Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Szkolenie maluchow


fantom

Rekomendowane odpowiedzi

Kolejne dwa dni na stoku za nami. Z ciężkiej harówy w końcu dni na stoku razem sprawiają przyjemność. Na przyszły rok celujemy w Alpy. 

Co prawda jesteśmy jakieś 4 lata za synem kolegi ale nadrobimy 😉

Przed wyjazdem na narty oglądaliśmy zjazd i świadomość kamery zaowocowała tym profesjonalnym trzymaniem kiji i jajeczkiem 😁

 

 

 

Edytowane przez artix
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nauka małego dziecka, dla rodzica pasjonata nart, to bardzo ważna sprawa. Jak najszybciej chciałoby by się z nim jeździć razem.  Żeby było bezpieczne na stoku. Żeby były postępy i można było się przenosić na dłuższe, trudniejsze stoki. Może z czasem, jeśli będą możliwości i dziecko będzie chętne to jakaś szkółka. A jak nie to przecież warto się dobrze nauczyć jazdy na nartach. To sport od maluszka do sędziwego starca.  Jest taki  inny ciekawy i pasjonujący sport? Ja nie znam.

Ale jak zrobić początek samemu. Taki, że będziemy się w stanie wybrać się na łatwy stok z talerzykiem. Wspólnie tata, mama, i ja sobie pojeździmy, i się coś nauczymy w trakcie tego dnia?   Rodzinna jazda to coś wspaniałego. Robimy przerwę na herbatę, kanapkę. Dzieciak się znudzi, zmęczy więc  może jakiś listek, czy rynienka do ślizgania.  Cztery godziny dziecko nie będzie jeździło.

Nie wiem jakie wykłady z pedagogiki dziecięcej, czy też zajęcia praktyczne mają instruktorzy, którzy się specjalizują w małych dzieciach. Nigdy się tym nie interesowałem. Stosowałem proste metody praktyczne. I dzisiaj, gdybym miał uczyć trzylatka, czy nieco starszego, stosowałbym takie same metody, jak dawniej.

Piewsze kroki to zawsze(dla dorosłego też) jest przyzwyczajenie się do butów. Można robić to w domu, spacerując. To jest ważna czynność. Następnie spacer w nich na śniegu, zabawa.  Kolejne wpięcie w narty i wręczenie kijków. Tu przykładem będzie rodzic. W sprzęcie na śniegu. Kolejny krok to wyciąg. Dziecko dostaje coś w rodzaju kija do szczotki. I można go ciągnąć po płaskim terenie, po osiedlu. Samemu spacerować w butach. Dzieciak się trzyma drążka. Jedzie na wyciągu. Kijki nosimy sami, lub lepiej trzyma pod pachą.

Na malutkim,  niewiele pochylonym, stoczku  z płaskim wybiegiem ubijamy sobie półko. Ubija tatuś z mamusią. Może to być lekko pochylona leśna droga. Na której własnymi nartami robimy tor.  Wyciąg ze szczotki(lub kijka, czy dwóch złączonych) ciagnie małego do góry.  Stawiamy w torze i  za  mamusią(tatuś z tyłu) stramy się zjeżdżać do wypłaszczenia. Tatuś i mamusia mają kijki. Jadą superwolniutko, ale prawidłowo. Dziecko też ma kijki.  Ćwiczymy takie zjazdy. Zwracając uwagę na to, by dziecku nie uciekały narty i nie siadało na nich.  Dalsze ćwiczenia to podchodzenie bokiem do góry, jodełka.  Obroty na nartach na płaskim. Dziecko jak się wywróci powinno być zachęcane do samodzielnego wstawania. Wykluczone branie pod pachy i stawianie na nartach.

