-
Liczba zawartości
511 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
15
Komentarze w blogu dodane przez Zagronie
-
-
-
Dziękuję. Dziękuję za link. Życie pędzi do przodu. Odchodzą ludzie, z którymi się kiedyś jadło z jednej miski.
-
Pewny jesteś? Elżbieta zmarła? Znasz może Janusza? Nie mam żadnego kontaktu z nim.
Bardzo mi przykro.
-
W dniu 26.09.2021 o 13:29, Jeeb napisał:
Piękne wspomnienia, szkoda że tu na forum mało ludzi to czyta.
Pamiętam dobrze 1 książkę jaką przeczytałem chyba właśnie w 1973 roku - Ostatni atak na Kunyang Chhish
Były marzenia ale wtedy wszystko rozbijało się o budżet.
Robiliście wtedy roboty wysokościowe czy całość zasponsorowało PTTK albo inne fundusze państwowe ?
Nie było mnie przy komputerze. Większość forsy to pewnie PTKK. Jakiś udział prywatny. Wysokościowo tylko jedna praca, bardziej dla reklamy, że alpiniści nie tylko zebrzą, ale starają się sami zarobić na wyprawę. W cegielni w Brzesku pękła obręcz pod szczytem komina i zaczepiona wisiała u góry. Pod kominem była mała hała, gdzie ludzie robili te cegłówki. Koledzy sprowadzili TV Kraków.
Miałem spore doświadczenie z kominów w cementowni w Trzebini. Wysłali mnie na górę, by jakoś to poruszać i spadnie. Wychodziłem od środka po klamrach. Trochę się pomęczyłem i poleciała na dół. Pamiętam tylko, że był wiatr. Komin był "cieniutki". Przy każdym podmuchu czułem, że się odchyla. To trochę dziwnie, że kupka cegieł, połączonych zaprawą jest elastyczna. Wszystko się "kiwa". Wysokie żelbetowe kominy. Drapacze chmur itp.
- 2
-
Wejście na Jastrzębią Turnię, turystyczne jest łatwe. Pomijając fakt, że tego nie wolno robić, ponieważ poza szlakiem. Od ścieszki na Jagnięcy Szczyt skręca się w lewo, celując w małą przełączkę w grani poza szczytem. Który jest dość płaski. Taternicko od czoła, od Zielonego Stawu jest też nie za trudno. Natomiast piękne płyty, chyba na tym zdjęciu wyżej, to poważne wyzwanie.
Tak marginesie, gdyby można było chodzić turystycznie poza szlakami w Tatrach, to dróg jest cała masa, wielokrotnie większa niż znakowanych szlaków. Praktycznie wszystkie drogi opisane do "nieco trudnych", np. w doskonałym przewodniku taternickim "Tatry Wysokie" _W H Paryski są dostępne. Pod warunkiem, że nie są zbyt eksponowane. Wymaga to jednak doskonałej orientacji w terenie. Wyczuwaniu skalistego terenu, by się nie "zapchać" w sytuację bez wyjścia. No i pewnej wprawy we wspinaniu się na skale. Raj dla miłośnika takich wędrówek jest za to w Alpach. Gdzie można się dodatkowo wyżyć na Via Ferratach. Posiadając odpowiedni sprzęt.
Obserwuję dość ciekawe zjawisko. Pęd do takich wędrówek. Nieraz z przypadkowymi ludźmi. Których pochłonęły takie wędrówki po skałach. Jakieś takie "uczenie" się na szlaku. Zdobywanie dość przypadkowych doświadczeń od przypadkowych ludzi. Mamy nawet taką znajomą panią. Traktując sprawę poważnie, należałoby przejść jakieś poważniejsze szkolenie. Jak choćby kursy skałkowe organizowane przez kluby alpinistyczne. Nie musi się być aktywnym wspinaczem. Ale "wędrówka" po skałach to jest zupełnie coś innego, niż w Beskidach.
- 2
-
Oczywiście -Egzotyczny...
-
Człowiek jest istotą omylną.
Napisałem, opisując dodatkowe fotki do postu cd19, że będą zdjęcia na bierząco. Pała! Bieżąco!
Podziękowania dla "yossa"
- 1
-
8 godzin temu, Zagronie napisał:
Ostatnie dodatki:
1. Szczelina brzeżna, pod ścianą Alam Kuh.
2. Podest był bardzo blisko szczeliny, jakieś trzysta metrów. Północna, prawie siedemset metrowa, ściana Alam Kuh sterczała imponująco nad nami.
