Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Everst sezonowo zakorkowany


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, Sariensis napisał:

Niestety Everest staje się „Krupówkami” wypraw wysokogórskich, tam trzeba koniecznie być i szczelić sobie sweet focie, co do skali trudności to technicznie znacznie trudniejsze jest zdobywanie Maternhorna ;), kondycję oczywiście trzeba mieć, tylko pokaz mi szerpa, który zrobi testy wydolnościowe bogatemu klientowi z zachodu :). Właściwie to zaczynam się zastanawiać kiedy tam postawią windę dla turysty masowego ;), taki hotelowy All Inculusive na 7 dni tam gdzie base camp, a potem wykupujemy sobie pakiet rodzinne wjazdu na dach Świata, walimy sweet focie na fejsa i wszyscy są zadowoleni ;).

Nie, nie stanie się "Krupówkami", pewnie masz rację że Matterhorn jest trudniejszy technicznie, ale..... Szerp nie musi robić testu wydolnościowego. Zrobi to za niego góra. W tym wątku były już cytowane opinie, o ile tlen obniża wysokość dla oddychania, chyba tysiąc albo dwa niżej. Załóżmy że dwa tysiące, to i tak jest to ciągle 7500 metrów. Wiem jakie miałem problemy na wysokości 5500 i to na siedząco:;) Widziałem jak inni się zachowywali, zapewniam Cię, że nie była to  "bułka z masłem przed śniadaniem". Powyżej 7000 metrów jest strefa śmierci, i żaden cudotwórca i diesięciogwazdkowy hotel tego nie zmieni. Aby turystyczne wejście skończyło się powodzeniem, to trzeba górę zdobyć w określonym tempie, bo inaczej albo się zamarznie albo się udusi - nawet jak lokaj będzie niósł setkę butli z tlenem. Niestety, znowu muszę przypomnieć Tomka Mackiewicza i dlaczego został na trochę niższej górze na zawsze. 

W latach 90 - tych aby być dopuszczonym do latania na lepszej klasy szybowcu to należało zrobić przelot 300 km. Wielu się burzyło, że instruktorzy chcą mieć dla siebie sztabówkę. A prawda była taka, że jak ktoś w ciągu powiedzmy sześciu godzin obleciał tak długą trasę, to znaczy że precyzyjnie krążył w kominach że wybierał dobre chmury - bo inaczej lot nie odbyłby się w dobrym tempie, to znaczy że jakość pilotażu jest na dobrym poziomie i można go wsadzić na lepszy(trudniejszy) szybowiec i sobie na nim nie zrobi krzywdy. 

Jeżeli ktoś zapłacił za wyprawę komercyjną, a oszukał co do swoich umiejętności, to góra go szybko zweryfikuje, Bo będzie wolniej się wspinał, a zimno i brak tlenu będą powoli go zabijać. Jak stamtąd na czas nie ucieknie - ze zdobyciem szczytu czy bez, to jego los i tak będzie przesądzony. Pewnie znasz, ale jakby co, to obejrzyj sobie film 

Chyba dobrze oddaje realia, które na górze gór panują. Zwróć uwagę na szefa ekspedycji który wie kiedy jeszcze można kontynuować wspinanie i kiedy trzeba powiedzieć sobie wystarczy i spróbować uciec ze strefy śmierci. A że brak tlenu upośledza w pierwszej kolejności układ nerwowy, można zaobserwować jak "turystom" rozum odbiera.

  • Like 1
  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz w Tadżykistanie nie puszczą uczestnika jakiejkolwiek wyprawy w wysokie góry, zanim nie przejdzie testów wydolnościowych, a co do Czapkinsa, to wiedziałem, że po burzy medialnej będzie nagminnie przywoływany, ale musisz wiedzieć, ze w środowisku przyjęto jego wypadek za oczywistość, on już nie powinien chodzić tak wysoko z tak wyniszczonym organizmem i może jako puenta niech to będzie przykład, ze jest ogromna różnica pomiędzy chcieć, móc a zdrowym rozsądkiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Sariensis napisał:

Widzisz w Tadżykistanie nie puszczą uczestnika jakiejkolwiek wyprawy w wysokie góry, zanim nie przejdzie testów wydolnościowych, a co do Czapkinsa, to wiedziałem, że po burzy medialnej będzie nagminnie przywoływany, ale musisz wiedzieć, ze w środowisku przyjęto jego wypadek za oczywistość, on już nie powinien chodzić tak wysoko z tak wyniszczonym organizmem i może jako puenta niech to będzie przykład, ze jest ogromna różnica pomiędzy chcieć, móc a zdrowym rozsądkiem.

