Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Everst sezonowo zakorkowany


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

11 godzin temu, Jeeb napisał:

sporo takich tam chodzi i raczej sensacji nie wzbudzają

 

kto to jest na tym zdjęciu ?

73D67D87-5148-461F-AFB4-9EAC17933981.jpeg

 

 

Połowa ekipy Polish Pamir Expedition z wyprawy w 2016, Dominik i Patryk.

Edytowane przez Gość
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Wujot napisał:

 

W kwestii tego z kim rozmawiasz to powiem Ci, że każdy z nas wystawia sobie tutaj sam świadectwo. Po paru latach bycia na forum, można nie znać prawdziwego imienia i nazwiska forumowicza, ale za to znakomicie sporządzić jego portret psychologiczny. Określić wiedzę, potencjał intelektualny, mocne i słabe strony. To później daje zdumiewające spotkania w realu bo z niektórymi po prostu chcesz się spotkać. Takiego MarioJ czy Marionena wpierw poznałem przez wypowiedzi a to zaowocowało pięknymi przyjaźniami i paroma istotnymi wyprawami. Proponuję abyś na swoją działalność tutaj spojrzał z punktu dbałości o swój wizerunek.

 

Pozdro

Wiesiek 

@Wujot w pewnych kewstiach masz rację, ale przekornie odpowiem na zarzut megalomanii, otóż ja czerpie wzorce właśnie z tego forum i sie dostosowuję, tutaj trzeba się napinać i opowiadać jakim to sie nie jest zajebistym, co więcej, zwyczajem tego forum jest obrażanie nowych użytkowników przez starych wyjadaczy, nawet w kwestiach, o których nie mają pojęcia, najepszym przykładem jest pan na M, który spędził w sezonie 2018/2019 dni na nartach ... tu niespodzianka 0 (słownie zero), a ma najwięcej do powiedzenia aktywnym narciarzom w dość wulgarny i sposób obrażając wszystkich dookoła jak leci, dosłownie guru, a że nie jeździ na nartach w tym sezonie, to zaczął się kompromitować w kwestiach rowerowych, rzucając teksty typu, że on w pieluchach nie jeździ ... :) , równie dobrze mógłby napisać, że z kilkami na nartach jeżdżą leszcze, tudzież kosmici :). Pozwól, że tym optymistycznym akcentem zakończę swoje wypociny, jakiś efekt jest, przynajmniej na tym dość martwym w tematach narciarskich forum, zaczęto pisać i dyskutować o górach, szkoda tylko, że po raz kolejny większość postów jest nie na temat, ale na bezrybiu i rak ryba, tymczasem uciekam na inne forum, gdzie piszą najczęściej narciarze aktywni a nie wirtualni, co więcej kochający narty ;),  na prawdę aż miło poczytać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Sariensis napisał:

@Wujot w pewnych kewstiach masz rację, ale przekornie odpowiem na zarzut megalomanii, otóż ja czerpie wzorce właśnie z tego forum i sie dostosowuję, tutaj trzeba się napinać i opowiadać jakim to sie nie jest zajebistym, co więcej, zwyczajem tego forum jest obrażanie nowych użytkowników przez starych wyjadaczy, nawet w kwestiach, o których nie mają pojęcia, najepszym przykładem jest pan na M, który spędził w sezonie 2018/2019 dni na nartach ... tu niespodzianka 0 (słownie zero), a ma najwięcej do powiedzenia aktywnym narciarzom w dość wulgarny i sposób obrażając wszystkich dookoła jak leci, dosłownie guru, a że nie jeździ na nartach w tym sezonie, to zaczął się kompromitować w kwestiach rowerowych, rzucając teksty typu, że on w pieluchach nie jeździ ... :) , równie dobrze mógłby napisać, że z kilkami na nartach jeżdżą leszcze, tudzież kosmici :). Pozwól, że tym optymistycznym akcentem zakończę swoje wypociny, jakiś efekt jest, przynajmniej na tym dość martwym w tematach narciarskich forum, zaczęto pisać i dyskutować o górach, szkoda tylko, że po raz kolejny większość postów jest nie na temat, ale na bezrybiu i rak ryba, tymczasem uciekam na inne forum, gdzie piszą najczęściej narciarze aktywni a nie wirtualni, co więcej kochający narty ;),  na prawdę aż miło poczytać.

