Przed wyjazdem do Norwegii słyszałam raczej powściągliwy opinie na temat Skandynawii. Miało być zimno, ciemno, pochmurnie i niewyobrażalnie drogo. Ludzie podobno zdystansowani i depresyjni. Teraz, gdy sama doświadczyłam gościnności tego kraju, mogę śmiało powiedzieć, że większość z tych opinii to stereotypy niewiele mające wspólnego z rzeczywistością. Już na lotnisku w Oslo czekało mnie miłe zaskoczenie. Przywitała nas przepiękna, słoneczna, prawdziwie wiosenna pogoda - w odróżnieniu od Warszawy gdzie było szaro i zimno.
Ja jednak przyjechałam tu w konkretnym celu - by przekonać się co dla narciarzy oferuje miejscowość Hemsedal i jeden z największych ośrodków narciarskich w Skandynawii - SkiStar.
Hemsedal to niewielka górska miejscowość położona w południowo-wschodniej części Norwegii, pomiędzy miastami Bergen i Oslo. Od lotniska dzieli ją ok. 220 km; na podróż kursującym do miasteczka busem trzeba zarezerwować ok. 4 godz. Mimo zmęczenia, widoki za oknem nie pozwalały zasnąć. Z jednej strony zielone lasy i przyroda budząca się do życia po długiej zimie, z drugiej niewielkie pasma górskie zatopione w ogromnej zamarzniętej tafli wody, oświetlone jaskrawymi promieniami słońca. Przez całą drogę trudno było dostrzec jakąkolwiek cywilizację, za to norweskie wiejskie domki przyciągały uwagę charakterystyczną architekturą.
Pomimo wiosennego krajobrazu w dolinach, w samym Hemsedal czekała na nas prawdziwie zimowa sceneria; pod nogami skrzypiał śnieg, czego już od dłuższego czasu nie można było doświadczyć w Polsce.
Po długiej podróży nadszedł czas na zakwaterowanie. Hemsedal posiada doskonale rozwiniętą bazę noclegową, a lokum znaleźć można przy samych wyciągach. Do wyboru są hotele, apartamentowce lub domy prywatne. Jeżeli zamieszkamy z dala od wyciągów, na stok dowiezie nas bezpłatny skibus.
Nasz apartamentowiec Skarsnuten ulokowany jest w idealnym miejscu. Możliwość zjazdu pod same wyciągi to ogromne udogodnienie, jak również specjalny wyciąg krzesełkowy, ułatwiający powrót ze stoków. Z tarasu rozciąga się spektakularny widok, a wyposażenie domku zadowala nawet najbardziej wymagających wczasowiczów. W środku znajduje się przestronne, przejściowe pomieszczenie na zmianę odzieży sportowej i sprzęt. Duży aneks kuchenny, salon z kominkiem oraz sauna tworzą niesamowicie przytulną atmosferę. Co więcej, na tarasie do dyspozycji jest grill i rozkładana ława. To wszystko zachęca do wspólnego apres-ski i odpoczynku w wyjątkowo pięknym otoczeniu. Mimo straszenia "norweskimi cenami", w rzeczywistości są one porównywalne ze stawkami obowiązującymi w większości europejskich kurortów. 1 korona norweska to ok. 0,50 zł. Średnia cena domku na 6-9 osób (od niedzieli do piątku) wynosi 1650 NOK za osobę. Cena zawiera 5 dniowy karnet, oraz sprzątanie. Dla porównania, średnia cena tygodniowego zakwaterowania w hotelu to 3120 NOK za osobę (pobyt ze śniadaniem).
Przed wieczornym posiłkiem spotykamy grupkę roześmianych Norwegów stojących przed Skarsnuten Hotel. Pozdrawiają nas serdecznie i pytają skąd jesteśmy. Zachowaniem bardziej przypominają spontanicznych Włochów, niż powściągliwych Skandynawów. I tak kolejny mit "smutnego Norwega" został obalony.
Po sycącej kolacji przychodzi czas na relaks i sen aby rano stanąć na stoku w dobrej kondycji. Sprzęt można wypożyczyć u podnóża stoku, w niedawno wybudowanym hotelu Alpin Lodge. Znajdują się tam: wypożyczalnia sprzętu narciarskiego, sklep narciarski oraz serwis narciarski. Średnia cena wypożyczenia sprzętu na 5 dni to ok 820 NOK dla dorosłych, a dla dzieci i młodzieży ok. 500 NOK. Co do jakości, a raczej stanu wypożyczanego sprzętu mam jednak zastrzeżenia. Wydawałoby się, że nienaganni pod wieloma względami Norwegowie, w tej kwestii nie powinni odstawać od Austriaków, jednak jakość oferowanego sprzętu nie jest najwyższa. Za to ogromny plus za promowanie bezpieczeństwa na stokach - kaski i kije wypożyczamy gratis!
Nareszcie na stoku! Na "dzień dobry" zwracam uwagę na kolorowy ubiór narciarzy i snowboardzistów! Dużo młodzieży ubranej w przeróżne, kolorowe i często za duże ubrania. Ale nie tylko młodzi. Dookoła widać całe rodziny z dziećmi w kolorowych kombinezonach, przeważnie na nartach freeride'owych. Szusując po norweskich stokach łatwo zauważyć, że uprawianie narciarstwa wyłącznie na przygotowanych trasach powoli odchodzi do lamusa. Większość jeździ na nartach freeride'owych lub telemarkowych - obserwacja nowych trendów, rozbudza moją ciekawość i chęć spróbowania jazdy w puchu.