Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'tatry' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Pogadajmy
    • Tematy narciarskie
    • Chcę Wam o tym powiedzieć
  • Sprzęt narciarski
    • Sprzęt narciarski
    • Dobór sprzętu
    • Tuning sprzętu
    • Testy sprzętu
    • Giełda sprzętu narciarskiego
  • Stacje narciarskie
    • Polska
    • Alpy
    • Słowacja, Czechy
    • Samochodem na narty
    • Warunki narciarskie - pogoda
    • Reszta świata
  • Technika jazdy na nartach
    • Race
    • Carving, funcarving
    • Freeride, freestyle
    • Poczatkujący na nartach
  • Wyjazdy na narty
    • Relacje z wyjazdów forumowiczów na narty
    • Wolne miejsce w samochodzie
    • Wspólne wyjazdy, odstapię kwaterę, szukam kwatery.
  • Sport
    • Zawody, wyniki, kalendarze, sylwetki ...
    • Zawody dla amatorów
  • Narciarstwo klasyczne, ski touring, ski alpinizm
    • Narciarstwo klasyczne, ski touring, ski alpinizm
  • Aktywne Lato
    • Rowery
    • Rolki
    • Wypoczynek w górach
    • Wypoczynek nad wodą
    • Bieganie
  • Nasze sprawy
    • Forum info
    • Tematy dot. skionline.pl
    • WZF skionline.pl
    • Konkursy
  • Stare forum
    • Ogólne
    • Sprzęt
    • Technika jazdy
    • Wyjazdy i ośrodki
    • Euro 2008
    • Lato 2008
    • Olimpiada Pekin 2008

Blogi

  • JC w podróży
  • Nogi bolo
  • Na białym i na zielonym
  • Zagronie, wspomnienia
  • Chrumcia tu i tam
  • >> z buta <<

Kalendarze

  • Kalendarz Forum
  • Alpejskie Mistrzostwa Świata
  • Alpejski Puchar Świata
  • Puchar Świata w Skokach
  • Puchar Świata w Biegach Narciarskich

