skionline.plstacje wiadomości Wyślij link znajomemu Wydrukuj Dodaj komentarz

Kolejka z kulą u nogi

2009.06.03
fot. J.Ciszak/skionline.pl
fot. J.Ciszak/skionline.pl
Bielsko-Biała. Wbrew temu, co ostatnio kolportują niektóre bielskie media, jeden z piękniejszych tego typu obiektów w Polsce, Kolej Linowa na Szyndzielnię, potrafi i zarabia na siebie. Niestety lwią część jej zysków zjada ZIAD. Spółka ta jednak ma od kilku dni nowego prezesa, który zamierza zmienić wizerunek i samej kolejki i ZIAD-u.
Rozpatrywanie pojęcia Kolejki Linowej jako części składowej spółki ZIAD, w kontekście zysków i strat tej pierwszej, jest - rzecz jasna - wielkim nadużyciem, albo zwykłym niezrozumieniem istoty sprawy. Z tego też powodu, jak można sądzić, bielszczanie dowiedzieli się ostatnio, że kolejka jest na minusie, że przynosi straty - w ciągu ostatnich ośmiu lat, blisko 2 mln zł! Kto chce, niech w to wierzy…

Warto jednak zastanowić się, czy tak jest naprawdę i dlaczego taki właśnie obraz kolejki przedstawiany jest bielszczanom. Przytoczona wyżej liczba ośmiu lat, tak się składa, to okres, w którym kolejka funkcjonuje jako element składowy spółki ZIAD, ze stuprocentowym udziałem kapitału gminy. W 2001 roku, po 6. latach od momentu całkowitej modernizacji, którą wykonano kosztem blisko 12 mln złotych, Kolej Linowa na Szyndzielnię przekazana została przez gminę, właśnie do ZIAD-u. Cofnijmy się na moment do tamtego okresu i zadajmy sobie pytanie, dlaczego tak się stało? I jak funkcjonowała perła Bielska od momentu modernizacji, do 2001 roku.

Darmoziad?
Najważniejszym faktem z tamtego okresu jest ten, że każdego roku, obecny ponoć "darmoziad" przynosił zyski na poziomie około 400 tys. złotych! Takie były wyliczenia i BBOSiR i niezależnych rzeczoznawców, kiedy obiekt oddawano do spółki ZIAD. Tak, po prostu wychodziło z prostego rachunku kosztów i zysków w postaci sprzedanych biletów.
- Przekazywaliśmy kolejkę do ZIAD-u, bo było to zgodne z naszą koncepcją funkcjonowania tej spółki, która miała się zająć głównie zagospodarowaniem podstocza. Było więc logiczne, że kolejka mogła się tam dobrze zakotwiczyć. Niestety dzisiaj widać, że ZIAD zamiast patrzeć na Szyndzielnię, zapatrzony był w targi… Mogę tylko potwierdzić, że od momentu modernizacji kolejka przynosiła zyski. Zarabiała na siebie i jeszcze odprowadzała pieniądze do miejskiego budżetu - twierdzi Józef Heczko, były członek władz miasta.

Karmicielka
Od 2001 roku, do teraz, nic pod tym względem nie zmieniło się. Jeśli chodzi o zyski, oczywiście. Rocznie wagoniki zdążające na Szyndzielnię i z powrotem zarabiają średnio kilkaset tysięcy złotych. A mimo to kolejka ponoć generuje straty! Powodem jest oczywiście ZIAD, do którego dokłada ona właśnie ze swoich zysków.
- Taki obraz powstaje, przyznaję, gdy patrzymy na kolejkę jako składnik całej spółki, poprzez różnego rodzaju wyliczenia księgowe - mówi prezes ZIAD, Janusz Kisiel. - Gdyby kolejka funkcjonowała samoistnie, pewnie nie mogłoby być mowy o stratach. Rozliczenie dochodów kolejki nie może jednak odbywać się w oderwaniu od kosztów parkingu, czy wyciągu na Dębowcu, które ponosi ZIAD.
Bielska Kolej Linowa spełnia więc swoje zadanie. 19 zatrudnionych w niej osób wypracowuje zysk, z którego - przynajmniej do tej pory - w części korzystał chociażby zarząd spółki ZIAD, którego średnie płace są przynajmniej kilka razy większe od płac pracowników obsługujących kolejkę.

