Witam z pierwszym postem!
Byłem dzisiaj pierwszy raz (w życiu ) z doświadczonym kolegą na niedużym stoku na Podlasiu. Nie robił mi za instruktora a bardziej pokazał mi postawę, pług itd. jak skręcać, zatrzymywać się i tym podobne. Orła raz wywinąłem ale szło mi zdecydowanie lepiej niż grupce obok z instruktorem. Po 2h zjeżdżam, hamuję, skręcam swobodnie na oślej łączce. Pewnie jeszcze tego nie robię. Czy prawidłowo ? Tego nie wiem, ale miałem fun i załapałem bakcyla na kolejne wypady na narty.
Czytając ten wątek od początku, uważam, że niepotrzebnie zrażacie to tej zabawy początkujących. Że tylko z instruktorem, bo złe nawyki itd. etc. Nawet sam na chwilę się zniechęciłem, że tak dobrze mi idzie a nie brałem kolesia który z tego żyje za 75 zł od godziny od łebka - nie każdego tez stać na taki wydatek, niewiedząc czy mu się to w ogóle spodoba.
Wspomniałem doświadczonego kolegę. Jest samoukiem, jeździ w Polsce i zagranicą od 5 lat, ma stary sprzęt, nigdy nie brał ani minuty u instruktora, nic nie złamał, nie zwichnął, nikogo nie potrącił i ma wielką zabawę z jazdy.