Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

Szymon_K

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    107
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Odpowiedzi dodane przez Szymon_K

  1. Cześć

    W mojej świadomości ja się tylko zsuwam. Jeżeli się o czymś pisze dobrze jest znać przynajmniej fakty - Ty nawet ich nie znasz. O jeżdzi9e nie mówię. ;)

    \Pozdrowienia

    Znaczy robią już komórki z rockerem (działającym a nie udawanym)?

    Nie będę zaprzeczał, bo rzeczywiście nie jestem na bieżąco, jeśli tak to jednak słabo znam się na fizycę bo za cholerę nie potrafię tego uzasadnić inaczej niż względami marketingowymi.

    A Ty Mitku potrafisz? Ale tak merytorycznie, unikając odpowiedzi: nie bo nie, tak bo tak, bo wiem lepiej, bo mam większe doświadczenie, ...

    • Like 1
  2. A Ty kolego w ogóle jeździsz na nartach czy tak sobie piszesz jako student fizyki???

    Już pierwsze zdanie jest nieprawdą. Zeby pisać o nartach trzeba się NA TYM ZNAĆ - na nartach - a nie na fizyce niestety. Z szacunkiem ale kategorycznie.

    Pozdro

    Trochę tam jeżdżę, choć możliwe że gorzej niż znam się na fizyce.

    Nie każdy musi wejść na rozsypane kulki i przywalić potylicą o podłogę, żeby zrozumieć naturę tego zjawiska. :wink:

    Często jest też tak że nawet perfekcyjne opanowanie tej umiejętności nie pomoże w wyciągnięciu właściwych wniosków, wtedy troche teorii nie zaszkodzi.

    Pozdrawiam

  3. Ok czy to znaczy ze narta am to off? Bo poza rasowymi dechami gs i sl reszta ma rocker i wcale nie ma charakterystyki narty pozatrasowej

    Pytanie powinno brzmieć, dlaczego nikt nie odważył się zrobić rockera w rasowych dechach na twarde warunki?

    Odpowiedź wg mnie brzmi: bo jakby takie dechy wpadły w ręce rasowego narciarza, to połamałby je na łbie producenta.

    Dlaczego pojawia się rocker lub częściej "udawany rocker" w dechach dla mniej rasowych narciarzy? Bo oni albo nie poczują różnicy, albo źle ją zinterpretują (często na korzyść bo to przecież nowość, ulepszenie i strzasznie trendy).

    W warunkach twardych rocker w czasie lekkiego zakrętu może wyłącznie przyhamować nartę i wywołać potrzebę zacieśnienia zakrętu w celu zluzowania tego hamulca. W czasie mocniejszego zakrętu juz nie hamuje, ale trzymanie krawędzi jest słabsze niż na full camberze - kiedyś szczegółowo starałem się to wyjaśnić ale (prawie) nikt nie słucha, a jeśli słucha to najczęściej i tak nie rozumie i stara się to na wiarę rozstrzygnąć, albo demokratycznie. :) Fizyka, wektory, geometria u większości ludzi wywołuje dreszcze, znacznie przyjemniej zjada się papkę podaną przez producentów, albo ślepy aplaus użytkowników.

    Udawany rocker (tzn. taki powyżej najszerszego miejsca z przodu narty) na twardym wogóle nie ma na nic wpływu (na szczęście) i jest zabiegiem czysto estetycznym czy raczej marketingowym - budzącym potrzebę zmiany nart na nowocześniejsze, ale nie psującym nart, dlatego może się na nich jeździć dobrze po twardym.

    Ale na miękkim, przy pływaniu po sniegu a nie jego cięciu krawędzią, rocker jest OK.

    Z kolei tip rocker w deskach AM jest jakimś kompromisem, być może poprawiającym uniwersalność, lekko upośledza nartę przy cięciu po twardym, ale też lekko ułatwia jazdę po miękkim.

    • Like 2
  4. Kask popękał (styropian), ale się nie zgniótł (trwale) i nadal ma pierwotną grubość. Czyli kaski raczej nie są projektowane pod kątem amortyzacji uderzenia i istotnego zmniejszenia przeciążenia, a raczej pod kątem rozproszenia na większą powierzchnię uderzeń punktowych w celu ochrony czaszki przed wgnieceniem.