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Imię


Miejscowość


Strona WWW


O mnie


Narty marka


Buty marka


Gogle


Styl jazdy


Poziom umiejętności


Dni na nartach

  1. Cześć, Zamierzam jutro, tj. 9.12.2018 wybrać się do Spalenej w Rohacach. Sezon już otwarty, warunki przyzwoite :). Jest promo na karnet: 15E/dzień. Wyjazd z Żywca, ok. 7.,30-8.00., mam 3 wolne miejsca, gdyby ktoś był chętny: +48 692-342-700 lub PW Szymon
  2. Masa zdjęć z pierwszego dnia! Nim napiszę właściwą relację - kilka zdjęć. Rano były mgły: Pamiątkowy Krzyż poświęcony "Ogniowi": Dzisiaj było 32 km na szlaku... Powrót z czołówkami i latarkami. Pełna relacja z domu. Jutro od rana ponownie Gorce i powrót wieczorem. CDN Pozdro!
  3. 1 maja świętowałem z kolegą Przemkiem na Rysach. Udało się trafić w warunek idealnie. Nawet Rysa odpuściła w słońcu po 14, co w sumie było kluczowe. Zjeżdżaliśmy w dół około 16 i całość góry była już miękka, warunki rewelacyjne. Krótka relacja zdjęciowa. Tatry widziane rano z Gliczarowa, generalnie wiosna. 1 maja, przed 8 rano 80% parkingu już zajęte. Na asfalcie do Moka było tłoczno. Tak idziemy kiedy nie ma śniegu Widok ze schroniska. Po lewej kocioł, nasz cel. Śnieg do zjazdu zaczynał się od Czarnego Stawu. Śnieg pod wodą w Czarnym Stawie. Przepinka z trekingów na buty skiturowe Stok nad Czarnym Stawem z bliska Towarzyszyła nam 30-osobowa wycieczka z Serbii/Czarnogóry, musieliśmy ich wyprzedzić :-) Żleb Rysa Podejście na Niżne Rysy, szczyt główny z lewej. Bula pod Rysami Najtrudniejszy zjazd Zachód Grońskiego, bardzo dobrze widoczny z kotła. W żlebie Rysa Przełączka na końcu żlebu, tutaj już bardzo wąsko, szerokość 2-3m. Początek podejścia na szczyt z łańcuchami Widok ze szczytu Zdobywca na szczycie Zjazd w kotle i widok na dolny żleb Resztki lodu z Czarnym Stawie Weszliśmy na sam szczyt bez nart, ale zjazd jest dopiero ze żlebu Rysa. Musieliśmy odpuścić górną wąską część ze względu na dużą ilość pieszych. Tam i tak nic poza zsuwem nie da się zrobić. Zjazd zaczęliśmy trochę niżej po rozszerzeniu się żlebu. Było emocjonująco chwilami i było pięknie. Warto raz się pomęczyć 5h z nartami i butami skiturowymi na plecach. Całość tury zajęła nam 12h z długimi postojami i kontemplowaniem gór. Pojechałem w Tatry tylko na jedną dobę na jeden zjazd, trochę dłuższy niż BSA Piękny kocioł i piękny górny żleb. Dla porównania warunków można spojrzeć na letnią relację Marboru
  4. Witam Mam okazje i ochote pierwszy raz w zyciu spróbować Skiturów. Gdzies w okolicach Zakopanego najlepiej. Moje pytanie. Gdzie najlepiej wypozyczyc sprzet w Zakopanem lub okolicach i gdzie najlepiej wybrac sie zeby oswoic z chodzeniem i zjezdzaniem? Najlepiej wejscie i zjazd w tym samym miejscu i w miare niedaleko jakiegos parkingu. Wiec podsumujmy. Pierwszy raz skitury na nogach Wypozyczalnia Trasa dla poczatkujacych zjazd dla poczatkujacych Max 3h podejscia Start i koniec w tym samy miejscu (blisko przynajmniej) No i termin weekend 06-08 kwietnia 2018. Powaznie chcialbym sie za to zabrac w przyszlym sezonie a teraz tylko jednodniowy test zeby sprawdzic czy mi to podejdzie.
  5. Jadę pierwszy raz w życiu do Zakopanego.Będę od najbliższej niedzieli do piatku. Które wyciągi warto odwiedzić w okolicy oprócz Kasprowego?
  6. Czołem! Nie zdążyłem się jeszcze ładnie przywitać, dlatego nadrobię to w formie "obrazkowej" Tak w skrócie: na co dzień jestem geologiem (a przy okazji doktorantem na UW), a weekendowo/wieczorowo gram w kapeli metalowej, co jest świetnym pretekstem do pojeżdżenia po kraju i za granicą. Na nartach regularnie jeżdżę dosyć niedługo, bo 5 lat, swoje umiejętności w skali forumowej ocenię gdzieś pewnie w okolicach 6-7: generalnie radzę sobie we wszystkich warunkach, ale widzę jeszcze dużo rzeczy do poprawy i szlifowania. Ulubiony styl jazdy to albo długie skręty i duże prędkości, albo skok w bok na świeży puch. A teraz do rzeczy: ostatnie 7 dni spędziłem w Tatrach: 5 dni w Niżnych na Chopoku, dzień na Łomnicy i dwa dni na Kasprowym. Wyjechaliśmy z Warszawy z sobotę 10.02 gdzieś koło 8:00, tak żeby spokojnie wieczorem rozpakować się w Pavcinej Lehocie, a w niedzielę rano być zwartym i gotowym na szusowanie - mój pierwszy raz na Chopoku, więc chciałem go wykorzystać w stu procentach. I tutaj pierwszy zawód: zgodnie z prognozami pogody brak. To znaczy pogoda jakaś tam była, ale zdecydowanie nie taka, jaką tygryski lubią najbardziej. Nie mniej jednak w niedzielę 11.02 stawiliśmy się o 8 na parkingu w Biela Put aby zobaczyć o co z tym Chopokiem chodzi. I tak to się utrzymywało przez pierwsze cztery dni; raz więcej mleka, raz nieco mniej, ale generalnie na szczycie widoczność słaba lub bardzo słaba; z kolei w dolinach lepiej, choć - w zależności od kaprysu maszyny losującej - dosyć często albo sypał śnieg, albo wiał dosyć dokuczliwy (zwłaszcza na odkrytych krzesełkach) wiatr. Plus był na pewno taki, że górne trasy trzymały warunki przez cały dzień. Moją ulubienicą bardzo szybko stała się czarna 7ka, bardzo polubiłem się także z trasami 11, 32/31 i 33. Minus barowej pogody z kolei był taki, że niżej położone trasy gdzieś od okolic godziny 13 były do jeżdżenia zwyczajnie nieprzyjemne: dużo nierówności, odsypów i miejscami sporo lodu; dotyczyło to zarówno czerwonych jak i niebieskich tras. Ale dziwić się nie ma co, bo ludu było gęsto. Ciągiem trasy nr. 1 fajnie jeździło się w zasadzie tylko z samego rana; trasy nr. 3 i 6 nieczynne. Z tras "freerideowych" paradoksalnie najbardziej do gustu przypadł mi skrót z trasy 11a do trasy nr 5 przez lasek; na południu śnieg nieco zlodowaciały, przez co freeride zony mniej przyjemne (przynajmniej