Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Morze i góry, ale niebo wspólne


marboru

Rekomendowane odpowiedzi

Dla lubiących żeglować, Kapitan Krzysztof Baranowski jest z pewnością tak jak dla mnie wielkim autorytetem...

Ci którzy go znają wiedzą, że jest również zapalonym Narciarzem (na końcu będzie kilka słów napisanych przez Niego na ten temat), czyli "Morze i góry, ale niebo wspólne"...

...dla tych, którzy go nie znają...

Małe przypomnienie (wikipedia):

Krzysztof Tadeusz Baranowski (ur. 26 czerwca 1938 we Lwowie) – żeglarz, jachtowy kapitan żeglugi wielkiej, dziennikarz, nauczyciel, krótkofalowiec SP5ATV. Jako pierwszy Polak dwukrotnie opłynął samotnie kulę ziemską. Absolwent Politechniki Wrocławskiej (inżynier elektronik) i Studium Dziennikarskiego Uniwersytetu Warszawskiego (dziennikarz).

17 czerwca 1972 w transatlantyckich regatach samotnych żeglarzy z Plymouth (Wielka Brytania) do Newport (Stany Zjednoczone) na jachcie "Polonez" zajął 12 miejsce. Po czym odbył dalszą drogę dookoła świata (jako trzeci Polak, po Władysławie Wagnerze i Leonidzie Telidze). W ciągu 272 dni pokonał 35 424 mil morskich na trasie Plymouth – Newport – Kapsztad – Hobart (Tasmania) – Stanley (Falklandy) – Plymouth. Opłynął m.in. przylądki Dobrej Nadziei, Leeuwin i Horn. Rejs zakończył się 24 czerwca 1973 roku.

Po raz drugi wyruszył w taki rejs w okresie 2 października 1999 – 30 sierpnia 2000 na jachcie SY Lady B. Rozpoczął i zakończył rejs w portugalskim porcie Villamoura, przepłynął 24 tys. mil morskich trasą równikową, zawijając do 20 portów. Szlak podróży prowadził m.in. przez Wyspy Kanaryjskie, Karaiby, Kanał Panamski, Tahiti, Australię, Seszele, Morze Czerwone i Śródziemne.

Pierwszy kapitan polskiego prototypowego żaglowca - barkentyny STS "Pogoria". Prowadził "Pogorię" w regatach "TALL SHIPS' RACES 80" i w rejsie z naukowcami PAN na Antarktydę. W 1983 był pomysłodawcą, założycielem i prowadzącym Szkoły pod Żaglami na żaglowcu "Pogoria", a w 1992 na żaglowcu "Fryderyk Chopin".

W latach 60. XX w. był redaktorem w Trybunie Ludu gdzie zajmował się popularyzacją nauki. Wielokrotnie występował w różnorakich programach TVP dla młodzieży (Ekran z bratkiem, Teleranek), propagując żeglarstwo. Od roku 1977 był komentatorem TVP.

...starczy...

--------------------------------------------------------------------------

Jak wiadomo również Pan Kapitan był pomysłodawcą oraz założycielem Legendarnej już Szkoły pod Żaglami...

...w chwili obecnej pomysł został reaktywowany. Powołana do tego celu została Fundacja.

Trwają eliminacje młodzieży na Rejs na Karaiby.

Więcej poczytać można na stronie fundacji: http://www.szkolapodzaglami.org.pl/

Oczywiście, można również pomyśleć o przekazaniu na ^^^ 1% podatku.

--------------------------------------------------------------------------

W chwili obecnej można nabyć w księgarniach niedawno wydaną pozycję "Zapiski najemnego żeglarza" - pierwsze wydanie rozeszło się "na pniu"...

O czym jest Książka:

"Autor zaciąga się na żaglowiec pasażerski niemieckiego armatora "Atlantis". Poprzedni kapitan do ostatniej chwili nie wie, że ma być zwolniony, a nawet gdy się o tym dowiaduje nie bardzo rozumie za co się go zwalnia. A jest to już siódmy kolejny kapitan na tym statku.

Krzysztof Baranowski staje przed trudnym zadaniem - w ciągu paru godzin musi wyciągnąć od swojego poprzednika jak najwięcej informacji – jak się okazuje większość wiadomości jest zniechęcająca. Armator życzy sobie, żeby nowy kapitan wychodził jak najszybciej, czyli w środku nocy. Z duszą na ramieniu Baranowski wypływa – mimo usterek, mimo niechętnej załogi, mimo braku znajomości statku.