3. Widok ze stoku południowego Tacht-e-Solejman na południe.
4. Pod tym stokiem dolina i lodowiec Tacht-e-Czal.
Nie wiem, jaki teren, przedstawiają dwa kolejne zdjęcia. Zresztą były na dalszym planie. Fotografowałem to, co mi się podobało. Kolor skał, chmury itp. Oddają one charakter tych gór.
Teraz już będą zdjęcia na bieżąco.
-
Korekta!
Dodatkowe zdjęcia są do postu "cd18". Nie cd17- jak napisane.
-
Ostatnie dodatki:
1. Szczelina brzeżna, pod ścianą Alam Kuh.
2. Podest był bardzo blisko szczeliny, jakieś trzysta metrów. Północna, prawie siedemset metrowa, ściana Alam Kuh sterczała imponująco nad nami.
3. Widok ze stoku południowego Tacht-e-Solejman na południe.
4. Pod tym stokiem dolina i lodowiec Tacht-e-Czal.
Nie wiem, jaki teren, przedstawiają dwa kolejne zdjęcia. Zresztą były na dalszym planie. Fotografowałem to, co mi się podobało. Kolor skał, chmury itp. Oddają one charakter tych gór.
Teraz już będą zdjęcia na bierząco.
- 1
-
Dodatkowe zdjęcia - post ...cd17:
1. Na drodze Steinauera. Na tle nieba widoczna jest szczytowa grań Alam Kuh.
2. Na szczycie Alam Kuh(4840 m). W dole dolina i lodowiec Tacht-e-Czal. Taką uprząż wspinaczkową, jaką mam na sobie, wtedy się u nas stosowało. Coś w rodzaju szelek z liny na piersiach i węzeł, którego nazwy zapomniałem. Ale który też nazywa się ratowniczy. Po kilku minutach, wiszenia na linie, traciło się przytomność, na skutek ucisku liny na klatkę piersiową. Dlatego unikało się za wszelką cenę odpadnięcia. Jak się pojawiły nowe uprzęże, z prawdziwego zdarzenia, to sobie można było dyndać. Ale odpadnięcie też było ryzykowne. Zdarzały się przypadki przełamania kręgosłupa, czasie "lotu". Dopiero dodatkowe zastosowanie uprzęży piersiowej to ostatecznie zlikwidowało. W praktyce stosuje się prawie wyłącznie uprzęż biodrową.
3. Nie jestem pewien, czy tą panoramę zrobiłem z Alam Kuh. Ale chyba tak, ponieważ musiała być zrobiona z wysoka. Takie górki mieliśmy wokół Alam Kuh. Ta grupa była zdecydowanie najciekawsza.
- 3
-
-
Dodatkowe zdjęcia - post ...cd16:
1. Podejście na Szadeh Kuh. W tle, z prawej, podest z namiotami.
2. Na Szadeh Kuh(4450 m).
3. To samo jw., ale lepiej widoczny w tle Tacht-e-Solejman i jego południowy stok. Zasłany blokami kamiennymi i piargiem.
4. Powrót z Tacht-e-Solejman. Trawers północnego stoku Szadeh Kuh. W tle widoczna pólnocna ściana Alam Kuh.
- 2
-
Dodatkowe zdjęcia - post ...cd15:
1. Życie "bazowe". Baza nasza była położona bardzo wysoko, jak na takie niskie góry. Tak wysoko i wyżej zakłada sie bazy w górach wysokich-Hindukuszu, Himalajach. Jej zaletą były króciutkie podejścia na otaczające szczyty.
2. To zdjęcie stanowiło dla mnie zagadkę. Co przedstawia i z jakiego miejsca zrobionę? Przeźrocza tkwiły ramkach i dopiero po ponad trzydziestu latach je zeskanowałem. Skany czekały też swoje lata. Ale przy pomocy mojego opisu, mapy i innych zdjęć, puzle się układały. Tak było z wieloma zdjęciami. Z tymi najbardziej charakterystycznymi nie było problemu.
No więc to jest zdjęcie z końca długiej czarnej grani(zd. nr 1 w poście cd15), ze szczytu Mian Sehczal. Wdłuż tej grani na szczyt Szadeh Kuh. Po jego prawej jest przłęcz między nim a Tacht-e-Solejman. Na Szadeh Kuh i przez tą pzrełęcz szliśmy na Tacht-e-Solejman w dniu nastepnym.