dla mnie) do jazdy. Minerałów w zasadzie nie stwierdzono, tylko przy samym wyjściu ze stacji na szczycie raz natknąłem się na kawałek czegoś węglopodobnego. Naprawdę przyjemnie zrobiło się dopiero ostatniego dnia naszego pobytu na Chopoku, czyli w czwartek 15.02.2018 - prawie cały dzień pełna lampa, warunki przecudne, choć jeździłem głównie na południu, bo północne stoki przeżywały oblężenie każdego swego zakamarka. No i to by było na tyle Chopokowania, o samym ośrodku mogę powiedzieć tyle, że ilość plusów jest równoważona przez ilość minusów. Przede wszystkim ilość ludzi, zwłaszcza w weekend, bywa zatrważająca. Przez to stoki, z rana wręcz perfekcyjne, po południu nie dają prawie żadnej przyjemności z jazdy, podobnie jak stanie w kolejkach skutecznie ją odbiera. Wrócić pewnie tu wrócę, ale raczej już nie w lutym. Tak, czy tak, prosto ze stoków Chopoka wyruszyliśmy do Tatrzańskiej Łomnicy. A tam o poranku zastał nas bardzo obiecujący widok: Niestety jeszcze zanim zdążyłem załadować się do gondolki jadącej na stację Start wszystko się zdążyło zepsuć, tak, że w drodze na Lomnicke Sedlo zaczynało być już nieco mlecznie. W takich to warunkach zdążyłem rozpoznawczo objechać w wszystkie wszystkie dostępne trasy, aż tu gdzieś koło 13 trafiło nam się krótkie okienko pogodowe i nieśmiało zaczęło wychodzić słońce. Stwierdziłem, że to odpowiedni moment na wybranie się na Francuzką Muldę, gdzie w trakcie zjazdu trafił się zabawny wypadek: mianowicie udało mi się wjechać w zaspę na nartach, a wyjechać na narcie. Brakującej do pary szukałem potem dobrych 5 minut, ale cały zjazd generalnie był bardzo przyjemny. Ratrakowana trasa z Sedla trzymała poziom do samego końca. Było twardo, ale nie lodowo, choć miejscami robiły się drobne muldy, więc nie można się było w pełni bezpiecznie rozbujać. Cucoriedki, General i Esicka po południu nadal dosyć równe, choć pojawiły się nieduże muldy i sporo lodu. Na Cucoriedkach Zapad, na dolnym odcinku, przez cały dzień można było spróbować swoich sił w slalomie. Tyle z Łomnicy, dzień generalnie pozytywny, choć nie licząc zjazdu Francuzką Muldą zabrakło mi jakiegoś efektu wow. Nie wiem czy to pogoda, czy coś innego, ale odczuwam pewien niedosyt. Na plus na pewno niewielkie kolejki do wyciągów i możliwość naprawdę długiego zjazdu do stacji początkowej. I na koniec dwa, totalnie odmienne dni na Kasprowym Wierchu. W sobotę przez cały dzień słońce, w niedzielę biało, gęsto i nieprzejrzyście. Sobotni zjazd Gąsienicową, tuż po jej otwarciu, to jest najlepsze co mnie w trakcie tych wakacji spotkało, petarda totalna. Zresztą w ogóle samo położenie i widoki roztaczające się z tras zjazdowych na Kasprowym IMO deklasują Słowackich sąsiadów. W tej części Europy konkurentów sobie nie przypominam. Potem udałem się na Beskid, podejścia do freeride'u chyba nie są dla mnie, bo o mało nie wyplułem płuc (trzeba w końcu rzucić palenie -.-), ale w nagrodę zaliczyłem kolejny cudowny zjazd po idealnym wręcz puchu (w nocy przed naszym przyjazdem do Zakopanego sypał śnieg). Po kilku następnych zjazdach Gąsienicową przenieśliśmy się na Goryczkową, która do samego zamknięcia trzymała świetny poziom, lodu nie uświadczono nawet w rynnie. Co ciekawe w ciągu dwóch weekendowych dni tylko raz udało mi się stać 5 min w kolejce do wyciągu w Goryczkowej, pozostałe wjazdy na bieżąco. W niedzielę do 13 jeździło się w chmurze. Przed południem zaliczyłem dwa zjazdy Gąsienicową, ale szybko sobie podarowałem, bo na goglach momentalnie osadzał się szron, przez co prawie że zerowa widoczność stawało się faktycznie zerowa. W ogóle zatrzymanie się pośrodku kotła w takich warunkach to ciekawe doświadczenie: wokół głucho, biało, a ty nie wiesz gdzie jesteś. Po 13 pogoda się polepszyła, gogli już nie mroziło, a nieco poniżej grani pojawiła się pełna widoczność. I tak oto minęły nam ostatnie dwa dni nartowania, czas wrócić do szarej rzeczywistości Ahh i tak przy okazji, gorąco polecam Kwaterę Główną, zakochałem się w oczach jednej z ich kelnerek ! I to by było na tyle, miłego!
  7. Od dawna pomysł spróbowania skitour'ów chodził mi po głowie ALE... no właśnie z jednej strony zachęcały mnie relacje kolegów z forum (m.in. relacja z Norwegii i połączenie jachtu i skitour'ów to dla mnie najlepszy wątek jaki kiedykolwiek zaistniał na tym forum), opowiadania kto co kupił i dlaczego też jakoś rozpalały wyobraźnie - bo ja akurat lubię kupować różne sprzęty; no ale z drugiej strony jak do jasnej ciasnej się do tego w ogóle zabrać i jak zacząć. Tu z pomocą znów przyszło forum - ktoś podpowiedział w jakimś tam wątku, że istnieje coś takiego, jak Skitourowe Zakopane i działająca w ramach tej inicjatywy Skitour School. No więc gdzieś to wszystko sobie w mojej głowie kiełkowało, choć pojawiło się pytanie, jak podołać kondycyjnie, bo do tej pory jakoś nigdy wielkim miłośnikiem chodzenia po górach nie byłem. Na szczęście jakieś 3 miesiące przed swoimi 40-tymi urodzinami, postanowiłem sobie, że w wieku 40 lat doprowadzę się do formy w jakiej nie byłem mając lat 30. Zacząłem więc trochę treningów na siłowni, trochę biegania, sporo roweru - zwłaszcza ostatnio odkąd pod choinką znalazł się trenażer Tacxa i odkryłem świat Zwift. Do tego trochę zmieniłem zasady odżywiania i tak mniej więcej w ciągu ok.10 mies. doprowadziłem swoją kondycję do przyzwoitego poziomu, przy okazji tracąc jakieś 11-12 kg. Nakłoniwszy jeszcze moje kuzynostwo - udaliśmy się do Kuźnic na spotkanie z przygodą. Najpierw wydano nam sprzęt. Na nogi dali mi takie coś: Tu pierwsza zaskoczenie. Jasne czytałem na forum, że buty są dość lekkie, ale okazały się nie tylko lekkie, ale i super komfortowe. Prawie