skionline.plsport wiadomości Wyślij link znajomemu Wydrukuj Dodaj komentarz

Bode Miller. Autobiografia wariata - Zabawa

2014.02.17
Bode Miller
Kliknij, aby powiększyć.
Bode Miller
Narciarz musi dbać o kondycję fizyczną, chyba że jest akurat kontuzjowany. Również o sprawność umysłową. Musi odrzucić wszelkie złe myśli. Zapomnieć o sprawach osobistych i innych kłopotach. Tylko z czystym umysłem można pojechać na całość. Nie mamy wpływu na pogodę, sprzęt czy postawę przeciwników. Nasza głowa nie powinna być kolejną niewiadomą - pisze w swojej autobiografii Bode Miller.
Dla mnie nie jest, bo jestem bardzo opanowany. Chyba właśnie szczególnie podczas jazdy. Jadę i koniec. Do budki startowej wspinam się w ostatniej chwili. Inni sterczą tam, chrząkając i mrucząc pod nosem zaklęcia. Motywują się, żeby nie pęknąć, gdy powinie się noga lub przyjdzie pojechać szybciej niż kiedykolwiek, bo chwila zawahania może być naszą ostatnią.

Nie chcę, żeby to zabrzmiało jak poradnik życiowego sukcesu, ale żeby się codziennie rozwijać, potrzebne są pewne normy. Dla mnie jest nią szczęście. Nie jest bynajmniej jedyną, można stosować inne, ale gorąco ją polecam. Jeśli jestem głęboko zadowolony i szczęśliwy, to znaczy, że postępuję słusznie.

Jeśli mam wybierać między tym, co pomaga na stoku, a tym, co daje szczęście, wybieram to drugie. Nie odmówię sobie towarzystwa pewnych ludzi ani piwa czy szybkich samochodów, choćby moja forma miała ucierpieć.

Żyję dokładnie tak, jak chciałem, a zawdzięczam to pogoni za szczęściem. Myślę, że czyni mnie ona również lepszym narciarzem. Kiedyś na zderzakach przyklejano napis: NIE MA DROGI DO POKOJU. SAM POKÓJ JEST DROGĄ. Identycznie jest ze szczęściem.

W tajemnicy powiem, zwłaszcza uczniom szkół narciarskich, suto opłacanych przez rodziców, że na stoku nie należy się zanadto poświęcać. Nuda oraz monotonne ćwiczenia deprymują i psują formę. Będziecie bardziej podatni na błędy i niepokoje młodości, co jeszcze pogorszy sprawę.
Można usłyszeć, że narciarzom pomaga sucha zaprawa, podobnie jak multiwitaminy i wstrzemięźliwość seksualna. Tak, ale w granicach rozsądku. To jak z nartami. Na dwóch można jechać szybko, co nie znaczy, że na czterech szybciej.

Nie oszukujmy się. Bieg przez opony albo przez przeszkody, skakanie przez trzymetrowy mur albo rów z wodą, co zresztą sumiennie robiłem w liceum, nie jest tym samym, co jazda na nartach. Skoro już o tym mowa, raz nawet przesadziłem mur, nie dotykając liny, niczym Spiderman, dając nam wygraną w zawodach międzyszkolnych. Włożyłem stopę w szparę między deskami. Postąpiłem sprytnie, miałem frajdę, ale jako narciarz nic nie zyskałem.

A jednak skorzystałem z tych doświadczeń. W teleturnieju sieci CBS SuperStars, w wyścigu z futbolistą Washington Redskins, LaVarem Arringtonem, powtórzyłem manewr Spidermana, ustanawiając rekord programu. Zdobyłem też niemałą nagrodę pieniężną, a było to w 2002 roku na Jamajce, już po zakończeniu sezonu. Teraz konkurs odbywa się w trakcie Pucharu Świata, czyli bez narciarzy, którzy często wygrywali. Czyżby dlatego? Przede mną tryumfował Hermann, a Jonny Moseley dwa razy z rzędu zajmował drugie miejsce. Pewnie konkurenci się nas boją, a myślę przede wszystkim o niektórych futbolistach… Oczywiście żartowałem.


Co dotyczy mojej zaprawy, nie biegam przez opony, tylko uprawiam inne sporty. Kopię piłkę, macham kijem lub rakietą, jeżdżę na górskim rowerze albo na monocyklu, albo oddaję się slackliningowi. Zależnie od tego, na co mam akurat ochotę. Te dyscypliny wymagają również myślenia, czego nie można powiedzieć o wyścigach przez opony. Są ciekawsze od suchej zaprawy, która ma niewątpliwe zalety, ale ja nie mogę robić wszystkiego, bo opadnę z sił, a wypoczynek jest równie ważny, jak wysiłek fizyczny.

