Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

„Narty na ośmiotysięczniku to pestka!”


Rekomendowane odpowiedzi

Chcę nie tylko zjechać z ośmiotysięcznika, ale chciałbym na niego wejść w czasie poniżej doby – mówi Andrzej Bargiel, zwycięzca biegu na Elbrus.

Andrzej Bargiel ma 22 lata. Pochodzi z Podhala. Zaledwie sześć lat temu pierwszy raz założył narty skitourowe. Dwa lata temu był już trzeci w Pucharze Świata w narciarstwie wysokogórskim. W tym roku w spektakularny sposób pobił rekord w biegu na Elbrus (najwyższy szczyt Europy). Teraz chce zjechać na nartach z ośmiotysięcznika. Jak nieskromnie przyznaje, przy okazji ma zamiar pobić rekord szybkości wejścia.

Newsweek: Wycieczka z nartami na ośmiotysięcznik? Odważne przedsięwzięcie...

Andrzej Bargiel: Tak, w przyszłym roku chciałbym zjechać na nartach z ośmiotysięcznika. Dokładnie z samego wierzchołka Czo Oju (8201 m.n.p.m.).

Newsweek: Startując po raz pierwszy w biegu na Elbrus, od razu pobiłeś rekord o 32 minuty. Sukcesy chyba łatwo ci przychodzą?

Andrzej Bargiel: Po prostu okazało się, że mam rewelacyjny organizm. Świetnie adaptuję się do dużych wysokości. Ale rzeczywiście trochę się zdziwiłem, że poszło mi tak dobrze. Sędziowie ledwo weszli na szczyt, a ja zaraz za nimi tam byłem. To było ciekawe doświadczenie: 70 uczestników, trasa licząca 12 kilometrów i 3250 metrów różnicy wysokości...

Newsweek: I tak po prostu pokonałeś rekord należący do Denisa Urubko – człowieka, który zdobył Koronę Himalajów i na dużych wysokościach czuje się jak ryba w wodzie. Ty pierwszy raz przekroczyłeś granicę 5 tys. metrów.

Andrzej Bargiel: Dla mnie to wcale nie był taki ważny wyczyn. Tam nie używa się nart, tylko biega się na czas. A ja głównie skupiam się na zimie i na moim ulubionym sporcie – skialpiniźmie.

Newsweek: Aha, czyli zrobiłeś sobie taki poważniejszy trening?

Andrzej Bargiel: (Śmiech) Przy okazji pojechałem na Elbrus, żeby przygotować się do sezonu zimowego. Zabrałem ze sobą narty, bo chciałem zjechać z góry. I zjechałem. Elbrus to był jednorazowy projekt. Stwierdziłem, że warto tam pojechać. Bo to było coś zupełnie innego. Ale tak poważnie okazało się, że mój organizm ma świetną wydolność. Do tego jednak musiałem trochę popracować na taką kondycję.

Newsweek: Zjechałeś z Elbrusa, ale równie dobrze jeździsz w Pucharze Świata w narciarstwie wysokogórskim.

Andrzej Bargiel: W tym sezonie byłem piąty. W poprzednim trzeci. W tym roku najbardziej zależy mi na mistrzostwach świata, które odbędą się we Włoszech.

Newsweek: A czym skitouring różni się od na przykład od klasycznego narciarstwa biegowego?

Andrzej Bargiel: Rzeczywiście skitouring trochę przypomina biegi, w których bierze udział Justyna Kowalczyk. Jednak tutaj podejścia są zdecydowanie wyższe. Często jeździ się poza trasami. Trzeba się wspinać na nartach na górskie granie, a potem jazda w dół krętymi żlebami. Dlatego dobra pora dla skitourowców to wiosna, gdy śnieg jest ciężki i lawiny są mniej groźne.

Newsweek: Teraz mierzysz w Czo Oju. Nie za wysoko?

