Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Szkolenie maluchow


fantom

Rekomendowane odpowiedzi

Przez dwa tygodnie we włoskich Alpach znacznie wzbogaciłem swoje doświadczenie w temacie. Oprocz jazdy własnej zajmowałem sie dwiema córkami 8 i 5 lat (o trzeciej, która dosyć często jeździła w nosidle w czasie "lekcji" starszych sióstr nie wspominając). Młodsza, 5 latka rok temu stawiała pierwsze kroki i teraz jeszcze w Polsce byłem przerażony jak mało z tego zostało, na szczęscie taki był tylko początek, z godziny na godzine było lepiej, za drugim razem już dawała radę calkowicie samodzielnie a potem były Alpy gdzie w zasadzie przeszła płynnie do jazdy samodzielnej, ładnie radziła sobie na łatwych niebieskich, na tych nieco trudniejszych radziła sobie szerookim pługiem a i na czerwonych po kilku dniach też było w miarę - oczywiście wszystko powolutku, jazda w dużej mierze za mną lub za starszą siostrą, cały czas w skręcie zwłaszcza na stromszych i twardych odcinkach. Po 10 dniach w zasadzie potrafiła zjechać z każdej górki, nawet bardzo stromej, powoli nie szarżując - pełna kontrola. Dziewczynka ma lat 5 równo i muszę stwierdzić,że dobrze jej idzie mimo tego, że strasznie krąbrna jest, nie chce nic powtarzać, robi dużo rzeczy na przekór i takie inne drobne niuanse. Ale daje radę samodzielnie. Mam porównanie do starszej, której w wieku 5lat szło dużo gorzej. Niemniej uczona tą samą techniką do tej pory jeździła bardzo wolno i bojaźliwie (jest z natury bardzo ostrożna) teraz przełamała sie i zaczęła jeździć bardzo szybko - aż się miejscami bałem. Nauczona jest jeździć skrętem, który ładnie dokreca, jak jedzie za mną to bardzo ładnie jej idzie i mogę jechać tak na 80% a ona pięknie trzyma tempo i tor jazdy. Nie wiem tylko jak poprawic jej postawę bo troche stoi na deskach "jak kukiełka", na szczęscie przstała obciązać tyły co kosztowało troche pracy. Te moje Panny do tego są mocno wytrwałe i tak w tydzień potrafiły przejechać wyciagami 180km starsza i 140 km młodsza, dziś śmialem sie ze znajomych, którzy z tygodnia jazdy w Dolomitach mieli słabsze rezultaty a przecież te dzieciaki nie spędzały całego dnia z deskami na nogach. W drugim tygodniu póściłem młodszą na taki 400 metrowy orczyk i kilka godzin jeździla tam całkiem sama - patrzę na odczyt dnia w necie z karnetu - 45 razy podjechała do góry:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co myslicie o szelkach asekuracyjnych do nauki dzieci?

W zeszłym roku 2 tygodnie tak woziłem moją wtedy 4 latkę (o jej postepach jest post niżej). W zasadzie dla nas obojga to był pierwszy raz: ja nie woziłem dziecka na szelkach a ona w zasadzie nie jeździła wcześniej na nartach. metoda została trochę wymuszona bo miałem tez pod opieka 7 latkę i tylko w ten sposób mogłem zajmować się obiema na raz tak aby jeździły i obie coś się nauczyły (wyjście dla obu kompromisowe czyli nie najlepsze ale zawsze cos). Generalnie stwierdzam, że na początek to było ok tylko wymaga dziecka na tyle silnego aby sie nie przewracało bo niestety metoda ma wadę - mozna wjechać na takie dziecko i jest źle. Gdy małą odpiąłem od uprzęży to w zasadzie nauka od początku bo o ile nauczyła sie dobrze stać na nartach, jechać nawet bardzo szybko i bardzo długie odcinki (po 2-3 km) i stabilnie to niestety z hamowaniem był duży kłopot - narty ją niosły i nic z tym nie mogła początkowo zrobić. Ale to już wymagało tylko szlifu - tego nauczyła sie w mig i w zasadzie w dzień po odpięciu jeździła sama. Tak wiec metoda nie najlepsza ale całkowicie bym jej nie przekreślał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja podczas ostatniego wyjazdu w Austrii zaobserwowałem naukę jazdy niepełnosprawnych dzieci,głownie niewidomych-chyba było to pokazowo,bo aż Tv ORF filmowała.Coś niesamowitego,i to nie na żadnej smyczy,instruktorzy cały czas mieli kontakt głosowy,jak na zawodach -pilot niewidomego zawodnika.Były to dzieci w wieku 5-7 lat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