Nie zaskoczyłeś mnie,  taka próba zamknięcia niewygodnego  tematu jest dla Ciebie typowa. Czyli schemat:

- częściowy, niepełny wycof 

- konkluzja o sensowności tematu/dyskusji

- ucieczka (np inne lepsze forum, do innych zajęć)

Zaimponowałbyś mi bardziej  gdybyś przyznał się, że dałeś ciała. W kwestii Mitka to nie masz racji, że sezon bez nart odbiera mu prawo do wypowiedzi. To jakbym odebrał Ci prawo do wypowiedzi o rowerach gdybyś przypadkiem z jakiś powodów rok nie kręcił. Prawda, że bez sensu? Szczególnie, że Mitek spędził lata całe na nartach. Ale zasadniczo uważam, że to merytoryka a nie staż decyduje o sensowności lub nie, naszych wypowiedzi. Jak nie jest się zbyt mocnym to bezpieczniej być ostrożnym albo mieć twardą dupę jak wspomniany Pan na M (ha, ha,ha)

Gdyby ten temat zakładał np. Artix (pozdrawiam) to pod zdjęciem byłby podpis - w drodze na Everest - co o tym sądzicie???

 

pozdro

Wiesiek

Edytowane przez Wujot
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sariensis jeśli kogoś chcesz atakować to mniej odwagę robić to otwarcie, i z argumentami. Posługiwanie się literką M świadczy o Twoim strachu, niepewności własnych argumentów.

Nie ma problemu, masz prawo krytykować innych na forum, ale rób to z własnego silnego przekonania i z otwarta przyłbicą.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, MarioJ napisał:

Sariensis jeśli kogoś chcesz atakować to mniej odwagę robić to otwarcie, i z argumentami. Posługiwanie się literką M świadczy o Twoim strachu, niepewności własnych argumentów.

Nie ma problemu, masz prawo krytykować innych na forum, ale rób to z własnego silnego przekonania i z otwarta przyłbicą.

 

mylisz się, juz dawno zakończyłem jakiekolwiek dyskusje z tym panem (jest numerem 1 na mojej osobistej liście ignorowanych użytkowników, więc nie widzę, nie czytam i nie mam ochoty słuchać o tym kolesiu), dlatego nie używam jego pseudonimu artystycznego, z psychologii dwója, a może z pamięci, bo oficjalnie wielokrotnie pisałem, że z tym panem nie rozmawiam i nie życzę sobie aby się ze mną kontaktował w jakikolwiek sposób, na szczęście na forum można sobie zrobić prywatne ustawienia, która pozwalają eliminować oszołomów, leszczy i kosmitów z treści.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, Wujot napisał:

Nie zaskoczyłeś mnie,  taka próba zamknięcia niewygodnego  tematu jest dla Ciebie typowa. Czyli schemat:

 

ale ja nie zamykam tematu, niechaj trwa jak najdłużej, sam się zastanawiam jak się dalej będzie rozwijał, co do twardości to , ..., nawet nie chce mi się na ten temat dyskutować, zresztą masz odpowiedź udzieloną koledze z miasta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Wujot napisał:

Nie zaskoczyłeś mnie,  taka próba zamknięcia niewygodnego  tematu jest dla Ciebie typowa. Czyli schemat:

- częściowy, niepełny wycof 

- konkluzja o sensowności tematu/dyskusji

- ucieczka (np inne lepsze forum, do innych zajęć)

