Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

N7ASIA

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    14
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Odpowiedzi dodane przez N7ASIA

  1. nizinne ośrodki

    Witaj Darku,

    My miłośnicy nartowania z północy musimy sobie jakoś radzić :) korzystając z każdego białego wniesienia... ;)

    Byłam w tych ośrodkach, choć po zejściu z orczyka mam straszny niedosyt..

    Osobiście polecam Gołdap. Najdłuższy stok. Można się rozbujać.

    Ruś z kolei jest okropnie zatłoczona w weekendy.

    Mrągowo - podzielam Twoje zdanie.

    Ale cóż ma powiedzieć narciarz, który już choć raz odwiedził Alpy?

    • Like 1
  2. Spędzając święta w Norwegii postanowiłam zarezerwować sobie 4 dni na białe szaleństwo- pierwsze w tym sezonie. Najbliżej mi do Kvitfjell. Większości miłośników dwóch desek ośrodek ten znany jest z rozgrywanych zawodów PŚ w Downhill i Super G (w tym roku 6 marca – Downhill, 7 marca super G).

    Zaraz po świątecznym grzaniu się przy kominku sprawdzam na stronie www.kvitfjell.no ceny karnetów, wypożyczalnie, mapkę, pogodę. Mój niepokój budzi temperatura. Prognoza: piękne słońce ale i duuużooooo poniżej 0stC brrrr. Grudzień to okres w którym w Norwegii są na prawdą niskie temperatury, a ja zaś należę do miłośników kwietniowego szusowania w krótkim rękawku. Ale postanawiam zmierzyć się z norweską zimą.

    Dzień pierwszy. O wschodzie słońca czyli o 9.30 zjawiam się w wypożyczalni, szukam Rossignol Radical WC Oversize lub Voekl Racetiger – niestety- brak topowego sprzętu, nawet z sezonu 08/09! Zadowolić się muszę Voekl SuperSport S5. Wypożyczenie nart na 4 dni kosztuje mnie 765 NOK (ok. 390 zł). W Alpach dodatkowo ubezpieczam sprzęt od kradzieży lecz tu nie ma takiej potrzeby i ..usługi. ..Mentalność norwegów :) Karnet na 4 dni kosztuje 1070 NOK (ok. 540 zł) + karta 70 NOK (niestety bezzwrotna). Co najważniejsze – karnet ten jest do wykorzystania w innych ośrodkach narciarskich, oddalonych zaledwie o ok. 50 km od Kvitfjell, tj. w Hafjell, Skeikampen, Gala, Sjusjoen. Dla zmotoryzowanych i żądnych „zaliczania” codziennie innych stoków – idealne rozwiązanie.

    Ruszam do wyciągu. Jest -18stC. Kurtka, polar, kominiarka pod kaskiem, maska, 2 pary skarpet, ale i tak nie czuję się komfortowo. Obowiązkowa rozgrzewka i ruszam na pucharową czarną (The Olympic Hill 3,5 km), mając nadzieję, że wrażenia mnie rozgrzeją. Tego dnia młodziki trenują na bramkach. Klasa. Pokonuję pierwszy odcinek, ale stylem daleko mi do nich. Trasa jest dość wymagająca, zmienna, kręta, łatwo o złą ocenę tego co zaraz będzie. Budzi respekt http://www.kvitfjell.no/ep/830/ . Emocje podczas zjazdu mnie rozgrzały, lecz nie na długo. Po 3 h poznawania wschodniej części Kvitfjell ( głównie zielone niebieskie trasy i ta jedna czarna), robię zjazd do odpowiednika polskiego schroniska , zwanego tu „warmestue”, gdzie można zjeść przyniesione przez siebie kanapki napić się gorącego kakao z automatu i …ogrzać się :) Hmmm

    Stoki są bardzo dobrze przygotowane. Ratraki wyjeżdżają wieczorami. Jeżeli w nocy nie spadnie śnieg, dzień zaczyna się po cudownym sztruksie. Poza tym ten śnieg OCH! – jest suchy i szybki :D Trasy nie mają długości alpejskich, jednakże są wymagające niezależnie od koloru, wiją się wśród drzew, często nawet zielone zaskakują nagłymi znacznymi nachyleniami. Niestety ‘pozatras” nie ma zbyt dużo, gdyż stoki pokrywają głównie drzewa i krzewy. W puchu można pośmigać w zasadzie jedynie pod wyciągami. W Kvitfjell królują narty typu twintip, dużo osób zjeżdża telemarkiem, sporo jest także desek snowboard’owych. Tego dnia na stokach wytrzymuję tylko do 13.00. Ja vs mróz: 0-1.

