Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Everst sezonowo zakorkowany


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

46 minut temu, jacekma napisał:

Ja nikomu marzen nie chce odbierac.

Podalem ten przyklad zeby pokazac ze czesc osob sie tam wybierajacych nie jest przygotowana na taka gore i moze myslec o jej zdobyciu tylko jak dostana olbrzymie wsparcie. A jak nie dostana to jest wtedy wielki placz...wtedy jeszcze to pol biedy. Gorzej jak zajda za daleko i cos  sie wydarzy. Raz sie uda , raz nie.

Dla mnie problem jest w tym: placa za zludne bezpieczenstwo...ale to ich wybor. 

Podejrzewam że gdyby ta dziewczyna miała prawdziwego przewodnika to by weszła na szczyt. Natomiast wg mnie ona się tam zachowała bardzo dzielnie i rozsądnie w sytuacji jakiej się znalazła. Mam na myśli decyzje o odwrocie, to bardzo świadczy o jej dojrzałości i że nie była tam przypadkowo. Wielu przed nią nie potrafiło dobrze ocenić swoich indywidualnych możliwości, nie zawróciło i zgineli.

W tej wyprawie głównym problemem było niedogadanie się ludzi co do zasad na wyprawie, oraz pewna nierzetelność lidera. Ale szczegóły zostawmy zainteresowanym uczestnikom.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, MarioJ napisał:

Nie dostrzegasz niuansów i specyfiki. Na inny szczyt 8-ka jedzie np. kilka ekip zawodowców i wspólnie zakładają poręczówki. Zobacz co jest na K2: jedzie ich 10-15 i większość zakłada poręczówki na całej górze i nosi sprzęt do obozów po to aby dwóch mogło zdobyć szczyt.

W ten sam sposób na szczyt weszła Wojciechowska, Witkowska i wielu innych trochę bardziej słynnych "turystów". I co, też ich uważasz za nieprzygotowanych amatorów, którzy nie powinni tam się znaleźć ? Witkowska bardzo wprost opisywała jak szła ze swoim przewodnikiem na szczyt.

W tym co zaczytowałeś na forum wspinania ja nie wiedzę problemu. Weźcie też pod uwagę że każdy turysta/wspinacz może popełnić błąd albo organizator okazuje się dupkiem. Jeśli na Mount Everest ktoś wykupuje przewodnika, to on staje się jego partnerem wspinaczkowym i w tym sensie nie może go zostawić gdzieś na zboczu i pójść sobie wyżej sam. Tak samo jak idę z kolegą na skitury, to jest on moim partnerem i przyjmuję że bez uzgodnienia nie zostawi mnie samego na wymagającej górze. To jest zasada partnerstwa, której chyba nie trzeba tłumaczyć.

 

ja nie dostrzegam niuansow? wlasnie ja zwracam uwage na roznice pomiedzy :

1) bycie przewodnikiem - partnerem 

2) przewodnikiem ktory prowadzi nieprzygotowanego klienta na szczyt.

Nie wiem dlaczego odnosisz sie do Witikowskiej/Wojciechowskiej? gdzie napisalem ze relacja nr 2 zachodzi we wszystkich sytucjach przy zdobywaniu everestu?

Usiluje tylko poweidziec ze na Everescie  punktu 2 rowniez ma miejsce i to dosc czesto

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, MarioJ napisał:

Podejrzewam że gdyby ta dziewczyna miała prawdziwego przewodnika to by weszła na szczyt. Natomiast wg mnie ona się tam zachowała bardzo dzielnie i rozsądnie w sytuacji jakiej się znalazła. Mam na myśli decyzje o odwrocie, to bardzo świadczy o jej dojrzałości i że nie była tam przypadkowo. Wielu przed nią nie potrafiło dobrze ocenić swoich indywidualnych możliwości, nie zawróciło i zgineli.

W tej wyprawie głównym problemem było niedogadanie się ludzi co do zasad na wyprawie, oraz pewna nierzetelność lidera. Ale szczegóły zostawmy zainteresowanym uczestnikom.

 

Tak byc moze by jej sie udalo z innym przewodnikiem...albo zaszla by do takiego momentu ze zaden przewodnik nie moglby jej pomoc.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, jacekma napisał:

ja nie dostrzegam niuansow? wlasnie ja zwracam uwage na roznice pomiedzy :

1) bycie przewodnikiem - partnerem 

2) przewodnikiem ktory prowadzi nieprzygotowanego klienta na szczyt.

Nie wiem dlaczego odnosisz sie do Witikowskiej/Wojciechowskiej? gdzie napisalem ze relacja nr 2 zachodzi we wszystkich sytucjach przy zdobywaniu everestu?

