielodniowe można nabywać tylko na okres piątek-niedziela. Kellaria jest nieco większym ośrodkiem i tu działa dużo większy parking oraz wypożyczalnia i serwis. Wypożyczenie nart i kijków (buty miałem swoje) kosztuje 10 euro za dzień, przy czym sprzęt sprawia wrażenie, hmmm, mocno już zamortyzowanego 😉 Ponadto na stacji pośredniej znajduje się bar, restauracja i druga wypożyczalnia (w opinii personelu wypożyczalni z dolnej stacji – „dużo gorsza”). Trasy mają bardzo fajny profil – położone są ponad linią drzew, są szerokie i przyjemnie nachylone. Tylko te prowadzące do dolnych stacji są nieco węższe. Ilość śniegu i białych szczytów – nawet jak na lichą, tegoroczną zimę – zaskakuje i ukazuje nieco mniej znane oblicze Grecji. Z jednej stacji do drugiej dostać można się gondolowym łącznikiem, z którego rozpościera się ładny widok na Zatokę Koryncką. Ciekawy klimat stacji tworzy jej „antyczna” otoczka. Sam Parnas to mitologiczna siedziba Apolla. Nartostrady mają nazwy zaczerpnięte z mitologii: „Afrodyta”, „Herakles”, „Hera”. Ponadto, około 10 minut jazdy od Arachovy znajdują się Delfy, gdzie można odwiedzić muzeum archeologiczne jak i ruiny starożytnych budowli, w tym świątyni Apolla i świetnie zachowanego amfiteatru. To tutaj działała sławna „wyrocznia delficka”. Można jeszcze wspomnieć o karygodnym poziomie obsługi klienta, choć z drugiej strony trzeba przyznać, że w 8-osobowej gondoli znajomości zawierane są bardzo sprawnie i wagonik często szybko staje się miejscem żywych dyskusji. Sam masyw jest skalisty i pozbawiony roślinności, więc w czasie takiej zimy jak teraz – ubogiej w opady – problemem są kamienie na stokach. Ja podczas pierwszego dnia wjechałem w imponujący głaz, który odłupał spory kęs ślizgu i wygiął krawędź. Na szczęście w wypożyczalni nie przejęli się tym zbytnio 😉 Problem rozwiązałoby naśnieżanie, ponieważ od zmierzchu do świtu temperatura regularnie spada poniżej zera, jednak – podobnie jak Etna – Parnas działa wyłącznie dzięki naturalnym opadom. Reasumując- pewnie niewielu zdecyduje się na narciarski urlop w Grecji, ale podczas zwiedzania Grecji zimą z Ryanairem i wizyty w sławnych Delfach warto pomyśleć o poświęceniu jednego dnia na odwiedzenie greckich stoków Strona internetowa ośrodka: https://parnassos-ski.gr/ Warto też zajrzeć na fanpage na Facebooku, gdzie administratorzy psioczą na prognozy pogody, które chybionymi prognozami silnych wiatrów odstraszają potencjalnych gości, a sami goście psioczą na kamienie i obsługę 😊 https://www.facebook...arnassosski.gr/ A koniec mała reklama - można polubić mnie na facebooku, gdzie na moim niekomercyjnym fanpage opisuję różne narciarskie przygody. Zapraszam https://www.facebook.com/skibumpl/
    32 punktów
  26. Drugi dzień świąt, zamiast polewać się wodą postanowiliśmy spędzić na nartach. Ponieważ nie miały to być skitury, wybór był ograniczony do miejsc, Pradied i Harrachov. Padło na Harrachov, dawno tam nie byliśmy. Ktoś powie, że to przecież Czechy, dla mnie niekoniecznie. Od granicy w Jakuszycach do wyciągu jest 5 km, a na szage przez las i góry jeszcze bliżej. Prawie wszędzie można płacić złotówkami (poza karnetami) i co najmniej połowa narciarzy to Polacy. Do tego wystarczy popatrzeć w stronę Polski i na horyzoncie widać Schronisko Szrenica i Trzy Świnki (skały)... Zawsze mnie intrygowało, że Harrachov leży na wysokości 665 m a górna stacja Certova Hora na 1022 m.n.p.m. mimo to jest obok Pradziada (dużo wyżej jednak położonego) jednym z 2 najdłużej działających ośrodków narciarskich w Cz. Mi oczywiście to pasuje... Warunki w poniedziałek bardzo dobre. O ósmej temperatura na górze 6 stopni, w nocy było koło 0, bo pierwsze zjazdy były po twardym podłożu. Dopiero po 10 śnieg miękł. Kolejki do wyciągów nie było, większość kupowała karnety do 10. Na szczęście w ośrodku nie ma jeszcze pazernego kapitalizmu i do wyboru było sporo konfiguracji czasowych karnetów... Od kiedy pojawił się w Czechach TMR niektórzy powoli wprowadzają zmiany (zwłaszcza Spindleruv Mlyn) i wybór to karnet całodzienny, co nie wszystkim pasuje... Jeździło się naprawdę wybornie. Prawie 1900 m trasy, początek i koniec łagodny, środkowa część to solidna czerwona. Na trasie tradycyjnie (tutaj) brak kamieni, w 2,3 miejscach trochę trawy... Jak ktoś lubi twarde warunki wystarczy trzymać się prawej strony (od góry) przy lesie, tam jeszcze do 12 było dość twardo. Ja od początku jeździłem po prawej i środkiem, lubię takie warunki Po jedenastej już zdecydowanie mniej narciarzy i można było się już solidnie napędzić bez ryzyka... Niestety poniedziałek był ostatnim dniem działania stacji, w Czechach pozostał jeszcze Pradied czynny w weekendy, tam jednak sezon zamykają zawsze z ostatnim dniem kwietnia. Pozostają tylko (a może aż) skitury... @Annaa dzięki za jak zwykle poświęcony czas na świetne zdjęcia🤗 ostatnie szusy po cervenej I to by było na tyle, ale nie na pewno... Pozdrawiam serdecznie! zadowolony😁😁🤣
    32 punktów
  27. Szczyrkowski Ośrodek Narciarski 31.12.2016 Od dosyć dawna planowałem, wraz z Pauliną wyjazd do Szczyrku – w miniony weekend, udało się. Udało dzięki temu, że nie mieliśmy żadnych planów sylwestrowych w tym roku, udało się dzięki forum i Johnnemu Narciarzowi, który zamieścił gdzieś wpis, że planuje spędzić „północną” imprezę gdzieś na stoku. Udało się po dwukroć, bo w trakcie telefonu do Maćka uzyskaliśmy zaproszenie do odwiedzin Bestwiny i spędzenia wspólnie z nim tego czasu - Iza dla Ciebie, naszej Gospodyni, szczególne podziękowania już tutaj, na wstępie tej relacji za tą wspaniałą gościnę. Wyjechaliśmy w piątek po pracy i na miejscu, pod Bielskiem jesteśmy wieczorem. Miłe przywitanie, symboliczna lampka winka i plany. Rano zdecydowaliśmy się na odwiedziny SON, krótka informacja dla Piotra_67 i Górala spod Skrzycznego gdzie i o której będziemy (od początku i po kilku moich wpisach na forum wyrażali chęć wspólnego spotkania a my mieliśmy nadzieję, że się spotkamy). O swoich planach poinformowaliśmy również JC, który to zawsze podkreśla, że koniecznie trzeba dawać mu znać o tego typu forumowych przedsięwzięciach. Pobudka z samego rana i niestety, mimo, że się śpieszymy, to na stoku, pod Golgotą jesteśmy z małym poślizgiem czasowym. Kupujemy karnet 4 godzinny (60 zł + 10 zł + 1 zł za toaletę na dole) i zdzwaniamy się z Piotrem. On, wraz z towarzystwem zięcia, są już i jeżdżą. Łapiemy ich i spotykamy się w miejscu dla nas, nizinnych narciarzy egzotycznym – na Julianach. Pogodę mamy