Ale może jednak garść faktów, w obronie samej kolejki i ludzi tam pracujących. Z dostępnych w sądzie rejestrowym bilansów spółki ZIAD za lata 2002 do 2007 wynika, że od momentu modernizacji kolejki do roku 2002, a więc do czasu, kiedy trafiła ona do ZIAD-u ilość przewożonych osób kształtowała się w okolicach średnio 300 tys. rocznie. Po przejęciu obiektu przez spółkę, liczba pasażerów kolejki spadła o 100 tys i do teraz oscyluje w granicach 200 tys. rocznie. W 2007 roku, według bilansu, sama kolej linowa zanotowała przychód 1 mln 348 tys. zł. Był to jednak rok, co ważne, gdy kolejka na wiele tygodni wyłączona została z eksploatacji z powodu poważnej awarii, której straty ZIAD wycenił na 220 tys. zł. W roku tym przewieziono w sumie 197 320 osób (w 2006 - 243 518). Ten sam bilans plasuje przychody kolejki (wspomniane 1 mln 348 tys. zł) na trzecim miejscu w spółce, po targach i szkoleniach, a ówczesny prezes ZIAD w ocenie całości przedsiębiorstwa stwierdza, że kolejka jest deficytowa, co wynika z ogólnych, wzajemnych rozliczeń między samą kolejką, a spółką.
Tymczasem wystarczy przeprowadzić prostą symulację, by przekonać się, jaka jest rzeczywistość. Gdyby Kolej Linowa działała samodzielnie, wówczas zatrudnionych do jej obsługi 19 osób, przy średniej płacy (dane z bilansu dla całej spółki) 2800 zł kosztowałoby kolejkę rocznie 638 tys. zł. Dodajmy do tego koszt energii elektrycznej - ok. 12 tys. zł miesięcznie, czyli 144 tys. rocznie, plus 100 tys. rezerwy na przeglądy jesienno-zimowe, plus podatki (niech będzie nawet 400 tys. zł rocznie). W sumie daje nam to kwotę ok. 1 mln 300 tys. zł, jako koszty rocznej działalności obiektu. Zakładając teraz, że kolejka średnio przewozi rocznie 200 tys. osób, oraz uśredniając cenę biletu do 10 zł, otrzymujemy całe 2 mln złotych. Łatwo policzyć, ile zostaje…

Tajemnica podanych ostatnio informacji o rzekomych stratach kolejki, jak i wyliczeń księgowych zawartych w bilansie tkwi bowiem we wzajemnych rozliczeniach między tym, co przynosi kolejka, a tym, co bierze od niej spółka ZIAD, w ramach wspólnego przedsiębiorstwa. To tyle na temat samej kolejki, bo przyszła ponoć…

fot. J.Ciszak/skionline.pl
fot. J.Ciszak/skionline.pl


Pora na zmiany
Od kilku dni nowym, trzecim już z kolei, prezesem ZIAD jest pan Janusz Kisiel. Przez ostatnie jedenaście lat zarządzał on znanymi zakładami "Lenko".
- Odszedłem, bo miałem inne zdanie na dalsze losy Lenko, niż właściciel - dyplomatycznie tłumaczy prezes Kisiel. - Nie chciałbym mówić o szczegółach. W każdym razie zbiegło się to z konkursem na stanowisko w ZIAD-zie, więc zdecydowałem się wystartować w nim.
Prezes konkurs wygrał i zjawił się w nowym miejscu pracy. W pierwszym dniu, w połowie miesiąca, kiedy poprosiliśmy go jako redakcja "S-N" o rozmowę i spotkanie, uprzejmie odmówił tłumacząc, że musi najpierw nieco "okrzepnąć" na nowym miejscu. Dwa tygodnie później pan Janusz Kisiel, bez problemu wyraził zgodę na wizytę w swoim gabinecie. Zapytany o to, czym przekonał władze miasta do siebie, odparł:
- Przygotowaną koncepcją rozwoju spółki, która okazała się zbieżna z oczekiwaniami władz. Priorytetem będzie struktura rozwoju ZIAD-u w oparciu o politykę miasta, jego cele.
Co tak naprawdę to oznacza?
- Po pierwsze, że rozwiniemy obszar związany z inwestycjami, czyli budowaną obecnie halą, przewidziany jest nasz udział w programie zagospodarowania stoków Szyndzielni, postawimy też na rozwijanie turystyki i jeszcze lepsze wykorzystanie kolejki linowej oraz gruntowną modernizację naszej bazy hotelowej. No i na budowanie wizerunku firmy na zewnątrz - tłumaczy prezes Kisiel.
Rozwijając temat nowy szef ZIAD-u starał się podkreślić fakt, że ZIAD dysponuje przede wszystkim majątkiem w postaci terenów, infrastruktury, i sprawdzonej kadry, z czego należałoby teraz "wycisnąć" korzyści dla miasta i jego mieszkańców.
- Nie chodzi tylko o generowanie zysków, a o to, aby ten teren naprawdę ożył - mówił prezes Kisiel. - Aby przyciągną i mieszkańców i turystów. Takie są założenia.

