Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Rowerowe eskapady - relacje


marboru

Rekomendowane odpowiedzi

14 godzin temu, tanova napisał:

Gratuluję @cyniczny nowej życiówki i to w dobrym, sportowym tempie! Mnie tylko dwa razy zdarzyło się zrobić 200+ (raz na trasie Odra-Nysa, a raz dookoła Zalewu Szczecińskiego), ale zajęło mi to od świtu do wieczora 9_9.

Dzięki @tanova. U mnie też to dopiero druga dwusetka w życiu:-) 

14 godzin temu, tanova napisał:

thumbnail_IMG_20220612_113704.thumb.jpg.a6532efa5a088ed7f405b03cdde45de0.jpg

 

Widzę, że też na wąskich oponach pojechaliście na ostatniej wycieczce:-) W Twoim rowerze masz chyba więcej niż 32c?

  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, cyniczny napisał:

Widzę, że też na wąskich oponach pojechaliście na ostatniej wycieczce:-) W Twoim rowerze masz chyba więcej niż 32c?

Sprawdziłam u siebie - 700x30C, a Darek ma 700x25C.

Trasa jest 100% na szosę - pierwsze 8 km do Gartz to równa kostka, a potem praktycznie cały czas asfalt.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rower w mieście w tym mieście może być zdecydowanie atrakcyjny,szczególnie klasyczny ‚Old Amsterdam’ w samym Adamie 😂 coś pięknego !

32E81954-C933-498C-9C50-57F388E3D63F.thumb.jpeg.c23d09f8c0443b5597daf22ab16b2593.jpeg
W niedzielny poranek do obiadu ponad 40 km na tym klasyku. Rewelacyjny dzionek, ciepło,słonecznie brak wiatru,jak nie w A’damie. 
2CEFA78D-A67B-4D60-BDF7-586045E6CFF4.jpeg.99c3638f71399bdf562d1d4902893643.jpeg
Ciagle coś nowego rośnie do góry w tym mieście 

744671FE-4033-422F-8966-6800252276C8.thumb.jpeg.1c630e87ded16b1a91b6ed33eacfea96.jpeg

6F1170DA-4AA6-491E-AD08-6C7570747731.thumb.jpeg.d650760cb30b2f8b5221cf06e1605ecb.jpeg
Pod miastem cisza-tłumów brak,natura …EC045536-6CD8-4D8B-94A0-0F356FCF5698.thumb.jpeg.374485372bc83ca4f44be7826489b7fa.jpeg

jest wiatrak9CF5AE3B-3F07-4EBE-86AA-823471F705AE.thumb.jpeg.34f7510c6612b0896469fedc0769e84c.jpeg

Za to w mieście klasycznie bez zmian .
 

Warto zacząć od tego miejsca, km dla zdrowotności  zrobimy bankowo 😂A974D84B-C7F6-450A-8766-B300CEE36B61.thumb.jpeg.cf8de4511cb0ab97e9c84c93990ed32c.jpeg

1163C39D-B567-4406-B93E-EE4777E6E951.thumb.jpeg.a1fd4acd5440719cd169e1055bb4e5d7.jpeg

3F96E8B3-ECFB-4FD0-90D6-1F6FB671CA1E.thumb.jpeg.c8af1d8ba843c67a460ff36b0c9b8987.jpeg

5A833B58-0410-445A-8E29-E1573E43DD10.thumb.jpeg.a9a2795c53aa565d4c406f78736f8366.jpeg

621986B0-DDCF-43E2-85F7-293477E2A126.thumb.jpeg.edbae97764d6646a99eaf8f355284eb1.jpeg

BEA4708C-D311-4091-A357-9506C4E9D0CB.thumb.jpeg.96a33f79d72fd0aca52207478772d95b.jpeg

2555606D-7DD7-48C8-A615-9F487595D608.thumb.jpeg.246bf8ddf697c946b90ee1cd12d94e56.jpeg
rudy na motorze-czemu nie 4569E288-4881-44C8-A073-13D4481108C2.thumb.jpeg.926a1b36826dced608791253632ee293.jpeg

Szachy gdyby ktoś chciał zagrać,oczywiście są w tym samym miejscu od długich lat 18E711D6-42B2-4BA2-BBA7-3887B4BB7E90.thumb.jpeg.ac9fe562bfc56d934ac806a5935d6321.jpeg

W dwa dni ponad 50km na rowerze i drugie tyle spacerowo. Rewelka. 
Coś z klasyki rozkoszy 65171260-4369-4374-A044-BA39F47CC5FB.thumb.jpeg.f81a8e7d0a5f8a47d73e9aafd28792f5.jpeg

49CC934E-E841-424D-9702-51CB4576BDC0.thumb.jpeg.6d12b571032757b47f48d41e7c42e3ac.jpeg 
 

Łyk oddechu z kulturą w Rijksmuseum wskazany8B52C617-C7C6-47DC-9899-AB5661008391.thumb.jpeg.dd9d39fc1ffa81ae24f582f26248a815.jpeg

5C2DE655-F7D0-42AC-83EC-8F49BAB032FE.thumb.jpeg.5d73fb1965c638d875fbba6e18075e37.jpeg

BAE412A8-016A-42BB-BBE0-E98549D5E8DF.thumb.jpeg.ad59788f8a64f3802beb7b95392474ef.jpeg

9B8EDDFB-CE60-4B99-B341-44D029E93CDA.thumb.jpeg.1b7f2b06518638cb917add65dd77c1e6.jpeg
1B7477E5-93FD-4A61-B278-B0C4D32E36C1.thumb.jpeg.a585c434aa93cd77f01cea1a4fddf0e6.jpeg

CFE1980B-43B2-4288-93CD-94E0943CB481.thumb.jpeg.40fb99dab2a9f647f863aa443825a669.jpeg

138032CB-736E-4509-90E3-FA236383BC10.thumb.jpeg.b13a25bbdef7b117034e5e74000bcca9.jpeg

F36B3060-9577-4FDC-9183-DF9E516C729E.thumb.jpeg.f6b08b92af68bf22b68e551ebce938d4.jpeg

Wisienką na torcie tego krótkiego wyjazdu miał być koncert  pozytywnie zakręconych staruszków . Niestety na miejscu dostaliśmy info ze Jagger złapał coronę 🤦‍♂️😂 

1149AFA3-C370-443E-BCCE-BD1FD06119B0.thumb.jpeg.01cea61d0f3d101e171941be55710793.jpeg
 … ma być nowy termin-oby !  Bo lekki niedosyt został 🤟3C334A1C-61C9-426E-855D-E38FF5E3FB23.thumb.jpeg.7dacf8d504e388dad58cd6fcf8ae9d38.jpeg

Będzie kolejna okazja żeby wrócić . 
 