3. To życie bazowe było trudne dla naszych dziewczyn. Wyszły wyżej, tylko w jednym dniu. W dzień parzące słońce, blask śniegu i co tu robić na tarasie. No i ten ból głowy, otępienie. A widoki! Co dzień to samo. Nie było zimno. W nocy śnieg zamarzał. Gdzieś było około zera lub ciut niżej. W dzień słońce robiło swoje. Temperatura szybko wzrastała.
- 2
-
Dodatkowe zdjęcia - post ...cd14:
1. Podejście lodowcem Sarczal. Gdzieś pod tym gruzem ukrywał się lód. Pierwsza część podejścia była bardziej stroma. Od trzy tysiące sześćset metrów do około czterech tysięcy. Potem lodowiec się wypłaszczał.
2. Był nie tylko gruz, ale i pola firnowe. Na jednym takim jest moja żona. Pierwszy raz w życiu taka wysokość i brak aklimatyzacji. Dwadzieścia kilka kg na plecach. Ale dała radę!
3. Widać jakiś szczyt we mgle?
4. Teraz jest wyraźny. Siah Sang(4603 m). Grań od Siah Sang, w prawo, ciągnie się aż do Alam Kuh(następne zdjęcie).Tworząc prawie dwukilometrowy skalny mur.
5. Szachak(ten wyraźny ząbek). Najbardziej w prawo Alam Kuh.
Takie widoki(jak w punktach: 3., 4. i 5. )ukazywały się nam w miarę podchodzenia w górę.
6. Skręcając w prawo, w stronę Alam Kuh, szło się w stronę Szadeh Kuh(4450 m). Trzysta metrów pod tym szczytem - niżej na lodowcu, ukrywały się ruiny schronu Alamczal.
- 1
- 1
-
Kolejne zdjęcia - do postu cd13:
1. Na pierwszym planie blok kamienny- Wanta. W głębi szczyt Szadeh Kuh(4450 m). Szczyt ten sterczał trzysta metrów nad podestem. Podchodziliśmy na niego widocznym polem śnieżnym.
2. Resztki schronu Alamczal(4150 m). Zburzonego przez lawinę śnieżną. Wyżej ten wzmiankowany śnieżny stok.
3. Siah Kaman(4480 m) i w prawo grań w stronę szczytu Czalun. Grań ta nam towarzyszyła z lewej strony, w czasie podejścia lodowcem w górę.
- 2
-
Dodatkowe zdjęcia -do postu- ...cd12;
1. Ten majdan obok schodków, do załadowania na muła. Procedurze przyglądają się domownicy.
2. Błona fotograficzna zarejestrowała ośnieżone góry. Sterczące trzy kilometry nad nami. Do których mieliśmy jeszcze dwadzieścia kilometrów. Warto porównać, otaczający nas krajobraz, ze zdjęciami z postu - cd10!
3. Biedna kozica. Symbol skalistych gór.
4. "Ranczo" Vandaraban. Starzec z siwa brodą, którego bolała głowa. Po prawej Elżbieta ordynująca środki przeciwbólowe.
5. Jeszcze jedno zdjęcie schronu Sarczal. Nieco lepsze. Była mgła, to i trudno było o jakość.
6. Z tarasu schronu widać było wyraźnie bliski już lodowiec Sarczal. Wypływał z niego potok, który sprawił nam nieco kłopotu przy przeprawie. Zaledwie parę metrów szerokości, ale prąd wody był bardzo silny. No i ta temperatura...
- 2
- 1
-
Zamieszczam dodatkowe zdjęcia - do postu - ...cd10
1. Taka rzeczka - to skarb dla doliny, w tym klimacie. Ginie szybko poza górami. Wykorzysta się każdą kroplę "hadwao".,
2. Wieś w dolinie nad rzeką. Szosa jeszcze była przyzwoita. W pobliżu rzeki, na bardziej płaskim terenie, były pola uprawne.
3. Wyżej tylko nagie góry, bez cienia drzew, czy nawet krzaków. Po zimowych opadach, na wiosnę, zapewnie były zielone i nadające się dla wypasu bydła.
