Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Szkolenie maluchow


fantom

Rekomendowane odpowiedzi

3 minuty temu, MichalR napisał:

Nie rozumiem i nie zrozumiem fenomenu czarnych tras - większość narciarzy którzy tam próbują swoich sił powinno szkolić się na niebieskich, to samo dotyczy dzieci które dostatecznie nie opanowały techniki jazdy.

Wysłane z mojego LG-M320 przy użyciu Tapatalka
 

Cześć

I bardzo słusznie Michale. Im ktoś bardziej podkreśla kolory tras oraz fakt, że tylko prawdziwe góry i tylko czarne trasy tym większym jest leszczem. Sprawdzone i zgadza się zawsze.

Pozdrowienia serdeczne

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt nie nauczy się dobrej techniki na czarnej trasie. To wie każdy trener. Od prawidłowej techniki są trasy niebieskie. Na czerwonej pod okiem trenera uczą się narciarze automatyzmu, tam masz już jeździć prawidłowo nie myśląc o tym co i jak robić. Czarna to ma być przyjemność z jazdy, a nie walka i nauka...

  • Thanks 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ogóle szkolenie dzieci na przykładzie obserwacji mojego syna to ciekawa sprawa. Jak już wcześniej wspominałem Jacek właśnie zakończył trzeci sezon na nartach (mieliśmy jeszcze w ten weekend pojeździć ma Kurze Górze w Kurzętniku ale pogoda fatalna i Chyba nici z tego), pod koniec pierwszego sezonu  Jacek z instruktorem ćwiczył już jazdę "równoległa" i mieli zacząć ćwiczyć jazdę na krawędziach niestety zabrakło już czasu. Przychodzi kolejna zima i w jeździe Jacka następuje kompletny regres powrót do jazdy plugiem kończymy sezon jeżdżąc gorzej niż po pierwszym sezonie. W listopadzie na BSA zaczynamy trzeci sezon i Jacek po czterech godzinach jazdy z instruktorem dokonuje tak gigantyczego postępu że jestem w szoku i tak stopniowo coraz lepiej "robił postępy płynnie" I moje pytanie brzmi czy rozpoczynajac jazde dość wcześnie  to norma takie "skoki formy" u dzieci i czy ma to sens. Dużo do myślenia dał narciarz który wjeżdżał z nami kanapa i widział jak Jacek jeździ w pierwszym sezonie i powiedział mi że fajnie jeździ tylko szkoda że małe dzieci wszystko zapominają. I u nas w sumie prawie tak było.

Pozdrawiam 

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ogóle szkolenie dzieci na przykładzie obserwacji mojego syna to ciekawa sprawa. Jak już wcześniej wspominałem Jacek właśnie zakończył trzeci sezon na nartach (mieliśmy jeszcze w ten weekend pojeździć ma Kurze Górze w Kurzętniku ale pogoda fatalna i Chyba nici z tego), pod koniec pierwszego sezonu  Jacek z instruktorem ćwiczył już jazdę "równoległa" i mieli zacząć ćwiczyć jazdę na krawędziach niestety zabrakło już czasu. Przychodzi kolejna zima i w jeździe Jacka następuje kompletny regres powrót do jazdy plugiem kończymy sezon jeżdżąc gorzej niż po pierwszym sezonie. W listopadzie na BSA zaczynamy trzeci sezon i Jacek po czterech godzinach jazdy z instruktorem dokonuje tak gigantyczego postępu że jestem w szoku i tak stopniowo coraz lepiej "robił postępy płynnie" I moje pytanie brzmi czy rozpoczynajac jazde dość wcześnie  to norma takie "skoki formy" u dzieci i czy ma to sens. Dużo do myślenia dał narciarz który wjeżdżał z nami kanapa i widział jak Jacek jeździ w pierwszym sezonie i powiedział mi że fajnie jeździ tylko szkoda że małe dzieci wszystko zapominają. I u nas w sumie prawie tak było.
Pozdrawiam 
Jak dziecko rzadko jeździ to tak może być, zwłaszcza jak jest bardzo małe. Oglądałem filmik, pracował bym nad wyeliminowaniem sztywności ciała podczas jazdy i lepszą motoryką.

