Ok czyli morał z tego taki że poprostu nie mozna odpuszczać każdy broni swojego interesu. Pewnie pomyśleli że trafili na jelenia, ale ja sie tak łatwo nie podddam była dopiero jedna potyczka ze wskazaniem na goscia od reklamacji. Teraz kolej na mnie
Facet zajmuje sie wyporzyczaniem nart w Rossignolu ja tam z nim tylko przez telefon rozmawiałm wiec nawet nie wiem gdzie jest ich siedziba.
Wiem że mogłbym olać ale wtedy bidna kobitka będize musiała za mnie zapłacić. Nic będę probował sie jeszcze dogadać dlatego szukam sensownych argumantów za tym żeby nic mu nie płacić za taką tandetę. Jak mogą łamać sie narty po kilkunastu zjadach !
Dzieki za radę. Sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. Narty pozyczałem od instruktorki która dostałe je do testowania. W sumei zadnych dokumentów nie dałem jednak nie chcę kobiecie robić problemów bo tak naprawdę jeśli ja tego nie załatwię to ją obciązą. Problem polega na tym jak wytłumaczyć miłemu Panu w reklamacji że narty nie ważne w jakich warunkach nie powinny sie łamać.
Facet od reklamacji używał bardzo ciekawego argumantu że ten model przeznaczony jest na równe trasy bez puchu i muld. Fakt troche kopnego sniegu było ale bez przesady. Powiem szczerze że niezle mnie to rozbawilo ale niestety nadal nie jest mi do smiechu bo jakos to musze załatwic ;(
Witam mam mały problem miałem w tym roku małą wyprawę na narty gdzie porzyczeyłem testowe narty rossignola. Narty te pekły przy wiazaniu podczas skretu. Teraz Pan w rossignolu tłumaczy mi że gwarancja nie obejmuje złamań i że muszę zapłaćić 700 zł za narty.
Ktoś może mi coś poradzić co mam robić w tej sytuacji? Powinienem zapłacić czy gwarancja powinna obejmować ten rodzaj uszkodzeń.
Na nartach jezdze z 6 lat i nigdy jeszze nie złamałem nart a tutaj pierwszy dzien kilkanascie zjazdów i narty pekły.
Pomocy