4. Nasza ekipa. Dziewczyny jechały w szoferce. Chłopy - na pace z bagażem. Asfalt się skończył. Droga przekracała Elburs wąskim, kilkusemetrowym tunelem.
- 3
-
W dniu 12.01.2021 o 20:14, Zagronie napisał:
Nieco dziwny komentarz. Ale chcę dodać dodatkowe zdjęcia do napisanych postów. Rozumiem, że nie można ich edytować, gdy ktoś dał swój 'like", lub komentarz. Opcja "Zgłoś wpis" mi nie zadziałała. Stąd taka metoda.
Dodatkowe zdjęcia do postu ...cd8:
1. Minaret meczetu Sepahsalar. W tle panorama Teheranu.
2. Rodzinne zdjęcie na szczycie minaretu. Jacek się poświęcił. Technika "selfi" była jeszcze nieznana
- 1
-
Dodaję zdjęcia campingu w Teheranie. Na pierwszym - po naszej pierwszej nocy w tym mieście. Patrząc na zdjęcia można odnieść wrażenie, że byliśmy w raju. Na pewno, w porównaniu z najbliższym otoczeniem campingu.
W taki sposób będę załączał dodatkowe zdjęcia do kolejnych opublikowanych postów. Nie miałem, niestety, wszystkich przeźroczy w Wadowicach, tylko w Koninkach. Przepraszam - tak wyszło.
Zagronie
- 4
- 1
-
Nastąpi przerwa w postach. Jedziemy do Koninek na kilka dni.
Zagronie
- 1
-
12 minut temu, yoss napisał:
Generalnie przyjmuje się "dwudziesty pierwszy" jeśli mówisz(piszesz) o czasie teraźniejszym, a "dwudziestego pierwszego", gdy o czasie przeszłym lub przyszłym. Ponieważ, jak rozumiem, wpisy mają charakter dziennika pisanego (czy też stylizowanego na pisany) "na bieżąco", wydaje mi się, że bardziej prawidłowa jest forma w mianowniku. Gdybyś wspominał co działo się w danym dniu, wtedy dopełniacz.
p.s.Zapis liczbowy rozwiązuje problem.
Dziennik był pisany na bieżąco. Potem rozszerzony, po przyjeździe, też na "bieżąco". Miałem to wszystko świeżo w pamięci. Ale rozszerzając, wpisywałem datę w mianowniku. I tak mi zostało. Teraz widzę, że to nie jest właściwe. Minęło pół wieku. Poprawiam szczegóły "na bieżąco". Ale cała akcja jest dla mnie daleko w tyle. Toczy się przez cały dzień. Jest w tym dniu "bieżąca". Poprawki też są "bieżące". Ale publikując to, jest to dla mnie czas przeszły. Nie lubię w beletrystyce dat, miar itp. Pisanych liczbami. To przypomina mi sprawozdanie techniczne.
-
Dziekuję!
Co do lipca, to zgoda. Ale, tak mi się zdaje, że powinno być:
"dwudziestego pierwszego lipca", "osiemnastego lipca" itd. Rzecz(akcja)się dzieje ciągle, przez cały dzień. Całego dwudziestego pierwszego dnia lipca...A może mamy polonistę na forum? Ja będę pisał - dwudziestego drugiego lipca, drugiego sierpnia.
Pozdrowienia
-
10 godzin temu, Jeeb napisał:
i pomyśleć ile przygód straciłem lecąc do Tbilisi samolotem.
@ZagronieFajnie się czyta, chyba jednak masz jakieś zapiski bo tyle szczegółów po 50 latach trudno spamiętać.
Prowadziłem wtedy dziennik. Na jego podstawie, po przyjeździe do Polski, rozbudowałem swoje zapiski. Miałem świeżo w pamięci ten wyjazd. Nieco roboty było potem, aby dwa bruliony odręcznego pisma, przetworzyć na pamięć w komputerze. Zdjęcia też pomagają. Patrząc na nie, otwiera się zupełnie zapomniana komórka pamięci w mózgu. Czytając tekst, dawno zapisany, też czasem coś się otworzy nowego.
- 1
- 1
Penken w Zillertal cz. 1
w JC w podróży
Blog prowadzony przez JC
Napisano
Byliśmy w 1993 r. I nie odpuściliśmy żadnej trasy. Tylko nie wiem, czy Harakiri wtedy istniała. Jeśli tak, to została zaliczona.