    Wyobraźcie sobie mocne uderzenie potylicą o wyratrakowany stok. Bez kasku głowa wygniata dołek w śniegu, np. na 3 cm głębokości (taka strefa zgniotu). W kasku o znacznie większej powierzchni kontaktu ze śniegiem robi dołek o głębokości np. 1 cm. W którym przypadku jest większa szansa na wstrząs mózgu?

    Ale jak bym miał potylicą o lód walić, to już wolałbym w kasku, minimalnie - ale coś tam zawsze zamortyzuje.

    W każdym razie uderzenie frontalne z prędkością 5-10km/h nawet w kasku wydaje się bardzo ryzykowne, a kto przewraca się przy takich prędkościach?

    Wybicie na hopce i upadek na plecy z wysokości 2m to jakieś 6km/h w kierunku stoku, tutaj kask może sie przydać, chociaż wstrząs mózgu bardzo prawdopodobny. Ale przy dzwonach z czymś lub kimś w kierunku poziomym kask raczej nie za bardzo pomoże - nie ten zakres prędkości (ale też raczej nie zaszkodzi).

  5. Aby podać konkretny przykład: biomechanicy wykazali, że aby uchronić głowę przed bezpośrednim uderzeniem z prędkością 30 mph (około 48 km/h) przy pomocy aktualnie dostepnych materiałów, kask musiałby mieć 18cm grubości, 50cm średnicy i ważyć powyżej 5 kg.

    Ja wiem, że to cytat z jakiegoś artykułu, a nie zdanie któregoś z nas, ale bardzo mnie to zdziwiło.

    Żeby zatrzymać głowę z 48km/h do 0 na odcinku 18cm, trzeba ją poddać przeciążeniu ok. 50g. Czy to na pewno jest do przeżycia?

    Dla porównania, obecnie uznane za bezpieczne auta mają strefę zgniotu około 60-70cm + pewnie z 10-20cm na poduszce powietrznej. Dzwon z prędkością 50km/h w ścianę daje przeciążenie na głowie około 10-15g i powiedzmy, że jest bezpieczny dla głowy (dla żeber i innych części ciała niekoniecznie).

    A tu nagle dowiaduję się, że żeby uchronić głowę wystarczy nie przekraczeć 50g podczas zderzenia?

    Czy trochę nie przesadzili, ma ktoś jakieś wiarygodne informację jakie przeciążenia mózg wytrzymuje?

    Jakby ktoś policzyć chciał to przeciążenie można wyliczyć ze wzoru

    a=v^2/(2s),

    gdzie

    v - prędkość w [m/s]

    s - droga w [m]

    a po podzieleniu wyniku przez 9,81 otrzymujemy przeciążenie w krotności g.

    Dla porównania - jeśli uznać, że to wiarygodne informacje i zakładając, że współczesne kaski narciarskie mają strefę zgniotu ok 2cm to "bezpieczna prędkość" frontalnego uderzenia w skałę nie przekracza 16 km/h.

    Kaski mają z 2-3 cm grubości, ale są wypełnione twardym styropianem, który nie koniecznie będzie się tak ładnie gniótł i pochłaniał energię, więc nie wiem czy te 2 cm strefy zgniotu nie jest przyjęte na wyrost, bo może się okazać, że kask np. o 0,5 cm się wgniecie i przy 8km/h mózg w papkę się zamieni - to do myślenia dla tych co uważają, że kask nie powinien peknąć. Wszystko to co wytrzyma kask powinien też wytrzymać mózg. Jak kask jest za mocny to móżg może się okazać za słaby. A jeśli to 50g jest z palca wyssane, to wogóle nie ma o czym mówić. W każdym razie głosy mówiące o tym, że kask chroni przed guzami i rozcięciami podczas "ocierek" wydają się być sensowne. A jak już dopuścisz do frontalnego uderzenia, to być może znaczy, że mózg nie działa tak jak powinien i na ochrone przez kask nie zasługuje - taka selekcja naturalna.

    To nie w kontekście Schumachera, gdzie okoliczności wypadku nie do końca są znane, ale ogólnie w kontekście bezpieczeństwa na nartach i używania kasków, żółwi i innych ochraniaczy i że nie zastapią myślenia.

    Źeby nie było, że jestem przeciwnikiem kasku, bo sam go używam, ale na cuda nie liczę.

