Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Zagronie, wspomnienia

  • wpisów
    86
  • komentarzy
    70
  • wyświetleń
    12 169

Zagronie

507 wyświetleń

Post 11

Baralacha La

Dziesiątego sierpnia

Od rana usiłujemy się dowiedzieć, czy można jakoś dojechać do miejscowości Darcha(Darcza). Jest położona wyżej  i dalej w górę Bhagi. Otrzymujemy sprzeczne odpowiedzi. Może pojedzie autobus, a może nie. Nawet specjalny urzędnik, nazywany tu „oficer” od  spraw publicznych nie wie. Radzi nam, aby najpierw pojechać do Istingli, pięć kilometrów  od Keylongu. Stamtąd podobno wojsko jeździ do Darczy.  

Na szczęście trafił się nam autobus, który przyjechał z Manali, wioząc grupę wojska. Gdzieś tam jadą, ale najpierw autobus jedzie do Darczy. Droga najpierw biegnie półkami, wykutymi w skale, wysoko nad Bhaga.  Dwieście metrów niżej widać było spienioną rzekę.  Droga na jeden pojazd. Czasem tylko jakieś rozszerzenie, na wyminięcie się. Potem  przekraczamy dość wąską przełęcz, o nazwie jak rzeka- Bhaga. Po obu stronach drogi widać było  lodowce,wysoko w górach.  

Za przełęczą dolina się rozszerzyła, rzeka rozlewała się tu szeroko, tworząc piaszczyste łachy. Dojechaliśmy na miejsce. Sama wieś  Darcha była położona  nieco dalej. Biwakujemy nad rzeką. Byliśmy u zbiegu trzech głównych dolin.  Jedna prowadzi na przełęcz Singo La, druga - Balaracha  La, a trzecia pod interesującą nas grupę górską, ze szczytem Mulkila.  Wieczór jest nadzwyczaj ciepły, jak na tą wysokość trzy tysiące  czterysta metrów. Długo nie mogę zasnąć. Świeci piękny księżyc. W jego świetle, w głębi doliny, tam skąd przyjechaliśmy, widać było białe szczyty.

11.08

Od rana pakujemy się, czekając na umówione na dzisiaj muły, chcemy dotrzeć pod Mulkilę. Odwiedza nas policjant, który oświadcza, że nie wolno nam wchodzić do tej doliny. Potem przychodzą jacyś faceci, usiłujący ubić na nas interes na pośrednictwie przy wynajmie mułów.

Nie jest jasna sprawa dotarcia do „naszej” doliny. Obok mamy indyjskie wojsko. Grupa wojskowa wraz z instruktorami z Manali przyjechała trenować na lodowcu. Instruktorzy nas odwiedzają,  prosząc o mapę. Chcą dostać się na najbliższy lodowiec. Nieco mnie dziwi, że nie mają swoich map.

Rysiek, Elżbieta i Andrzej poszli do wioski kupić „chapati”(czapati) - małe placki. Zupełnie inaczej smakuje świeżo upieczony placek.  Ja z Januszem pilnuję namiotów. Słońce mocno przypieka. Nad nami wznosi się szczyt około pięć tysięcy sześćset metrów. Tak na oko go oceniam. U jego stóp na zboczu widać wioskę z tarasowymi polami. Widzę dzieci kąpiące się w strumyku, który wypływa ze środka dużej  bałuchy, wznoszącej się nad dolina rzeki.

Zdrzemnąłem się pod namiotem z gołymi stopami wystawionymi na zewnątrz. Obudziwszy widzę, że połowa stóp  jest mocno czerwona. Granicą był cień. No tak, słońce jest prawie w zenicie. W nocy będą mnie z pewnością bolały.

