Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

beved

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    29
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez beved

  1. Może to nie wątek dla "nowego" użytkownika, ale właśnie dlatego, że chciałabym wiedzieć, czy warto dalej tu wchodzić, czytać i czasem pisać, mam pytanie i kilka zdań do refleksji...

    Pytanie:

    Czy właściciel portalu skionline.pl czerpie z niego zyski? Jeśli tak, to dla mnie to forum jest częścią biznesu, a nie czysto hobbistycznym miejscem dla pasjonatów, pomimo tego, że ponoć są to dwie różne usługi (jeśli forum przyczynia się do promocji i popularności całego skionline.pl - w moim przypadku tak jest).

    Kwestie do przemyślenia:

    @SB, jeśli nie będzie Użytkowników, nie będzie też potrzeby na Twoją pracę jako Moderatora. Jesteśmy więc niejako Twoimi Klientami :) Dlatego uważam, że jeśli ktoś nie narusza regulaminu, nie obraża innych Użytkowników itd., nie powinieneś wypowiadać się w taki sposób jak powyżej ("nie chcemy (Cię) w naszej społeczności", "wszystkich zachęcam do nie wchodzenia z Tobą w jakąkolwiek polemikę"). Uważam, że to przesadzona reakcja i nie powinna się zdarzyć Moderatorowi.

    Nie wnikam w Twój spór z n3l15 dotyczący linkowania - zakładam, że miałeś rację, mimo to jednak uważam, że te kilka powyższych słów z Twojej strony, to było za dużo..

    Druga kwestia: nie rozumiem tej obawy przed przytaczaniem przepisów prawnych. Jeśli forum działa w 100% w zgodzie z prawem, to w czym problem? Może nawet warto o tym rozmawiać, żeby zwiększać swoją wiedzę, być bardziej świadomym. Większość z nas korzysta z różnych forów internetowych - warto wiedzieć, co nam wolno, co nie. A już szczególnie osoba o funkcji Moderatora powinna te przepisy znać i nie obawiać się, że ktoś inny je wyciągnie w dyskusji.

    I ostatnia sprawa: pomyślcie jak to wygląda przed nowym użytkownikiem. Wątek mówi o zbyt rzadkich wpisach dotyczących relacji z wyjazdów. Kłócicie się w nim o takie rzeczy, rzucacie różnymi "inwektywami" pod swoim adresem, komentujecie kogo tu chcecie, kogo nie... Naprawdę myślicie, że to zachęca?

    PS. @Bumer, interpunkcja to najmniejszy problem tego forum.

    • Like 4
  2. Osobiście nie znam nikogo kto by nie miał karty kredytowej zdolnej pokryć zakup co najmniej kilku par butów ...

    Ja nie mam karty kredytowej i nie zamierzam mieć. A wielu ludzi nie ma na tyle środków, żeby wydać na raz kilka tysięcy na buty narciarskie.

    Są ludzie, którzy tak, jak ja, kupują tylko to, na co ich stać.

    zwrot na kartę dostaję dużo szybciej niż przyjdzie mi za nie zapłacić

    Nie zawsze tak jest. Niektóre sklepy zwracają po kilku dniach korzystając ze środków Klienta...

    W sklepie zwykle mam inne odczucia niż w domu.

    A na stoku jeszcze inne... Jedyne, co możesz zrobić w domu, a czego nie zrobisz w sklepie, to wyłożenie się z tymi butami na kanapie, ale tego chyba nie testujesz?