szkolenie na lonzy

Pytałem jednego z expertow z AWF -nauka na szelkach powoduje brak kontroli predkosci u dziecka. dziecko nie czuje nart. a zatrzymanie poprzez szarpniecie powoduje upadek w tył. ja tez stwierdzam ze lepiej jest uczyc w formie zabawy oraz pług. Co do 140 km dla malego dziecka - to zajechanie jego kolan, to nie wyjdzie dziś, ale MALE dziecko nie jest KOPIA TATY. mimo wszytko pozdrawiam -to tylko moje sugestie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Andi, żeby to stwierdzić nie trzeba fachowca z AWF - wystarczy sie przejechac choć raz; zreszta te spostrzeżenia też mialem co chyba wynika z postu poniżej. A co do 140 km - zapewniam Cię, że mała nie była w żaden sposób zmuszana czy eksploatowana, po prostu sobie jeździła swoim rytmem tak jak chciała i jak jej sprawiało to radośc - właśnie w formie zabawy, dziennie na stoku spędzała 4-5 godzin maksymalnie nie tylko jeżdrząc. W sumie przejechała więcej bo 140km to jest odczyt dlugosci wyciagów a nie tras. Zreszta przy sprawności i jakości tamtejszych tras nie stanowi to problemu, głównie jeździlem z nią na 2 km trasie niebieskiej dla dzieci którą potrafila 10 krotnie zjechać w ciągu 2 godzin a jeździła stosunkowo powoli.

Przesadziłem - przejechała 124 km tylko, sprawdziłem na odczycie.

Tu w akcji: http://www.skionline.pl/forum/gallery/showimage.php?i=1825&catid=member&imageuser=6864

Edytowane przez mihumor
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość berry
Witam

Absolutnie odradzam. To jest element mający za zadanie uspokoic rodzica a nie wspomagający szkolenie. Podobnie spinane dzioby itd.

Pozdrawiam

spięte dzioby królują w szkólkach austriackich... 20 dzieci i kilkoro instruktorów... ta 20 oczywiście pierwszy raz na nartach (nie liczę ogródków przy przedszkolach narciarskich)... dzieci w wieku 4 - 7 lat... Taki koszmarek... :D

ale przyznam, że jeśli już mam wybierać :D, to wolę rodziców z szelkami, niż kijkami pod szyją dziecka :D... tak wisielczo patrząc na sprawę...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

spięte dzioby królują w szkólkach austriackich... 20 dzieci i kilkoro instruktorów... ta 20 oczywiście pierwszy raz na nartach (nie liczę ogródków przy przedszkolach narciarskich)... dzieci w wieku 4 - 7 lat... Taki koszmarek... :D

Tak wiem. W szkólkach przy dużej ilości dzieci w grupie może mieć ten patent rację bytu bo hamuje i ustawia stopy ale sam wiesz że najlepiej jak najmniej udziwnień bo wtedy jak ruch jest opanowany to jest i koniec. nie trzeba oduczać przyzwtczajenia do jakiegos patentu.

ale przyznam, że jeśli już mam wybierać :D, to wolę rodziców z szelkami, niż kijkami pod szyją dziecka :D... tak wisielczo patrząc na sprawę...

Niezłe niezłe, nie przypominam sobie żebym widzia kijek, ale pare razy miałem okazje uświadamiac rodzica, że dziecko sie dusi tak je trzymał za szyje przedramieniem. To juz nie próby nauki Berry - to bezmyslnośc i kryminał.

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość berry
Cześć

Tak wiem. W szkólkach przy dużej ilości dzieci w grupie może mieć ten patent rację bytu bo hamuje i ustawia stopy ale sam wiesz że najlepiej jak najmniej udziwnień bo wtedy jak ruch jest opanowany to jest i koniec. nie trzeba oduczać przyzwtczajenia do jakiegos patentu.