Jak dziecko zacznie już dość swobodnie zjeżdżać w dół  do wypłaszczenia(zwiększając stopniowo długość i stromość zjazdu). Nadejdzie czas na pierwsze skręty.  Jest to dziecinnie prosta sprawa.  Wystarczy na stoczku na którym ćwiczono szus ustawić z dziesięć "tyczek". Mogą to być zwykłe,  wiotkie patyki. Np. co pięć, sześć metrów. Tatuś musi objechać te patyki na nartach równoległych. Mamusia też.  Póżniej startuje dziecko. Dziecko ma objechać te patyki. Krzyczymy w właściwym momencie-skręcaj. Kijki w rękach w przodzie. Dziecko o dziwo próbuje objechać patyk. Jak? To jego tajemnica. Widział mamusię i tatusia. To ważne bardzo.

Co dalej z tą pedagogiką. W Koninkach był wyciąg. Lina z tworzywa. Pięćdziesiąt metrów. I mały leciutko pochylony stok. Na którym ustawiono "tyczki" w postaci  kolorowych  postaci. Wnuk(Kuba) przyglądał się przez chwilę jeżdżącym dzieciom. Rzucił kijki, chwycił się linki i pojechał do góry. Spróbował objechać te postacie. Następny wyjazd już z kijkami i  je sobie objeżdżamy.  Cały dzień trwa taka zabawa z przewą na posiłek na stoku. Potem zabawa na placu dla dzieci.  

Kolejny krok to wyszukanie łatwego  talerzyka. Niech jeździ.  I niech skręca. Trzeba zachęcać do jak naczęstrzych skrętów. Są ciągoty do jazdy szusem. Stąd pomocne są wszelkiego rodzaju "tyczki"do objeżdżania. Można stopniować trudności skrętów. Bardziej pogłębione, nieregularne.  Wreszcie pojawił się problem wspólnego zjazdu głównym stokiem w Koninkach. Pusto! Nikt nie wystraszy małego. Gładko.Śnieg naturalny. Do góry na kolanach dziadka. Ale stok jest znacznie stromszy , od stoku pod talerzykiem?  Trzeba wykonać test techniki na "stromiźnie". Dziadek się poświęca na  stromszej części na dole stokui  ciągnie małego do góry. Jakieś pięćdziesiąt, potem sto metrów. Zmodyfikowany kij do szczotki służy za orczyk wyciągu. Jest za stromo, by się sam wypiął z orczyka. Pomoc drugiej osoby jest potrzebana. Ustawiony w dół zaczyna się rozpędzać. Okrzyki skręcaj  i własna świadomość, że należy to robić, bo za szybko, powdują że pojawiają się skręty. Co dziwne jakieś całkiem prawidłowe.  Widać, że obciąża w większym stopniu zewnętrzną nartę. Wewnętrzna się sama wysuwa do przodu w skręcie. Trzyma  ręce z kijkami z boku i w przydzie. Nie wbijając ich. Ale stabilizując ciało.

Test zaliczony. Pojedziemy na górę. Da radę w każdym miejscu na tym stoku.  Po każdym zatrzymaniu się następuje głośne- świetnie panie instruktorze! On jest instruktorem. Na początku peletonu babcią. Jako wzór techniki skrętu.  Potem liczba skrętów i kilometry trasy rosły błyskawicznie. Jeździliśmy już po czerwonym.  Potrzebny był na to jeden sezon. Około trzydziestu dni na śniegu.  To cała pedagogika. Nie było pługu(jakiś mały się małemu się samorzutnie robił w skręcie). Nie było żadnego tłumaczenia, co ma naciskać i kiedy. Jak ma trzymać kijki i kiedy wbijać. Widział jak my wbijamy. No i szukaliśmy gładkich stoków,  z minimalną liczbą osób.  Początek był zrobiony. Można było wspólnie jechać na narty. I ciągle korygować jazdę.  I tak to trwało. Potem się okazało, że lepiej gdyby ktoś inny uczył(posłuszeństwo). Że jakaś grupa w podobym wieku, to rywalizacja(szkółka).  

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, artix napisał:

Mam pytanie. Ile godzin dziennie na stoku dają radę maluchy? Wasze czy to w  szkółkach?