    Co do tego, że nie chodzi się w sklepie po betonie, bo to niszczy buty... Jak pisał Jasiek, sklepach też bywają "dywany". Jasiek, nawiasem mówiąc co do tego, że buty zniszczą się od chodzenia po sklepie, na tyle że będzie problem z ich wpięciem w wiązania... Zawsze można poprosić o nową parę z magazynu, jeśli to jest sklep z większym asortymentem. No i bardziej się zniszczą od chodzenia po knajpie pod stokiem, czy podczas przechodzenia z parkingu pod wyciąg (nie widziałam, żeby ktoś przed bramkami zmieniał buty) :) Poza tym masz rację: można stać, nie chodzić, ale ja, tak jak pisałam, bym nie wytrzymała :)

  3. Pewnie mnie Jasiek znowu opieprzy, że śmiem się odzywać, ale co tam... Panowie, nie rozumiem, dlaczego tak się upieracie, żeby brać do domu i dopiero tam na spokojnie mierzyć... Naprawdę to taki problem poświęcić te 15-20 minut więcej w sklepie i postać/pochodzić w tych butach? Ja wiem, że lepiej byłoby 40 minut, albo godzinę, albo 5 godzin i to najlepiej na stoku... Ale przecież można przymierzyć w sklepie, trochę te buty "poodczuwać", a później w domu robić już tyle przymiarek, ile się komu zamarzy.

    Naprawdę nie wiedzę sensu ciągnięcia na chatę sprzętu wartego często 1000-2000 zł bez większej pewności, że to będzie to. Jeśli mogę chociaż w minimalnym stopniu zmniejszyć ryzyko błędnego zakupu już w sklepie, to moim zdaniem warto to zrobić.

    Nawiasem mówiąc czy Wy myślicie, że każdy mieszka obok Fashion Hause i innych polecanych obiektów? Czy dokonywanie w sklepie zwrotów, to naprawdę taka fajna sprawa? Zwracasz sprzęt za 1000 zł i później czekasz do 7 dni na zwrot kasy. Czy Wy myślicie, że wszyscy mają tyle hajsu na koncie, że w tym czasie mogą sobie spokojnie zakupić kolejną parę "do przymierzenia"?

    I nie oszukujmy się, pewnie często to wygląda tak: kupiłem, jutro położę na grzejnik (bo tak napisali na forum) i będę mierzył, bo dziś się już wystarczająco zmęczyłem w sklepie... Jutro nie ma czasu i o mierzeniu przypominam sobie, jak trzeba jechać na stok... Pewnie 90% narciarzy amatorów zaśnie spokojnie wiedząc, że pod ścianą stoją nówki sztuki nieporządnie zmierzone buty narciarskie. Lubimy przekładać na później... Lubimy też mieć poczucie, że jak miesiąc się przymierzaliśmy do zakupu, to kupiliśmy dobrze. W takich sytuacjach zakładamy pozytywne scenariusze (buty na pewno będą dobre, bo kosztowały tyle kasy, bo tyle maja dobrych opinii, bo sprzedawca je polecał, bo mi w nich było wygodnie w sklepie etc.). Szukamy dla siebie uzasadnienia decyzji, którą podjęliśmy w sklepie!

    A poza tym... W sklepach jest coś takiego jak wygrzewarka (nie musi być grzejnik), są też "symulatory", na których po wpięciu przymierzanych butów w wiązania można przetestować narty w pozycjach zjazdowych. Czemu tego nie zrobić? Jeśli okaże się, że noga cierpnie, palce bolą itp. itd., to po co je wlec do domu?

    A tego, że w sklepie nie można postać dłużej w butach, to już zupełnie nie rozumiem. Jeśli obsługa mnie pospiesza, wychodzę nie kupując i więcej nie wracam.

    I na koniec: podejrzewam, że większość błędów w doborze butów nie jest spowodowana tym, że przed przyniesieniem do domu ktoś je dłużej mierzył w sklepie... Więc może lepiej uczulać na podstawowe błędy typu za duży but (bo ubiorę dwie pary skarpetek, w końcu to zima), mierzenie butów w rajstopach (kobiety), czy dobieranie butów, gdy jedna stopa jest odczuwalnie krótsza od drugiej (nie widziałam, żeby ktoś z Was o tym pisał), czy choćby dobieranie wkładek. Uczulajcie na takie rzeczy, a nie na to, że ktoś chce pomierzyć 15 czy 30 minut dłużej!