jak w kapciach. Potem do kompletu dostałem jeszcze takie narty firmy Atomic: Oczywiście całości dopełniały kije, no i foki. Okazało, że ktoś jednak musi nam wytłumaczyć jak się w ogóle w to ustrojstwo wpiąć. Potem pokazano nam jak założyć foki. Na szczęście w warunkach bez wiatru, z nartami opartymi o płot, to ten "pierwszy raz" poszedł dość sprawnie i foki pięknie skleiły się ze ślizgiem. Teraz przyszła pora na to, aby instruktor Kuba - TOPRowiec i super fajny człowiek - pokazał jak prawidłowo wyglądać powinien nasz "krok": No i tak powoli towarzystwo zaczęło się wprawiać. Na początku Kuba trochę popoprawiał pewne niedociągnięcia i grupa ruszyła w górę. Na pierwszy dzień zaplanowano dojście szlakiem z Kuźnic do Myślenickich Turni i trawersikiem do dolnej stacji krzesła na Goryczkowej. Potem zjazd. Po drodze była przerwa na herbatkę, kanapkę oraz ćwiczenia jak posługiwać się sprzętem lawinowym. Okazało się, że to szukanie detektorem, to niekoniecznie jest taka prosta sprawa i mogę sobie wyobrazić, że w sytuacji ekstremalnej, gdy pod śniegiem leży człowiek, zwłaszcza osoba bliska, to sprawa staje się jeszcze trudniejsza i warto mieć temat przećwiczony na 10-tą stronę. Oczywiście dla nas były to póki co tylko ćwiczenia, bo nie poruszaliśmy się w terenie gdzie groziły nam lawiny. Kilka rzeczy powodowało, że szybko czuję się nieco dziwnie - chyba pierwszy raz w życiu będąc w Kuźnicach kompletnie nie obchodzi mnie jak długa jest kolejka do wagonika; ba... po stosunkowo krótkim czasie i odkryciu jak przyjemne jest to szwędanie się po szlakach i obcowanie z naturą, wkrada się do głowy taka myśl - jak Ci ludzie w ogóle mogą mieć jakąś przyjemność w wyjeżdżaniu do góry jakimś wagonikiem. Wreszcie - kwestia pogody. Ja generalnie na narty staram się nie wybierać w dzień, w którym jest mały kontrast; jakaś tam wisząca mgiełka, a jak już się wybiorę, to zwykle nie bardzo czerpię z tego przyjemność i mówię sobie, po cholerę jechałeś na te narty. Tymczasem tutaj kompletnie mi to nie przeszkadza. Tutaj parę widoczków z soboty: Przychodzi czas na niedzielę. Ma być mniej ćwiczenia, a więcej tourowania. W zasadzie jedynym nowym elementem są zakosy. Mają się nam dzisiaj przydać. Towarzystwo w dobrych humorach. Już wiemy, że ski tourowanie sprawia wielką frajdę. Wiele rzeczy - jak choćby zakładanie fok - idzie sporo sprawniej niż dzień wcześniej. Plan na dziś, to dotrzeć z Kuźnić, przez Kalatówki; do "S"a; podejście pod "Polaka" (tu wcielamy w życie zakosy, choć momentami bardziej po to aby potrenować, a nie z konieczności); Patelnia i w górę na Kasprowy. Od rana sporo pada. Już widać, że będzie na pewno bardziej "przygodowo" niż dzień wcześniej: Widoki przednie, a śniegu coraz więcej: Idziemy, coraz wyżej, ale nie dane nam niestety będzie dojść tego dnia na szczyt Kasprowego. Wieje coraz mocniej; śnieg nie odpuszcza i Kuba podejmuje jedyną słuszną decyzję - kończymy na wysokości Patelni. Oczywiście pojawia się jakieś rozczarowanie, bo bardzo chcieliśmy dojść na samą górę, ale musimy zaufać człowiekowi, który niejedną grupę prowadził, w TOPR służy i zna te góry lepiej od nas. Trochę na otarcie łez Kuba bierze łopatę i robi przekrój przez śnieg aby pokazać nam jak wyglądają różne warstwy śniegu; jak się mogą utworzyć lawiny. Na patelni wyglądało to tak: Po pewnym rozczarowaniu związanym z niezdobyciem Kasprowego, przyszedł czas na zjazd. I tu stało się coś, co spowodowało, że szybko zapomnieliśmy o tym, że czegoś nie zrobiliśmy a planowaliśmy. Zjazd w dziewiczym puchu po kolana. Od czasów nastoletnich tego nie robiłem i już zapomniałem jaką frajdę to sprawia. Jest genialnie. Lekki sprzęt skitourowy pozwala na robienie tego z mniejszym wysiłkiem niż na normalnych nartach. Niestety na tym etapie mój Iphone odmówił współpracy, a battery pack jest na dnie plecaka, więc zdjęć nie ma. Ale co tam zdjęcia - w głowie są piękne wspomnienia. Zjeżdżamy do Kuźnic. Pojawia się w głowie myśl - szkoda, że to już koniec. A zaraz po niej - kiedy mam kolejny wolny weekend, bo muszę to powtórzyć ;-) Już wiem, że na pewno złapałem bakcyla. Wiele rzeczy się na to złożyło. Na pewno także podejście ekipy organizatorów i instruktorów. Atmosfera tych szkoleń jest naprawdę bardzo fajna i pewnie jeszcze, z któregoś skorzystam. Do tego mam otwarty rachunek ze Szczytem Kasprowego. Oczywiście teraz zaczyna się rozmyślanie, czy kupować sprzęt, a jak tak, to jaki... na pewno muszę kupić plecak, bo całą tą tourę zaliczyłem z plecakiem, który nadaje się bardziej do szkoły niż w góry. To mi najbardziej przeszkadzało - dyndający plecak. Na razie po jednym wieczorze ustaliłem, że moimi faworytami są Deuter Freerider Pro albo Mammut Nirvana Pro. Wiem, że koledzy, którzy walczą o każdy gram, pewnie stwierdzą, że za duże i za ciężkie, ale z perspektywy weekendowego szwędania sie, to myślę że pojemność w okolicach 30-35 litrów dla mnie będzie w sam raz. Po szkoleniu czas na drogę do Krakowa. Śnieg zrobił swoje. Google Maps krzyczy, że łatwo nie będzie. Po 3h 15 min i niezliczonej ilości zjedzonych batonów energetycznych firmy Aptonia, które mi zostały w nadmiarze, zameldowałem się pod domem. Wiem, że muszę to powtórzyć. Tu jeszcze zdjęcie z drogi - zima piękna w Tatrach i okolicach:
  8. Robimy piękna turę w Tatrach Zachodnich Pogoda bomba Pozdrawiamy brać.
  9. Parę fotek z Tatr z weekendu rodzinnego Było całkim,całkim,najważniejsze że bez tłumu
  10. Cześć cześć! Kupiliśmy z mężem działkę w Tatrach i właśnie kończymy wystawiać tam nasz domek na wakacje i odpoczynek. Słuchajcie czy wełna szklana jest dobrym materiałem izolacyjnym w takim miejscu? Ktoś coś?
  11. Gość