wyśmienitą, jest niewielki mróz, na niebie praktycznie zero chmur, a słoneczko wstaje szybko i zaczyna intensywnie świecić. Zaczynamy jeździć. Na trasach, rano warunki są w miarę ok. Im dłużej szusujemy, to z spod cienkiej warstwy sypkiego śniegu zaczynają wystawać coraz większe pola litego lodu. Cóż? Niedawna odwilż sprawiła, że warunki są takie, a nie inne. To nie jest ważne. Ważne jest towarzystwo - bardzo się cieszymy, że ponownie wspólnie się spotykamy. Po kilkunastu minutach niespodzianka na trasie – poznaje nas jeden z forumowiczów, który będzie z nami jeździł już do końca – Gregor. Grzegorz, jak to podsumowała Paulina, to kolejny bardzo miły, uśmiechnięty i bardzo fajny człowiek zakręcony na punkcie nart, którego dzięki internetowi poznajemy osobiście Podzielam tą opinię – kolejny „Tubylec” kochający narciarstwo. Bardzo ciekawy, uprzejmy, otwarty i sympatyczny Kolega! Podobnie jak ja ze śnieżnymi włosami na głowie Pozdrawiamy Grzesiu serdecznie Dla nas jesteś kolejną osobą, poznaną dzięki Skionline, którą strasznie polubiliśmy. Super, że się do nas odezwałeś, postanowiłeś zmienić swoje plany i towarzyszyć nam na nartach dwa dni. Szacun! Jeździmy... Piotr przed zjazdem: Trasa: Po kliku zjazdach dostaję telefon… …mówi Darek, Góral spod Skrzycznego. Krótka informacja: jestem u Was za chwilę z nartami. Umawiamy się w tutejszej knajpce „Iglo”. Jesteśmy w szoku, bo jak wiecie Darek przebywał nie tak dawno, przebywa w dalszym ciągu dosyć poważną chorobę serca. Chęć spotkania z nami wyciągnęła go z domu Jeszcze nie zdążyliśmy zjeść pysznych zapiekanek, poleconych w tym miejscu przez Grzegorza i zjawia się na stoku nasz „Twardziel”. Jesteśmy w szoku, jednocześnie bardzo się cieszymy z towarzystwa Przyjaciela, z drugiej strony martwimy – bo Darek nie wygląda dobrze. Widać, że jest chory, słaby i niestety bardzo bladziutki na twarzy. Serce się kraje, jak człowiek patrzy na Przyjaciela, który kocha Góry zimą, jest niezwykle towarzyski, uśmiechnięty, sympatyczny i niestety tak bardzo się męczy i nie może normalnie pośmigać na nartach w naszym tempie. Po wspólnym małym piwie i po jedzonku, wciągamy się na samą górę, zjeżdżamy Golgotą na dół i przedzieramy w stronę Małego Skrzycznego. Darek postanawia zostać przy leżaczkach i poczekać jak nam się skończą karnety czasowe. My śmigamy nadal w grupie poznając trasa, po trasie cały ośrodek. Niestety część tras jest zamknięta. Z ust Pauliny padają niezwykłe komplementy… ktoś, kto ją zna wie, że to, w jej wydaniu bardzo ciepłe i bardzo pozytywne, aczkolwiek niecodzienne pozytywne sformułowania. A wyraziła się następująco: „nawet fajne te pagórki…”, „tu jest prawie jak w Alpach…”, „…stado orczyków mi nie przeszkadza”. Po tym jak dotarliśmy na górną stację orczyka wykonaliśmy krótkie podejście. Wychodzimy kilkanaście metrów z drugiej strony góry, po to, by zaobserwować piękny widok na Tatry. Chwilę pokontemplowaliśmy piękno gór, po czym ponowny zachwyt nad widokiem po drugiej stronie. Tego dnia była inwersja i przestrzeń, przejrzystość powietrza była niezwykła. Gdzieś na wprost, z odchyleniem w lewo, na linii horyzontu, naszym oczom pokazał się widok zaśnieżonej oddalonej o bardzo, bardzo dużo kilometrów góry. Co to za szczyt, co to za masyw? Zbliżenie zrobił Johnny swoim aparatem i długo potem rozmawialiśmy, co to może być? Podejrzenie padło na masyw Śnieżnika, bądź Góry Opawskie. Analizując mapy już po powrocie, biorąc pod uwagę, że widoczny na linii horyzontu szczyt był bezdrzewny i całkowicie ośnieżony podtrzymuję nasze przypuszczenie, że był to Śnieżnik. Pięknie! Ile to kilometrów? Kilka ostatnich fotografii, ciepłe pożegnanie najpierw z Piotrem, a potem z Grzegorzem i przystajemy na propozycję Darka i obiad u niego w domu. Paula: Marboru To niezwykłe zaproszenie i olbrzymim nietaktem byłoby odmówić. Jest cudownie, nasz Gospodarz nie tylko niezwykle gotuje – jego pizza z boczkiem jest wyśmienita, to jeszcze serwuje swoim gościom (poza kierowcą) wyśmienite trunki. Rozmowa jest ciepła i rodzinna. Czujemy się mega wyróżnieni, i jest nam niezwykle miło. To cudowne, w jaki sposób łączy wspólna pasja i Skionline. Dziękujemy Ci Darku za wspaniałe przyjęcie i Gościnę – oczywiście ponawiamy swoje własne zaproszenie, do nas – na nizinne stoki, w nizinne klimaty naszych stron, pod nasz dach. Zbliża się 16sta i wyruszamy w dalszą trasę, do Maćka. Po drodze zabieramy Izę, jego żonę z pracy i zaczynamy z kolei gościć się u Państwa J i I narciarzy. Atmosfera ponownie – świetna, ciepła i rodzinna. Już w drodze do domu stwierdziliśmy, że nie ma sensu jechać na narty na imprezę sylwestrową, że spędzimy ten czas razem. Byliśmy na tyle zmęczeni, że takiego maratonu z pewnością byśmy nie przetrwali. Tym bardziej, że… wstyd się przyznać, że ja razem z Paulą nie wytrwaliśmy do północy – usnęliśmy, zmęczeni, jak dzieci na kanapie do rana. Wstyd! Koniec dnia pierwszego - CDN
    32 punktów
  28. Udało się. Dzisiaj rozpocząłem sezon narciarski 2016/17 Jeszcze wczoraj było trudno dokonać wyboru - z uwagi na dojazd i jeden dzień wolnego decyzja w grę wchodziły trzy miejsca: Białka, Słotwiny i Tylicz. Ze względu na kolejki Białka odpadła, Słotwiny dlatego, że nie za bardzo je lubię... ...padło na Master-Ski i Tylicz, w którym jeszcze nie byłem. Wyjazd o 4 nad ranem - na miejscu z uwagi na liczne remonty dróg po drodze spóźniamy się na otwarcie jesteśmy na miejscu 9:10. Ludzi kilka aut, delikatny mróz a na niebie trochę chmur. Idziemy po schodkach w górę i lądujemy przy kasie. Karnet całodniowy kosztuje nas (promocja) na cały dzień 45 zł. Cena jak dla mnie ok. Master-Ski plusuje. Jedziemy w górę. Stok doskonale przygotowany, poza kilkoma drobnymi kamyczkami przy górnej stacji - niemalże idealnie. Twardo, w miarę równo a pogoda? Zima! Jeździmy a fotki robię dopiero jak pojawia się błękit na niebie. Trochę płasko, ale jak na początek sezonu i rozruch może być. Armaty na sąsiednich trasach atakują. Mamy wyśmienite humory. Na początku jeździmy we trzech - kumpel "Góral", ja i Bumer. Dookoła piękne widoki na Beskid Sądecki... ...gdzieś w bliższej perspektywie drugie krzesło w Tyliczu i Jaworzyna Krynicka. Cudnie!!! Micha się cieszy Ponieważ stromości na Master-Ski niewiele, to warunki przez cały dzień pozostają doskonałe. Ludzi na stoku, przy krześle? Jak widać. Jazda góra dół bez większych przestojów. Po dwóch godzinach dociera do nas Expat. Świetna atmosfera i super dzień na nartach na oczątek sezonu. Dookoła zima, błękitne niebo i słoneczko. Robimy przerwę na zdrową, polską żywność na stoku i małego grzańca. Jeździmy do ok 14... ...i kończymy ten niezwykle udany narciarski dzień W domu jestem ok 20 Było warto! Pozdrawiam marboru
