Wujot Napisano 24 Styczeń 2019 Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2019 (edytowane) Jest godzina 16:10. Wjechaliście ostatnią kanapą. Pusto nikogo już tu nie ma. Pod Wami gdzieś dużo, dużo niżej widać cel. Dom, w którym mieszkacie ginie w zabudowie ale miejscowość jest ta. Początek to rozległa łąka o bezstresowym spadzie pozwalającym delektować się jazdą Stopniowo przybywa drzew, stromieje, pojawiają się parowy i jazda jest mniej oczywista Jazda już całkiem długo trwa. Zapomniałem dodać, że jesteś na zjeździe sam/sama jak palec. Zatrzymujesz się i góra naprzeciw co na początku na nią patrzyłeś z góry już zaczyna powoli wyrastać gdzieś nad głową. Ale ciągle jesteś wysoko. Jest niezwykle sensualnie, zimny wiatr na twarzy, światło siada. Chciałoby się stać i stać ale rozsądek mówi - w dół. Więc jazda trwa. Czeka mnie kluczowy fragment. Skomplikowany las bez jasnej nawigacji. Po tym dość trudnym fragmencie, była dłuższa jazda ścieżką w lesie (a tam jibbingowanie), później przejście przez płot i zaczynają się łąki - cel coraz bliżej. Jeszcze skok przez drzewo (dzięki czemu nie muszę pokonywać płotu). Dalej krótka karkołomna jazda przy drodze (na szerokość dosłownie dwóch desek). Przejście przez niskie ogrodzenie.I... ulica przy której mieszkam jest na wyciągnięcia ręki. Nie pożarły mnie wilki, nie zbałamucił Czerwony Kapturek ani nie wyssały bezzębne strzygi! Ale te 1200 m vertical zakończone o zmierzchu pozostaną w mojej pamięci. Aby Was trochę pognębić - to wcale nie był najlepszy zjazd. Były o wiele bardziej odjechane! Proszę więc ładnie mi powiedzieć gdzie jeździłem a ja opiszę możliwości freeridowe tego systemu. Moim zdaniem niezwykle niedocenianego systemu. Pozdro Wiesiek Edytowane 24 Styczeń 2019 przez Wujot 5 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gerald Napisano 24 Styczeń 2019 Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2019 (edytowane) Południowa część Słowackiego Raju? Edytowane 24 Styczeń 2019 przez Gerald 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
marionen Napisano 24 Styczeń 2019 Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2019 (edytowane) Byłem tam dawno temu, gdy jeszcze interesowałem się tylko boiskami, a w głowie majaczyły tylko tyczki. Blisko Polski (jak na Alpy). Nazwa na L. Edytowane 24 Styczeń 2019 przez marionen 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mifilim Napisano 24 Styczeń 2019 Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2019 Lungo? 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 24 Styczeń 2019 Autor Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2019 4 godziny temu, mifilim napisał: Lungo? Brawo! Jeszcze tylko poproszę: - o nazwy dwóch tras narciarskich (bardzo znane), które są widoczne na pierwszym zdjęciu - nazwę góry, którą widać na focie - nazwę góry z której robiłem fotę Pozdro Wiesiek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Greg Napisano 24 Styczeń 2019 Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2019 Co prawda jadę tam pierwszy raz za dwa tygodnie - ale z topografii wygląda mi to na zjazd z Aineck do St.Michael .......?😉 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 24 Styczeń 2019 Autor Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2019 (edytowane) 31 minut temu, Greg napisał: Co prawda jadę tam pierwszy raz za dwa tygodnie - ale z topografii wygląda mi to na zjazd z Aineck do St.Michael .......?😉 Hmmm, nie wiem czy Ci mogę zaliczyć odpowiedź Na focie jest Aineck, po prawej jest nowy zjazd S1 z Katschberg do Hof (obok St Michael), po lewej można całkiem nieźle zobaczyć kultową (i nie ma w tym cienia przesady) A1. Zjazd który robiłem był więc z Speiereck do St Michael Za te dwa tygodnie będziesz mógł sam ocenić klasę systemu. Co do off piste to możliwości są fantastyczne - w Alpejskich ON zjazdów typu >>1000 m vertical w jednym dobrym kawałku wcale zbyt dużo nie ma . Pozdro Wiesiek Edytowane 24 Styczeń 2019 przez Wujot 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Greg Napisano 24 Styczeń 2019 Zgłoszenie Share Napisano 24 Styczeń 2019 Prawie, prawie... A1 mnie kręci już od dłuższego czasu - jestem generalnie sztruksowcem. Aczkolwiek coraz częściej zerkam w kierunku off piste. Ostatnio zacząłem się rozglądać za nartami na trasę ze świeżym opadem, pozwalającymi wyskoczyć też na łąkę i do lasu Co do ośrodka i regionu - faktycznie wygląda super, a mimo wszystko nie jest specjalnie znany. Daje to szansę na mniejszy tłok w ferie... Teraz był pewno pełny luz? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 25 Styczeń 2019 Autor Zgłoszenie Share Napisano 25 Styczeń 2019 (edytowane) Skoro się wyjaśniło to poproszę JC o zmianę tytułu wątku na Lungo - freeridowy (k)raj Cały system jest skromny - tylko trzy ośrodki narciarskie. Za to dość blisko Polski, z Wro najkrótszą droga to ok. 680 km. Warto podkreślić, że jest tutaj budżetowy karnet sezonowy - tylko 359 E. W momencie gdy dniówka w większości alpejskich ON dochodzi do 50 E to bardzo atrakcyjna propozycja. Powstaje pytanie czy warto jest tutaj przyjechać na dwa parodniowe pobyty?. Odpowiedzi sobie udzielicie sami. Moderato - na rozgrzewkę Fanningberg Do tego ośrodka mam sentyment - przy drugiej kanapie spędziłem dotąd pełne cztery dni orając las i polany obok. I były to przepiękne chwile. Poza nami nie było nikogo. Przypomnę parę fot. Liczyliśmy na powtórkę. Niestety tym razem było już rozjechane - grupki sępów puchowych już tu działały... Ale od czego jest plan awaryjny? Natychmiastowa ewakuacja! Wiedzieliśmy, że jest zjazd z Fanningberg do Mautendorf (tam też schodzą z drugiej strony stoki Grosseck-Speiereck). Wygląda to tak. Górny odcinek jest lasami przy funkcjonującym orczyku, później jest kawałek ścieżką w lesie (kreska czerwona). Prawdopodobnie lepszy byłby wariant zaznaczony czerwonymi kropkami który dostrzegliśmy później. Dolna część wiodąca polami nad Mautendorf to kiedyś był teren narciarski. Z nieznanych nam przyczyn został zlikwidowany. Na końcu lądujemy na parkingu przy kościółku i jak to w Austrii, dziwnym zbiegiem okoliczności, jest tam przystanek skibusa. Czekamy parę minut a po kolejnych paru jesteśmy przy czerwonej gondoli na Grosseck. Ten zjazd warto zapamiętać. Powinien być do ogarnięcia nawet dla mało wprawnych "freeriderów". Taki mały bonus np. na koniec dnia. Zaczyna się gdzieś na 1950 m npm a dół jest na około 1100 - czyli 850 m vertical. Pozdro Wiesiek Edytowane 25 Styczeń 2019 przez Wujot 6 5 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 25 Styczeń 2019 Autor Zgłoszenie Share Napisano 25 Styczeń 2019 (edytowane) Allegretto - Aineck daje radę To "ulubiony" ośrodek Jurka. Dla tych co nie lubią się oddalać jest spory obszar pod gondolą 11. Prawie całe przewyższenie można tutaj często pięknie jeździć. Tym razem jednak jest to kierunek nawietrzny i jest betonowo lub wywiane, albo jedno i drugie. Uruchamiamy plan awaryjny. To zjazd niejako wzdłuż trasy 11. Ponieważ góra była we mgle to wjeżdżaliśmy troszkę niżej omijając stromy (i wywiany) żlebik na górze. Normalnie warto zacząć i skończyć na czerwonych kreskach. Aineck jest pod jednym względem niezwykły. Trasy są tutaj opłotowane. I to nie jakieś tam płotki ile regularne wysokie ogrodzenia. To chyba ze względu na wiatry. Ale znów dziwnym zbiegiem okoliczności tam gdzie jest dolna kreska jest wjazd na trasę. Teraz o samym zjeździe. No cóż magiczna różdżka zadziałała. Na górze długa miękka łąka gdzie było mało śladów, w lesie jeszcze lepiej. Zostaliśmy tam na resztę dnia. Co prawda przewyższenie nie jest tutaj oszałamiające bo "tylko" około 500 m ale wynagradzał to dobry warun. Z tych zjazdów nie mam fot. Być może JurekByd coś wyskrabie i dorzuci. Patrząc na teren wydaje się, że świetny będzie też teren na prawo od wyciągu (patrząc orograficznie) ale podczas naszego obecnego pobytu było zupełnie wywiane. Wcześniej zresztą też. Pozdro Wiesiek Edytowane 25 Styczeń 2019 przez Wujot 2 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
JurekByd Napisano 27 Styczeń 2019 Zgłoszenie Share Napisano 27 Styczeń 2019 Mówisz - masz 5 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