Wysłane z mojego LG-M320 przy użyciu Tapatalka

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, marionen napisał:

 To wie każdy trener. Od prawidłowej techniki są trasy niebieskie

dzięki trenerze - teraz już wiemy skąd biorą się te 3-4 sek, jak pisze kolega MichalR

2 godziny temu, MichalR napisał:

Z rozmów z ludźmi z WKN wynika że wcale nie jest tak malinowo - nasi najlepsi juniorzy jadąc na zawody do krajów alpejskich dostają na dzień dobry od "miejscowych" tak 3-4s.

szkolcie tak dalej a w tym czasie włoskie klubowe 6-7 latki wymiatają Gran Risa i Sasslong a francuskie Face de Bellevarde  (widziałem na własne oczy

:))

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, MichalR napisał:

Jak dziecko rzadko jeździ to tak może być, zwłaszcza jak jest bardzo małe. Oglądałem filmik, pracował bym nad wyeliminowaniem sztywności ciała podczas jazdy i lepszą motoryką.

Wysłane z mojego LG-M320 przy użyciu Tapatalka
 

Cześć

Kwestia co to znaczy małe dziecko.

Taki "regres" to normalna rzecz dla każdego, dla dorosłych również. Odpowiednio poprowadzone pierwsze dni na stoku w nowym sezonie dają dobry efekt + ćwiczenie mentalne + indoktrynacja.

Pozdro

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jeeb - weź pod uwagę że to nie jest tylko kwestia szkolenia ale też dostępności terenu, warunków jakie są potrzebne w ZIMIE żeby móc przejść dobre cykliczne treningi itp, itd. Moim zdaniem nie ma co się porównywać z krajami alpejskimi, gdzie dzieci zapewne trenują w ramach zajęć szkolnych albo zaraz po zajęciach.
@Mitek - oczywiście wszystko zależy, ale generalnie jak małe dziecko jeździ kilka razy w sezonie to jest niebezpieczeństwo że przez okres letni zapomni czego się nauczyło w zimie. Jednakże gdzieś w okolicy 7-miu lat już powinno sobie co nieco utrwalić. Mój zaczął jeździć jak miał 6 i w drugim sezonie pamiętał czego się nauczył w pierwszym, więc myślę że dla narciarzy okazjonalnych gdzieś tutaj jest ta granica, dla tych zaś co mają większą dostępność terenów do jazdy pewnie inaczej to wygląda.

Wysłane z mojego LG-M320 przy użyciu Tapatalka

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 31.03.2018 o 19:59, MichalR napisał:

"Do pewnego momentu" czyli do jakiego? Z rozmów z ludźmi z WKN wynika że wcale nie jest tak malinowo - nasi najlepsi juniorzy jadąc na zawody do krajów alpejskich dostają na dzień dobry od "miejscowych" tak 3-4s. Paradoksem swego rodzaju jest też fakt że np WKN ma czołowych polskich juniorów w klubie, którzy objeżdżają rówieśników z południa Polski, więc ogólnie z polską myślą szkoleniową w narciarstwie zjazdowym jest chyba coś nie tak.

A wypowiedź kolegi@Jeeb chyba należy traktować w kategorii ironii - bo jak można mieć wyniki skoro narciarze klubowi jadą z rodzicami w Alpy i tam cofają się w rozwoju? ;-)

