Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

barozi

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    11
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

2 obserwujących

O barozi

  • Urodziny 15.09.1980

Informacje osobiste

  • Imię
    Bartek
  • Miejscowość
    Warszawa

Sprzęt narciarski

  • Narty marka
    Rossignol
  • Buty marka
    Salomon

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

barozi's Achievements

Początkujący

Początkujący (2/6)

5

Reputacja

  1. barozi

    Alta Badia narty marzec

    Wrzuciłem małą relację z mojego wyjazdu w 2016 roku jako nowy temat. Pojawi się tam też niedługo relacja z tego roku. Ogólnie polecam. Spaliśmy w San Linert (w sumie to Badia/Pedraces) w pobliżu stoków na Sasc da Crusc.
  2. barozi

    Alta Badia 2016

    Troszkę się zapomniałem, a obiecałem relację z mojego wyjazdu do Alta Badia w 2016 roku. Mamy już 2017 i tak się fajnie złożyło, że jestem już po kolejnym wyjeździe narciarskim z dziećmi - znowu do Alta Badii :-) W tym poście opiszę szybko jak to wyglądało w 2016 roku a w następnym jak w tym. No więc do dzieła. Dojazd / Powrót Zdecydowaliśmy się jechać przez CZ i A. Dojazd rozłożyliśmy na dwa dni z noclegiem w Wiedniu. Chcieliśmy przy okazji wyjazdu pokazać dzieciakom piękne miasto i odwiedzić muzeum figur woskowych na Praterze. Odnośnie trasy do Wiednia to poza odcinkiem między Brnem i Poysdorfem cały czas droga ekspresowa lub autostrada co zajęło nam ok. 9 godzin z postojami. Odcinek od Wiednia do Włoch pokonaliśmy przez Graz i Klagenfurt później kierując się na drogę numer 100 do granicy z Włochami. Już nie tak komfortowo, ale i tak trudy podróży umilała nam pogoda (piękne słońce) i widoki podczas przejazdów przez doliny. Ten odcinek zajął nam ok. 6 godzin. Powrót postanowiliśmy zrobić tą samą trasą ale na raz co zajęło nam ok. 15 godzin (korki przy wyjeździe z doliny i w Lienz, trochę w Wiedniu). Lokum Na wyjazd w 2016 roku kwaterę wynająłem już we wrześniu 2015. Wolałem zaklepać wcześniej, aby się nie denerwować tuż przed wyjazdem. Zarezerwowaliśmy mały apartamencik (2 pokoje z aneksem) w San Linert (Badia/Pedraces). Lokalizacja super bo 300 metrów do krzesełka na Sasc da Crusc co dawało nam też dostęp do całej infrastruktury Alta Badia i więcej. Wyżywienie własne, a że do fajnego marketu mieliśmy 50 m z domu tym większy plus dla lokalizacji. Mięsko czyli narciarstwo Pierwszego dnia - rozpoznanie bojem. Postanowiliśmy wypróbować wszystkie trasy jakie zdążymy ;-). Kupiliśmy dwa karnety Dolomiti Super Ski. Dzieci nie musiały bo łapały się na darmowe z dorosłymi i w drogę. Najpierw kilka spokojnych zjazdów na Sasc da Crusc a potem wyruszyliśmy krzesełkami i gondolkami na główny masyw Alta Badia. Nie pamiętam ile nam to zajęło, ale może ok. godziny i już byliśmy na Piz la Ila. Coż mogę powiedzieć - mapka w dłoń i jazda. Wybieraliśmy głównie trasy niebieskie ze względu na dzieciaki. Choć w dolinach i poza trasami śniegu było średnio trasy przygotowane były doskonale. Zjeździliśmy sporo tras, ale nie daliśmy rady wszystkich. Zjechaliśmy też między innymi najdłuższą chyba tam trasą 9b, 9a, 11 ze szczytu Pralongia do San Cassiano, które jak się później okazało zostało naszą bazą wypadową na masyw. Dzień drugi i trzeci to dalsze zwiedzanie nieodkrytych jeszcze tras, choć tutaj zaczynaliśmy już właśnie z San Cassiano. Wybraliśmy to miasteczko, gdyż dojazd z Badii zajmował nam raptem 10 minut, na masyw wjeżdża się tylko jedną gondolką na Piz Sorega, a pobliski parking (koszt 4 euro za dzień) dawał wygodne opcje powrotu niemal pod sam samochód na nartach. W tych dniach