andy-w Napisano 27 Styczeń 2019 Zgłoszenie Share Napisano 27 Styczeń 2019 Aineck to piękna narciarska góra. Bardzo długie trasy, na czele z A1 oraz niesamowicie szerokie między płotami w szczytowych partiach. My także uprawialiśmy delikatny freeride ale po drugiej stronie góry. A było to 3 lata temu 3 5 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mifilim Napisano 27 Styczeń 2019 Zgłoszenie Share Napisano 27 Styczeń 2019 Dnia 25.01.2019 o 18:37, Wujot napisał: Górny odcinek jest lasami przy funkcjonującym orczyku, później jest kawałek ścieżką w lesie (kreska czerwona). Prawdopodobnie lepszy byłby wariant zaznaczony czerwonymi kropkami który dostrzegliśmy później. Dolna część wiodąca polami nad Mautendorf to kiedyś był teren narciarski. Z nieznanych nam przyczyn został zlikwidowany. Mam sentyment do tego miejsca mimo, że przy tym orczyku w zeszłym sezonie syn się połamał... 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 28 Styczeń 2019 Autor Zgłoszenie Share Napisano 28 Styczeń 2019 (edytowane) Jeszcze taka fotka na opisane wcześniej tereny off piste - wykonana jak się okaże z nieprzypadkowego miejsca. Moderato - Katschberg włącza się do freeridowej konkurencji Dotąd potencjał przytrasowy części katschbergowskiej był niewielki - coś tam można było rzeźbić przy końcowych orczykach. Ale ogólnie bieda, szczególnie w porównaniu do Ainecka, po drugiej stronie drogi. Zmieniło się to po otwarciu trasy S1 prowadzącej do Hof (obok Mautendorf). Na nowe możliwości zwrócił mi uwagę JurekByd. I rzeczywiście popatrzcie na sytuację topo. Na dole doskonale rysuje się nam trasa narciarska. Wydaje się, że można zjechać off piste nawet prawie do Hof. Postanowiliśmy skontrolować te nowe perspektywy. Narysowana linia zaczynająca się prowadzi cały czas w dół zaczynając się na Górze Tschaneck (2030 m npm). Pierwsza fota (na Aineck) w poście została wykonana właśnie stąd. Widać tutaj początek zjazdu do S1. Górna wywiana hala, później krzaki i dalej las. Wracając do sytuacji topo. Chyba nie ma sensu ciągnąć długości zjazdu "na siłę", Jest troszkę zbyt połogo. Nasza linia wyglądała chyba tak. Napisałem "chyba" bo zapomniało mi się włączyć GPS-a. Jak możecie odczytać z wykresu - maksymalne nachylenie to było 50%, średnio pod 30%. Długość troszkę ponad 2 km, 550 m spadku. Czyli teren do spokojnej i bardzo przyjemnej jazdy. Jest tutaj o tyle bardzo wygodny układ, że zawsze można skręcić w prawo i pojechać w linii spadku i na pewno wyjedzie się na trasę S1. Z drugiej strony ponieważ powrót wymaga skibusa to zbyt wielu chętnych do jazdy tu nie ma. O ile na górze było trochę śladów, to dalej było dziewiczo. Na końcu znaleźliśmy wyjazd (gdzie było przed nami całych dwóch narciarzy). Dalej grzecznie pojechaliśmy S1, pewnie z 3 km. Na końcu trasy, tak to już wiecie, był przystanek skibusa. Po 2 min oczekiwania, i po kolejnych 5 jazdy, znaleźliśmy się w St Michael. I prawdę powiedziawszy jazda dopiero tam się zacznie. Bo dotychczas to była rozgrzewka. Bardzo przyjemna, ale rozgrzewka. Pozdro Wiesiek Edytowane 28 Styczeń 2019 przez Wujot 4 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 30 Styczeń 2019 Autor Zgłoszenie Share Napisano 30 Styczeń 2019 (edytowane) Speiereck - presto Fanningberg daje radę, Aineck (z Katschbergiem) daje radę ale Speiereck - ten dopiero daje radę. Popatrzmy na mapę (w normalnym układzie). Mamy tutaj całkiem sporą górkę (Speiereck 2411 m npm) na którą wjeżdża kanapa, do tej ostatniej można dostać się z gondol (czerwona z Mautendorf i żółta St Michael). To w zasadzie wszystko co jest potrzebne. Ważne, że ten niewielki system oferuje dużą różnicę wysokości bo około 1300 m na południe i 1150 północ. Popatrzmy na schemat ośrodka (pokazany od wschodu) I jeszcze mój schemat z Google Earth Na początek gwoli dokładności trzeba wspomnieć o zjazdach środkową kotlinką (czyli na wschód) - jeździ się więc w pobliżu wyciągu. To bardzo duży obszar. Przy dobrym naśnieżeniu można jeździć wszędzie. Teraz było dość wywiane ale mimo tego było trochę amatorów. Nam