    32 punktów
  29. Pilsko ogłosiło otwarcie górnych tras na górze za tydzień, Skrzyczne też a co w SON? Postanowiłem to sprawdzić. Muszę powiedzieć, że śnieżą na całego i pewnie również wkrótce otworzą pozostałe trasy w Solisku i Juliany: Poza tym na trasach jest 60 cm naturalnego śniegu, pewnie już z niego można by ubić trasy w kierunku Małego Skrzycznego: W połowie orczyka na Małe odbijam w kierunku Malinowa, żeby dotrzeć na Wierch Pośredni i tak jak przewidywałem droga jest przetarta przez skutery. Jakoś muszą się przemieszczać pomiędzy stacjami ośrodka, widoki: Szuram do celu a tu nagle koniec śniegu. Droga rozorana przez koparę. 1,5km przechodzę trochę lasem, trochę z nartami na plecach by wkrótce dotrzeć pod szczyt Malinowa i do ścieżek, które zazwyczaj latem zarośnięte krzewami są nie do odnalezienia a dziś to arterie komunikacyjne: Ledwo żywy połykam kiełbaskę w Iglo i gorącą czekoladę z adwokatem i zsuwam się Golgotą na nic innego nie mam już siły. Golgota zrypana totalnie. O tej porze to normalne. Ludzi tłok, pewnie lepiej w Korbielowie:
    32 punktów
  30. Luty na Hintertuxie był mocno słoneczny i temperatury odpowiednie, większość dni na solidnym minusie. Były ostatnio ze trzy dni w chmurach, ale za to z opadem śniegu, którego zawsze chciałoby się więcej. Od wczoraj ponownie przeważnie słońce. Dzisiaj się wydawało, że cały dzień będzie bezchmurny Narciarzy średnio od 1500 do 7000 dziennie, czyli dało się jeździć całkiem swobodnie, zwłaszcza gdy często wybierałem się poza nartostrady. W gondoli między Sommerberg a Fernerhaus często byłem sam Na trasach zero lodu, albo twardo albo odsypy nie utrudniające jazdy. Krajobrazowo (widokowo) oczywiście pierwsza liga alpejską Osobiście wolę gdy niebo nie jest bezchmurne i takich dni nie brakowało Było kilka dni z ograniczoną widzialnością Na szczęście jest sporo rozstwionych tablic w newralgicznych miejscach Na dolną stację zaglądałem doś często Widok z Tuxa w kierunku Hintertuxa Domki koło Sommerbergu Nic mnie tak nie wnerwia jak niszczenie pięknego puchu, jak można robić to przede mną... Niszczenie sztruksu jest mi bardziej obojętne Nie ma to jak po opadzie brać się do roboty Pozdrawiam.
    31 punktów
  31. Czas na małe podsumowanie. Piękna pogoda, i to ona niewątpliwie przekonała wahających się… parkingi pełne, ale tak jak to już było wcześniej opisywane, do bramek bez kolejek przez cały dzień. Trasy w SMR bardzo dobrze przygotowane, z upływem dnia, coraz więcej łat lodowych i odsypów. Przeskok do COS, w końcu bez pośrednictwa skibusu. Na Ondraszku pierwsze minerały, ale do ominięcia, zamknięty FIS bardzo fajny, a jedyną niedogodnością to działające armatki. Powrót na parking pod gondolą zamkniętą 3-ką, przejezdna, ale należy ją traktować tylko jako ostateczność. Dzisiaj niestety GOPR miał znowu sporo pracy, kilka razy widziałem ich w akcji... Bardzo udany dzień na nartach.
    31 punktów
  32. W tym roku postanowiłem pojeździć na nartach w miesiącach, w których nie miałem jeszcze okazji tego robić. Lipiec był jednym z nich więc w ubiegłym tygodniu spędziłem 3 dni w Zermatt. Oto garść refleksji O logistyce Samotna podróż z Polski do Zermatt autem to finansowe morderstwo i duży wysiłek;) Na szczęście moja siostra mieszka ok. 100km przed Szwajcarią po drodze z Wrocławia, więc mogłem podróż tam i z powrotem podzielić sobie na dwa dni. Ale koszty paliwa, winiety (40CHF) musiałem już ponieść sam. Do i ze Szwajcarii wjeżdżałem przez Bazyleę. Okazało się jednak, że nawigacja prowadzi mnie do przeprawy pociągiem (dodatkowy koszt) i w ostatniej chwili przeprogramowałem nawigację, co zaowocowały dłuższą ale nieprawdobodobnie malowniczą podróżą przez Grimselpas i wjazdem samochodem na ponad 2100mnpm. W drodze powrotnej od razu odpowiedni ustawiłem nawigację i wracałem autostradami, najpierw jadąc na zachód w stronę Lozanny, a następnie przez Berno. O miejscowości Zermatt jak wiadomo wyłączony jest z ruchu samochodowego, więc samochód zostawiłem na parkingu w Tasch (54CHF za 3 noce) i do Zermatt dojechałem z tobołami pociągiem (16CHF za podróż w dwie strony). Na miejscu po miasteczku poruszają się niemal wyłącznie elektryczne taksówki i dostawczaki, a większość hoteli oferuje transfer z i do dworca. Miejscowość położona jest pięknie, między stromymi ścianami doliny, a z góry groźnie spogląda na nie Matterhorn. Hotel Jagerhof, w którym się zatrzymałem i który z czystym sumieniem mogę polecić, położony był bardzo wygodnie, 5min pieszo od centrum a 10min od stacji wyciągu. O ośrodku narciarskim. W lecie wyciągi ruszają o 7.15 a jazda na nartach możliwa jest do 13.00. W górnej części miasteczka znajduje się stacja, z której baaardzo długą gondolą wjeżdża się na ok 2800mnpm, a stamtąd wagonikiem na 3880 gdzie wskakuje się już w narty. Zasadnicza część ośrodka to Plateau Rosa, gdzie znajduje się kilka równoległych orczyków i kilka równoległych tras, długich na ok. 1800m. Po włoskiej stronie znajduje się jedna trasa (7) Nie jest to jakaś ekscytująca jazda, ale ze względu na porę roku nie narzekałem Ośrodek chwali się 23km tras, ale wlicza to pewnie dojazdówkę ze szczytu do orczyków i zjazd z Plateau Rosa do dolnej stacji wagonika. Ta ostatnia część jest dość płaska, a w dobrym stanie jest tylko w godzinach porannych, potem robi się grząska i miękka. Wydaje mi się że o tej porze roku ciekawsze trasy oferuje jednak Hintertux, ale ze względu na wysokość trasy na Plateau Rosa dobrze się trzymają, a nawet podczas upalnych dni w dolinach, popołudniowe burze przynosiły w okolicach szczytu warstwę świeżego śniegu. W zasadzie to jazda w Zermatt nie różniła się zbytnio od mojej kwietniowej wyprawy na czeskiego Pradziada. Podobieństw jest wiele: - do obydwu ośrodków nie dojechałem autem - kilka równoległych, prostych tras - orczyki - widok na majestatyczną górę - jazda do 13.00 - miękki, wiosenny śnieg Skoro zatem Pradziad nazywany jest "Morawskim Lodowcem", to ja niniejszym mianuję Zermatt "Szwajcarskim Pradziadem" A cały letni zjazd można zobaczyć tu: Drugiego dnia sprawdziłem zjazd z Plateau Rosa możliwy na stronę włoską (Cervinia). Dzień wcześniej pani z obsługi wyciągów po szwajcarskiej stronie nakłamała mi, że po stronie włoskiej nic nie ma. A tymczasem trasa ta strasznie mi się spodobała! Długa na blisko 3km, szeroka, ze śniegiem w całkiem dobrej kondycji. Dodatkowo prawie nikt po niej nie jeździł. Być może dlatego, że jej minusem jest utrata czasu potrzebnego na wjazd powrotny. Jak się okazało, wyciągi po włoskiej stronie mają oprócz statusu "open" i "closed" tryb "stand by". Wygląda to tak, że po zjeździe na włoską stronę na stacji nie zastałem nikogo - ani turystów, ani obsługi, a wszystkie wyciągi stały nieruchomo. Musiałem znaleźć pana i panią z obsługi, którzy specjalnie dla mnie odpalili wyciąg i kilkudziesięcioosobowym wagonikiem wwieźli mnie z powrotem na górę. Jeden zjazd/wjazd zajmował prawie 30min, więc przy krótkim czasie otwarcia ośrodków szkoda mi trochę było czasu. 