    • Like 2
  6. Zdaje się, że on ma dom w tej miejscowości i zapewne zna tą trasę na pamięć, to raczej była świadoma jazda przy trasie niż przypadkowe wypadnięcie z trasy. Podejrzewam, że nie raz między tymi kamieniami jeździł, tyle, że tym razem się potknął, fiknął kilka kozłów i wpadł na skałkę.

  7. Jak może spadać odporność śniegu? Śnieg jest jaki jest, ma swoje parametry (mimo że nie jest substancją jednorodną, to do rozważań możemy przyjąć że jego parametry są stałe), inne gdy jest miekki, inne gdy beton. To tylko zewnętrzne siły działajace na nartę się zmieniają. Kąt przyłozenia krawędzi narty a w zwiazku z tym rozkład wektorów sił (pionowa, pozioma i wypadkowa) ma znaczenie na to, czy pojedziemy czy walniemy na dooppę! Reasumując, jeśli sila pozioma przekroczy wytrzymałość podłoża, leżymy. A największa wytrzymałość podłoża jest przy kącie 90 stopni ( 100%), najmniejsza przy 0 stopni (0%).

    Wypadało by najpierw odróżnić wytrzymałość na ściskanie od wytrzymałości na ścinanie, jaki kierunek ma siła ściskająca a jaki ścinająca i będzie wszystko jasne.

    BTW. Wytrzymałość śniegu (na ścinanie) przy kącie 0 nie wynosi 0, gdyby tak było śnieg nie miałby prawa na zboczach leżeć tylko spływałby potokami jak woda.

    Ale masz też i rację - odporność śniegu nie spada, po prostu wraz ze zmianą kierunku siły coraz bardziej jest ona ścinającą a coraz mniej ściskającą i zbliża się do granicy odporności śniegu na siły ścinające.

  8. Kiedyś była tu przeprowadzana analiza zachowania narty w skręcie karwingowym i ktoś wykazał, że siła trzymania krawędzi wzrasta tylko do kąta zakrawędziowania narty równego 45°, a potem już spada aż do zera przy kącie 90°.

    Więc jeśli do nachylania stoku wynoszącego 30° dodasz kąt 45°, to jadąc w poprzek stoku maksimum siły krawędziowania uzyskujesz przy odchyleniu od pionu wynoszącym tylko 15°, co zresztą znajduje potwierdzenie w praktyce i sprawia, że na stromym stoku trudno jest się utrzymać.

    Coś musiałeś pomylić.

    Nacisk narty na śnieg w miarę pochylania się musi rosnąć bo coraz większe przeciążenie ten przechył musi równoważyć.

    Odporność śniegu (na ścinanie) rzeczywiście spada w miarę wzrostu przechyłu - to wszystko prawda.

    Tyle że kąt 45 st nie ma tutaj żadnego szczególnego znaczenia, w którymś momencie nacisk narty przekroczy wytrzymałość śniegu, na betonie może to być 70 st. czy nawet więcej (zależy też od długości i sztywności narty, ciężaru narciarza), na miękkiej ciapie puści już przy 15 st., a 45st. nie jest żadną istotną czy magiczną wartością, ma takie samo znaczenie jak np. 37 czy 54,5. :)

  9. Temat interesuje tylko (chyba) nas dwóch więc jeszcze jedna próba - weź deski zupełnie proste i takie same z rockerem. postaw je na krawędzi pod kątem 90 stopni i zastanów się co się zdarzy. Ja widzę kąt prowadzący (czy tam sterujący nie pamiętam jak się mówi). Oczywiście nart nie stawia się pod kątem 90 stopni ale za to podlegają wygięciu - tak aby krawędź była styczna do stoku.pozdroWiesiek
    No ta ja też jeszcze raz spróbuje. :)Ja doskonale rozumiem o czym mówisz, tylko że to tak nie zadziała. Ja proponuje inny eksperyment - załóż normalną nartę na nogę ustaw ją na dywanie pod jakimś normalnym kątem (np. 30 st), dociśnij żeby się odpwiednio wygięła - będzie przylegać krawędź na całej długości. A teraz nie zmieniając kąta zakrawędziowania ani docisku złap za dziób i wygnij jakiś rockerek - w tym samym momencie krawędź na wygiętym mocniej odcinku straci kontakt z podłożem.Zobacz jeszcze na ten rysunek.