szkoda było znacznie ciekawszych zjazdów. Speiereck - prosto na południe Pierwszy "zagadkowy" post z wątku był właśnie z tego kierunku. W górnym fragmencie teren jest olbrzymi, nie do zjeżdżenia. I chyba tam jest najwięcej radochy. Popatrzcie na foty. teraz fota w drugą stronę. Jakieś zwiedzanie po drodze. Na zakończenie parę linii z tego kierunku Proste kreski to oczywiście wyciągi, niebieskim cyanem zaznaczyłem odcinek drogą leśną, który jest trudny do ominięcia w większości wariantów (konfiguracja terenu z parowami). Jest też jeden wyższy ślad - przekraczający linię wyciągu (a dalej obok trasy narciarskiej). Później patrząc na wizualizację doszedłem do wniosku, że można byłoby się pokusić o zjazd czerwoną linią - powinien być najlepszy. Ale to oczywiście do weryfikacji w terenie. Może kiedyś to zrobię. Trzeba mieć świadomość, że kierunek na południe jest dość kapryśny. O ile w drugi dzień warunki były znakomite o tyle szybko się to psuło, szczególnie w newralgicznych miejscach (przewężeniach gdzie schodziły się ślady). Słońce podtopiło pobojowisko a mróz szybko ściął i już tak sielankowo w tych fragmentach nie było. Z drugiej strony te drobne utrudnienia skutecznie wypłoszyły pasożytnicze gatunki freeriderskie i dzięki temu górę miałem dla siebie. Dla dociekliwych taksonomii freeriderskiej polecam lekturę Został nam jeszcze ostatni kierunek - na północ - to postaram się dodać jutro. Edytowane 30 Styczeń 2019 przez Wujot 4 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
andy-w Napisano 30 Styczeń 2019 Zgłoszenie Share Napisano 30 Styczeń 2019 Potwierdzam, góra Speiereck i pobliski Grosseck to fantastyczne miejsce na narty trasowe i freeraidowe. Byliśmy tam w 2016 i 2018 co prawda bardziej na trasach niż poza, ale na fotkach obszary do freeraidu znalazły się w sporej ilości. 2 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 1 Luty 2019 Autor Zgłoszenie Share Napisano 1 Luty 2019 (edytowane) Speiereck - prosto na północ Kierunki północne z reguły oferują lepszy stan śniegu (są wolniej przetwarzane). Oczywiście jak zawsze jest coś za coś - dzieje się to kosztem zagrożenia lawinowego. Dlatego te zjazdy zaproponowałbym tym, którzy potrafią ocenić zagrożenie i są na nie przygotowani. Na szczęście mamy tu dwa warianty mocno różniące się stopniem zagrożenia. W dodatku ten bezpieczniejszy jest łatwiej dostępny. Na wizualizacji proste linie z lewej to gondolka z Mautendorf i kanapa na Speiereck. Wariant 1 To środkowa linia (z dorysowanym) uzupełnieniem. Często udaje się go zrobić bez odpinania nart. Wpierw musimy objechać obszerny kocioł (zboczem Speirecka) a potem dotrzeć do grani łączącej Grosseck z Kleiner Lanschutz (2355 m npm). Tam trzeba ją pokonać - co nie jest takie oczywiste. Tym razem, góra była mocno wywiana. Wpierw trzeba było przejść z buta gołoborze kotła Speierecka (200 - 300 m), dalej dojechać do grani i zejść jeszcze kilkanaście metrów. Ciekawe jest, że góry są tutaj dokładnie opłotowane, i to całkiem solidnie - trzy rzędy drutu kolczastego. Widać, że w lecie są to intensywnie użytkowane pastwiska. Na szczęście to Austria (a nie Polska) i na grani można znaleźć jeden segment bez drutu. Dalej jest już bardzo przyjemnie. Tu zaczynamy zjazd. Po prawej mamy grań Grosseck (z stacją wyciągu) po środku, w oddali jest Mautendorf. Po lewej stoki Fanninghoche (i gdzieś tam jest nasz zjazd z Fanningberg do Mautendorf). Jeszcze rzut oka na grań, widać, że najwygodniej ją pokonać tam gdzie jest ten zdemontowany kawałek. Góra jest jeszcze trochę wywiana i zgipsiała ale poniżej jest tak: Dalej jedziemy przez polanę Zaczyna się las, na początku jest bardzo sympatyczny Z czasem jest zdecydowanie gęściej. Na szczęście robi się stromo co pomaga. Mamy do pokonania dwa odcinki lasu. Rozgranicza ją ścieżka co biegnie w "złym" (czyli spad w lewo) kierunku. Wjazd w drugi odcinek lasu - tam robi się zdecydowanie stromo. Jak popatrzycie na wizualizację to istotne jest aby znaleźć się na dolnej ścieżce prowadzącej do trasy narciarskiej. Generalna rada jest aby trzymać się lewej strony