Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Klasyka czy Carving


Victor

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 16.09.2020 o 10:34, Mitek napisał:

Cześć

Co to znaczy: jak jedzie???

Próbuje w trudnych warunkach bawić się jazdą śmigiem. Wszystko jest nawet napisane.

Pozdrowienia

Co jest napisane to wiem, chyba radzę sobie ze składaniem liter 🤔 Natomiast dość często piszesz jak ktoś jedzie oceniając jazdę po filmie. Zapytam w takim razie inaczej. Na ile w skali forumowej oceniasz jazdę/zabawę widoczną na tym filmie ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Stawiasz mnie w trochę kłopotliwej sytuacji bo... znam doskonale Michała Rażniewskiego i uważam za jedną z ikon polskiego narciarstwa. Bez jego a przede wszystkim jego ojca, całej rodziny pasji narciarstwo jeleniogórskie i w ogóle dolnośląskie i polskie wyglądałoby inaczej. W związku z tym ciężko oceniać kogoś kogo uważasz poniekąd za mistrza.

Śmig jak śmig widać, że jest trochę za płasko i za wolno więc stara się wyrywać narty siłową rotacją przez co nawale delikatnie synchronizacja. W takich warunkach tak właśnie jazda wygląda.

Pozdrowienia

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
W dniu 7.09.2020 o 08:14, Mitek napisał:

Cześć

Teza z tytułu tematu, krótko mówiąc nie istnieje. Nie ma takiego rozróżnienia i nigdy nie było. W narciarstwie zjazdowym nie ma stylów - to nie pływanie - są tylko techniki oraz różne sposoby ich wykonania. Mechanika skrętu i sterowania nim nie zmieniło się od lat i identycznie jechało się skręt na narcie nietaliowanej (takich nart właściwie nigdy nie było) jak i taliowanej.

Film pokazuje, że styl jak najbardziej istnieje :)

Trochę charczący język ;) ale prezentacja bardzo ładna. Dokładnie - taliowane krótkie narty o małym promieniu pozwalają na śmig w dwóch stylach: wąski i rotacyjny (klasyczny) lub szeroki i cięty (carving). Kiedyś to było niemożliwe na nartach o promieniach powyżej 30 metrów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

Najnowsze dane z pola walki o narty równoległe. 

Pojechałem dziś na Mosorny. Skończyłem  sezon przed BN. Już miałem  przebłyski, że narty mnie nieco słuchają. Co prawda ostatni wyjazd był do Myślenic i było twardo.  To jest stok wymagający, aby  ładnie(podkreślam) i szybko(też podkreślam) przejechać. Ale gdyby było i bardziej miękko i równo, to ładnie było w moim zasięgu.

 Prawie dwa miesiące od tego czasu upłynęły. Chodzę na spacery z kijkami. Pięć km średnio. Kręcę na rowerku 20 min.  No i tyję.  Więc wyjechałem na górę.  Bucilki dopięte.  I ruszam.  Zjadę  spokojnie,  niespiesznymi, średniej długości skrętami. Sprawdzę stok.  Jak "startuję" do piewszego zjazdu, to od lat mam to samo. Zapominam, że czas niebłagannie płynie.  I że  w głowie  mam te obrazy z przed lat. No więc  jedziemy. Nie robię  rozgrzewki, tylko pierwsze zjazdy wolniej.  Zjazd jest rozgrzewką.  No więc start. Co się dzieje?  Stok twardy, jak beton od  mrozów i już wyślizgany. Ze stu procent szerokości, zostało szęśćdziesiąt. Na reszcie śmigają kandydaci do Pucharu Europy.  Nart jadą równolegle, ale bokiem.  Nie mogę zrobić skrętu, a muszę, by nie jechać w poprzek stoku, ponieważ wpadną na mnie młodzi i szybcy. Próbuję wcisnąć w podłoże  nartę na krawędzi, moją nogą zewnętrzną, by mieć ten moment oparcia na niej i zrobić to słynne  przekrawędziowanie. Ale mój czworogłowy to jakiś miękiszon. Narty drgają. Odrywają się od śniegu.  Za wszelką cenę trzymać je równolegle.  

Przejechałem górę. Oddycham ciężko. Dalej mniej stromo. I więcej śniegu. Więc dłuższe łuki i już jakoś te piekielne deski kontroluję.  Dół po lewej stronie też nieco stromy, ale już  panuję nad deskami.  Zjechałem  ze sześć razy. Przerwa na kanapkę i herbatę. Knajpa otwarta, tylko stoły z krzesłami na górze, obwiedzione taśmą. Można sobie usiąść na podłodze. Obok wypożyczalni, na szczeście, w cieple można coś zjeść i na czymś spocząć.

Jeszcze ze sześć razy. Teraz już lepiej. Niżej, szukając miększego śniegu. Mogę szybciej. Szybkość jest sprzymierzeńcem w inicjaji skrętu. Bez wysiłku, płynnie. Narty już nie ślizgają się na krawędzi, jadąc równolegle, ale ze składową bokiem. Do przodu, ale i  w bok.  No więc to ma być to.  To co lubię. I to, co było dość często dawniej. Czy jest szansa, by prawie tak samo, jeszcze ze dwadzieścia lat tak jeździć?  Oglądany na filmie sto jednolatek z USA też jeździł. Ale sił mu tylko wystarczyło, by zrobić te parę koślawych, filmowych skrętów.

