Witam,
mam problem z kupnem nart i byłabym wdzięczna za pomoc. Dobrze jeżdząca, dziewczyna. Może ujme to tak: 4 lata jeździłam na Atomickach SL 9 160cm (z dodatkową listwą...) przy 163 cm wzrostu. Wiem. No comment. Nie powiem, było mi momentami dość ciężko. Na płaskich (w sensie bez muld, a nie, że łatwych) stokach jechało się bardzo ładnie, lubię szybką, dynamiczną jezdę i to, że ja kieruje nartami i nie skręcają mi, kiedy 'nie chcę'. Aczkolwiek, przy próbach krótszych skrętów, trudniejszych - gożej przygotowanych stokach - zaczynała się zabawa. Tj, nie radziłam sobie z nartą, była za ciężka. Spróbowałam w tamtym sezonie ten sam model, na 150 cm. Było znacznie lepiej. Jeszcze nie perfekcyjnie, ale prowadziło już się łatwiej. Niestety - SL 9 wycofali. Na jej miejsce weszła SL10 - której, co tu dużo mówić, boje się z dwóch względów. Pierwszy, to, że jest nartą nową, drugi - jest to SL10, czyli potencjalnie może być jeszcze twardsza niż SL9. A tego nie chce. SL9 to górna granica 'twardości', że tak to ujmę, do której chcę się zbliżać. Nie mam większych chęci, ani ambicji. I teraz, kiedy przyszło mi wybrac nowe narty, nie wiem, na co się zdecydować.
- Atomic SL10
- Atomic ST12
- Fischer race SC
Nie wiem praktycznie nic o ST12. Czytałam, że miększa, lżejsza niż SL9, ale że tez, generalnie 'daje rady'. O Fischerach race'ach czytałam, że porównywalne do SL9. I że dobre. Boję się, czy nie za dobre. Twardsze? Cięższe? Które z nich są 'najambitniejsze'? Zaznaczam, że właśnie takich chce uniknąć, zależy mi na czymś ala SL9, ale troszeczkę, być może, troszeczkę miększym/lżejszym. Ale tylko troszeczkę, to już jest kwestia przyzwyczajenia do narty, nauczyłam się w miarę jeździć na tym modelu i jakoś sobie radzę.
Byłabym wdzięczna za pomoc. Czas rozpocząć sezon ; )