na zjeździe. Bo właśnie tam biegnie stroma wąska łącznikowa ścieżynka, w partii lasu gdzie już nie ma szansy nim pojechać. Ścieżynka byłaby bardzo emocjonująca gdyby chcieć nią zjechać. Ale wszyscy tam wybierają ześlizg i mamy tak do pokonania pewnie ze 300 m. Jak jechałem to było tam już idealnie gładko, lepiej jak ratrak. Dalej wpadamy na wygodny letni trakt a z niego na niebieską trasę narciarską. Parametry wyglądałyby następująco - początek zjazdu - pewnie 2100 m.npm, trasa narciarska 1300 m npm. Czyli 800 m pięknościowego zjazdu. Wariant 2 freeturowy Pierwsza od lewej (na wizualizacji) czerwona linia. Wpierw trzeba wejść na Kleiner Lanschutz (2355 m npm). Później kawałek po połogiej grani w stronę Grosser Lanschutz do momentu aż uznacie, że dacie radę zjechać! Na początek parę fot z Kleiner Lanschutz. Prawdę powiedziawszy to nie trudno było tutaj wejść, nawet foki nie były niezbędne. Widok na Speiereck. Teraz Grosseck z góry A tutaj sprytne przejście dla turystów - tak zrobione aby trzeba było się wykręcić pod kątem prostym podczas przechodzenia. Chyba czworonogi tego nie potrafią. Teraz kawałek po grani, wizualizacja wygląda tak Jak zmierzyłem jest tutaj >80% czyli pod 40 stopni. To już bez wątpienia stok zagrożony. Z perspektywy narciarza też to wygląda całkiem fajnie. Tutaj pojechałem wariantem w prawo (orograficznie) aby sprawdzić czy da się dojechać na znane mi linie. Najefektowniej jedzie się dnem doliny rzecznej. Całość to stroma łąka i bardzo dużo miejsca do jazdy. Później robi się węziej i bardziej wcięte - bez możliwości ucieczki na boki. Ślady się tutaj zagęszczają. Na opisaną stromą ścieżkę trafiam troszkę szybciej. Objeżdżam ją, póki się da, lasem a później jak poprzednio. Po fakcie dochodzę do wniosku, że można byłoby się pokusić o zjazd czerwoną zewnętrzną linią. Sprawdziłem jej spadek i bez większego problemu można byłoby dojechać do stacji wyciągu. Dawałoby to 1300 m vertical pięknego off piste. Bajka. Pora na posumowanie. Speiereck to piękna góra - na obu głównych kierunkach można potworzyć szereg podwariantów łącznie z tymi całkiem wymagającymi. Bez problemu można zrobić 7-8 pięknych zjazdów dziennie (czyli powiedzmy 9-10 km przewyższenia). Jak dołożyć do tego możliwości na Aineck, Tschanek a także "wewnątrz ośrodkowe" tereny off piste, we wszystkich trzech stacjach, to okaże się, że niewielkie Lungau ma fantastyczny potencjał freeridowy. Myślę zresztą, że są jeszcze inne możliwości, których jeszcze nie rozpoznaliśmy. Najlepsze jest to, że są to tereny o różnym stopniu trudności, różnej ekspozycji czy specyfice. Miejsce gdzie można zaczynać przygodę z jazdą OBOK. Pozdro Wiesiek Edytowane 1 Luty 2019 przez Wujot 3 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
gregre0 Napisano 1 Luty 2019 Zgłoszenie Share Napisano 1 Luty 2019 1 godzinę temu, Wujot napisał: A tutaj sprytne przejście dla turystów - tak zrobione aby trzeba było się wykręcić pod kątem prostym podczas przechodzenia. Chyba czworonogi tego nie potrafią. W Austrii to chyba normalne. Ścieżki czy szlaki turystyczne przebiegają w poprzek płotków dzielących pastwiska występujące na wszystkich nadających się do tego celu terenach (niezależnie od wysokości - byle coś do skubania tam rosło). Często przy takich ogrodzeniach są porobione drewniane stopnie (po obu stronach) - przejście górą dla ludzi (turystów). Chyba schodów czworonogi też nie lubią. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 7 Luty 2019 Autor Zgłoszenie Share Napisano 7 Luty 2019 (edytowane) 20190203_122136.mp4 20190203_122136.mp4 Znów Lungau! Trochę niespodziewanie bo miało być SHL. Ale tak się porobiło, że mogłem Saalbach "wymienić" na Speiereck. Z okazji tej skorzystałem skwapliwie. Dzień 1. Aineck, Tschanek i Speiereck czyli plan awaryjny Dzień powitał nas wielkim rozczarowaniem - wjeżdżamy a kanapa na Speireck zwinięta! I obsługa nic nie wie czy otworzą. A bez tej kanapy Speiereck już nie jest tym czym jest. Plan awaryjny! Szybko więc do skibusa na Aineck (gdzie wedle internetu wszystko kręci). Zjazdy, pod gondolką