Barkentyna "Atlantis" ożywa, gdy wsiadają pasażerowie. Ale dla kapitana to dodatkowa zgryzota. Nie zaniedbuje on swoich obowiązków wobec pasażerów, co opisuje z przymrużeniem oka, ale równocześnie musi sobie poradzić z niesnaskami w załodze profesjonalnej. Ma świadomość, że ktoś donosi armatorowi o wszystkich jego posunięciach, ale chyba donosy nie są na tyle obciążające, by kapitana zwolnić. Zwolnieni zostają inni członkowie załogi...

„Atlantis” ma płynąć na sezon zimowy na Bahamy, ale armator zmienia plany i decyduje się sprowadzić żaglowiec do Hamburga. Jest wyjątkowo sroga zima, ale Baranowski bezpiecznie doprowadza statek do stoczni, zdegustowany jednak tym, że zamiast pływania pozostaje mu nadzór stoczniowy w charakterze dozorcy. Składa rezygnację czym budzi zdumienie armatora, bo jest pierwszym kapitanem, który nie został zwolniony."

Polecam ^^^

--------------------------------------------------------------------------

Więcej o Kapitanie, jego Literaturze można poczytać na Jego stronie internetowej:

http://www.krzysztofbaranowski.pl

Tu ^^^ również można nabyć dostępne pozycje...uwaga...wraz z autografem autora.

Na koniec kilka słów, (rozwinięcie tytułu posta) Kapitana z Jego Strony:

Morze i góry, ale niebo wspólne

Choć trudne do zdefiniowania, ale jest coś wspólnego w narciarstwie i żeglarstwie, że tak wielu narciarzy żegluje i prawie wszyscy żeglarze jeżdżą na nartach. I nie jest to li tylko wymienność sezonów, gdyż niektórzy jeżdżą latem ma lodowcu, a inni pływają zimą na ciepłych wodach.

Musi to być inny łącznik, te obie dyscypliny należą do sportów przestrzennych. Co to jest sport przestrzenny czujemy, gdy poniżej ośnieżonego stoku widzimy otwierającą się dolinę rozświetloną słońcem, która dosłownie leży nam u stóp. Czujemy to gdy dookoła rozciąga się pusty horyzont ledwo widoczny w poświacie księżyca, a nad głową kopuła rozgwieżdżonego nieba.

Ten łącznik zamyka się w głębi nas samych, to doznania estetyczne sprawiają, że potrafimy być szczęśliwi i na nartach i na żaglach.

Nie czułem się szczęśliwy, gdy zaczynałem jeździć na nartach w wieku 6 lat. Próbowałem sam, bez dobrego wzorca i bez nadzoru instruktora. Nogi mi się plątały i doczepione do nich narty zawadzały jedna o drugą. Prawdziwe góry wydawały się odległe, choć mieszkałem w Szczawnicy, a potem w Nowym Targu.

Dopiero lata szkolne, a potem studenckie we Wrocławiu sprawiły, że z chęcią jeździłem do Karpacza i Szklarskiej Poręby, by poćwiczyć styl zwany wówczas „biodrówką” na drewnianych nartach mocowanych do buta rzemieniem zwanym „langrimenem”.

Bliżej było mi nad Odrę i tam znalazłem swoje miejsce w sekcji żeglarskiej AZS. Był to niezwykły klub, bo przyjął mnie, wówczas nastolatka, na wychowanie i to nie tylko żeglarskie. We wszystkie święta, a w szczególności na Sylwestra i Wielkanoc wyruszaliśmy wspólnie pod Łabski Szczyt lub na Halę Szrenicką, by się bawić i jeździć na nartach.

Ciągle byłem samoukiem, gdy w modę wkraczał śmig, a narty ozdabiały bezpieczniki Markera. Postanowiłem poprawić swój styl zapisując się na kurs pomocnika instruktora odbywający się na Hali Gąsienicowej. Zetknąłem się wówczas ze znakomitymi ludźmi, instruktorami wykładowcami wśród których wspominam eleganckiego Andrzeja Dulskiego, elokwentnego Andrzeja Ziemilskiego czy jowialnego Tadeusza Żabę.

Dojrzałem wówczas do życiowej formuły studenta, który spędza dwa miesiące w roku na nartach i dwa miesiące na żaglach. W tej formule dość szybko zrobiłem potrzebny staż instruktorski i zdałem egzamin.

Studia techniczne na Politechnice Wrocławskiej nie zrobiły na mnie wrażenia, więc z rozpędu zapisałem się na studia humanistyczne w Warszawie – dziennikarstwo zapowiadało dużo wolnego czasu, którego potrzebowałem, by realizować wspomnianą już formułę również po studiach.