Prawdę mówiąc to byłem mocno zdziwiony, jak ktoś po tylu przejściach i w sumie bez dobrego szkolenia, mógł pchać się w tak wysokie góry. Z drugiej strony, jego koleżanka na wyprawie, chyba reprezentowała już wysoką klasę, a jednak nie miała oporów, aby iść z nim w Himalaje. Przecież to nie był jej pierwszy wypad z Tomkiem. 

Co do puenty, to takim moim motto, które wielokrotnie powtarzam, oczywiście najczęściej w kontekście kolegów - pilotów, że warto jest mieć w głowie taką czerwoną lampkę. Która ma się zawsze żarzyć, jak coś wykombinuję to zawsze musi być miejsce na plan B. I chyba dotyczy również wielu innych tragedii w Himalajach, nie tylko Czapkinsa. Sęk w tym, że jak już jest się tak blisko szczytu, to pokusa jest spora, niedotlenienie w decyzji nie pomaga, a decyzja jest nieodwracalna. W zamieszczonym filmie też o tym było sporo mowy. Czapkins mógł się wycofać, jak już to wielokrotnie robił, ale tym razem tej czerwonej lampki zabrakło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Sariensis napisał:

Niestety Everest staje się „Krupówkami” wypraw wysokogórskich, tam trzeba koniecznie być i szczelić sobie sweet focie, co do skali trudności to technicznie znacznie trudniejsze jest zdobywanie Maternhorna ;), kondycję oczywiście trzeba mieć, tylko pokaz mi szerpa, który zrobi testy wydolnościowe bogatemu klientowi z zachodu :). Właściwie to zaczynam się zastanawiać kiedy tam postawią windę dla turysty masowego ;), taki hotelowy All Inculusive na 7 dni tam gdzie base camp, a potem wykupujemy sobie pakiet rodzinne wjazdu na dach Świata, walimy sweet focie na fejsa i wszyscy są zadowoleni ;).

Może i technicznie trudniejszy, ale na Evereście podstawowa trudność to wysokość, która co do zasady na Matterhornie nie "zabija". Tymczasem w górnych partiach Everestu organizm ludzki po prostu zaczyna obumierać z każdą minutą przebywania tam na górze. W sytuacji krytycznej z Matterhornu poderwą Cię helikopterem, a na Evereście jest to generalnie niemożliwe powyżej pewnej wysokości. To, że ludzie się tam "pchają" oczywiście wynika z tego, że Everest jest "naj" i to nie chodzi o to, że jest "najtrudniejszy" tylko "najwyższy". Może gdyby technicznie byłby trudniejszy do zdobycia jak np. takie K2, czy Nanga Parbat, to chętnych byłoby mniej, jednak mimo całej tej popularności, to ciągle nie jest tak, że przeciętny bardziej sprawny Kowalski nagle pójdzie w góry, trochę się zaaklimatyzuje i z pomocą Szerpów wejdzie sobie na Everest. Wejście na Everest to ciągle jest wyczyn, choć dla artystów wspinaczki jak np. Kukuczki, Wielickiego, czy Kurtyki, którzy starali się wytyczać ciągle nowe drogi, zdobywać najwyższe szczyty bez tlenu, czy wspinać się w rekordowo krótkim czasie, czy zdobywać najwyższe góry zimą, to jak to robią tzw. wyprawy komercyjne to zupełnie nie byłaby ich bajka.

  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co było jeszcze nie tak dawno niemożliwe, jest na wyciągnięcie ręki, tempo rozwoju technologii jest niespotykane, impossible is nothing :

 

 

nie wiesz dokładnie co nam umożliwi technologia za chociażby 50 lat ;).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Sariensis napisał:

To co było jeszcze nie tak dawno niemożliwe, jest na wyciągnięcie ręki, tempo rozwoju technologii jest niespotykane, impossible is nothing :

 

 

nie wiesz dokładnie co nam umożliwi technologia za chociażby 50 lat ;).