    rocker.jpg

    Tam są 2 narty pokazane z profilu i ustawione na śniegu pod jakimś "życiowym" kątem. Narty mają identyczne taliowanie i wszystko inne z wyjątkiem profilu bocznego (ta niebieska ma podgięty rocker, czerwona nie ma). Kolor jasnoniebieski to długość rockera, czarna cienka linia to łuk po którym jedzie narta.W pierwszym przypadku (górna część rysunku) narty jadą niezbyt ciasnym łukiem o promieniu R, ta czerwona na całej długości jest równo wygięta i dotyka śniegu, ta niebieska w części dziobowej ma mniejszy promień Rr (jasnoniebieska część) a w dalszej części jedzie po R łuku.Z tego co zrozumiałem próbujesz mnie Wujot przekonać że ten mniejszy "promień prowadzący" Rr będzie zacieśniał skręt. I tak by rzeczywiście było, gdyby krawędź na tej długości dotykała śniegu. Pamietajmy, że obie narty mają identyczne taliowanie, skoro ta czerwona jest styczna do płaszczyzny śniegu to ta jasnoniebieska styczna być nie może. Mysiałbyś dopchnąć jej dziób kijem tak zeby z punktu B przemieścił się do punktu A i osiągnął styczność ze śniegiem. Tym samym musiałbyś jej wyprostować rocker. :)Zamiast tego mógłbyś również zaciesnić łuk i osiągnąć sytuację jak na dolnym rysunku. Teraz rzeczywiście jasnoniebieska część zaczyna pracować tyle że jedzie teraz po promieniu łuku R, a nie po jakimś mniejszym. Jest ułożona w identycznej pozycji jak narta bez rockera i nie widać już teraz że ona wogóle miała rocker. Jednak czerwona narta ma mocniej dociśnięty dziób bo zastała dość mocno naprężona żeby ją tak dogiąć. Rocker ma naprężenie minimalne w tej chwili.Rzuć okiem jeszcze raz na rysunek górny - pomimo, że na płaszczyźnie rocker nie dotyka śniegu, to od czasu do czasu zahaczy o jakieś nierówności pozostawiając na śniegu taki ślad jak gruba szara przerywana linia - to ślady hamowania rockera.dzojo - jeździłem na nartach z rockerem ale tylko pół godziny więc za mało żeby wyrobić sobie opinię. To był Volkl Code Red. W długim skręcie nie miałem zastrzeżeń, w krótkim jakoś topornie mi szło - poczułem ulgę kiedy spowrotem założyłem swoje progressory 9 - pomimo że dłuższe łatwiej szły krótkim. Ale to niekoniecznie zasługa czy wina rockera, więc ta moja opinia znaczenia w tym temacie nie ma.

    rocker.jpg.3c637a03f8b3d1fab88598dcceae4e83.jpg

    • Like 1
  10. Wujot - większości nadal nie zrozumiałem, a może i zrozumiałem ale wtedy chyba jesteś w błędzie i chyba wiem z czego to wynika.

    Ale widzę, że jest wspólny punkt zaczepienia, który pomoże wyjaśnić resztę.

    Wydaje mi się, że intuicyjnie czujesz (podobnie jak większość i ja bez głębszej analizy też), że po postawieniu na krawędzi krawędź rockera (wygięta bardziej niż reszta narty w danej chwili) będzie dotykała śniegu i generowała jakieś siły zascieśniajace skręt (ja bym je nazwał hamujacymi). Ale to nie prawda.

    Analizując krzywą na płaszaczyźnie śniegu styczną do narty postawionej na krawędzi doszliśmy do wniosku, że to wycinek elipsy, teoretycznie najmocniej wygięty pod butem i nieznacznie zwiększający promień ugięcia idąc w stronę końców nart. Kiedyś nawet liczyłem że to odchylenie od śladu idealnie kołowego na końcach nart nie przekracza 1-2mm więc można przyjąć że to wycinek okręgu. I w tym położeniu krawędzie na końcach nart są ledwo styczne do płaszczyzny śniegu. Jakakolwiek próba podgięcia dziobów w tym momencie na mniejszy promień powoduje natychmiastową utratę styczności na podgiętym odcinku - tak wynika z geometrii i inaczej być nie chce. Czyli ta część narty, która w danej chwili jeszcze jest rockerem (jest mocniej podgięta niż pozostała część wygiętej w czasie zakrętu narty) po prostu nie pracuje. Nie mozna więc powiedzieć, że rocker generuje jakieś dodatkowe siły nie pojawiające się w narcie z camberem.