Andrzej Bargiel: Nie tylko chcę zjechać z wierzchołka, chciałbym na niego wejść w czasie poniżej doby. Obecny rekord wynosi 17 godzin. Myślę, że realne jest wejście w 12 godzin. Zamierzam spróbować szybkiego podejścia z bazy 5800 m od razu na 8200 m.

Newsweek: Himalaje to nie Tatry. Na ośmiu tysiącach metrów mogą się zdarzyć różne, nieprzewidziane rzeczy. Trzeba mieć dobre umiejętności wspinaczkowe. Przygotowujesz się jakoś szczególnie do tego wyjazdu?

Andrzej Bargiel: Myślę, że nie ma takiej potrzeby. Poza Tatrami zrobiłem kilka dróg w Alpach, głównie latem. Poza tym technicznie nie ma znaczenia, czy wspinasz się w Tatrach, czy na ośmiotysięczniki. Himalaje to jest łatwe wspinanie. Poza tym na Czo Oju wybieram się z bratem TOPR – owcem. Technicznie dobrze jeżdżę na nartach. Nie muszę ćwiczyć. Tam problemem jest wysokość. Jedną rzeczą, którą trzeba tam solidnie zrobić to aklimatyzacja. Dlatego raczej nie obawiam się tej góry. Zobaczymy, co będzie.

Newsweek: Wpisałeś już jakiś nowy rekord do kalendarza, który chciałbyś pobić?

Andrzej Bargiel: Tak, po cichu myślę o pobiciu rekordu szybkości wejścia na Everest bez tlenu. To by było coś spektakularnego!

Całość wraz z galerią zdjęć na: http://www.newsweek.pl/narty/artykuly/narty-alternatywa/%E2%80%9Enarty-na-osmiotysieczniku-to-pestka!%E2%80%9D-,68205,1

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 years later...

A propos nart na ośmiotysięczniku to zarówno Andrzej Bargiel jak i Olek Ostrowski właśnie działają: Bargiel na Broad Pick'u, Ostrowski z Śnigórskim na Gasherbrumie II.

Aktualne postępy można śledzić na ich "fejsbuniach": https://pl-pl.facebook.com/Jedrek.Bargiel, https://pl-pl.facebook.com/climb2skipl

Poniżej ostatnie wpisy z FB:

"około 21.07 chłopcy będą gotowi do ataku szczytowego!!

Dziś team śpi w dwójce, pojutrze w trójce! Z trójki Jędrek chce wyjść wyżej by rozpoznać teren! To ostatni etap aklimatyzacyjny przed atakiem szczytowym.." - 14.07.2015

"Chłopaki pną się w górę. Wczorajszy sms: "Byliśmy w nocy na chwilę w C2 zostawić depozyt! Wyszliśmy o 24.00 z C1 żeby zdążyć wrócić do BC po zamarzniętym lodowcu. Udało się! Grań do C2 robi wrażenie, ale wydaje się do pokonania na nartach!" 10.07.2015

OT: http://www.in2white.com/ - detalistyczne zdjęcie czegoś niższego niż 8k - Mont Blanc

Edytowane przez ravick97
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Z ostatniej chwili w Onecie:

Na zboczach Gaszerbruma II trwa akcja poszukiwawcza polskiego narciarza. Olek Ostrowski zaginął podczas wycofywania się po nieudanej próbuje ataku szczytowego na ośmiotysięcznik w Karakorum.

W poszukiwaniach bierze udział trzech pakistańskich szerpów wysokogórskich. W bazie akcją koordynuje himalaistka Kinga Baranowska, która zdobyła Gaszerbrum II wcześniej.

Do zaginięcia doszło między obozem pierwszym, a drugim. Olek Ostrowski razem z Piotrem Śnigórskim zjeżdżali w stronę bazy na nartach. Olek Ostrowski jadący za swoim partnerem w pewnym momencie zniknął. Wiele wskazuje na to, że mógł wpaść do szczeliny.

Edytowane przez Areski
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ile hejtu w sieci w komentarzach do artykułów o Olku Ostrowskim ,to jakiś dramat :frown:: . Skąd tyle się tego u nas bierze :confused::

Ten hejt jest wszechobecny.....niestety.