Wracają nasi, przynosząc w siatce porozbijane jabłka. Brudas daje dzieciom cukierki. Biedne dzieciaki. Chłopcy w wieku  orientacyjnie od ośmiu do dwunastu lat. Brudni, bosi i w strasznie brudnych ubraniach. Są nadzwyczaj ciekawi nas. Do tego stopnia, że musimy się opędzać bojąc się, aby czegoś nam nie zwędzili.

Wieczorem załatwiamy mulników, za sto pięćdziesiąt rupii(nieco powyżej 15 dolarów) na przełęcz Baralacha La. Próbuję jeszcze zaprosić pilnującego nas policjanta do nas, aby go ewentualnie przekupić butami, namiotem, zegarkiem. Chcemy koniecznie wejść do doliny, prowadzącej pod najwyższy szczyt grupy górskiej w widłach rzek  Czandra i Bhaga.  Nic z tego!  Nie chce nawet  rozmawiać. Może boi się swojego młodszego kolegi.

Wojsko częstuje mnie kolacją. Zajadam ziemniaki w ostrym sosie, przegryzając czapati. Noc jest piękna, księżycowa. Takie noce przeżywałem też w Tatrach. Pełnia księżyca i wokół ciemne, zębate szczyty.

12.08

Umówieni na szóstą mulnicy jakoś się nie spieszą. Wreszcie około dziewiątej wyruszamy. W ostatniej chwili jeszcze raz rozmawiamy z policjantem oświadczając mu, że za wejście do doliny zostawimy potem policji buty i namioty. Nie zgadza się.

Idziemy więc w stronę Baralacha La. Droga biegnie zboczem doliny. Po kilku godzinach dochodzimy do wsi  Patsio. Tak nazywają to miejsce mulnicy. Przed wsią jest na rzece piękny stawek. Właściwie to żadnej wsi tu nie ma, tylko kilka pustych domów z kamienia. Ale miejsce jest bardzo ładne.   Wokół nas brązowe skały, niebieska woda w stawku  i dookoła ośnieżone szczyty. Wysokość  trzy tysiące osiemset dwadzieścia metrów. A woda w stawku, jak na tę wysokość, nie jest zbyt zimna.

Czekamy przy stawku na mulników,  ponieważ idziemy szybciej, luzem - bez ciężkich plecaków, które transportują muły. Gotujemy  herbatę i barszcz. Dochodzą muły i  idziemy dalej. Niedaleko drogi leżą metalowe słupy, złamane w połowie. Wyglądają na telefoniczne. Pytam się mulnika, o co tu chodzi. Odpowiada –„war”(wojna). W 1962 roku Chińczycy weszli na terytorium Indii z pobliskiego Tybetu. To są jej pozostałości.

Elżbietę zabrał jakiś gazik do następnego miejsca o nazwie Zing Zingbar. Położonego na wysokości cztery tysiące dwieście siedemdziesiąt metrów. Dochodząc tam widzimy, że ta kolejna miejscowość składa  się jedynie z kilku rozwalonych, pustych domów z kamienia i dwóch namiotów. W których mieszkają jacyś osobnicy, zresztą całkiem mili.

Andrzej chce iść dzisiaj jeszcze dalej, aby zrobić rekonesans po drugiej stronie przełęczy, już po stronie doliny  Czandry. Jest tam podobno  mała dolinka, w której wznoszą się szczyty sześciotysięczne. Wyruszamy po obiedzie około osiemnastej. Droga biegnie w górę piarżyskami. Ściemnia się. Idziemy ciągle do góry, trochę na ślepo.

Wreszcie solidnie zmęczeni kładziemy się na drodze w płachtach biwakowych, obok jeziorka o nazwie Suraj Tal, z którego wypływa Bhaga. Gdzieś niedaleko jest przełęcz Baralacza.  W nocy bardzo źle śpię. Jestem bardzo zmęczony. Poza tym jesteśmy prawie na wysokości szczytu Mont Blanc. Rano nasze śpiwory są pokryte szronem.