Wszystko zależy od dziecka i jego codziennych aktywności. Jeśli cały rok siedzi w domu z telefonem, to jest małe prawdopodobieństwo, że będzie jeździł dłużej niż 2 godziny, szczególnie jak jest małe. Chociaż i 12 latki się trafiają na zajęciach, które marudzą po godzinie zajęć "ile jeszcze". Natomiast jeśli dziecko na co dzień ma styczność ze sportem to z 10 latkiem można przejeździć cały dzień. Do szkółek niestety rodzice oddają dziecko często na cały dzień tylko dlatego, żeby mieć czas dla siebie. Jeśli dziecko złapie bakcyla - super. Jeśli nie i generalnie cały wyjazd jest za karę, bo nie jest przyzwyczajony do aktywności, co zdarza się coraz częściej, to dla nas instruktorów czasami jest to wyzwanie, żeby taki delikwent nie popsuł zajęć całej grupie.

Co do kilku postów wyżej. Szelki - NIE

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, artix napisał:

Mam pytanie. Ile godzin dziennie na stoku dają radę maluchy? Wasze czy to w  szkółkach?

Cześć

Co to znaczy maluchy?

Kolega Krych dobrze to opisał. Ja Ci powiem, że rzadko jeżdżę 6h czy więcej. Po prosty staramy się jeździć na tyle intensywnie, że i dwie h starczą. Trzeba wykorzystywać czas optymalnie, żeby był na wszystko.

Jak jeździsz na nartach to zawsze każdego dnia jest tak samo: jest czas zapoznawania się ze stokiem danego dnia, jest czas rozgrzewania się i łapania rytmu, czas jazdy optymalnej - apogeum, po którym wiesz, że już fajniejszego zjazdu dlatego dnia nie będzie.

Trening w narciarstwie alpejskim trwa dwie góra trzy godziny i to dobry czas.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mitek, ale trening a jazda swobodna dla przyjemności to przecież dwie różne rzeczy. Jak jedziesz w wysokie góry gdzie masz mnóstwo tras to nie tłuszczesz cały dzień jednego odcinka tylko starasz się objechać ile się da. Nie ma wtedy za bardzo czasu na analizy tras, warunków i inne kalkulacje. Zapinasz narty i jazda 😀

  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, MichalR napisał:

Mitek, ale trening a jazda swobodna dla przyjemności to przecież dwie różne rzeczy. Jak jedziesz w wysokie góry gdzie masz mnóstwo tras to nie tłuszczesz cały dzień jednego odcinka tylko starasz się objechać ile się da. Nie ma wtedy za bardzo czasu na analizy tras, warunków i inne kalkulacje. Zapinasz narty i jazda 😀

Cześć

Tak oczywiście masz rację Michał tylko... mnie takie podróżowanie na nartach raczej nie bawi. Nawet jak mam 300km to szybko robię ogląd wszystkiego i i tak skupiam się na jednym, dwóch stokach. Sam wiesz, że żeby pojechać naprawdę konkretnie trzeba poznać stok warunki, ma być pusto itd.

Objechanie "ile się da" nie bardzo mnie interesuje. Wszędzie jest podobnie.

Pozdrowienia serdeczne

  • Sad 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 hours ago, MichalR said:

Jak to dobrze że mój po pierwszych dąsach dał się namówić na instruktora. Jak zobaczył ile mu to dało w krótkim czasie to przestał protestować i nawet kazał się do klubu zapisać.

w jakim wieku dojrzał do instruktora/klubu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Plywak said:

w jakim wieku dojrzał do instruktora/klubu?

Zaczął jeździć jak miał 6 lat, zaczynał w Alpach gdzie ja go uczyłem podstaw ale jeszcze w tym samym sezonie miał już zajęcia z instruktorem a jak miał 8 lat zaczął jeździć w klubie.

@MitekJestem w stanie to zrozumieć, mimo że wyznaje zupełnie inne podejście i uwielbiam zwiedzać świat na nartach😀

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, MichalR napisał:

Zaczął jeździć jak miał 6 lat, zaczynał w Alpach gdzie ja go uczyłem podstaw ale jeszcze w tym samym sezonie miał już zajęcia z instruktorem a jak miał 8 lat zaczął jeździć w klubie.