jeździliśmy głównie w Alta Badia jedynie kilka razy zapuszczając się do początków ośrodka Arraba na Cherz. Zwiedziliśmy też Piz Boe. Niestety byliśmy tam w godzinach popołudniowych co niestety zaowocowały utrudnionym zjazdem na czerwonej trasie ze względu na liczne muldy. Ze względu na dzieci już się tam nie zapuszczaliśmy. Na środę zaplanowaliśmy wypad na Kronplatz. Niestety w środę popsuła się pogoda. Od początku dnia troszeczkę padał deszcz, a czy było później tym zimniem i deszcz w końcu przerodził się w mokry śnieg. Na Kronplatz dotarliśmy ze stacji Pikulin, gdyż tam było najbliżej dojechać samochodem. Fajny zjazd z góry w dolinę, potem znowu w górę i sam Kronplatz. Jeszcze u podnóża głównego ośrodka chmury nie przeszkadzały jednak gdy wyjechaliśmy na szczyt było już nieciekawie. Mgła uniemożliwiała zupełnie orientację. Szybko stamtąd zjechaliśmy i jeździliśmy jakiś czas na St. Vigilio, aby na prośbę dzieciaków wrócić do Pikulin. Ja jednak nie mogłem podarować i zjazd na czarnej Pikulin zaliczyłem Kolejny dzień to powrót do Alta Badii i spokojne zwiedzanie. Ostatniego dnia zdecydowaliśmy się na wycieczkę narciarską na przełęcz Falzarego i zjazd czerwoną trasą ze szczytu Lagazuoi. 8 km czystej alpejskiej przyjemności. Piękna pogoda pozwalała na podziwianie widoków, a trasa wymagająca nieco umiejętności w górnej części dostarczała niesamowitych wrażeń podczas jazdy wśród skał. Z całym sercem mogę polecić, ale uwaga - tylko przy dobrej pogodzie. Atrakcje Coś czego może mi aż tak bardzo nie brakowało, ale moim dzieciom na pewno, to brak basenów termalnych. Niestety w dolinie nie ma takowego, a najbliższy znajduje się w Canazei, ponad godzinę jazdy po górskich, krętych drogach. Innych atrakcji nie przewidzieliśmy i ogólnie niczego nie brakowało ;-) Pogoda Słońce, słońce, słońce, śnieg, słońce, słońce, słońce. Tak mógłbym opisać poszczególne dni naszego pobytu. Pochmurno było tylko w środę o czym wspomniałem przy wypadzie na Kronplatz. Pozostałe dni to tylko lampa i leciutki mrozik. Jedzenie Jechaliśmy z własnych żywieniem, ale czytając opisy ośrodka wiedzieliśmy, że słynie z dobrej kuchni. No cóż... to nie było przesadzone. Na stoku zawsze szliśmy na małe co nieco i zawsze było super smaczne. Może to głód tak dobrze przyprawiał nam potrawy, ale co tam. Niekwestionowany lider to Carbonarra w La Marmotta. Nigdy nie jadłem takiego spaghetti. Próbowaliśmy też innych specjałów lokalnej kuchni, ale w tym momencie ciężko mi jest sobie przypomnieć nazwy: knedle w rosole - pycha, ciasta czekoladowe (iTabla) - super. Dzieci do dzisiaj pamiętają też pączki z restauracji iTabla. Jednego dnia,po nartach, postanowiliśmy też wyskoczyć do restauracji na kolację. Wybór padł na Badia Pub & Restaurant w Badii. Skoro byliśmy we Włoszech (choć to bardziej Tyrol niż Włochy, ale 5 i 7 latki to nie obchodziło) wybór padł na pizzę. Nie mogę mieć nic do zarzucenia. Polecam. Spędziliśmy miło wieczór. Ceny No niestety jest tu drożej. Drożej oczywiście niż w Polsce i Słowacji bo tylko do tych miejscówek mogę porównywać. Droższy jest przede wszystkim nocleg (ok. 1,5 raza w stosunku do Słowacji). Co ciekawe karnety wyszły mnie taniej niż na Słowacji, gdyż moje pociechy załapały się na darmowe karnety. Jednostkowe ceny karnetu na 6 dni są jednak też wyższe niż na Słowacji, ale tu różnica jest już niewielka. Jedna uwaga, kupowaliśmy Dolomiti Super Ski, który jest na 12 ośrodków w Dolomitach i jest ok. 50 euro droższy od AltaBadia Ski. Podsumowanie Jak napisałem w podziękowaniach - najlepszy mój wyjazd na narty w życiu, co potwierdziliśmy jeszcze w 2017 roku, o czym w następnym wpisie.
  3. barozi

