MajorSki Napisano 28 Grudzień 2014 Zgłoszenie Share Napisano 28 Grudzień 2014 (edytowane) Witam :)Tytuł trochę przydługawy, ale wytłumaczenie o co chodzi w dalszej części . Ponieważ temat zdominował ostatnio Johnny_narciarz to stwierdziłem, że też coś skrobne może nie w tak rozbudowanej formie .Miało być Pilsko skiturowo, ale po rozmowie z kolegą wybraliśmy się do Szczyrku. I tak o godzinie 10 startujemy z Soliska z Szymonem i Olą, termometr w aucie pokazuje -12st, ubrany w bieliznę termoaktywną, bluzkę techniczną i kurtkę z membraną trzęsę się przy aucie . Myśle o założeniu dodatkowego polaru ewentualnie puchówki którą mam rezerwowo w plecaku, ale udaje twardziela i wstrzymuje się z ubieraniem "grubiej". Najpierw plan Golgota, ale ilość armatek i stromizma powoduje, że Ole bardziej ciągnie na Suche. Rezygnujemy w takim razie z Golgoty i kierujemy się w stronę "kas" przy okazji obserwując narciarza na Golgocie (później okazało się, że to Góral spod Skrzycznego ). Przy okazji przepinki przy bucie odkładam rękawiczki na ziemi i spiesząc się za Szymonem i Olą zostawiam je, jednak po 200m na pierwszym podejściu przypominam sobie o nich i wracam... jednak ich już ta mnie ma *zonk* :frustrating:. Przy okazji naciarz z Golgoty dogania nas i się wita wspólna fotka (pozdrawiam ). Zostałem w tyle więc ich gonie, pierwsze podejście, zmrożone "kocie łby", śnieg twardy i nie równy, uciekam na lewą stronę na skraj ale tam twardy zmrożony, nie można robić zakosów a nachylenie coraz większe i foki trochę nie trzymają, więc czasami trzeba lekko jodełką. W końcu doganiam ich w okolicach Suchego i lecimy wspólnie razem, gdy wyszło słonko ściągamy kurtki zostając w samej bieliźnie i bluzkach/polarach. Jest ciepło, wiatru brak, chociaż temperatura na pewno ok -8st. Śniegu bardzo mało ok 20-30cm, ale niestety bez podkładu zastanawiamy się którędy można zjechać "bezpiecznie" dla nart. Albo będziemy szukać po bokach trawy, albo szukać armatek na czerwonej trasie. Powyżej Hali Skrzyczeńskiej już mniej kamieni, a sporo zmrożonej trawy więc tutaj zjazd będzie nie najgorszy. I tak ze sporą liczbą przerw, docieramy po 1,5h na Małe Skrzyczne. Tam śniegu więcej, a i jakiś delikatny podkład jest. Spotykamy 2 turystyki i 1 tego dnia biegaczke . cz2 nastąpi Edytowane 28 Grudzień 2014 przez MajorSki 11 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
MajorSki Napisano 28 Grudzień 2014 Autor Zgłoszenie Share Napisano 28 Grudzień 2014 (edytowane) Plan lecimy dalej... na Skrzyczne nie trwa to zbyt długo bo niecałe 30min i jesteśmy przy górnej stacji kolejki. Po drodze mijamy sporą ilość biegaczy (łącznie z 20-30 osób) i podobną ilość turystów. Na FISie armatki chodzą na full, stwierdzamy że zjedziemy dokąd się da i wracamy zagrzać się do schroniska. No cóż śnieg, albo twardy zmrożony, łamiący się pod nartami (tak zaliczyłem 1 glebę gdy duża płyta załamała się pod ciężarem i zanurkowałem ), albo sypki pod armatkami, albo zmrożone "kocie łby", a przy armatkach lód i gdy się w niego wjechało to zaraz łapał ślizg. Ale nie powiem tam gdzie nasypały armatki to jazda bardzo przyjemna , jednak sporo kamieni, trzeba było jechać bardzo uważnie i sporo "lawirować" tam gdzie kamienie były na środku to trzeba było uciekać na boki w stronę trawiastego podkładu. Udaje się dojechać do odbicia na czerwoną trasę do Doliny III. I z powrotem do góry, mijając przy okazji kilku snowboardzistów i jednego narciarza z dzieckiem, ktory przy okazji na tej pierwszej "ściance" zalicza glebę na kamieniach i robiąc fikołki trzaska plecami po nich auuuć . Ani się oglądnąłem a tutaj już schronisko patrze na zegarek... 