Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Pierwszą przymiarkę do skiturów  w Czarnohorze zrobiliśmy w... 2012 roku. Byliśmy wtedy nawet na rekonesansie letnim, opracowaliśmy plan i zebraliśmy ekipę. Wybuch wojny pokrzyżował nam jednak plany. W tym roku udało nam się wrócić do tematu. Co prawda ze "starej" ekipy byliśmy tylko dwaj z Kamilem. Ze znanych tu na forum osób zasilił nas niezrównany MarioJ. Był też Robert Róg (czyli zawodowiec), Adam, Dominka (oboje z Wrocławia), Tomasz z Słupska, Piotr z Warszawy i Andrzej z Ostrowa Wlkp.

Nowa była też formuła wyjazdu bo w ciągu tych paru lat pojawiła się bardzo ciekawa oferta profesjonalnego organizatora z Ukrainy. Ekipa z Białego Słonia nie tylko mogła zaoferować nocleg w pobliżu Czarnohory na campingu ale, co ważniejsze, bazę namiotową w środku tego parku narodowego. Do tego oczywiście usługę przewodnicką i aprowizacyjną. Oraz gotowy, wypróbowany program.

Możecie zadać pytanie dlaczego z olbrzymich Karpat wybraliśmy akurat to pasmo? Powody były dwa - Howerla (czyli najwyższy szczyt Ukrainy) oraz fakt, że to były kresy II Rzeczpospolitej. Chcieliśmy zobaczyć ruiny obserwatorium meteorologicznego na Popie Iwanie. Nosiło ono miano "Białego Słonia" i leżało na granicy z Czechosłowacją. Warto doczytać więcej https://pl.wikipedia.org/wiki/Pop_Iwan_(Czarnohora)  W ciągu ostatnich paru lat odbudowano dach na obiekcie  

spacer.png

Wyremontowano jakieś pomieszczenie robiąc tam "placówkę" GOPR. I to miał być nasz pierwszy cel. Dojście do szczytu i nocleg w ruinie. Niestety po naszym przyjeździe okazało się, że koszmarnie wieje. Pikanterii dodaje fakt, ze tydzień wcześniej na Popie Iwanie zamarzły dwie osoby (parę kolejnych z trudem uratowano). Po noclegu miał nas czekać długi przerzut po grani do wspomnianej bazy namiotowej. A prognozy na kolejny dzień były jeszcze gorsze. Wobec tego musieliśmy zmodyfikować plan.

Dzień 0

Po długiej podróży (start z Wro - 7:30, Jasinia - 20:30) wsiadamy do busa z Białego Słonia i po kolejnej godzinie z okładem lądujemy na campingu

645126282_20190309_090630R.thumb.jpg.5cb928d609d9760b78932e17632ac3e6.jpg

Dzień 1

Po śniadaniu wsiadamy do aut i jedziemy do "kultowej" Dżembroni (nocowałem tam kiedyś w Chacie u Dymitra, jest tam też słynna Chata u Kuby - naszego rodaka). Zamiast drogi na Popa zrobimy pętlę wokół pobliskich gór.

1213005440_Czarnohora1dzie4.thumb.JPG.07805c98fa907eecd541fdca3b61ebfd.JPG

Naszym głównym celem będzie Smotrycz. Początek jest taki.

IMG_20190309_105719.thumb.jpg.f7f36108bd7a94c52220f4e038f7b407.jpg

IMG_20190309_110027.thumb.jpg.0560a94d44cc9c2eb4de372708fc4a9b.jpg

Z buta jest pewnie kilkaset metrów. Naszym pierwszym celem jest Stepanec.

580606122_20190309_143931R.thumb.jpg.9b7ebe87d9d12b18f47ed3d2b13c0a14.jpg

Przepinka i pierwszy zjazd (służący ocenie naszych kompetencji)

122008486_20190309_151906R.thumb.jpg.fdc95c403d5c336055b8b99fe1a4c0ea.jpg

Idziemy dalej

474772564_20190309_162653R.thumb.jpg.2f8b74039e9528f2910695b4fc8349e9.jpg

W miejscu gdzie na traku jest druga pętelka Wołodia zarządza obiad. Część ekipy robi sobie przerwę podczas gotowania wody na liofy i herbatę a reszta zalicza niewielki zjazd.

DSC00227.thumb.JPG.37aafad7d703633b578ca2ce4b92de32.JPG

Po obiedzie czeka nas wyjście na grań. Tutaj bardzo wzmaga się wiatr. Przeczekujemy gwałtowne podmuchy.

20190309_165540.thumb.jpg.2d85b898ed89e89a670f85078c14841a.jpg

DSC00236.thumb.JPG.17eea5b439f3cfe571350a14dd745ddb.JPG

Później jest gorzej, w którymś momencie przychodzi silniejszy poryw i cała drużyna pada na ziemię. Identyko jakby skosiła ją seria z kulomiota. Bardzo śmieszne to było... Ale nikt nie ma zamiaru zawracać. Grań blisko.

20190309_171859.thumb.jpg.14660d465958d0537c793f61c3e66ae8.jpg

Przed granią jest zdecydowanie spokojniej ale za chwilę się zaczyna już na poważnie. Czuję się jakbym stał pod silnikiem odrzutowca, kaptur łomoce jakby to była jakaś potężna maszyna. Przekraczanie linii szczytu na Smotryczy to już jest prawdziwa emocja. Teren jest wywiany do lodowych zastrug. Wiatr odrywa co jakiś czas bryłki lodowe i bombarduje tym nas. Ale to drobiazg bo otwiera się całkiem spora powietrzność i człowiekowi wydaje się, że może go tam porwać i zepchnąć. Widzę, że większość całkiem obesrana jest. Ale docieramy do przepinki. Ci co potrafią to zrobić na siedząco mają w miarę spoko.

20190309_180739.thumb.jpg.3c8c448039bdc5032f0b4716f93feefa.jpg

Innym trzeba troszkę pomóc.

20190309_180750.thumb.jpg.d7ac6695e3683391ab3c99e1a1b48994.jpg

Nasz przewodnik ma przygodę bo wiatr mu dosłownie wyrywa nartę z ręki (na szczęście wbija się w śnieg 20 metrów dalej), Andrzej opowiada też później, że jak rozpiął pas piersiowy aby wyciągnąć aparat to mało mu plecaka nie zerwało. Ale chwilę później przygody się kończą, tracimy szybko wysokość, robi się spokojniej. Końcówka jest już przy czołówkach. Sporo czasu nam uciekło na tej walce...W Dżembroni jesteśmy już po ciemku. Przyjeżdża marszrutka i przygody się kończą. Na wizualizacji tak to wygląda.

2113837104_Czarnohora1dzie3.thumb.JPG.836d80d59c6e1d53e7d1f2030b0d741d.JPG

Wyszło pod 1500 m vertical i 18 km. Pierwszy dzień pokazał, że lekko nie będzie. Bardzo twardo, często wywiane do lodu, nawet depozyty dziwnie twarde. Beton i lód. 