Usiluje tylko poweidziec ze na Everescie  punktu 2 rowniez ma miejsce i to dosc czesto

pewnie punkt 2 czasami zachodzi, ale ja widzę że to jest mała mniejszość, np. część spośród tych co zginęli

na razie nie wykazałeś takich przykładów konkretnych, ani nie wykazałeś że większość kolejki na evereście była nieprzygotowana

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Wujot napisał:

Mariusz mało delikatnie... ale prawdę napisał. Twoja znajomość tematu jest minimalna.

Pozdro

Wiesiek

Główny wymóg pierwszej z brzegu agencji ze stolicy to, 180k dla agencji, reszta jest już mało istotna, o jakiej prawdzie piszecie, biznes is biznes a trup ściele się gęsto, ot cała prawda o tych agencjach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, MarioJ napisał:

pewnie punkt 2 czasami zachodzi, ale ja widzę że to jest mała mniejszość, np. część spośród tych co zginęli

na razie nie wykazałeś takich przykładów konkretnych, ani nie wykazałeś że większość kolejki na evereście była nieprzygotowana

 

ciesze sie ze przynajmniej sie zgadzasz ze czasami taka sytuacja tez zachodzi;)

Co do tego czy to wiekszosc czy mniejszosc - ani ja tego nie udowodnie ze to wiekszosc ani ty ze to mniejszosc. Nikt takich statystyk raczej nie prowadzi. Szczerze to nie mam pojecia jaki to odsetek i zdziwibym sie jakbys mi podal jakas liczbe;)

Jedynie wiem ze takich przypadkow jest sporo a udowodnic to nie mam jak bo nie wszystko jest w internecie i nie wszystko da sie zlinkowac

Dziwie sie troche ze tak zawziecie bronisz tego everestu...tak patrzac na twoje relacje na tym forum i sposob w jaki dzialasz w gorach. Nie sklada mi sie to.

Dla mnie taka wyprawa jest przeciwienstwem tego czego zawsze szukalem w gorach: wyzwania na granicy swoich sil ktore mozna realizowac samodzielnie/ na partnerskich warunnkach i kontakt z dzika przyroda

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, jacekma napisał:

ciesze sie ze przynajmniej sie zgadzasz ze czasami taka sytuacja tez zachodzi;)

Co do tego czy to wiekszosc czy mniejszosc - ani ja tego nie udowodnie ze to wiekszosc ani ty ze to mniejszosc. Nikt takich statystyk raczej nie prowadzi. Szczerze to nie mam pojecia jaki to odsetek i zdziwibym sie jakbys mi podal jakas liczbe;)

Jedynie wiem ze takich przypadkow jest sporo a udowodnic to nie mam jak bo nie wszystko jest w internecie i nie wszystko da sie zlinkowac

Dziwie sie troche ze tak zawziecie bronisz tego everestu...tak patrzac na twoje relacje na tym forum i sposob w jaki dzialasz w gorach. Nie sklada mi sie to.

Dla mnie taka wyprawa jest przeciwienstwem tego czego zawsze szukalem w gorach: wyzwania na granicy swoich sil ktore mozna realizowac samodzielnie/ na partnerskich warunnkach i kontakt z dzika przyroda

Trochę się zagalopowaliśmy w dyskusji.

Mnie głównie oburza jednoznaczny sposób w jaki oceniacie (Ty i Sariensis) wszystkich tam na tym Evereście, nie wiedząc do końca jak to tam wszystko wygląda na miejscu.

Cytuję: "Jest to zludne poczucie bezpieczenstwa, bo jestem prowadzony za raczke przez cala wyprawe."

"chodzą tam obecnie ludzie z ulicy bez odpowiedniego przygotowania i kondycji, kasa nie zastąpi przygotowania i doświadczenia"

 

Natomiast kwestia czy ja bym chciał coś takiego robić w takich warunkach, to jest zupełnie inna sprawa. Ja w zasadzie nie wypowiadam się czy mi się to podoba, czy nie. Nie oceniam tych ludzi w całej masie, zauważ. Więc nie możesz w zasadzie wyciągać wniosków jak ja się do tego stosunkuje osobiście 🙂 

Bardzo mnie zawsze razi uogólnianie. Wolę dyskusje o konkretnych przypadkach.

 

  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

52 minuty temu, MarioJ napisał:

Mnie głównie oburza jednoznaczny sposób w jaki oceniacie (Ty i Sariensis) wszystkich tam na tym Evereście, nie wiedząc do końca jak to tam wszystko wygląda na miejscu.