@MitekJestem w stanie to zrozumieć, mimo że wyznaje zupełnie inne podejście i uwielbiam zwiedzać świat na nartach😀

Cześć

Wiesz moja Żona musi mieć wiele kilometrów tras jak przygotowujemy wyjazd i ja się temu bez reszty poddaje ale czasami trzeba podjąć racjonalne decyzje np. pogoda, bezpieczeństwo itd.

W zeszłym roku byliśmy w rejonie BKK, Gerlitzen, Turacher. Po jednym dniu mówiłem, że nie ma co jeździć do BKK bo jest złe światło (prognozy) ale się uparli... Pozostałe dni spędziliśmy w Gerlitzen na dosłownie jednej trasie bo jazda była najlepsza z możliwych.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Mitek napisał:

Cześć

Wiesz moja Żona musi mieć wiele kilometrów tras jak przygotowujemy wyjazd i ja się temu bez reszty poddaje ale czasami trzeba podjąć racjonalne decyzje np. pogoda, bezpieczeństwo itd.

W zeszłym roku byliśmy w rejonie BKK, Gerlitzen, Turacher. Po jednym dniu mówiłem, że nie ma co jeździć do BKK bo jest złe światło (prognozy) ale się uparli... Pozostałe dni spędziliśmy w Gerlitzen na dosłownie jednej trasie bo jazda była najlepsza z możliwych.

Pozdrowienia

No i to jest motywacja tego aby siedzieć na np takim narciarskim cyrku na jednej trasie gdy mamy do dyspozycji ponad 300 km tras 🤔

Jedź na Szymoszkowa i nie zawracaj se głowy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, artix napisał:

No i to jest motywacja tego aby siedzieć na np takim narciarskim cyrku na jednej trasie gdy mamy do dyspozycji ponad 300 km tras 🤔

Jedź na Szymoszkowa i nie zawracaj se głowy. 

Cześć

Jeżeli Szymoszkowa będzie tylko dla mnie - spoko.

Zwiedzać mogę sobie np. samochodem, pieszo, na rowerze (choć tu już też bawi mnie raczej jazda  a nie oglądanie widoków). Na nartach liczy się dla mnie jakość jazdy. Przyjemność pokonania 500 metrów może być, znacznie większa niż 100km.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Mitek napisał:

Cześć

Jeżeli Szymoszkowa będzie tylko dla mnie - spoko.

Zwiedzać mogę sobie np. samochodem, pieszo, na rowerze (choć tu już też bawi mnie raczej jazda  a nie oglądanie widoków). Na nartach liczy się dla mnie jakość jazdy. Przyjemność pokonania 500 metrów może być, znacznie większa niż 100km.

Pozdrowienia

 

22 minuty temu, Mitek napisał:

Cześć

Jeżeli Szymoszkowa będzie tylko dla mnie - spoko.

Zwiedzać mogę sobie np. samochodem, pieszo, na rowerze (choć tu już też bawi mnie raczej jazda  a nie oglądanie widoków). Na nartach liczy się dla mnie jakość jazdy. Przyjemność pokonania 500 metrów może być, znacznie większa niż 100km.

Pozdrowienia

Wiesz, ja nie po to ucze mlodego sprawnej i bezpiecznej jazdy zeby siedzial do konca zycia w Bialce czy Jurgowie bo powie mi  w koncu, stary, te narty to wiesz, nuuuuuuda!

Objechac z nim kiedys Cyrk do okola jest moim marzeniem. Nawet Szmuglarke w Ischgl na poczatek. 

No ale kazdy ma inne priorytety. 

 

Edytowane przez artix
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Jasne. Kacper stał się w miarę samodzielny w wieku 6 lat ale jeszcze wtedy robił to co ja proponowałem. Ale już jak miał 8 to zawody itd. A jak 11 to FRS i do parku jedynie. Teraz od trzech lat jeździ tylko i wyłącznie na SL szlifując głębokie skręty. Oni wybiorą a my tworzymy bazę do tych wyborów.