całkiem, całkiem - robimy trzy razy. Teraz pora piękne freeride wzdłuż 11. Zaczynamy na szczycie (jak zawsze we mgle) pusta tras - nikogo! Nie ruszony idealny sztruksik. Bajka. Zaraz, zaraz - jak to nieruszony??? Qurde nikt tu jeszcze nie jechał, takie cuda się nie zdarzają o 11:00! Zatrzymuję się i widzę gości co w tym wygwizdowie działają na słupach wyciągu. Krzesło powrotne nie chodzi - kanał - jak tutaj wierzyć internetowi. Plan awaryjny już w głowie mam! Na początek trzeba jednak wykorzystać ten jeden jedyny zjazd co go mamy. Skoro na trasie byliśmy sami to na off piste tym bardziej jesteśmy sami. Jazda po prostu jest boska. Nawet aparatów nie zdążyliśmy wyciągnąć.Troszkę nieopatrznie, troszkę świadomie robimy niższy wariant gdzie lądujemy w mieście. Będzie jak znalazł na przyszłość. Teraz pora wdrożyć plan awaryjny czyli jak się już domyśliliście zjazd z Tschanek do St Michael (a dalej skibusem do gondolki). Sprawdzamy rozkład jazdy - są co godzinę - trochę nam się nie klei bo jakby kwadransa brakuje. Jeszcze po drodze szybka herbata/kawa. I jesteśmy na górze Tschanek. Czyż muszę dodawać, że jest pusto i prawie (jeden) bez śladów. Patrzę na znikającego Tomka i czemu gęba mi się śmieje? Plan awaryjny co się zowie! Zatrzymujemy się co jakiś czas, kręcąc głową ze zdumienia dookoła bo tak to wygląda 20190203_122136.mp4 Tym razem robimy chyba trochę krótszy wariant jak ostatnio - po prostu przez las na szagę. Na końcu trafiamy na ładną polanę i docieramy do S1. Poniżej są tracki z Ainecka i Tschaneka (widziane od St Michael - celu) Fajnie jest popatrzeć sobie na naszą linię jazdy przez zbocze Tschanek. Google Earth są fantastyczne do takiej analizy. Po drodze przy orczyku nad St Michael wychodzi, że spóźniliśmy się na skibus 4 minuty. Zupełnie lajtowo jedziemy więc dalej na nartach do miasta (ta część S1 jest bardzo przyjemna). Na kolejnym przystanku jazda się kończy i mamy 35 min oczekiwania na "nasz" skibus. A po dłuższej chwili wsiadamy do żółtej gondolki. I to miał być już lajtowy koniec. Miał ale nie był - Austriacy otwierają kanapę i czeka nas dodatkowy zjazd wypasiony zjazd do busa. Na górze jest wietrznie. Ale niżej jest spokojnie i klimaty z Tschanek. Pozdro Wiesiek Edytowane 7 Luty 2019 przez Wujot 5 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 8 Luty 2019 Autor Zgłoszenie Share Napisano 8 Luty 2019 (edytowane) Następnego dnia powitało nas piękne słoneczko, kanapa na Speiereck oczywiście chodziła. Ponieważ spadło sporo śniegu to skończyło się spacerowanie z buta po skałach po północnej stronie. Zrobiłem - 6 pełnych zjazdów (na obie strony) po te 1200 m vertical, do tego parę "popularyzatorskich" zjazdów w kotlince pod kanapą. Jeden z adeptów tej działalności spędził z nam następny dzień na zdecydowanie trudniejszych liniach. Ze względu na zagrożenie lawinowe nie zdecydowaliśmy się na jazdę z grani między Kleiner a Groser Lanschutz. Ale znaleźliśmy interesujący wariant, który na końcu pokażę. Na początek zjazd na południe, na początku twardo, w środku poezja, dół trudniejszy A teraz na północ - tym razem można było łatwo dostać się pod ścianę z której zjeżdżałem dwa tygodnie wcześniej (a którą teraz omijaliśmy) Góra trochę twardawa ale niżej było już cudownie, widok na grań A dalej takie okoliczności I tak sobie jechaliśmy i... jechaliśmy Tu już widać koniec jazdy doliną potoku (zaczniemy leśny fragment) Jeszcze wizualizacja. Czerwona strzałka to wygodny wjazd z grani miedzy Grosseck a Klener Lanschutz. Granatowe dorysowania to na górze zjazd co nim jechałem a na dole wariant co powinien się udać (do sprawdzenia - jak ktoś zrobi to niech tutaj się pochwali) Jak widać zrobiliśmy też wariant przez hale (to chyba najobszerniejsza możliwa linia, z lewej (patrząc orograficznie) już się raczej nie da jechać. I jeszcze dwie fotki z tego zjazdu Jak widać...bosko Pozdro Wiesiek Edytowane 8 Luty 2019 przez Wujot 5 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 13 Luty 2019 Autor Zgłoszenie Share Napisano 13 Luty 2019 (edytowane) Kto słyszał, kto widział??? Ten