Wysłane z mojego LG-M320 przy użyciu Tapatalka
 

Do pewnego momentu, czyli w kategoriach U8-U12. Junior - czyli ten dostający 3-4 sek - to już zawodnik (16-letni i w górę), który już od kilku sezonów powinien mieć wsparcie sprzętowe i szkoleniowe na najwyższym poziomie. U nas właśnie tego brakuje. Nie mamy żadnego programu szkolenia. Czekamy na jakiegoś Adama Małysza albo Justynę Kowalczyk narciarstwa alpejskiego, licząc na to, że znajdzie się jakiś rodzynek, który w całej tej naszej mizerii jakimś cudem będzie jeździł jak Hirscher. Cały czas mówimy góry, brak gór - Czesi, Norwegowie, Chorwaci nie mają pod tym względem specjalnie lepszego startu niż my, a jakoś regularnie mają sukcesy w Pucharze Świata. Nasze dzieciaki jeżdżąc nawet zagranicę w te Alpy na zawody do pewnego momentu jakoś specjalnie nie odstają od swoich rówieśników - tylko co się później dzieje. Wielkie G. W zeszłym tygodniu odbyły się zawody dzieciaków z Zauchensee - impreza z dużymi tradycjami - pojawia się tam trochę dzieci z Polski (nie jakaś wielka ilość) - także z WKN. Jak się poklika po wynikach, to widać, że w wielu kategoriach wiekowych w pierwszej 10-tce są dzieci z Polski, a w kilku kategoriach są na pudle lub wręcz pierwsi:

http://kidstrophy.i3cms.net/lan/de/ 

We wcale nie tak dawnej przeszłości mieliśmy polskie nazwiska w czołówce zawodów Abetone, czy Trofeo Toppolino. Wszystkie te rodzynki niestety gdzieś giną.

Szkolenie 8-10 latka kosztuje powiedzmy te 15-25 tys PLN, to potem te koszty nieprawdopodobnie rosną - koszty sprzętu, ilość wyjazdów na lodowce itd. Na to mogą pozwolić sobie najbogatsi, co nie oznacza, że najbardziej utalentowani. Niedawno rozmawiałem z chłopakiem, który się świetnie zapowiadał. Jeździł nie wolniej niż Ci, który teraz mają aspirację reprezentacyjne. Ma tylko tego pecha, że rodzice nie mają specjalnie zasobnego portfela. Poszedł więc do jednej ze szkół mistrzostwa sportowego - bo to był jego jedyna możliwość na trenowanie nart dalej. Co tam zastał - szkołę, w której trenerzy na trenerce się nie znają; bodaj 24 tyczki do trenowania slalomu. Po prostu żałość. To ma być szkoła szkoląca mistrzów sportu?

Co do tego WKN objeżdżającego niewiadomo jak to południe Polski, to proponuję jednak . Trochę dystansu jednak życzę, bo myślę że takie kluby jak choćby zakopiańska Frajda miałoby na ten temat inne zdanie ;-) Popatrz sobie na wyniki ligi MOZN i jednak okaże się, że nie samym WKNem te zawody stoją. Kluby takie jak Ryskalski, Tatry Ski Academy, Jurgów mają takich, którzy nie są od tego WKNu wolniejsi, żeby nie powiedzieć, że często są szybsi. Co nie zmienia faktu, że rzeczywiście wielu zawodników WKN jest w czołówce tych zawodów. Po części choćby z powodu liczebności zawodników. Zresztą w ten sam sposób działa wspomniana Frajda. Są kluby znacznie mniejsze, wystawiające garstkę zawodników, ale z kolei z tej garstki większość zajmuje w swoich kategoriach wysokie pozycje - takie kluby, powiedzmy z niemiecka "klein aber fein". Jak przywieziesz na zawody 100 dzieciaków, to suma sumarum oni osiągną lepszy wynik do klasyfikacji, niż klub, który przywiezie np. 5-tkę dzieciaków. 

P.S. A co do wypowiedzi o Alpach - to nie moja opinia, tylko trenerów klubowych. Nie ma ona takiego znaczenia, przy dzieciaku 8-10 letnim, ale trenerzy jasno stawiają sprawę, że jazda rekreacyjna za rodzicami w Alpach najczęściej powoduje, że zawodnik traci, zwłaszcza w stosunku do dzieciaków, które w tym czasie nie były w Alpach z rodzinką, tylko pojechali w polskie góry na zgrupowanie z klubem. I wcale nie musi być to trasa typu GranRisa. Na takim Stożku w Wiśle też ustawisz gigant taki, że hej. Co nie zmienia faktu, że gdy w Polsce śniegu nie ma, to polskie kluby cały czas siedzą na lodowcach w Alpach, a w wakacje najczęściej dochodzą do tego 2 tygodnie w hali np. w Druskiennikach.