Z tego też (ilość dzieciaków - masówka) powodu zniechęcam rodziców do posyłania dzieci zupełnie początkujących do obcojęzycznych szkółek, choć czasami nie ma wyjścia bo brak polskich, a wtedy zachęcam do wykupienia na początek choć 2 godz. na naukę pługu i skrętów indywidualnie... dla mnie dopiero od tego momentu może zacząć się nauka w grupie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość berry
Jejciu - a co to za "patent" :eek:

Berry - gdzie uswiadczyles takich widokow ??

no nie wiesz :D ?

wkłada się dziecko między nogi (oboje jedziemy w tym samym kierunku), chwyta się poziomo kijek w taki sposób, że pomiędzy nim a mną jest dziecko (więc muszę trochę przykucnąć, bo dziecko ma ok. 1 metra wzrostu:-)), które chwyta ów kijek na przed sobą na wysokości swojej klatki piersiowej (na razie jest bezpiecznie, ale stoimy, póki co)... Po tych przygotowaniach ruszamy... ale wiadomo... stok idealnie gładki nie jest... nasza pozycja trochę niewygodna... podnosimy więc trochę sylwetkę (dziecko trzyma kijek)... to + nasz balans ciałem sprawiają, że kijek już jest na wysokości szyi dziecka (to jest jakiś 10 metr naszej jazdy od rozpoczęcia, a zostało jeszcze kilkaset)... jak wiadomo prędkość się zwiększa... itd. itd. Może nie codzienny, ale dość częsty widok na stokach, dodam, że w większości czerwonych... a jako, że mam hopla na punkcie bezpieczeństwa, to mi to zostaje w pamięci...

dla nieuważnie czytających... tak nie robić !!!

no a jeśli nie spędziłem dotąd od września na stokach w Alpach 1,5 miesiąca, to i obrazków takich mnóstwo... przodują w tym Czesi, Słowacy i Polacy...

Edytowane przez berry
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Toz to kur#@ jakas masakra jest :eek:

Kilka razy "tak" pojechalem, ale nie z kijkami tylko trzymajac reka w klacie, po w miare plaskim i moze 20-30 metrow bo mala chciala "tak sobie zjechac".

Niewygodnie, pochylono skrecony, i jeszcze trzymajac "dobrze" dziecko to gorna narta w luku lapie wewnetrzna krawedz. Wogole szkoda wspominac.

Dalego tylko tak "rozrywkowo" 2-3 razy i powiedzialem ze dosyc tego.

Az wstyd sie przyznawac :P

A dalej to juz na wlasne nogi i do roboty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Można spróbować jechać z dzieckiem i z kijkami, ale nie tak jak napisał berry z dzieckiem między nogami i kijkiem pod jego szyją, tylko obok siebie.Tzn. chwytamy kijek na jednym końcu, a dziecko (stojąc obok nas) chwyta kijek na drugim. W razie upadku po prostu puszczamy kije i nikomu nie powinno się nic stać. Jazda taka oprócz pewnych zalet ma także niewątpliwie wady. Przede wszystkim podczas co drugiego zakrętu dziecko musi jechać po zewnętrznej, co powoduje, że w pewnym momencie nas wyprzedza, co z kolei sprawia, że trzymając kijek powodujemy nieprawidłową postawę, gdyż nasz mały narciarz odchyla się do tyłu. Trzeba więc starać się jechać cały czas równolegle, co jest trudne podczas skrętu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość berry
Można spróbować jechać z dzieckiem i z kijkami, ale nie tak jak napisał berry z dzieckiem między nogami i kijkiem pod jego szyją, tylko obok siebie.Tzn. chwytamy kijek na jednym końcu, a dziecko (stojąc obok nas) chwyta kijek na drugim. W razie upadku po prostu puszczamy kije i nikomu nie powinno się nic stać. Jazda taka oprócz pewnych zalet ma także niewątpliwie wady. Przede wszystkim podczas co drugiego zakrętu dziecko musi jechać po zewnętrznej, co powoduje, że w pewnym momencie nas wyprzedza, co z kolei sprawia, że trzymając kijek powodujemy nieprawidłową postawę, gdyż nasz mały narciarz odchyla się do tyłu. Trzeba więc starać się jechać cały czas równolegle, co jest trudne podczas skrętu.