Zawodowa praca redaktora, na co w końcu się zdecydowałem, pozwoliła mi wystartować w narciarskich mistrzostwach Polski dziennikarzy, a to z kolei otworzyło tzw. wielki świat. W owych czasach, w połowie lat 60., gdy wyjazdy zagraniczne były utrudnione, czołówka dziennikarzy jeżdżących na nartach była zapraszana na podobne mistrzostwa świata do kolejnych krajów.

W ten sposób zjeździłem na nartach Szwajcarię, Niemcy i Francję, o Czechosłowacji nie wspominając.

Startując w tym roku na Mistrzostwach Świata Dziennikarzy w Abetone we Włoszech i patrząc na listę miejscowości, które były gospodarzami tych imprez ze zdumieniem skonstatowałem jak długą miałem przerwę - minęło już kilkadziesiąt lat od mojego pierwszego startu i dawni przyjaciele już nie jeżdżą, a ci którzy jeżdżą narzekają, że ich bolą kolana, łamie w krzyżach i serce wysiada. Ale wciąż jeżdżą, i to lepiej ode mnie.

Formę dawnych lat gdzieś po drodze zagubiłem; zdradziłem narty pływając w coraz dłuższe rejsy. Już nie tylko była to kwestia sezonu, kiedy pływało się zimą na Karaiby, a latem po Bałtyku. Całoroczne rejsy oceaniczne całkowicie wykluczyły jazdę na nartach. Ale ile się za nimi natęskniłem stojąc na pokładzie w czasie nocnych wacht nikt się nie dowie.

I oto gdy już opłynąłem świat w jedną stronę (z zachodu na wschód), a potem w drugą (ze wschodu na zachód), doszedłem do wniosku , że w trzecią (z północy na południe lub odwrotnie) fizycznie się nie da, bo na drodze stoją lody Arktyki i lądolód Antarktydy.

Wróciłem tedy do dziennikarzy jeżdżących na nartach, wystartowałem w zawodach i okazało się, że zajmuję jedno z ostatnich miejsc, a wygrywają ze mną nie tylko młodsi i sprawniejsi, ale również ci starsi, których kiedyś lałem w każdym przejeździe giganta i specjalnego.

Pojechałem na doszkolenie w Towarzystwie Narciarskim Wojtka Fica na lodowiec w Kaunertal. Kiedy zobaczyłem ośnieżone góry w pełnym słońcu, kiedy spróbowałem skrętu na dobrze przygotowanej trasie, kiedy zachłysnąłem się mroźnym powietrzem przypomniałem sobie, że przecież kocham to od zawsze.

Minęło półtora roku od tego momentu. W ciągu ostatniego sezonu spędziłem na nartach ponad miesiąc. I chociaż ciągle jestem czynny zawodowo, prowadzę miesięcznik żeglarski „Jachting”, już zbliżam się do formuły młodzieńczych lat – na razie tylko miesiąc na żagle i miesiąc na narty. Ale jestem na dobrej drodze, by się naprawdę rozjeździć.

PS. W tym roku mój własny mini Rejs po Krainie Wielkich Jezior Mazurskich zaczynam 17 lipca.

Edytowane przez marboru
PS
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bardzo miły człowiek i sąsiad....wielokrotnie byłem w domu państwa Baranowskich bo kumplowałem się z jego córką Gosią i synem Jaśkiem...ludzie na poziomie i o szerokich horyzontach:)...lata osiemdziesiąte jak mieszkaliśmy wszyscy na jednej ulicy w Wesiłej pod Wawą....ale że był narciarzem to dla mnie dość zaskakująca informacja....

no i te fotki z morz karaibskich,które oglądałem...w tamtych szarych polskich latach to było wprost szokujące i takie egzotyczne,że nie wiem z czym dzisiaj bym mógł to porównać...BAJKA:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rewelacyjny Sąsiad :)

Dzieci Kapitana od najmniejszych lat towarzyszyły Mu "na wodzie"...

...jedna z Jego pozycji "Dom pod Żaglami" opisuje rewelacyjny Rejs przez Atlantyk, rzeki USA oraz Wielkie Jeziora.

Zapiski z zeszytu Małgosi oraz kroniki Jasia miały duży wpływ na końcowy kształt Książki.

To podczas tej wyprawy narodziła się koncepcja "Szkoły pod Żaglami" jak pojawił się problem nauki Dzieci "na wodzie".

Czytałem i polecam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 years later...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...