A teraz wróćmy do tych młodych trenujących.  Czy  mogą, gdyby  ich zapytać, wyobrazić siebie za lat sześćdziesiąt na stoku?  No więc podrzuciłem im ściągę!  

Musiałem dziś jechać na Mosorny. Ze Stalowej Woli przyjeżdża do nas szwagrostwo. Dobiegali do pięćdziesiątki, gdy zaczęli pod moim okiem inicjację narciarską. W Zawoji, ale nie na trasie krzesełkowej, tylko napierw na nie istniejącym już orczyku. Po kilku dniach na tym orczyku zaproponowałem by nie schodzić w dół z nartami, tylko zjechać tym stromszym kawałkiem do parkingu. Proszę się nie bać! Zjedziecie, gwarantuję.  Już macie te skromne, ale prawidłowe podstawy. I zjechali. Potem już jeździliśmy z samej góry. Oni jeszcze co roku, od tego czasu przez dziesięć lat, zaliczali tydzień w przysłowiowych Alpach. Nie unikając czerwonych tras. Do Mosornego mają sentyment. Od tej pory uchodzę w kręgu ich znajomych za  super  instruktora.  I czy mogę się zbłaźnić w poniedziałek na Mosornym, w ich oczach. Mistrzem we fachu się jest przez całe życie. Co prawda później tylko byłym!

  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj  było  już zupełnie inaczej. Stok bajka. Taka bajka, jak na  filmach z Cortiny. Lekki mróż. Twardy, ale nie betonowy. Słońce. Parę osób. Jazda na całą szerokość. Tyczki z rana się wyniosły. To był genialny stok!  Długość 1400 m. Różnica 330 m.  Góra slalomowa, do wypłaszczenia. Wypłaszczenie na chwilę oddechu. Dół na dobicie. Jak ktoś jest niezły, to może się tu dobić krótkimi skrętami,  w linii spadku stoku. Praktycznie nie ma takich narciarzy.  Szuranie to nie krótkie skręty. Czasem tak jest, jak zaplączą się zawodnicy, dobrzy w slalomie.  Bywali tacy, jak Bachleda tu czasem coś dla AZS organizował.  Zjechać ciurkiem i na dole dodać  sobie szybkich wężyków, to  czasem próbuję. Dwa, trzy długie skręty na tej dolnej ściance to nie filozofia.  I to wszystko dobrą szosą  50 km od  własnego apartamentu. Tak Francuz nazwałby nasze mieszkanie.  Taki dzień przechodzi do historii.  Jeszcze kilka razy!  Kiedy taki cud się znowu zdarzy? Rozsądek mówił -chłopie wystarczy!   

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
W dniu 15.09.2020 o 21:17, Zagronie napisał:

Dla mnie podział na klasykę i carving jest sztuczny. W pewnym sensie ma to sens, gdy się zestawi zdjęcie narciarza  na stoku(lub lepiej film) z przed kilkudziesięciu lat z  filmem obecnym.  Zakładając, że to są narciarze z niezłym poziomem. Wszystko jest inne. Narty, stok(nie przygotowany). Ale jazda jest podobna. Ustawienie nart też na krawędzi. Inaczej się nie da w skręcie.

Skończyłem  niedawno osiemdziesiąt lat. Zeszły sezon był niezły, mimo marnej zimy. Lepszy jeszcze byłby, gdy nam z żoną nie uciekła Austria w marcu. Ale jesteśmy cykory.  Na nartach rozpocząłem się bawić mając dwadzieścia cztery lata. Praktycznie każdy sezon to  około dwadzieścia dni(lub więcej) na stoku.  W tej "klasyce" doszedłem do przyzwoitego amatorskiego poziomu.  Nieźle jeździłem po muldach.

Pojawiły się informacje o karwingach. Opisy nart i ich właściwości.  Więc się zainteresowałem. Minął wiek dwudziesty, kupiłem tą nowość  i tak byłem napalony, że  wybrałem się zaraz za  miasto i ubiłem sobie stok. Było to przed Bożym Narodzeniem. Piewsze dziwne wrażenie. Te narty same skręcają. Muszę je delikatnie temperować. 

I tak się męczę od tego czasu. Mam frajdę. Stoki gładkie, wyciągów skolko ugodno.  I ciągle jest to dla mnie wielka przyjemność. Na nartach żyję.  Tu mogę się jeszcze porównać z narciarzami o kilkadziesiąt lat młodszymi. Jeśli chodzi o styl  - to jak jeżdżę klsycznie czy karwingowo? Staram się "karwingowo". Przynajmniej w sensie unikania ześlizgów.  Ale też bez problemów mogę jeździć ześlizgami "klasycznie".  Zawracanie głowy. Albo się panuje nad nartami, albo narty wiozą narciarza. Który nawet o tym nie wie. 

Za to nie mam najmniejszej ochoty(próbowałem raz) jeździć na nartach "klasycznych"(parę par jeszcze gdzieś leży).To byłby jak powrót do samochodu bez  wspomagania hamulców, kierownicy, bez ABS, ESP itd..  W dodatku  na oponach letnich i w czasie ślizgawicy. Dziękuję! Niech się inni podniecają klasyką.

Zagronie

Fajnie to Wszystko ująłeś! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...