a jakie ma zalety ? pytam poważnie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zalety - wg. mnie podczas takiej jazdy dziecko może nabrać większej pewności siebie, po drugie jedziemy razem, co powoduje, że dziecko odczuwając bliskość rodzica (instruktora) czuje się bezpieczniej, szczególnie gdy nie w pełni panuje jeszcze nad nartami, a wokół "latają messerschmitty". Możemy wpływać na szybkość jazdy i ewentualnie hamować, gdy widzimy, że dzieciak nabiera zbyt dużej prędkości i nie umie jeszcze w pełni nad tym zapanować. Gdy maluch nie umie jeszcze w każdym przypadku zatrzymać się mamy pewność, że gdy trzeba będzie zwolnic bądź stanąć maluch nie pojedzie w siną dal. Widzę jeszcze jedną zaletę - jedziemy razem, więc mniejsze ryzyko, że ktoś uderzy w naszą pociechę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czytając ten temat widzę że skupiacie się bardziej na tym jak nienależy uczyć maluchy niż jak należy, przy tym wytykacie błędy szkółkom austriackim a ja się zastanawiam dlaczego oni mają takie wspaniałe osiągnięcia sportowe w narciarstwie alpejskim jak tak beznadziejnie uczą.Jeśli wiecie kto prawidłowo potrafi uczyć to może jakieś linki do tych szkółek tutaj zamieścicie?Moje córki nauczyły się bez szkółki i bez instruktora, zwyczajnie jeździły z całą grupą ludzi o różnych umiejętnościach a co najważniejsze miały dużo radości z takiej jazdy, przed 3 laty mieliśmy w grupie narciarza niespełna 3letniego, jeździł na szelkach ale ze wszystkimi, 2-3 godziny miał niezwykłą radochę a jak się zmęczył to do gondoli i do domu - rok później jeździł już całkiem normalnie(naturalnie z pługu) nawet do 5 godzin wytrzymywał bez marudzenia.Moim zdaniem najważniejsza jest dla dzieciaków fajna zabawa i nie rozumiem rodziców co zwyczajne pozbywają się maluchów oddając je do szkółki - dosyć naoglądałem się takich zasmarkanych i zapłakanych maluchów.wierzcie mi ten na zdjęciu miał naprawdę radochę a szelki wcale nie odbiły się negatywnie na jego dalszej narciarskiej "karierze"

127.jpg

127.jpg.772c0545316dda163ccae6734ff81df4.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość berry
Zalety - wg. mnie podczas takiej jazdy dziecko może nabrać większej pewności siebie, po drugie jedziemy razem, co powoduje, że dziecko odczuwając bliskość rodzica (instruktora) czuje się bezpieczniej, szczególnie gdy nie w pełni panuje jeszcze nad nartami, a wokół "latają messerschmitty". Możemy wpływać na szybkość jazdy i ewentualnie hamować, gdy widzimy, że dzieciak nabiera zbyt dużej prędkości i nie umie jeszcze w pełni nad tym zapanować. Gdy maluch nie umie jeszcze w każdym przypadku zatrzymać się mamy pewność, że gdy trzeba będzie zwolnic bądź stanąć maluch nie pojedzie w siną dal. Widzę jeszcze jedną zaletę - jedziemy razem, więc mniejsze ryzyko, że ktoś uderzy w naszą pociechę.

Już rozumiem, jednak ja nie polecam tego sposobu, choćby ze względu na wady podane przez Ciebie w poprzednim poście... Acz lepszy ów sposób, niż na szyi...

Co do trzymania dziecka obok:

- nie nabiera od początku właściwych nawyków,

- w przypadku, o którym napisałeś, czyli wywrotki puszczamy kijki, jednak co będzie jeśli dziecko ruszy na leżąco w dół (dzieci siadają często na pupach na nartach i kończy się to jeszcze szybszą jazdą),

- przy kontakcie z kijkiem dziecko będzie dążyć odruchowo do kontaktu (oparcia się ) z dorosłym, więc będzie obciążać mocniej jedną nartę,

- dziecko będzie miało trudność z jazdą pługiem, ponieważ jedną nartą będzie zahaczać o nartę dorosłego,

i wiele innych...

Ale tak jak pisałem wcześniej, lepsze to niż szyja...

Jak juz pisałem wcześniej, dobrze jest od początku unikać kontaktu z dzieckiem stojącym na nartach, chyba, że wymaga tego ćwiczenie, lub chwilowe zabezpieczenie (np. nie może samo zahamować), przez podparcie, w miarę jeżdżenia coraz rzadsze...

Dobrze jest na początku zbliżyć ręcznie dzioby dziecka do siebie, samemu jadąc tyłem i ewentualnie lekko sterować, bardzo powoli i z zachowaniem bezpieczeństwa, niejako wymuszać sylwetkę i ułożenie i nacisk na odpowiednia nartę. Ale to w przypadku rzeczywiście małych dzieci...

oczywiście ważne, żeby dziecko wcześniej wiedziało co będziemy robić... Będzie dzięki temu miało poczucie kontroli nad sytuacją... Ja jeszcze dodatkowo pytam dziecko, czy daną rzecz możemy zrobić, cały czas zapewniając, że jeśli coś nieprzewidzianego się wydarzy to je złapię :D... czego i tak najczęściej robić nie muszę...