    Magda, też początkowo patrzyłam na wygląd, ale jak trochę pomierzyłam i te ładne "pogniotły", to od razu przestałam na to w ogóle patrzeć :) Udanego mierzenia :)

    • Like 2
  4. Cześć

    We mnie wjechano sporo razy. Zazwyczaj są to sytuacje gdy odgradzasz ciałem grupę. Jeżeli jesteś na to przygotowany to nawet spora różnica wagi nie stanowi problemu. Niestety tu osoby słabiej jeżdżące, niepewnie stojące na nartach nie będą miały aparatu do takiego ustawienia się aby uderzający przejął całą energię i poleciał gdzie chcemy. Niestety tylko raz zachowałem się jak ostatnia łajza i nie byłem na to przygotowany - skończyło się niestety operacją - ale winę ponoszę ja bo straciłem pełną orientacje na stoku. Do najniebezpieczniejszych wypadków wcale nie dochodzi na stokach zatłoczonych. Tam i tak wszyscy zazwyczaj jeżdżą dość wolno. Poważne zderzenia to stoki puste o nieewidentnej rzeźbie. TU zderzenia mogą mieć tragiczne skutki do kasacji wyłącznie. Mój przypadek miał miejsce na stoku o powierzchni dziesiątek hektarów na którym były dwie osoby - ja i chłopak, który we mnie wjechał. Nigdy nie można tracić czujności - tak jak w samochodzie.

    Pozdrowienia

    Mitku, tak nie byłam na to przygotowana. Różnica wagi była ogromna, do tego prędkość, równa się naprawdę duża siła uderzenia w plecy. Na szczęście skończyło się tylko na bólu, który z czasem przeszedł. Przy obecnej wadze może umiałabym facetem przeorać stok :wink: :rolleyes::

    A poważnie Mitku, co da się zrobić w ułamek sekundy poza kontrolowaniem upadku, na tyle na ile się da? Pytam merytorycznie, z chęcią poczytam i się douczę (być może już jest o tym wątek na forum, żeby tu nie zaśmiecać).

    I merytorycznie w temacie dzieci: na ile 2-4-letnie dziecko jest w stanie sobie poradzić w takiej sytuacji? Na ile można je na nie przygotować? Pytam w kontekście głosów, które się wyżej pojawiły, że może lepiej jak dziecko "ma luz" i jeździ samo (cały czas nie piszę oczywiście o 6-8-latkach, tylko o prawdziwych maluchach).

  5. Cześć

    No więc jeszcze raz. Z racji tego, że czujesz się na nartach niepewnie błędnie oceniasz to co na stoku się dzieje i mitologizujesz niebezpieczeństwo. Przez ponad 20 lat specjalizowałem się głównie nauce dzieci i wierz mi, że na stokach nic krwiożerczego się nie dzieje. Nigdy nie miałem żadnego wypadku ani zderzenia a jeździłem głownie z grupami.

    Gratuluję i tak, masz rację. Mitologizuję, bo we mnie wjechał kiedyś rozpędzony wariat jadący na krechę. Nie możesz mieć pretensji, że ktoś ocenia według własnych doświadczeń, bo tak jesteśmy ukształtowani (żebyś nie kombinował: facet przyznał się do 100% winy, następnie podał mi siedzącej na śniegu na wpół zgięty kijek i pognał w dół stoku - tym, jak się czuję, zainteresował się świadek zdarzenia...).

    Dla podsumowania dyskusji: jestem przeciwna sadzaniu dzieci przed komputerem lub telewizorem. Jestem zwolenniczką uczenia dzieci jazdy na nartach.

    Już napisałam:

    A kto się zna i wie, jak bezpiecznie malucha nauczyć, to zrobi to bez szumu i pewnie dobrze.

    Cieszę się więc, że są takie osoby, jak Ty Mitku, które się na tym znają. Dostrzegam jednak, że są też innego rodzaju ludzie...

  6. A tego to całkiem nie rozumiem:confused::

    No bo czemu nie?

    Bo dzieci powinny mieć dzieciństwo i luz, o którym piszesz poniżej? :)

    Wydaje mi się, że to właśnie jest błąd. Boimy się dać dzieciakom luzu. Popełniałem te same błędy.