Pozdrawiam

A2A386EF-2C89-4C4F-9EF3-6ADEB1F8A484.jpeg

  • Like 8
  • Thanks 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SELLARONDA NA ROWERACH z chłopakami. ❤️🙃

684814079_1.Corvara.thumb.jpeg.bc927c5f87929d3234dc00298465ed44.jpeg

Od ostatniej mojej relacji ze Stelvio minął prawie rok. Zapewne większość z Was nawet jej nie pamięta. Pomyślałam jednak, że może warto napisać kilka słów podsumowania z mojej ostatniej wyprawy w góry i spróbować porównać te dwa wyjazdy – zeszłoroczny na Stelvio i ten aktualny. Może moja relacja doda odwagi marzycielom oraz zaciekawi tych bardziej zaawansowanych wielbicieli gładkiego asfaltu jak całość wygląda oczami początkującego.

Przez ostatni rok nie próżnowałam – pracowałam nad formą, zainwestowałam też w sprzęt. W naszym garażu pojawił się na przełomie roku nowy, lekki i seksowny rower o cienkich opąkach. Do roweru dołączył też licznik i pas HR. W celu rozwijania moich kolarskich umiejętności dołączyłam także do jednej ze szczecińskich, amatorskich grup rowerowych „Burza na rowerze” z nadzieją na zaznajomienie się z zasadami jazdy w peletonie. Zauważyłam bowiem, że jazda w grupie mobilizuje mnie na tyle, że osiągam znacznie lepsze efekty niż w przypadku jazd na solo. Nie jestem jednak „koniem krwi arabskiej” i nie mam aspiracji wyścigowych. Po prostu jeżdżę bo lubię, jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi J to tak faktycznie jest.

Co do wyjazdu, chcielibyśmy aby one stały się corocznymi cyklicznymi, naszymi mini imprezami rowerowymi. Zobaczymy jak to wyjdzie. Pomysł tegorocznego wyzwania miałam w głowie co najmniej od zeszłego Giro. Ponadto bardzo chiałam zobaczyć jak to jest objechać Sellarondę nie tylko na nartach ale także na rowerze, w lecie. Licząc na oszałamiającą przygodę – nie pomyliłam się – było spektakularnie !!!.

W dniu 17.06.2022r, w piątek wystartowaliśmy z Corvary w kierunku Passo Gardena. Poruszaliśmy się zgodnie z ruchem wskazówek zegara.

Mapka:

2.trasa.jpeg.8235a8623abeaabae0c4d53164a60168.jpeg

I profil:

293718333_3.profil.thumb.jpeg.0445f5b7508d19d93790bef605e34d71.jpeg

·         Dystans: 52km,

·         Elewacja: 1803m (razem z dojazdem do apartamentu w Corvarze),

·         Czas przejazdu: 4:13h (bez postojów), w sumie: 6:57h

·         Średnie tętno: 138 bpn, maksymalne: 157bpn

·         Średnia prędkość 12,5km/h

·         Najwyższa przełęcz: 2241m n.p.m

No to jedziemy....

 

PASSO GARDENA

Pierwszą przełęczą była Passo Gardena i ok.700m –przewyższenia. Tutaj wypatrywaliśmy intensywnie znajomych trasek narciarskich. Przyznam, że miałam z tym spory problem, bo region jak się okazuje w lecie wygląda zupełnie inaczej niż z zimie J Zabrakło mi ośnieżonych punktów odniesienia. Sam podjazd nie był trudny, w zasadzie średnio 6-7% nachylenia, byliśmy wypoczęci więc dobrze poszło. Widoki oczywiście oszałamiające. Tutaj chłopaki w trakcie wspinaczki:

596259471_4PASSOGARDENA.thumb.jpeg.03aa9cb3fb4f1347c7a51d4be386d22e.jpeg

Trochę wyżej:

2121696568_4a.gardena.thumb.jpeg.85990b2b14792f398e1302b8717815ea.jpeg

Oraz ja na szczycie przełęczy. Poznajecie w która stronę patrzę? Tam w dół prowadzi czerwona trasa (fragmentami czarna). Na zdjęciu prezentuje się mój nowy, szybki i umyty rower o imieniu  „Karton” :)))

899514886_5.PASSOGARDENA.thumb.jpeg.c45babd26a7de9820ab65c1698697593.jpeg

Po sesji zdjęciowej i po kolejnej porcji zachwytów nad krajobrazem pojechaliśmy niżej do knajpy. Widoki przy konsumpcji oczywiście powalające. Tak się zjeżdża z przełęczy:

651519375_6.PASSOGARDENA.thumb.jpeg.1ec6efc58a00b33f08c7ba0e6223794f.jpeg

 A tak się pożera „HausgemachteApfelstudelmitVanillesause”. Widoki przy konsumpcji oczywiście miażdżą:

1074241760_7APFELSTRUDL.thumb.jpeg.99b1964b6c00a1f6bb5c4a5d4c0ab97b.jpeg

 

 

PASSO SELLA

Po kolejnym pięknym zjeździe z przewspaniałymi widokami  wjechaliśmy na kolejną przełęcz tj. Passo Sella. Tutaj było już trochę trudniej, bo pomimo mniejszej wysokości podjazdu było sporo spadków po 9%. No ale tez daliśmy radę – wspinaczka poszła w miarę gładko.