Film znam, ale ten helikopter był pozbawiony wszystkiego w środku - nie byłby w stanie załadować dodatkowej osoby. Simone Moro - sam wybitny himalaista - chcąc pomóc osobom w potrzebie, a równocześnie widząc potencjał biznesowy sam zaczął eksperymentować z ratownictwem przy użyciu helikopterów na dużych wysokościach, ale zdaje się, że maksymalnie podejmowali potrzebujących z około 6,5-7 tys. mnpm. Tutaj trochę o tym opowiada: https://www.verticalmag.com/features/qa-simone-moro/ . To czego on nie mówi, że z tego co gdzieś czytałem oni ze dwa helikoptery już rozbili. Realnie rzecz biorąc, nie ma póki co i pewnie jeszcze przez chwilę nie będzie do ratownictwa na wysokościach najwyższych szczytów, przy użyciu helikopterów. Intrygujące natomiast możliwości zaczynają stwarzać drony - one człowieka nie podniosą - chyba, że na duchu, ale można sobie wyobrazić ich pomoc jako oczy i uszy potencjalnej akcji ratowniczej; dostawców np. jakiejś tabletki; może - nie jestem pewien udźwigu - jakiejś małej butli z tlenem albo termosu z ciepłym napojem (pewnie to raczej nie). Brat A. Bargieła filmował go dronem od szczytu K2; pomógł też w lokalizacji zagubionych himalaistów - tak więc coś tam można próbować, ale póki co nie ma realnej możliwości podjęcia człowieka partiach szczytowych Everestu. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na chwilę obecną nie, ale już niebawem zdecydowanie tak, dron bez problemu unosi profesjonalną kamerę już teraz, nowe napędy umożliwią swobodne nawigowanie rownież w takich warunkach, wystarczy cierpliwie czekać na nowe technologie w zastosowaniach masowych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, Sariensis napisał:

Na chwilę obecną nie, ale już niebawem zdecydowanie tak, dron bez problemu unosi profesjonalną kamerę już teraz, nowe napędy umożliwią swobodne nawigowanie rownież w takich warunkach, wystarczy cierpliwie czekać na nowe technologie w zastosowaniach masowych.

Chyba nie jest to takie proste. Ile może ważyć  profesjonalna kamera, 100 g? 

Jest jeden czynnik który na wysokości Everestu będzie zawsze problemem, to jest gęstość powietrza. Aby to bardziej uzmysłowić, to startujący odrzutowiec, powiedzmy Boeing 737, na wysokości morza przeciąga się przy prędkości  dwieście coś tam, a na wysokości przelotowej, pomimo że leci 800 a więc bardzo daleko od tej granicy, to w związku z małą gęstością powietrza to ciągle są tej granicy bardzo blisko. Te same ograniczenia również dotyczą śmigłowców. Trzeba pamiętać że pod względem aerodynamicznym śmigłowce są najmniej doskonałe. Czyli trzeba dostarczyć dużo więcej koni mechanicznych aby to to utrzymało się w powietrzu, z tego też powodu najczęstszym stosowanym napędem są silniki odrzutowe, które przy stosunkowo niedużej wadze,  rozwijają potężne moce a mimo to było to duże wyzwanie. Śmigłowiec co wleciał nad Mount Everest, to jego normalny pułap to raptem 4000 metrów a żeby mógł wlecieć tak wysoko to mu zamontowali dużo mocniejszy silnik i wybebeszony. Niestety ta prosta technicznie góra, ale przez swoją wysokość jest zabójcza dla ludzi i bardzo trudna technicznie dla śmigłowców. I to nie jest tak że jutro wymyślą jakieś rewolucyjne rozwiązanie które pozwoli bez wysiłku tak wysoko latać. Jak się przyglądam w jakim kierunku idzie rozwój silników lotniczych i wykorzystujących je śmigłowców to raczej idzie to w kierunku konstrukcji coraz lżejszych i i bardziej ekonomicznych. Rozwoju w kierunku dużych wysokości nie ma, bo i po co. Być może trafi się jakiś genialny konstruktor który poskłada jakiś wyjątkowy śmigłowiec i będzie go na to stać. Na razie jest to w sferze marzeń. A na dzień dzisiejszy zostaje dobre przygotowanie techniczne i fizyczne himalaistów, którzy też będą przy tym bardzo świadomi granicy, za którą góra już ich nie wypuści i nikt nie przyjdzie z pomocą.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, Sariensis napisał:

Kamery filmowe sa dość ciężkie i wymagają profesjonalnych dronów o dużym udźwigu, co do napędów, pożywiom uwidim ;).