3 dniowy karnet (181CHF) ważny jest zarówno po stronie szwajcarskiej jak i włoskiej. Cała "włoska" trasa: Subiektywnie reasumując. Podobało mi się bardzo - dobre warunki śniegowe jak na lipiec, brak tłoków (głównie kluby/zawodnicy, narciarzy rekreacyjnych - niewielu) i niesamowite widoki. Na regularne wizyty w Szwajcarii raczej sobie nie pozwolę, ale kiedyś chętnie wrócę, może na jakąś końcówkę sezonu, kiedy liczba otwartych tras jest jeszcze spora a pogoda już wiosenna
    31 punktów
  33. Dzień pierwszy - kręcąc się po St. Anton. Niestety od rana było mgliście, padał śnieg i początek naszej jazdy nie był zbyt ciekawy. Kupiliśmy karnety 7 dniowe za 300 EUR (razem z kaucją), zaparkowaliśmy auto na płatnym parkingu (7 EUR) i w górę! Kilka zjazdów, to walka o widoczność... na szybach, na goglach masa śniegu, dookoła chmury, czy mgła?... Ciężko! Przedzieramy się przez zwały śniegu, jedziemy a w zasadzie zsuwamy się z każdej trasy. Fotek robię mało, bo nie ma sensu. Po ok dwóch godzinach pokazała się nadzieja na ponartowanie... nieco poprawiły się warunki. Wciągamy się ponownie, któryś raz z kolei na górę i widzimy trasę, po której niedawno zjeżdżaliśmy. Pięknie... ...trasa 29 czerwona, w stronę miasteczka St. Anton - cudna! Jedyny deskarz z ekipy na trasie. Endriu Ok godziny 12 robimy przerwę na kawę. Odpoczywamy i ogrzewamy kończyny. Przy -15 trzeba i człowiek nie ma wyjścia jak mu zimno. Wciągamy się na górę. Na szczycie Kapall 2330 m npm pojawiają się dziwni jegomoście... Naszej ekipie przewodzi "człowiek mucha" - Michał. Ciśniemy! Jak dla mnie jest trochę za miękko i nierówno - ponieważ dobrze się nie rozgrzałem, to jeżdżę zachowawczo. Piękny widok w stronę naszej kwaterki i miasteczka... Cudowna zima! Na trasach, mimo, że jest niedziela - umiarkowana liczba. Gondola, to coś, co lubimy najbardziej! W "oczach człowieka muchy" cała nasza, narciarska ekipa. Super fota! s Jedziemy na drugą stronę ulicy St. Anton i do gondoli... ...tutaj na trasie czerwonej i czarnej, numer 5 i 6 przeżywamy pełną ekstazę! Warunki są doskonałe! Jest równo, twardo i bardzo szybko. Nareszcie! Później jedziemy w stronę freeridu i nieco archaicznych krzeseł dwuosobowych - na szczęście są one dosyć szybkie. Napotykamy tutaj dosyć ciekawe konstrukcje najazdów do wyciągów. Taras, ambona - co to jest? Znowu pogarszają się warunki.... ...na szczęście jest już dosyć późno i powoli kierujemy się w stronę naszego parkingu. Andrzej jest nieco wykończony warunkami... ...to jest jednak przewaga nart nad deską! Jeszcze krótki spacer po miasteczku między wyciągami... ...i kończymy nasz pierwszy narciarski dzień w Ski Arlberg. Wszyscy cali i zdrowi wracamy na kwaterę... ...teraz reszta ekipy czeka aż skończę relację - i idziemy właśnie na znany na całym świecie tutejszy sznycel. Jutro ciąg dalszy naszych przygód w Austrii. Pozdrowienia dla wszystkich. marboru
    31 punktów
  34. Nowa Osada - Cieńków - Klepki - SkolnityRozpieszczony ostatnimi wyjazdami na Chopok i Schlick, stwierdziłem, że nie dam rady dzisiaj męczyć się przez cały dzień na jednej 1000-metrowej trasie, i wymyśliłem sobie... cztery stacje narciarskie w ciągu jednego dnia. W tym miejscu muszę stanowczo zdementować plotki, jakobym był wariatem, no chyba, że ski-wariatem... W tym dosyć oryginalnym planie pierwszoplanową role odegrał "Wiślański skipass", bez którego zdecydowanie trudniej byłoby zrealizować ten pomysł. Ustrojstwo to (WŚ) ma trzy niezaprzeczalne zalety: działa 8 godzin od pierwszego odbicia, w ciągu działania skipassu mogę przemieszczać się pomiędzy różnymi stacjami, i w końcu, że jest!, a to oznacza, że nie muszę stać w kolejkach do kasy, i tym samym zaoszczędzam sporo czasu. Przewidując, że warunki mogą być... zabieram narty "polityczne", tj. polecane przez Jarka, znaczy się "gorszego sortu" - nie bojące się minerałów. O godzinie 8.00 melduję się na pierwszej stacji.Nowa Osada:Miłe zaskoczenie, w nocy musiało trochę zmrozić, bo jest naprawdę twardo. Do godziny 9.30 jazda nonstop, bez kolejek i z dużym "luzem" na stoku. Od 10 zaczyna wyraźnie przybywać ludzi, stanie do kanapy do 10 minut. Warunki naprawdę bardzo dobre, brak przetarć i minerałów, ale zaczyna się robić tłoczno i niebezpiecznie. Ewakuuję się przed jedenastą. Cieńków:Docieram do stacji około 11. Warunki zgoła inne niż na NO. Ludzi do kanapy zdecydowanie mniej, czasami "od razu", czasami czekania na 2-3 minuty. Na trasie tłok jednak odczuwalny, mnóstwo "szkółek narciarskich" jeżdżących tradycyjnie wężykiem w poprzek stoku. Znajduję przetarcia i okazjonalne minerały, sporo łat lodowych, szczególnie na "ściance" - to nie jazda, to męczarnia. Klepki:Stacja jest po "sąsiedzku", więc docieram do niej "z buta" w kilka minut. Warunki bardzo dobre, brak przetarć, minerałów i łat lodowych jakby mniej, ale na trasie bardzo tłoczno, do 10 minut stania w kolejce do kanapy. Około 13ej ludziska częściowo odpuszczają, i można w końcu trochę szybciej pojeździć, ale i tak jest tu tłok. Skolnity:Wjazd na darmowy parking za torami, jedną wielką porażką - pełno pustych miejsc i jescze więcej błota, decyduję się na wyjazd na górę pod wyciąg... jest parę wolnych miejsc. Na zegarku 14, ludzi tradycyjnie brak, pusto na trasie, pusto do kanapy. Niestety warunki o tej godzinie nie są najlepsze. Jest miękko, są przetarcia i zdarzają się minerały. Pomimo dosyć trudnych warunków "banan" na twarzy jest, wszystko rekompensuje pusta trasa, a "polityczne" narty dają radę. Podsumowanie:Najlepsze warunki zdecydowanie na Nowej Osadzie i Klepkach, niestety to są też stacje najbardziej oblegane. Cieńków rozczarowanie, Skolnity... rano pewnie było bajecznie. Dzisiaj cały dzień prószył śnieg, ale to za mało, jak nic mocniej nie napada, to trzeba będzie sobie odpuścić...