Fota w trakcie wjazdu w kierunku na Selli:

1274268655_8.PASSOSELLA.thumb.jpeg.a910f52368f2f5577ae3aba7855cd766.jpeg

Trochę wyżej:

1272720959_9.sellawspinaczka(1).thumb.jpeg.54383f737d5fe7651cc38572f26d6256.jpeg

Oraz na szczycie przełęczy. 

983326740_10.PASSOSELLA.thumb.jpeg.4aa8015712051d812a8a75c1dd2102ae.jpeg

A to już widok w kierunku kolejnej przełęczy, w dolinie miasteczko Canazei. Poznajecie? Chyba nie muszę pisać znowu o widokach….PETARDA !

19241023_11canazei.thumb.jpeg.3d947fb9e639df8e47ac305e7bbc999b.jpeg

Zjazd z Passo Sella w kierunku Canazei jest dość stromy, ale asfalt jest bardzo dobry. Nie można tylko przesadzić z prędkością, bo jest sporo serpentyn. Chyba, że ktoś umie się składać. Cóż – ja nie umiem, zjeżdżałam wiec zachowawczo pilnując, żeby nie przegrzać tarcz.

 

PASSO PORDOI

Oglądaliście w tym roku 20ty etap Giro? Był rozstrzygający i pełen emocji na końcówce. To jest właśnie część trasy tego etapu – Passo Pordoi. Oglądałam na żywo ten fragment wyścigu a potem przejechałam go na goglach kamerą z samochodu. Nic nie odda jednak własnych doświadczeń. Wzruszające są te wszystkie świeże napisy na asfalcie dodające otuchy kolarzom z wyścigu – można poczuć się jak Carapaz…hehehe. Pięknie jest. Mam nadzieje, że kiedyś uda mi się spełnić swoje marzenie i pokibicować zawodnikom tego wspaniałego wyścigu na żywo. Podjazd na Pordoi jest trochę łatwiejszy niż na Sellę, ale połowa trasy wypada ponad lasem i daje się odczuć coraz wyższą temperaturę powietrza. Daliśmy więc radę, chociaż pierwsze oznaki zmęczenia dawały się już we znaki.

Fota na podjeździe:

688276578_12pordoipodjazdsolo.jpeg.e8251ca93e09bac1f04fd06e8d0f09d8.jpeg

Szybka fota na szycie i jazda w dół....też szyyyyybkooooooo.

1784632018_13pordoiszczyt.thumb.jpeg.f6c998924a6b88d55a76de84da0ccebd.jpeg

 

 

PASSO CAMPOLONGO

Zjazd z Pordoi jest tak spektakularny i szybki, że nawet nie stanęłam, żeby zrobić zdjęcie. To około 700m w dół, po serpentynach i na prostych odcinakach. Trzeba się naprawdę mocno pilnować, żeby nie przesadzić z prędkością i nie polecieć z wiatrem. W tym roku, z uwagi na Giro położono też nowy asflat, więc jedzie się jak po stole. M.A.S.A.K.R.A. Zjazd z Pordoi kończy się w Arabbie. Oczywiście i tutaj analizowaliśmy krajobraz w poszukiwaniu ulubionych trasek – trudno nie było J. Potem nastąpiła ostatnia, już czwarta tego dnia wspinaczka. Najtrudniejsza wg mnie – z uwagi na procent nachylenia, nasze zmęczenie i okropny upał. Kolejne serpenty były szczelnie osłonięte przed wiatrem. Tego dnia chłopaki spiekli się na raki. Na szczęście podjazd jest dość krótki. Zatrzymywaliśmy się wiele razy, żeby odpocząć.

770923163_14campolongopodjazd.jpeg.67ac636fa430a9ca3d72951203d5d020.jpeg

 

Sama przełęcz nie powala, natomiast kawałek niżej, za zakrętem, kiedy widać już Corvarę – następuję absolutny nokaut. Żałuję, że nie mamy zdjęcia z tego miejsca, ale trudno jest się zatrzymać na tak pięknym zjeździe. Cyknęliśmy tylko widok z poziomu niżej, przy napisie CORVARA.

Przedstawiam zdjęcie z cyklu „prezentacja sprzętu”. Może kogoś zainteresuje.

2072244353_15corvararowery.thumb.jpeg.2132a60d67362aaf9326966558a16860.jpeg

Od lewej: Rosalinda (Rose, Pro SL Disc 105, 2x11, korba: 50/34, kaseta: 11-34), Spec na wypożyczce (Turbo Creo SL Comp Carbon, e-road bike na dodatkowej baterii tj. w sumie 480W, 1x11, korba:46, kaseta: 11-42), Mój Karton (BMC Teammachine SLR_ Three, korba: 52/34, kaseta: 11/30). Jak widzicie lubimy nadawać „imiona” naszym rowerom J

 

Na koniec jeszcze kilka słów podsumowania:

·         Rower naprawdę czyni różnice – na Stelvio wjechałam gravelem, tym razem miałam szosę. I na niej jedzie się NAPRAWDĘ lżej. Nie dość, że waga roweru jest mniejsza (w moim przypadku to ok.3kg), pozycja bardziej areo to jeszcze opony idą z mniejszym oporem. Niby oczywistość, a jednak nie zdawałam sobie sprawy że to jest taka różnica. Co prawda nie mogę powiedzieć w ilu procentach o jakości wspinaczki zdecydowała moja forma, a w ilu sprzęt. Oceniam to na oko na 50/50.

