Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

OlaGd76

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    23
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

O OlaGd76

  • Urodziny 11.12.1976

Informacje osobiste

  • Imię
    Ola
  • Miejscowość
    Gdańsk

Sprzęt narciarski

  • Narty marka
    Head
  • Buty marka
    Head

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

OlaGd76's Achievements

Początkujący

Początkujący (2/6)

11

Reputacja

  1. Napisałam że odezwę się jeszcze. Malutka już na zewnątrz, 10 pkt skali Apgar, 3300 g, 57 cm... Wszystko u niej dobrze. Szykuje się nowa narciarka-amatorka na stokach. Byle pogoda była, ale to inny temat. Pozdrawiamy serdecznie z Trójmiasta!
  2. Hahaha, dzięki! Nie no, żartowałam. Niech te małe najpierw nabierze ochoty na narty. Wcześniej pojeździmy sobie w tym systemie na rolkach (rolkarz + wózek), to wystarczy.
  3. Witam serdecznie po długim czasie! Mamy wprawdzie inny sezon - więc już i pandemia zaliczona, i susze przed nami, czyli poważniejsze problemy niż ta czy inna kondycja na stoku - ale że pisałam, że się odezwę po badaniach ciążowych, to się odzywam. Jak relacjonowałam, jeździłam w ciąży. Najpierw tu szukałam wskazówek, potem pisałam jak to u mnie wyszło. Przypomnę, że to był stan zagrożenia lub po zagrożeniu ciąży, dziś mi to lekarz nawet przypomniał. No i jak się okazało, te narciarstwo było też okresem rekonwalescencji bo w tym czasie zagrożenie mijało. Dzisiejsze badania potwierdziły że cofnęły się u mnie wszelkie negatywne zjawiska, jakie powstały przed wyjazdem na narty (jakiś krwiak, coś się odkleja itd itp). U dziecka wszystko dobrze. No, natomiast trochę czasu w dwupaku jeszcze przed nami ale to już inna sprawa. Przy okazji dowiedziałam się od cioci, że i ona jeździła na nartach i to w szóstym miesiącu ciąży. Musiała, jako pracownik uczelni i opiekun grupy studentów, a na stoku prezentowała nawet kontrolowane upadki. Dorosły syn jest dowodem na to, że było to nieszkodliwe obciążenie. Dokładam te wiadomości jako przykład jakiego tutaj szukałam. I to by było na tyle. Dziękuję za wypowiedzi w temacie. Pozdrawiam! (Kto wie, może w przyszłym sezonie założę temat o płozach typu narta do wózka... Sam wózek sportowy przy pierwszej córze się sprawdził, w ekstremalnych warunkach.)
  4. Nie, nic takiego nie prowadzę. Mam konto na FB ale rzadko korzystam. Ale tu jest jakaś skrzynka dla prywatnych wiadomości. Odezwę się.
  5. (...) nie mają z tym nic wspólnego / nie mają tu nic do rzeczy - pomieszałam dwa wyrażenia z błędnym efektem , sorry
  6. "Obiegowe podejście jest jednak takie, że narty w KAŻDYM wydaniu to sport niebezpieczny urazowy a upadek jest normą. Tak w wielu wypadkach nie jest ale ciężko to wytłumaczyć osobom nie jeżdżącym lub jeżdżącym z mniejszą praktyką taktyczna i techniczną." Otóż to. Jakoś tak liczyłam na wypowiedzi osób, które potrafią jeździć. W końcu to forum dla narciarzy. Wyszło na to że wielu rozmówców narciarstwa raczej się boi, nad nartami nie panuje i przenosi te odczucia na wszystkich. W takim razie proszę, uwierzcie na słowo. Staje się na tych nartach i się jedzie. Jazda