Miałem na myśli coś takiego GoPro, pewnie masz rację. Co do napędów, to pewnie będziemy musieli poczekać, napędy się poprawiają tak jak mikroprocesory, w jakimś tam tempie, tak jak poprawia się jakość materiałów z których są produkowane. Pewnie jakby był pomysł, na śmigłowce wysokościowe, to byłoby szybciej. Ale tu wspominamy o wielkiej i drogiej technice. Mnie najbardziej martwi fakt, że jak łatwo jest zdobywcom gór przekraczać granicę, za którą jest już tylko śmierć. W tym filmie świetnie to widać, gdzie zawodowcy mówią dość, a on się pcha na swoją zgubę, Być może tutaj są jeszcze jakieś rezerwy, aby "wycieczki" w najwyższe góry, były choć trochę mniej śmiercionośne. Być może, ale to już musiałby się wypowiedzieć ktoś kto zna te tematy "od środka".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.05.2019 o 15:26, Sariensis napisał:

Na chwilę obecną nie, ale już niebawem zdecydowanie tak, dron bez problemu unosi profesjonalną kamerę już teraz, nowe napędy umożliwią swobodne nawigowanie rownież w takich warunkach, wystarczy cierpliwie czekać na nowe technologie w zastosowaniach masowych.

Raczej ewentualnie baterie.

W dronach nie ma specjalnie odkrywczych rozwiązań poza elektronicznym sterowaniem każdym z wirników.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Zibi28 napisał:

Miałem na myśli coś takiego GoPro, pewnie masz rację. Co do napędów, to pewnie będziemy musieli poczekać, napędy się poprawiają tak jak mikroprocesory, w jakimś tam tempie, tak jak poprawia się jakość materiałów z których są produkowane. Pewnie jakby był pomysł, na śmigłowce wysokościowe, to byłoby szybciej. Ale tu wspominamy o wielkiej i drogiej technice. Mnie najbardziej martwi fakt, że jak łatwo jest zdobywcom gór przekraczać granicę, za którą jest już tylko śmierć. W tym filmie świetnie to widać, gdzie zawodowcy mówią dość, a on się pcha na swoją zgubę, Być może tutaj są jeszcze jakieś rezerwy, aby "wycieczki" w najwyższe góry, były choć trochę mniej śmiercionośne. Być może, ale to już musiałby się wypowiedzieć ktoś kto zna te tematy "od środka".

Rozwój mikroprocesorów przyspiesza wykładniczo ;), już w tej chwili jest na szalonym poziomie, nikt nigdy nie przegoni Silicon Valley i Chińczycy wlasnie to sobie uświadomili po paru strzałach strategicznych od USA, nagle im rura zmiękła ;). Technologia jest tylko i wyłącznie za oceanem czy sie to komuś podoba czy nie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Sariensis napisał:

Rozwój mikroprocesorów przyspiesza wykładniczo ;), już w tej chwili jest na szalonym poziomie, nikt nigdy nie przegoni Silicon Valley i Chińczycy wlasnie to sobie uświadomili po paru strzałach strategicznych od USA, nagle im rura zmiękła ;). Technologia jest tylko i wyłącznie za oceanem czy sie to komuś podoba czy nie.

Chyba nie tylko, koreański Samsung sprzedaje więcej układów elektronicznych od Intela:;) Wejdź do sklepu z telewizorami i zobacz co stoi na półce.

Wróciła mi nostalgia do trochę starszych czasów, jak wykorzystywałem do projektowania polskie układy TTL. A zawodowo pracowałem na systemie radiolokacyjnym gdzie z jednej strony były wykorzystywane lampy a przy nich pracowały układy scalone - zdecydowanie gorsze od tych produkowanych w Polsce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Zibi28 napisał:

Chyba nie tylko, koreański Samsung sprzedaje więcej układów elektronicznych od Intela:;) Wejdź do sklepu z telewizorami i zobacz co stoi na półce.

Wróciła mi nostalgia do trochę starszych czasów, jak wykorzystywałem do projektowania polskie układy TTL. A zawodowo pracowałem na systemie radiolokacyjnym gdzie z jednej strony były wykorzystywane lampy a przy nich pracowały układy scalone - zdecydowanie gorsze od tych produkowanych w Polsce.