13.08

Po „śniadaniu" idziemy w górę w stronę przełęczy.   Czy można nazwać śniadaniem coś,  co jest zrobione  z żywności, którą transportujemy z kraju w plecakach. Rzucanych, przerzucanych i podawanych temperaturom powyżej czterdzieści stopni Celsjusza. Jak się w takiej temperaturze otwiera konserwę mięsną to sika.  

Przełęczą nie będzie  Baralacha La, tylko inna otwierająca drogę do doliny Czandry. Trudno się tu zorientować. Obie przełęcze tworzą wysoki płaskowyż, długi na kilka kilometrów i  poprzecinany małymi potokami. Wysokość około pięciu kilometrów. Na tej wysokości pasą się owce. Rośnie tu jakaś mizerna trawka. Kwitną  też małe ładne kwiatki. Takie są  prawie całe Himalaje. Te gigantyczne, zalodzone szczyty zaczynają się dopiero powyżej pięciu kilometrów.

Otwiera się wreszcie „nasza” dolinka. Nasza, bo wykombinowaliśmy sobie z mapy, widząc wysokość szczytów i ich bliskość przełęczy, że tu może gdzieś wyżej wyjdziemy. Nikt nam nie przeszkodzi. Dolinka jest  śliczna. Piękne szczyty. Duży lodowiec, jak rzeka,  spływa do doliny Czandry. W dolnej części pokryty jest cały gruzem.

Niestety! Szczyty, które widzimy mają ponad kilometrowej wysokości, lodowe,  północne  ściany. Nie na nasz  zespół!  Szkoda! Wracamy. Widzę pasące się konie. Spotykamy Francuzów z Kelongu z mułami. Francuska jedzie na mule, a Francuz ugania się z tyłu, skacząc przez potoki. Schodzą do doliny Czandry.

Boli mnie głowa. Nie bardzo dociera do mnie to, co mówi Francuz. Podobno nasi mulnicy wyruszyli z Zing Zingbar`u i idą w stronę Baralacha La. Wychodzę na małe bałuchy, starając się obserwować drogę w stronę przełęczy. Nikogo nie widać. Mimo słońca jest mi zimno. Wkładam kurkę puchową. W tym momencie od strony jeziorka Suraj Tal ktoś daje czerwoną szmatą znaki. To oni. Mulnik uparł się i nie pójdzie dalej. Postanawiamy  rozbić bazę za jeziorkiem na około sześć dni.

Zdjęcia:

1. Biwak Darcza_1.  Ranek. Słońce oświetla nasze namioty i szczyty w dolinie Bagha. Widok w kierunku na południe. Za tym pierwszym szczytem w prawo kryje się w dolinie Kerylong. 

2. Biwak Darcza_2.  Popołudnie. Widok na północ, w górę rzeki Bagha.  Dominujący szczyt to prawdopodobnie „Dartse”- ok. 5700 m.

3. Widok z Patsio na dolinę rzeki Bagha. Wysokość ok. 3800 m.

4. Widok na zachód  z doliny Bagha. Mocno zalodzone szczyty, rzędu 5700 m, widziane z ok.4500 m.

5.  Suraj Tal. Jezioro górskie. Nosi także nazwy Tso Kamsi i Surya Tal(dosł. Sun God`s Lake). Długie na 800 m. Położone na wysokości 4883 m w pobliżu przełęczy Baralacha La(Baralacza La-4850 m).  Z jeziora wypływa rzeka Bagha. Drugie co do wysokości jezioro górskie w Indiach. Średnie opady śniegu w tym rejonie sięgają od 12 do 15 metrów. Najniższe temperatury w zimie są rzędu minus 27 st. C.

 

Biwak Darcza_1.jpg

Biwak Darcza_2.jpg

Widok z Patsio na dolinę rzeki Bagha.jpg

Widok na zach- Dol. Bhaga.jpg

Suraj Tal.jpg

Edytowane przez Zagronie

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...