Sterowanie dziobami też, na ile się da, krótko... dzieciaki baaaardzo szybko się uczą :)...

Aaaaa... co ważne... Od niemal samego początku jeździmy z mały skrętami, mocno "podkręconymi"... nie ma wtedy nawyku (dziecko), jak w przypadku nauki na szelkach, jazdy na wprost...

Jeśli dorosły ucząc nie panuje nad swoimi nartami, to dobrze jest (żeby sam nie uczył, to na pewno, ale czasem nie da się inaczej) ażeby ćwicząc z dzieckiem dobierał ćwiczenia podczas których sam będzie się czuł pewnie na nartach... czyli jak ktoś niepewnie jeździ tyłem, to nie ubezpiecza dziecka jadąc tyłem... dziecko ma nam ufać i jak się taki dorosły z dzieckiem wyłoży :D, to zaufanie będzie maleć... Więc postępy również zwolnią...

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość berry
czytając ten temat widzę że skupiacie się bardziej na tym jak nienależy uczyć maluchy niż jak należy, przy tym wytykacie błędy szkółkom austriackim a ja się zastanawiam dlaczego oni mają takie wspaniałe osiągnięcia sportowe w narciarstwie alpejskim jak tak beznadziejnie uczą.

pewnie się pomylę jak napiszę że mają góry, nakłady itd... ja nie oddałbym swojego dziecka do szkółki austriackiej, bez uprzedniej lustracji instruktora, ponieważ już wystarczająco wiele naoglądałem się szkółek tamże... przykłady na życzenie, ale to znowu będzie jak nie robić :D...

Moje córki nauczyły się bez szkółki i bez instruktora, zwyczajnie jeździły z całą grupą ludzi o różnych umiejętnościach a co najważniejsze miały dużo radości z takiej jazdy, przed 3 laty mieliśmy w grupie narciarza niespełna 3letniego, jeździł na szelkach ale ze wszystkimi, 2-3 godziny miał niezwykłą radochę a jak się zmęczył to do gondoli i do domu - rok później jeździł już całkiem normalnie(naturalnie z pługu) nawet do 5 godzin wytrzymywał bez marudzenia.

Moim zdaniem najważniejsza jest dla dzieciaków fajna zabawa i nie rozumiem rodziców co zwyczajne pozbywają się maluchów oddając je do szkółki - dosyć naoglądałem się takich zasmarkanych i zapłakanych maluchów.

wierzcie mi ten na zdjęciu miał naprawdę radochę a szelki wcale nie odbiły się negatywnie na jego dalszej narciarskiej "karierze"

no i bardzo dobrze... naprawdę... ale nie wszyscy tak potrafią.. w większości piszemy tu ogólnie... Ja również na podstawie tego co widzę na stokach... Nie zaś na podstawie opowieści...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-nauka na szelkach powoduje brak kontroli predkosci u dziecka. dziecko nie czuje nart. a zatrzymanie poprzez szarpniecie powoduje upadek w tył.

brak kontroli predkoscii .... i wyobraźni dlatego stosujmy to wtedy kiedy okolicznosci wymagaja: strome odcinki, tłok na stoku itp. na prostych trasach lepiej odpinać

:mad:przeciez nie trzeba szarpac zeby zatrzymac. szelki mają wspomagac a nie zastepować

czucie nart:confused:co masz na mysli?, ja tego nie zaobserwowałem

Edytowane przez dziatwa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wytykacie błędy szkółkom austriackim a ja się zastanawiam dlaczego oni mają takie wspaniałe osiągnięcia sportowe w narciarstwie alpejskim jak tak beznadziejnie uczą

pewnie się pomylę jak napiszę że mają góry, nakłady itd... ja nie oddałbym swojego dziecka do szkółki austriackiej, bez uprzedniej lustracji instruktora, ponieważ już wystarczająco wiele naoglądałem się szkółek tamże...

Powiem tak - jeżeli widzę szkółkę dla maluchów - tak na oko dzieci może 3 do 5 lat, 1-2 instruktorów na około ośmioro dzieci i np. osobiście łapię jednego malucha chroniąc go przed zjechaniem z trasy, jeżeli widzę dziecko jadące na plecach na taśmociągu bez szans na pomoc ze strony opiekuna, jeżeli rozmawiam z ojcem 6letniej dziewczynki, który mówi, że po jednym dniu wypisał ją ze szkółki bo to nie miało sensu to uważam, że jeżeli czujemy się na siłach to możemy spróbować sami szkolić malucha lub oddać pod opiekę instruktora, z którym przede wszystkim nasze dziecko się dogada.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

Króciutko bo nie mam czasu. Każde trzymanie dziecka jest błędne.