·         Pedały SPD-SL - też robią różnicę. Na Stelvio wjechałam na platformach w zwykłych adidasach. Teraz już miałam buty z blokami. Cała energia szła więc na napęd, a nie w powietrze w przypadku kiedy but zejdzie z pedału. Niby też oczywistość, ale okiem laika rowerowego mogę powiedzieć – czuć różnicę. Jeśli jest tutaj ktoś kto się waha ze zmianą pedałów - namawiam, żeby spróbował. Naprawdę warto.

·         Tętno - co prawda rok temu nie miałam licznika i pasa HR więc nie mam pojęcia jak to wyglądało w statystykach, ale teraz ani razu nie miałam zadyszki (w przeciwieństwie do Stelvio). Dzięki wskazaniom na liczniku nie przekraczałam tętna 150, mogłam kontrolować wysiłek. Planować go. Ta wspinaczka była bardziej dojrzała w porównaniu z poprzednią, kiedy na początku był ogień…niestety szybko zgasł…hehehe.

·         Wysokość - Góry to nie niziny, na których mieszkam. Na co dzień jeżdżę na wysokości do 100m n.p.m. W góry jest daleko, więc nie mam jak trenować przy mniejszej ilości tlenu. Miałam więc z tym duży problem już na wysokości od 1800npm. Zwyczajnie brakowało mi tlenu. Organizm szybciej się męczył i tracił wydolność. Musiałam jechać dużo wolniej, na niższym tętnie w porównaniu do tego jak jeżdżę w domu. Tutaj chyba nie zrobiłam żadnych postępów w porównaniu w ubiegłorocznym wyjazdem.  

·         Przełęcze – Na Stelvio było mi dużo trudniej, musiałam bardzo pracować i walczyć z głową aby się nie poddać. Tutaj było zupełnie inaczej – objechanie Sellarondy sprawiło mi dużą przyjemność. Profile wszystkich czterech podjazdów są zupełnie inne niż Stelvio. Tutaj mamy elewację 1700m, na Stelvio jest 2000m. Są też inne procenty (Stelvio z większym procentem na końcówce). No i wreszcie – na Stelvio jedzie się jednym podjazdem, a na Sellarondzie mamy 4 podjazdy i 4 zjazdy, co moim zdaniem uatrakcyjnia mocno całą operację.

 

 

I to byłoby na tyle. Przynajmniej na piątek....

.....bo po piatku nastała sobota z MTB a raczej RZEŹ NA MTB....ale o tym w nastepnym odcinku....

Stay Tuned ❤️😁

 

 

 

 

 

 

 

 

 

7 APFEL STRUDL.jpeg

  • Like 14
  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieki za relacje milo sie to ogląda i czyta. Gustowna maszyna (BMC na ultegrze?) fajnie sie komponuja te opony z napisami a ja bardzo lubie jak rower jest dobry ale i ładny.  Super, ze poszlas za ciosem ale i lepiej sie przygotowalas. 

Powodzenia na trasie! 

PS. świeżak jestes wiec jeszcze rada. Rower do zdjęcia odwraca sie o 180 stopni (w porownaniu do Twoich zdjec)  zeby bylo widac naped. Pedaly w pozycji poziomej :) tak jest prawilnie;) 

Edytowane przez christof
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, christof napisał:

Dzieki za relacje milo sie to ogląda i czyta. Gustowna maszyna (BMC na ultegrze?) fajnie sie komponuja te opony z napisami a ja bardzo lubie jak rower jest dobry ale i ładny.  Super, ze poszlas za ciosem ale i lepiej sie przygotowalas. 

Powodzenia na trasie! 

PS. świeżak jestes wiec jeszcze rada. Rower do zdjęcia odwraca sie o 180 stopni (w porownaniu do Twoich zdjec)  zeby bylo widac naped. Pedaly w pozycji poziomej :) tak jest prawilnie;) 

Lekcja od GMBN 😉😆

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.06.2022 o 16:45, christof napisał:

Dzieki za relacje milo sie to ogląda i czyta. Gustowna maszyna (BMC na ultegrze?) fajnie sie komponuja te opony z napisami a ja bardzo lubie jak rower jest dobry ale i ładny.  Super, ze poszlas za ciosem ale i lepiej sie przygotowalas. 

Powodzenia na trasie! 

PS. świeżak jestes wiec jeszcze rada. Rower do zdjęcia odwraca sie o 180 stopni (w porownaniu do Twoich zdjec)  zeby bylo widac naped. Pedaly w pozycji poziomej :) tak jest prawilnie;) 

Dziękuję za radę, będę się stosować 😄

Co do BMC - to tak, jest na ultegrze. Opony wymieniałam, bo fabrycznie były czarne 25'tki, teraz są 28. Kolor też nie jest przypadkowy. Ja także lubię, jak rower jest ładny. Do pełni szczęścia brakuje w zasadzie wyższych stożków, ale wymiana kół to już nie przelewki - muszę wybadać temat i więcej pojeździć, żeby wiedzieć czego potrzebuje.

 

Ja także pozdrawiam i życzę miłego rowerowania 🙂

  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wycieczka do Ciechanowa

Ruszam z Piaseczna o 3:42 - na dworze szarówka, a w lesie Kabackim jeszcze ciemno. Po niecałej godzinie jazdy jestem przy bulwarach i tryb lampki mogę zmienić na migający.

image.thumb.jpeg.a3c43ce863191ba358b604aa34a275c5.jpeg

 

Na bulwarach sporo imprezowiczów w różnym stanie kończących balety. Część woła za mną "E kolarz dzie taaaak pędzisz" ale są to raczej sympatyczne zaczepki.

image.thumb.jpeg.01e1c55fdf96597ad0044cdcbf876774.jpeg

 

Po przejechaniu mostem Gdańskim na drugi brzeg Wisły robi się cicho i spokojnie.