    A przecież jak my byliśmy dzieciakami to nie przypominam sobie aby Mama czy Ojciec za mną latali. To samo się tyczyło kolegów z tzw "placu".

    Jakoś nic złego się nie działo. Nauczyliśmy się jeździć na rowerach, wrotkach deskorolce i co? ŻYJEMY :biggrin: Choć dodam, że łatwo nie było :wink:

    Masz rację. Ja też ten luz miałam. Tylko niestety była jedna różnica... Na rowerze uczyłam się jeździć na drodze przed domem, po której w tamtych czasach mogła co najwyżej przejechać furmanka. Na nartach i sankach jeździłam na górce koło domu bez towarzystwa szaleńców (same dzieciaki). Wiem, że gdyby w jednym bądź drugim miejscu było tyle wariatów, co obecnie na drodze czy na stokach, rodzice by mnie tam nie puścili bez opieki.

  7. Cześć

    NNiestety popełniasz dość częsty błąd patrzenia na dzieci na stoku z punktu widzenia - wybacz - własnego barku umiejętności.

    Nie zaprzeczam. Tak, jak napisałam, popełniam błędy.

    Znam dziesiątki dzieci' date=' które w wieku lat 4,5 potrafią/ły się zachować na stoku jak rasowi narciarze. Skręcanie to tylko podstawowy element techniczny. Jeżeli chcesz kogoś czegoś nauczyć to musisz to robić w warunkach naturalnych pokazując niebezpieczeństwa i sposób radzenia sobie z nimi.[/quote']

    Też widziałam takie dzieciaki. Ale jeśli jeszcze nie umieją jeździć, to czy naprawdę pierwsze kroki muszą być w ekstremalnych warunkach? Nie ma innej alternatywy? Nie można stopniować: od oślej łączki po trudne warunki (czy jak chcecie nauczyć dziecko pływać, to od razu wrzucacie je do 2-metrowej wody?).

    Jeżeli ktoś jest durniem i puszcza "ledwo co trzymającego się na nogach 2-3 latka" - jeżdżę na nartach 45 lat a uczę około 30 i nie widziałem ale może - to jest idiotą i na to nic nie poradzimy.

    Całkiem niedawno: na oko maks. 4-latek przewrócił się i leży na środku stoku. Podjeżdżam, widzę, że nic się nie stało, ale dzieciak nie wstaje. Pytam, gdzie są rodzice, na co podjężdża na oko 6-latek i zbiera tego młodszego do kupy... Na stoku tłum oczywiście i do tego bardzo trudne warunki.

    Wiem natomiast' date=' że prawidłowa jazda na nartach zakłada całkowita kontrolę nad prędkością i kierunkiem i wiem, że większość dorosłych na stokach nie ma o tym pojęcia (albo wydaje im się , że ma ) a większość dzieci jeździ znakomicie. Jeżeli ktoś powinien być relegowany ze stoków to te bandy niedouczonych dorosłych a nie dzieci, które się wspaniale i bezpiecznie bawią na nartach.[/quote']

    Mitek, masz rację, ale właśnie ze względu na te "bandy" ja się o te dzieci boję. Jak napisałeś, patrzę przez pryzmat siebie i może za bardzo pracuje mi wyobraźnia, co się może takiemu dzieciakowi przytrafić (w zetknięciu z dorosłym oczywiście).

    Popieram relegowanie ze stoków.

    • Like 1
  8. Cześć

    A jak wyobrażasz sobie nauczenia kogoś jazdy na nartach na Oślej Łączce???

    Pozdrowienia

    Mitek, tak sobie wyobrażam początki nauki jazdy na nartach malutkich dzieci. Wydaje mi się, że nie jest im potrzebny stok o 20-30% nachyleniu.

    A nawet jak już dziecko jeździ, to można wybierać przyjazne szerokie trasy lub te o mniejszym "natężeniu ruchu".