Natomiast kwestia czy ja bym chciał coś takiego robić w takich warunkach, to jest zupełnie inna sprawa. Ja w zasadzie nie wypowiadam się czy mi się to podoba, czy nie. Nie oceniam tych ludzi w całej masie, zauważ. Więc nie możesz w zasadzie wyciągać wniosków jak ja się do tego stosunkuje osobiście 🙂 

Dokładnie tak samo jak Mariusz.

Ci którzy się trochę interesują znają relację Krakauera z najczarniejszego dnia na Evereście gdy zginęło tam 12 osób. Ta książka jest naprawdę dobra (Krakauer był uczestnikiem jednej z 13 ekip co były wtedy na górze) a można pogłębić ją polemiczną - Bukirjeva. Już wtedy (23 lata temu) widoczne były różne postawy i patologie związane z Everestem. W tym i te bardzo klientowskie. Ale z tej lektury widać, że nie da się wszystkich wrzucić do jednego worka a nawet do 10-ciu worków.

Ja wiem, że chciałoby się uprościć świat (a także Everest) do jednej reguły, aby sobie wszystko szybko wytłumaczyć, ale to droga dla wielbicieli spisku masońskiego czy żydowskiego. :)

 Pozdro

Wiesiek

 

Edytowane przez Wujot
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

54 minuty temu, MarioJ napisał:

Trochę się zagalopowaliśmy w dyskusji.

Mnie głównie oburza jednoznaczny sposób w jaki oceniacie (Ty i Sariensis) wszystkich tam na tym Evereście, nie wiedząc do końca jak to tam wszystko wygląda na miejscu.

Cytuję: "Jest to zludne poczucie bezpieczenstwa, bo jestem prowadzony za raczke przez cala wyprawe."

"chodzą tam obecnie ludzie z ulicy bez odpowiedniego przygotowania i kondycji, kasa nie zastąpi przygotowania i doświadczenia"

 

Natomiast kwestia czy ja bym chciał coś takiego robić w takich warunkach, to jest zupełnie inna sprawa. Ja w zasadzie nie wypowiadam się czy mi się to podoba, czy nie. Nie oceniam tych ludzi w całej masie, zauważ. Więc nie możesz w zasadzie wyciągać wniosków jak ja się do tego stosunkuje osobiście 🙂 

Bardzo mnie zawsze razi uogólnianie. Wolę dyskusje o konkretnych przypadkach.

 

Co do uogolniena to pewnie masz racje. Moja intencja nie bylo powiedzenie ze wszyscy tam tak dzialaja ale ze  jest takich przypadkow sporo (a jak wiele to nie ustalimy).

.Moze źle to przedstawilem ale ze zludnego poczucia bezpieczenstwa i prowadzenia za raczke sie nie wycofuje...jedynie dodaje ze tak to dziala w pewnej blizej nieokresonej liczbie przypadkow:)

 

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Wujot napisał:

Dokładnie tak samo jak Mariusz.

Ci którzy się trochę interesują znają relację Krakauera z najczarniejszego dnia na Evereście gdy zginęło tam 12 osób. Ta książka jest naprawdę dobra (Krakauer był uczestnikiem jednej z 13 ekip co były wtedy na górze) a można pogłębić ją polemiczną - Bukirjeva. Już wtedy (23 lata temu) widoczne były różne postawy i patologie związane z Everestem. W tym i te bardzo klientowskie. Ale z tej lektury widać, że nie da się wszystkich wrzucić do jednego worka a nawet do 10-ciu worków.

Ja wiem, że chciałoby się uprościć świat (a także Everest) do jednej reguły, aby sobie wszystko szybko wytłumaczyć, ale to droga dla wielbicieli spisku masońskiego czy żydowskiego. :)

 Pozdro

Wiesiek

 

Tak , posypuje glowe popiolem - niedoprecyzowalem ze chodzi mi o jedek konretny "worek" przypadkow a nie o wszystkich probujacych go zdobyc.

 

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, jacekma napisał:

Co do uogolniena to pewnie masz racje. Moja intencja nie bylo powiedzenie ze wszyscy tam tak dzialaja ale ze  jest takich przypadkow sporo (a jak wiele to nie ustalimy).

.Moze źle to przedstawilem ale ze zludnego poczucia bezpieczenstwa i prowadzenia za raczke sie nie wycofuje...jedynie dodaje ze tak to dziala w pewnej blizej nieokresonej liczbie przypadkow:)

Ciekawe w sumie czy ktoś z ludzi wchodzących na Everest nie zrobił wcześniej żadnego 7K albo niskiego 8K ?
Ja bym się zdziwił bardzo, gdyby tak było.