    Tury na butach...

    Witam. Ostatnio więcej czytam jak pisze bo... ale dobra nieważne! mam kilka pomysłów i szukam ekipy i tak sobie pomyślałem (bo ja tak sobie niekiedy siedzę i myślę... wiem że to niemożliwe a jednak!) że dlaczego nie z forum. W końcu poznałem tu już fajną ekipę. Ale do rzeczy: Pomysł 1: 2-3 dniówka - Mała Fatra: Janosikowe Diery - Krivań Pomysł 2: 1 dzień - Rysy: Polsko -Słowackie wejście (2 auta) jeżeli ktoś... by coś... to piszcie Pomysł 1 planuję na weekend za tydzień - 14-16 (ale zależy od POCASI) a 2??? Pozdrawiam
  12. Długo czekaliśmy na okienko pogodowe i wolny cały weekend. Doczekaliśmy się...właśnie ten weekend przeminął - udało się zrealizować kolejny cel! Od dawna również nosiliśmy się z zamiarem zdobycia Starorobociańskiego Wierchu - najwyższego szczytu w Tatrach Zachodnich 2176 m npm (wg Wikipedii). Plan był prosty - ruszamy w podróż w piątek po pracy, w sobotę robimy ok 30 km po górach - zdobywamy "Starego", w niedzielę lekki trekking gdzieś w dolinie i powrót. Wszystko wyszło świetnie. Zapraszam do fotorelacji z dnia pierwszego. Początek przygody zaczynamy w Witowie - jesteśmy ambitni i idziemy od samej kwatery. Auto zostaje za nami a my pełni energii robimy pędzimy do Doliny Chochołowskiej. Jest wcześnie rano i na szlaku nie ma prawie nikogo. Tylko my i niesamowita przyroda. Chochołowski Potok: Nawet Król Gór nam sprzyja - podarował nam swoje serce W plecaku 5 litrów wody i jedzenie... dlatego odstaję od grupy Tym razem wybraliśmy się we troje - ja, Paula i nasz przyjaciel Jacek. Skręcamy na szlak czarny - na horyzoncie cel naszej podróży: Starorobociański Wierch. Wzdłuż Starorobociańskiego Potoku... towarzyszą nam jedynie kwiaty i motyle. Po drodze taki oto widok: Szukałem na mapach i nie wiem, czy to potok, czy wodospad? Ktoś może wie? Zbliżenie: Szlak jest dosyć łagodny na początku... ...a widoki niczym z Trylogii Tolkiena: Elfica jakaś, czy kie licho? Tylko hobbitów brak Idziemy w stronę Siwej Przełęczy. Uśmiech dla Kolegów z forum Starorobociański Wierch w pełnej krasie - w żlebach jeszcze śnieg. Pierwsze na co zwracamy uwagę po zdobyciu przełęczy - to Siwe Stawiki. Tutaj robimy masę zdjęć... ...jemy obfity posiłek - a w zasadzie obiad. Kasza, ser feta, pierś z indyka, cukinia, papryka, cebulka... wszystko w pudełeczku, doskonale przyprawione, do tego widelec, wygodne miejsce na kamieniu - czego chcieć więcej? Ostatnie foto zrobione przez uprzejmego turystę i ruszamy na najwyższy punk za naszymi plecami. Jest świetnie! Jak tu nie opóźniać marszu, skoro po drodze coś takiego? Sasanki. Za plecami Zadni Ornak 1867 m npm. Klimat Tatr Zachodnich kradnie nasze serca. Idziemy dalej, czy robimy foto? Idziemy nieśpiesznie robiąc foto Znów się ociągam - może to dlatego, że na szczyt już tylko pół godziny? Nie. To widoki... Jeszcze trochę potu i jest!!! Mamy to Jest radość, jest odpoczynek i są kolejne zdjęcia Uwaga teraz, ze szczytu będzie ich trochę Jarząbczy Wierch 2137 m npm. Tędy przed chwilą szliśmy... Tatry... ...Kochacie? My tak. Kolory? Proszę... Zdobywca Uwielbiam niebo z takimi chmurami... Para zdobywców I zabawy z ustawieniami aparatu... Pozdro ...i pora wracać, tam daleko - na dół Chmurki? Love! Zbliżenie na Raczkowe Stawy Cudowne są! Schodzimy dalej... "Stary" z drugiej strony: Docieramy na kończysty Wierch 2002 m npm. Zaliczamy Trzydniowiański Wierch i wracamy do Doliny Chochołowskiej. Ostatnie pocztówkowe zdjęcie... Kończymy pętlę, kończymy tę niesamowitą wycieczkę, po fantastycznych Tatrach Zachodnich. Tego dnia endomondo wskazało nam prawie 32 kilometry i przewyższenie ok 1400 m. Wyrypa udała się niesamowicie Gdzie teraz w wysokie Góry? Czas pokaże. Koniec części 1.
  13. Miałem kończyć sezon (ten przywyciągowy) na Kasprowym Wierchu, ale ze względu na zakup Sprytnego Karnetu, bardziej opłacało mi się pojechać kawałek dalej do Tatrzańskiej Łomnicy. Przy okazji okazało się, że słowacka stacja działała dłużej, co tym bardziej mi pasowało... Pobudka znów o świcie, gdzieś tam po 4 rano. Powolne gramolenie i przy okazji spojrzenie na kamerki - jest pięknie! Cała trasa powyżej chmur w pełnym słońcu! Wygląda obiecująco, ale padający deszcz koło domu trochę niepokoi. Jednak decyzja o wyjeździe już podjęta! Pozostaje tylko zdecydować jakie narty zabrać. Miałem wziąć "łopaty",ale nocny przymrozek mnie zmylił i wziąłem bardziej uniwersalne K2 Rictor. Obieram trasę przez Jabłonkę, bo mam nadzieję uniknąć korków. Decyzja trafna! Droga w stronę Korbielowa pusta, bo ludzie jadą tłumnie do pracy w przeciwnym kierunku: do Bielska-Białej. Na Słowacji święto, więc w ogóle nie ma samochodów. Dopiero koło Nowego Targu większy ruch, ale już za Białką Tatrzańską znów pusto. Niestety nawet na Podhalu intensywne opady deszczu, do tego chmury wydawały się być wysoko. Jednak po przekroczeniu granicy, tak może 10 km. dalej, mogę już założyć przyciemniane okulary... Ale widok w samej Tatrzańskiej Łomnicy nie nastraja optymizmem. "Dziod" wisi nad górą i raczej wiele słońca nie zobaczę. Ale teraz to już nie ma co płakać nad rozlanym, będzie dobrze! Nie wspominałem, że dzień wcześniej wykupiłem wyjazd na Łomnicki Szczyt, bo prognozy na popołudnie były obiecujące... Na parkingu już ok 20, może 30 samochodów. Gramoli się paru narciarzy. To znak, że będzie można pojeździć! Miałem obawy, bo w mailu napisali, że będzie komunikat o... ósmej rano! Gdybym tyle czekał w domu, to by mi pół dnia uciekło. Ale jestem, jest sporo narciarzy, więc będą szusy. Pozostało udać się po "Mistenke", czy coś takiego (potrzebne do wjazdu na Łomnicki Szczyt) i już mogę się gramolić do góry. Jedna gondolka, druga gondolka - przy okazji robię różne ujęcia filmowe - i jestem przy Skalnym Plesie. Niestety tutaj mgła, choć przez chwile wydawało się, że wyjadę powyżej chmur. Nic z tego! Do tego już widzę, że trza było brać "Armaty".Miękko wszędzie, bardzo miękko! No cóż, ostatecznie Rictory też dobrze jadą w takich warunkach. Ruszam pod krzesełko i do góry. Tutaj jest ponad 400 m przewyższenia, to może jeszcze wyjadę ponad chmury. Marzenia ściętej głowy! Owszem, rozjaśniało się, coś jakby smaliło, ale nawet na górze ciągle gęsta mgła. Widoczność jakieś dwie muldy do przodu. Tak , trasa nie była ratrakowana i to dawno. Ale to już widziałem na kamerkach. Ruszam