    31 punktów
  35. Dzisiaj po raz drugi byłam na naszej lokalnej oślej łączce, czyli Szczecińskiej Gubałówce. Mimo iż przyjechałam kilkanaście minut po dziewiątej, to byłam pierwsza i to dla mnie włączono wyciąg . Królową stoku byłam gdzieś przez pierwsze pół godziny, potem zaczęli schodzić się ludzie i pod koniec - przed 11.00 jeździło coś koło dwunastu osób. Pogoda i warunki nawet fajniejsze niż tydzień temu: +1 stopni, sztruksik przyprószony centymetrową warstewką świeżego śniegu, który przepadał w nocy, słoneczko, sceneria zimowa. Pod koniec już trochę odsypów - wyjeździłam 22 wjazdy i do domu. Sprzęt: Stok o poranku: Jako, że to zajęcia edukacyjne polegające na nauce jazdy slalomem, to i slalom ustawiono: Pozdrawiam
    30 punktów
  36. I ostatnia część. Dziś mój nr 1 to Pośredni. Fenomenalne warunki śniegowe, około 30-40 naturalnego śniegu, do tego miejscami sporo sypnięte lancami i armatami. Ilość śniegu. Hala Hala cd. I tak. Tak też. Taki widoczek. Na górze jakby więcej miejsca. Nowa knajpka w dole. Pod Rudym Kotem - czynne.
    30 punktów
  37. Po testach - Bad Kleinkirchheim Ski Area. Część 2 Na dole gondola i niestety w dużej części wytopiona trasa Niestety jest już późno i słońce zrobiło swoją robotę. Po paru minutach jesteśmy na górze. Tutaj zdecydowanie fajniejsze widoki I znowu ludzi brak 😮 Nawet w knajpce, gdzie robimy przerwę kawową, luz. Puste stoliki, puste leżaki! Jacek kręci vloga, my sobie robimy żarty - jest fajnie! No i? Sztruks 😮 Tak - po tej stronie jeździmy kilkoma trasami gdzie do tej pory jeszcze nie było żadnego narciarza. Nie do wiary, a jednak fakt! Niektóre zjazdy, w szczególności o południowej i zachodniej ekspozycji mocno zmęczone ciepłem. Rzut oka na trasę wcześniejszego WST sprzed kilku lat: Początek czarny, a potem czerwień przechodząca w niebieski - naszym zdaniem sporo lepsza, dłuższa i bardziej urozmaicona trasa niż na tegorocznym WST. Dolna stacja: Wciągamy się na górę skąd taki oto widoczek: Widok w stronę jeziora i w stronę odległych Dolomitów. Tutaj też trasa "niechciana" przez narty 😮 Dojeżdżamy do starej gondolki Malownicza i od pierwszego wejrzenia ją polubiliśmy. Jedziemy dalej orczykiem po bardzo łagodnej części ośrodka. Na tym terenie dzieciaki mają swój narciarski raj Tutaj na szczycie robimy krótką pauzę i postanawiamy wracać - czas nagli. Jedziemy z Jackiem i Paulą gigant na czas i udaje się wygrać Zachwycamy się widokami. Tam gdzieś na horyzoncie najwyższy szczyt Austrii. Płotki lubię fotografować Testujemy kompletnie pustą trasę czerwoną w stronę jeziora: Widoczek: Wciągamy się na górę... I nawracamy... Zaliczamy trasę dawnego WST: Wciągamy się krzesłem w stronę gondoli, którą tu przybyliśmy i zaliczamy ostatni zjazd taką oto traską: Góra i środek - świetne... dół - manewrowanie pomiędzy przetopami. Ludzi nie spotkaliśmy żadnych 😮 Ponieważ do skibusa mamy nieco czasu, spędzamy miło czas dzięki @JC marboru w zatłoczonej knajpce 😮 Trzech Muszkieterów na przystanku skibusa Chyba się nie zgubiliśmy? Paula Kończymy ten świetny dzień Chłopaki jutro rano jadą do Polski, a my pakujemy auto i wracamy w to samo miejsce - by zaliczyć całość tras, których dzisiaj nie udało się zaliczyć. No i przejażdżka gondolką retro Po nartach przekwaterowanie i kolejne ośrodki... Pozdrawiamy serdecznie! PS. Nie wiem, czy będziemy mieli internet, więc jakby co, to dokończymy z Polski!
    30 punktów
  38. SZRENICA Las już się skończył. Nie ma za czym się chować. Ostatni odcinek, śnieg do zjazdu wspaniały...
    30 punktów
  39. Środa – Rendl w Sankt Anton Środa już nie taka słoneczna jak wtorek – pogoda zapowiadała się „dynamiczna” i taka była. Trochę prószącego śniegu, trochę przejaśnień i kilka gwałtownych śnieżyc – sama kwintesencja zimy . Idąc za bardzo dobrą radą @Cosworth240 uderzyliśmy na Rendl. Rzeczywiście bardzo fajna góra i nie tak oblężona jak Galzig i Gampen. Czas oczekiwania do gondoli – max. 5 minut, przy krzesełkach szło na bieżąco 😀😀😀. Rendl jest po drugiej stronie drogi, ale stacja jest prawie w centrum miasteczka. Z trasy zjeżdża się mostkiem nad szosą. A trasy – bajka! Fantastyczna 1 (również z wariantem nr 2) do doliny Twarde podłoże, na tym kilka cm świeżego śniegu. Szeroko, szybko i pusto. Cud-miód! Na początku – dopóki mocno sypał śnieg – ujeżdżaliśmy głównie właśnie 1 i 2 oraz czarną i czerwone wokół kanapy Gampergbahn, która jako jedyna ma osłony. Przy górnej stacji gondoli i przy jednej ze stacji szlaku Run of Fame Darek zjeżdża do Gamperbahn Oprócz Gampergbahn są tutaj jeszcze trzy stare, wolne podwójne krzesełka Maas, Riffel 1 i Riffel 2 – które krzyżują się ze sobą, a przy nich przyjemne, niebieskie trasy. Polecam, ale tylko przy ładnej pogodzie, a dlaczego? - o tym za chwilę... Riffelscharte 2645 m npm. to najwyższy punkt ośrodka. To tutaj zaczyna się i kończy Run of Fame. W dół prowadzi właściwie tylko jedna trasa, a w zasadzie skiruta nr 16 – wytyczona, ale nie preparowana. Obiadek w Bifang Alm - tłoczno koło trzynastej, ale pół stolika znalazło się praktycznie „z marszu”. Najpierw przystawka 😛 Potem danie główne Wystrój wnętrza: I jeszcze kilka landszaftów I pamiątkowe fotki z Sankt Anton 😀 Mieliśmy również okazję przekonać się na własnej skórze jak gwałtownie potrafią się zmienić warunki w górach. Wsiadaliśmy na krzesełko Riffel 1 około piętnastej przy całkiem ładnej pogodzie, w trakcie jazdy nagle zrobiło się szaro i zerwał się wiatr. Stwierdziliśmy więc, że trzeba spadać na trasy przy gondoli i kanapie z osłoną. Ledwie wysiedliśmy na górnej stacji to zrobiła się taka zamieć, że praktycznie nie było widać własnych butów. Wszystko stanęło – wyciągi z ludźmi i ludzie na trasach. Trwało to dobre pół godziny, na szczęście były momenty, że zadymka trochę odpuszczała i dało się dostrzec tyczki przy trasach. Dobrze, że trasę mieliśmy już przejechaną i mniej więcej orientowaliśmy się w topografii – powolutku zjechaliśmy do górnej stacji gondoli, gdzie ratownicy zamykali właśnie górną część ośrodka i wyjeżdżali już skuterami po narciarzy, którzy nie do końca radzili sobie w tych warunkach. Do końca dnia otwarte były tylko 1 i 2 do doliny. Dzisiaj wracamy do domu, a ja już myślę, gdzie się wybrać na następny wyjazd na narty .