Elektrownia Żerań o świcie.

image.thumb.jpeg.b4cc5a9984fd0ecd8677655990c8781f.jpeg

 

Kanał Żerański i świetna kładka nad nim.

image.thumb.jpeg.69cc69c00f1c93b0c1a96d30c60fa055.jpeg

image.thumb.jpeg.68a5f96e25ecd078b76bbe0e3aa6d6ff.jpeg

 

Na ścieżce do Jabłonnej spotykam dosłownie jednego rowerzystę - to jest zaleta wczesnego wstawania.

image.thumb.jpeg.273f12d328eb693ae8bebaca9052ec4e.jpeg

 

Po zjechaniu z wału w Jabłonnej łapię najdziwniejszą gumę. Zdejmuję koło, zmieniam dętkę, pompuję. Powietrze schodzi momentalnie. Zdejmuje ponownie oponę, sprawdzam nową dętkę, jest dziura. Na szczęście mam jeszcze łatki...całe dwie:-) Łatam, zakładam ponownie, pompuję, pod koniec pompowania gwałtownie schodzi ponownie całe powietrze. Przez chwilę patrzę się jak głupi z niedowierzaniem. Gdzieś pod czaszką kiełkuje się myśl, że chyba do tego Ciechanowa dzisiaj nie dojadę. No dobra zdejmuje trzeci raz oponę wyjmuję dętkę i pompuję ją szukając dziury. I tu konsternacja, bo z dętki nie schodzi powietrze, pompuję ją bardzo mocno w powietrzu, czekam kilka minut i nic - dętka trzyma elegancko. Spuszczam z niej powietrze. Oglądam/badam po raz trzeci bardzo dokładnie oponę od środka i na zewnątrz, nic nie znajdując. Zakładam dętkę, oponę, pompuję i tym razem sukces, wszystko pięknie trzyma. Zakładam koło i trochę z duszą na ramieniu ruszam w dalszą drogę. W Chotomowie zatrzymuję się jeszcze na chwilę przy punkcie z pompką i narzędziami i dopompowuję koło do 5 bar. Do końca trasy koło nie sprawiło już żadnych problemów.

image.thumb.jpeg.98c619906510961f6a1497bbaf2b6bdb.jpeg

 

Zalew Zegrzyński w Dębe.

image.thumb.jpeg.378a8dbd29a0c18318857504108b9601.jpeg

 

Nasielsk omijam od południa przez Studzianki i Miękoszyn. Asfalty świetne i zerowy ruch samochodowy.

image.thumb.jpeg.1158bb9135bb473ba423068ae69f5f84.jpeg

 

Wkra- mazowieckie zagłębie spływów kajakowych.

image.thumb.jpeg.a3bb6f537527c0c8e5a152674e95fb15.jpeg

image.thumb.jpeg.9e17eeba159a2c0b9f663c8d1cf5f9b2.jpeg

 

drewniany most na Wkrze w Jońcu

image.thumb.jpeg.77d3129753d9499d1e66dec60a4436e1.jpeg

 

Potworek ustrzelony gdzieś po drodze. Komuś chyba za mocno weszło średniowiecze:-)

image.thumb.jpeg.3d3d12ac8ce530f1de289abe42d2ab35.jpeg

 

Zalew na rzece Sona w Nowym Mieście, tam robię de facto pierwszy prawdziwy odpoczynek - stówka za mną, zostało 45km do mety.

image.thumb.jpeg.3cf40f8b0ee4994fdf584f0c4641e68f.jpeg

 

Droga z Nowego Miasta do Łopacina to najsłabszy odcinek pod kątem nawierzchni, choć i tak tragedii nie było. Dodatkowo droga była zamknięta dla ruchu (rowerem bez problemu dało się przejechać), bo właśnie trwał remont nawierzchni, więc za chwilę i ten słaby odcinek zniknie. Od Łopacina asfalt był taki jak na zdjęciu

image.thumb.jpeg.1d46afd869311f42d14776ab8ab9fd74.jpeg

 

Ostatni krótki stopsik na świetnej drodze z Ojrzenia do Młocka

image.thumb.jpeg.8b3cf48be4b6434beaa3ef14391f6325.jpeg

image.thumb.jpeg.72c708cf99d4343c0fd9c8fc2affc98e.jpeg

 

XIV wieczny zamek Książąt Mazowieckich w Ciechanowie

image.thumb.jpeg.7c8889182a10a6590385c40604ac208e.jpeg

 

Na stacji jestem o 10:30 na około 30 min. przed odjazdem pociągu. Niestety biletów brak (IC Kolberg). Zostaje alternatywna podróż pociągami KM do Warszawy Gdańskiej, a później ze Śródmieścia do Piaseczna dłuższa o 1h.

image.thumb.jpeg.99c372da5387cf1a0c4c4a8d1b9fd715.jpeg

 

W pociągu przybywa rowerów stąd muszę mój powiesić na haku czego zazwyczaj nie robię. Aby ograniczyć bujanie owijam pasek od kasku o zawias drzwi i o baranka. Następnym razem zabiorę jakiś ekspander.

image.thumb.jpeg.e6b84f8054251f64d3a4e54bdd678e25.jpeg

 

I koniec. Trasa bardzo przyjemna z bardzo niewielkim ruchem samochodowym. Poranny wyjazd miał tę zaletę, że udało się ominąć największy skwar oraz tłumy na bulwarach wiślanych.

image.thumb.jpeg.3dc6350e371e223c740af3b34fa13d10.jpeg

 

 

 

 

 

Edytowane przez cyniczny
literówki
  • Like 9
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, cyniczny napisał:

Na ścieżce do Jabłonnej spotykam dosłownie jednego rowerzystę - to jest zaleta wczesnego wstawania.