Weź nazwiska ludzi którzy zginęli w tym roku na Evereście i poszukaj ich historii, sprawdź jakie szczyty wcześniej zrobili. Czy rzeczywiście byli niedoświadczeni, jak sugerujesz.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, MarioJ napisał:

Ciekawe w sumie czy ktoś z ludzi wchodzących na Everest nie zrobił wcześniej żadnego 7K albo niskiego 8K ?
Ja bym się zdziwił bardzo, gdyby tak było.

Weź nazwiska ludzi którzy zginęli w tym roku na Evereście i poszukaj ich historii, sprawdź jakie szczyty wcześniej zrobili. Czy rzeczywiście byli niedoświadczeni, jak sugerujesz.

 

ej no gdzie ja sugeruje ze Ci kto zgineli nie byli doswiadczeni? Teraz to juz nie ogarniam skad ty takie wnioski wyciagasz.

Mowie tylko ze sporo osob probujacych zdobyc everest jest niedoswiadczona i nieprzygotowana na samodzielne wejscie.

Skad to wiem?

Nie, nie bylem pod everestem , nie bede tez analizowal zyciorysow wszystkich osob ktore zameldowaly sie w bazie pod everestem, natomiast przez kilkanascie lat mialem obsesje na punkcie wspinania. Objawialo sie to tym ze kazdy wekend , kazdy wolny dzien poswiecalem wspinaniu, znajomych mialem tez glownie wspinaczy i rozmawialem glownie o wspinaniu...co bylo chore skadinad. Wsrod spotykanych osob byly najrozniejsze osoby o najrozniejszym doswiadczeniu. I przez 15 lat pitoilem glownie o wspinaniu, wymieinajac poglady  (o wspinaniu oczywisce) rowniez z tymi ktorzy w tych himalajach byli. 

Powyzsze pozwolilo wyrobic mi sobie poglad na ten temat. Jeden wpis na Facebooku Moniki Witkowskiej (ktora jak najbardziej cenie) czy innej osoby bedzie tylko jedna kolejna opinia. 

Nie mam mozliwosci zalinkowania Ci zadnej z tysiaca rozmow ktore prowadzilem przez 15 lat wiec ciezko bedzie mi cokolwiek udowodnic ...nie wiem tylko dlaczego wyciagasz takie dziwne wnioski z moich wypowiedzi?

 

 

 

  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Sariensis napisał:

Główny wymóg pierwszej z brzegu agencji ze stolicy to, 180k dla agencji, reszta jest już mało istotna, o jakiej prawdzie piszecie, biznes is biznes a trup ściele się gęsto, ot cała prawda o tych agencjach.

Ale tak w głębi duszy ,wiesz dlaczego Ci wszyscy ludzie wchodzą na Mount Everest? i udeptują inne szczyty?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Osoba Pawłowskiego delikatnie mówiąc od lat jest kontrowersyjna, dwuznaczna itd. Miałem już dawno temu relację z pierwszej ręki... Ale czy ten przykład czegoś, poza niekompetencją prowadzącego, dowodzi? Popatrz na doświadczenia "turystki"z wątku

Nie jest natomiast tak jak części z Was się wydaje : że przed telewizorkiem przyśniło mi się wejście na Wielką Górę. 
Do Klubu do którego wysyłał mnie jeden z Was, rzeczywiście wiele lat temu przyjmował mnie jeszcze jako 16-letnią dziewczynę śp. Andrzej Heinrich ;)
Wspinam sią aczkolwiek okazjonalnie po Tatrach i Dolomitach i być może nie są to drogi, którymi na tym forum mogłabym sie specjalnie chwalić, ale Filar na Zerwie przeszłam prawdzie hakowo - zanim jeszcze komuś przyśniło się, że może on być klasyczny, klasycznie też parę dróg zrobiłam z których jestem dumna - chociaż mój były instruktor Mikser (pozdrawiam ;) - uważa, ze do VI2 to turystyka. 
W tym sensie rzeczywiście jestem turystką ;)
W Himalajach nie byłam także po raz pierwszy i nie sądzę, że znacie zbyt wiele osób, które weszły na Ama Dablam czy w Alpach na Matta - granią Lion. Z przewodnikiem - bo niestety mój partner zachorował, ale nie wstydzę się tego i Gianiego, który tam za mną był mogę każdemu przedstawić jako wzór przewodnika. 
Ale nadal uważam to za trochę może bardziej ambitną ALE JEDNAK TURYSTYKĘ - bo w sensie sportowym to nie są osiągnięcia poważne. Dla mnie osobiście i subiektywnie - tak. 