    Dzień drugi. Jest -16stC. Nauczona wczorajszym dziś mam na sobie dodatkowy polar i jeszcze jedną parę skarpet. Czuję się jak ludzik Michelin :( ale najważniejsze, że jest mi ciepło. Piękny wschód słońca rekompensuje mi mroźne powietrze. Drugi dzień spędzam na wschodniej stronie stoku w cudnym słońcu. Mam tu do dyspozycji czerwone i niebieskie trasy, krzesełko i orczyk. Doskonalę technikę i trenuję najeżdżanie na niebyt duże skocznie. Moje pierwsze loty ;) Norwedzy bardzo dobrze jeżdżą na nartach, bez wyjątku – dzieci, młodzież, dorośli. Nie uraczysz na czerwonej jadącego pługiem narciarza.

    Kvitfjell ma tylko 28 km tras (5 km zielonych, 9 km niebieskich, 9 km czerwonych, 5 km czarnych) ale nie można popaść w nudę, pomimo, że zalicza się wszystkie trasy już po 2 dniach. Można by porównać wielkością do polskich ośrodków, jednakże … jest to ośrodek kompleksowy:

    Dla kochających podniebne loty http://www.kvitfjell.no/ep/622/

    Dla kochających adrenalinę i ściganie się 650 metrowy Skicross z startem równoczesnym http://www.kvitfjell.no/Skiers+Cross/623/

    Dla miłośników SL i GS dwie niebieskie do treningów - wprawdzie bez pomiaru czasu, ale z zawsze obecnym instruktorem i przede wszystkim dla każdego.

    Drugiego dnia również nie mam okazji wyjeździć się do końca. Kapituluję po 14.00. Prosto z stoku podjeżdżam do hotelu GudbrandsGard , przed wejściem zostawiam narty, buty zaraz za drzwiami i w skarpetach lecę do sauny. Odmrażam się przez następne 3 godziny hmmm Ja vs mróz: 0-2.

    Dzień trzeci. -16stC. Świeci piękne słonko, objeżdżam wszystkie trasy wielokrotnie. Ogrzewam się co 3 godziny w Warmestue i tak wytrzymuję do zamknięcia wyciągów czyli do 15.30. Na koniec dnia zaliczam jeszcze raz The Olympic Hill. Trasa jest rozjeżdżona, łaty lodu na największych skłonach . Niezbyt przyjemnie, tym bardziej ze była już szarówka. Ja vs mróz: 1-2.

    Dzień czwarty. Rano słupek rtęci budzi moje przerażenie. -26stC. Brat podrzuca mnie pod wyciąg, klepie mnie po plecach, przytula jakby na pożegnanie ;) czyżby myślał, że nie przetrwam? Dopinam buty i jazda… od ciepłego oddechu maska robi się twardym pancerzem. Zdaje się, że tubylcy też się przestraszyli temperatury, gdyż jestem jedną z niewielu osób na wyciągu. Postanawiam zatem trenować na The Olympic Hill do południa. Mróz coraz bardziej doskwiera: bolą palce u rąk i nóg, mięśnie czworogłowe uda zmarznięte. Niestety mam również problem z butami. Skorupy nieznośnie stwardniały, bolą mnie łydki. Zjeżdżam do Warmestue i tak jak inni zdejmuję buty, skarpety i rozcieram dłońmi zimne stopy….Po południu loguję się na niebieskiej z bramkami. Koniec z wygłupami, czas na naukę. Pierwszy przejazd: bramki są dość ciasno ustawione jak na gigant, na trasie bardzo twardy śnieg. Nabieram prędkości, zaskakuje mnie małe wzniesienie i krótki lot, nie mieszczę się w końcowe bramki… Wrrrr wstyd przed samą sobą i innymi, co za mną jadą...Op….rzam się sama głośno. Dobrze, że nikt mnie nie rozumie :P Wsiadam na orczyk i pokornie próbuję dalej.. Każdy następny zjazd jest już lepszy, krawędź, biodro… Walka z bramkami tak mnie wciągnęła, ze nie zorientowałam się, że słońce zaszło. Ja vs mróz: 2-2.