Jeżeli dziecko nie stoi na nartach to najpierw musi nauczyć się stac a dopiero wtedy się z nim jeździ.

Jeżeli jest to nauka jeden na jeden to nalezy (jeżeli dziecko w miare pewnie stoi na nartach) uczyć od razu skretu łączonego jadąc pługiem tyłem i zadając slad. Kontakt wzrokowy zapewnia poczucie bezpieczeństwa dziecka, pozycja poniżej bezpieczeństwo w razie niekontrolowanego przyspieszenia. W pierszym etapie dobrze jest sterować nartami poprzez trzymanie dziobów nart malego narciarza i w ten sposób przekazywanie odpowiednich ruchów nózkom.

Od razu jedziemy skretami łaczonymi najlepiej na normalnym stoku. Pamietamy o odpowiednim wyborze toru jazdy, zatrzymywaniu sie w odpowiednich, bezpiecznych miejscach itd.

Dziecko chłonie wszystko i w ten sposób kształtujemy samodzielnego i bezpiecznego narciarza.

Po jednym dwu dniach młody adept powinien jeździć samodzielnie skretem łączonym z wyborem trasy. Na poczatku cały czas jedziemy pługiem tyłem z przodu stopniowo dając możliwośc własnego wyboru trasy. Pamietamy o asekuracji w razie utraty kontroli oraz dobrym wyborze trasy zjazdu.

Po tygodniu powinniśmy mieć już do czynienia z samodzielnym narciarzem. Jeżeli uczymy naprawdę malego narciarza - trzy latka i mniej - pamietajmy o bardzo krótkim cyklu zajęciowym i o tym, że za każdym wyjazdem trzeba wszystko spokojnie powtórzyć.

Starsze dzieci łąpią szybciej i trwale że tak powiem.

Dobrze prowadzone dziecko gdy zaczyna w wieku 3 lat powiedzmy to w trzecim sezonie powinno już być praktrycznie samodzielnym narciarzem i parnerem w jeździe a nie maluszkiem wymagajacym opieki.

Wszystko to dotyczy nauki jeden na jeden, to ciężka praca wymagająca trochę wiedzy duzo cierpliwości, dobrej jazdy na nartach (absolutnie konieczne ze względu na całkowicie podświadomy charakter nauki) ale warto ten wysiłek podjąć. Takie lekcje oprócz tego ze są znakomitą zabawą procentują w przyszłości i bardzo skaracają drogę do usamodzielnienia naszych maluchów.

Stosowanie szelek to horrorek, który tylko i wyłącznie uspokaja rodzica i nie przynosi nic dobrego a tylko złe rzeczy z punktu widzenia edukacji narciarskiej.

Pozdrawiam

brak kontroli predkoscii .... i wyobraźni dlatego stosujmy to wtedy kiedy okolicznosci wymagaja: strome odcinki, tłok na stoku itp. na prostych trasach lepiej odpinać

Dzieci maja wyobraźniej która przy naszej jest oceanem przy Bałtyku - trzeba tylko umiec to wykorzystać, a to polega głownie na zaufaniu a nie spętaniu.

:mad:przeciez nie trzeba szarpac zeby zatrzymac. szelki mają wspomagac a nie zastepować

Szarpiesz zawsze. Różnica wagi jest taka że Ty nawet tego nie czujesz. Tym bardziej jak przecietnie jeździsz. Zapraszam na test: Ty w szelkach Ja trzymam smycz.

Pozdrawiam

Mitek

Edytowane przez Mitek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 months later...

Szkoła dla brzdąca

Mam pytanie:

Zna ktoś tą szkołę, uczył ktoś dziecko z nimi:

http://www.jafisport.pl/O%20nas,193.html

Jeżeli ktoś miał kontakt, lub ich zna uprzejmie proszę o opinie.

Będą w tym samym terminie i miejscu co ja z Jasiem we Włoszech. Chciałbym coby dzieciątko popróbowało nartowania pod okiem fachowca.

Bo z tatusiem to jest tak:

- Synku dzioby razem, pięty szeroko i jedź pługiem.

- Tatusiu ale po co tak (na krechę) jest prościej.:D

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


Booking.com


www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...