Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

JC

Rekomendowane odpowiedzi

3 godziny temu, ppown napisał:

Stok jest wystarczająco nachylony aby pojechać szybko. Ale nie jest to teraz tematem dyskusji.

Bardzo nieszczęśliwy wypadek. Ale zapewne większość z nas była już w sytuacji bliskiego kontaktu z drugim narciarzem, albo takie zderzenie miała. Dużo nie trzeba, chwila nie uwagi. 

 

niestety ktoś musiał popełnić błąd, a może nawet te błędy popełniły dwie osoby. Może brak kasków ? choć pisali w gazecie, że to obrażenia klatki piersiowej były śmiertelne... współczuje rodzinie, drugiemu narciarzowi życzę zdrowia i powrotu do pełnej sprawności. 

Jest nas dużo na stokach w tym sezonie, wszyscy chcą łapać te nieliczne dni narciarsko-pogodowe...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mitek napisał:

Nie.

Wiem co mówię.

Pozdrowienia

Ty zawsze wiesz co mówisz jednak nie wierze, ze nigdy na stoku nie popełniłeś bledu. Tak jak ktoś przytoczyl, na drodze tez nie powinno być wypadków.  Ale niestety zawsze były, są i będą i tego nie unikniemy....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mitek, rzadko się z Tobą nie zgadzam. Lat temu kilka Małżonka grzecznie trzymała się 2-3m od strony lasu na Jaworzynie quasi śmigiem ale panu nie pykło bo szalał sobie carvingowo i jakoś tak kierunek się panu nie zmienił. Pominę detale, może jeszcze dotąd nart w lesie szuka bo początek miał nieco utrudniony.

Nie osądzajmy pochopnie niepotrzebnie budując clicki na forum. Co do zasady - trudno kogoś trafić. Jak lecą dziecki w dół to zawsze wiem, że co bym nie mówił wylądują tam, gdzie na stoku tłoczno - jakaś grawitacja. Co do praktyki - jedna z lepszych klubowych dziewczyn wbiła mi się w stalowy słupek po pierwszym (!) skręcie slalomu bo narty jej się nie zabrały (solidne złamanie) a słupek średnio osłonięty czekał na wypadek już kilka lat - moja wina, trzeba było się awanturować .. ale żeby pierwszy skręt po raz setny?  Do tej pory nie rozumiem. 

Mając jeden wypadek na przestrzeni nastu lat treningów plus dwa w okolicy mogę napisać, że ogarniam zasady bezpieczeństwa i dobrze szykuje ekipę pod tym względem .. ale tego nie napiszę, za dużo zmiennych i tfu tfu przez lewe ramię. Ocenę wypadków o których nic nie wiem zostawiam Wszechwiedzącemu, tyle że chwilowo się do niego nie wybieram.

M.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Marxx74 napisał:

@Mitek, rzadko się z Tobą nie zgadzam. Lat temu kilka Małżonka grzecznie trzymała się 2-3m od strony lasu na Jaworzynie quasi śmigiem ale panu nie pykło bo szalał sobie carvingowo i jakoś tak kierunek się panu nie zmienił. Pominę detale, może jeszcze dotąd nart w lesie szuka bo początek miał nieco utrudniony.

Nie osądzajmy pochopnie niepotrzebnie budując clicki na forum. Co do zasady - trudno kogoś trafić. Jak lecą dziecki w dół to zawsze wiem, że co bym nie mówił wylądują tam, gdzie na stoku tłoczno - jakaś grawitacja. Co do praktyki - jedna z lepszych klubowych dziewczyn wbiła mi się w stalowy słupek po pierwszym (!) skręcie slalomu bo narty jej się nie zabrały (solidne złamanie) a słupek średnio osłonięty czekał na wypadek już kilka lat - moja wina, trzeba było się awanturować .. ale żeby pierwszy skręt po raz setny?  Do tej pory nie rozumiem. 

Mając jeden wypadek na przestrzeni nastu lat treningów plus dwa w okolicy mogę napisać, że ogarniam zasady bezpieczeństwa i dobrze szykuje ekipę pod tym względem .. ale tego nie napiszę, za dużo zmiennych i tfu tfu przez lewe ramię. Ocenę wypadków o których nic nie wiem zostawiam Wszechwiedzącemu, tyle że chwilowo się do niego nie wybieram.