 

 

 

 

 

  • Like 13
  • Thanks 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 hours ago, Wujot said:

Możecie zadać pytanie dlaczego z olbrzymich Karpat wybraliśmy akurat to pasmo? Powody były dwa - Howerla (czyli najwyższy szczyt Ukrainy) oraz fakt, że to były kresy II Rzeczpospolitej. Chcieliśmy zobaczyć ruiny obserwatorium meteorologicznego na Popie Iwanie. Nosiło ono miano "Białego Słonia" i leżało na granicy z Czechosłowacją. Warto doczytać więcej https://pl.wikipedia.org/wiki/Pop_Iwan_(Czarnohora)  W ciągu ostatnich paru lat odbudowano dach na obiekcie  

 

Wyremontowano jakieś pomieszczenie robiąc tam "placówkę" GOPR. I to miał być nasz pierwszy cel. Dojście do szczytu i nocleg w ruinie.

Piękne zdjęcia Wiesiek. Miło czytać taką relację.

Biały Słoń - tajemnicą poliszynela jest fakt, że miejsce miało to pełnić formę placówki wywiadowczej polskich służb, a przy okazji - stacji meteo.

Ruiny od wielu lat miały być odbudowane, bezskutecznie. Udało się odbudować mały budynek w którym stacjonują ratownicy górscy grupy poszukiwawczo-ratowniczej  Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych.

Więcej o wypadku o którym wspominasz, tutaj:

 

Edytowane przez Gerald
  • Like 2
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 hours ago, mysiauek said:

Możesz rozwinąć coś więcej o warunkach na campingu?

Camping Biały Słoń w Dżembroni. Dość świeży obiekt, większość domów z drewna, bardzo przyjemne miejsce położone już pomiędzy zboczami. Skierowany jest w południową stronę, więc po deszczu teren szybko schnie.

Jest jeden większy domek, w którym są dwie sale duże w sumie na około 12-14 osób (my tam spaliśmy), na dole w tym domu jest kuchnia (można korzystać samodzielnie), sauna i prysznice. Poza tym są domki mniejsze, nie wiem coś na kilka osób (może 4-6). 

Jest wspólna chatka z wc i prysznicami. Jest fajny bar, gdzie można kupić coś do jedzenia. Ciekawostka jest że posiłki są w nowoczesnym zdrowym stylu, niezbyt dużo mięsa. Mi smakowało.

Można się żywić samodzielnie, można też korzystać z baru (śniadanie, obiady itd). Przykładowo cena kawy z ekspresu to 15hr, czyli 2.5zł.

Lokalizacja na mapie: https://en.mapy.cz/s/3pVqe

mapa_slon.thumb.jpg.7c9763dfb9d4029a799206c73330bbeb.jpg

Domki mniejsze

DSC00268.thumb.JPG.d27a9009e2747f9fe0855be82daa86c6.JPG

Chata z wc, prysznice:

vSvuKPWg.thumb.jpg.e29aa5561b36642a49ab0b6773fe9e82.jpg

Bar:

DSC00264.thumb.JPG.5896b5209aa6c3530c6f536121076799.JPG

Śniadanie:

IMG_20190309_091104.thumb.jpg.7b91ffc1d4a8cddeb994a9bb320b05ec.jpg

DSC_1566.thumb.JPG.97d0ce5d2db56bae8cc0781cf1e1ed0a.JPG

Tutaj spaliśmy:

DSC_1534.thumb.JPG.1e64c127acac0cb6384e435eefbd29b2.JPG

Edytowane przez MarioJ
  • Like 6
  • Thanks 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze dodam, że oprócz "naszego" większego domku były dwa o podobnej wielkości. Czyli pojemność wszystkich domków szacowałbym na 80 osób. Na terenie można rozbić wygodnie z  20 namiotów. Czyli to bardzo kameralny obiekt.

Zaplecze sanitarne to trzy skocznie i dwa prysznice (razy dwa dla K i M). Woda ciepła w wystarczającej wydajności.

Ogólnie bardzo czysto i mocno to zrobione przez zmyślnego stolarza. Żadnych ersatzów - solidne drewno. Mnie się bardzo podobało

Z suszeniem rzeczy trochę prowizorki.

To doskonała baza wypadowa do trekingów, skiturów, raftingu (trzy różne) i kajaków. Baza leży nad Czarnym Czeremoszem.

Pozdro

Wiesiek

Edytowane przez Wujot
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień 2

W myśl pierwotnego planu to miał być dzień przerzutu z Popa Iwana (po noclegu w ruinach) do bazy namiotowej. Byłby więc to pierwszy odcinek głównej grani Czarnohory. Po drodze byłby m.in Brebenskuł (jeden z 6-ciu szczytów powyżej 2000 m npm tego pasma). Teraz chcemy dojść do namiotów od dołu. Mapa.thumb.JPG.4360951a0673f19145702128f3b44276.JPG

Na mapie podkreśliłem wczorajszą Dżembronię, S to Biały Słoń. 

Na mapie przestrzennej wyglądało to tak (razem z wczorajszą pętelką)

1723047678_trasadobazy.thumb.JPG.802818af6fddd42564f7894f2ec6d166.JPG

Trasa była jak widać krótka (ponad 5 km i 500 m vertical).

Ranne pakowanie, tym razem zabieramy sprzęt biwakowy (śpiwory, materace, menażki itp)

DSC00271.thumb.JPG.a1fa7ed1dfc8438d6e9483a630c2a51c.JPG

DSC00277.thumb.JPG.39b021212671d187ded38950497effdb.JPG

Po godzinie jesteśmy w Bistriec, trochę z buta i zakładamy narty. Ale... wcześniej jednak przegląd naszej armii.

DSC_1579.thumb.JPG.c779bd2d5ee62de4acb6da9901149b7f.JPG

Tym razem nie jesteśmy sami! Czyżbyśmy mieli wsparcie?

IMG_20190310_112149.thumb.jpg.f7e847c56b533986ce29d3239be46ab8.jpg

No nie ma tak dobrze, to jeszcze młody pies (nazywa się Biłyj) i sanki ciągnie dla nauki. Ale jak się dowiedzieliśmy dorosły alaskański malamut "ma ładowność" do 20 kg. Jest szansa, że kiedyś skorzystamy z jego możliwości.

DSC_1588.thumb.JPG.539b2fc4e8c56a0e0743cd0c814c4465.JPG

Pogoda dopisuje i droga jest bardzo przyjemna.

DSC00297.thumb.JPG.ae99068afdcdcd78b371549a5a29b692.JPG

DSC00309.thumb.JPG.746fa4157ab594657276fb63a59b7e81.JPG

IMG_20190310_130148.thumb.jpg.e35c54f66ff06514a9778e9238931a4d.jpg

 Powoli zbliżamy się do naszej leśnej bazy, jak widać troszkę tutaj spadło białego.