A od kogo Koreańczycy kupują podzespoły ;)? Jeśli o nostalgie chodzi, na pocieszenie pozostaje nam świadomość, ze nadal fundamentem techniki mikroprocesorowej jest notacja polska mająca swoje korzenie na Uniwersytecie Lwowskim, którego wybitni matematycy po wojnie przenieśli sie do Wroclawaia i tak powstała słynna ODRA, której rozwój został zablokowany odgórnie i zaczęto rozwój przemysłu ciężkiego, wówczas Polska była w czołówce rozwoju technologii komputerowych, jednak władza zdecydowała inaczej, bo komu tam potrzebne jakieś komputery typu ODRA.

Edytowane przez Gość
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Sariensis napisał:

A od kogo Koreańczycy kupują podzespoły ;)? Jeśli o nostalgie chodzi, na pocieszenie pozostaje nam świadomość, ze nadal fundamentem techniki mikroprocesorowej jest notacja polska mająca swoje korzenie na Uniwersytecie Lwowskim, którego wybitni matematycy po wojnie przenieśli sie do Wroclawaia i tak powstała słynna ODRA, której rozwój został zablokowany odgórnie i zaczęto rozwój przemysłu ciężkiego, wówczas Polska była w czołówce rozwoju technologii komputerowych, jednak władza zdecydowała inaczej, bo komu tam potrzebne jakieś komputery typu ODRA.

Najciekawsze że sami produkują:;) Chyba że o czymś nie wiem. 

W drugim wątku, to można Ci tylko ze smutkiem przytaknąć. Fajnie że masz taką wiedzę. Więc mogliśmy być drugą Koreą:;) Też miałem styczność z Odrami, klimatyzowane pomieszczenia. Świetne rozmowy o tym co można przy pomocy tych wielkich liczydeł policzyć. Wtedy się w technice cyfrowej zakochałem. Z perspektywy czasu nie była to miłość odwzajemniona. Została jakaś tam satysfakcja. Pracując na radarach - takich na których sprowadzali Tupolewa w Smoleńsku, miałem okazję poznać pilota - oblatywacza, legendarnego Ludwika Natkańca. Przyleciał do nas na Iskrze, oblatywać urządzenie które było na niej zamontowane. A wraz z nim przyjechało grono szacownych naukowców z WAT-u. Coś tam w prototypie grzebali i w którymś momencie byli bardzo zasmuceni, że im jakiegoś układu scalonego zabrakło. Oczywiście zapytałem czego im brakuje, a chodziło o dekadę liczącą do przodu i do tyłu "93". Bardzo mocno się zdziwili, jak ją ode mnie dostali.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.05.2019 o 13:30, AndRand napisał:

Raczej ewentualnie baterie.

W dronach nie ma specjalnie odkrywczych rozwiązań poza elektronicznym sterowaniem każdym z wirników.

Ale cały urok dronów, to właśnie ten elektroniczny "zmysł równowagi". Niewielu ma świadomość, ze stopnia komplikacji. W latach 60 - tych były montowane między innymi  na B-52,bezwładnościowe systemy nawigacyjne, które kosztowały miliony dolarów. Teraz podobne rozwiązanie zawiera każda komórka, powiedzmy w cenie jednego dolara. Każda deska elektryczna też zawiera żyroskopy, które ją stabilizują, oczywiście przez mikroprocesor, na szczęście na nartach póki co jeździmy sami.

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

55 minut temu, Zibi28 napisał:

Ale cały urok dronów, to właśnie ten elektroniczny "zmysł równowagi". Niewielu ma świadomość, ze stopnia komplikacji. W latach 60 - tych były montowane między innymi  na B-52,bezwładnościowe systemy nawigacyjne, które kosztowały miliony dolarów. Teraz podobne rozwiązanie zawiera każda komórka, powiedzmy w cenie jednego dolara. Każda deska elektryczna też zawiera żyroskopy, które ją stabilizują, oczywiście przez mikroprocesor, na szczęście na nartach póki co jeździmy sami.

Przy dronach to bardziej wynika z łatwości sterowania. Każde śmigło ma silniczek do którego wystarczy regulować napięcie.

Znam gościa, który zajmował się modelami helikopterów w układzie klasycznym. To bardzo droga zabawka, bo bez wspomagania prawie nie da się latać, a wspomaganie musi mieć przełożenie mechaniczne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, AndRand napisał:

Przy dronach to bardziej wynika z łatwości sterowania. Każde śmigło ma silniczek do którego wystarczy regulować napięcie.

Znam gościa, który zajmował się modelami helikopterów w układzie klasycznym. To bardzo droga zabawka, bo bez wspomagania prawie nie da się latać, a wspomaganie musi mieć przełożenie mechaniczne.