Edytowane przez Cosworth240
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Zwróć uwagę na fragment Twojego postu dotyczący selekcji uzależnionej tak naprawdę nie od wyników ale od kasy rodzicielskiej. Niestety w klubach warszawskich jest to wyjątkowo odczuwalne.

Potrzebny jest system.

Pozdrowienia

Do systemu musiałoby się dołożyć państwo albo przynajmniej PZN, ani na jedno ani drugie nie ma co liczyć, a niektórym się marzą zimowe igrzyska olimpijskie w Polsce, śmiech na sali. Drużyna składałaby się chyba tylko że skoczków, bo w innych dyscyplinach obstawiamy tyły.

 

Wysłane z mojego LG-M320 przy użyciu Tapatalka

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Mitek napisał:

Cześć

Zwróć uwagę na fragment Twojego postu dotyczący selekcji uzależnionej tak naprawdę nie od wyników ale od kasy rodzicielskiej. Niestety w klubach warszawskich jest to wyjątkowo odczuwalne.

Potrzebny jest system.

Pozdrowienia

Pełna zgoda. Zapewniam Cię Mitku, że z perspektywy nie tylko Warszawy, ale całej Polski, kwestia kasy rodziców, a nie talentu, ma decydujące znaczenie.

Tu także widzę olbrzymi problem dla szukania talentów - dzieciaki szkolą się przede wszystkim w klubach, których cele są KOMERCYJNE. To nie jest trenowanie dla samego trenowania i wyników. To jest trenowanie po to aby na tym przede wszystkim zarabiać. Wyniki są tego elementem - bo bez nich, nie przyciągniesz klientów. No właśnie - może zamiast mówić "zawodników", to powinniśmy nazwać rzeczy po imieniu i mówić o tych dzieciakach "klienci". U nas brakuje klubów, których cele są przede wszystkim sportowe, a nie komercyjne. Kluby komercyjne mogą stworzyć i tworzą pewien narybek, ale brakuje ktoś to musi ciągnąć dalej, aby Ci najlepsi osiągali lepszy level.

Gdy byłem w tym roku z takim Filzmoos, które naprawdę jest małą austriacką pipidówką, to podpytałem z ciekawości w lokalnym klubie, jak wynagradzani są np. trenerzy. No więc w tym klubiku, który wychował już 5-ciu zawodników startujących z Pucharze Świata (pokażcie mi taki klub w Polsce), z Michaelą Kirchgasser na czele, trenerzy trenują dzieciaki nieodpłatnie. Trenerzy motywowani są przede wszystkim tym, że to ten klub kiedyś nauczył ich jeździć i osiągać wyniki i teraz oni chcą, aby kolejni zawodnicy szli ich śladem.   