w ciąży mi wychodzi jeszcze lepiej, chyba dzięki zwiększonemu dociążeniu na przód, większej masie, większej stabilności. Oczywiście, u innej osoby będzie to większe obciążenie stawów ale ja normalnie jestem bardzo lekka (45-48 kg) więc cieszyłam się nowymi warunkami fizycznymi (50, może 51 kg). I teraz, wracając do jazdy, mamy tę przyjętą pozycję ciała, w karwingu kolana do stoku, jedziemy na krawędziach, jak po szynach i ten brzuch się wiezie a pasażer jest amortyzowany. Podkreślam, nie czuć napięć mięśni, jakichś nadwerężeń. Gdybym pedałowała na rowerze, jeździła na rolkach czy łyżwach, byłoby gorzej. Te mięśnie, które podtrzymują brzuch napinałyby się a to mogłoby wywołać skurcze (chociaż u zdrowej kobiety, przy normalnej ciąży nie powinno). Rano na stokach bywa pusto. Narciarz z doświadczeniem wie co obserwować. Nie jest prawdą, że bezwzględne pierwszeństwo ma ten niżej. Jeśli jest jakaś główna trasa, którą narciarze jadą szybko, czy jedzie jakaś grupa, a my włączamy się z boku, dojeżdżamy do jakiegoś toru jazdy, to też musimy zerkać czy ktoś już nie pędzi z góry. To jak włączanie się z ulicy podporządkowanej w tą z pierwszeństwem. Ba, rozsądek wymaga obserwować całość warunków na stoku, wykorzystywać też widzenie peryferyjne. Jedzie się więc po wyratrakowanej trasie, nie na ślepo, normalnie i to jest bezpieczniejsze niż ulica, dla ciąży bezpieczniejsze niż... nagłe kichnięcia, zakasłania czy zaparcia, że tak już odniosę się do fizjologii. Jeżdżąc raz złapałam krawędź, raz najechałam na grudę zmrożonego śniegu twardego jak lód. Miałabym przekoziołkować z tego powodu?? Wyratowałam się ale nawet gdybym się przewróciła, to i tak bardziej miękko niż w mieszkaniu na płytkach... Naturalnie, widywałam paskudne wypadki. Analizowałam. Potrafię zminimalizować ryzyko, gdy jeżdżę po stoku gdzie jest mało ludzi i obserwuję kto, jak i którędy jedzie. Stąd takie porównanie, że chodzenie po ulicy w centrum miasta jest bardziej niebezpieczne.
  7. Tanova, ja umiem czytać ze zrozumieniem a ty? Dziękuję ci za przykład z jazdą na rowerze. Był przydatny i pouczający. To fakt niezależny od tego jak każda z nas odbiera narciarstwo. Ogólnie mam wrażenie, że w jakieś zacietrzewienie popadłaś. Czy tu jest napisane, że to dobrze, że kobiety w ciąży walczyły? Na pewno walczyły bo to kobiety broniły siedzib, dzieci i starców gdy mężczyźni wyprawiali się poza siedziby na łowy czy w innych celach, u zarania gatunku powiedzmy. Pojęcia "dobrze"/"niedobrze" nie mają z tym nic do rzeczy. Ot, konieczność, a tu stwierdzenie prawdopodobieństwa.
  8. Aressi, wskazujesz na agresywne nastroje na forum. Naprawdę nie zauważyłeś, że w ten temat to ty je wniosłeś? Nie bardzo rozumiesz, dlaczego chciałam żeby tu pisały kobiety. A przeczytałeś pierwszy post czy już wszedłeś z zamiarem wpisania płytkich pouczeń i hejtu? W pierwszy poście wyjaśniam dlaczego. Specjalnie dla ciebie powtórzę. Otóż poruszenie tematu jazdy w ciąży jak dotąd powodowało teoretyzowanie i naskakiwanie mężczyzn na siebie a przede wszystkim na kobiety. Żadna kobieta nie pisała. Tymczasem ja w tym temacie nie proponuję dyskusji a proszę o porady i wskazówki