DSC00315.thumb.JPG.3353a52dab6f9a0c6ddaf0c8cc933520.JPG

Jest baza! Nasz namiot.

IMG_20190310_133903.thumb.jpg.156c1b517c99b0ce39b6b4fe024a770d.jpg

Co ciekawe nie jest "klasyczny" namiot tylko... mobilna sauna! Nawet nie wiedziałem, że są takie. W środku jest taka koza.

DSC00344.thumb.JPG.bb7b3ebb75a0f6a3a8389cab93f315c1.JPG

Teraz siamanko.

DSC00323.thumb.JPG.7a9bb7799a6b6091f75761c1934c6228.JPG

Zaczyna się czas wolny czyli kto chce to zalega a kto jest maniakiem... ten idzie pojeździć! Pogoda zdecydowanie się skiepściła, jest mglisto i wietrznie. W zasadzie to niewiele widać. Ale śnieg bardzo przyjemny. A przewodnicy znają tu każdy kamień.

980114752_20190310_162201R.thumb.jpg.8cdd30221d03ec25bf1385d1f2d3b89f.jpg

Malamuty (w obozie był drugi) ganiają za nami starając się nadążyć w zjeździe. Robimy dwa kursy. Oprócz Wołodi jest z nami też jego pomocnik  - Bohdan.

990233042_20190310_172635R.thumb.jpg.a944ede3cdfaa44b632b28daacceecd0.jpg

Popołudniowe zajęcia dały kolejne 500 m vetical i 5 km odległości.

2010821967_Czarnohoradzie2.thumb.JPG.40af891baed4cc6392b5c0a4cdba2b4c.JPG

Razem więc jest te 1000 m a ponieważ się ściemnia to jedziemy do "domu". Tam czujemy się jak emigrancka chińska rodzinka w Pekinie

20190310_175625.thumb.jpg.dca438282dba0822e1171661c0548e60.jpg

20190310_175657.thumb.jpg.b9d18d33f2a14bfde9fdb8052ee0c4ef.jpg

DSC00343.thumb.JPG.dd161d2b7db758b733873afb3f6361a6.JPG

 DSC00340.thumb.JPG.feddbbadab8454e0df72a334e5009169.JPG

Foty nie są w stanie oddać ciasnoty w jakiej jesteśmy. Śpimy jak sardynki w puszce i to dosłownie (na przemian nogi, głowa). Udaje nam się na szczęście wyrzucić chatara (którego tutaj należałoby chyba nazywać namiotarem albo bazarem). Ten ostatni miał pilnować ognia dorzucając drwa. Szczerze mówiąc to nie mamy zaufania do takiego paleniska i postanawiamy nie grzać, chyba, ze zrobi się zimno. Jest jednak odwrotnie mimo, że śpię tylko w majtach to muszę rozpiąć śpiwór na całej długości. Ale w sumie całkiem niezła noc była. Chatar rano też zadowolony, bo jak powiedział, pierwsza przespana noc od dawna... 

 

Edytowane przez Wujot
  • Like 9
  • Thanks 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 hours ago, Wujot said:

Jeszcze dodam, że oprócz "naszego" większego domku były dwa o podobnej wielkości. Czyli pojemność wszystkich domków szacowałbym na 80 osób. Na terenie można rozbić wygodnie z  20 namiotów. Czyli to bardzo kameralny obiekt.

Zaplecze sanitarne to trzy skocznie i dwa prysznice (razy dwa dla K i M). Woda ciepła w wystarczającej wydajności.

Ogólnie bardzo czysto i mocno to zrobione przez zmyślnego stolarza. Żadnych ersatzów - solidne drewno. Mnie się bardzo podobało

Z suszeniem rzeczy trochę prowizorki.

To doskonała baza wypadowa do trekingów, skiturów, raftingu (trzy różne) i kajaków. Baza leży nad Czarnym Czeremoszem.

Pozdro

Wiesiek

Baza dobra jak jest podwózka w góry. Na nogach trochę daleko z buta trzeba no i do grani można by nie zdążyć.

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień 3

W pierwotnym planie mieliśmy działać w okolicach biwaku. Teren jest tam bardzo interesujący z wieloma, często bardzo wymagającymi, zjazdami. Cały czas śledziliśmy pogodę bo teoretycznie można było zrobić dość forsowną turę na Popa Iwana i z powrotem. Jednak utrzymujący się w prognozie wiatr wykluczył ten wariant. Wobec tego był to pierwszy dzień, który poszedł zgodnie z pierwotnym planem.  Na początek śniadaniowa wrzuta - tak wyglądała "nasza" kuchnia.DSC00346.thumb.JPG.3cca72fc1a2ba612a3dde88144bb4d32.JPG

Tura zaczęła się od nieśmiałych przebłysków.

20190311_105438.thumb.jpg.468e5ba3f2b8876803ec016b5f7eb281.jpg

W godzinę później było całkiem przyjemnie...

20190311_114915.thumb.jpg.36fe0a45137d7c63f635d5f94752a53f.jpg

...jeśli chodzi o widoczność. Wiatr szalał dalej.

20190311_115323.thumb.jpg.b57260eb79764d754f35a035a8a32906.jpg

20190311_115400.thumb.jpg.f199cc536cb55e28002606ed1ec3a9c2.jpg

Zaczynamy od żlebiku za skałą (na focie wyżej)

20190311_120921.thumb.jpg.477cb3996bffda357827b8665923e76c.jpg

Górny odcinek ma według informacji Wołodi 42 stopnie

DSC00376.thumb.JPG.af97fb8138c4d5fb8556bdf868a851e5.JPG

Teraz pora na coś większego.

20190311_122657.thumb.jpg.6d93c76418b07f4a7b1335234eb6af4a.jpg

Tzw "okoliczności" są niesamowite. Wiatr przegania w tempie ekspresu chmury, na dole szaleje niska zamieć.

20190311_124358.thumb.jpg.51b51afa773729916e82e8132afd7e8e.jpg

Przyglądamy się jeszcze żlebowi w centrum kadru, na tej focie można lepiej ocenić konfigurację i warunki. To może być nasz kolejny cel.

20190311_124307.thumb.jpg.39ecce03c7a0e54b382a7c0473c81570.jpg

Ale zanim to nastąpi mamy zjechać z przełęczy pod Rebrą (to najwyższy szczyt w tej okolicy). Kamil, wzorem swoich indiańskich przodków, wznosi modły aby się to udało.

20190311_141933.thumb.jpg.155ed435af1b8bf88bc94abff7783f96.jpg

Na przełęczy jest tak.