Czasami to się rzygać chce jak się to czyta. Dla zdrowia radzę nie czytać komentarzy pod artykułami.

Pozdrawiam

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwi mnie ze podczas takiego wyczynu nie ma asekuracji helikoptera podczas zjazdu. No ale jka nie wiadomo o co chodzi to chodzi o ...

helikopter na tych wysokościach , hmm... , tak wysoko to chyba nie są w stanie wzlecieć ,tym bardziej przeprowadzić sprawną akcję ratunkową , ale , zaznaczam , fachowcem w tej dziedzinie nie jestem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

helikopter na tych wysokościach , hmm... , tak wysoko to chyba nie są w stanie wzlecieć ,tym bardziej przeprowadzić sprawną akcję ratunkową , ale , zaznaczam , fachowcem w tej dziedzinie nie jestem

Chyba się zagalopowałem, niby coś lata na takich wysokościach, ale jak jest do końca nie sprawdziłem.

Edytowane przez artix
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba się zagalopowałem, niby coś lata na takich wysokościach, ale jak jest do końca nie sprawdziłem.

http://start24.blogspot.com/2013/03/najwyzszy-lot-smigowcem-ladowanie-na.html

http://swiat.newsweek.pl/zaginieni-na-broad-peak--hajzer--nie-bylo-mozliwosci-uzycia-helikoptera,102229,1,1.html

trochę informacji w temacie lotów...

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu też jest gość który lata heli na wysokości Everestu

http://explore.glacierworks.org/en/#begin

Śledzę codziennie cała tą sprawę i mam dziwne uczucie ze za szybko zaprzestano poszukiwań i za mało zrobiono aby odnaleźć zaginionego.

Może wyobrażam sobie za dużo, ale jakoś ta sprawa wciągnęła mnie emocjonalnie.

Andrzej Bargiel przedstawił sytuacje dość jasno. Ale są i siły wyższe .

Edytowane przez artix
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może to jest pobożne życzenie, ale żyjemy w XXI w. i żeby nie można było "eksplorować" szczelin... :/ przecież to jest zjazd pewnie z 100-200m?

Szczerze to zanim przeczytałem wywiad z Andrzejem miałem podobne odczucia... szkoda, że sukces innych został przykryty tragedią innej osoby.

A miałem w planach zapisać się do KW Kraków do sekcji SNW, m.in. żeby właśnie poznać osobiście Olka. Człowiek pasji... jego całe życie to były chyba narty.

Pozdrawiam

Tomek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Nie znam na forach osoby o takim doświadczeniu w górach wysokich aby wydawała jakikolwiek sądy. Jako laik bym tego unikał.

