Byłem i widziałem.
Jak zobaczyłem Jasną w kalendarzu Pucharu Świata to zarezerwowałem hotel na Zahradkach dla całej rodziny, mam najmłodszą 5 letnią narciarkę więc chciałem być blisko.
W środku tygodnia postraszyli mnie telefonem, że będzie problem z dojazdem ale później okazało się, że dopiero od 18 w piątek. Nie potrzebny stres bo chciałem pojeździć na nartach w piątek. Warunki w piątek znośne i nie za wiele osób.
W sobotę jak wiecie wiało tak, ze młodszą córkę mało nie porwało z Prehyby. Zawody odwołane.Chyba mam pecha bo co drugi wyjazd trafia mi się taki wiatr.
Wieczorem wybraliśmy się skibusem z Zahradków do Jasnej na losowanie numerów startowych i szczerze to była totalna porażka organizatorów. Po prostu za dużo ludzi przyjechało. Samo losowanie fajnie prowadzone natomiast po losowaniu nie było praktycznie możliwości powrotu skibusem. Dosłownie setki, tysiące ludzi, dziki tłum. Po ok 20 min oczekiwaniu (ani jednego skibusa) zdecydowałem podejść do Grand Hotelu, aby zapytać o jakąś taksówkę. Taksówek hotelowych brak. Dostałem wizytówkę taxi ale numer był cały czas zajęty. Przesiedzieliśmy w lobby hotelowym ok 1,5 h sprawdzając co jakiś czas, czy tłum oczekujących się zmniejsza. Po 21 zobaczyłem, ze jest mniej ludzi i sądząc, że teraz to już lada chwila podjedzie 1 lub 2 skibusy i pojedziemy do hotelu. Niestety pierwszy podjechał po następnych 30 min, gdzieś tak o 21.45 częściowo załadowany i tu miała miejsce bardzo przykra sytuacja. Wziąłem córkę na ręce i podchodzę do autobusu (podjechał dalej i tak bym nie wsiadł) ale jakiś podpity Słowak wydarł się,że pcham się bez kolejki (chociaż na pewno bylem tam pierwszy ale po 30 min naszło się znów dużo osób)zwymyślał mnie i powiedział, że Polaków to oni nie potrzebują, przez co w mnie zagotowało bo widział że mam dziecko na rękach. Z pewnością nie widział wcześniej rodziny bo Słowaczka zawołała ich do sklepu aby nie marzli (są dobrzy ludzie). Naprawdę tłum nie przebierali w słowach bo praktycznie wielu czekało nawet i 2 godziny. Po tym incydencie podszedłem do policjantów i mówię, ze czekam długo i żeby odwieźli mi dziecko do hotelu. No i stał się cud. Facet zapakował nas 5 osób do radiowozu i podwiózł pod hotel. Zmieniam więc zdanie o słowackiej policji, która kojarzyła mi się do tej pory z mandatami.
Ogromnym plusem oczekiwania w hotelu było to, że mogłem zobaczyć z bliska zawodniczki, a nawet zrobić zdjęcia m.in. syna z Fridą Hansdoter (niestety nie widziałem Mikaeli)
W niedzielę pooglądałem zawody z Prehyby i pojeździłem do 13 tak aby wyjechać przed zakończeniem 2 serii.
Moim zdaniem dojazd do doliny jest zbyt wąskim gardłem dla tylu ludzi. Wyjeżdżając widziałem parkingi zajęte do samego Milulasza. Nie chcę nawet myśleć jak długo ludzie wyjeżdżali po zawodach.
Jak byłem na zawodach w Schladming (tydzień zamykający Puchar Świata w 2012) to wyłącznie kilku tras nie było nawet odczuwalne, a jeszcze można było pojeździć na tyczkach po treningu zawodników.
Podsumowując. Za mały ośrodek dla tylu chętnych widzów. Natomiast przygotowanie tras, miejsc dla widzów i starania aby usunąć śnieg oceniam bardzo pozytywnie. Pogoda niestety nie dopisała.
Pozdrawiam.