DSC00394.thumb.JPG.ad604c1f9389bb88f70864ddbaf4e969.JPG

I czyż muszę Wam dodawać, że co niektórzy z Wro dochodzą do wniosku, że niezależnie od słabych prognoz co do zjazdu to na górkę trzeba wejść aby skopać jej tyłek.

IMG_20190311_144540.thumb.jpg.5df441874e16ef5e720e8031b65cd267.jpg

DSC00396.thumb.JPG.43aeefdf447f4e57d1adc6813d4287fd.JPG

Wejście (a i zjazd) są czujne bo na wielu fragmentach to lodowa góra. Nie mniej jednak kończy się zgodnie z planem (i modłami Kamila).

20190311_145238.thumb.jpg.97bdaf3a1526783932cdc687b1c04462.jpg

Patrzę na tę fotę i wygląda jakby lampa była tymczasem dysponuję kolejną wykonaną w 12 sekund później z widokiem na Howerlę i tam pogoda jest już taka jaka była.

20190311_145250.thumb.jpg.970504dc91beeb8b4855bd9e5eabb29a.jpg

Zjazd z Rebry jest czujny, dalej jest w miarę spoko. Gonimy resztę ekipy i razem obiadujemy. Okno pogodowe właśnie dogorywa.

DSC00403.thumb.JPG.3f7ec93ae05eb587ef0a7ece1849e821.JPG

Tutaj ekipa się rozdziela - część wybiera leżakowanie, reszta idzie na ten żleb co go pokazywałem na fotach wcześniej. I powiem, że to był jeden z najwredniejszych kawałków do podejścia w mojej >>10 letniej karierze skiturowej. Na początku jest tak.

DSC00407.thumb.JPG.c0ebbc8a8d96e0078a412b821c481c7b.JPG

Szybko stromieje, jest to jeden lodowy kalabrak na kalabraku. Połowa ekipy ściąga dechy i idzie to ostrożnie krok za krokiem z buta. Druga (czyli Kamil, Mariusz i ja) męczy się na harszlach. Ale nastaje czas przepinki.

DSC00409.thumb.JPG.5bfd94fc00d456ead7268926394ab664.JPG

Zjazd na pierwszym odcinku jest taki jak droga w górę. To się szybko jednak kończy i jest już tylko lepiej. I lepiej. Depozyty dają radę! Na dole mówię łaskawie do przewodnika:

- wybaczamy Ci to podejście

Na dowód zdjęcie. Szkoda, że bez Andrzeja ale... nie było kogo poprosić o zastępstwo.

DSC00415.thumb.JPG.56e4394dd2a0de6eea301565bad4a232.JPG

Teraz wykresy

2128322706_Czarnohoradzie3.thumb.JPG.71816350e702186ff12f0bde2c7f9838.JPG

około 1200 m vertical, odległość 11 km. Biorąc pod uwagę, że jutro czeka nas kluczowy dzień to całkiem OK. Popatrzcie jeszcze na ten wycinek.

1220769184_Czarnohoradzie3a.thumb.JPG.5f0687b6df8732920fb417f9edc57ec4.JPG 

Widać, że te kotły bardzo wymagające są, w sprzyjających warunkach można tutaj do woli rzeźbić i rzeźbić. Te pionowe żlebiki o różnej szerokości mogą zadowolić nawet mocno wybrednych w tej materii. 

Koniec końców lądujemy w namiocie.IMG_20190311_194154.thumb.jpg.57415d76cc65a8a684a102c4deb86b1e.jpg

Noc jest średnia, mam wrażenie, że się budziłem milion razy. Chyba za mało się zmęczyliśmy... 

 

 

Edytowane przez Wujot
  • Like 8
  • Thanks 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i niespodziewanie znaleźliśmy się na półmetku relacji. Czyli jeszcze sporo będziecie musieli wytrzymać.

Dzień 4

To musiał być najważniejszy, kluczowy dzień wyjazdu. I musiał być udany! I to nie dlatego, że po drodze mieliśmy Howerlę i był całkiem spory kawał do przejścia. Ale w przypadku wycofu czekałaby nas długa i wredna droga autami. A to po dwudniowym biwaku i byciu w Górach byłoby najnormalniej deprymujące.

Wstaliśmy zdeterminowani, o 6:30 plecaki spakowane, wyglądało to tak:

DSC00427.thumb.JPG.83c82716081e7ce868c95da7e89162c5.JPG

Nasi gospodarze też byli zdeterminowani - zaczął się demontaż obozu. Nawet nie byłoby gdzie wracać. To się nazywa - spalić mosty!

DSC00425.thumb.JPG.83349acb08effc0afcadaf148e8bd487.JPG

Goretexowe łapawice to nie jest dobry początek dnia. I jest on taki smutny...

DSC00428.thumb.JPG.43817b4e1410537c51251c3c8e041df8.JPG

Pierwszym punktem jest Szpici (1863 m npm), to tutaj są te interesujące żlebiki o których już pisałem (będziemy nad nimi przechodzić).

DSC00442.thumb.JPG.6aad628fdc14c29e0c10da66f1bbc4a9.JPG

Oglądam je sobie, pewnie nigdy ich nie zjadę. Idziemy trochę wyżej i widoczność się kończy. DSC00445.thumb.JPG.196337cb6852330185f552e611b73e6e.JPG

Na rozstajach gdzie można pójść na Rebrę (i dalej na Popa Iwana) robimy sobie pamiątkową fotę. Wołodia chwali się, że sam robił ten drogowskaz. Pomagamy oczyścić go ze śniegu.

DSC00447.thumb.JPG.e36ee74413834f1901b53a6f8b1b908a.JPG

Myślę sobie, że to kurczę nieuczciwe jest, że mamy dupówę. Choć jakaś nadzieja jest bo widać, że chmura w której idziemy ma niewielką miąższość. Może coś się przejaśni. Zdejmujemy foki, czeka nas zjazd do znanego tutaj jeziorka pod Turkułem. To częste biwakowisko w lecie. I w trakcie zjazdu wiatr przewiewa chmury i już możemy obejrzeć (z lewej) tę górę.

DSC00453.thumb.JPG.1097b25802f1761816a2507681208df4.JPG

Zjazd całkiem przyjemny.

DSC00456.thumb.JPG.5be910f768bb18a69093b5a063ad6b45.JPG

Krótki popas nad jeziorkiem.

20190312_105611.thumb.jpg.0529d5bfb8360669febc9470c31ff59d.jpg

Ale widać, że Wołodia jest zmobilizowany i ruszamy dalej. Omijamy trawersem Turskuła - nie miałbym nic przeciwko aby go zaliczyć bo wygląda całkiem, całkiem. Jednak nie wyrywam się z tym pomysłem. Okoliczności robią się... zresztą sami oceńcie.

DSC00466.thumb.JPG.1b60487471f4bc09d579dcf1cc41bfcf.JPG

DSC00467.thumb.JPG.ce3c8ad4e92d7655419f105311efd077.JPG

Turskuł z MarioJ, jeden ładniejszy od drugiego!