U nas rzeczywiście nie ma żadnego programu szkolenia. Nie jestem przekonany, aby ludzie, którzy dzisiaj rządzą w PZN mieli na coś takiego pomysł. A przecież są w tym kraju ludzie, którzy pracowali, trenowali, a nawet jeździli w kadrach krajów alpejskich. Oni mogliby pomóc coś takiego stworzyć. Moglibyśmy zatrudnić trenerów z zagranicy - skoro w skokach układa wszystko Austriak Horngacher, to nasze narciarstwo alpejskie też może tutaj kupić sobie specjalistę z zagranicy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pełna zgoda. Zapewniam Cię Mitku, że z perspektywy nie tylko Warszawy, ale całej Polski, kwestia kasy rodziców, a nie talentu, ma decydujące znaczenie.
Tu także widzę olbrzymi problem dla szukania talentów - dzieciaki szkolą się przede wszystkim w klubach, których cele są KOMERCYJNE. To nie jest trenowanie dla samego trenowania i wyników. To jest trenowanie po to aby na tym przede wszystkim zarabiać. Wyniki są tego elementem - bo bez nich, nie przyciągniesz klientów. No właśnie - może zamiast mówić "zawodników", to powinniśmy nazwać rzeczy po imieniu i mówić o tych dzieciakach "klienci". U nas brakuje klubów, których cele są przede wszystkim sportowe, a nie komercyjne. Kluby komercyjne mogą stworzyć i tworzą pewien narybek, ale brakuje ktoś to musi ciągnąć dalej, aby Ci najlepsi osiągali lepszy level.
Gdy byłem w tym roku z takim Filzmoos, które naprawdę jest małą austriacką pipidówką, to podpytałem z ciekawości w lokalnym klubie, jak wynagradzani są np. trenerzy. No więc w tym klubiku, który wychował już 5-ciu zawodników startujących z Pucharze Świata (pokażcie mi taki klub w Polsce), z Michaelą Kirchgasser na czele, trenerzy trenują dzieciaki nieodpłatnie. Trenerzy motywowani są przede wszystkim tym, że to ten klub kiedyś nauczył ich jeździć i osiągać wyniki i teraz oni chcą, aby kolejni zawodnicy szli ich śladem.   
U nas rzeczywiście nie ma żadnego programu szkolenia. Nie jestem przekonany, aby ludzie, którzy dzisiaj rządzą w PZN mieli na coś takiego pomysł. A przecież są w tym kraju ludzie, którzy pracowali, trenowali, a nawet jeździli w kadrach krajów alpejskich. Oni mogliby pomóc coś takiego stworzyć. Moglibyśmy zatrudnić trenerów z zagranicy - skoro w skokach układa wszystko Austriak Horngacher, to nasze narciarstwo alpejskie też może tutaj kupić sobie specjalistę z zagranicy. 
Niestety dla Polaków narciarstwo zjazdowe jest tak samo egzotyczne co gra w polo, więc PZN nic tu nie zarobi, więc po co ma inwestować?

Wysłane z mojego LG-M320 przy użyciu Tapatalka

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, MichalR napisał:

Niestety dla Polaków narciarstwo zjazdowe jest tak samo egzotyczne co gra w polo, więc PZN nic tu nie zarobi, więc po co ma inwestować?

Wysłane z mojego LG-M320 przy użyciu Tapatalka
 

Cześc

Myślę Michał, że nie do końca jest tak. Narciarstwo to bardzo popularny sport w Polsce ale poziom edukacji narciarskiej jest bardzo niski. Ludzie jeżdżą słabo, w większości nawet nie wiedzą na czym porządna jazda polega. PZN czy też bardziej do tego predestynowany Sitn nie robi wiele by o ta edukację zadbać skupiając się na nośnych hasełkach o kaskach. Fajna akcja "Bezpiecznie z instruktorem..." nie przyniosła chyba za dużych efektów.

Myślę, że podniesienie poziomu ogółu i zainteresowanie ludzi narciarstwem sportowym przyniosłoby efekty w postaci masowości. Zwróć uwagę jak często powtarzany jest nawet tu na forum tekst - nie mam ambicji zawodniczych, mój syn nie będzie zawodnikiem itd. rozumianych jako rezygnacja z edukacji narciarskiej i akceptacja niskiego poziomu technicznego i taktycznego jazdy.