Lubię zadrwić z narciarstwa, co chyba nie jest mile widziane, lecz traktuję je bardzo poważnie. Począwszy od treningów. Właściwie są one ważniejsze od wyścigów, na które mamy jedynie ograniczony wpływ. Podczas zawodów wszystko może się zdarzyć, a trening można zaplanować. Jeszcze przed sierpniowym obozem przygotowawczym w Nowej Zelandii albo wrześniowym w Chile pracuję samodzielnie przez trzydzieści siedem dni. Ćwiczę poszczególne mięśnie, mozolnie wyrabiam kondycję albo zasuwam na rowerze górskim po Butternut Hill.
Wujek Mike skonstruował dla mnie Ekscentryczną Maszynę, którą sam wymyśliłem. To specjalny przyrząd do ćwiczeń. Wyszczupla w pasie i kształtuje wyłącznie te części ciała, które są ważne dla narciarza.

Oglądaliście kiedyś zawody w podnoszeniu ciężarów? Atleta chwyta potężną sztangę i unosi ją nad głowę. To imponujące, lecz na znak sędziów zaraz ją zrzuca. A gdyby ją odstawił, płynnie i bez pośpiechu? Efekt byłby piorunujący, choć jest to bardzo trudne. Kto to potrafi, jest prawdziwym siłaczem. Przy opuszczaniu ciężarów mięśnie się wydłużają, co nazywamy ruchem ekscentrycznym. Ćwiczę to właśnie na mojej maszynie. Chcę być tak silny, jak się da.
U nas kto nie pracuje, ten nie je. Z wyjątkiem Chelone’a i Cama, co nie dziwi, bo to snowboardziści. Właściwie Cam jeździ na desce z siedzeniem, zwanej monoski.

Pracuję głównie nad ekscentryczną siłą nóg, która ułatwia skręcanie. W narciarstwie wygrywa ten, kto potrafi przycupnąć i pędzić po wyboistym zboczu, manewrując i trzymając się linii zjazdu. Z prędkością stu trzydziestu kilometrów na godzinę. Trzeba mieć nogi jak mutant, co ja zawdzięczam swojej maszynie.

Jak jednak mówiłem, oszczędzam siły. Treningi przeplatam zabawą. Najpierw pracuję do granic wytrzymałości. Podnoszę ciężary. Jadę na ośmiokilometrową przejażdżkę monocyklem, z kuzynem na ramionach. Albo pcham skuter śnieżny pod górę. Albo robię coś jeszcze innego, byle na całość, aż zwymiotuję, oczy wyjdą mi na wierzch, a żołądek przywrze do kręgosłupa. Wypijam mnóstwo wody, po czym znowu wymiotuję. Nie mam zahamowań.

Następnego dnia biorę wolne. Do zmroku gram w piłkę, tenisa i golfa. Wieczorem idę potańczyć, a i alkoholu sobie nie odmawiam. Żeby ochłonąć, ściągam koszulkę, a potem gram w bilard. Nazajutrz wszystko zaczyna się od nowa.

Jestem rozrywkowy, choć ludzie opowiadają niestworzone historie, których zresztą nie dementuję, bo lubię gorszyć moich surowych trenerów. Zeszłego roku w St Anton, gdy zjechali krewni i przyjaciele, w jednym z lokali urządziliśmy nocną imprezę, zakrapianą piwem. Było kapitalnie. Następnego dnia przyjechałem ósmy w biegu zjazdowym, a jeszcze nazajutrz wygrałem slalom specjalny. Na razie łączę narciarstwo z zabawą, a gdy będę za stary, skupię się na zabawie.

Jaki zresztą ze mnie leń, skoro jeżdżę we wszystkich konkurencjach, co wymaga wysiłku przez dziesięć miesięcy w roku? Pracuję jak wół, ale nie lubię tego robić na rozkaz. Na Północy mamy króciutkie lato, a trenerzy chcą mnie widzieć na drugim końcu świata, gdzie akurat jest zima. Wymiguję się, bo i tak wszystkim nie dogodzę. Każdy mówi, co mam robić. Asystent rzecznika prasowego, bezmyślni wiceprezesi związku, oddani kibice. Nie wspominając o trenerach, którzy są mili i pomocni, lecz mają wrodzoną potrzebę rozkazywania. Nie chcę, żeby mi przeszkadzano, a wskazówek słucham tylko wtedy, gdy sam o nie proszę, czyli nigdy. Mówią, że jestem arogancki, ale mało dostałem w życiu dobrych rad.