DSC00482.thumb.JPG.8fd273b33ab726e059cf85dc97ac91ad.JPG

Wchodzimy na Dancisz (1865 m npm)

DSC00496.thumb.JPG.d8051b418f40b83d92c958ec68e45389.JPG

A jak barometr nastrojów?

DSC00506.thumb.JPG.0c2bbd709a599cde78a50df464e74aa1.JPG

No ja myślę! Nie dość, że "coś" widać to nawet wiatr zelżał. Znajdujemy stare słupki graniczne, Kamil robi nam wykład z kim i kiedy tu Rzeczpospolita graniczyła. To się nazywa poznawanie historii.

DSC00507.thumb.JPG.a4ca6798bf2886f694264f80004b13b4.JPG

Stąd już dobrze widać nasz cel.

20190312_120518.thumb.jpg.4047495d3f3a95f031cd67d55c8647a2.jpg

Teraz schodzimy trochę z grani trawersując z lewej Pożyżewską (1822 m npm).

20190312_124347.thumb.jpg.ab192fda676d2521398b01d67e1df7d4.jpg

Przed nami Breskuł - ostatni punkt przed Howerlą

20190312_124518.thumb.jpg.5dfd8cc220d76da16344f8ef13c69efa.jpg
 

Ale zanim to się stanie Wołodia zarządza przerwę - grzejemy wodę na liofy. Mnie to jednak nie dotyczy. Od rana mam wrażenie, że niosę cegłę w brzuchu. Nie wiem czy to coś poważniejszego ale mam zamiar przetrwać na węglach. Obserwują swój organizm - wygląda, że wydolnościowo jest normalnie. Robię sobie spacer po okolicy. I myślę...20190312_125221.thumb.jpg.e70543ce54719bcba167ef2f3227d2c5.jpg

, że ta grupka moich przyjaciół to wszyscy narciarze jacy są w tej chwili na Czarnohorze. Poza nami nie ma tutaj nikogo. Ani grama śladu człowieka. To nie Alpy gdzie ze schroniska potrafi razem z Tobą wyjść 150 osób a w takim regionie jak ten byłoby z 8 schronisk.

Czas sjesty trwa.

20190312_125758.thumb.jpg.26d6aa45a33a67b874f42fb49f357466.jpg

20190312_130544.thumb.jpg.9fb2ba584b4287d7864c4e757fec5141.jpg

DSC_1726.thumb.JPG.96ce963277065af99477ca711c5356c7.JPG

Koniec laby, pora ruszyć tyłeczki. Włazimy na Bierskuła

DSC00523.thumb.JPG.562d5f38f9ebc610d324097184605cec.JPG

Howerla stąd robi wrażenie, w realu daleko większe niż na focie.

20190312_142013.thumb.jpg.9aec60449da01613f7dd65ed4479f2e6.jpg

Niebo robi się smoliście czarne, przebłyski wydobywają góry to tu to tam. Na południe od nas już ostro sypie.

DSC_1731.thumb.JPG.33a129f681f52a59f11295a8d28c81e0.JPG

Naprawdę pora stąd spadać.

20190312_142810.thumb.jpg.60158ae4605d59e78ede948186ba7bb1.jpg

Tym bardziej, że wiatr chce nam powiedzieć 

- dałem wam szansę

DSC00542.thumb.JPG.914ff9b24c7117ce4011aff6e20ae142.JPG

Ruszamy żwawo

DSC00562.thumb.JPG.fce9f4edb33c80d98a3f6b02edf119ca.JPG

Na szczycie jest istne szaleństwo. Ostatnie przebłyski słońca, przewalające się chmury. Fota co żywcem przypomina rysunki Żechowskiego.

DSC00574.thumb.JPG.b5a0eed4dc97f3eac6586e969192dff0.JPG

Jeszcze załapujemy się na ostatnie foty

DSC00573.thumb.JPG.b4d1cf448d7a940a89f9c3e1af3ee73f.JPG

20190312_153939.thumb.jpg.1d086d3acb4cba2a551d0f7384d42054.jpg

I siadło, koniec. Mleko się rozlało. Zabrakło może kwadransa. Teraz czeka nas zjazd bocznym ramieniem. Jest to o tyle niebezpieczne, że z obu stron są silne pocięcia. Dobrze widać to te 8 zdjęć wstecz. Wołodia jest trochę przestraszony, zjeżdża po parę metrów i kontroluje co chwila pozycję. Nam jest łatwiej, czekamy i po prostu robimy parę skrętów i stop. Wreszcie trafiamy na tyczki wyznaczające szlak. Nasz przewodnik wyraźnie oddycha. A za chwilę wyjeżdżamy pod chmury i zaczyna się piękny, długi zjazd. Na focie końcowa ścianka. zjechaliśmy tam gdzie trzymam kijek.

DSC00579.thumb.JPG.4670b36c8d6dbfa507af699bb8aa6649.JPG

Ale naturalna droga (jak nartostrada), którą jechaliśmy wyprowadza na takie ładne przełamanie z "maleńkim nawisikiem".

DSC00580.thumb.JPG.236d6af4e19741e9c4c6ac3a86b44676.JPG

Umieszczam to ku przestrodze (swojej i Waszej) - w miejscu gdzie już prawie dom widać taki wredny depozyt może po prostu zabić. Oczy trzeba mieć zawsze otwarte - nawet gdy jedzie się na luzaku, pięknym terenem po całym dniu w górach...

Jeszcze droga przez las (raczej wredna)

DSC_1759.thumb.JPG.0246693b8832a70b0bcdd2e6f1a7e7b4.JPG

i mamy Zaroślak

20190313_073609.thumb.jpg.203b27acfbbe41bc5d25d4c905b8b334.jpg

Temat Zaroślaka też jest zdecydowanie wart pogłębienia. Ale może zrobią to koledzy bo ja mam już dość tego relacjonowania. ;)

 

 

 

Edytowane przez Wujot
  • Like 8
  • Thanks 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zacznę od tego że droga do Zaroślaka przez las to istny snowpark, mi się takie tereny zabawowo bardzo podobają. Krótkie skręty, szybka reakcja. Jechałem akurat za przewodnikiem, więc on brał na siebie trudne przeszkody i kilka razy miał przewrotki, a ja zaraz za nim mogłem bezpiecznie zahamować. Super.

IMG_20190312_165748.thumb.jpg.ade4fe52e22a2c4c9950155019bc8169.jpg

Zaroślak leży na wysokości 1270 m n.p.m, więc dość wysoko i zjazd na śniegu był pod same drzwi. Jest to stara baza sportowa wybudowana dla radzieckich olimpijczyków. Są rozwalające się obiekty sportowe, boisko, skocznia do halfpipe itd. I nie ma nic więcej, żadnych innych mieszkańców. W środku dość zimo, kolację i śniadanie jedliśmy w puchówkach. Ot, taki folklor.