Po zjechaniu z wału w Jabłonnej łapię najdziwniejszą gumę. Zdejmuję koło, zmieniam dętkę, pompuję. Powietrze schodzi momentalnie. Zdejmuje ponownie oponę, sprawdzam nową dętkę, jest dziura. Na szczęście mam jeszcze łatki...całe dwie:-) Łatam, zakładam ponownie, pompuję, pod koniec pompowania gwałtownie schodzi ponownie całe powietrze. Przez chwilę patrzę się jak głupi z niedowierzaniem. Gdzieś pod czaszką kiełkuje się myśl, że chyba do tego Ciechanowa dzisiaj nie dojadę. No dobra zdejmuje trzeci raz oponę wyjmuję dętkę i pompuję ją szukając dziury. I tu konsternacja, bo z dętki nie schodzi powietrze, pompuję ją bardzo mocno w powietrzu, czekam kilka minut i nic - dętka trzyma elegancko. Spuszczam z niej powietrze. Oglądam/badam po raz trzeci bardzo dokładnie oponę od środka i na zewnątrz, nic nie znajdując. Zakładam dętkę, oponę, pompuję i tym razem sukces, wszystko pięknie trzyma. Zakładam koło i trochę z duszą na ramieniu ruszam w dalszą drogę. W Chotomowie zatrzymuję się jeszcze na chwilę przy punkcie z pompką i narzędziami i dopompowuję koło do 5 bar. Do końca trasy koło nie sprawiło już żadnych problemów.

 

Jakbyś był kiedyś jeszcze w moich okolicach i miał podobny problem to daj znać. Jak mnie nie będzie akurat w domu, to postaram się zorganizować pomoc (np. dostarczyć łatki, bo ich kupno w niedzielę może być problematyczne). 

  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.06.2022 o 08:48, cyniczny napisał:

Po zjechaniu z wału w Jabłonnej łapię najdziwniejszą gumę. Zdejmuję koło, zmieniam dętkę, pompuję. Powietrze schodzi momentalnie. Zdejmuje ponownie oponę, sprawdzam nową dętkę, jest dziura. Na szczęście mam jeszcze łatki...całe dwie:-) Łatam, zakładam ponownie, pompuję, pod koniec pompowania gwałtownie schodzi ponownie całe powietrze. Przez chwilę patrzę się jak głupi z niedowierzaniem. Gdzieś pod czaszką kiełkuje się myśl, że chyba do tego Ciechanowa dzisiaj nie dojadę. No dobra zdejmuje trzeci raz oponę wyjmuję dętkę i pompuję ją szukając dziury. I tu konsternacja, bo z dętki nie schodzi powietrze, pompuję ją bardzo mocno w powietrzu, czekam kilka minut i nic - dętka trzyma elegancko. Spuszczam z niej powietrze. Oglądam/badam po raz trzeci bardzo dokładnie oponę od środka i na zewnątrz, nic nie znajdując. Zakładam dętkę, oponę, pompuję i tym razem sukces, wszystko pięknie trzyma. Zakładam koło i trochę z duszą na ramieniu ruszam w dalszą drogę. W Chotomowie zatrzymuję się jeszcze na chwilę przy punkcie z pompką i narzędziami i dopompowuję koło do 5 bar. Do końca trasy koło nie sprawiło już żadnych problemów.

image.thumb.jpeg.98c619906510961f6a1497bbaf2b6bdb.jpeg

Tyle problemów, a takie super zdjęcie.

Poszukaj opon z wkładką, ja od 7 lat nie wiem co do guma  (marathon plus)dla Twojej maszyny to pewnie coś takiego https://www.centrumrowerowe.pl/opona-schwalbe-durano-double-defence-pd3588/?v_Id=148350

schwalbe-durano-double-defence-2-148350-

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ALTA BADIA – jak załatwić się koncertowo na e-MTB.

…będzie długo, ale muszę to z siebie wyrzucić.

 

IMG_8212.thumb.jpeg.5d95c061090802a49206d4b7c724f6bf.jpeg

Nie wiem czego my się spodziewaliśmy, ale na pewno nie tego co nas spotkało. Złamana ręka u Darka, u mnie niezliczone ilości siniaków. Niesamowity stres przy pokonywaniu każdego przewyższenia i na zjazdach. Gubienie się w terenie. Schodzenie rowerami które ważą ze 30kg po pionowych ściankach, jakieś zwalone drzewa w lesie. Jednym słowem - koszmar. Cóż. Myśleliśmy, że jazda „góralem” po puszczy za gówniaka wystarczy. Że silnik zrobi za nas wszystko. Otóż…nic z tych rzeczy, a za błędy się przecież płaci. Przykładnie. Prawda?

IMG_8229.thumb.jpeg.d09db4a2672d2678245f83e0598c2a17.jpeg

Rano, w sobotę, po dwóch dniach jazdy szosą po przełęczach poszliśmy do wypożyczalni po MTB z silnikiem. Chcieliśmy sobie odpocząć. Pojeździć po Alta Badii na luzie, odwiedzić znane nam z okresu zimowego zakątki. Zjeść coś dobrego w ulubionych knajpach. Ot, przyjemny dzień na luzie. Zadowoleni z siebie wzięliśmy więc rowery i pojechaliśmy w górę asfaltem. Super się jechało, ale odkryłam już że e-bike sam nie jedzie . Niby to prawda znana, ale okazało się, jazda jednak męczy. Zaskakująco szybko męczy. Na szosie tak nie umiem, a tutaj – pach, od razu zadycha. Na dodatek na baterii – wstyd, nie? Pierwszy zaskok. Opony tez jakieś takie grube, kierownica szeroka i prosta. Inaczej przełączasz biegi. A w ogóle to tylko jedna tacza z przodu no i kaseta jakaś taka duża jest.. z 50 zębów ma. Jednym słowem – szosa to to nie jest. Drugi zaskok. No ale każdy rower ma dwa koła – czyli da się jechać. Jest ekstra. I jest coś nowego – lubimy to. Witaj przygodo !!!(czy jak to tam było).