Zaimponowałbyś mi bardziej  gdybyś przyznał się, że dałeś ciała. W kwestii Mitka to nie masz racji, że sezon bez nart odbiera mu prawo do wypowiedzi. To jakbym odebrał Ci prawo do wypowiedzi o rowerach gdybyś przypadkiem z jakiś powodów rok nie kręcił. Prawda, że bez sensu? Szczególnie, że Mitek spędził lata całe na nartach. Ale zasadniczo uważam, że to merytoryka a nie staż decyduje o sensowności lub nie, naszych wypowiedzi. Jak nie jest się zbyt mocnym to bezpieczniej być ostrożnym albo mieć twardą dupę jak wspomniany Pan na M (ha, ha,ha)

Gdyby ten temat zakładał np. Artix (pozdrawiam) to pod zdjęciem byłby podpis - w drodze na Everest - co o tym sądzicie???

 

pozdro

Wiesiek

Cześc

Wiesławie dziękuję, że bierzesz w obronę moje dobre imię ale odkąd jeżdżę nie miałem sezonu w którym spędziłbym na nartach "0" dni, więc albo chodzi nie o mnie albo - co nie mieści mi się w ogóle w głowie - kolega jest zwykłym oszustem.

A to, że pisze "M" to po prostu przyzwyczajenie graniczące z obowiązkiem wynikające z tchórzliwej miłości do bycia anonimowym. Ja każde napisane zdanie mogę podpisać imieniem i nazwiskiem a Mitek to po prostu moja ksywka wyniesiona z domu a nie obliczony na efekcik internetowy pseudonim.

Ale tak zwracają się do mnie czy mówią o mnie tylko Ci, którzy mają chociaż zalążek tzw. jajec - reszta używa "M" lub innych "obejść". :)

Co do Everestu i śmieci to ten problem wydaje mi się dość dziwny. Na miejscu Nepalczyków zastosował bym system tak katorżniczych kar, że nikomu do głowy by nie przyszło ich zostawiać a po najbogatszych by się po prostu sprzątało. Choć może mniej więcej tak to wygląda (pisałeś o takich mechanizmach chyba ale nie wprost). Nie jestem alpinistą więc tak naprawdę przykładam do tego miarę zwykłego turysty ale inna, nawet w górach najwyższych, w trakcie działalności turystycznej czy sportowej w dzisiejszych czasach do głowy mi po prostu nie przychodzi.

Pozdrowienia

 

Pozdrowienia

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Sariensis napisał:

Polish Pamir Expedition z wyprawy w 2016, Dominik i Patryk.

zuchy chłopaki, ciekawe wyprawy organizują w tym Pamirze

https://polishpamirexpedition.pl.tl/RELACJA-2016.htm

 

 

 

7 godzin temu, Mitek napisał:

śmieci to ten problem wydaje mi się dość dziwny. Na miejscu Nepalczyków zastosował bym system tak katorżniczych kar,

w Nepalu to najwięcej śmiecą sami Nepalczycy

IMG_7581.thumb.JPG.9ae4a7936383034c84bcfb9fa794180d.JPG

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Jeeb napisał:

zuchy chłopaki, ciekawe wyprawy organizują w tym Pamirze

https://polishpamirexpedition.pl.tl/RELACJA-2016.htm

ten kierunek ma już naśladowców z Beskid Pamir Expedition ;)

 

 

 

w Nepalu to najwięcej śmiecą sami Nepalczycy

IMG_7581.thumb.JPG.9ae4a7936383034c84bcfb9fa794180d.JPG

Nepal to biedny kraj, jako cywilizowani ludzie dawajmy dobry przykład, jak należy dbać o nasz wspólny dom, wielu ludzi jest ma Everescie bez sensu, zwłaszcza ci, których szerpowie musza znosić na własnych plecach, bo sie przeliczyli z możliwościami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 25.04.2019 o 19:22, Mitek napisał:

Zibi

Niestety nie zgadza, się z Tobą. Albo wchodzimy na szczyt samodzielnie albo wnoszą za kaskę.