Tylko że za "wystarczy regulować napięcie" stoi układ żyroskopów i skomplikowany układ elektroniczny, który wypracowuje poprawki i ją w powietrzu stabilizuje. Trochę latałem zdalnie sterowanymi modelami i czuję aerodynamikę. Więc jak mój wnuczek dostał na prezent drona z Biedronki za 80 zł i jakie było moje wielkie zdziwienie że to to normalnie latało. Oczywiście, aby tą "zabawką" latać to też trzeba było się na tym nauczyć latać, oczywiście jakby ta zabawka nie była elektronicznie stabilizowana, to byłaby nie do opanowania. I to wszystko za 80 zł, a w tym jeszcze zysk Biedronki. Więc jak duża to musiałaby być wyprodukowana seria, aby ten naprawdę dobrze latający dron, mógł się producentowi opłacać. No i teraz porównajmy nasz genialny szybownik Sebastian Kawa latający zabawką za 200 tys. Euro wygrywa mistrzostwo świata i w nagrodę dostaje medal i dyplom, a chłopcy co się ścigają dronami -  walczą o nagrody po kilkadziesiąt tysięcy Euro i jeszcze się ich w Eurosporcie pokazują. I gdzie tu sprawiedliwość:;)  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Zibi28 napisał:

Tylko że za "wystarczy regulować napięcie" stoi układ żyroskopów i skomplikowany układ elektroniczny, który wypracowuje poprawki i ją w powietrzu stabilizuje. Trochę latałem zdalnie sterowanymi modelami i czuję aerodynamikę. Więc jak mój wnuczek dostał na prezent drona z Biedronki za 80 zł i jakie było moje wielkie zdziwienie że to to normalnie latało. Oczywiście, aby tą "zabawką" latać to też trzeba było się na tym nauczyć latać, oczywiście jakby ta zabawka nie była elektronicznie stabilizowana, to byłaby nie do opanowania. I to wszystko za 80 zł, a w tym jeszcze zysk Biedronki. Więc jak duża to musiałaby być wyprodukowana seria, aby ten naprawdę dobrze latający dron, mógł się producentowi opłacać. No i teraz porównajmy nasz genialny szybownik Sebastian Kawa latający zabawką za 200 tys. Euro wygrywa mistrzostwo świata i w nagrodę dostaje medal i dyplom, a chłopcy co się ścigają dronami -  walczą o nagrody po kilkadziesiąt tysięcy Euro i jeszcze się ich w Eurosporcie pokazują. I gdzie tu sprawiedliwość:;)  

jak sam zauważyłeś, to co dawniej było nieosiągalnym marzeniem, dla dzieci jest mało warta zabawką, a w temacie akrobacji szybowcowych, to nasz Gotartowicki Aeroklub również ma zacnego Mistrza w swojej historii, szybowce są częstym widokiem tutaj i szczerze zazdroszczę pasji lotniczej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Sariensis napisał:

jak sam zauważyłeś, to co dawniej było nieosiągalnym marzeniem, dla dzieci jest mało warta zabawką, a w temacie akrobacji szybowcowych, to nasz Gotartowicki Aeroklub również ma zacnego Mistrza w swojej historii, szybowce są częstym widokiem tutaj i szczerze zazdroszczę pasji lotniczej.

Zawsze można do nas dołączyć:;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Zibi28 napisał:

Zawsze można do nas dołączyć:;)

pewnie, tylko czasu coraz mniej na te wszystkie pasje, aczkolwiek Aeroklub tuz obok więc jest nad czym się zastanawiać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...
W dniu 24.04.2019 o 22:11, Sariensis napisał:

Jak co roku w sezonie wspinaczkowym, droga na Everest się zakorkowała stadem „wspaniałych” alpinistów, których za miliony monet asekurują „biura podróży”. Zdjęcie z 20 kwietnia, czy to jeszcze wyczyn, czy może zwykle pozerstwo i szczyt głupoty?

A0DE7E63-1672-4494-B30A-83416EC57DCF.jpeg

everest-209.jpg?quality=90&strip=all&w=9

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Sariensis napisał:

niestety są już ofiary śmiertelne tego obłedu

z tego co czytałem dopiero 11 ofiara w tym roku

jak wielkim obłędem musi być jazda na rowerze jeśli tylko w naszym pięknym kraju ginie na drogach około 200 rowyrzystów rocznie ?

  • Like 3
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


Booking.com


www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...