IMG_8222.thumb.jpeg.d6f99bf8ed22d7cad9376f460de9d170.jpeg

Żarty  skończyły się jak trzeba było podjechać pod stromiznę na szutrze. Na dodatek, akurat w TEN SAM dzień odbywał się wyścig „BMW HERO SUDTIROL DOLOMITES 2022” i JEDYNA trasa, która prowadziła w górę była obsadzona zawodnikami. Igły nie wciśniesz. No ale skoro już mieliśmy te rowery to trzeba było sobie radzić. Wcisnęliśmy się jakimś cudem w ten wyścig (nie było to zabronione).  Początkowo używałam trybu ECO, czyli najniższego biegu bo było mi głupio jechać  e-bikem obok ludzi, którzy wkładali tyle wysiłku w to, żeby utrzymać się w siodle. Ja bez żadnego wspomagania – zapomnij (próbowałam). Piłowałam więc wyprzedzając ostrożnie każdego zawodnika powoli, ale jednak. Pilnując przy tym, żeby im nie przeszkadzać, nie zajeżdżać drogi itp. To było stresujące.

IMG_8211.thumb.jpeg.c4ea23a3e9f36d94b0c5d5b1ebda042b.jpeg

W końcu dojechaliśmy do jakiegoś rozwidlenia i skręciliśmy w bok. Zrobiło się pusto. No i po chwili okazało się, ze lepiej nie zbaczać z trasy i nie zapuszczać się w rejony, których się nie zna – zgubiliśmy się po raz pierwszy. Zanim wróciliśmy na trakt minęła chyba z godzina, a my byliśmy już poważnie wyczerpani wciąganiem roweru na górę (ach ta bateria), no ale przynajmniej wyścig pojechał…. Można było włączyć wyższe biegi.

Ufff….zdjęcie-zen dla wytchnienia, bo piękne momenty tez były. Na razie, bo po potem już nie.

IMG_8214.thumb.jpeg.d28b6f5f8cba0480da319d9193b8d9cd.jpeg

Okazało się, że na e-bike’u trzeba umieć jeździć !!! Największym problemem dla mnie było to, że silnik powodował że jechałam (za) szybko w stosunku do włożonego w pedałowanie wysiłku. Mój mózg tego po prostu nie ogarniał. Nie wiedziałam, czy jadę na motorze czy na rowerze jednak. W efekcie czego nie umiałam podjechać pod stromszą górę – nie zrzucałam biegu odpowiednio wcześnie, bo rower sam jechał, ale potem koła zaczynały boksować, w połowie góry biegi już były za twarde i musiałam z niego zejść, podprowadzać pod górę (na gravelu tak nie robię !!!). Tam są podjazdy po  22% i po "stopie" nie ma się już jak wpiąć w pedały. Na dodatek pchać rower 30kg (ta głupia bateria) pod taką górę?? Ze trzy wzniesienia tak pokonałam. Jedno szczególnie mnie wykończyło kompletnie. W końcu jak wgramoliliśmy się na docelowe miejsce, skąd mieliśmy rozpocząć zwiedzanie byliśmy tak wykończeni, że nie mieliśmy ochoty już na nic. Chcieliśmy wracać do domu. Nawet obiad i kawa nie pomogły. Trzeba było jeszcze zjechać do domu (a mieszkaliśmy w Corvarze).

A to widok na górze, tak wyglądają traski narciarskie w Alta Badia w lecie:)

IMG_8218.thumb.jpeg.36833df4afa00c4e987dce34fa7240cc.jpeg

Wracając do domu postanowiliśmy jechać po śladzie wyścigu w dół. Trasa początkowo pokrywała się ze szlakiem Sellarondy MTB. Wywnioskowaliśmy, że po trasach pieszych przecież nie prowadzi. Po szlakach pieszych to może nie, ale po SINGLETRACKACH już tak !!!!. Jak się później okazało….

- Faaaak, no przecież my tędy nie zjedziemy ….

- No nie zjedziemy, ruszamy dalej ……

A dalej był pieszy. Wyścig skręcił wcześniej, a szlak Sellarondy prowadził przez singla. Wracać nie było co, bo ja w podjazdy nie umiem i nie miałam już siły. Ze zjazdami u mnie zdecydowanie lepiej. Silnik wtedy nie działa i przynajmniej czuje rower. Darek odwrotnie – wjeżdżał pięknie, ale na zjazdach tak sobie – raz sprowadził rower, raz odważył się zjechać, spanikował i w końcu zaliczył klasyczny skok wzdłuż przez keirę. M a s a k r a !!! Usłyszałam tylko za plecami soczyste k...waaa.

Odwracam się – leży.  Na nim rower 30kg. Biegnę szybko – cała ręka we krwi. Oglądam – kości nie widać. Pytam – dostałeś w głowę? – Nie. A w brzuch? – tez nie. Po chwili słyszę „nic mi nie jest”. Patrzę na rower? Wygięty hak przerzutki. Wlazł między szprychy. Rozglądam się. Jesteśmy  gdzieś między nigdzie, a w dooopie. Cóż było robić…naprostowaliśmy hak i zdecydujemy się jechać dalej w dół. Darek po pierwszym szoku mówi ze ręka jest sprawna, nic go nie boli, ale z zaciskaniem hamulca jest tak sobie. A pieszy jak to pieszy….zaczął się zwężać. Wreszcie zwęził się na szerokość opony i pojawiły się schody. W chooooj schodów. Najpierw w górę, potem w dół. Dobrze, że była obok łąka. Jakoś sobie poradziliśmy. Potem było już tylko gorzej. Szlak zupełnie zniknął i zaczęła się przepaść, w której ktoś na dziko wydeptał ścieżkę. Trzeba było pilnować, żeby nie skręcić kostki i żeby rower nie zjechał, trzymając za oba hamulce jednocześnie. G…to dawało. Na dodatek w poprzek leżało spore drzewo, więc trzeba było rower przenieść nad tym drzewem….Nie wiem jakim cudem tego dokonaliśmy. Dotarliśmy w końcu do regularnej, szutrowej drogi dla samochodów i już na spokojnie, wolno zjechaliśmy do asfaltu, a potem do domu.