Pozdrowienia

Mitku, to tylko moje prywatne wrazenie. Jest jak piszesz, nie mnie oceniac. Czlowiek nasluchal sie jak gornikow ratowali i tam bylo widac ile pracy,wysilku i srodkow zostalo wlozone. Oczywiscie to nieporownywalne sytuacje , ale moj tok myslenia podaza tym tropem.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę wrzucać kamienia do ogródka himalaistów, ani nie oceniam himalaistów znajdujących się w okolicy tych tragicznych zdarzeń, ani tym bardziej ich nie oskarżam. Podobnie jak Mitek jestem laikiem (zapewne nawet większym) w tym temacie i o akcji ratunkowej Olka Ostrowskiego się nie wypowiadam. Mam tylko kilka własnych i ogólnych spostrzeżeń. W domu rodzinnym wychowano mnie w przeświadczeniu, że należy pomagać potrzebującym i słabszym. Oczywiście zdarzają się sytuacje ekstremalne i nie wiadomo jakbym się zachował. Być może sytuacja odwróciła się o 180 stopni (w takiej sytuacji niech mnie piorun trzaśnie!). Gdybym był na morzu, w lesie, na pustyni czy na wojnie w jakiejś grupie przyjaciół i gdyby coś się komuś stało to za cenę ryzyka własnej śmierci nie umiałbym żyć ze świadomością, że nie spróbowałem im pomóc. I tu zacytuję jednego z bohaterów mojego ulubionego filmu Emira K. " Starucho w du...pie mam śmierć" Jeszcze jeden przykład z znad Dunaju tym razem z historii. Słynny w całej średniowiecznej Europie Zawisza Czarny zginął w 1428 r pod serbskim Golubacem w czasie wyprawy przeciwko Turkom, zorganizowanej (nieudolnie niestety) przez węgierskiego króla Zygmunta Luksemburskiego. Zawisza osłaniając odwrót króla Zygmunta L. został ze swoim oddziałem po Tureckiej stronie Dunaju. Kiedy Zygmunt Luksemburski wysłał łódź po Zawiszę - ten odmówił powrotu na drugi brzeg Dunaju i pozostał ze swoimi towarzyszami. Otoczony przez Turków dostał się do niewoli i ścięto mu głowę. Jeszcze przykład z przed kilkunastu dni. Policjant z Wałbrzycha przebywając na wczasach próbował ratować tonącego, sam utonął, a topielca uratowano. I jeszcze przykłady mi bliskie. Ojciec chrzestny mojej żony próbował ratować tonącego wędkarza na jeziorze sławskim i też utonął (w wieku trzydziestu paru lat), a wędkarz przeżył. We wrześniu ubiegłego roku mój kolega z tenisowych kortów, emerytowany nauczyciel wf-u (wiek 73) specjalizacja narciarstwo i pływanie, poszedł z kortów 500 m na spacer ze swoim psem labradorem nad rzekę Bystrzycę jak setki czy tysiące razy wcześniej. Rzekę, którą normalnie przechodzi się suchą stopą po kamieniach. Ale wtedy spuszczono wodę ze zbiornika w Zagórzu Śl. i poziom wody w rzece drastycznie się podniósł. Przy kaskadzie w miejscu gdzie kąpał się jego pies wystąpiły jakieś wiry i labrador zaczął tonąć, a on rzucił się na ratunek i niestety razem utonęli. Część naszych wspólnych kolegów twierdziła później, jaki głupi, bo próbował ratować psa. Ja mojego psa też bym ratował, bo nie mógłbym później sobie spojrzeć w twarz, że nie spróbowałem go ocalić.

Pozdrawiam!

PS A ludzie w góry chodzili i mimo ryzyka utraty życia będą to robić dalej - na szczęście. Oby tylko tych wracających było jak najwięcej!