wątek miał być z założenia tylko o Lungau (niedocenianej perełce) - dlatego poprosiłem JC o zmianę tytułu. Ale ponieważ dalej wisi nam Narciarski K(raj) to pomyślałem sobie, że może dalej kontynuować go w rozszerzonej formule. Wobec tego koledzy narciarze i koleżanki narciarki popatrzcie na te dwie fotografie i napiszcie skąd to jest i o co chodzi. W nagrodę będzie minirelacja z miejsca naprawdę wyjątkowego. W zasadzie to będą dwie relacje z dwóch pobliskich spotów. Pierwszą fotę dedykuję prof. Marionenowi bo mam przeczucie, że może coś w tej materii wiedzieć Drugą dedykuję off pistowym zboczeńcom. Kto słyszał, kto wie? Pozdro Wiesiek Edytowane 13 Luty 2019 przez Wujot 3 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 14 Luty 2019 Autor Zgłoszenie Share Napisano 14 Luty 2019 Tutaj rzecz się zaczyna Pozdro Wiesiek 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 15 Luty 2019 Autor Zgłoszenie Share Napisano 15 Luty 2019 (edytowane) Narodowa trasa turowa Dachstein - Obertraun (przez Krippenstein) Prawdę powiedziawszy przymiotnik "turowa" jest trochę na wyrost bo w wariancie oficjalnym wystarczą zwykłe zjazdówki. Najtrudniejsza jest logistyka bo trzeba zaczyna się w jednym miejscu a ląduje w innym - powrót samochodem to 80 km. Czyli nasi wspaniali koledzy zawożą nas pod gondolę na Dachstein a pod koniec dnia odbierają z Obertraun (zaliczając dzień na Dachstein West). Z gondoli zjeżdża się może kilometr na północny-zachód. Dalej trzeba trochę podejść (co ładnie widać na zdjęciu), zapinamy foki (bo wygodniej) ale bez większego problemu z buta też można. Trasa jest wyratrakowana i zgubienie nie grozi. Przed nami jest około 10 osób. Część (też na focie) podchodzi na szczyt Hoher Dachstein. Rzut oka w tył. Wyniosłe skały przy stacji zostają coraz bardziej z tyłu. Jak widać nie idziemy (jedziemy) sami. Jest płasko choć coś tam można czasem obok zaliczyć. W tym miejscu podejmujemy dość istotną decyzję - trzymamy się dalej ratraka (czyli oficjalnego wariantu). Trzeba powiedzieć, że widokowo jest powalająco Docieramy w okolice Simonyhutte. Tam trochę modyfikujemy trasę zjeżdżając stromą ściankę spod schroniska. To mniej więcej połowa drogi do Krippenstein, dalsza część jest połoga. Jest sporo krótkich podejść po kilka kilkanaście metrów, które nie wiadomo jak iść. Z kija niewygodnie, ściągać deski podobnie. Ale widoki dalej przednia klasa. Powoli docieramy do Gjaidalm (restauracja, schronisko) 1729 m npm. Czyli 1200 m vertical mamy za sobą. Stąd można zjechać trasą narciarską do Obertraun (kolejne 1100 m vertical). ale ponieważ mamy SSSC to możemy skorzystać z żółtej gondoli i wjechać na Krippenstein. Pora teraz spojrzeć na przebytą trasę. Czerwona kreska to podjazd gondolką. Wyszło 19,4 km (razem z gondolką) i prawie 2700 m vertical. Robi wrażenie. Po czasie uznajemy, że oficjalny wariant to nie jest najlepsze rozwiązanie. Na wizualizacji poniżej oprócz naszej zewnętrznej linii są traki jakie ściągnąłem z internetu. Obydwa lewe warianty są krótsze, dają fajne zjazdy - kosztem dłuższego (około 2 km) podejścia. Jeśli ktoś ma foki i sprzęt do podchodzenia to zdecydowanie lepiej to wygląda. A jak dołożyć do tego wspomniany Hoher Dachstein to wycieczka może być pierwszej klasy. Jak widać na odcinku Simonyhutte - Gjaidalm nie ma raczej wyboru bo wszyscy idą tak samo. Może miałbym kaca z powodu niewykorzystanych okazji ale... czekały mnie jeszcze trzy zjazdy z Krippenstein. I powiem, że ten teren off pistowo jest wgniatający. Absolutna rewelacja. Troszkę o tym (i przygodach jakie nas spotkały) napiszę za parę dni bo już najwyższa pora zacząć się pakować na narty. Jest szansa, że zaliczymy jeszcze raz Krippenstein i sprawdzimy możliwości Planneralm (co też wyglądają dobrze) Pozdro Wiesiek Edytowane 15 Luty 2019 przez Wujot 3 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