tempem emeryta i dość asekuracyjnie. Już przy starcie baner z ostrzeżeniem o wystającej skale. Trzeba być czujnym, bo faktycznie najechanie nartą na coś takiego mogłoby się źle skończyć. Przynajmniej dla sprzętu. Dale już lepiej, ale moje tempo marne. Nawet jakaś starsza babcia była szybsza... Jakoś nie mogę się przestawić na te Rictory. Tak przez pierwsze 3 zjazdy. Później jakby coś pękło i teraz to ja zaczynam gonić, że tak powiem. Przy okazji wyjeżdżam mocniej po za trasę, bo śnieg taki sam, ale równiej i fajniej. Słowacy w większości dziś na narach "pod butem 100+". Jakoś mnie to nie dziwi, ale na Rictory nie narzekam. Tylko ta mgła... Do tego jest mi bardzo ciepło, choć jest w okolicach zera stopni, muszę się porozbierać. Ale tak po godzinie nagle widoczność się poprawia. Chmury odsłaniają nieco trasy i jazda staje się przyjemniejsza. Teraz to pojeździłem i zasłużyłem na nagrodę. Czas zrobić tradycyjną przerwę na browara. Chwile później czekam już na wyjazd na Łomnicki Szczyt. Skoro tu się przejaśniło, to może i tam u góry? Czekam niecierpliwie na wyjazd, choć coś mi się tu nie zgadza. Ach tak, trwa remont dolnego peronu. Najpierw pan z obsługi uważnie sprawdza "Mistenki", a następnie wprowadza nas do wagoniku "wyjściem". Ale to drobny szczegół. No tor ruszamy! Wagonik wjeżdża w chmurę i niecierpliwie czekam na zobaczenie promieni słonecznych. Czekam, czekam i się nie doczekam. Niestety, to moje trzecie podejście i znowu się nie udało. Na górze mgła bez perspektywy na jakieś przejaśnienie. Pozostaje sobie pospacerować, bo przecież nie będę siedział w barze. Coś tam widać, to może jakieś ujęcia wyjdą. Dodam, że przy pierwszej próbie zerwał się wiatr i przestali wywozić ludzi. Przy drugiej była mgła, ale chwilami szczyty się odsłaniały. Tym razem "Dziod" na nic nie pozwolił. Prognozy się nie sprawdziły. Kiedy tak stoję na tarasie i sobie rozmyślam jak daleko bym "poleciał", z mgły wyłaniają się mocno oszpejowani wspinacze. Przeszli przez barierki, sprzęt rzucili przy wejściu i udali się do baru... Ja robię jeszcze sporo zdjęć i ujęć filmowych. Spaceruję tam i z powrotem, szukając jakiś szczegółów. Co ciekawe, wielu wyjeżdżających ogranicz się do wyjścia przed sam bar. Chyba nie wiedzą, że balkon dookoła domu prowadzi na krótką ścieżkę z atrakcjami. Oczywiście we mgle wiele nie zobaczą, ale jednak jest to jakaś atrakcja. Choćby stanąć na słynnym tarasie. Po za tym, zawsze może się zdarzyć, że na chwilę chmury się rozejdą... Niestety góra chyba mnie nie lubi i tym razem ani na chwilę widoków nie było. Moja tura została wezwana do wagoniku i czas wracać. Chociaż podczas zjazdu były widoki. Postanowiłem jeszcze przespacerować się nad jeziorko. Nigdy tam nie byłem, a to tylko kilka kroków. Warto było. Później jeszcze mały posiłek i trzeba było powrócić do harówki, choć czasu wiele nie pozostało. Za to pogoda na sam koniec zrobiła się piękna. Przynajmniej tu przy trasie. Szczyt był nadal zasłonięty, choć teraz już na pewno coś bym zobaczył. Czyli prognozy się sprawdziły, ale z małym poślizgiem. Może następnym razem... do czterech razy sztuka? Dwa zjazdy no i przyszła 15.30. Czas się zwijać, bo mi jeszcze gondole wyłączą, a nie wyobrażam zejść stamtąd z buta narciarskiego... Biela Put mogłem przejść, ale tu to chyba by pół dnia zajęło. Przy okazji zwróciłem uwagę, że obsługa zbiera zabawki przy trasie. Tak, to był ostatni dzień działania stacji. Pora wracać. W sumie zadowolony jadę na dół. Ostatni dzień przywyciągowy w bliższej/dalszej okolicy został zakończony. Zdecydowanie na plus, choć pogoda popsuła nieco zabawę. Sezon zakończyłem, choć kto wie czy mnie "ktoś" na skitoury nie wyciągnie... Przywyciągowo sezon rozpoczęty 11 listopada, a zakończony 8 maja - nieźle! Podobno sezon u nas trwa krótko... Pozdrawiam, Johnny
  14. Ostatnio tak mam, że czas na nartowanie był ograniczony. Niestety po polskiej stronie granicy nic już nie działało, więc trzeba było ruszyć dalej. Tylko gdzie? Uznałem, że najbliżej mam na Rohacze i w przeciwieństwie do Chopoka są tu w miarę przyzwoite opcje karnetowe od 2 do 4 godzin. W miarę, bo jak na wiosnę to mimo wszystko drogo! Ale bardzo lubię to miejsce i dawno tam nie byłem. Wyjazd z B-B o 10.20 i strzała! Niestety w niedzielę sporo ślimoków po drodze - niektórzy rozwijali Pierwszą Prędkość "Wiośniczą", czyli 30 km/h! Trzeba mieć cierpliwość... Na szczęście jakoś daje się ich hurtem wyminąć i dalej idzie sprawnie. Słowacja to inny kraj. Samochodów jakby 5 razy mniej, a w końcowej drodze do Zuberca i Rohaczy to już w ogóle szosa cała dla mnie. Przy samej końcówce widać ślady po opadach. Nawet spore! Na parkingu jeszcze leży nieco białego. No i ten widok... jak ja to kocham! Szybkie przebieranie i do kasy. Na miejsce dotarłem punkt 12.00, więc decyduję się na karnet 4-godzinny za 21 ojro! Trochę drogo... Tyle co na Kasprowym! Ale miałem jeszcze trochę waluty z zeszłego sezonu, więc tak nie bolało. Na parkingu samochodów dość spora, ale na stoku tego nie widać. Tak po pierwszej godzinie w ogóle zrobiło się pusto. Temperatura na poziomie od 8 st na górze, do ponad 10 przy dolnej stacji. W słońcu można był się stopić! Myślałem, że czeka mnie jazda w stroju letnim, ale jak zaszło słońce, szybko o ty,m zapomniałem... Śniegu dość, ale na płaskich odcinkach mocno łapało narty. Jedynie na tuż przed ścianką co nieco wytopiło. Bardzo dużo osób wspinało się na Salatyna! Ponieważ wcześniej Aklim ostrzegał o lawinowej trójce, zrezygnowałem z ewentualnego zabrania tourów, ale kusiło... Jednak dopóki nie mam skompletowanego odpowiedniego sprzętu, z takich atrakcji rezygnuję. Skupiłem się na jeździe przy wyciągowej. Konkretne szybkie krzesło i fajne dwie trasy, albo opcję, były super! i do tego niemal tylko dla mnie! Oto wiosna na nartach. Na koniec taka uwaga: nie warto spieszyć się na ostatnie krzesło! Czemu? Bo nie odzyskacie kaucji za karnet! Punkt 16.00 zamykają kasę i do widzenia! Trzy ojro ulokowane do nie wiem kiedy. Jak za komuny... Niestety, obecnie coś mnie katar zebrał i chyba święta spędzę w domu. Choć i tak już wiem, że nie pojadę na dwa dni na Chopok ze względu na wizytę rodziny... nie narciarskiej... Na koniec filmik,tak sobie... Pozdrawiam, Johnny.