    Stubai w lutym z dziećmi

    Troszkę się zapomniałem, a obiecałem relację z mojego wyjazdu do Alta Badia w 2016 roku. Mamy już 2017 i tak się fajnie złożyło, że jestem już po kolejnym wyjeździe narciarskim z dziećmi - znowu do Alta Badii :-) W tym poście opiszę szybko jak to wyglądało w 2016 roku a w następnym jak w tym. No więc do dzieła. Dojazd / Powrót Zdecydowaliśmy się jechać przez CZ i A. Dojazd rozłożyliśmy na dwa dni z noclegiem w Wiedniu. Chcieliśmy przy okazji wyjazdu pokazać dzieciakom piękne miasto i odwiedzić muzeum figur woskowych na Praterze. Odnośnie trasy do Wiednia to poza odcinkiem między Brnem i Poysdorfem cały czas droga ekspresowa lub autostrada co zajęło nam ok. 9 godzin z postojami. Odcinek od Wiednia do Włoch pokonaliśmy przez Graz i Klagenfurt później kierując się na drogę numer 100 do granicy z Włochami. Już nie tak komfortowo, ale i tak trudy podróży umilała nam pogoda (piękne słońce) i widoki podczas przejazdów przez doliny. Ten odcinek zajął nam ok. 6 godzin. Powrót postanowiliśmy zrobić tą samą trasą ale na raz co zajęło nam ok. 15 godzin (korki przy wyjeździe z doliny i w Lienz, trochę w Wiedniu). Lokum Na wyjazd w 2016 roku kwaterę wynająłem już we wrześniu 2015. Wolałem zaklepać wcześniej, aby się nie denerwować tuż przed wyjazdem. Zarezerwowaliśmy mały apartamencik (2 pokoje z aneksem) w San Linert (Badia/Pedraces). Lokalizacja super bo 300 metrów do krzesełka na Sasc da Crusc co dawało nam też dostęp do całej infrastruktury Alta Badia i więcej. Wyżywienie własne, a że do fajnego marketu mieliśmy 50 m z domu tym większy plus dla lokalizacji. Mięsko czyli narciarstwo Pierwszego dnia - rozpoznanie bojem. Postanowiliśmy wypróbować wszystkie trasy jakie zdążymy ;-). Kupiliśmy dwa karnety Dolomiti Super Ski. Dzieci nie musiały bo łapały się na darmowe z dorosłymi i w drogę. Najpierw kilka spokojnych zjazdów na Sasc da Crusc a potem wyruszyliśmy krzesełkami i gondolkami na główny masyw Alta Badia. Nie pamiętam ile nam to zajęło, ale może ok. godziny i już byliśmy na Piz la Ila. Coż mogę powiedzieć - mapka w dłoń i jazda. Wybieraliśmy głównie trasy niebieskie ze względu na dzieciaki. Choć w dolinach i poza trasami śniegu było średnio trasy przygotowane były doskonale. Zjeździliśmy sporo tras, ale nie daliśmy rady wszystkich. Zjechaliśmy też między innymi najdłuższą chyba tam trasą 9b, 9a, 11 ze szczytu Pralongia do San Cassiano, które jak się później okazało zostało naszą bazą wypadową na masyw. Dzień drugi i trzeci to dalsze zwiedzanie nieodkrytych jeszcze tras, choć tutaj zaczynaliśmy już właśnie z San Cassiano. Wybraliśmy to miasteczko, gdyż dojazd z Badii zajmował nam raptem 10 minut, na masyw wjeżdża się tylko jedną gondolką na Piz Sorega, a pobliski parking (koszt 4 euro za dzień) dawał wygodne opcje powrotu niemal pod sam samochód na nartach. W tych dniach jeździliśmy głównie w Alta Badia jedynie kilka razy zapuszczając się do początków ośrodka Arraba na Cherz. Zwiedziliśmy też Piz Boe. Niestety byliśmy tam w godzinach popołudniowych co niestety zaowocowały utrudnionym zjazdem na czerwonej trasie ze względu na liczne muldy. Ze względu na dzieci już się tam nie zapuszczaliśmy. Na środę zaplanowaliśmy wypad na Kronplatz. Niestety w środę popsuła