    W mocnym zakręcie cały rocker zostaje "połknięty" przez krzywiznę reszty narty i przyjmuje ona geometrię identyczną do narty z camberem, z tą różnicą, że dzioby są słabiej dociśnięte.

    Natomiast stok płaski nie jest i rocker będzie momentami (bardzo krótkimi ale częstymi) chwytał śnieg, nie jest w stanie to zmienić toru jazdy ale może powodować jakieś delikatne przyhamowania.

    Podsumowując - dopóki rocker w danym wygięciu narty (w danej chwili podczas zakrętu) wygląda jeszcze jak rocker to znaczy że jeszcze nie działa i żadnych sił nie generuje (z wyjątkiem minimalnego hamowania na nierównościach), krawędź na długości rockera pracować zaczyna kiedy przyjmuje identyczne wygięcie jak zwykła narta bez rockera, tyle że pracuje troche słabiej niz w przypadku cambera.

    I to by wyczerpywało temat od strony teoretycznej.

    Natomiast w praktyce jeździć na takich nartach może się dobrze nawet na twardym, być może łatwość ich obrócenia powoduje iluzję większej skrętności na krawędziach, bo przecież pełnego skrętu czysto raczej nikt nie jedzie i jakiś tam element rotacji może się pojawiać. Być może wrażenie to jest potęgowane przez przyhamowanie dziobów na które odruchowo reagujemy mocniejszym włożeniem kolan i zacieśnieniem skrętu.

    W każdym razie producenci nagieli trochę rzeczywistość na potrzeby marketingu, a ja nie lubię jak mnie traktują jak niepełnosprawnego umysłowo, dlatego nie kupuję tego, chyba że do jazdy w miękkim śniegu.

    • Like 1
  11. Popełniłeś błąd w swojej analizie statycznej. Wygięcie rockera można porównać do wstępnego wygięcia wspornika w górę (zupełnie analogicznie do funkcji cambera). Aby taki wspornik wyprostował się do poziomu trzeba przyłożyć pewną siłę - podobnie będzie w narcie z rockerem. Oznacza to większą siłę działającą na przód narty po zakrawędziowaniu, nawet jeśli jest ona nieduża to działa na sporym ramieniu i jej rola będzie znacząca.

    Prawdę mówiąc zupełnie nie rozumiem co miałeś na myśli.

    Camber można porównać do wspornika wygiętego w górę, na którego działają siła skierowana w dół.

    Rocker to jak wygięty w dół wspornik (znaczy zepsuty). Żeby odnieść do niego taką analogię siły na niego działające musiały by mieć przeciwny zwrot niż w rzeczywistości.

    Oprócz analizy statycznej powinieneś przeprowadzić też geometryczną - jasno z niej wynika, że rocker pozwala uzyskać mniejsze promienie skrętu przy relatywnie mniejszej szerokości dziobów.

    Ależ rozpatrywałem również aspekty geometryczne i zrozumiałem, że rocker nie ma prawa zmusić całą resztę długości krawędzi do zacieśnienia promienia, co najwyżej może przyhamować. Jadnak w praktyce jeżeli krawędź na rockerze jest kontynuacją wycinka łuku z całej reszty narty (patrząc od góry) to nie będzie ona miała kontaktu ze śniegiem do momentu aż cała narta nie zostanie wygięta w takim stopniu jak jest rocker. Innymi słowy jeśli rocker jest podgięty np. tak że przy pierwszym kontakcie ze śniegiem chciałby jechać promieniem np. 12m, to nie dotknie on śniegu dopóki cała reszta narty nie pojedzie promieniem 12m - tyle wynika z geometrii.

    Pamiętam, że kiedyś była dyskusja o promieniu przy różnych kątach zakrawędziowania, krzywiznach, itp i zapamiętałem Cię jako jedną z nielicznych osób która doskonale ogarnia temat, ale ten post to jakby nie Twój był - albo przekaz dla mnie zupełnie nie jasny, a prawie nic dziś nie piłem. :)

  12. "dzojo" - porównywałem 2 hipotetyczne narty o identycznej konstrukcji, elastyczności, długości itp a różniące się jedynie wstepnym wygięciem w rocker lub camber.

