Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Zagronie, wspomnienia

  • wpisów
    86
  • komentarzy
    70
  • wyświetleń
    13 221

Zagronie

643 wyświetleń

 

Post 18

Góry Kardamonowe

Piątego września

Pożegnanie z Ryśkiem jest zimne. Robi mnie i Andrzejowi  propozycje, aby z nim się zabrać. Wydaje się mu, że jak ma w kieszeni więcej zielonych i dużo czasu, to każdy ma te same możliwości. Zostaje na razie w Madrasie. Stąd w połowie września ma za sto dolarów zabrać się jakimś niewielkim stateczkiem handlowym do Singapuru. Załatwił sobie to już z kapitanem w porcie. Ma zamiar dotrzeć do Indonezji i wrócić przez Afrykę.

Też bym tak chciał, gdybym miał dolary, nie pracował w biurze projektów, gdzie łaskawie zgodzono się na urlop bezpłatny, dołożony do zaoszczędzonego normalnego. W kraju została przecież Rysia z trzyletnim Darkiem. Za tysiąc dolarów można by było objechać świat. Do Indonezji statkiem, stamtąd do Japonii też stateczkiem.

Przeskoczyć Ocean Spokojny do Ameryki. Na towarowym stateczku można coś tam robić, choćby czyścić  i zarobić parę dolarów. W Stanach też można  zarobić parę zielonych, jak twierdza bywalcy i do Europy. Robiłem sobie takie kalkulacje - marzenia w głowie.

My(Andrzej i ja) natomiast jedziemy do Madurai. Do wagonu wpychamy się z Andrzejem na tak zwanego „chama”, ponieważ nie mamy rezerwacji. Proponują nam wagon typu „open”, (otwarty) - bez potrzeby rezerwacji miejsca do spania. Jest tu tyle ludzi, co śledzi w beczce. W tym klimacie jazda takim wagonem, to dla nas samobójstwo. Szczęściem współpasażerowie są mili i nie protestują, z wyjątkiem jednego typa w dziurawych skarpetkach.

Pociąg wąskotorowy,  zwany ekspresem  Madras -Trivandrum jedzie przez kraj Tamilów. Na polach ryżowych wre praca. Po ścięciu ryżu zostały suche, twarde rżyska. Pokrywane są wodą, aby rozmiękły. Potem w tej wodzie brodzą  bawoły  ciągnąc swoje sochy. Na karkach rogatych, ciemnych zwierząt - zwanych indyjskim traktorem, zamocowano drewniane jarzmo. Od  którego biegnie do sochy długi mocny drąg. Socha to kawał  spiczastego kloca z zamocowanymi rączkami. Proste to narzędzie nie orze jak pług i nie odwraca skib. Tylko rozrywa namoczone korzenie ryżu i spulchnia ziemię.

Z sochą mocuje się chudy człowiek, brodząc boso po kolana w błocie. Na innym miejscu, to niby zaorane sochą błoto, jest wygładzane  długą deską, ustawiona na sztorc, którą też ciągną  bawoły. Wyrównane w ten sposób błotko jest pokrywane cienką warstwą wody. Do tej wody kobiety wtykają wcześniej przygotowane sadzonki ryżu. Bardzo egzotycznie i kolorowo to wygląda.

Ale tylko wygląda. Kilkanaście kobiet w kolorowych sari, z bosymi nogami w błocie, pochylone nad wodą w palącym słońcu, sadzi  to zboże tropików.  Sadzonki spięte w pęczki, roznoszą młodzi chłopcy. Każdą roślinkę należy w określonych odstępach wepchać w błotko ukryte pod wodą. Za rzędem  przesuwających się kobiet rośnie stopniowo zielona ruń, zasadzonego ryżu. Przed nimi jest część dziewiczego poletka czekającego na swoją kolej.

Tło dla tej grupy barwnych, ciemnych, pochylonych nad wodą  kobiet stanowią zagajniki palm kokosowych i plantacje bananowców.  Jedziemy równolegle do wybrzeża w kierunku przylądka Komorin. Gdzieś tam daleko za cieśniną powinien już być Cejlon.