się pogoda. Od początku dnia troszeczkę padał deszcz, a czy było później tym zimniem i deszcz w końcu przerodził się w mokry śnieg. Na Kronplatz dotarliśmy ze stacji Pikulin, gdyż tam było najbliżej dojechać samochodem. Fajny zjazd z góry w dolinę, potem znowu w górę i sam Kronplatz. Jeszcze u podnóża głównego ośrodka chmury nie przeszkadzały jednak gdy wyjechaliśmy na szczyt było już nieciekawie. Mgła uniemożliwiała zupełnie orientację. Szybko stamtąd zjechaliśmy i jeździliśmy jakiś czas na St. Vigilio, aby na prośbę dzieciaków wrócić do Pikulin. Ja jednak nie mogłem podarować i zjazd na czarnej Pikulin zaliczyłem Kolejny dzień to powrót do Alta Badii i spokojne zwiedzanie. Ostatniego dnia zdecydowaliśmy się na wycieczkę narciarską na przełęcz Falzarego i zjazd czerwoną trasą ze szczytu Lagazuoi. 8 km czystej alpejskiej przyjemności. Piękna pogoda pozwalała na podziwianie widoków, a trasa wymagająca nieco umiejętności w górnej części dostarczała niesamowitych wrażeń podczas jazdy wśród skał. Z całym sercem mogę polecić, ale uwaga - tylko przy dobrej pogodzie. Atrakcje Coś czego może mi aż tak bardzo nie brakowało, ale moim dzieciom na pewno, to brak basenów termalnych. Niestety w dolinie nie ma takowego, a najbliższy znajduje się w Canazei, ponad godzinę jazdy po górskich, krętych drogach. Innych atrakcji nie przewidzieliśmy i ogólnie niczego nie brakowało ;-) Pogoda Słońce, słońce, słońce, śnieg, słońce, słońce, słońce. Tak mógłbym opisać poszczególne dni naszego pobytu. Pochmurno było tylko w środę o czym wspomniałem przy wypadzie na Kronplatz. Pozostałe dni to tylko lampa i leciutki mrozik. Jedzenie Jechaliśmy z własnych żywieniem, ale czytając opisy ośrodka wiedzieliśmy, że słynie z dobrej kuchni. No cóż... to nie było przesadzone. Na stoku zawsze szliśmy na małe co nieco i zawsze było super smaczne. Może to głód tak dobrze przyprawiał nam potrawy, ale co tam. Niekwestionowany lider to Carbonarra w La Marmotta. Nigdy nie jadłem takiego spaghetti. Próbowaliśmy też innych specjałów lokalnej kuchni, ale w tym momencie ciężko mi jest sobie przypomnieć nazwy: knedle w rosole - pycha, ciasta czekoladowe (iTabla) - super. Dzieci do dzisiaj pamiętają też pączki z restauracji iTabla. Jednego dnia,po nartach, postanowiliśmy też wyskoczyć do restauracji na kolację. Wybór padł na Badia Pub & Restaurant w Badii. Skoro byliśmy we Włoszech (choć to bardziej Tyrol niż Włochy, ale 5 i 7 latki to nie obchodziło) wybór padł na pizzę. Nie mogę mieć nic do zarzucenia. Polecam. Spędziliśmy miło wieczór. Ceny No niestety jest tu drożej. Drożej oczywiście niż w Polsce i Słowacji bo tylko do tych miejscówek mogę porównywać. Droższy jest przede wszystkim nocleg (ok. 1,5 raza w stosunku do Słowacji). Co ciekawe karnety wyszły mnie taniej niż na Słowacji, gdyż moje pociechy załapały się na darmowe karnety. Jednostkowe ceny karnetu na 6 dni są jednak też wyższe niż na Słowacji, ale tu różnica jest już niewielka. Jedna uwaga, kupowaliśmy Dolomiti Super Ski, który jest na 12 ośrodków w Dolomitach i jest ok. 50 euro droższy od AltaBadia Ski. Podsumowanie Jak napisałem w podziękowaniach - najlepszy mój wyjazd na narty w życiu, co potwierdziliśmy jeszcze w 2017 roku, o czym w następnym wpisie.
  4. barozi