IMG_20190313_112002.jpg.3c31ae44cc5329cd5d72af8b0a55ce2c.jpg

IMG_20190312_170605.jpg.bd69a8a778f5e7861da77eee4cc8b416.jpg

Niemniej dotarliśmy tam po 3 dniach bez porządnego mycia, i dlatego Zaroślak był naszym kochanym celem. Każdy w pokoju miał łazienkę, gdzie można było wziąć prysznic bez ograniczeń. Mi bardzo smakowało śniadanie, widać rękę sportowego dietetyka: TRZY jajka sadzone, pieczywo, ser, naleśniki z czekoladą i owsianka na mleku. Wszystko smaczne i w odpowiednich ilościach. Obsługa bardzo miła i uczynna. Podkreślam to, bo jednak nie wszędzie tak było.

IMG_20190312_171814.jpg.7e07f9d5470426b063ee1ba033ea68eb.jpg

Najlepsze miejsce wypadowe na Howerlę i w ten rejon gór. Tędy z dołu wchodzą masowo letni turyści, aby zdobyć najwyższy szczyt swojego kraju. Pewnie latem to miejsce tętni życiem. Zimą jednak byliśmy w całym ośrodku sami.

DSC_1548_A.thumb.JPG.63a3a4c9515dd038a6d155b9f159d6f6.JPG

 

Może ktoś z Was kiedyś tam przebywał i może opowiedzieć jakieś swoje wspomnienia? To byłoby ciekawe.

Edytowane przez MarioJ
  • Like 6
  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Dzień 5ty. Tak nas wita Hoverla o świcie.DSC00591.thumb.JPG.f1c0457219473916c5306955408ff1e2.JPG

 

To ma być najtrudniejszy (najdłuższy) dzień na wyjeździe. Z Zaroślaka Howerla, Petros i do Kwasów lub Jasinii. Z niezrozumiałych powodów przewodnicy wprowadzają jakieś zamieszanie :). Zwołują naradę nad mapą i przekonują do modyfikacji planów. Widać nie mają już wiary w nasze możliwości :)

Nowy plan jest taki: Howerla, Petros, zjazd z powrotem w okolicę przełączy Peremuczka i dalej w dół do Kozmieszczika. Plan o tyle dobry że daje możliwości dalszego skracania co niektórzy zadeklarowali już na samym początku :).

Ruszamy w górę znaną już drogą przez las. Nad lasem wieje coraz mocniej.

image.thumb.png.c3602dfdf47ce63d6fea77c848fffaad.png

Wchodzimy na wschodnie żebro Howerli (to samo którego górną częścią poprzedniego dnia zjeżdżaliśmy). Teren robi się stopniowo coraz stromszy i bardziej zlodowaciały. Do tego (jak żeby nie) coraz mocniej wieje. Jedni biorą narty na huzara inni zakładają harszle.
image.thumb.png.2a78fab29d839e0587fbb36ea7be879d.png

image.thumb.png.7a864d9cb2cb58119ec09da72abdeb82.png

 

Podmuchy wiatru sprawiają że zwroty nie są przyjemne. Tym co mają narty na plecach też mocno utrudniają życie. Unikając zwrotów robię coraz większe zakosy i widzę że to też nie jest całkiem bezpieczne. Bocze ograniczenia grzędy są stromo podcięte i przewrotka nie była by miła.

 

Dochodzę na wypłaszczenie za Wołodią, który pokazuje mi kierunek w lewo w dół do żlebu, którym wczoraj z górnej części grzędy zjechaliśmy. Wiatr nie pozwala na zadawanie pytań. Wołodia krąży wokół tych co kolejno dochodzą i pyta o Roberta i Dominikę. Nie ma ich. Zjeżdżamy w dół. Przez radio dochodzą wieści że Dominikę „zwiało” i Robert został ją ratować. Kolejna decyzja o zmianie planów sama się podjęła :).

c.d.n za chwilę.

 

  • Like 6
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozjeżdżamy znanym już fajnym terenem obok nawisu.

image.thumb.png.4d300cbf6591aafb97f9de4d87589800.png

Na dole dołącza Robert i Dominika.

image.thumb.png.26cbdb91bf0b4798ec5802a777a28831.png

 

Potem Wiesiu wpada w doskonały humor i podpuszcza Wołodię na coś ambitniejszego. Pokazuje dość strome i wywiane zbocze. Nie chce mi się tam iść ale widzę że Wołodia dobrze to optymalizuje i kieruje się w stronę fajnego stromego żlebu. Dochodzę do wniosku że lepiej tam wejść za nimi niż czekać. Wołodia gdzieś na wysokości ¾ żlebu zakłada narty do zjazdu. Wiesiu tak w ½ ja w ¼ żlebu robimy to samo. Potem miły znany już zjazd do granicy lasu i przez las do Zaroślaka.

Droga w dół z Zaroślaka została dopiero co odśnieżona ciężkim sprzętem budowlanym. Nie nadaje się do normalnego użytkowania (nartami). To zdjęcie nie oddaje sytuacji :).

image.thumb.png.c044cec01d228b66282d7439f66882f6.png

Zjeżdżamy na dwie raty terenówką. Czekając na drugą grupę zwiedzamy nieśmiało rozkwitające okolice wejścia do parku.

1471490451_DSC_1781kopia1.JPG.35794a24a93b6d608af8524d0789adc9.JPG

DSC_1782-1.JPG.f9100048771e092e4cb572cae0c6dab2.JPG

 

Są fajne tablice informacyjne ale nie wiedzieć czemu odgrodzone w odległości kilku metrów od patrzących :).

Na koniec dnia przejazd busem na nocleg w Svidovcu koło Jasinii i dostęp do zapasowych ubrać w samochodzie :).

  • Like 7
  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W uzupełnieniu relacji Kamila

1322881124_Czarnohoradzie5.thumb.JPG.a767a22c7d3e464a859c653892faf2e7.JPG

Szczyt po prawej to jest "wczorajsza" Howerla z lewej Bierskuł, z którego chciałem "rezerwowo" zjechać. Po prawdzie chodziło aby coś zrobić. W sumie prawie 1100 vertical (włączyło mi track się z opóźnieniem) około 10 km na te 5 godzin (z przerwami), bo później trzeba było jeszcze sporo dojechać autem (i to na dwa razy).