    Jeśli zaś chodzi o modelele które wymieniłeś, one mogą być świetne na twardym, ale nie dlatego że mają rocker tylko poprostu zostały porządnie zrobione, mają odpowiednią sztywność, itp i dobrze trzymają pomimo rockera.

  13. Żeby rozważać wpływ rockera na zachowanie się narty wypadałoby najpierw zrozumieć co daje camber i po co się go stosuje, a jeszcze wcześniej zrozumieć dlaczego narty są dłuższe od łyżew.

    Śnieg w przeciwieństwie do lodu zazwyczaj jest zbyt miękki aby wytrzymać ciężar narciarza rozłożony na krawędzi długości 30-40cm, to uzasadnia konieczność jazdy po śniegu na czymś dłuższym, lepiej rozkładającym ciężar na miękkim podłożu.

    Ale wyobraźmy sobie nartę długą za to zupełnie płaską i bardzo miękką - stojąc na takiej narcie jej końce praktycznie wcale nie są obciążone, cały ciężar narciarza rozkłada się na krótkim odcinnku pod butem. Podczas wygięcia takiej narty w zakręcie długość obciążonej krawędzi trochę się wydłuży, ale nadal daleko jej do optymalnego rozkładu obciążenia na pełnej długości krawędzi. W zasadzie jazda na takiej narcie niewiele różniłaby się od jazdy na butach.

    Żeby temu częściowo zaradzić można zrobić nartę sztywniejszą, która przy staniu na płaskiej narcie co prawda nie przekaże obciążenia na przody i tyły, ale już przy wygięciu jej w skręcie przody i tyły będą obciążone lepiej niz w narcie miękkiej, za to ciężar pod butem się wyraźnie zmniejszy. Tylko idąć w zwiększanie sztywności podłużnej dojdziemy do nart bardzo sztywnych, które nie chcą się wygiąć do ciaśniejszego skrętu.

    Tak więc lepszym rozwiązaniem okazało się robienie nart w miarę elastycznych podłużnie, za to z końcami podgiętymi do dołu. Już stojąc płasko na takiej narcie dzioby i piętki muszą zostać podgięte do góry żeby się wyprostowały i już mają wstępne napięcie i docisk do podłożą. Po wygięciu ich w łuk w zakręcie docisk ten wzrasta i zawsze będzie trochę większy niż narty o takiej samej elastyczności ale bez tego podgięcia w dół (bez cambera).

    Podsumowując - narta z camberem:

    1- przenosi większą część obciążenia na przody i tyły niż narta bez cambera, a tym samym

    2 - pozwala zmniejszyć obciążenie krawędzi pod butem w stosunku do narty bez cambera, (ale nawet w nartach z camberem obciążenie pod butem jest sporo większe niż na końcach krawędzi)

    3 - pozwala opóźnić moment w którym zostanie przekroczona graniczna wytrzymałość śniegu,

    czyli krótko mówiąc bardziej równomiernie rozkłada ciężar wzdłuż krawędzi, pozwala pojechać w zakręcie ostrzej, z większymi przeciążeniami i przy pewniejszym trzymaniu krawędzi (w granicznych dla trzymania krawędzi warunkach).

    Dlatego w nartach z grupy race i prawie wszystkich innych stosuje się camber.

    Rocker na pewno pomaga wynieść nartę bliżej powierzchni śniegu w warunkach miękkich i na pewno jest pomocny w nartach freeride.

    Natomiast jego geometria sprawia, że skraca się efektywna długość krawędzi trzymającej w czasie skrętu - w warunkach freeride na krawędziach się nie jeździ więc nie jest to problemem, ale w nartach przeznaczonych na ubity stok na pewno nie jest to zaletą, może być wadą! Zaletą nie jest bo zamiast tego możemy kupić natrę krótszą z full camberem bez ozdobnika w postaci rockera, tylko czy o to chodzi?

    A dlaczego może byc wadą?

