Zerwane więzadło krzyżowe...
Mniej więcej 8 lat temu (a może już z dziesieć ) strzeliło mi wiązadło krzyżowe w lewym kolanie ( nie... nie na nartach - przy grze w siatkówkę ...kumpel a z drużyny skacząc ze mną do bloku, runął na mnie masą 110 kg ). Perspektywa operacji i potem prawie rocznej rehabilitacji, zniechęciła mnie na tyle, że kupiłem sobie tzw.ortezę (jako tymczasowy środek zaradczy przed wyjazdem ... oczywiście na narty). Jeżdziłem w niej bezproblemowo dla kolana przez cały sezon. Kolano (chyba samoistnie) odzyskiwało sprawność powoli, ale na tyle skutecznie, że "odpuściłem" sobie zabieg i następny sezon (też w ortezie) przejeździłem spoko ! Jeżdżę sporo - w sezonie zaliczam 10-15 wyjazdów 2-3 dniowych + dwa dłuższe (ok.tygodniowe w Alpach) i NIC SIĘ NIE DZIEJE ! Od 3-4 sezonów orteza dzielnie mi towarzyszy w każdym wyjażdzie, spoczywając spokojnie w torbie (na wszelki wypadek). Może mam fart - ale zapaleńcom narciarzom, podobno szczęście sprzyja ! Z Tobą też będzie dobrze - Trzymaj się !
A`propos długości i taliowania : chyba jednak relatywnie krótsze i bardziej taliowane narty są bardziej "przyjazne" dla stawów kolanowych... Objeździłem ok.80 różnych desek i takie mam niodparte wrażenie ....
Natomiast wzrost urazowości wynika raczej z braku wyobraźni, nadmiaru "dopalacza" i przecenianiu własnych umiejętności ...
Poza tym obserwowana przeze mnie ilość "żółtodziobów" na stokach, wzrosła ( wraz z nastaniem ery nart carvingowych) w ostatnich latach przynajmnie 2-3 krotnie. I to jest najbardziej prawdopodobna przyczyna wzrostu ilości kontuzji ....
DO ZOBACZENIA NA STOKU !