M.

Cześć

Moje wypowiedzi w temacie bezpieczeństwa dlatego spotykają się z krytyką, że przedstawiam niepopełnianie błędów jako zasadę czyli sugeruję swoją nieomylność. Zwróć uwagę na post kolegi Jusika - chodzi tylko o wytknięcie mi, że nie jestem nieomylny - nic więcej, zero zastanowienia.

Twoja opowieść też nie należy do tematu bo piszesz o treningu. Ja popełniłem na nartach dziesiątki błędów, parę z nich okupiłem kontuzjami ale... miało to miejsce zawsze w sytuacji innej niż normalny narciarski ruch na trasie: trasa wydzielona, zawody, zabezpieczony trening, poza trasą itd.

Jest różnica

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Życie co chwilę dostarcza wiedzy,że pewna ilość wypadków musi się zdarzyć ,i to w najbardziej absurdalnych okolicznościach,bo tak zaplanowało przeznaczenie,vide sprawy ,które przytrafiły się Robertowi Kubicy,Januszowi Kuligowi ,Sophii Goggia,meksykańskiej szefowej kartelu narkotykowego,która zadławiła sie wymiocinami,mistrza świata w boksie,który zadławił się na konkursie jedzenia pączków na czas ,a nawet niżej podpisanemu..

Dla równowagi statystycznej są wypadki,które nie przytrafiły się tam,gdzie powinny,jak Musatonowi w Cortinie na zjeździe...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Kontynuując:

Gdy myślimy o normalnym ruchu narciarskim - ogólnie dostępny wyciąg, górka w trakcie działania - dopuszczanie sytuacji gdy w kogoś uderzamy ( jako zwykłego błędu, który zawsze może się zdarzyć) jest karygodne, skandaliczne i świadczy o całkowitym braku narciarskich umiejętności i wiedzy. Co więcej sytuacja, w której jesteśmy uderzani też powinna być z zasady uznawana za niemożliwą a jeżeli już ja dopuszczamy to powinniśmy jeździć w taki sposób aby być na nią przygotowanym.

Np. Ktoś tam pisał, że "wydawało mu się, że to taki bezpieczny stok bo szeroki..." - absolutnie tak nie jest. Szerokie przestronne dobrze przygotowane stoki są najbardziej niebezpieczne bo nie jesteśmy  a stanie ogarnąć całości terenu a prędkości uzyskiwane są zazwyczaj większe i jazda szerokim lub bardzo szerokim torem. Stok wąski jest bezpieczny przez swoją niewielką przestrzeń zmusza do kontroli prędkości, jazdy śmigiem itd. Oczywiście trzeba umieć jeździć a to... rzadkość niestety.

Wypadki takie jak powyższy zaczęły się zdarzać wraz ze wzrostem popularności "carvingu" i idącym za tym ogólnym obniżeniem poziomu narciarzy oraz (niestety i to jest najgorsze) poziomu nauczania narciarstwa.

Nie dalej jak wczoraj widziałem na górce w Krajnie chłopaka ( w kurtce instruktora miejscowej szkoły), który katował pełny skręt cięty jechany przez cały stok z chłopcem (na oko 10 lat), który stał na nartach drugi, trzeci, może piąty dzień.

I to jest przykład kryminału!

Pozdrowienia

 

 

  • Like 4
  • Confused 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, lski@interia.pl napisał:

 

Życie co chwilę dostarcza wiedzy,że pewna ilość wypadków musi się zdarzyć ,i to w najbardziej absurdalnych okolicznościach,bo tak zaplanowało przeznaczenie,vide sprawy ,które przytrafiły się Robertowi Kubicy,Januszowi Kuligowi ,Sophii Goggia,meksykańskiej szefowej kartelu narkotykowego,która zadławiła sie wymiocinami,mistrza świata w boksie,który zadławił się na konkursie jedzenia pączków na czas ,a nawet niżej podpisanemu..

Dla równowagi statystycznej są wypadki,które nie przytrafiły się tam,gdzie powinny,jak Musatonowi w Cortinie na zjeździe...

Cześć

Jeszcze raz piszę Stary. To są zupełnie inne przypadki. Piszesz o wypadkach w trakcie zawodów lub przegiętych imprez. Jedyny przypadek, który można podciągnąć pod normalny stok to Goggia.