    Stubai w lutym z dziećmi

    Jak znajdę chwilę na pewno się pojawi.
  5. barozi

    Stubai w lutym z dziećmi

    Witajcie, Chciałbym wszystkim podziękować za porady. Spędziłem cudowny tydzień z rodzina w Alta Badii. To był mój najlepszy narciarski wyjazd w życiu. Jeszcze raz bardzo dziękuję za porady.
  6. barozi

    Stubai w lutym z dziećmi

    Bardzo dziękuję wszystkim za porady. Jednak zmieniam cel i jadę w Dolomity (pewnie Alta Badia), a Stubai zostawię sobie na marzec lub kwiecień.
  7. barozi

    Stubai w lutym z dziećmi

    Dzięki za opinię. Ile razy byłeś na Stubai'u w styczniu i lutym? Jaką zwykle pogodę zastawałeś? Czy dojazd był dla Ciebie dużym dyskomfortem? Już nie wiem co zrobić. Znalazłem całkiem fajną kwaterę w Alta Badia 150 m od wyciągów, ale drożej o 100 EUR niż w Stubai'u. Czy warto czekać do listopada lub grudnia na szukanie kwatery, czy lepiej już teraz rezerwować?
  8. barozi

    Stubai w lutym z dziećmi

    JC, Oczywiście, że liczę na poradę, tylko brakowało mi uzasadnienia. Zrobiłem taką analizę z perspektywy osoby, która nigdy nie była w Alpach i się po prostu nie zna. Samo oglądanie mapek i sprawdzanie cenników nic mi nie da jeśli mi ktoś nie powie: "Słuchaj, w takim terminie to nawet jak zima jest kiepska to tam się najeździsz". Sądząc po Twoim podpisie masz ogromne doświadczenie i wiesz co piszesz dlatego liczę się z Twoimi opiniami. Z tego co mi wszyscy napisali, to chyba jednak zdecyduję się na zwykły ośrodek. Na pewno coś się znajdzie.
  9. barozi