Czy takiej osobie mamy odebrać prawo do realizacji marzeń?

Ale przede wszystkim podstawowa jest kwestia, której część osób tutaj nie rozumie, że standardem jest korzystanie z usług przewodników i organizatorów. Nawet znakomici riderzy jeżdżą z lokalsami bo najnormalniej w świecie jest bezpieczniej, pewniej, lepiej. Nasza "narodowa" na K2 jakoś Szerpów normalnie zatrudniała. Nawet za zniesienie śmieci zapłacili - czemu tego nie zrobili sami??? Zawodowcy korzystają z ułatwień a amatorzy nie mogą? Więc jaki to wstyd skorzystać z pomocy kogoś kto ma przetarte ścieżki? Może w imię fundamentów mam szyć ekwipunek i testować karabinki? Sam czasem korzystam z usług zawodowców - na Ukrainie prowadzili nas lokalsi. I to był komfort, że znali możliwe warianty. Oczywiście sami też potrafimy sobie poradzić (np Norwegia) ale nie ma ujmy na honorze w takiej płatnej pomocy. Zresztą czym jest nauka przy doświadczonych kolegach w wyprawach sportowych? Dokładnie tym samym - transferem wiedzy. Tyle, że nie za swój szmal.

Pozdro

Wiesiek

Byłem na wyprawie na Cho Oyu z Ryśkiem jak i Iwoną.

Moje wnioski są następujące:

- Kompetencje organizacyjne ryśka są absolutnie tragiczne. Nigdy nie spotkałem przewodnika, instruktora, który byłby tak nierzetelny i nieogarnięty w tym co robi. Problemy wystąpiły już na lotnisku, brak odpowiednich dokumentów Zbyt szybki był też proces dotarcia do bazy i mimo próśb uczestników o jego zwolnienie, dalej kontynuowany. Wybrany termin akcji górskiej zbyt późny. Jego apteczka składała się z leków przeterminowanych o 6lat. itd. Samego prowadzenia akcji nie oceniam, rysiek się rozchorował i ekipia działała samodzielnie.

- Przygotowanie kondycyjne Iwony (w 2007 roku) do wyprawy na 8k było żenująco słabe. Miała też sporą nadwagę. Nie dałaby sobie rady na waszych wycieczkach ski-turowych a co dopiero w Himalajch. Odjechała z obrzękiem płuc z poziomu niższej bazy.  Gdybym bezpośrednio przed wyprawą nie aklimatyzował się na Blancu, pewnie bym do niej dołączył.

Z tego co mi wiadomo, kilka lat po linkowanej akcji, Iwona weszła na Everest. Z innym przewodnikiem. Domyślam się jednak, że była już lepiej do tego przygotowana,

 

 

Cytat

Zobacz sobie wymagania, sugestie, opisy ofert agencji które zapraszają do zdobycia Mount Everest. Czy czytałeś cokolwiek ?

Obawiam się, że te wymagania to fikcja. A nawet jak są to niewystarczające.

Klienci wypraw komercyjnych, jakich spotykałem mieli z reguły bardzo przeciętną kondycję. Moje przygotowanie też było zbyt słabe a na szlaku i tak prawie wszystkich wyprzedzałem.

Jaki % próbujących zdobyć Everest ma rozsądny poziom wydolności? Rozsądny czyli np. maraton <3h albo Kuźnice-Kasprowy w 1h. Przypuszczam że nawet wśród tych, którzy ten szczyt zdobyli, będzie to niewielki %. Większość wchodzi na tlenie i ostatkiem sił. Niektórym nie udaje się już zejść.

 

Edytowane przez Spiochu
  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, MarioJ napisał:

Ciekawe w sumie czy ktoś z ludzi wchodzących na Everest nie zrobił wcześniej żadnego 7K albo niskiego 8K ?
Ja bym się zdziwił bardzo, gdyby tak było.

Weź nazwiska ludzi którzy zginęli w tym roku na Evereście i poszukaj ich historii, sprawdź jakie szczyty wcześniej zrobili. Czy rzeczywiście byli niedoświadczeni, jak sugerujesz.