Pozdrowienia 

  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mitek - wiele racji jest w tym co piszesz ale z drugiej strony ludzie sami nie chcą jeździć lepiej, często zadowalają się byle czym. Wydaje im się że jak umieją jechać pługiem to mogą wyjść na czarną trasę bo niby co to dla nich. Osobiście jeżdżę już naście lat ale wciąż mam wrażenie że muszę się doskonalić, więc zawzięcie za każdym razem aż do bólu daję nogom popalić bo wiem że długofalowo będzie z tego wymierny efekt. I nie tylko jadę w dół ale przede wszystkim zwracam uwagę jak jadę, jakie błędy popełniam, jaka praca jest jeszcze do wykonania. I tego uczę również swoje dziecko, dobrze że syn też sam z siebie chce lepiej jeździć. Jednakże znam takich którzy o to zupełnie nie dbają i zamiast czegoś dziecko nauczyć to twierdzą że "trzeba dać mu się bawić nartami" albo że "kiedyś się nauczy albo przesiądzie na deskę". I takie dzieci jeżdżą trzeci rok pługiem, sztywno jak kije od szczotki, motoryka zerowa. To samo dotyczy dorosłych którzy ledwo lizną samodzielnej jazdy to już gnają na wspomniane wcześniej czarne. Kudy tam im jeszcze do jazdy sportowej. Myślę jednak że w tym przypadku słowo klucz to samodoskonalenie. Jak ktoś tego nie czuje to latami będzie jeździł pługiem albo nawet równolegle ale koślawo.

 

I nie tylko w Polsce tak jest, na stokach alpejskich również sporo osób sobie nie radzi, więc może to nie do końca wina braku edukacji tylko raczej niechęć do tejże edukacji wśród narciarzy.

 

Wysłane z mojego LG-M320 przy użyciu Tapatalka

 

 

 

 

  • Like 3
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, MichalR napisał:

@Mitek - wiele racji jest w tym co piszesz ale z drugiej strony ludzie sami nie chcą jeździć lepiej, często zadowalają się byle czym. Wydaje im się że jak umieją jechać pługiem to mogą wyjść na czarną trasę bo niby co to dla nich. Osobiście jeżdżę już naście lat ale wciąż mam wrażenie że muszę się doskonalić, więc zawzięcie za każdym razem aż do bólu daję nogom popalić bo wiem że długofalowo będzie z tego wymierny efekt. I nie tylko jadę w dół ale przede wszystkim zwracam uwagę jak jadę, jakie błędy popełniam, jaka praca jest jeszcze do wykonania. I tego uczę również swoje dziecko, dobrze że syn też sam z siebie chce lepiej jeździć. Jednakże znam takich którzy o to zupełnie nie dbają i zamiast czegoś dziecko nauczyć to twierdzą że "trzeba dać mu się bawić nartami" albo że "kiedyś się nauczy albo przesiądzie na deskę". I takie dzieci jeżdżą trzeci rok pługiem, sztywno jak kije od szczotki, motoryka zerowa. To samo dotyczy dorosłych którzy ledwo lizną samodzielnej jazdy to już gnają na wspomniane wcześniej czarne. Kudy tam im jeszcze do jazdy sportowej. Myślę jednak że w tym przypadku słowo klucz to samodoskonalenie. Jak ktoś tego nie czuje to latami będzie jeździł pługiem albo nawet równolegle ale koślawo.

 

I nie tylko w Polsce tak jest, na stokach alpejskich również sporo osób sobie nie radzi, więc może to nie do końca wina braku edukacji tylko raczej niechęć do tejże edukacji wśród narciarzy.

 

Wysłane z mojego LG-M320 przy użyciu Tapatalka

Cześć

Masz rację. Mniej więcej o to mi chodziło i dlatego od wielu lat jestem tutaj mieszany z błotem dość często bo nie toleruję takiego podejścia o jakim piszesz. Sek w tym aby stworzyć takie wewnętrzne ciśnienie w środowisku narciarzy na dobrą jazdę, na samodoskonalenie, aby osoby jeżdżące niebezpiecznie, przeceniające swoje umiejętności były poddane swego rodzaju ostracyzmowi. Mam wrażenie, że w Alpach jest jednak lepiej, że świadomość jest większa i poziom wyższy. Weź chociażby typowo polska specjalność czyli jazdę bez kijków...

Dlatego tez takie postępowanie jak Twoje czy Coswortha jest godne pochwały i naśladowania. Może Wasze dzieci nie będą zawodnikami ale przynajmniej będę wiedziały jak wygląda dobra jazda, same będą mogły ja propagować. To super sprawa.