Czy Twoje loty szybowcowe, w sensie kunsztu, są tyle samo warte co Twojego pasażera, który Ci zapłacił za to, że go przewieziesz??

Albo się wchodzi gdzieś samemu albo się nie wchodzi i koniec.

Pozdrowienia

Rozumiem Twój punkt widzenia i trudno się z nim nie zgodzić. Chyba trochę przedstawiasz świat w kolorach czarno - białych, a chyba są jeszcze odcienie szarości. 

Nobilitacją każdego szybownika jest zdobycie trzech diamentów, a jednym z nich był lot na przewyższenie 5000 metrów, który zazwyczaj robi się w górach - w czasie wiania halnego. Kocham to zjawisko i dlatego parę razy o nim, tu na forum się wypowiadałem. Wbrew pozorom, lot na dużej wysokości nie jest niczym specjalnie trudnym. Problemem jest się dostać w to środowisko, w którym te noszenia występują, więc wpierw trzeba przelecieć przez powietrzne "rodeo", dużo by opowiadać. Faktycznie, mój pasażer nie miał umiejętności aby samemu przebywać w tym bardzo wymagającym środowisku. Od strony meteo to wiedziałem że w środku dnia siła wiatru będzie mniejsza i zjawisku będzie trudne do wykorzystania. I tak się stało, miejscowi koledzy(tubylcy) pospadali jak dojrzałe owoce i byłem przekonany że to samo stanie się z nami, więc dałem stery koledze aby sobie trochę posterował. Zrobił to na tyle dobrze że doczekaliśmy się lepszych warunków i wyszedł wspaniały lot. Działo się to nad Śnieżką, potem przelot nad Szklarską, a skończyło się akrobacją na 3500 i powtórne wlecenie w "kipiel" zakończone szczęśliwym lądowaniem. Tak to od strony technicznej w skrócie wyglądało.

A od strony emocjonalnej, byłem tak lataniem na fali(halnym) zachwycony, że chciałem się tymi fajnymi przeżyciami z kimś podzielić. Stąd też loty z kolegami. To nie był lot za kasę, za to mamy wspólne wspaniałe przeżycia i wspomnienia. Czy mój pasażer zrobiłby ten lot samodzielnie? Na pewno nie. Czy chwalił się tym lotem, jako swoim - też nie. Czy wysłał ten lot jako warunek do zdobycia diamentu? Oczywiście nie wysłał. Przeżyliśmy coś fajnego wspólnie i jest o czym pogadać przy dobrym browarku. Ja tu nie widzę żadnej ujmy w sztuce. Raczej same pozytywy. Drugi - najtrudniejszy diament, to jest przelot na odległość 500 km. Trzeba upolować pogodę na dużym obszarze i się w ten rejon wstrzelić z zaplanowaną trasą. Kiedyś szybowce były bardzo prymitywne a i tak nasza znakomitość Tadeusz Góra poleciał z Bieszczad aż do Wilna. Teraz szybowce są dużo doskonalsze, więc to samo jest dużo łatwiej powtórzyć. Więc ważne jest, czym się na tak długą trasę poleci. Piloci wyznające wyższe standardy, wybiorą wariant dużo trudniejszy i polecą na rowerach(szybowce szkolno - treningowe). Chcąc się pochwalić przy piwie, to satysfakcja z takiego wyczynu jest dużo większa.