W dzieciństwie, gdy opuszczałem lub rozjeżdżałem bramki, trenerzy mawiali: "Przechyl się na krawędzie i skręć". Łatwo powiedzieć. Wiedziałem, co trzeba zrobić, ale jeszcze tego nie umiałem. Byłem drobny i gdy rozwinąłem osiemdziesiąt czy sto kilometrów na godzinę, nie miałem siły skręcić, tym bardziej sześćdziesiąt czy siedemdziesiąt razy.
Wzmocniłem się więc i zacząłem uginać kolana albo ustawiać czubki wzdłuż stoku, albo balansować biodrami. "A nie mówiłem?! - wołał wtedy jeden z trenerów. - Gdyby mnie posłuchał trzy miesiące temu…"

Często trenuję sam. W ogóle lubię samotność. Gdy sprawdzam trasę, też unikam ludzi. Przychodzę wcześniej. Wolę, gdy jest pusto i cicho.

To chyba prawda, że jestem niekonwencjonalny, bo mam otwarty umysł, co bardzo się przydaje. Krótko po awansie do reprezentacji w lecie pracowałem nad siłą. Jak zwykle bywałem skonany. Pomagałem wujkowi Billowi, który hodował bydło.

Pewnego sierpniowego dnia, gdy miałem wolne, jeździłem na deskorolce, popijając napój SoBe. Wtem upadłem, co mi się nie zdarza, a butelka się stłukła i rozorała mi dłoń, od kciuka po mały palec. Trysnęła krew i poczułem ból. Pojechałem na ostry dyżur, gdzie zszyto ścięgna i naprawiono nerwy. A liczyłem na leniwe popołudnie. Można się było przestraszyć, bo przecież narciarz potrzebuje sprawnych rąk.

Wyleczyłem się jednak, choć nie odzyskałem do końca czucia w środkowym i serdecznym palcu. Co więcej, parę miesięcy później, na zawodach w Vail, opowiedziałem przygodę w telewizji. Reporterka spytała, jak spędziłem lato, a ponieważ lubię takie historie, zwłaszcza jeśli dotyczą mnie, podałem nawet najkrwawsze szczegóły.

Wymieniłem również markę napoju. Traf chciał, że rozmowę obejrzał założyciel i ówczesny prezes SoBe, John Bello, który zatrzymał się w tym samym hotelu. Zaciekawiony, zaprosił mnie do baru, gdzie ucięliśmy sobie miłą pogawędkę. Od słowa do słowa, znalazłem sponsora.
Jeszcze tej samej nocy z Chance’em, który przyjechał z Jo, stworzyliśmy logo z tektury i cynfolii. Przykleiłem je do kasku. Miałem więc sojusznika, choć jeszcze niczego nie dokonałem, poza krwawym upadkiem na deskorolce. Jak widać, nigdy nie wiadomo, kiedy uśmiechnie się do nas szczęście. A choć John odszedł z SoBe, które już nie jest moim sponsorem, nasza przyjaźń przetrwała do dziś. A ja wciąż uwielbiam ten napój.

Mógłbym jeszcze rozwinąć pewne tematy, ale nie chcę nikogo zanudzać. I tak ciągle słyszymy, że należy ciężko pracować, nie przejmować się błahostkami, przestrzegać feng shui, nie grać w karty z mężczyzną o imieniu Doc albo jeszcze coś innego. Powiem więc tylko jedno. Klucz do sukcesu znajduje się w głowie. A zatem słuchajmy samych siebie.

Z Wydawnictwem SQN taniej:


Zamów już teraz Autobiografię Wariata w księgarni internetowej LaBotiga.pl i skorzystaj z kodu rabatowego BODESKI25. Zamiast 39,90 zł zapłacisz 33,93 zł.
LINK: www.labotiga.pl/bode-miller

skionline.pl
Tagi: #bode miller #autobiografia

powrót

Aktualne wiadomości w twojej poczcie!
Jeżeli chcesz otrzymywać cotygodniowy,
bezpłatny narciarski serwis informacyjny skionline.pl
dopisz się do naszego newslettera.


poprzedni maj 2024 następny
Pn Wt Śr Cz Pt Sb Nd
12345
6789101112
13141516171819
20212223242526
2728293031
najbliższe zawody
dodaj wydarzenie
Szukaj
Wiadomości: w:
Skijumping.pl
sportowebeskidy.pl