Są dwie strony medalu, po jednej stronie jest klient - turysta a po drugiej stronie, jest firma, która zajmuje się "wciągnięciem" turysty na szczyt. Więc po kolei, firm organizujących wycieczki na szczyt pewnie trochę jest, więc pewnie rywalizują między sobą o turystę. Będąc turystą, to pewnie spytał bym się ile to kosztuje i czemu tak drogo:;) Ale w następnej kolejności to pewnie poszukałbym informacji, jak długo firma istnieje, czy mnie nie oszuka, czy skutecznie wprowadza turystów na szczyt i czy po zdobyciu góry wszyscy szczęśliwie wracają do domu. Czyli są to pytania dość podobne do tych, które się zadaje przy wyborze szkoły jazdy:;) A z kolei firma, aby mogła się utrzymać na rynku, to po pierwsze,  musi zadbać o klienta, a klient - turysta musi wejść na szczyt i z niego zejść i być zadowolonym z usług firmy. Wiemy dobrze że Antek z ulicy zanim doszedł by do bazy pod Mount Everest to już będzie miał zadyszkę i spasuje. Więc firma aby mieć w swoim portfolio same powodzenia, co umożliwi im  dostęp do szerszego i bardziej zasobnego klienta, a przy okazji również do kasy, to musi sobie tak dobrać turystów, aby jakoś na tę górę wleźli. Więc jakby nie patrząc zwykłym leszczom pewnie odmówią, czyli jakaś weryfikacja klientów mysi być przez nich robiona. 

Oczywiście główną weryfikacją, będzie wlezienie na tą cholerną górę.

No i trzeba sobie zadać pytanie, jak dużym wyzwaniem jest zdobycie Mount Everestu, jaki to jest stopień trudności.

Samo przebywanie w bazie głównej pod Mount Everestem to już spory problem. Byłem na 5500 i wiem że nie jest to proste. Ciekaw jestem czy któryś z dyskutantów odczuł brak tlenu na własnej skórze, zaręczam że to jest już spory problem. No ale zostawmy to preludium. Szerpowie przygotowali trasę a wspinacze - turyści mają tylko wejść na górkę i z niej zejść. 

Atak szczytowy porównałbym do biegu maratońskiego, chociaż nie, chyba bardziej do triatlonu. I to triatlon z ustalonym czasem końcowym. Jeżeli się w czasie nie zmieścisz, to jesteś trupem. Można sobie zadać pytanie, a jak to? Ano tak to, że w strefie śmierci za długo przebywać się nie da. Albo zabije mróz albo brak tlenu, albo wespól wzespól, i jedno i drugie. Firmy komercyjne o tym wiedzą, więc chcąc nie chcąc, muszą tak weryfikować i przygotować turystów, aby prawdopodobieństwo powrotu z góry było jak największe. Bo wbrew pozorom, poza tym że pomagają na tę górę wleźć, to jeszcze dbają o to, aby delikwenci z tej góry zeszli żywi, czyli dbają o ich bezpieczeństwo i chyba ta ostatnia rola jest moim zdaniem nie do przecenienia. Więc nie wierzę, że i firmy i himalaiści którym się marzy wejść na górę gór są zupełnymi "leszczami". A że od czasu do czasu ktoś na tej górze ginie? No cóż, brak tlenu i zimno mogą zabić każdego, wystarczy odpowiednio wolno na tę górę gór wchodzić. 

  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Firmy i turyści są różni. Prawo jazdy też możesz robić w renomowanej szkole albo na promocji z grupona.

Nie ma też prowadzonych rzetelnych danych skuteczności agencji. Lepiej zatem leszcza zabrać, bo zapłaci.

Można go co najwyżej potem zniechęcać, bo jak się zabije to reputacja agencji spadnie.

Co do pobytu na wysokościach to na 5500, po dłuższym czasie jest już spoko, no chyba że ktoś się rozchoruje. W strefie śmierci też jest różnie. Są osoby, które spędziły tam nawet kilka dni i żyją. Z reguły jednak, nie byli to słabo przygotowani amatorzy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Zibi28 napisał:

Samo przebywanie w bazie głównej pod Mount Everestem to już spory problem. Byłem na 5500 i wiem że nie jest to proste. Ciekaw jestem czy któryś z dyskutantów odczuł brak tlenu na własnej skórze, zaręczam że to jest już spory problem. No ale zostawmy to preludium. Szerpowie przygotowali trasę a wspinacze - turyści mają tylko wejść na górkę i z niej zejść. 

Odpowiem Ci na Twoje pytanie z szacunku do Twoich wypowiedzi. Ja odczułem brak tlenu na własnej skórze w Alpach i też właśnie wiem że samo ograniczenie tlenu jest wyzwaniem.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, MarioJ napisał:

Odpowiem Ci na Twoje pytanie z szacunku do Twoich wypowiedzi. Ja odczułem brak tlenu na własnej skórze w Alpach i też właśnie wiem że samo ograniczenie tlenu jest wyzwaniem.