Ten piąty dzień to jest jedyny gdzie mam jakiś wyraźny niedosyt.  Pogodziłem się z tym, że odcinek Pop Iwan - Rebra był w tych warunkach nie do zrobienia. Ale bardzo chciałem dokończyć główną grań Czarnohory do Petrosa. Bo to bardzo ładny, trochę odosobniony szczyt. Ale wiatr przetrzebił nam grupę, dwie osoby wycofały się szybko - jak zobaczyły co się święci, trzecia odpadła gdzieś na stromym fragmencie podejścia. Reszta dała jednak radę i jak się później zgadaliśmy to i Kamil i Mariusz i ja na pewno próbowalibyśmy dojść na szczyt. Pewnie i Adam i Andrzej też tanio skóry by nie oddali.  Czy doszlibyśmy to nie wiem. Bo co prawda było łagodniej ale wiatr na górze pewnie był jeszcze silniejszy. To było "tylko" 400 m vertical! 

Wołodia podjął decyzję za nas. Pokazał abyśmy zjeżdżali i to zrobiliśmy, jego decyzja nie zaskakuje - grupa się rozsypała, wake-take nie odpowiadało. Zresztą w tym ryku wiatru to trudno było rozmawiać. Myślę jednak, że gdybyśmy się zebrali i podzielili na tych co wracają i idą, to można byłoby się sprężyć i znów tyłek Howerli skopać. A tak coś tam jeszcze zjechaliśmy ale pozostał lekki kac. 

Jeszcze parę wygrzebanych fot. Tu już było widać co nas na górze będzie czekać

20190313_090634.thumb.jpg.d8fea1cc508872ff5763d53b492a7ef4.jpg

20190313_090720.thumb.jpg.2474c8175e59ec5441931737aa2af31e.jpg

20190313_091106.thumb.jpg.4d25a5dc4314aebc2b7b2d2841299b17.jpg

No i jeszcze piękne foty Andrzeja z podejścia. jak widać część na nartach a część z buta. To drugie nie było taką udaną koncepcją bo miało się żagiel. Z drugiej strony na nartach też było stresująco bo człowiek miał obawy czy go nie strąci, a jednak nie jest tak pewnie jak na nogach. 

DSC00599.thumb.JPG.8017b84637be420c415b339a1aeb716c.JPG

DSC00600.thumb.JPG.02175ec51df0e3d381b3c14015423919.JPG

Przepinka do ewakuacyjnego zjazdu

20190313_102336.thumb.jpg.5312786dbbeb07fdef5a31db8a22c0a1.jpg

Dodatkowe podejście

20190313_111139.thumb.jpg.fff4ff64d19773896a888070b9da3d85.jpg

I końcówka zjazdu nr 2, później zaliczyliśmy jeszcze ten lewy wariant - tam było już stromo (pewnie 45 stopni)

DSC00602.thumb.JPG.0b2f9d31eeeae73ba53f000da22dfd1d.JPG

Najlepsze, że to nie był koniec wyjazdu. O czym będzie dalej.

 

Edytowane przez Wujot
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, cyniczny napisał:

Mimo, że filimik krótki to świetnie pokazuje z jakimi warunkami musieliście się mierzyć. 

Jeśli jest szansa to poproszę i pewnie nie tylko ja o więcej 🙂

No to jeszcze to - kwintesencja wyjazdu. Choć wtedy kiedy naprawdę wiało to nikt już nie myślał o filmowaniu!

 

  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym piątym dniu część skiturowa naszego wyjazdu skończyła się... Z głównej grani Czarnohory zrobiliśmy "tylko" 1/3 ale prawdę powiedziawszy w tych warunkach pogodowych to i tak dobrze. Na szczęście czasu nie zmarnowaliśmy i całkiem sporo przeszliśmy i zjechaliśmy. Każdy z nas wyszedł z nowymi doświadczeniami i przemyśleniami. I to dla mnie było najcenniejsze. Dobrze sprawdziła się formuła biwakowa. I to tak, że już niedługo powtórzymy ją w znacznie rozbudowanej formie. Szczególnie, że póki co Ukraina stoi przed boomem narciarsko-skiturowym i jest jeszcze ciągle "dzika" w zimie. Co może niektórych przyciągać. A już na pewno ich portfele. 

Na nocleg dotarliśmy do Jasini. Rano wsiedliśmy do marszrutki do Dragobratu bo tam zaczął się 

Dzień 6 - odmiana przez przypadki

 

Kto? Co? Oglądam piękny ratrak

Kogo? Czego? Pragnę ratraka (może też być ratraku)

Komu? Czemu? Przyglądam się ratrakowi

Kogo? Co? Czekam na ratrak

Z kim? Z czym? Umówiłem się dzisiaj z ratrakiem

O kim? O czym? Rozprawiam o ratraku

I na koniec chciałoby się zawołać: mój drogi ratraku,

20190314_151444.thumb.jpg.40a419d9502df63cbd9dfd99e0f25672.jpg

moja podwózko niezrównana,

mój ty mocarzu śnieżnych przestrzeni, 

moja gąsienico podwójna,

mój rumaku z sercem  mechanicznem, 

bądź mi zawsze

i ojcem, i bratem

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Wyglądało to tak

20190314_160831.thumb.jpg.a14c38f110bc8aa3cdbd9c041f25d32b.jpg

20190314_161022.thumb.jpg.bd0b8e3f98a45ac412745f85633d6b24.jpg

Jak widać podwózkę można tutaj łatwo złapać 

DSC_1828.thumb.JPG.67d8c73765aa9b8da8728e517eca734d.JPG

20190314_155711.thumb.jpg.00e40753122410c3275faab141092378.jpg

Pod górkę też dawało to nieźle radę

257165786_20190314_144341R.thumb.jpg.b269b7a0dafa25d7b7ae2b2ebc16cb5b.jpg

Tam zostawaliśmy sami (no prawie, było dwóch lokalsów)

IMG_20190314_152838.thumb.jpg.f6a8745fbade609da8260a791144dc44.jpg

Teren był bardzo interesujący choć łatwy, normalnie rzecz biorąc hektary nie do zajechania

DSC_1835.thumb.JPG.14cf850164d17d4a817ac237b0602d74.JPG

20190314_133255.thumb.jpg.7e8abb8a2c76847a767f4dfadd47bcc9.jpg

20190314_150857.thumb.jpg.57d496ad049752a010e96826a6c7f3d9.jpg

A na dole wystarczyło, to już wiecie

DSC_1828.thumb.JPG.67d8c73765aa9b8da8728e517eca734d.JPG

I tak 12x (track nie jest kompletny)

 1753329835_Czarnohoradzie6.thumb.JPG.be373d4f980c404805c28f78ba7bfa9a.JPG

Czyli z wjazdami 40 km, około 4 km vertical. Poza tym beton jak na trasie PŚ, do tego całe pola, wręcz całe góry wywiane do lodu, słaby kontrast a czasem wręcz mglisto. Czyli dalej nas nie rozpieszczało. Ale zawsze lepiej jest źle jechać jak dobrze iść. Choć w tej materii też znalazłyby się zdania odrębne.