16min podejścia . Stoimy przed schroniskiem i jest problem z wejściem... bo ludzie ciągle wychodzą i wychodzą. Tłumów masakra! ale nie ma co się dziwić... sobota, piękna pogoda i bliskość kolejki zrobiła swoje. Wchodzimy do środka, ale nie ma miejsca żeby usiąść, a i stać problem bo ciągle ludzie krzątają się z jedzeniem. W końcu po 10-15min zwalniają się 2 miejsca więc siadamy, żeby móc wyciągnąć termosy, kanapki i coś słodkiego, żeby uzupełnić zapas kalorii . Nie mija kolejne 10min i wchodzi na salę ładna, uśmiechnięta, starsza (mówię w odniesieniu do siebie , bo w sumie wcale nie taka starsza ) blondynka o znajomych rysach twarzy, ale pierwsza myśl... niemożliwe co by tutaj robiła? Jednak gdy tylko się odezwała to charakterystyczny głos słyszany wielokrotnie w telewizji utwierdził mnie w przekonaniu, że jednak możliwe i to ona . Kto? naczelna National Geographic Polska, podróżniczka Martyna Wojciechowska, ogólnie to spora grupa jej znajomych/rodziny? a i córeczkę mogliśmy zobaczyć na żywo , a urodę na pewno odziedziczyła po mamie . Przy okazji siada obok nas, przepraszając Szymona żeby przecisnąć się pod okno, śmiejemy się z Olą, że chyba Szymon tego polara teraz nie będzie prał . Później poznajemy także psa Skipasa bardzo fajny psiak. No cóż przez te 30min stwierdzam, że taka osoba ma trochę przerąbane... co chwilę ktoś się gapi, każdy zdziwiony/zaskoczony przykuwa wzrok i nie może oderwać, dzieci przychodzą o autograf, ktoś zagaduje że miło ją zobaczyć. I jak tu odpocząć ze znajomymi po świętach? Ciekaw jestem tylko kiedy taka informacja dotrze na pudelka/kozaczka czy innego szłatmawca jednym słowem współczuje Pani Martynie i pozdrawiam gdyby tutaj zaglądnęła . Ale oczywiście na koniec Szymon z Olą robią sobie wspólną fotkę, Pani Martyna bez problemu się zgadza, a i wychodzi jej znajomość podstaw fotografii, ponieważ sama wstaje i ustawia się twarzą do okna, a nie na tle okna . Po takim miłym spotkaniu zbieramy się i pędzimy w stronę Małego Skrzycznego chwilę na fokach, a na odejściu zielonego szlaku ściągamy do zjazdu. W górnej części spoko tam gdzie jest trawa jest bardzo fajnie, gdy dojezdzamy do armatek na czerwonej to tez bardzo fajnie... najgorzej w środkowej części kilka razy szurneło pod nartą. Na koniec przy Suchmy zjeżdżamy czerwonym ustawiając się na początku na kopcu usypanym przez armatki. Patrząc w dół czuję się trochę jak na jakimś Tatrzańskim dwójkowym zjeździe jakbym był na Karbie albo Zawracie ale to tylko 20-30m usypanego potem się wypłasza, ale za to robi bardzo nie równo, zjeżdźamy pod armatkę i tam woda powoduje że lód dostaje się pod ślizgi i nagle stajemy dęba narty nie chcą jechać, więc szuramy i na krechę w doł aby oderwać lód. Końcówka przy kasach na Solisku to już jest masakra tyle przewalonego śniegu przez ratrak który zmroziło więc wygląda to bardziej jak jazda quadem po wertepach, a nie jazda na nartach , ale jakoś udało się na dół bez odpinania nart. I tak udało się zrobić ponad 12km, 750m przewyższenia w górę, łącznie w 4h a z przerwą w schronisku 4:50h. No coż na dole przy aucie znowu zimno! brrr... ale odpalam auto a tam termometr znowu pokazuje -12st . No cóż skitury jak na razie dla desperatów i koneserów lub masochistów , ważne że było rozruszanie w tym sezonie, i ślizgi ku zaskoczeniu bez najmniejszego uszczerbku. Wypad bardziej trekkingowy niż skiturowy, ale i tak fajnie że udało się ruszyć z domu, a nie siedzieć na tyłku. Na koniec link do galerii Szymona:https://picasaweb.google.com/szymon.rochowiak/2014XII27SkrzycznePozdrawiamTomek Edytowane 28 Grudzień 2014 przez MajorSki 16 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.