 

Ja tez ma doswiadczenia "tylko " alpejskie w tej materi i to ze brak tlenu jest duzym problemem potwierdza tylko to co napisalem wczesniej:

- wejscie komercyjne na Everest to olbrzymie i trudne wyzwanie

- duza czesc osob wybierajaca sie tam jest kompletnie nieprzygotowana do samodzielnego dzialania w tamtych wrunkach

- cala machina wyprawy komercyjnej daje tylko zludne poczucie bezpieczenstwa

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, jacekma napisał:

Ja tez ma doswiadczenia "tylko " alpejskie w tej materi i to ze brak tlenu jest duzym problemem potwierdza tylko to co napisalem wczesniej:

- duza czesc osob wybierajaca sie tam jest kompletnie nieprzygotowana do samodzielnego dzialania w tamtych wrunkach

- cala machina wyprawy komercyjnej daje tylko zludne poczucie bezpieczenstwa

To wszystko zależy od organizatora, kogo weźmie i jak prowadzi wyprawę.

 

Cytuję tą Panią Iwonę z forum wspinanie:

"Zygmunt - nasz kolejny polski kolega, który przyjechał z najpoważniejszą po "naszej" stronie góry - wyprawą rosyjską, gdzie standardy organizacyjne, logistyczne i wszelkie inne były absolutnie nieporównywalne (coś jak mercedes do malucha ;) i w standardzie właśnie było 6 butli i jeden Szerpa + dodatkowo przewodnik - wszystko bardzo doświadczeni himalaiści , jeden na kilka osób - zapłacił Rosjanom 40 tys . 
Musisz przyznać Kolego, że przy tej kwocie różnica 4 tys dolarów to już w ogóle nie jest różnica , nie wspominam już o drobnym fakcie, że wyprawa rosyjska wprowadziła na szczyt 29 osób i wszyscy , którzy znaleźli się w obozie drugim weszli na szczyt. Za to skłonna byłabym te 4 tysiące dopłacić ;) "

 

Zakładam że też zeszli 🙂 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Annaa napisał:

Ale tak w głębi duszy ,wiesz dlaczego Ci wszyscy ludzie wchodzą na Mount Everest? i udeptują inne szczyty?

to zależy o kim mowa, na pewno wiem dlaczego wspinają się pasjonaci, co do blogerów i fejsbukowców mam tylko domysły

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Spiochu napisał:

Byłem na wyprawie na Cho Oyu z Ryśkiem jak i Iwoną.

Moje wnioski są następujące:

- Kompetencje organizacyjne ryśka są absolutnie tragiczne. Nigdy nie spotkałem przewodnika, instruktora, który byłby tak nierzetelny i nieogarnięty w tym co robi. Problemy wystąpiły już na lotnisku, brak odpowiednich dokumentów Zbyt szybki był też proces dotarcia do bazy i mimo próśb uczestników o jego zwolnienie, dalej kontynuowany. Wybrany termin akcji górskiej zbyt późny. Jego apteczka składała się z leków przeterminowanych o 6lat. itd. Samego prowadzenia akcji nie oceniam, rysiek się rozchorował i ekipia działała samodzielnie.

- Przygotowanie kondycyjne Iwony (w 2007 roku) do wyprawy na 8k było żenująco słabe. Miała też sporą nadwagę. Nie dałaby sobie rady na waszych wycieczkach ski-turowych a co dopiero w Himalajch. Odjechała z obrzękiem płuc z poziomu niższej bazy.  Gdybym bezpośrednio przed wyprawą nie aklimatyzował się na Blancu, pewnie bym do niej dołączył.

Z tego co mi wiadomo, kilka lat po linkowanej akcji, Iwona weszła na Everest. Z innym przewodnikiem. Domyślam się jednak, że była już lepiej do tego przygotowana,

 

 

Obawiam się, że te wymagania to fikcja. A nawet jak są to niewystarczające.

Klienci wypraw komercyjnych, jakich spotykałem mieli z reguły bardzo przeciętną kondycję. Moje przygotowanie też było zbyt słabe a na szlaku i tak prawie wszystkich wyprzedzałem.

Jaki % próbujących zdobyć Everest ma rozsądny poziom wydolności? Rozsądny czyli np. maraton <3h albo Kuźnice-Kasprowy w 1h. Przypuszczam że nawet wśród tych, którzy ten szczyt zdobyli, będzie to niewielki %. Większość wchodzi na tlenie i ostatkiem sił. Niektórym nie udaje się już zejść.

 

w końcu głos rozsądku, oczywiście nie wolno nikomu zabraniać podejmowania prób, ale głośne mówienie o problemie może uratować sporo ludzkich istnień, może niech blogerzy i fejsbukowcy przestaną się napinać a zaczną rzetelnie oceniać swoje możliwości i przygotowanie kondycyjne, obrazowo dodam, że na Kasprowy dobry zawodnik wbiega a nie wchodzi i to ta w ramach rozgrzewki przed głównym treningiem!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, MarioJ napisał:

To wszystko zależy od organizatora, kogo weźmie i jak prowadzi wyprawę.