    30 punktów
  40. Brandnertal - wiosennie cz.2 Niebieską 26 trawersujemy zbocze do dolnej stacji przedpotopowych podwójnych krzesełek Loischkopfbahn. Generalnie infrastruktura w Brandnertal jest trochę stara, ale trasy są super – bardzo podoba mi się, że są wkomponowane w otoczenie wykorzystując naturalne ukształtowanie terenu, nawet jeśli czasem oznacza to konieczność poodpychania się kijkami na wypłaszczeniach. Prawie wszystkie trasy są niebieskie i czerwone (niektóre ciemnoczerwone – w innych ośrodkach spokojnie mogłyby uchodzić za czarne). Czarna jest tylko jedna trasa – nr 18, właśnie wzdłuż krzesełek Loischkopfbahn, ale za to jaka to trasa! Od większości wyciągów poprowadzono kilka wariantów tras, bardzo sensownie. Czerwona trasa nr 21, również z wariantem do tych samych krzesełek. Mimo coraz lepszej pogody – pusto. Pomyślałam sobie o ponoć gigantycznych kolejkach i brązowym śniegu w Szczyrku …🤔 No dobra, żeby nie było. Porywisty wiatr naniósł trochę śmieci z drzew na trasy przez las, a jest ich tam sporo. Z drugiej strony drzewa dają jednak pewną ochronę przed wichrem, co w taki dzień jak dzisiaj jest pozytywem. Po czternastej, gdy pogoda się wyklarowała, stwierdziliśmy, że wracamy do Brand i spróbujemy objechać trasy z Glattjoch. Powrót jest możliwy na nartach, nie trzeba korzystać z Panoramabahn. Czerwoną 19 zjeżdża się do orczyka, a z niego niebieską – dość płaską, ale widokową, niebieską 25 można dojechać do Brand. Nawiasem mówiąc czerwona 19 prowadzi dalej przez las w dół, ale nie polecam – trasa na biegówki, albo skitury, przez cały czas. Kto ją oznakował na czerwono i według jakiego klucza – pozostaje dla mnie wielką zagadką. Widok z trasy 25 A w Brand tęcza – chyba w nagrodę za jeżdżenie w porannym deszczu: Niestety kanapa na Glattjoch po południu została wyłączona ze względu na silny wiatr. Tak więc dokończyliśmy dzień w niższych partiach. Warunki do końca dobre – pomimo +12 stopni w dolinie i +7 na stoku. Śnieg o konsystencji sorbetu – miękko, ale muld praktycznie nie było. Po prostu nie miał kto ich zrobić! Pod koniec dnia trasy wyglądały tak: A potem znów w drogę – przez przełęcz Arlbergpass do Sankt Anton. W Arlbergu – jeszcze zima w pełni, zupełnie inne klimaty i pogoda. Deszcz ze śniegiem. Jutro ma przymrozić i solidnie sypnąć. Tak więc chyba palenie Marzanny tutaj nie poskutkowało 😉. Mieszkamy centralnie, przy Fangbahn, w sercu miasteczka. No to do jutra, a właściwie to już do dzisiaj …
    30 punktów
  41. Myślę, że dzisiejsze warunki mogły zadowolić zdecydowaną większość…, kilka stopni mrozu, sporo słońca, no i w końcu przygotowanie tras na mocną 4-kę. Zdarzały się co prawda gdzieniegdzie pojedyncze kamienie, samo „ratrakowanie” też pozostawiało sporo do życzenia (są miejsca, gdzie gdyby nie przejechali ratrakiem byłoby zdecydowanie lepiej), ale to problem czysto ludzki - nie wystarczy jeździć, trzeba jeszcze umieć wyrównywać. Do godziny 11 wszystkie trasy poprawne, niechlubnym wyjątkiem może być tradycyjnie już 10-ka, a właściwie „ścianka” - tam już rano wychodziły kamienie, Małe Skrzyczne bajkowe, naturalny śnieg pod nartami i zimowa aura. 7-ka to mój dzisiejszy faworyt - dla mnie doskonała. Od 11 sporo ludzi, i spore kolejki do kanap i gondoli - wyglądało to tragicznie, ale tak naprawdę stania było do żółtej 15 minut, do gondoli poniżej 10 (może ja miałem tyle szczęścia, a inni stali dłużej ). Od 12-ej zauważalna degradacja tras, szczególnie 4-ki i 3-ki, oczywiście te newralgiczne miejsca (ścianki) - to najbardziej oblegane trasy, no i w konsekwencji najwięcej muld, odsypów i łat lodowych. Podsumowując: zdecydowana poprawa w stosunku do warunków, które były jeszcze tydzień temu, mocno śnieżą Golgotę, a 8-ka tylko do „wyratrakowania” - od przyszłego tygodnia powinno być mniej ludzi i jeszcze lepsze nartowanie.
    30 punktów
  42. 8.40 na miejscu i nie ma gdzie zaparkować, udało się dopiero znaleźć wolne miejsce obok hotelu Grand - spacerek do Biela Put w zupełności wystarcza za rozgrzewkę. Na trasach naturalny śnieg, dużo, to się raczej rzadko zdarza w grudniu na Chopoku, niestety śnieg słabo ubity, miękko - od godziny 11 jazda po muldach, dużych muldach i bardzo dużych muldach. Przypominało to bardziej wiosenną jazdę, i brutalną weryfikację przygotowania fizycznego do sezonu. To było dobre rozpoczęcie sezonu w miłym towarzystwie Jaśka, Marka i Tomka - dzięki chłopaki za wspólne nartowanie.
    30 punktów
  43. Pierwszy raz pisze relacje z wyjazdu na telefonie. Zobaczymy jak pójdzie. interesy zawiodły mnie pod granice ze Szwajcaria do austriackiej miejscowości Feldkirch. Zwykle gdy coś takiego sie dzieje w tych okolicach czasowych, to obowiązkowo w bagażniku ląduje sprzęt narciarski na tzw. Wszelki wypadek. ze względów odległościowo czasowych, miałem wybór Solden, Stubai albo Pitztal. Ponieważ nigdzie nie było jakiejś szczególnej przewagi jeżeli chodzi o ofertę tras, a Pitztal jednak awizował otwarcie trasy czerwonej w nocy dotarłem na kwaterę. Haus Waldheim w miejscowości Koffels ok. 5 km od lodowca. Cena za jedna osobę ze śniadaniem i podatkiem 22,50 EUR. Czysto, schludnie bez jakiś rewelacji ale generalnie ok. Co mnie nieco zaskoczyło to przymrozek rano. Gdy dojeżdżałem ok 22giej było 6 stopni a tu rano szron na szybach. Na szczęście przednia i tylna ogrzewana szyba zrobiły co trzeba w czasie gdy wkładałem bety do samochodu. Pod lodowcem na parkingu garstka aut. Trochę klubów w tym reprezentacja Niemiec i jacyś juniorzy ze Szwajcarii. Karnet coś 44 EUR i jazda kretem w gore. Niestety spóźniłem sie minimalnie na pierwszego No i było trochę czekania. Właśnie dlatego wole gondolki. na gorze jest bajecznie. Jedna trasa oddana publiczności z boku trenują zawodnicy. Ok. 12:30 zbierają tyczki i otwierają trasę dla zwykłych śmiertelników. Przez co dało w sumie pojeździć sie dwiema trasami. Jezdze do 14tej, bo raz ze muszę dalej a dwa i tak zamykają wtedy zabawę dla narciarzy. Dzien był bajeczny. Ludzi jakaś garstka. Trasę miałem praktycznie dla siebie. Jazda na okrągło w warunkach jak w najlepszych dniach lutego lub marca. Chce sie więcej, No ale póki co sie nie da. Jest jakaś nadzieja na Hinter w drodze powrotnej, ale będzie cieżko. a tu pare zdjęć:
    30 punktów
  44. Dziś wybraliśmy się z Andy-w na Pilsko. Bez większych kombinacji co i jak, szybka decyzja i jazda! Tam wysoko, to jest szansa na typowo zimowe warunki. Nie pomyliliśmy się i już w Korbielowie przywitał nas lekki opad białego. Parking zmrożony dobrze wróżył. Szybki gramoling i ciśniemy z buta pod krzesełko na Polanie Strugi. Oczywiście najpierw karnet: 4 godziny za 40 zł. Prawie jak na Chopoku, tylko tam w ojro... Zaopatrzeni ruszamy na krzesełko i do góry! Na dole jeszcze przedwiośnie - jest zielono, ale czuć chłód. Im wyżej, tym więcej śniegu i bardziej zimowy klimat. Szczawiny to już początek (lub koniec) tutejszego lodowca. Śniegu mnóstwo! Prawdziwa zima! Do tego trawa właśnie nowa dostawa białego. Niestety, widać mgłę, czyli miejscami nic nie widać. Ale zawisła nad szczytem. Poniżej jest zupełnie znośnie, choć momentami jazda po omacku... Warunki na trasach zaskakująco dobre! Oczywiście z rana sztruks, ale nawet w okolicach 12-ej równo, twardo, krawędzie dobrze trzymały. Tylko miejscami jakieś drobne nierówności, kilka luźnych kamyczków, ewentualnie nieco odsłoniętego lodu. Nic groźnego i nic szkodliwego. Parking na dole szybko się zapełniał, ale na górze tłoku nie widać. Przynajmniej to do godz. 10-ej tak to wygląda. To jakaś magiczna bariera, bo Od tego momentu ruch wzmożony, a dokładnie od 11-ej wręcz tłumy! Ludziska się pokapowali, że dziś warto i przyjechali. Licznie! Trzeba było szukać alternatywy gdzieś za mgłą, tj. np. na Kopcu przy talerzyku... No i niezłe zaskoczenie! Mgła ma swoje zalety... Nic nie widać, więc nie widać też Kopca. Skoro go nie widać, to też nie widać, że nie ma kolejek do wyciągu. Super! ostatnie minuty postanawiamy spędzić właśnie tu. Trenujemy niebieską i czerwoną. Obie z super warunkami! Mimo, że widoczność ograniczona, można sobie popuścić. Ech, gdyby tak jeszcze widoczność lepsza była... Mimo warunków, prędkości często przekraczały 60 km/h, ale na coś więcej w tych warunkach bym się nie pisał. Na koniec wróciliśmy na "5" i jeszcze nieco po lesie pośmigaliśmy. Całkiem znośny warun, choć na początku odstraszała mnie lekka szreń. Taka surowa zima mi się dziś bardzo podobała! Czasem brakuję mi takich klimatów. Zazwyczaj wybieram słoneczne i ciepłe dni, dziś taka aura była równie fajna. Patrząc na pokrywę śnieżną, spodziewam się jazdy co najmniej do połowy kwietnia. Pilsko rządzi się swoimi prawami i pewnie śnieg jeszcze długo przetrwa. Bardzo by mnie cieszyła majówka... Dziś w pełni zadowolony! Super dzień i super decyzja! Pozdrawiam, Johnny
    30 punktów
  45. Dzień trzeci. cz. 2 - Lech & Zug Ekipa: Jeździmy w kółko po tutejszych trasach - tak by zaliczyć wszystkie. Mapa i jechane raz niebieską, raz czerwoną, raz pod krzesło z bublinką, a raz pod krzesło dwuosobowe, które ledwo co podjeżdża w górę. Nie wiem czemu, ale w tutejszych ośrodkach kompletnie nie przeszkadzają mi stare wyciągi. Archaiczne? Wyciąg linowy - proszę bardzo! Andrzej odpoczywa przed zjazdem do samego Lech. A w Lech? Piękny, alpejski widoczek... Mimo krążących chmur i przeraźliwie zimnego wiatru eksplorujemy ośrodek na maksa. Wszystkim się tu bardzo podoba - trasy urozmaicone i ciekawe. Długie i niektóre bardzo wymagające - na mapie zaznaczone przerywanymi liniami. Zrobienie zdjęcia, to ból. Gołe ręce, to w takich warunkach pogodowych - cierpienie. Mimo tego, sesja Z zielonymi portkami... ...różowe zostały w domu Widoczki? Proszę. Ciekawostki? Goldem card i jedzenie w bombce? Tylko dla wybranych... ...sprawdzałem - zamknięte. Powoli kończymy jazdę. Na liczniku prawie 80 km - jest ok. Fota ekipy z tego dnia, na tle miejscowości Lech. Mimo mrozów, armaty walą... ...a armaty mają tu dziwne? Szlauchy? Ostatni zjazd trasą 210... Pakowanie do auta i droga powrotna. Przez szybę w samochodzie ostatnie fotki. Lech: I zachód słońca... Kończymy dzień sznyclem i sznapsem gruszkowym. Pysznym! Jutro kolejny dzień i nowe podboje narciarskie. CDN jutro. Pozdrawiam marboru
    30 punktów
  46. Pilsko - Kamienie na szaniec (zasłyszane)Bardzo już nas ciągnęło na Pilsko.Skoro otwarli "górę" i jest po świeżych opadach to trzeba było sprawdzić jak to wygląda.Po drodze -17 stopni, na parkingu -13. U góry chyba -10, ale wiatr potęgował odczucie zimna.Niestety śniegu jest max. 0,5 m lub tam gdzie wywiało jeszcze mniej. Po lasach już jeżdżą, ale powinny to być bardzo szerokie narty lub deska o dużej wyporności aby do podłoża się nie dogryźć.Czerwona z Miziowej do Szczawin równa, ale z masą drobnych i większych luźnych kamyczków a i większe też się zdarzają.Był znak "Uwaga kamienie" więc pretensji o rysy na nartach nie można mieć. Trasa raz zaliczona i to wystarczy. Chyba większość narciarzy po jednej próbie zjazdu pasowała.Trasa ze "szczytu" obok podwójnego orczyka tylko w dolnej części z kamyczkami, ale do ominięcia.Trasa przy talerzyku po obu stronach super przygotowana, bez żadnych minerałów z dużą ilością naturalnego mięciutkiego śniegu - i tu jeździliśmy najwięcej.Do południa kolejek do wyciągów nie było lub na 2-3 min. stania.Po 11 godz. zjechaliśmy do Buczynki mimo zaleceń pani w kasie aby skorzystać z z kolejki krzesełkowej.Szlak do Buczynki przygotowany przez ratrak, ale trzeba być czujnym bo czasem wystaje jakiś kamień, ale jest dobrze.Docieramy do Buczynki, a tu kręcąca się kanapa i znudzony pracownik w budce wpatrujący się w monitor.Zjeżdzamy, ale trzeba uważać bo niby śniegu sporo, wyratrakowane ale kamienie wystają. Lepiej jechać bokiem po świeżym śniegu.W dolnej części pracują dwie armaty i robią góry śniegu.Wszystko to co się dzieje na Buczynce może wskazywać, że jest coś na rzeczy z możliwością otwarcia nowej kolejki i stoku. Ale śniegu muszą jeszcze sporo wyprodukować.Na koniec zjeżdżamy 3 razy w Kamiennej i karnet 4 godzinny kończy się. Fajnie było, ale czuję lekki niedosyt z powodu praktycznie nie dającej się przejechać bez szkody dla sprzętu czerwonej z Miziowej do Szczawin.Niestety narty nadają się do serwisu.Byłem dzisiaj z młodszym synem, JaroW i kolegą z poza forum. Spotkałem Górala spod Skrzycznego.