Pozdrowienia

Pozdrowienia

  • Like 1
  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...
Dnia 3.04.2018 o 17:48, Mitek napisał:

Cześć

Masz rację. Mniej więcej o to mi chodziło i dlatego od wielu lat jestem tutaj mieszany z błotem dość często bo nie toleruję takiego podejścia o jakim piszesz. Sek w tym aby stworzyć takie wewnętrzne ciśnienie w środowisku narciarzy na dobrą jazdę, na samodoskonalenie, aby osoby jeżdżące niebezpiecznie, przeceniające swoje umiejętności były poddane swego rodzaju ostracyzmowi. Mam wrażenie, że w Alpach jest jednak lepiej, że świadomość jest większa i poziom wyższy. Weź chociażby typowo polska specjalność czyli jazdę bez kijków...

Dlatego tez takie postępowanie jak Twoje czy Coswortha jest godne pochwały i naśladowania. Może Wasze dzieci nie będą zawodnikami ale przynajmniej będę wiedziały jak wygląda dobra jazda, same będą mogły ja propagować. To super sprawa.

Pozdrowienia

Pozdrowienia

Jeżdżąc dwa - cztery tygodnie w roku żadnym wyczynowcem się nie będzie. Narty mają sprawiać radość i tyle. Jeśli chodzi o technikę jazdy, to dzieci MUSZĄ trafić do klubu gdzie trenerzy WIEDZĄ jak skutecznie nauczyć prawidłowej techniki. Czym dziecko młodsze, tym łatwiej, szybciej i trwale przyswaja technikę. Jeśli dziecko wraca w następnym sezonie do pługa to coś z jego szkoleniem było nie tak. Nie da się zrobić dużego progresu jak się nie spędzi odpowiednio dużo godzin na stoku i to z dobrym trenerem, niekoniecznie drogim i niekoniecznie uznanym, a na pewno z dobrym podejściem do dzieci. Oczywiście gdzieś w tle jest - czy cię na to stać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 months later...

To na odświeżenie tematu, krótkie wideo z dzisiejszego rozpoczęcia sezonu na warszawskiej górce. W tym roku młody dostał twarde narty dłuższe niż on sam i sportowe buty, pierwsze zjazdy pozytywne jak na tak radykalną zmianę. Dzieci się jednak bardzo szybko adaptują, o ile chcą się same doskonalić.

 

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zależy też od dziecka, jak się chce nauczyć to będzie doskonalił swoje umiejętności, jak nie ma ochoty to nawet najlepszy trener nic nie da. Mój ma olbrzymie chęci więc nie ma problemu z motywacją, w nowe narty wsiadł i pojechał, długość, twardość jakby nie miała tu większego znaczenia, jestem trochę zaskoczony jak łatwo mu to przychodzi, też bym tak chciał 😀

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba najbardziej od ojca:;) A dziecko albo zaakceptuje albo tak jak córka znajomego - tata ja chcę się uczyć, i wyczyn się skończył. Oczywiście, przekazanie piękna dyscypliny i wynikająca potem z tego radość u dziecka jest wartością bezcenną. Czyż nie? 

Nauka jazdy na nartach, jak zresztą każdego innego sportu, polega na przyswojeniu sobie określonej techniki(pamięci mięśniowej), Jak rodzic był samoukiem to się nauczył jeździć "po swojemu" i ma taką "swoją pamięć mięśniową" czyli technikę jazdy. Niezwykle trudno jest mu potem to poprawić, ale ile to daje radości:;) A malec ma już wkodowane wszystko to co najlepsze i inaczej już jeździć nie potrafi. Oczywiście jednemu to przychodzi łatwiej a drugiemu trudniej. W szkoleniu lotniczym to się kryje w opinii że adept "trwale przyswaja nawyki". W sportach gdzie technika jest bardzo ważna to dobrzy trenerzy szybko wychwycą młodzieńców którym to przychodzi stosunkowo łatwo. A ojcu zostaje tylko być dumnym z syna i próbować go naśladować:;)

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


Booking.com


www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...