 

Cytuję tą Panią Iwonę z forum wspinanie:

"Zygmunt - nasz kolejny polski kolega, który przyjechał z najpoważniejszą po "naszej" stronie góry - wyprawą rosyjską, gdzie standardy organizacyjne, logistyczne i wszelkie inne były absolutnie nieporównywalne (coś jak mercedes do malucha ;) i w standardzie właśnie było 6 butli i jeden Szerpa + dodatkowo przewodnik - wszystko bardzo doświadczeni himalaiści , jeden na kilka osób - zapłacił Rosjanom 40 tys . 
Musisz przyznać Kolego, że przy tej kwocie różnica 4 tys dolarów to już w ogóle nie jest różnica , nie wspominam już o drobnym fakcie, że wyprawa rosyjska wprowadziła na szczyt 29 osób i wszyscy , którzy znaleźli się w obozie drugim weszli na szczyt. Za to skłonna byłabym te 4 tysiące dopłacić ;) "

 

Zakładam że też zeszli 🙂 

jak dupnie pogoda to na 8k jakikolwiek organizator by nie byl, to sie moze okazac ze nie pomoze

To nie chodzi o to ze raz czy dwa sie udalo tylko ze za tym trzecim juz sie moze nie udac. 

Ja mam gleboko przemyslana teorie ze przy dzialalnosci w gorach zespoł powinien byc w miare wyrownany.

 Sam zawsze staralem sie do tej zasady stosowac. Jesli ta zasada jest zlamana to wlasnie nastepuje to co nazwalem zludnym bezpieczenswem.

Nie neguje nauki  od bardziej doswiadczonego partnera - jest to nie do przecenienia, jednakze dysproporcje nie moga byc drastycznie duze.

np. Wspinam sie z partnerem , po drodze ktora jest dla mnie za trudna ale na drugiego jakos daje rade,  Jest piekna pogoda , wszystko  super , piekna sielanka. Nagle pogoda sie wali. Zaczyna sie walka o przetrwanie. Jesli warunki sa takie ze przy pomocy partnera dam rade zejsc - wszystko super. Ale jesli jest na tyle trudno ze dla niego tez staje sie to troche walka o przetrwanie...co wtedy ? wroci caly zespol? tylko ten silniejszy? czy moze nikt?  

Podobne ryzyko moze byc  w roznych gorach , na roznych wysokosciach nie musza  to byc himalaje. Nasze piekne tatry rowniez, inaczej trudnosc terenu odczywa ten slabszy a i naczej ten silniejszy...mysle ze zrozumie mnie ten kto szedl z silnym ale malo empatycznym partnerem na jakims wyciagu z dlugim trawersem.

Jak dla mnie brak dysproporcji w przygotowaniu jest wazna przy najrozniejszej dzialalnosci zwiazanej z gorami (jedynie malo jest to istotne przy wspinanu skalkowym)

Strzelalbym ze w skiturach jest to rowniez istotne ...ale tu nie podejme sie dyskusji z braku odpowiedniego doswiadczenia/wiedzy....moze za kilka lat;)

Z checia poznam Wasze opinie

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Nie neguje nauki  od bardziej doswiadczonego partnera - jest to nie do przecenienia, jednakze dysproporcje nie moga byc drastycznie duze.

Dysproporcje mogą być drastycznie duże i w niczym to nie przeszkadza. Tylko droga musi być na miarę możliwości słabszego a nie lepszego.

Jeśli będziesz robił umiarkowanie trudną drogę, w razie niepogody czy innego problemu,  poradzisz sobie sam, a obecność bardziej doświadczonego partnera tylko pomoże. Co innego gdy porywasz się na coś, o kilka stopni trudniejszego, tylko dlatego, że jesteś pod opieką.

  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Spiochu napisał:

Dysproporcje mogą być drastycznie duże i w niczym to nie przeszkadza. Tylko droga musi być na miarę możliwości słabszego a nie lepszego.

Jeśli będziesz robił umiarkowanie trudną drogę, w razie niepogody czy innego problemu,  poradzisz sobie sam, a obecność bardziej doświadczonego partnera tylko pomoże. Co innego gdy porywasz się na coś, o kilka stopni trudniejszego, tylko dlatego, że jesteś pod opieką.

Zgadzam sie 

Edytowane przez jacekma
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


Booking.com


www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...