Na horyzoncie majaczą Góry Kardamonowe. Nazwa pochodzi od rośliny, która jest znaną przyprawą. Są to góry całkowicie pokryte roślinnością. Sięgają do niecałych trzech kilometrów nad poziomem morza. Żyją w nich, między innymi, tygrysy. Obrazki dokoła  nas, jak z książki o tropikach. Niestety nie wszystko jest książkowo-różowe. Od okna leci gorący wiatr.

Wieczorem jesteśmy w Madurai.  Przyczepia się do nas chłopak i natrętnie proponuje hotel. Nie chcemy i chodzimy razem z gówniarzem od hotelu do hotelu. Nigdzie nie ma miejsc. Co u licha!? Domyślam się, że szczeniak daje jakieś znaki za naszymi plecami. Go! Zjeżdżaj ! I okazuje się, że w następnym hotelu jest już miejsce. Noc jest gorąca. Madurai to chyba najcieplejsze miejsce na południu Indii. Leży w głębi lądu i nie sięga tutaj wpływ morza.

6.09

Z nieba leje się żar. W banku wymieniamy forsę. Niestety nie chcą mi rozmienić przy tym   pięćdziesięciu zielonych na mniejsze banknoty. Mam za duże banknoty i mogą być później  kłopoty w tym sensie, że lepiej jest wymieniać mniejsze sumy, bo kursy się nieco różnią w różnych miejscach.

Ważniejsze jest jednak to, że lepiej jest mieć przy sobie dolary, niż równowartość miejscowej waluty, mającą za granicą wartość papieru. Rupie są niewymienialne. Dlatego strzeżemy naszych zielonych, jedynego naszego zabezpieczenia. Bez pieniędzy człowiek, szczególnie tu, staje się nikim.

Po południu zwiedzamy Tirumli Kayah. Pałac pochodzi z siedemnastego wieku. Niezbyt ciekawy. Potem Meenakshi Temple. Świątynia nie jest dziełem sztuki. Ciekawe jest jedynie to, że jest czynna. Wchodzi się do niej przez hall, gdzie jest mnóstwo kramów. Dalej jest basen rytualny. Centralny punkt stanowi sanktuarium, gdzie miejscowa dewotka nie chce nas wpuścić. Jakiś gość interweniuje i możemy spojrzeć do środka.

W głębi widać posążek Boga a przed nim długi stół. Dłuższą częścią skierowany do wejścia. Wzdłuż jednej dłuższej strony stołu stoją wierni. Po  drugiej  – kapłan z dziwną lampką  wykonujący  jakiś obrzęd, Przechodząc przy tym od jednego Hindusa do drugiego. Przed  wejściem czeka kolejka wiernych. Na wprost wejścia zamknięte ogrodzenie, w środku którego, na małym postumencie znajduje się posążek, jakby małego cielęcia.

Ten motyw powtarza się prawie we wszystkich świątyniach. Oglądamy małe wewnętrzne kapliczki. Za ogrodzeniem są posążki przybrane szatami. W jednej kaplicy oglądam  bardzo duży posąg. Od  dołu budowa ciała kobiety z dużym gołym biustem i  głową z trąbą słonia, siedzącej na tronie. Wierni przystają i mówią kilka słów modlitwy. W świątyni składa się ofiary. Na  małych, płaskich koszyczkach znajdują się jarzyny, owoce, czy też specjalnie plecione wieńce. Niektóre sanktuaria są puste w środku. Filary ozdabiają maszkarony.

Bramy wejściowe(Gopuram) są ozdobione  niesamowita ilością rzeźb. Trafiamy na taką bramę już  po restauracji. Posążki są  jaskrawo kolorowe, takie jakie dawniej były na wszystkich  Gopuram. Przedstawiają sceny, których treść jest mi zupełnie nie znana. Aby zorientować w tym wszystkim należałoby skończyć studia, ze specjalnością sztuka Indii. Nieco na ten temat poczytałem, ale to zdecydowanie za mało.  

Idąc z powrotem do hotelu spotykamy krąg ludzi. W środku człowiek stojący jakby na głowie, tylko jej nie widać, ponieważ do szyji jest zupełnie zakopana w ziemi. Facet klepie się po brzuchu, a towarzystwo dookoła wybucha śmiechem. Wieczorem przez ulicę obok obok hotelu przeciąga mała procesja. Niosą obraz  oświetlony lampą i ubrany kwiatami. Nad obrazem parasol. Obraz poprzedzają osobnicy grający na wydłużonych bębnach. Rytm muzyki jest bardzo interesujący.