    Dodam, że w dzikich tłumach ja sama nie czuję się bezpiecznie. Niestety popełniam błędy, bo wciąż się uczę. Ale jeśli oprócz mnie na stoku są setki ludzi, z czego połowa się przewraca, jedna czwarta jeździ na krechę, a między nimi widzę ledwo co trzymającego się na nogach 2-3-latka, to na miejscu rodziców zdecydowanie zabrałabym dziecko ze stoku, bo nie czułabym się bezpiecznie. I możesz tutaj pisać, że to inni narciarze powinni uważać na malucha... Tak, powinni (sama jak widzę, to staram się omijać szerszym łukiem niż dorosłego i najchętniej wzięłabym pod pachę i zwiozła na dół - chyba instynkty opiekuńcze :) ). Ale nie możemy zawsze liczyć na rozsądek innych.

    A nie mów, że nie widziałeś 3-4-letniego malucha puszczonego samopas na stoku... I głównie o takie sytuacje, niezrozumiale dla mnie promowane, mi chodzi.

  9. Jest tutaj dużo fachowców, część posiada doświadczenie w uczeniu dzieci... Ale ja od strony zwykłego szarego użytkownika stoków (pomimo, że się nie znam i pewnie nie powinnam się wypowiadać). Ale... Czy bierzecie pod uwagę także zasadę ograniczonego zaufania do innych użytkowników stoków? I czy nauka dziecka musi się odbywać na trasie między zjeżdżającymi osobami w różnym wieku, o różnych umiejętnościach i z różnym poczuciem wyobraźni?

    Na wklejonym filmiku 2-latek porusza się z dość dużą prędkością pomiędzy drzewami. Użytkowników wprawdzie mało, ale gdyby snowbordzista nie hamował, to mogło się skończyć zderzeniem... Dzieci uczą się jeździć nie tylko na nartach, ale też na rowerze, hulajnodze etc. Dlaczego na ścieżkach rowerowych nie widać 2-latków uczących się jeździć? Dlaczego jak dziecko uczy się na hulajnodze, to rodzic bierze je w odosobnione bezpieczne miejsce, a nie na środek jezdni lub, tak jak tutaj, pomiędzy drzewa...?

    Nie mam nic przeciwko temu, że uczą się dzieci w takim wieku. To nawet jest słodkie popatrzeć na takiego malucha jak śmiga :) Ale dlaczego nie na oślej łączce?

    W polskich warunkach takiego małego szkraba czasem naprawdę ledwo zza muldy widać... Zwłaszcza jak rodzic 100 metrów dalej... Może więc nie powinno się promować mody na tak wczesne zaczynanie, bo ludzie ślepo to naśladują nie zważając na nic, byle tylko móc się pochwalić, że "moje dziecko ma 2 lata i już jeździ". A kto się zna i wie, jak bezpiecznie malucha nauczyć, to zrobi to bez szumu i pewnie dobrze.

    • Like 1
  10. Trasa czerwona, to nie jest żadna trasa, tylko teren pod wyciągiem, którym nikt się nie zajmuje... Nie nazywajmy tego trasą.

    Zresztą przygotowanie niebieskiej trasy, gdy ja tam byłam, nie świadczyło o tym, żeby to w ogóle był stok narciarski. W tym samym dniu byłam na innym stoku i przy większych tłumach warunki były niemal perfekcyjne. W Kasinie mulda na muldzie, plus dziury na kilku nielicznych niezamuldzonych fragmentach. Stok fatalnie przygotowany (jeśli w ogóle przygotowany). Kilka osób awanturą zdołało wymusić zwrot kasy za karnety - myślę, że tak powinniśmy wszyscy reagować.

  11. Magnum ma 72 pod butem, więc teoretycznie powinno być Ci trudniej przejść ze skrętu w skręt. Niemniej te narty wymagają większej siły (moim zdaniem) trzeba je mocno docisnąć wtedy poczujesz dynamikę. Mój brat jak spróbował Rally (praktycznie to samo co Magnum), to też stwierdził, że narta jest mało dynamiczna. Musisz ją przycisnąć.