Patrzysz na to z perspektywy zawodnika, który więcej czasu spędza na nartach w miejscach wydzielonych i ryzykuje w każdym zjeździe. I to normalne bo na tym polega sport.

Ja piszę o rekreacji na stoku wśród ludzi.

Wiesz, że ponad pół narciarskiego życia spędziłem jako instruktor na stoku. Bardzo dużo szkoliłem dzieci, głównie we Włoszech, szkolenie grupowe i wierz mi, że jak musisz zabezpieczyć na stoku, który ma kilometry taką grupkę aby nic im się nie stało to jazda samemu w taki sposób aby nikt w Ciebie nie uderzył jest po prostu podświadoma.

Dlatego apeluję po raz nie wiem, który w tym tragicznym temacie:

Bezpieczeństwo nie polega, na kupowaniu sobie kasku, odpowiednich, szóstych nart czy wypinanych kijków.

Wystarczy nauczyć się porządnie technicznie ale przede wszystkim TAKTYCZNIE jeździć.

Pozdrowienia

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, lski@interia.pl napisał:

A Janusz Kulig na przejeździe kolejowym?

Cześć

Błąd Pani był w tym wypadku ewidentny i udowodniony. No to nałożyła się mgła.

Na stoku może Cię zabić meteoryt...albo snajper polujący na kogo innego.

Pozdrowienia

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Mitek napisał:

Cześć

Kontynuując:

Gdy myślimy o normalnym ruchu narciarskim - ogólnie dostępny wyciąg, górka w trakcie działania - dopuszczanie sytuacji gdy w kogoś uderzamy ( jako zwykłego błędu, który zawsze może się zdarzyć) jest karygodne, skandaliczne i świadczy o całkowitym braku narciarskich umiejętności i wiedzy. Co więcej sytuacja, w której jesteśmy uderzani też powinna być z zasady uznawana za niemożliwą a jeżeli już ja dopuszczamy to powinniśmy jeździć w taki sposób aby być na nią przygotowanym.

Np. Ktoś tam pisał, że "wydawało mu się, że to taki bezpieczny stok bo szeroki..." - absolutnie tak nie jest. Szerokie przestronne dobrze przygotowane stoki są najbardziej niebezpieczne bo nie jesteśmy  a stanie ogarnąć całości terenu a prędkości uzyskiwane są zazwyczaj większe i jazda szerokim lub bardzo szerokim torem. Stok wąski jest bezpieczny przez swoją niewielką przestrzeń zmusza do kontroli prędkości, jazdy śmigiem itd. Oczywiście trzeba umieć jeździć a to... rzadkość niestety.

Wypadki takie jak powyższy zaczęły się zdarzać wraz ze wzrostem popularności "carvingu" i idącym za tym ogólnym obniżeniem poziomu narciarzy oraz (niestety i to jest najgorsze) poziomu nauczania narciarstwa.

Nie dalej jak wczoraj widziałem na górce w Krajnie chłopaka ( w kurtce instruktora miejscowej szkoły), który katował pełny skręt cięty jechany przez cały stok z chłopcem (na oko 10 lat), który stał na nartach drugi, trzeci, może piąty dzień.

I to jest przykład kryminału!

Pozdrowienia

 

 

Nigdy nie miałeś żadnego kontaktu z drugim narciarzem? Nie mówimy tu nawet o zderzeniu ale o jakimkolwiek kontakcie. Możesz mieć największą wiedzę oraz umiejętności na stoku ale niestety do zderzenia potrzebne są dwie osoby. I tutaj nie zawsze mamy wpływ. Choć jak pisałeś wcześniej, trzeba zawsze pilnować i siebie i innych. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Mitek napisał:

Nie dalej jak wczoraj widziałem na górce w Krajnie chłopaka ( w kurtce instruktora miejscowej szkoły), który katował pełny skręt cięty jechany przez cały stok z chłopcem (na oko 10 lat), który stał na nartach drugi, trzeci, może piąty dzień.

I to jest przykład kryminału!

