Witam,
dopisuje zakończenie do opowieści którą opisała moja żona. Cała historia jest prawdziwa - narty zostały zgubione na dzień przed naszym wyjazdem do Austrii (co znaczy zagubione: zostały przez pomyłkę wydane komu innemu, kto oddał do serwisu zbliżony model nart, tyle że starszy i w wersji dla pań). Na drugi dzień dostałem dwie pary nart do używania, wziąłem je bez deliberacji bo nie miałem czasu... To były fishery slalomówki world cupy, problem polegał na tym, że były na wykończeniu (była na nich nawet karteczka "uwaga koniec krawędzi")... Drugie narty to dynastar contact - narta fajna ale stara i zużyta - jedna z nich miała jakby siekierą rozwalony grzbiet górny, wyglądało to paskudnie. Po powrocie oddałem te narty bo nie mogłem żadnych z nich przyjąć w zamian za narty, które zostały zagubione (to były blizzardy iq 10 stan b. dobry z sezonu 2007/2008 lub 2008/2009 - dokładnie nie pamiętam). Potem zaczęła się karuzela która opisała moja żona - w sumie byłem w sklepie 4 albo 5 razy, co biorąc pod uwagę że nie mieszkam zbyt blisko karolkowej i dużo pracuję - było po prostu beznadziejne. To co muszę przyznać, to fakt że wszystkie rozmowy które odbyły się w sklepie były kulturalne (żadnych pyskówek), problem polegał na tym, że niewiele z nich wynikało. W końcu zaproponowano mi zniżkę na dwie pary nart do wyboru - obydwie bardzo dobre - dynastar contact groove (cena katologowa 2200 zł) i dynastar contact w wersji skicross (cena chyba 2500 - 2600 zł). I teraz dylemat: zagubiono mi narty w zamian oferuje się możliwość kupienia lepszych nart niż straciłem, kupienia ze zniżką, ale jednak kupienia. W tym sezonie byliśmy dwa razy na nartach i na narciarstwo wydałem już górę pieniędzy - a teraz trzeba byłoby dołożyć jeszcze 1300 zł. Czy to ma sens? Wróciłem do domu i siadłem do netu. Sprawdziłem, że 2200 zł to faktyczna cena katalogowa, sprawdziłem też że można było kupić te narty gdzie indziej nieco taniej (za 1900 zł z hakiem) i w zasadzie zdecydowałem się je wziąć. Ale potem wszedłem na stronę ski teamu .... i zdębiałem. Zobaczyłem, że w ramach przeceny skiteam oferuje te narty za 1550 zł.... Zadzwoniłem do sklepu, gdzie próbowano mi tłumaczyć, że zniżka jest liczona zawsze od ceny katalogowej, że ta promocja jest już nieaktualna, tylko nie zdążyli jej usunąć zer strony itp., ale dla mnie to nie miało znaczenia. Za tą całą historię firma oferowała mi tak naprawdę dwieście złotych w ramach zakupu ze zniżką "plus 4-5 darmowych serwisów". Tego było za wiele. Powiedziałem, że wysyłam do nich oficjalne pismo stwierdzające, że doznałem szkody majątkowej i żądam pieniędzy, a jak nie to do sądu (wcześniej zadzwoniłem do infolinii konsumenckiej; wtedy też moja żona umieściła tego posta) A teraz puenta. Następnego dnia zadzwonili, że mają dla mnie za darmo nowe narty - dynastar booster 10, cena 1549 zł, teraz sprzedają je w promocji po 1099 zł. Nie dali mi żadnego wyboru, jeden model i konkretna długość, ale narty faktycznie były nowe. Narty odebrałem wczoraj. Co z tego wszystkiego wynika? Koniec końców dostałem zbliżone jakościowe do tych, które zostały zagubione. Dlaczego tak długo to trwało? Ewidentnie nie mieli procedur związanych z taką sytuacją, stąd pozytywny wniosek, że generalnie nie gubią nart. Ale też podczas tej całej sytuacji długo nie chcieli wziąć kosztów na siebie... Dlaczego w końcu oddali mi narty? Wątpię, żeby przestraszyła ich wizja oficjalnego pisma; myślę, że to ten wpis na forum mógł tak zadziałać.....
Ps najśmieszniejsze jest to, że oni tam mają naprawdę dobry serwis - parę lat temu dobrze zalali mi dziurę w poprzednich deskach i dlatego do nich jeździłem, chociaż to nie po drodze.