    Szusowanie w tych warunkach wymagało ode mnie samozaparcia, jednakże warto było poszusować na świetnie przygotowanych i niezatłoczonych trasach. Korci mnie niezmiernie, by odwiedzić brata jeszcze raz w marcu 2010 w okresie trwania PŚ! ;) walczyć dalej z bramkami.

    Zdjęcia ze stoku: http://www.skionline.pl/forum/album.php?albumid=136

    • Like 23
  3. Koniec sezonu??? NIE!!

    A wracając do tematu Panowie.

    Dla mnie osobiście sezon dopiero sie zaczyna :D Mam za sobą rozgrzewkę na Stubai w grudniu, ale przede mną najlepsze... ciepłe, marcowo-kwietniowe słoneczne dni w francuskich alpach! Jak inni wyciągają stroje kąpielowe i wylegują się w weekend majowy nad jeziorami, ja pakuję kurtkę, kask i jadę na lotnisko.

    Przyznaję, że przedzierając sie z nartami przez Wawę w weekend majowy wzbudzam uśmiech!

    Do końca sozonu ok 50 dni! To baaaardzo dużo czasu, a euro spada...

    Joanna

    --------------

    za 2 dni LaPlagne!!

  4. Witam,

    Szukam chętnej osoby na wyjazd do Val d'Isere w terminie 2009.04.25 - 2009.05.02 (samolotem).

    Wpłaciłam zaliczkę już IX.2008, ale okazało się, że kumpel nie może jechać ze względów zdrowotnych :(

    Organizatorem jest biuro turystyczne z Wawy specjalizujące sie w wyjazdach narciarskich (wyjeżdzałam już z nimi 3 razy - bez zarzutu).

    Zakwaterowanie w rezydencji Les Chalets du Solaise 4* (apartament A4). Oczywiście basen odkryty z podgrzewaną wodą, sauna, siłownia. Rezydencja położona na 1850 m, 200 m od centrum stacji, niedaleko sklepów i restauracji.

    Wyjazd godny polecenia: zróżnicowane stoki, kwietniowe słonko:) i przyjemne temparatury, a z zakończeniem sezonu we Francji wiąże się masa imprez na stokach i w mieście. Dla amatorów łączenia szusowania i "tupania nóźką" idealna okazja! :D

    Cena: 1450,00/os. + 350 opłaty lotniskowe + karnet. Wyżywienie we własnym zakresie. To nie mało, ale frajda wielka!

    http://www.valdisere.com/gb/glisse/domaine_skiable/plan_pistes.php?param=2&ssmenu=21#

    Zainteresowanym udzielę bardziej szczegółowych informacji/podeślę link do strony biura podróży - mailem lub GG 6328940.

    Pozdrawiam

    Joanna

  5. Witajcie, chciałabym sie przywitać. Zaglądam na forum już od dłuższego czasu (wiedzy nigdy za wiele..:) i czas najwyższy się przedstawić!

    Jeżdzę na nartach od kilku lat: trasa, poza trasą - na razie brak postępów :confused: , na tyczkach... Uczyłam się w Zakopcu, zaś od dwóch lat odwiedzam Alpy. Mam to szczęście, że mogę szkolić się czasami pod okiem instruktora.

    Przede mną wyjazd w marcu do LaPlagne, a w kwietniu do Val d'Isere :D

    Jednakże nie mam tego szczęścia jak forumowicze z południa - gdzie społecznosć narciarzy jest ogromna - bowiem na Warmii skąd pochodzę niewielu jest narciarzy, towarzyszy wyjazdów, kumpli do dyskusji...

    Liczę na przyjęcie do Waszego grona, nowe znajomości i trafne odpowiedzi na moje pytania i wątpliwości !

    Pozdrawiam serdecznie

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...