    Stubai w lutym z dziećmi

    Mitek, Pierwsze kryterium jakie wybrałem to, miały to być Alpy. Drugie kryterium to miał być ośrodek przyjazny rodzinom i dzieciom. W prawie wszystkich opcjach jak nic wychodził mi Stubai bo nagrody, bo testy, opinie itd. Nie miałem wtedy pojęcia że zima na lodowcu to nie jest dobry pomysł, bo nigdzie w artykułach o tym nie pisali (albo nie doczytałem). Dopiero jak zacząłem szukać na forach to wszyscy dziwnie na lodowiec jeżdżą jesienią lub wiosną. To mnie zastanowiło dlaczego. Ja z żoną jeździmy od ponad 10 lat. Głównie Polska (Wierchomla, Pilsko - jak jeszcze było tam fajnie, Białka) i Słowacja (głównie Chopok, raz Tatrzańska Łomnica). Dajemy radę na każdych trasach i raczej nie mamy strachu przed wysokością, stromizną czy przestrzenią. W tym roku byłem z rodziną na Chopoku i dziewczyny głównie jeździły na 14 i 5, a omijaliśmy główne czerwone trasy. Ja i małżonka z każdą trasą na Chopoku sobie radzimy. Dziewczyny uczyły się indywidualnie z instruktorem przez blisko tydzień. Rok później jeszcze kilka dni przypomnienia z instruktorem i pojechaliśmy właśnie na Chopok. W Alpy chcę jechać w sumie dla dzieciaków i stąd kryterium, aby ośrodek miał dość dużo niebieskich tras. Jak dziewczyny podrosną to same będą mnie ciągnąć na bardziej wymagające stoki. Czy możesz mi powiedzieć dlaczego lodowiec nie jest dobry dla niebieskich tras? Pozdrawiam
  10. barozi

    Stubai w lutym z dziećmi

    Oczywiście, że byłoby wygodniej tak jak piszesz. Jednak dziewczyny mi nie narzekały na Chopoku w tym roku. Tam też kilkanaście km musieliśmy podjechać i było OK. To raczej nie jest problem i traktuję mieszkanie na stoku jako wartość dodaną, a nie decydującą. Bardziej mnie martwi ta pogoda. Czy na prawdę na lodowcu w styczniu i lutym nie ma sensu jeździć? Z drugiej strony zawsze w dolinie Stubai można skorzystać z innych stacji jak np. Schlick2000 (znalazłem fajny nocleg za niecałe 550 EUR) blisko tego ośrodka. Przyjrzałem się na szybko ośrodkom o których piszesz i wygląda, że najbardziej by mi pasował Alta Badia a potem Aple di Siusi, gdyż ma darmowe karnety dla dzieciaków. Wadą jest dłuższy dojazd. Nassfeld i Katschberg mają chyba trochę za mało niebieskich, ale wnioskuje to po mapach. Nie mam doświadczenia i ciężko mi określić jak trudne są tam czerwone trasy. SkiWelt - ok, ale czy jak nie będzie porządnej zimy (jak w tym roku) to tam śnieg będzie (dość nisko jak na Alpy), ale tu znów uwaga - nie mam doświadczenia? Poza tym Musiałbym dopłacić do karnetu dla starszej pociechy (w sumie do przyjęcia). Czy ktoś ma jakieś inne propozycje i opinie o feriach na lodowcu?
  11. To mój pierwszy post na tym forum więc witam wszystkich serdecznie. Chcę wybrać się w pierwszym tygodniu lutego na narty w Austrii. Jedziemy rodzinnie:2 dorosłych + 2 dzieci (6 i 8 lat). Poszukując ośrodków przyjaznych rodzinnym wyjazdom swoja uwagę skierowałem na Stubai ze względu na wiele pozytywnych opinii. Jednak nigdzie nie znalazłem opinii czy w tym terminie jest wskazany wyjazd z dziećmi na lodowiec. Z forumowej wiedzy wyciągam wnioski, że może być zimno (no ale jest zima) i mocno wiać. Jak to jest na prawdę? Czy polecalibyście taki wyjazd? Dodam, że wszyscy jeździmy (dla dzieci będzie to już 3 sezon), ale raczej szukamy łagodnych i szerokich stoków. Często jeździmy tylko po trasach, którymi nasze dzieciaki dają rade jeździć i nie zapuszczamy się na trasy "dla doświadczonych" narciarzy, aby spędzać z dzieciakami cały czas. Aha. Jest to nasz pierwszy wyjazd w Alpy. Z góry dzięki za podpowiedzi. Bartek
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...