To jest szok i obrzydlistwo :( Wysyp instruktorów po tygodniowych kursach instruktorskich w Pcimiu to obrzydlistwo, w które ciężko uwierzyć, a jednak przez te kilka dni na polskich stokach w tym roku (bo normalnie za dużo ich nie odwiedzam) byłem świadkiem mnóstwa takich "instruktorów". 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, ppown napisał:

Nigdy nie miałeś żadnego kontaktu z drugim narciarzem? Nie mówimy tu nawet o zderzeniu ale o jakimkolwiek kontakcie. Możesz mieć największą wiedzę oraz umiejętności na stoku ale niestety do zderzenia potrzebne są dwie osoby. I tutaj nie zawsze mamy wpływ. Choć jak pisałeś wcześniej, trzeba zawsze pilnować i siebie i innych. 

Cześć

Niezamierzonego - nigdy.

Pozdrowienia

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Mitek napisał:

Nie dalej jak wczoraj widziałem na górce w Krajnie chłopaka ( w kurtce instruktora miejscowej szkoły), który katował pełny skręt cięty jechany przez cały stok z chłopcem (na oko 10 lat), który stał na nartach drugi, trzeci, może piąty dzień.

I to jest przykład kryminału!

Tak z ciekawości, bo nie jestem instruktorem, ale bardzo często się z tym spotykam. Czy jest jakiś przepis, który reguluje takie sytuacje ? Tzn ze nie można ucząc ludzi przecinać całej szerokości stoku, tylko trzeba zostawić przejazd, ze można zająć pół, 3/4, czy 1/4 szerokości ? Ew. jak nie przepis to może jakiś kodeks zasad etyczno-zawodowych albo coś innego spisanego ? Bo ja to nie wiem co mam w takiej sytuacji robić - wiem, że to nie fair, ale co mogę zrobić ? Zwrócić uwagę? Ale na jakiej podstawie ?

Edytowane przez mario33
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, mario33 napisał:

Tak z ciekawości, bo nie jestem instruktorem, ale bardzo często się z tym spotykam. Czy jest jakiś przepis, który reguluje takie sytuacje ? Tzn ze nie można ucząc ludzi przecinać całej szerokości stoku, tylko trzeba zostawić przejazd, ze można zająć pół, 3/4, czy 1/4 szerokości ? Ew. jak nie przepis to może jakiś kodeks zasad etyczno-zawodowych albo coś innego spisanego ? Bo ja to nie wiem co mam w takiej sytuacji robić - wiem, że to nie fair, ale co mogę zrobić ? Zwrócić uwagę? Ale na jakiej podstawie ?

Cześć

Każdy ma prawo do zajmowania takiej szerokości stoku jaką chce. Instruktor prowadzący wężyk robi to na własną odpowiedzialność i powinien w taki sposób prowadzić aby nie było to kolizyjne. Jeżeli jadąc z góry widzisz wężyk to masz obowiązek zwolnic i ominąć go w taki sposób aby nie spowodować żadnego niebezpieczeństwa - zgodnie z dekalogiem.

Każdy narciarz w wężyku może się wywrócić, gwałtownie zahamować, może go ponieść lub może zmienić promień łuku aby dogonić grupę. To na innych użytkownikach stoku spoczywa obowiązek uwagi aby szkolonym nie zaszkodzić i nie powinno to być dla nikogo problemem.

Pozdrowienia

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Mitek napisał:

Cześć

Każdy ma prawo do zajmowania takiej szerokości stoku jaką chce. Instruktor prowadzący wężyk robi to na własną odpowiedzialność i powinien w taki sposób prowadzić aby nie było to kolizyjne. Jeżeli jadąc z góry widzisz wężyk to masz obowiązek zwolnic i ominąć go w taki sposób aby nie spowodować żadnego niebezpieczeństwa - zgodnie z dekalogiem.

Każdy narciarz w wężyku może się wywrócić, gwałtownie zahamować, może go ponieść lub może zmienić promień łuku aby dogonić grupę. To na innych użytkownikach stoku spoczywa obowiązek uwagi aby szkolonym nie zaszkodzić i nie powinno to być dla nikogo problemem.

Pozdrowienia

Cześć

I jeszcze...

Wydaje się, że powinno się zostawiać pewien bufor - takie wyimaginowane 1/3 czy 1/4 trasy ale jest to zdecydowanie bardziej niebezpieczne. Po pierwsze nie da się idealnie tego wyliczyć, na stromszym trzeba skręt wydłużyć, plac lodu trzeba ominąć bo Ci się cała grupa wywali a jak chcesz się zatrzymać to i tak musisz wydłużyć do końca aby stanąć na skraju. itd.