    W miarę jak stawiamy nartę na krawędzi w pewnym momencie (stopniowo lub nagle) krawędź na długości rockera zaczyna chwytać śnieg. To jest konsekwecja wynikająca z geometrii rockera, producenci jednak sugerują, że takie były zamierzenia konstrukcyjne i dzieki temu efektywna długość krawędzi wzrasta w miarę jak jej potrzebujemy, a wręcz że rocker wprowadza nas w ciaśniejszy skręt.

    Czy tą krawędź rockera, która właśnie zaczyna dotykać śniegu mozna nazwać efektywną? Mniej więcej tak samo jak efektywny jest docisk dziobów nart bez cambera, na których stoimy płasko. Żeby ona zaczęła przekazywać jakieś siły w kierunku, który nas interesuje musi najpierw zostać wygięta bardziej niż jej naturalne wygięcie w stanie spoczynkowym, ale nawet wtedy siły które przekaże będą wyraźnie mniejsze niż w narcie z camberem czy nawet płaskiej bez cambera. To nie jest efektywnie działający fragment krawędzi, w najlepszym razie jego działanie będzie bliskie neutralnemu, to po prostu fragment krawędzi wlokący się po śniegu.

    Ale na upartego wydłużanie się efektywnej długości krawędzi w czasie zacieśniania skrętu można potraktować jako informację być może prawdziwą (z dużym przymróżeniem oka).

    Najbardziej mnie jednak rozwala informacja, że rocker wprowadza nartę w skręt.

    Żeby to wogóle rozważać, trzeba założyć, że w momencie kontaktu ze śniegiem krawędź na długości rockera chciałaby jechać mniejszym promieniem niż cała reszta narty. Czyli 90% długości krawędzi obciążone 99% ciężaru narciarza jedzie sobie promieniem np. 15m, a rocker o długości 10% obciążony 1% cieżaru narciarza chce jechać promieniem 12m. Nie trudno zgadnąć, że jedynym efektem, który wywoła tak skonstruowany rocker będzie hamowanie. No chyba że narciarz będzie spostrzegawczy i stwierdzi, że przy promieniach w okolicy 15-12m dzioby mu hamują więc trzeba ciasniej jeździć, ale i tak w każdym zakręcie nie uniknie krótkiego momentu przychamowania dziobów.

    Pewnie się da tak to dopracować, żeby rocker przynajmniej nie hamował przy pierwszym kontakcie ze śniegiem i był neutralny, tylko czy te masowo produkowane narty rzeczywiście są projektowane i wykonywane z taką dbałością?

    Podejrzewam, że pojawienie się rockera w nartach race było podyktowane 3 przesłankami:

    1 - obejście przepisów FIS,

    2 - da się rockera tak zrobić żeby nie przeszkadzał w jeździe po twardym (choć to trudne),

    3 - potwierdzenie cudownych właściwości rockera i danie sygnału do zakupu cywilnych modeli z rockerem (a więc wymiana dużej części sprzętu będącego w użyciu).

    Podsumowując, ja nie mówię że rocker jest zły - jest dobry w nartach FR i części AM, jest jakimś kompromisem jeśli chcemy jedne narty na różne warunki, ale im bliżej nart sport/race na twarde warunki tym bardziej jest wadą a nie zaletą.

    • Like 4
  14. Ponieważ ani nie zajmuję się narciarstwem profesjonalnie, ani nie mam doświadczenia w temacie rockerów, więc nie odważę się na ten temat wypowiadać. Mam jednak nadzieję, że będzie mi wybaczone jeśli podam link do opinii kogoś, kto te kryteria spełnia, a w dodatku jest w tej kwestii obiektywny:

    http://www.elanskis.com/en/technology/amphibio.html

    Elan na tej stronie przyznaje, że:

    - camber lepiej trzyma ale trudniej skręca,

    - rocker gorzej trzyma ale łatwiej skręca,

    - i stąd to połączenie.

    Ale jak się bliżej zastanowić kupy sie to nie trzyma i jest nielogiczne, bo wewnętrzne krawędzie (te na których inicjuje sie skręt obciążając nogę zewnętrzną mają cambera), natomiast rocker jest zawsze na narcie wewnętrznej (która i tak niewiele robi). Czyli na amphibio w 80% jeździmy na camberze (który wg elana źle skręca), a ten rocker chyba ma służyć tylko do bajerowania klientów, w jeździe nie bardzo przeszkadza ani nie bardzo pomaga.