Śmiem twierdzić, że ze zdobywaniem szczytów jest podobnie. Hilary właził na górę gór w ciuchach i wyposażeniu zupełnie nieprzystających do dzisiejszych realiów. Więc poza tym że byli pierwsi, to ich stopień trudności był względem dzisiejszych czasów zupełnie nieporównywalny. Wspomniana himalaistka - pisarka, wprawdzie weszła na górę w wyprawie komercyjnej ale potem dwa ośmiotysięczniki zdobyła już samodzielnie. Więc jeżeli znamy kontekst w jakim dany wyczyn został zrobiony, to z niego też wynika ile on jest wart. Jakby nie patrzeć to wszyscy "zdobywcy" musieli pokonać te kilometry w pionie i jakby coś poszło nie tak, to by na tej górze zostali. Biorąc Twoją miarę, to na prawdziwej wyprawie też jest element komercji, bo jacyś szerpowie coś wnoszą. Z całej ekipy tylko część bierze udział w ataku szczytowym. To reszta spełnia podobną rolę jak obsługa w wyprawie komercyjnej. 

Więc dużo zależy od kontekstu. Ale ważne aby ten kontekst był wyartykułowany. Zresztą pisarka dobrze to opisała. 

Ja nie wszedłem nawet na Giewont, więc to co robią ci ludzie w wysokich górch - to pełny szacun. Pewnie zdobycie w ten sposób góry przynosi dużo mniejszą satysfakcję ale za to jest duża szansa że wrócą z wycieczki w jednym kawałku.

pozdrowionka

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Zibi28 napisał:

Rozumiem Twój punkt widzenia i trudno się z nim nie zgodzić. Chyba trochę przedstawiasz świat w kolorach czarno - białych, a chyba są jeszcze odcienie szarości. 

Nobilitacją każdego szybownika jest zdobycie trzech diamentów, a jednym z nich był lot na przewyższenie 5000 metrów, który zazwyczaj robi się w górach - w czasie wiania halnego. Kocham to zjawisko i dlatego parę razy o nim, tu na forum się wypowiadałem. Wbrew pozorom, lot na dużej wysokości nie jest niczym specjalnie trudnym. Problemem jest się dostać w to środowisko, w którym te noszenia występują, więc wpierw trzeba przelecieć przez powietrzne "rodeo", dużo by opowiadać. Faktycznie, mój pasażer nie miał umiejętności aby samemu przebywać w tym bardzo wymagającym środowisku. Od strony meteo to wiedziałem że w środku dnia siła wiatru będzie mniejsza i zjawisku będzie trudne do wykorzystania. I tak się stało, miejscowi koledzy(tubylcy) pospadali jak dojrzałe owoce i byłem przekonany że to samo stanie się z nami, więc dałem stery koledze aby sobie trochę posterował. Zrobił to na tyle dobrze że doczekaliśmy się lepszych warunków i wyszedł wspaniały lot. Działo się to nad Śnieżką, potem przelot nad Szklarską, a skończyło się akrobacją na 3500 i powtórne wlecenie w "kipiel" zakończone szczęśliwym lądowaniem. Tak to od strony technicznej w skrócie wyglądało.

A od strony emocjonalnej, byłem tak lataniem na fali(halnym) zachwycony, że chciałem się tymi fajnymi przeżyciami z kimś podzielić. Stąd też loty z kolegami. To nie był lot za kasę, za to mamy wspólne wspaniałe przeżycia i wspomnienia. Czy mój pasażer zrobiłby ten lot samodzielnie? Na pewno nie. Czy chwalił się tym lotem, jako swoim - też nie. Czy wysłał ten lot jako warunek do zdobycia diamentu? Oczywiście nie wysłał. Przeżyliśmy coś fajnego wspólnie i jest o czym pogadać przy dobrym browarku. Ja tu nie widzę żadnej ujmy w sztuce. Raczej same pozytywy. Drugi - najtrudniejszy diament, to jest przelot na odległość 500 km. Trzeba upolować pogodę na dużym obszarze i się w ten rejon wstrzelić z zaplanowaną trasą. Kiedyś szybowce były bardzo prymitywne a i tak nasza znakomitość Tadeusz Góra poleciał z Bieszczad aż do Wilna. Teraz szybowce są dużo doskonalsze, więc to samo jest dużo łatwiej powtórzyć. Więc ważne jest, czym się na tak długą trasę poleci. Piloci wyznające wyższe standardy, wybiorą wariant dużo trudniejszy i polecą na rowerach(szybowce szkolno - treningowe). Chcąc się pochwalić przy piwie, to satysfakcja z takiego wyczynu jest dużo większa.