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Nie chcę wrzucać kamienia do ogródka himalaistów, ani nie oceniam himalaistów znajdujących się w okolicy tych tragicznych zdarzeń, ani tym bardziej ich nie oskarżam. Podobnie jak Mitek jestem laikiem (zapewne nawet większym) w tym temacie i o akcji ratunkowej Olka Ostrowskiego się nie wypowiadam. Mam tylko kilka własnych i ogólnych spostrzeżeń. W domu rodzinnym wychowano mnie w przeświadczeniu, że należy pomagać potrzebującym i słabszym. Oczywiście zdarzają się sytuacje ekstremalne i nie wiadomo jakbym się zachował. Być może sytuacja odwróciła się o 180 stopni (w takiej sytuacji niech mnie piorun trzaśnie!). Gdybym był na morzu, w lesie, na pustyni czy na wojnie w jakiejś grupie przyjaciół i gdyby coś się komuś stało to za cenę ryzyka własnej śmierci nie umiałbym żyć ze świadomością, że nie spróbowałem im pomóc. I tu zacytuję jednego z bohaterów mojego ulubionego filmu Emira K. " Starucho w du...pie mam śmierć" Jeszcze jeden przykład z znad Dunaju tym razem z historii. Słynny w całej średniowiecznej Europie Zawisza Czarny zginął w 1428 r pod serbskim Golubacem w czasie wyprawy przeciwko Turkom, zorganizowanej (nieudolnie niestety) przez węgierskiego króla Zygmunta Luksemburskiego. Zawisza osłaniając odwrót króla Zygmunta L. został ze swoim oddziałem po Tureckiej stronie Dunaju. Kiedy Zygmunt Luksemburski wysłał łódź po Zawiszę - ten odmówił powrotu na drugi brzeg Dunaju i pozostał ze swoimi towarzyszami. Otoczony przez Turków dostał się do niewoli i ścięto mu głowę. Jeszcze przykład z przed kilkunastu dni. Policjant z Wałbrzycha przebywając na wczasach próbował ratować tonącego, sam utonął, a topielca uratowano. I jeszcze przykłady mi bliskie. Ojciec chrzestny mojej żony próbował ratować tonącego wędkarza na jeziorze sławskim i też utonął (w wieku trzydziestu paru lat), a wędkarz przeżył. We wrześniu ubiegłego roku mój kolega z tenisowych kortów, emerytowany nauczyciel wf-u (wiek 73) specjalizacja narciarstwo i pływanie, poszedł z kortów 500 m na spacer ze swoim psem labradorem nad rzekę Bystrzycę jak setki czy tysiące razy wcześniej. Rzekę, którą normalnie przechodzi się suchą stopą po kamieniach. Ale wtedy spuszczono wodę ze zbiornika w Zagórzu Śl. i poziom wody w rzece drastycznie się podniósł. Przy kaskadzie w miejscu gdzie kąpał się jego pies wystąpiły jakieś wiry i labrador zaczął tonąć, a on rzucił się na ratunek i niestety razem utonęli. Część naszych wspólnych kolegów twierdziła później, jaki głupi, bo próbował ratować psa. Ja mojego psa też bym ratował, bo nie mógłbym później sobie spojrzeć w twarz, że nie spróbowałem go ocalić.

Pozdrawiam!

PS A ludzie w góry chodzili i mimo ryzyka utraty życia będą to robić dalej - na szczęście. Oby tylko tych wracających było jak najwięcej!

Wpadasz w pułapkę Artixa. To nie zarzut tylko próba uświadomienia Wam pewnego błędu.

Szukacie analogii tam gdzie analogii nie ma.

Swego czasu jako młody człowiek byłem członkiem PKG i odbyłem (lepiej powiedzieć wysłuchałem) wielu rozmów pomiędzy himalaistami z ówczesnej czołówki dotyczących poruszanych przez Was problemów. Nie ma analogii - to po pierwsze. Po drugie - tak charakterystyczne w naszej historii bohaterstwo typu "zginę dla idei" jest być może piękne ale gdyby Oni tak myśleli to nikt by nie pozostał przy życiu.

Pozdrowienia

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[..] Czlowiek nasluchal sie jak gornikow ratowali i tam bylo widac ile pracy,wysilku i srodkow zostalo wlozone. Oczywiscie to nieporownywalne sytuacje , ale moj tok myslenia podaza tym tropem.

Ale nawet na kopalni (nawet- bo tam zasadą i obowiązkiem kierownika zakładu (dyrektora) jest prowadzenie akcji ratunkowej aż do wydobycia poszkodowanych lub ich ciał) kierownik akcji ratunkowej nie ma prawa narażać ratowników na niebezpieczeństwo 'ponad zwykłą miarę'. Jest to logiczne i oczywiste, bo co komu po akcji ratunkowej gdzie trzeba będzie ratować ratowników..... Nie zadroszczę konieczności wyboru i decyzji....ale ktoś musi powiedziec - "dosyć, nie idziemy"

Nie znam się na wydolności organizmu na 6-8 tys.... a wiem, że akcja poszukiwawcza w takich warunkach (bo przeciez juz nie ratunkowa) to coś co 'nieco' przerasta nasze wyobrażenia o górach wyniesione ze spaceru po Tatrach....

pozdrawiamM

Edytowane przez mig12345
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...