  15. Już w tamtym sezonie miałem założyć wątek zbiorczy z moimi relacjami skiturowymi, ale jakoś tak mi to umknęło. Sezon nowy rozpoczęty, to można w końcu plan zrealizować :P, niestety nie wszystkie stare relacje uda mi się wrzucić, ponieważ nie ze wszystkim mam tracki, opisy czy zdjęcia, ale być może chociaż część uda się odtworzyć Kopa Kondracka 2014: https://plus.google.com/u/0/photos/116584460396725912260/album/6215457485020685057?authkey=CJjao9D-gpKU7AE Skrzyczne 2014 (fot. Szymon Rochowiak) https://get.google.com/albumarchive/104739309231216197410/album/AF1QipORUsAIH8zT1wNx1JGcbS6wq_t1I9j9ozHEsbpg Rysianka 2015 https://get.google.com/albumarchive/104739309231216197410/album/AF1QipM9zXRuGziz9EPFdyMyNEqZrdBambiRS9Lrnp3s https://plus.google.com/u/0/photos/116584460396725912260/album/6106513941389403585?authkey=CNuppMTC9KTE6AE Salatyn 2015 https://plus.google.com/u/0/photos/116584460396725912260/album/6107264219263935681?authkey=COvx6a--xJaX1wE https://get.google.com/albumarchive/104739309231216197410/album/AF1QipNYxrorcE3dGxrxJQ1vMqCQIO7qCb0nCckWGHsR Mincol 2015 (fot. Szymon Rochowiak) https://get.google.com/albumarchive/104739309231216197410/album/AF1QipPBRDLP_Fws6IJBceuHmPyDqyR2BlVJVBbwFSTM Kasprowy Wierch 2015 https://plus.google.com/u/0/photos/116584460396725912260/album/6126909073860461025?authkey=CJavlM6l45W-5gE https://plus.google.com/u/0/photos/116584460396725912260/album/6129339059880347249?authkey=CP2-sKD217maPQ Pilsko 2015 https://get.google.com/albumarchive/104739309231216197410/album/AF1QipOXGrrwM4M6j9LGGDQeSN0Swh7b0kTjQmWwY5GP https://plus.google.com/u/0/photos/116584460396725912260/album/6240842202809296305?authkey=CK647vmPte-SmQE https://plus.google.com/u/0/photos/116584460396725912260/album/6114877705858485649?authkey=CJfnvYLjucO67AE Dolina Pięciu Stawów 2015 https://plus.google.com/u/0/photos/116584460396725912260/album/6132507717802510433?authkey=CPDS7sesnbi3Vg Chopok 2015 (fot. Szymon Rochowiak) https://get.google.com/albumarchive/104739309231216197410/album/AF1QipOxpM8ea5lF1aWHMFUPhaXEZu01qq6ihHBtP7np Pilsko 2016 (fot. Szymon Rochowiak) https://get.google.com/albumarchive/104739309231216197410/album/AF1QipNNNuRo626zHfeRjX8uMXw3_-o_Tx5wTFaWfIbS Dolina Mięguszowiecka 2016 https://plus.google.com/u/0/photos/116584460396725912260/album/6264592119556441697?authkey=CNCvr_z0vbu8bg GrossVenediger 2016 https://plus.google.com/u/0/photos/116584460396725912260/album/6343879124343525425?authkey=CILwqor5ld2_2wE Wychodzi na to, że najczęściej jeździłem na Pilsku i Rysiance oraz Chopoku gdzie udało się też zrobić najtrudniejsze zjazdy W tym sezonie udało się jak na razie zaliczyć skitury na Skrzyczne i Salatyn, może później wrzuce zdjęcia z tego drugiego Pozdrawiam Tomek
  16. W niedzielę warunki pogodowe nie zapowiadały się dobrze z uwagi na spory wiatr, który szalał w Tatrach pomimo tego postanowiliśmy razem z Andrzejem i Rafałem zrobić Kozi Wierch. Z parkingu w Palenicy Białczańskiej ruszyliśmy o 6:30 z buta asfaltem do Wodogrzmotów Mickiewicza, potem zielonym szlakiem jeszcze pierwsze podejście w rakach (dało się bez ale lodu było sporo) by po dojściu do pierwszego mostku zacząć foczyć. Śniegu na szlaku ubogo z dużą ilością igliwia trochę to marnie wyglądało ale czym wyżej podchodziliśmy tym było lepiej, w końcu doszliśmy do czarnego szlaku (wersja zimowa) którym już w rakach wspięliśmy się do schroniska. W schronisku zrobiliśmy sobie godzinną przerwę pośmialiśmy się przy stoliku z fajną parą turystów, na marginesie dużo fajnych wesołych ludzi spotkaliśmy tego dnia, pomijam już innych w "adidasach" których, chyba nie da się nie spotkać na szlaku w Tatrach. Jakoś nie bardzo nam się już chciało iść dalej ale postanowiliśmy spróbować wejść na Kozi bez ciśnienia dokąd wyjdziemy tyle będzie bo wiatr czasem powalał, i tak dreptaliśmy z czekanem w ręku pomału aż dotarliśmy na szczyt o dziwo mniej na nim wiało niż niżej :). Zrobiliśmy parę fotek i trzeba było zmykać bo czas gonił zeszliśmy ciut niżej, szybka przepinka w dość ciężkich warunkach bo pogoda zaczęła się załamywać i wio centralnym żlebem w dół niestety filmy ze zjazdu ani fot nie ma bo chyba za bardzo przejęci byliśmy zbliżającymi się warunkami. Zjazd był mega choć dla mnie był to test nowych nart i początek trochę mi nie szedł ale czym niżej to było lepiej po dotarciu do piątki zaczął sypać śnieg i mocniej wiać a na dole padało. Do samochodu dotarliśmy o 17-tej i tak skończyła się nasza przygoda, poniżej kilka fotek z tego wypadu. Pozdrawiam.
  17. Plan na sobotę był prosty, dotrzeć pod Tatry i wejść na nartach na Kasprowy Wierch – mekkę polskiego narciarstwa. Piątek, koniec pracy wsiadam w pociąg do Krakowa, aby po 3 godzinach przesiąść się do autobusu jadącego do Zakopanego i po kolejnych 2,5 godzinach zameldować się w zimowej stolicy Polski. Sobota pobudka ok. 6, gramoling, lekkie śniadanie i nieśpiesznie udaję się do upatrzonej wypożyczalni sprzętu skiturowego. Mają czynne od 8 więc nie spieszę się, jestem wcześniej i tam pierwsza tego dnia niespodzianka – już czynne. Za chwilę druga niespodzianka – sprzętu praktycznie brak, lekka konsternacja, tak to jest jak człowiek nie ma swojego. Gdzieś w kącie wypatruję jakieś nartki, trochę krótkie, ale cóż na bezrybiu i rak ryba. Wypożyczam komplet: buty + narty + foki + kije, koszt 70 zł/doba. Cel: Kasprowy Wierch przez Myślenickie Turnie i Halę Goryczkową. W przewodniku W.Szatkowskiego trasa jest określona jako łatwa, przyjemna dla początkującego. Zakładam sprzęt i w drogę. Warunki marzenie: słoneczko, lekki mróz. Trasa od Kuźnic wiedzie przez las pieszym szlakiem zielonym, początkowo wzdłuż nartostrady z Hali Goryczkowej. Idzie się bardzo dobrze, tempo spokojne, po godzinie jestem na Myślenickich Turniach. Widoki super, w dole Zakopane pod chmurką smogu. Tutaj odbijam od szlaku pieszego i dalej szlakiem narciarskim w kierunku Wyżniej Równi Goryczkowej, gdzie jest dolna stacja kolejki krzesełkowej na Kasprowy zajmuje mi to ok. 30 minut. Tam przerwa przy szałasie, herbatka, śniadanie, czekolada i w drogę. Ruszam bokiem nartostrady do góry, kurcze stromo, nie robię zakosów, tylko wykorzystując „piętkę” cisnę prosto do góry. Pokazują się pierwsze oblodzenia trasy. Docieram do dna Kotła Goryczkowego i odbicia szlaku narciarskiego na Halę Kondratową, który jest zamknięty. Dalej bokiem tras