Śmiem twierdzić, że ze zdobywaniem szczytów jest podobnie. Hilary właził na górę gór w ciuchach i wyposażeniu zupełnie nieprzystających do dzisiejszych realiów. Więc poza tym że byli pierwsi, to ich stopień trudności był względem dzisiejszych czasów zupełnie nieporównywalny. Wspomniana himalaistka - pisarka, wprawdzie weszła na górę w wyprawie komercyjnej ale potem dwa ośmiotysięczniki zdobyła już samodzielnie. Więc jeżeli znamy kontekst w jakim dany wyczyn został zrobiony, to z niego też wynika ile on jest wart. Jakby nie patrzeć to wszyscy "zdobywcy" musieli pokonać te kilometry w pionie i jakby coś poszło nie tak, to by na tej górze zostali. Biorąc Twoją miarę, to na prawdziwej wyprawie też jest element komercji, bo jacyś szerpowie coś wnoszą. Z całej ekipy tylko część bierze udział w ataku szczytowym. To reszta spełnia podobną rolę jak obsługa w wyprawie komercyjnej. 

Więc dużo zależy od kontekstu. Ale ważne aby ten kontekst był wyartykułowany. Zresztą pisarka dobrze to opisała. 

Ja nie wszedłem nawet na Giewont, więc to co robią ci ludzie w wysokich górch - to pełny szacun. Pewnie zdobycie w ten sposób góry przynosi dużo mniejszą satysfakcję ale za to jest duża szansa że wrócą z wycieczki w jednym kawałku.

pozdrowionka

Cześć

Widzisz to jest tak jakbym pojechał na rowerze w dłuższą wyprawę z dobrym kolarzem ale na elektryku. Szczerze - wolałbym zaryzykować życie, że np umrę z wysiłku niż brać udział w takim obciachu.

Albo ciężka praca coś zdobywamy albo idziemy na kompromisy i stosujemy półśrodki.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Widzisz to jest tak jakbym pojechał na rowerze w dłuższą wyprawę z dobrym kolarzem ale na elektryku. Szczerze - wolałbym zaryzykować życie, że np umrę z wysiłku niż brać udział w takim obciachu.

Ja tam bym chętnie pojechał z jakąś fajną zawodniczką.  I nawet nie wiedziałbym, że to obciach. Tylko ja nie jestem rowerzystą, podobnie jak Ci ludzie z Everestu, nie czują się alpinistami.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyle tu mądrości a jakoś prócz kolegi od szybownictwa to nie widzę jakoś chętnych ani na ekstremalne wyprawy na Everest czy nawet Mount Blanc ani nawet na mniejsze wyczyny jak chociażby Wisła 1200 czy rajd Piękny Wschód, czyli 500km rowerem w 30h. Ja bym najpierw sam spróbował a później może bym się podjął oceniania innych, bo oceniać najłatwiej tylko jakoś zrobić czy zdobyć trudniej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Mitek napisał:

Widzisz to jest tak jakbym pojechał na rowerze w dłuższą wyprawę z dobrym kolarzem ale na elektryku. Szczerze - wolałbym zaryzykować życie, że np umrę z wysiłku niż brać udział w takim obciachu.

Albo ciężka praca coś zdobywamy albo idziemy na kompromisy i stosujemy półśrodki.

Ale elektryk "pedałuje" za Ciebie, więc to byłby obciach.