 

  • Like 6
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Wujot napisał:

 

20190314_151444.thumb.jpg.40a419d9502df63cbd9dfd99e0f25672.jpg

moja podwózko niezrównana,

mój ty mocarzu śnieżnych przestrzeni, 

moja gąsienico podwójna,

mój rumaku z sercem  mechanicznem, 

bądź mi zawsze

i ojcem, i bratem

oraz Dragobratem

 

Wcięło mi linijkę tekstu to ją dodałem teraz

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień 7

W myśl planów miał być to niewielki freeride na ratraku. Do wyboru była dłuższa wyprawa na Bliznicę Wielką lub trzy krótsze podjazdy gdzieś w okolicy. To w teorii, bo w praktyce o 10:00 dowiadujemy się ostatecznie, że jazdy nie będzie. Powody są dwa - bardzo silny wiatr i mleko od rzędnej 1450 m npm. I po prawdzie to trudno mieć jakieś obiekcje. O ile wcześniej było znośnie, to dzisiaj jest naprawdę syficznie. Psa bym nie wypędził (no, narciarza tak). Na szczęście jesteśmy w znanym ośrodku narciarskim więc mamy pomysł na spędzenie dnia.

DSC00627.thumb.JPG.119322e22ce8250ca4d3062b4c6f97b4.JPG

Cały ON to dwa odkryte krzesełka i około 5 dłuższych orczyków. Jest tutaj parę hoteli i co ciekawe, w naszym ujęciu, nie ma "normalnej" drogi. Z najbliższej Jasini kursują różne, terenowe pojazdy, którymi można dostać się do stacji. 10 km dojazdu zajmuje około 40 min. 

DSC00611.thumb.JPG.505ef5300791a0dcbdcf3ad9adb9a330.JPG

Mimo, że urządzeń wyciągowych jest tutaj niewiele (ok 7 szt) to aby wszędzie pojeździć trzeba wykupić trzy karnety. Coś Wam to przypomina? Karnety są punktowe i... jest tutaj koszmarnie drogo! Dzisiaj z wyborem o tyle jest spokojnie, że ze wszystkich wyciągów chodzi orczyk oznaczony jako 4. Jeden wjazd to 4,2 zł. Na szczęście jest spora kolejka (bo zjechali tu wszyscy) i te 10 wjazdów co je kupujemy (plus długa przerwa w pizzerii) dają nam spokojne wypełnienie dnia. Na szczęście Wołodia pokazuje nam warianty przytrasowe na prawo (ortonormalnie) od wyciągu. Jazda głęboko wciętymi potokami ze stromymi skarpami jest zaskakująco przyjemna.

1803927594_Czarnohoradzie7.thumb.JPG.2410f4a9b867c446059ef5bcb10e7176.JPG

Poza tym pada ni to deszcz ni śnieg. Na kurtkach mamy skorupę lodu

20190315_155340.thumb.jpg.8673168e117996451e96e37974b7b10a.jpg

Na koniec z Kamilem, w tym mleku, znajdujemy zjazd do "naszego" hotelu i tam kończy się nasza narciarska przygoda.

861114165_20190315_161553R.thumb.jpg.16eb398efe92f1a983b8ba25473ce8fa.jpg

Jeszcze wieczorem czeka nas rozmowa z Wołodią. Jak już wcześniej ustaliśmy jest on szefem sporego interesu - trzy piękne ośrodki campingowe. Co ważniejsze w oparciu o to budowana jest oferta turystyczna. Spływy pontonowe, kajakowe, trekingi, jazda na rowerze, skitury. Do tego liczne zawody organizowane w tych dyscyplinach. Wydaje się, że skitury to na razie dodatek, przyszłościowy ale dodatek. Wołodia ma tu jednak dwóch przewodników i szkoli kolejnych. Na naszym wyjeździe dość wyjątkowo nas osobiście prowadził (przez kontakty z Robertem i fakt licznej polskiej grupy). Pomijając drobne zastrzeżenia wynikające raczej z wieku i krzepy to bardzo nam nasz przewodnik odpowiadał. Komunikatywny, elastyczny i wystarczająco ambitny. Chcielibyśmy w przyszłym sezonie "zrobić" z nim zdecydowanie trudniejszy i ciekawszy temat.

Tak czy tak, Czarnohora to coś innego od Alp, każdemu kto odbył już ileś tam trawersów alpejskich, tatrzańskich możemy polecić taką odmianę. Szczególnie, że na tle tych wymienionych to jest dziewicza kraina 

  • Like 2
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajna wyprawa! I fajna relacja! Dzięki! Musi być niesamowicie tak obcować z bądź co bądź dziką naturą. W każdym bądź razie "nieco bardziej dziką" niż doświadcza tego większość z nas w alpejskich ośrodkach. No ale jednak to nie dla każdego! Przygotowanie sprzętowe, fizyczne i logistyczne do takiej eskapady to jednak zupełnie coś innego. I ryzyko uprawiania tego sportu też zgoła inne. Ale uczucie radości musi być niesamowite gdy staje się na tych wciąż jeszcze niezadeptanych szczytach. Jednak trochę zazdroszczę! 👍

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, Aressi napisał:

 No ale jednak to nie dla każdego! Przygotowanie sprzętowe, fizyczne i logistyczne do takiej eskapady to jednak zupełnie coś innego. I ryzyko uprawiania tego sportu też zgoła inne. Ale uczucie radości musi być niesamowite gdy staje się na tych wciąż jeszcze niezadeptanych szczytach. Jednak trochę zazdroszczę! 👍

Nie dla każdego i dla każdego. Po prostu to kwestia determinacji i tego co się chce robić. Chcesz chodzić po górach i zjeżdżać fajne drogi to to robisz. Tak to działa. Chęć jest pierwsza. Jest oczywiście parę elementów do opanowania. Trzeba jeździć w każdych warunkach, w tym i takich co się wydają nie do jazdy (to warunek sine qua non). Dalej jest ocena zagrożeń w górach - to jest bardzo ważne. Jakaś podstawowa kondycja. Determinacja aby cel osiągnąć. Budowa własnego zestawu wyposażenia. Nawigowanie i sprawne poruszanie się w górach. Wszystko to przychodzi z czasem. Z każdym kolejnym tematem. 

Ale najważniejsza, podstawowa kwestia to ekipa z którą się chodzi. Jak mam za sobą (lub przed sobą) z "naszej" ścisłej ekipy Mariusza, Kamila, Adama,  (żeby wymienić tych tylko z tego wyjazdu) to wiem, że razem damy radę. A jak nie damy, to guza sobie nie nabijemy. Tutaj zresztą reszta zawodników też doskonale dawała radę. I na pewno wybrałbym się z nimi kolejny raz.

Co do radości to celnie to zauważyłeś, dokładnie ta fala emocji gdy wejdziesz na górę i jesteś tam tylko Ty i Twoja ekipa - bezcenne. 

20180509_134518.thumb.jpg.e68f43e62b032744605a39966e39a8f8.jpg

Edytowane przez Wujot
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...