W związku z powyższym grupa jadąca za instruktorem jest święta i np. ja jak ktoś mi przecinał grupę strasząc dzieci nie miałem litości, i nie należy jej mieć dla łamiących zasady.

Pozdrowienia

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, lski@interia.pl napisał:

A Janusz Kulig na przejeździe kolejowym?

Często kiedy przejeżdżam przez przejazd kolejowy przypomina mi się Janusz Kulig. Teoretycznie powinniśmy przed przejazdem zwolnić i upewnić się czy nie nadjeżdża pociąg. Kto zawsze tak robi? Nawet gdyby tak chciał robić to nie zawsze będzie mógł. Na przykład w Austrii zaraz za granicą z CZ jest przejazd gdzie przy drodze i torach kolejowych jest wysoki płot. Jedzie się tam po prostu na szlaban. 

Człowiek zawsze moze popełnić jakiś błąd. Zdarza się że dwie osoby popełniają błąd i trafiają na siebie.  Na Słotwinach akurat pech dopadł dwie osoby. Nieuwaga, brak rozwagi, ryzykowna jazda, z pewnością tak. Tylko co to zmieni, stało się najgorsze. Niech to będzie dla nas jakąś nauczką, niech będzie nam przypominało że nie jesteśmy idealni i niezniszczalni. 

  • Like 2
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, Bumer napisał:

Często kiedy przejeżdżam przez przejazd kolejowy przypomina mi się Janusz Kulig. Teoretycznie powinniśmy przed przejazdem zwolnić i upewnić się czy nie nadjeżdża pociąg. Kto zawsze tak robi? Nawet gdyby tak chciał robić to nie zawsze będzie mógł. Na przykład w Austrii zaraz za granicą z CZ jest przejazd gdzie przy drodze i torach kolejowych jest wysoki płot. Jedzie się tam po prostu na szlaban. 

Człowiek zawsze moze popełnić jakiś błąd. Zdarza się że dwie osoby popełniają błąd i trafiają na siebie.  Na Słotwinach akurat pech dopadł dwie osoby. Nieuwaga, brak rozwagi, ryzykowna jazda, z pewnością tak. Tylko co to zmieni, stało się najgorsze. Niech to będzie dla nas jakąś nauczką, niech będzie nam przypominało że nie jesteśmy idealni i niezniszczalni. 

Całkowicie się zgadzam i niestety nie ma ludzi nieomylnych. Są jedynie tacy którzy twierdza , że tacy są ale fakty są zupełnie inne. Pisanie tekstów typu - niedopuszczalne, niemożliwe i coś w tym stylu jest zwyczajnie głupie ponieważ jestesmy tylko ludźmi. Każdy może popełnić błąd który może nawet kosztować kogoś życie ale nie można pisać, że zrobil coś niedopuszczalnego w tym przypadku. Inna sprawa- nikogo z nas tam nie było, ja jedynie juz po fakcie i nie ocenieniajmy skoro nie mamy pojęcia co się stało. @mitek co niby złego do Ciebie napisałem?  Jedynie pewnie to, ze większość ludzi na tym forum widzi ze jestes ty jesteś nieomylny w codziennym życiu- przynajmniej tak twierdzisz..... Mandat na drodze kiedyś dostałeś  ? Pewnie nie, bo ty robisz tylko to co jest dopuszczalne...  Aaaa nie będę pisał dalej bo szkoda czasu, jak dla mnie każdy może popełnić nawet największy błąd a kwestia konsekwencji to inna sprawa....

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Mitek napisał:

Cześć

I jeszcze...

Wydaje się, że powinno się zostawiać pewien bufor - takie wyimaginowane 1/3 czy 1/4 trasy ale jest to zdecydowanie bardziej niebezpieczne. Po pierwsze nie da się idealnie tego wyliczyć, na stromszym trzeba skręt wydłużyć, plac lodu trzeba ominąć bo Ci się cała grupa wywali a jak chcesz się zatrzymać to i tak musisz wydłużyć do końca aby stanąć na skraju. itd.

W związku z powyższym grupa jadąca za instruktorem jest święta i np. ja jak ktoś mi przecinał grupę strasząc dzieci nie miałem litości, i nie należy jej mieć dla łamiących zasady.