    To jest bardzo dziwne, bo Magnum odczułam właśnie jako bardzo dynamiczne... Miałam niestety dziwne wrażenie, że są przy tym niestabilne. Przypominało to odczucia z końcówki jazdy na moich starych nartach - jakbym miała za miękko, za krótko, za wąsko pod nogą (mimo, ze jak napisałeś było szerzej). Dla zobrazowania: Atomic na muldach jak czołg, Magnum bałam się, że przy podskoku się złamie :)

    Wydaje mi się, że wszystko rozbija się o umiejętności i subiektywne odczucia.

    Do Atomiców pewnie zabrakło umiejętności. Ale mimo to jeździło mi się na nich świetnie :) Magnum - zagadka. Pluję sobie w brodę, że nie wzięłam dłuższych...

  12. Minęło trochę czasu, ale nadal nic nie kupiłam. Natomiast korzystając z Waszych rad i śniegu potestowałam troszeczkę. Zwróciłam uwagę na dwie narty: Atomic Redster Doubledeck SL oraz Head i.Supershape Magnum, które polecał FerraEnzo. I tak:

    1. Atomic Redster Doubledeck SL w długości 159 cm - Bałam się tych nart. Pan z wypożyczalni też zdecydowanie ich dla mnie nie polecał... Ale na stoku było całkiem pozytywne zaskoczenie. Przede wszystkim bardzo stabilna jazda, plus nie wiem jak to nazwać... łatwe krawędziowanie? Fajnie w krótkim i średnim skręcie. Ale... pojawił się minus: nie potrafiłam na tych nartach przejść ze skrętu w skręt w szybkim tempie. Czułam, że mam za mało siły, więc może Pan miał rację?

    2. Head i.Supershape Magnum w długości 156 cm - Poczytałam miedzy czasie trochę o tych nartach, wiec przyznaję miałam duże oczekiwania - niestety narty mnie rozczarowały :( Przede wszystkim czułam się na nich mało stabilnie. Wydawały mi się też jakieś takie... miękkie? Zastanawiam się, czy przyczyną była długość, czy po prostu ich charakterystyka. Niewątpliwie natomiast to, co u Atomica było minusem (szybkość przechodzenia ze skrętu w skręt) tutaj zagrała idealnie.

    Dodam, że obie narty testowane w podobnych (dobrych) warunkach, na tym samym stoku, ale niestety w odstępie czasowym. Przyszło mi do głowy wypożyczyć jeszcze Heady w długości 163 cm, żeby sprawdzić moje powyższe odczucia, ale... chcę już po prostu kupić... I tu prośba o pomoc do Was :) Czy Waszym zdaniem długość Head'ów miała tu aż tyle do powiedzenia?

    A może jakaś podpowiedź, co może dać mi podobną stabilność jak Atomic, ale równocześnie szybkość przechodzenia ze skrętu w skręt jak u Head'a przy moich umiejętnościach i warunkach siłowych?

  13. idealist, dzięki :smile:

    Chyba jednak kupię slalomkę, bo chcę doskonalić technikę jazdy w krótkim skręcie. Na tym najbardziej mi zależy. Na koniec sezonu zobaczę, na czym stoję, i podejmę decyzję co do allroundoych nart. Ogólnie dzięki Waszym radom, wiem, że mogą być potrzebne :)

    Mam jeszcze jedno pytanie odnośnie konkretnych modeli: Atomic Race TI SL a Atomic Redster Edge SL - czy to te same modele, tylko z różnych lat? Czy jest jakaś różnica?

  14. Mi proponują krótsze narty, mimo że mają dłuższe rozmiary, więc mam wrażenie, że jest w tym jakaś tendencja zachowań sprzedawców. Mówię, że chcę 160 cm, mają takie, a proponują krótsze argumentując, że takie będą lepsze dla mnie. Nie słyszałam, żeby faceci mieli takie problemy... :rolleyes::

    Ostatnio pytałam o męskie slalomki (pierwsza i druga półka Salomona i Rossignola), a Pan uparcie mnie przekonywał do damskich nart z średniej półki twierdząc, że na damskich będzie mi zdecydowanie lepiej. Być może miał rację, ale nie znał umiejętności (nie specjalnie mnie o to wypytał...). Gdyby stwierdził, że na tamtych sobie nie poradzę, są za trudne etc., zdecydowanie bym mu zaufała, ale nie polecił mi też łatwiejszych męskich slalomek, mimo że o to prosiłam.