zjazdowych po wyznaczonym tyczkami przejściu i tutaj rozpoczyna się cała zabawa. Nie dość, że stromo to lodowo, próbuję trawersować zbocze, ale tam miejscami śnieg wywiany i sam lód, próbuję zakosów i wzorem innych iść wydeptanym już śladem. Narty jednak mnie nie słuchają, robię krok do przodu i zjeżdżam dwa kroki w tył lub co gorsza obsuwam się po stoku w dół, potem znowu trzeba podejść do śladu i taka walka trwa w nieskończoność. Jestem wściekły, co jest ?, ktoś mi radzi abym mocniej uderzał o stok nartą i krawędziami, nie pomaga, zaliczam dwie wywrotki i kolejne obsuwy. Jestem zmęczony, głodny, odwodniony, wściekły na całą sytuację, a miała być przyjemna wycieczka. Ściągam narty i idę z buta, nagle jedna noga zapada się prawie po pas, kilka kroków i znowu noga w śnieg. Znowu zakładam narty i do góry, krok, po kroku. Myśli kołaczą się po głowie, k…..wa co ja tutaj robię. Po tej nierównej walce docieram do stacji wysiadkowej krzesełka z Goryczkowej, ściągam narty, wyciągam wszystko co mam do picia i jedzenia, odpoczywam. Do wejścia na szczyt mobilizuje mnie pracownik PKL, który oznajmia mi, że nic go nie obchodzi, że nie mam sił, ale skrótem koło niego to nie przejdę. Tylko ze szczytu mogę zjechać w dół. Wchodzę już z buta dotykam dzwonu, nie czuję żadnej radości, zapinka i w dół. Nie cieszę się ze zjazdu, bardziej myślę o tym aby ze zmęczenia nie zrobić jakiegoś głupiego błędu, tylko zjechać na dół. Boli chyba każda część ciała nie czas na stylowe zjeżdżanie, byle w dół napić się piwa, bo usycham z pragnienia. Do dzisiaj zastanawiam się co się stało, ta góra mnie pokonała. W sezonie przemierzam szlaki w Tatrach wzdłuż i wszerz i chyba jeszcze nigdy tak fatalnie się nie czułem, może to sprzęt ( narty były krótsze o 20 cm od mojego wzrostu, foki były też krótsze o jakieś 10 cm od nart do tego nie pokrywały całej szerokości narty ), może nie ten dzień, a może po prostu musiałem zapłacić tzw. frycowe za brak doświadczenia skiturowego. To była moja sobotnia historia. Pozdrawiam Darek
  18. Czytając tyle fajnych relacji na forum i ja postanowiłem spróbować. Jeszcze w grudniu zapisałem się na kurs organizowany przez skiturowezakopane.pl i właśnie w ten weekend przyszedł czas próby. Szkolenie prowadził Jakub Brzosko - przewodnik tatrzański, ratownik TOPR, m.in. uczestnik mistrzostw świata w skialpiniźmie. Jednym słowem jak się uczyć to od najlepszych . Pierwszy dzień to podstawy: zakładanie fok, technika podejścia, nauka zakosów. W ramach ćwiczeń wycieczka na Halę Kondratową i tam ćwiczenia lawinowe. Na koniec przygotowanie sprzętu do zjazdu i sam zjazd do Kuźnic, początkowo przez las, a następnie nartostradą prowadzącą z Goryczkowej. Drugi dzień to wycieczka z Kuźnic na Karczmiska, 6,5 km do góry i 500 metrów w pionie, starą nartostradą z Hali Gąsienicowej. Spokojne tempo, podziwianie tatrzańskiej przyrody i dalsze doskonalenie techniki chodzenia. A powrót to zjazd tą samą drogą. Wrażenia: to inny sprzęt od zjazdowego, inne nartowanie wg. mnie trudniejsze, ale zarazem bliskie obcowanie z przyrodą, bez zgiełku, hałasu i stokowej muzy. Warto było. Pozdrawiam wszystkich skiturowców i do zobaczenia na szlakach .
  19. DNI LAWINOWO - SKITUROWE Jest nam niezwykle miło zaprosić turystów pieszych, narciarzy skiturowych oraz freeride’owych na jubileuszową, piątą edycję Dni, które w tym roku odbędą się w weekend 1-2 kwietnia. Dni Lawinowo Skiturowe jest to cykliczna, dwudniowa impreza odbywająca się w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Jej ideą jest szerzenie bezpiecznej górskiej turystyki zimowej. Skierowana jest zarówno do ludzi będących na początku swojej górskiej przygody jak i rozwijających swe dotychczasowe górskie pasje, ale również do tych którzy już są związani z górami i sportem. W programie tradycyjnie już darmowe szkolenia: lawinowe, skiturowe, z turystyki zimowej, nawigacji i wiedzy przyrodniczej TPN; wycieczki narciarskie i piesze z przewodnikiem oraz testy sprzętu sportowego. Już tradycyjnie bazą wypadową będzie Schronisko Pięć Stawów, obok którego powstaną stacje szkoleniowe oraz Wysokogórski Tor Przeszkód. W sobotę w ramach bezpłatnych zajęć będzie można skorzystać z wiedzy instruktorów dotyczącej min. profilaktyki lawinowej, turystyki zimowej, skiturowej i freeride’owej oraz nawigacji. Będzie można również wziąć udział w pokazie plecaków wypornościowych, testach nart skiturowych, szkoleniach z zasad bezpieczeństwa lawinowego oraz odwiedzić stoiska firmowe producentów sprzętu outdoorowego. W sobotnie popołudnie w gościnnych progach schroniska odbędą się wykłady i dyskusje dotyczące poruszania się zimą po górach, bezpieczeństwa w Tatrach i zagadnień sprzętowych, po których zaprosimy na urodzinowy tort i jubileuszową imprezę w niezapomnianym klimacie ☺ W niedzielę odbędzie się pozorowana akcja lawinowa prowadzona przez ratowników TOPR, oraz kilkugodzinne wycieczki z przewodnikami na nartach skiturowych i freeride’owych, a także piesze z elementami nawigacji i wysokogórskiej turystyki zimowej. Na zajęcia szkoleniowe zapisy będą odbywały się 1 kwietnia na miejscu, a na wycieczki z przewodnikami zapisy rozpoczniemy w marcu. Szczegółowy program Wydarzenia ukaże się na naszej stronie w lutym, a wszystkie nowości będziemy publikować na stronie facebook 5+Szkoły Górskiej https://www.facebook.com/5-Szko%C5%82a-G%C3%B3rska-593052674154103/?fref=ts Ideą „Dni” jest szerzenie świadomej i bezpiecznej górskiej turystyki zimowej, zdobywanie wiedzy i właściwe używanie niezbędnego sprzętu. Cieszymy się, że co roku spotkanie zyskuje coraz większe grono uczestników oraz partnerów wspomagających i mamy nadzieję, że tegoroczna zima będzie najlepszą w naszej krótkiej historii. Do zobaczenia w Pięciu Stawach! http://www.szkola-gorska.pl/index.php/dni-lawinowo-skiturowe ------------------------------------------------------------------------------------ Ja ze swojej strony mogę gorąco polecić wszystkim osobom, które kochają góry i narty! Jeżeli ktoś chce dowiedzieć się czegoś wiecej o lawinach i skiturach to polecam imprezę! byłem na pierwszych 3 edycjach, w tamtym roku niestety kolidowała z wyjazdem alpejskim, w tym roku znowu koliduje tym razem z wyjazdem norweskim. Na prawdę warto!! Pozdr Tomek
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...