andy-w Napisano 15 Luty 2019 Zgłoszenie Share Napisano 15 Luty 2019 Obudziłeś we mnie wspomnienia z 2017 z wizyty na Krippenstein. Wspaniałe miejsce na narciarskie wędrówki i zjazdy poza trasą. 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot Napisano 20 Luty 2019 Autor Zgłoszenie Share Napisano 20 Luty 2019 (edytowane) Krippenstein to było (i jest) takie niespełnione marzenie. Kultowa miejscówka freeriderów, z drugiej strony opowieści o puchu rozjeżdżanym w dwie godziny. Do tego teren jest olbrzymi ale wymaga dużego opadu (inaczej kicha). A z tym to ostatnio różnie bywało. A jeszcze do tego moje trzy lata sezonówki tyrolskiej, później Szwajcaria. Słowem Krippenstein się przesuwał, przesuwał. Przy okazji tury z Dachsteinu miałem nadzieję, że cokolwiek liznę, zobaczę czy rzeczywiście jest tutaj tak wyjątkowo. Popatrzmy na oficjalny schemat Mamy jedną (ale tak naprawdę dwie - bo też wzdłuż krzesełka) trasę uprawianą, trzy strefy freeridowe i trzy trasy skiturowe. Zaczynam od najłatwiejszej strefy 2. Jedzie się tutaj wzdłuż wyniosłej ściany góry Hoher Krippenstein. I naprawdę robi to wrażenie. Całkiem sympatyczne lodospady Dalej jest bardzo urozmaicony las, widać, że to teren intensywnej erozji. Zapomniałem wspomnieć o warunkach. Główna linia była przejeżdżona i twarda. Jak mocno nierówna trasa narciarska. Ale z boków trafiało się na nieruszony puch. Po tym rozgrzewkowym zjeździe pora zajrzeć na obszar 4. Tutaj wyglądało to zdecydowanie poważniej. Przede wszystkim koszmarny wiatr (dotąd zasłaniany przez konfigurację terenu) wywiał go do betonu i lodu. Co prawda żleby wyglądały obiecująco (depozyty) ale tylko rozpoznanie bojem mogło coś więcej powiedzieć. Widoki na początek Ponieważ nie znamy terenu to na początek "zwiedzamy" stromy żleb pod wyciągiem. Przyjemna jazda szybko się kończy bo niżej są lodowe pole a pod nimi skalne, nie do końca przysypane progi skalne. Upadek tutaj skończy się na pewno szpitalem. Czyli wycof. Zakładam foki i wychodzę z pułapki, Jurek dyma z buta. Jazda dalszą, obszerniejszą linią wydaje się znacznie bezpieczniejsza. Niestety mam tam przygodę - wpadam na zalodzoną część zbocza, zaliczam upadek i nawet jakieś koziołki. Lecę głową w dół. Na szczęście nie straciłem jednej narty, więc po obróceniu się głową do góry (przez ostrożny obrót w płaszczyźnie stoku) mogę spróbować się wyhamować. Co mi się udaje. Teraz szukam drugiej narty. I trudno uwierzyć ale skistop przebił lód i narta wisi sobie ze 30 -40 m wyżej. Czeka mnie dymanie bo nikt przy zdrowych zmysłach tam nie podjedzie. pomijając, że nikogo nie ma. Wybijam więc butami w skorupie stopnie, pozostałej narty używam jak asekuracji (bo czekana nie mam) i odzyskuję (nie bez walki) co moje. Teraz złażę na wypłaszczenie. W między czasie zjeżdża jakaś trójka nieszczęśników. Udaje im się dotrzeć cało na dół ale wyglądają jakby jechali po polu minowym. Ale na tym jest koniec przygód. Bo po pokonaniu zabetonowanego pola wjeżdżamy w las. I tam jest bajecznie, bardzo strome ścianki, parowy teren porąbany na maksa. I już wiem - kocham Krippenstein! Miłością od pierwszego wejrzenia, bezwarunkową. Na dole spotykam Arasa i Marka (co przyjechali nas odebrać). Chcę jeszcze sprawdzić trzecią strefę ale chłopaki mi to trochę wybijają z głowy. Po prawdzie bardzo nie oponuję bo czuję się potłuczony i wygląda, że żebro mogło mi pójść. Zjeżdżam więc oficjalną boiskową jedynką i trzeba powiedzieć, że jest to piękna (chyba 10 km) trasa. Podsumowanie krótkiego epizodu Krippensteinowego wygląda tak. Linia z prawej to ratrakowana trasa. Miejsce przygód łatwo zobaczycie na tracku. Zmierzyłem nachylenie w miejscu gdzie zrobiliśmy wycof i jest tam 100% co przy taflach żywego lodu i podcięciach było dobrą decyzją. Tam gdzie się wywaliłem też było pod 100 % ale z łagodnym wypłaszczeniem, szerokością i bez skał. Wracałem autem z jednej strony bardzo zadowolony, ale też wkurzony. Dni narciarskich w lutym i marcu przede mną było (i jest) jeszcze sporo (w tym wyjazd 10 dniowy) a pęknięte żebro raczej nie nastraja do ostrzejszej jazdy. Na szczęście następnego dnia ból zelżał a później zniknął. Czyli było to jakieś nieistotne obicie. pozdro Wiesiek Edytowane 20 Luty 2019 przez Wujot 4 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.