Na kolację spożywamy ananasy. Chyba jeden z lepszych owoców na świecie. To jest bardziej  jarzyna, bo rośnie na polu jak buraki.

Odjeżdżamy do Trivandrum. Jakoś zdobyło się miejsce do siedzenia, a nawet do spania. Świeci księżyc w pełni. Pociąg jedzie do góry. Przekroczymy  przełęcz w Górach Kardamonowych, zwaną Południową Bramą Indii. 

Zdjęcia:

1. Sadzenie ryżu. W tle człowiek z bawołem przygotowuje kolejne poletko do sadzenia.

2. Bawoły. Rozbawione towarzystwo kobiet na wozie, który ciągną przed światynią bawoły.

3. Kolory Gopuram. Takimi kolorami szczyciły się wieże po zbudowaniu. Setki lat i intensywne deszcze pozbawiły je kolorów. Tu kolory został odrestaurowane.

4. Płaskorzeźba. Nie wiem, gdzie zrobiłem to zdjęcie. Sądzę, że gdzieś w świątyni w Madurai.  Płaskorzeźba jest ciekawa, ponieważ przedstawia człowieka z głową knura. Który trzyma na ręce młodą dziewczynę. Druga - niżej  stoi z błagalnym gestem. W środku, u dołu jest być może zrozpaczona matka.

Notka!

Kupiłem sobie na koniec pobytu w Deli książeczkę, za równowartość 2,5 $, „Indian Art”. Wydaną przez Fratelli Fabri Editore, Mediolan – 1966 r. I przetłumaczoną w 1972 r na angielski, oraz wydaną przez Octopus Books Limited w Londynie.  Kredowy papier, kolorowe zdjęcia. Obejmuje ona także - Cejlon, Afganistan, Nepal i Tybet, Tajlandię, Birmę i Indonezję. Fajnie się to czyta.

Historię Indii tworzyli pierwotnie Ariowie(p. post nr 1), potem Persowie, Grecy i wyznawcy Islamu(Mogołowie). Pierwsz wzmianki o cywilizacji w Indiach pochodzą  z czwartego tysiąclecia przed Chrystusem. Rozwinęła się wtedy bardzo zaawansowana cywilizacja w Dolinie Indusu(miasta Harappa i Mohenjo-daro). Która zniknęła nagle po ok. dwu tysiącach lat. Przypuszcza się, że przyczyną mogły być zmiany klimatyczne, na terenie na którym się rozwijała.

Ariowie opanowali Indie tysiąc pięćset lat przed nową erą. Przynieśli ze sobą ich święte księgi „Wedy”. Które potem tworzyły podstawy Hinduizmu, Buddyzmu i  Dźinizmu(Janism). Pod koniec ostatniego tysiąclecia przed nową erą dynastia Maurjów podporządkowała sobie liczne małe królestwa tego subkontynentu. Maurjowie wyznawali Buddyzm.  I z tego okresu pozostało w Indiach wiele zabytków.

Hinduizm, którego początki sięgają wierzeń Ariów, nigdy nie zaniknął z kontynentu, tylko był wyznawany przez niższe warstwy społeczne. Kilkaset lat po nowej erze mała, prowicjonalna dynastia Gupta z Biharu opanowała północne i centralne Indie.  Guptowie wyznawali storoindyjską religię, w której główną część oddawano Wisznu, Krysznie i Sziwie. Zaczęły powstawać pierwsze świątynie hinduistyczne.   Buddyzm stopniowo zaczął być wypierany w stronę Himalajów.

W drugiej połowie, drugiego tysiąclecia po nowej erze północne Indie zostały opanowane przez najeźdzców z północy(Mogołowie), przynoszących islam. Powstały wtedy tak wspaniałe zabytki, jak Tadj Mahal w Agrze.

 

Sadzenie ryżu.jpg

Bawoły.jpg

Kolory Gopuram.jpg

Płaskorzeźba.jpg

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...