z doświadczenia. (No, chodziło o takie informacje, czy powstają napięcia, które mogą spowodować jakieś szkodliwe skurcze, czy czuje się zmieniony środek ciężkości itd itp). Chciałam wiedzieć przed wyjazdem jakich odczuć się spodziewać i problemów, których trudno się domyślić, póki się nie znajdzie w danej sytuacji. (Skoro o odczuciach ciężarnej, to i zagadnienia z fizjologii się pojawiają, a to jest stricte dla kobiet.) Przy okazji bardzo dziękuję Cosworthowi 240 za przykład z doświadczenia pośredniego, dotyczącego żony i informacje o komentarzu lekarki. Dziękuję Tejnovej za wzmiankę o jej jeżdżeniu na rowerze do piątego miesiąca (ja kiedyś zamierzałam, lekarz mi odradził, teraz rozumiem że praca nóg naprzemienna i nacisk na pedały to większe obciążenie niż jazda na nartach, oczywiście dla organizmu kobiety w ciąży i tu czytam że jednak można, co jest zresztą absolutnie oczywiste (skoro istniejemy, to znaczy że nie jesteśmy zdegenerowanym gatunkiem, z samicami niezdolnymi do ruchu w czasie ciąży)). Dziękuję Paypalowi za informacje o jego żonie. Jej jazda i moja to ten sam miesiąc ciąży. (Miałam o tyle łatwiej że stoki znałam bardzo dobrze, więc wiedziałam gdzie się spodziewać i jakich utrudnień. Tu dygresja i może się to komuś kiedyś przyda, chociaż też o tym już pisałam... Kusiło, żeby skoczyć na Słowację ale porzuciłam tę myśl. Stwierdziłam że skoro nie znam infrastruktury i innych specyficznych uwarunkowań, to tam nie jadę. Wiemy że bywają wyciągi orczykowe, gdzie trzeba mocno się podciągnąć, bark boli czyli i mięśnie brzucha się wysilają, gdzieś mogą bardzo narciarze szarżować, w innym miejscu będą przełysienia czy kałuże kryjące korzenie, i to już nie dla kogoś, kto ma na siebie uważać ze szczególnych względów. Chociaż bez powikłań czy we wcześniejszym miesiącu, to bym pojechała). Dziękuję Marxxowi 74 za cenne uwagi o żonie i przykład państwa Hajdukiewiczów. I najbardziej dziękuję Mitkowi, za proste prawdy o życiu. Zacytuję: "przez tysiące lat kobiety pracowały w ciąży, bawiły się w ciąży, baaa nawet walczyły w ciąży.(...) Mam dwoje praktycznie dorosłych dzieci, żona jest normalna, rodzić poszła z pracy, byłem z nią przy porodzie cały czas." Do tego kompaktowego ujęcia sprawy nic już dodawać nie trzeba. I takie mam wzorce, moja mama była aktywna, łatwo urodziła (chodzi o moją młodszą siostrę więc pamiętam te mamine wieszanie firanek i porządki w ostatnim miesiącu, jak i łatwy poród). Sama pracowałam do końca w pierwszej ciąży, z trudnym dojazdem w tłoku dwóch autobusów podmiejskich (bez porównania większa ekstrema niż narciarstwo). A moje szkolenie dwóch dobermanów (teraz mam trzeciego i na co dzień to wyzwanie, bo rozpuściłam bydlaka, więc skacze i ciągnie, a i z psami może się pożreć więc będę rozdzielać)? A strome schody na trzecie piętro? A miejska dżungla blokowiska i dowożenie dziecka do szkoły w centrum? Ja wiem, bo czuję, że codzienne sprawy, których nie uniknę, są większym zagrożeniem dla ciąży, heh, nawet mój własny przedpokój (przewrotkę na płytki zaliczyłam, siad na tyłek dość twardy, w trzy dni po plamieniu, po którym wciąż zażywam dodatkowy progesteron, i nic