Pozdrowienia serdeczne

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdybym mieszkał na północy Szwecji sprawa wyglądała by inaczej. Dziś pewnie zamiast na football młody uczęszczał by  na treningi narciarskie, no ale tak nie jest. 

Jazda na krawędzi, hmmm. Każdy dobry narciarz powinien to potrafić, ale żeby tak do końca życia? 🤔

Idolem młodego jest Kai. Przykre ale prawdziwe, Viggo zdaje sobie sprawę że nie mamy tych warunków co Kai, ale nie poddaje się i zapowiedział  w lato ostre treningi na trampolinie 😁

 

Edytowane przez artix
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam dzieci, ale się wypowiem. Obserwując siebie i znajomych uważam, że najważniejsze jest rozpoczęcie przygody z narciarstwem w jak najmłodszym wieku i to w taki sposób, żeby nie siedzieć całymi dniami na oślich łączkach z "dywanami". To jest dobre na pierwszych kilka godzin/dni na nartach, potem dziecko powinno jeździć na normalnych stokach. Na mój pierwszy wyjazd w wieku 3 lat zostałem zabrany przez mamę do Szczyrku. Ze względu na brak śniegu niżej, jeździliśmy na wyżej położonych orczykach ówczesnego GON. Jeździłem "na kijku" i jakoś dawaliśmy radę razem zjeżdżać. Z jazdy na nartach jako kilkulatek pamiętam stoki takie jak Kasprowy Wierch, Nosal, Gubałówka, czyli ówcześnie jedne z najbardziej wymagających stoków w PL. Nie pamiętam za to, żebym kiedykolwiek się bał jako dziecko na nartach. Tego typu podejście pozwoliło mi zrobić PI w wieku nastoletnim i amatorsko jeździć całkiem niezłym stylem jako dorosły. 

Nie jestem psychologiem, ale wydaje mi się, że komponenta psychiczna jest bardzo ważna przy nauce dzieci. Jeżeli będziemy im mówić, że "to jest trudny stok, nie dasz rady, zabijesz się itd.", to nastawienie będzie automatycznie negatywne. Jeżeli od małego będziemy zabierać je na wymagające trasy i pozwalać uczyć się na nich jeździć, zaprocentuje to w starszym wieku. Wiadomo - trzeba być rozważnym, a każde dziecko jest inne, ale moim zdaniem "ochrona" dzieci przed prawdziwym narciarstwem ma jedynie negatywne skutki...

Wielokrotnie widziałem w Alpach 3-letnie dzieci na stromych trasach - na szelkach lub na kijku. Dzieci w wieku 5-6 lat cisną już za instruktorem na czarnych trasach eleganckim skrętem ciętym. Tak na marginesie, osobiście nie znam nikogo, kto zacząłby przygodę z jazdą na nartach w wieku powyżej około 5-6 lat i jeździłby naprawdę porządnie jako dorosły.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój syn mówi że fajnie jeżdżę, zaczynałem jak miałem 25 lat, ale od tamtej pory przez 20 lat rok w rok tłukłem dziesiątki kilometrów na trasach o różnej trudności. Jak ktoś chce poprawiać swoje umiejętności to wiek nie jest przeszkodą, wszystko siedzi w głowie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, MichalR napisał:

Mój syn mówi że fajnie jeżdżę, zaczynałem jak miałem 25 lat, ale od tamtej pory przez 20 lat rok w rok tłukłem dziesiątki kilometrów na trasach o różnej trudności. Jak ktoś chce poprawiać swoje umiejętności to wiek nie jest przeszkodą, wszystko siedzi w głowie.

Wyjątek potwierdza regułę ;). A tak na poważnie, to pewnie jest jak ze wszystkim - ciężka praca i determinacja prowadzą do sukcesu. Ja w swoim otoczeniu obserwuję, że osoby, które zaczynały np. w wieku "studenckim" dość szybko się zniechęcały, bo "początkujące" narciarstwo nie dawało im przyjemności, a jedynie frustrowało. Po kilku wyjazdach (nawet w Alpy) wolą wydać pieniądze na zimowy wyjazd do ciepłych krajów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


Booking.com


www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...