Wizja prezesa Kisiela, a jak można zrozumieć, również władz miasta jest oczywiście atrakcyjna. Trzeba jednak szczerze powiedzieć, że podobne były już wcześniej i nic z nich nie wyszło. Koncepcja budowy hali i wykorzystania jej opiera się, co sam przyznał prezes Kisiel, głównie na targach i wystawach. Wiadomo, że główna impreza - Energetab - jest tu najsilniejszą podporą (w 2007 roku targi te przyniosły spółce dochód rzędu pół miliona złotych). Konkurencja jednak nie śpi i już w zeszłym roku czyniono starania, aby targi te, które przecież służą w dużej mierze górnictwu i hutnictwu, przenieść do Sosnowca.
- Wiem o tym, i dlatego robimy wszystko, aby tegoroczna edycja była jeszcze lepsza, po to też w końcu stawiamy halę - wyjaśnia nasz rozmówca. - Ale przecież nie tylko o targi tu chodzi, bo hala będzie wykorzystywana do celów sportowych i rekreacyjnych również, i to w dużym zakresie, łącznie z tym, że będzie w niej sztuczne lodowisko. Zatem jest wielofunkcyjność jest oczywista.
Z kolei zagospodarowanie stoków Szyndzielni, jak wszyscy wiedzą, stoi wciąż pod wielkim znakiem zapytania. Co więc, jeśli ten pomysł upadnie?
- Będzie to nasza przegrana - nie ma złudzeń Janusz Kisiel. - Niepowodzenie projektu górskiego byłoby porażką wszystkich, a zwłaszcza tych, którzy chcą aktywnie korzystać ze wspaniałych walorów Dębowca i Szyndzielni. Trzymajmy więc kciuki!

Dla własnych korzyści
Chciałoby się powiedzieć - może tak, może nie… ZIAD, jako całość, co prawda strat nie przynosi, jednak setka zatrudnionych tam osób, jakby na to nie patrzeć, do tej pory zabezpieczała głównie… własne etaty (na płace w poszczególnych latach od 2002 roku do 2008 roku wydawano od 3,5 mln złotych do 4,1 mln zł, przy średnim zysku rocznym na poziomie kilkuset tysięcy złotych - w 2007 roku wyniósł on 279 tys. zł… Przy czym cały dochód, to lekko ponad 10 mln zł, podobnie jak i koszty, w których połowę stanowiły same płace). Wynoszący 23 mln złotych kapitał zakładowy (w dniu rejestracji spółki, w lutym 2002 roku wynosił on aż 31 mln zł, by po trzech latach zostać obniżonym do poziomu 23 mln zł), spółki ze stuprocentowym udziałem gminy bynajmniej nie przyczynił się do tego, że mieszkańcy Bielska-Białej mogą mówić, iż mają gdzie spędzać atrakcyjnie czas. Przyjezdni zresztą również. Przez 8 zatem ostatnich lat spółka istniała, bo… istniała. A nie taki cel powinien być przedsiębiorstwa, które służyć ma w końcu miastu.
Na koniec trochę o ludziach i płacach. W spółce pracuje średnio 100 osób. Z tego ok. 60, to pracownicy umysłowi, reszta - fizyczni. Średnia płaca (w 2007 roku), to 2800 zł. Na wynagrodzenia dla zarządu spółki, w zacytowanym roku wydano 147 tys. zł (rok wcześniej 93 tys. zł). Z kolei Rada Nadzorcza kosztowała spółkę w 2007 roku 125 tys. zł, a w 2006 roku - 120 tys. zł. Całkiem nieźle, jak na przedsiębiorstwo, które ani kroci nie przynosi, ani większego do tej pory pożytku mieszkańcom. Zobaczymy, co jednak zmieni się przez następny rok.

Źródło: www.super-nowa.pl

Podyskutuj o tym na forum

skionline.pl

powrót

Zobacz
Beskidy - Szyndzielnia i Klimczok
Beskidy - Szyndzielnia i Klimczok
Beskidy - Szyndzielnia i Klimczok
Aktualne wiadomości w twojej poczcie!
Jeżeli chcesz otrzymywać cotygodniowy,
bezpłatny narciarski serwis informacyjny skionline.pl
dopisz się do naszego newslettera.


Booking.com