się nie stało, bo my, kobiety, taką mamy konstrukcję, że naprawdę nie może nam zagrozić drobny uraz). Dla porównania, w górach, co ciekawe, organizm odpoczął, czułam to po wyspaniu po krótszym czasie i braku opuchlizn i subiektywnym wrażeniu siły i lekkości. Odbierałam jednak też większe obciążenie układu oddechowego i krążenia w czasie jazdy. I to wskazuje na wysiłek, i dobrze, niechże ten organizm będzie silny, ciążę włączając. Miałaby się ciąża nie utrzymać? Może nie warto chuchać i dmuchać. Tylko widzicie, ja jestem z tego rocznika, który mam wpisany w pseudonim. To tłumaczy słabszą wydolność. Mam też za sobą półroczną chemioterapię, z tych silniejszych, a ona nadweręża te układy. (To mi też ustawiło priorytety. Dla mnie akurat bieżący sezon i dziecko, które uczę jeździć na nartach w tym roku, są ważniejsze niż wyobrażenia o roku kolejnym, czy ciąża, jeśli łatwa do stracenia. Dlatego argumenty Aressiego o "chwilowej przerwie" i "wysokiej stawce" akurat do mnie nie trafiają bo w moim odczuciu mnie nie dotyczą (nie dotyczą też sedna tematu, bo nie miał dotyczyć wyborów tylko praktyki)). Do tematu ciąży wrócę, jak zapowiadałam, bo to dość ciekawe gdy porównam ostatnie USG ze zbliżającym się. Wszystko wskazuje na to, że wyjazd w góry z długą podróżą oraz jazda na nartach nie wpływają negatywnie na procesy regeneracji w macicy. Podzielę się wiadomościami. Wojgoc: może umówmy się w hospicjum i potem od razu zamówmy sobie po kwaterze, bynajmniej nie turystycznej?
  9. Ja dzisiaj wracam z Białki Tatrzańskiej do Gdańska, więc się nie udzielam ale mogę zapewnić: to jest czwarty miesiąc i po tygodniu jeżdżenia czuję się znakomicie, zresztą lepiej niż tam u siebie (to akurat może być też efekt etapu ciąży, łatwiejszego do znoszenia lub poprawy u mnie osobiście, bo przyjeżdżałam po pewnych problemach z ciążą). Jazda na nartach ogólnie nie wymaga pracy mięśni podtrzymujących brzuch, to już wiem teraz z doświadczenia (miałam dodatkowo pas ciążowy z dwoma rodzajami pasòw, działający jak egzoproteza, tak na wszelki wypadek). To się sprawdziło. Bardzo dziękuję za przykłady dotyczące innych pań. Pozdrawiam serdecznie!
  10. (Jeszcze dopisek: ostatni dzień narciarstwa za nami, po jeździe jeszcze termy białczańskie a potem pakowanie i smutek wieczoru przed wyjazdem, który próbujemy maskować gra w karty. Co będzie w przyszłym sezonie, czy będzie śnieg, czy będzie zdrowie, czy będą fundusze? Kto wie, może będę na tym basenie z dwojgiem dzieci? Może komuś się ten temat przyda?)
  11. Garść danych z mojej strony jako kobiety w ciąży a jeżdżącej a potem się żegnam na jakiś czas. Warto wybierać stoki, których infrastrukturę znamy. Ważne jest wiedzieć jakich wyciągów się spodziewać. Ja na przykład jeżdżę orczykami, które nie szarpią i nie trzeba podciągnięcia się przy chwytaniu orczyka. Dla ciężarnej ważna jest też toaleta w pobliżu stoku. Ja akurat nie korzystam ale świadomość, że jest, uspokaja. Zauważyłam coś bardzo korzystnego. Nie puchną mi stopy a na co dzień było to moją bolączką. I kolejne: podniesienie się z podłoża może być trudne gdy chcemy nie wysilać mięśni brzucha. Wprawdzie na moje odczucie (jak i siad na tyłek) decydujący wpływ miała kontuzja kolana, która się odnowiła, niemniej dobrze że pomogła mi córka. Ostatnie: nie zauważam różnicy w obciążeniu mięśni między jazdą po trasach fisowskich czy stromym polu i lesie poza trasą a jazdą po trasie łatwej. Jest różnica jeśli chodzi o obecność innych narciarzy, ci nie kontrolujący swojej jazdy i nie znający elementarnych zasad (np o nieprzecinaniu stoków na skos), to istotne zagrożenie. Na koniec i ze względu na przecinaki, polecam jazdę od najwcześniejszej możliwej godziny. My z córką jeździłyśmy od 9tej, więc i pusto jeszcze było i to mimo ferii, i wyratrakowane a śnieg zmrożony. "Wyjeżdżone" schodziliśmy ze stoku, gdy śnieg robił się grząski a ruch zagęszczony. Pozdrawiam z Białki Tatrzańskiej. Dla pełnej relacji napiszę po powrocie i kolejnym USG, czyli w marcu. Dziękuję podnoszącym temat. Może ktoś coś doda od siebie, już o jeździe w stanie szczególnym... :).
  12. To stara prawda, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
  13. Tanova, nie założyłam tematu w celu pisania o wrażeniach, opiniach, sądach. Piszę konkretnie, oczywiście mogę powtórzyć osobom, którym umknął sens: czekam na relacje i porady kobiet, które jeździły będąc w ciąży. Wspomniane wrażenia czytelnika na temat mojego nastawienia, czy domysły lub wręcz rady co do mojej sfery emocjonalnej, szczerze podając, kompletnie mnie nie interesują. Na razie się nie doczekałam. Tymczasem mam już doświadczenie i porady od siebie. Ten temat tu zostaje i może przyda się komuś za jakiś czas. Sama znalazłam takie sprzed wielu lat, trafiały się informacje przydatne, choć rzadko. Ja, póki co, mogę zapewnić o: przydatności dobrego pasa ciążowego, naparu z nagietka do picia i że jazda po stoku nie powoduje odczuwalnych napięć. To są konkrety. Dywagacje o reakcji na stratę ciąży budzą mój niesmak jako człowieka trzeźwo myślącego (o porównaniu ruchu do alkoholizmu nie wspomnę). Niech ten temat nie będzie operą mydlaną o achach i ochach.
  14. Ja jestem z bardzo usportowionej rodziny i u nas podróż np pociągiem z niemowlakami w góry to norma. Tak robiły wszystkie kobiety w rodzinie. Pamiętam podgrzewanie mleka w salonce konduktorów, pożyczanie wòzkosanek od górali, drogę na piechotę z dworca w Zakopanem na stok Gubałówki do kwatery, wyciętą ścieżką w śniegu sięgającym do głów dorosłych.. Tak rok w rok, w szerokim gronie rodzinnym i z dziećmi w różnym wieku. Wzorce aktywności, wspòlnej, rodzinnej aktywności, i dyscypliny wewnętrznej przekazujemy z pokolenia na pokolenie i już najmłodszym. Moje dzieci to już czwarte pokolenie narciarzy-pasjonatòw znad morza. A wygląda na to że i wzorce działalności instruktorskiej wykorzysta jedno z nich. Ale do rzeczy.. Czytałam gdzieś uwagi narciarek jeżdżących do połowy ciąży. Może i tu są jakieś panie, które mogą się podzielić miarodajnymi i praktycznymi uwagami?
  15. Zapomniałam a to ważne. Po przyjeździe czułam silne opuchnięcie poniżej podbrzusza, jak przed okresem. To było niepokojące. Byłam ostrożna (żadnego choćby myślenia o...) Przeszło następnego dnia, bez nawrotu.
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...