Pozdrowienia

 

Jeżdżenie od krawędzi stoku do krawędzi stoku jest niebezpieczne. Zawsze warto zostawić nawet ten 1 może 2 metry aby druga osoba mogła przejechać, mieć możliwość ominąć nas z obu stron. 

Często niestety widać grupy dzieci jeżdżące tak za dorosłym (niekoniecznie instruktorem). 

Zatrzymywanie się czy to samemu lub jak piszesz grupy osób przy krawędzi stoku (nie będę nawet wspominam o zatrzymywaniu się na środku albo za przełamaniem) zawsze powinno odbywa się pod pełną naszą kontrolą co dzieje się powyżej na stoku. 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ppown .. od momentu podjęcia decyzji o zatrzymaniu (zgodnym z zasadami sztuki) grupy na skraju trasy do zakończenia "operacji" mija mniej więcej tyle czasu co zjechanie większości stoków klasy 800-1200m. O czym piszesz? Mam antycypować idiotę który wejdzie na podświetlną gdzieś na górze a dalej już tylko chybotliwie modyfikuje tor jazdy?

@Mitek .. nadal piszesz o ideałach i gratuluję. Czytam to i przenoszę się w świat bohaterów bajkowego Uniwersum. Jeżeli gość postanowi w ciebie zapolować poza sektorem obserwacji w dodatku robiąc to w sposób przeczący zdrowemu rozsądkowi a często zasadom grawitacji - to trafi. I zdażają się sytuacje, gdy trafiony, choćby był Twoim padawanem i wyznawcą zasady "jestem doskonały więc nikt mnie nie trafi" trafiony będzie. Zgadzam się z Tobą - można tak prowadzić linię aby nawet mając za sobą sznurek istotnie ograniczyć ryzyko zderzenia. Ale nie można wykluczyć, że ktoś w nas przydzwoni. Pojedź demonstracyjnym śmiegiem 30 sek a później odpowiedz na pytanie czy przez te 30 sek kontrolujesz sytuację powyżej. Wiesz, że nie, choć na forum odpowiedź może być dowolna , np. śmigiem jadę tam, gdzie sytuacja na to pozwala, to element taktyki bądź inne blabla dla podtrzymania wizerunku nieomylności. Nie róbmy z siebie większych bohaterów niż należy. Co byś nie kombinował, to zawsze ktoś, kto jest powyżej znajdzie sposób by w Ciebie trafić .. i oby to się nie zdarzyło.

M.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Marxx74 napisał:

@ppown .. od momentu podjęcia decyzji o zatrzymaniu (zgodnym z zasadami sztuki) grupy na skraju trasy do zakończenia "operacji" mija mniej więcej tyle czasu co zjechanie większości stoków klasy 800-1200m. O czym piszesz? Mam antycypować idiotę który wejdzie na podświetlną gdzieś na górze a dalej już tylko chybotliwie modyfikuje tor jazdy?

@Mitek

Oczywiście gdy już stoi grupa a ktoś w nas jakimś cudem jedzie to bardzo mało możemy już zrobić. Chodziło mi bardziej o fakt podjęcia manewru. Nie mów że podjąłbys zjechania i zatrzymania się przy krawędzi stoku grupy 5 osób widząc powyżej narciarza w szybkim skręcie do tej samej krawędzi. Być może wyhamuje, może jakoś wyrobi się ale chyba nikt nie chce ryzykować. Nikt na stoku nie jest "święty" i tak samo powinien uważać jak również nie stwarzać zagrożenia.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym mieć pewność, źe każdego wypadku można uniknąć, ale niestety nie mam.

Jeden epizod. Biała Szkoła z moim uczniami. Ćwiczenia śmigu na czarnej trasie 26 w Folgaridzie. Ja i moi uczniowie stoimy w zastępie, instruktorka twarzą do nas komentuje naszą jazdę, daje wskazówki do kolejnego ćwiczenia, cały zastęp stoi jak należy, w dobrze widocznym miejscu, na skraju stoku. Nagle widzimy, że z góry pędzi jakiś mastodont, na oko stokilkanaście kilo żywej wagi, bez kontroli prędkości, o technice nie wspominając. Na kilka metrów przed minięciem nas traci kontrolę, upada i pędzi wprost na nas. Do dzisiaj nie wiem jak to zrobiła instruktorka, bo to ona znalazła się na trasie tego idioty, ale dosłownie nad nim przeskoczyła! Wybiła się na nartach jak jakiś kangur, a ten zwalisty narciarz sunął kilkadziesiąt metrów dalej w dół. Wypadku nie było, ale statystycznie ilu narciarzy ma umiejętności żeby tak zareagować? Co by było gdyby na jego trasie nie znalazła się ona, tylko któraś z moich uczennic wagi 50kg, która zdążyła tylko pisnąć widząc całe to zajście, ja zresztą podobnie. Naprawdę mogłoby dojść do tragedii...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Nie walczcie z formą tylko kurde chociaż raz starajcie się zrozumieć treść!