Chyba większość wypraw wysokogórskich posiłkuje się szerpami, czy nie jest to forma elektryka? Koledzy rozbijają obozy a grupa do ataku szczytowego jest inna - nie jest to forma elektryka? Inni mocują poręczówki i inni po nich wchodzą na szczyt - elektryk? Mackiewicz i nasza narodowa - byli w tym samym czasie, zupełnie inna kasa i wyposażenie. Można by tak mnożyć. Ludzie idą w góry po coś, jeżeli ta forma zdobycia góry, jaką sobie wymyślili ich satysfakcjonuje, to czemu nie mają być usatysfakcjonowani? Przecież na lektyce nikt ich na szczyt nie wniósł. A przecież się zdarzyło, że na tej górze został. Oczywiście waga osiągnięcia jest zdecydowanie mniejsza, ale jak im to daje pełnię szczęścia - to dlaczego im to odbierać?

Z tym argumentem - że wolałbyś zaryzykować życie - to byłbym ostrożny. Żaden wyczyn nie jest tego wart - być może właśnie Tomek Mackiewicz poszedł "o jeden most za daleko"? Całkiem niedawno jeden z naszych znakomitych pilotów napisał dający do myślenia artykuł, o całej szufladzie medali i że już nawet nie pamięta który był za co, ale jej zawartość -  nigdy nie będzie warta ludzkiego życia. A  artykuł był odpowiedzią na tragedię kolegi, który zginął w Tatrach, latając w zawodach. A że była to osoba wyjątkowo sympatyczna, to całe środowisko mocno tą stratę przeżyło.  Więc chyba warto postawić sobie granice.

"Turystów" wchodzących na górę gór, zawodowcy ubezpieczają i im pomagają. Jest im na pewno dużo łatwiej, ale najważniejsze - mają dużo bezpieczniej. Raczej w annałach himalaizmu się nie zapiszą, ale jak tego potrzebują do pełni szczęścia - to czemu im tego bronić?

Pozdrawiam 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.04.2019 o 23:09, MichalR napisał:

Tyle tu mądrości a jakoś prócz kolegi od szybownictwa to nie widzę jakoś chętnych ani na ekstremalne wyprawy na Everest czy nawet Mount Blanc ani nawet na mniejsze wyczyny jak chociażby Wisła 1200 czy rajd Piękny Wschód, czyli 500km rowerem w 30h. Ja bym najpierw sam spróbował a później może bym się podjął oceniania innych, bo oceniać najłatwiej tylko jakoś zrobić czy zdobyć trudniej.

Właśnie - skąd wiesz?

Pozdro

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam książkę Jona Krakauera - Wszystko za Everest - ona trochę pokazuje, początki komercyjnych wypraw i jak się to może niestety źle skończyć. IMHO ktokolwiek wychodzi na Everest - czy mu tam mocno pomagają, czy trochę mniej - to mimo wszystko musi mieć sporą odwagę i końskie zdrowie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Cosworth240 napisał:

Polecam książkę Jona Krakauera - Wszystko za Everest - ona trochę pokazuje, początki komercyjnych wypraw i jak się to może niestety źle skończyć. IMHO ktokolwiek wychodzi na Everest - czy mu tam mocno pomagają, czy trochę mniej - to mimo wszystko musi mieć sporą odwagę i końskie zdrowie. 

Niestety Everest staje się „Krupówkami” wypraw wysokogórskich, tam trzeba koniecznie być i szczelić sobie sweet focie, co do skali trudności to technicznie znacznie trudniejsze jest zdobywanie Maternhorna ;), kondycję oczywiście trzeba mieć, tylko pokaz mi szerpa, który zrobi testy wydolnościowe bogatemu klientowi z zachodu :). Właściwie to zaczynam się zastanawiać kiedy tam postawią windę dla turysty masowego ;), taki hotelowy All Inculusive na 7 dni tam gdzie base camp, a potem wykupujemy sobie pakiet rodzinne wjazdu na dach Świata, walimy sweet focie na fejsa i wszyscy są zadowoleni ;).

Edytowane przez Gość
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


Booking.com


www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...