  15. Wracając do tematu.Twoje pieniądze, Twoje narty zrobisz jak uważasz. Ja powtarzam, nie kupiłbym slalomek jako jedyne narty. Fajnie mieć takie narty i pośmigać na nich przez dwie godziny z rana po pustym, równym stoku.

    Powoli mnie przekonujecie :happy: Jeszcze, nie daj Boże dla moich funduszy, skończy się na dwóch parach i tyle z tego będzie... :laughing: Tylko jak to się ma do tego, co w wielu miejscach się przewija na tym forum, że to umiejętności a nie narta decydują, czy da się pojechać :confused:: Tak na poważnie: chodzi o to, że moje "6" to za mało?

  16. Nie wiem czy zauważyłeś ale to Beved Was tak podsumowała :applause: ja tylko stwierdzam że jak na razie to i tak bardzo delikatnie... :biggrin: a jak pobędziesz dłużej na tym forum to będziesz wiedział o czym mówię. :biggrin:

    Tak, tak, potwierdzam :laughing: Ja jestem tutaj całkiem nowa, więc może źle wyczuwam klimaty :crazy:

  17. Dlatego doradzam przed kupnem pojeździć na różnej narcie i sama sobie dopasuj co Ci pasi! Modele rocznikowo zmieniają z zasady szatę graficzna no i oczywiście cenę :sorrow: a charakterystyka narty pozostaje taka sama lub bardzo podobna.

    Starałam się testować w ubiegłym sezonie, ale nie w 100% wyszło efektywnie :) Nie znam się, więc liczyłam na porady profesjonalistów w wypożyczalniach, a tu zdarzyło się, że proponowano mi hurtowo to samo, co zupełnie początkującemu koledze przede mną... Pewnie trzeba było z konkretnym modelem przychodzić...

    Wracając do tematu i biorąc pod uwagę, że Wasze opinie będą czysto subiektywne: czy SALOMON 24 X-KART-MAX mogą być lepszym wyborem niż te, które wcześniej wymieniłam? :)

    Jeśli nie znajdę czegoś nowego skończy się na ATOMIC RACE SL TI + XTO, tylko tu zastanawiam się czy 157 cm, czy może jednak poszaleć i wziąć 164 cm. Tylko trochę się boję, bo to dość duży przeskok z dotychczasowego 155 cm :laughing:

  18. Panowie, nie ma się co kłócić. Każda opinia jest cenna dla laika. Jak napisał FerraEnzo, pewnie a i tak kupię inne niż polecane :) ale co się przy okazji nauczę od Was, to moje :laughing:

    Slalomka będzie Ci zawsze szukała skrętu i to musisz mieć wliczone w jazdę na niej - oczywiście to nie myszkowanie i objaw zniknie gdy położysz ja lekko na krawędź. Zresztą każda taliowana narta tak się zachowa a im sztywniejsza tym bardziej. Reszta powinna być według Twoich oczekiwań z naciskiem na postęp.

    Spróbuję rady.

    Z kolei przygodę z tyczkami zaczniesz pewnie od łatwych gigantów a tu slalomka będzie drewnianym wyborem. Może wykorzystać radę koleżanki i kupić coś pośredniego albo nartę typu Master choć mam wrażenie, że może być troszkę na wyrost

    Masz rację, master nie teraz, więc pozostanę przy slalomkach :) Jeszcze szukam, ale czas goni, więc trzeba będzie w końcu podjąć decyzję :(

    • Like 1
  19. Jestem zdeterminowana na slalomkę i na robienie postępów :laughing: Chcę spróbować jazdy z tyczkami i popracować nad jazda śmigiem (jeśli to, co wydaje mi się, że umiem, można w ten sposób nazwać :happy:).

    I chciałabym, żeby narta nie "myszkowała" zanadto na płaskich odcinkach (na 150 cm Rossignolach, o których wspominałam, delikatnie mi to przeszkadzało).

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...