Napisałem to co napisałem nie po to aby z kimkolwiek dyskutować. Jeżeli ktoś podważa zasadę, że

np. uderzenie w kogoś na nartach jest niedopuszczalne - to jest potencjalnym stokowym zabójcą i nikt mu nie pomoże.

Część zrozumie i będzie pracować nad sobą oraz starać się jeździć bezpiecznie zgodnie z zasadami np. że grupa na stoku to świętość. Część będzie dyskutować i uzurpować sobie prawo do bycia wybranymi i mającymi na stoku wyjątkowe prawa. Oby mnie w takim razie na tym stoku nie spotkali.

Rozumiem, że słabszym, mniej doświadczonym narciarzom pewne rzeczy mogą się nie mieścić w głowie, być niewykonalne lub w ogóle bajkowe. Zapewniam da się, mogę pokazać, nauczyć...

W przyszłym tygodniu będą w Czarnym Groniu od 3 do 7 - jak ktoś chce sobie pojeździć wspólnie i pogadać, chociażby na tematy bezpieczeństwa, zapraszam.

I jeszcze raz podkreślam - nie piszę w tym i podobnych tematach aby z kimkolwiek dyskutować - piszę jak powinno być i koniec.

Pozdrowienia

PS

Marxx kontrolujemy stok w taki sposób, żeby wiedzieć kto znajduje się powyżej i poniżej (przynajmniej ja tam mam. Tych, którzy mogą być szybsi puszczam. Jadę w sekwencjach krótszych lub dłuższych zależnych od konfiguracji, chowam się na bokach - stara szkoła jazdy z lat 70-80 gdy tylko na dwumetrowym pasku pod lasem dało się jechać.

Podczas jazdy śmigiem zostałem uderzony raz (Hochkar) przez starszego Austriaka. Nie wiem co gość chciał udowodnić ale usłyszałem go (słuch to bardzo ważny zmysł na nartach!) dość wcześnie i wiedziałem, że coś może się stać (byłem przygotowany) bo z tępa zbliżania się (gość też jechał śmigiem) wnioskowałem, że jedzie znacznie szybciej ode mnie. Chciałem go puścić ale podjął złą decyzję i próbował wyprzedzić mnie ze strony w która akurat skręciłem - karygodny brak umiejętności przewidywania bo jechałem bardzo rytmicznie.  Uderzył lekko bokiem ale byłem już pochylony i łokciem przerzuciłem go bokiem tak trochę nad sobą. Zwieźli go po uderzając w mój łokieć połamał żebra. Mnie nic się nie stało.

A dla chcących mi udowodnić jakim jestem leszczem mogę przytoczyć parę opowieści o moich wypadkach i kontuzjach. Chcesz Jusik bo już usiedzieć nie możesz?

Pozdrowienia

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, ppown napisał:

Jeżdżenie od krawędzi stoku do krawędzi stoku jest niebezpieczne. Zawsze warto zostawić nawet ten 1 może 2 metry aby druga osoba mogła przejechać, mieć możliwość ominąć nas z obu stron. 

Często niestety widać grupy dzieci jeżdżące tak za dorosłym (niekoniecznie instruktorem). 

Zatrzymywanie się czy to samemu lub jak piszesz grupy osób przy krawędzi stoku (nie będę nawet wspominam o zatrzymywaniu się na środku albo za przełamaniem) zawsze powinno odbywa się pod pełną naszą kontrolą co dzieje się powyżej na stoku. 

Pozdrawiam

Cześć

Oj ty to chyba króciutko na nartach jeździsz...

Uważasz, że mieszczenie się w metrową lukę pomiędzy kursantem a drzewem jest OK? Brawo!

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


Booking.com


www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...