    30 punktów
  47. Tak wyszło, że w tym roku w wakacje letnie chcieliśmy sprawdzić m.in. jak wygląda białe jak jest zielone, więc wylądowaliśmy w dolinie Gasteinertal. Pominę zielone, bo to forum o białym przecież.:biggrin: Przechodząc do sedna - nie mogłem będąc tak blisko nie wskoczyć na białe.:wink: Prognozy nie były dobre i dalsze czekanie na okienko pogodowe, tzn. słońce, nie miało dla mnie sensu - szybka decyzja i z córą pakujemy sprzęt i jedziemy. To bardzo dziwne uczucie jechać znajomą doliną tyle, że w środku lata. (wszystko zielone) :eek: Na miejscu dowiadujemy się, że nartowanie tylko do 14:30 ale bez wahania dajemy na górę. widok z gondoli na stację dolną wjeżdżamy wyżej i pogoda sie psuje - nad nami mgła. widok na harcore'ową traskę do downhilla. Przesiadka do Gletscherjet 2. Stacja jest na prawie 2000 m a nadal zielono : Mija chwila i wreszcie coś się zaczyna dziać :biggrin: z kolorami. docieramy do Alpincenter na wys. 2450 m i widzimy, że będzie wyżej dobrze :stupid: szybka wizyta w wypożyczalni po narciochy (resztę mamy :biggrin:) - ja testuję Volkl'e a córcia Atomiki. Good news - łorcyk śmiga do 14:30 więc płacimy tylko za pół dnia. im wyżej tym lepiej :biggrin: i wreszcie docieramy we właściwe miejsce tzn. krzesłem na górę i wyżej łorcykiem. dajemy na dół. Warunki super tzn. nieważne czy jest mgła czy nie - ważne że jest koło zera / na lekkim minusie i full śniegu. Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie - raz jest zimniej na dole , raz na górze. Postanawiamy zjechać całą trasę 1 na dół krzesła. Żeby do niego się dostać , niestety trzeba podejść kawałek bo śnieg za wolny, żeby się dało podjechać. I tutaj clou programu: szkolny błąd czyli brak przygotowania /.kondycji / wydolności czyli mimo małego dystansu wysiłek okazuje się dla nas na tyle poważny, że oboje prawie mdlejemy i na kolanach dochodzimy do siebie przez parę ładnych minut. Szybka kawa i jeździmy dalej. Raz coś widać raz nie. Spotyka nas wielkie szczęście - 2 ratraki zrobiły lewą strona trasy więc dajemy tam. Ludzi jak na lekarstwo. Czas szybko mija i robimy ostatni wjazd przy akompaniamencie wrzeszczącego gościa z obsługi łorcyka - jesteśmy ostatni do zjazdu. Jak ja lubię to uczucie :stupid: Dostajemy się pod krzesło i dalej w dół. Fajnie się jedzie bo ratrak był i nie ma nikogo. Oczywiście im niżej tym cieplej a pod koniec to jak w końcówce sezonu w Polsce tzn. nawet ziemia dobra jest. Wracamy na kwaterkę i dzielimy się wrażeniami. Nawet tego samego dnia to doświadczenie wydaje się super nierealne. :sorrow:pozdrawiam wszystkich, którzy tego doświadczyli i którym będzie to dane. :biggrin: m.
    30 punktów
  48. Jedyne ok 20 godzin montażu i wykorzystany praktycznie cały materiał filmowy... ...miały być dwa filmiki ale będzie tylko jeden. Zapraszam do obejrzenia
    29 punktów
  49. Cześc Sporo osób ma kłopoty z prawidlowa zrównoważona pozycja na nartach. Poniżej pare słów na ten temat: Buty powinny wymuszać dobra sylwetkę na sucho a jak są za miękkie, za duże, źle dobrane czy po prostu kiepskie to z tym będzie kłopot. Zakładamy, że są OK więc. Załóż buty, dopnij je lekko tak jak na początek dnia. Stań w butach w taki sposób aby ciężar ciała był równomiernie rozłożony na całej stopie, nogi lekko ugięte - tak jak wymusza but, golenie mogą być delikatnie oparte o języki ale pamiętaj delikatnie. Podstawa to równomierny rozkład ciężaru na całej powierzchni stopy. Tułów lekko załamany w biodrach. Przedłużenie linii tułowia i goleni powinny tworzyć dwie proste równoległe. Ręce przed sobą, lekko ugięte, trzymane swobodnie, mniej więcej w takiej pozycji aby dłonie trzymające kijki były na granicy zasięgu wzroku gdy ten skierowany jest przed siebie. Nogi rozstawione naturalnie - na szerokość bioder. Zwróć uwagę aby kolana przy ugięciu nie schodziły do wewnątrz - częsta kobieca przypadłość. Wykorzystaj lustro aby kontrolować postawę. Jeżeli wszystko jest OK czujesz że stopy obciążone są prawidłowo i pozycja jest stabilna, spróbuj teraz wykonywać ruch w przód i w tył ale wychodzący tylko ze stawów skokowych. Pozycja pozostaje niezmieniona a Ty powinieneś poczuć że rozkład ciężaru się zmienia. Gdy jest na palcach - wychylenie, gdy na pietach odchylenie. Staraj się na tyle kontrolować ruchy aby buty nie odrywały się od ziemi w żaden sposób. Ten zakres ruchów to zakres bezpieczny w którym pozycja jest prawidłowa i stabilna. Spróbuj obniżać i podwyższać pozycję. Pamiętaj o równomiernym uginaniu stawów skokowych, kolanowych i bioder przy zmianie wysokości pozycji (równoległość linii goleni i tułowia). Pamiętaj o kijkach i sposobie ich trzymania - równolegle, talerzyki parę cm z tyłami wiązań. Pamiętaj o rękach - zawsze z przodu zawsze ugięte. Jeżeli masz z rękami kłopoty i w trakcie jazdy opadają i są prowadzone luźno wzdłuż tułowia to juz jest to pozycja odchylona. Podobnie gdy ręce są prowadzone zbyt szeroko lub gdy łokcie są wysunięte na boki wtedy tułów jest usztywniony. Ręce są bardzo ważne i staraj się nad nimi zawsze panować. Na początku tematu starałem się opisać prawidłowa pozycje na nartach oraz balas w płaszczyźnie strzałkowej (podłużnej), to teraz może trochę o balansie w płaszczyźnie czołowej ( poprzecznej0 oraz o przyjmowaniu układu dośrodkowego niezbędnego przy prawidłowym obciążeniu narta w skręcie. Stańmy w pozycji narciarskiej przed lustrem, w normalnych butach, nogi lekko ugięte ręce lekko ugięte, łokcie swobodnie nie przyciśnięte do tułowia ani nie odchylone na zewnątrz. Przedramiona w równoległe dłonie w zasięgu wzroku gdy patrzymy na wprost. Spróbujmy pochylić lekko kolana i biodra w bok. Pamiętajmy o tym że ruch ten powinien wychodzić ze stawów skokowych, które – pozornie unieruchomione w butach – tak naprawdę inicjują w/w ruchy. Nie mylić pochylenie z rotacja (obracanie stóp. Buty tylko się przechylają. Nogi cały czas równoległe, kolana pochylone o ten sam kąt. Kolan i biodra staramy się pochylać jednocześnie ruchem powolnym i jednostajnym. Pochylenie kolan i bioder rekompensujemy załamując ciało w biodrach i pochylają tułów w stroną przeciwną. Staramy się w taki sposób kontrolować pozycje aby cały czas stać na całych stopach. Zwracamy uwagę aby: - pochylanie było jednoczesne, ruch płynny - nie tracić stabilność - stopy cały czas na ziemi - nie obracać tułowia , nawet przy maksymalnych wychyleniach tułów nieruchome, żadnej rotacji Teraz spróbujmy przechylić kolana i biodra w taki sposób aby poczuć że obciążane są krawędzie stóp – kontrolujmy ten nacisk poprze pogłębianie układu kolana biodra. Teraz jesteśmy na krawędziach. Nie dział na nas siła odśrodkowa bo stoimy dlatego pozycja jest trudniejsza do kontrolowania a możliwe wychylenia znacznie mniejsze ale mechanika jest identyczna jak w skręcie ciętym. Spróbujmy wykonać to ćwiczenie w butach narciarskich. Tu już niewielkie pochylenie kolan i bioder poskutkuje obciążeniem krawędzi – w tym wypadku buta (pamiętajcie o tym żeby podłoże nie było śliskie) Starajcie się teraz zmieniać rytmicznie krawędzie. Zwróćcie uwagę że przy zmianie następuje coś w rodzaju przeskoku z jednej krawędzi buta na drugą. Zwracajcie uwagę żeby ten przeskok był jednodczesny w obu nogach, zsynchronizowany a nie stanowił dwóch oddzielnych ruchów. Zwracajcie uwagę aby stopy nie ruszały się ani do przodu ani do tyłu, żadnych ruchów obrotowych ani stopami ani żadną inna częścią ciała, tylko naprzemienne pochylanie kolan i bioder rekompensowane pochyleniem tułowia w drugą stronę. Gdy zastosujecie ten schemat ruchowy na stoku o niewielkim nachyleniu będziecie wycinać piękne równomierne łuki. Na nartach zaczynajcie na małej prędkości, zwracajcie uwagę aby narta wewnętrzna nie wysuwała się zbytnio – przy łukach o małym do średniego promieniach praktycznie w ogóle. Miłej zabawy Pozdrawiam serdecznie
    29 punktów
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...