Złamanie wyszło dopiero jak wróciliśmy z urlopu, w poniedziałek. Po wykonaniu zdjęcia RTG. Darek mówi, ze zjechał po wypadku chyba tylko na adrenalinie, bo po powrocie do domu ręka mu tak spuchła ze nie mógł nią ruszać, a co dopiero hamować i sterować rowerem.

No i koniec tej opowieści.

Jeszcze był Aperol na skołatane nerwy pod wieczór.

IMG_8235.thumb.jpeg.4d91e37431e00a8bc1622cd968827be7.jpeg

W zasadzie, żaden komentarz nie jest już tu potrzebny. W podsumowaniu napisze tylko, że wszystko zrobiliśmy źle. Nie zapoznaliśmy się z ani jednym filmem instruktażowym w temacie jazdy na MTB. Nie przestudiowaliśmy mapy przed wyjazdem, nie przeczytaliśmy ani jednego przewodnika. Nic. Przecież wystarczyło opłacić wyciąg na miejsce, gdzie chcieliśmy pojeździć – w obie strony. Myśleliśmy, że to bez sensu, mając rower z silnikiem jeździć gondolą. Potem okazało się, że większość tak robi. Po prostu zlekceważyliśmy przeciwnika, który nas przerósł. Jestem zła i nie rozumiem jak dorośli, myślący ludzie, którzy mają przecież jako-takie doświadczenie w temacie mogli zafundować sobie takie g...no.

Postanowiłam jednak, że tego nie odpuszczę. Za rok, jeśli się uda pojedziemy tam znowu. Tym razem z szacunkiem dla sprzętu i dla tych gór. Zrobimy to drugi raz, ale mądrzej.

Dziękuję za uwagę. Trzymajcie się !!

 

 

IMG_8218.jpeg

  • Like 8
  • Thanks 2
  • Sad 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, barattolina napisał:

W zasadzie, żaden komentarz nie jest już tu potrzebny. W podsumowaniu napisze tylko, że wszystko zrobiliśmy źle. Nie zapoznaliśmy się z ani jednym filmem instruktażowym w temacie jazdy na MTB. Nie przestudiowaliśmy mapy przed wyjazdem, nie przeczytaliśmy ani jednego przewodnika. Nic. Przecież wystarczyło opłacić wyciąg na miejsce, gdzie chcieliśmy pojeździć – w obie strony. Myśleliśmy, że to bez sensu, mając rower z silnikiem jeździć gondolą. Potem okazało się, że większość tak robi. Po prostu zlekceważyliśmy przeciwnika, który nas przerósł. Jestem zła i nie rozumiem jak dorośli, myślący ludzie, którzy mają przecież jako-takie doświadczenie w temacie mogli zafundować sobie takie g...no.

Dzięki za szczerą relację.

Problemem jest że większość wypożyczeń e-MTB tak wygląda. Widuje się takie przypadki w górach. Łatwo odróżnić posiadacza e-MTB od tego kto wypożycza.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Rower naprawdę czyni różnice – na Stelvio wjechałam gravelem, tym razem miałam szosę. I na niej jedzie się NAPRAWDĘ lżej. Nie dość, że waga roweru jest mniejsza (w moim przypadku to ok.3kg), pozycja bardziej areo to jeszcze opony idą z mniejszym oporem. Niby oczywistość, a jednak nie zdawałam sobie sprawy że to jest taka różnica. Co prawda nie mogę powiedzieć w ilu procentach o jakości wspinaczki zdecydowała moja forma, a w ilu sprzęt. Oceniam to na oko na 50/50.

Realny wpływ sprzętu na tym podjeździe to było 10%, góra 15%.

- 3kg wagi to ledwie 5% Twoje masy (razem z rowerem)

- aeorodynamika na wolnym podjeździe jest pomijalna, a w dół i tak hamowałaś

- nie wiem ile zyskałaś na oporach toczenia i sztywności pedałów ale pewnie też kilka %

- pedały wpinane to tylko lepsza płynność i kontrola, nie ma zysków z ciągnięcia pedłów do góry, jest to mniej efektywne fizjologicznie od naciskania.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 30.06.2022 o 08:36, barattolina napisał:

W zasadzie, żaden komentarz nie jest już tu potrzebny. W podsumowaniu napisze tylko, że wszystko zrobiliśmy źle.

Mimo wszystko gratulacje, i podziw za odwagę tak szczerego opisu :)

Mam podobną wyprawę w głowie, jeżdzę MTB, E-MTB nie tykam ale na Alpy rozważam i wezmę pod uwagę twój opis.

Dzięki

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Spiochu napisał:

Realny wpływ sprzętu na tym podjeździe to było 10%, góra 15%.

- 3kg wagi to ledwie 5% Twoje masy (razem z rowerem)

- aeorodynamika na wolnym podjeździe jest pomijalna, a w dół i tak hamowałaś

- nie wiem ile zyskałaś na oporach toczenia i sztywności pedałów ale pewnie też kilka %

- pedały wpinane to tylko lepsza płynność i kontrola, nie ma zysków z ciągnięcia pedłów do góry, jest to mniej efektywne fizjologicznie od naciskania.

 

 

Rozumiem że masz setki kilometrów w górach na Gravelu i szosie i stąd te szacunki i porównianie (wiem że jeździsz na MTB).

A teraz policz sobie 15% lżej na 1800m w górę u filigranowej kobiety. Jak nie masz obwodu uda większego od talii to pewnie Ciebie to też dotyczy. Co innego na MTB podjechać kilkaset metrów pod górkę z 10% nachylenia, a co innego jechać kilka km non stop nawet na kilku procentach nachylenia. I tu każdy % lżej jest wart rozważenia przy doborze sprzętu (opony, geometria, pedały itp). Zwłaszcza jak ktoś na co dzień jeździ w płaskopolsce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


Booking.com


www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...