    Rocker wg mnie na pewno robi dobrą robotę na miękkim śniegu w kwestii wynoszenia nart na powierzchnię, co do skręcania mam spore wątpliwości, no chyba że o skrócenie efektywnie działającej krawędzi chodzi, ale trudno to nazwać zaletą.

    • Like 1
  15. Byłem na tej trasie nr 18 tydzień temu, jest rzeczywiście mega zajeb...

    Gondola jedzie niecałe 7 min, długość wyciągu wg skiline to 2410m i 806m przewyższenia.

    Trasę ładnie widać na google earth bo w większości idzie przecinką przez las, pomiar na google earth dał nieco ponad 2900m długości.

    Na wykresie widać, że tylko ta trasa była zrobiona conajmniej 34 razy (nie licząc skoków w bok), wiec tylko ona daje przewyższenie 27,4km i 98,6 km długości.

    Średnie nachylenie w okolicach 27%, da sie ją łyknąć na raz w ciagu 3-4 minut, jest kilka miejsc gdzie można bezpiecznie dochodzić w okolice 80 km/h i jest niewiele miejsc gdzie trzeba zwolnić poniżej 50km/h - trasa nie jest nudna, jest rewelacyjna, krótko mówiąc "ogień z dupy".

    Da się zrobić rundkę góra-dół w 12-15 minut bez problemów.

    Gratuluję wyniku!

    • Like 1
  16. Nooo, nie powiedział bym że zapięcie butów z zadyszką to nie choroba! Jak w takim razie wyglada Twoje zdobywanie szczytów w kategorii bara-bara ,czy z włoska bunga-bunga? Co z zadyszka mówisz partnerce? Że sapiesz i chcesz odpocząć!? I to na parę kroków przed zdobyciem szczytu!:angry: Oj, weż się chłopie za trening dopinania butów.. :smile:

    Dopinając buty z pozycji stojącej trzeba sie mocno schylić uciskając brzuch i klatkę piersiową, przepona jest wgniatana przez trzewia w strone płuc, żebra też nie bardzo chcą sie ruszać żeby głębszy oddech złapać. W konsekwencji przez te kilkanaście sekund masz znacznie zmniejszoną pojemność płuc a często wstrzymany oddech mocując się z klamrą. Nawet na poziomie morza następnych kilkanaście oddechów będziesz miał przyspieszone, ale nie zwrócisz na to uwagi. Na wysokości 3 tys. ja zauważam to bardzo wyraźnie, tym bardziej że buty rozpinam i dopinam często.

    Jeżeli w takiej pozycji uprawiasz seks to ... - nie będę drążył tematu. :tongue:

    • Like 1
  17. Wymioty i zawroty głowy moga być objawem dziesiatek chorób.

    Co do wysokości to ja np. po niewielkim wysiłku (wejście po schodach na taras widokowy pietro wyżej, dopinanie klamer w butach, itp) dostaję sporej zadyszki ale na wysokościach w okolicach 3000 m, a przy nartowaniu poniżej 2500 nie mam takich problemów - ale trudno tu o chorobie mówić, po prostu chwilowa niewydolność tlenowa.

  18. Jest wypożyczalnia jakieś 50km od Łodzi, koło Tomaszowa Maz. - sklep, wypożyczalnia, serwis - http://www.narty-yeti.pl/.

    Facet ma to przy domu, więc jest czynna na zawołanie / na telefon - akurat byłem tam wczoraj bo potrzebowałem kijki dla syna, sprzedał mi używki za 20 dychy. Nie wiem jak z wyborem (na oko to średnio), ale ze 100 par nart tam widziałem, a może i więcej więc dla początkujacej osoby na pewno coś znajdziesz.

    Jeszcze mi się kojarzy, że kiedyś (z 15-20 lat temu jak tam studiowałem) były 2 serwisy i chyba też wypożyczalnie obok siebie na Zuli Pacanowskiej i 1 blisko od nich na Kilińskiego między Pomorską i Północną, nie wiem też czy Goldsport na Żeromskiego nie ma czasem wypożyczalnii. Ale pamięć zawodna jest i nie jestem pewien czy to nie były tyllko serwisy bez wypożyczalni.

    W każdym razie koło Tomaszowa dosteniesz coś na pewno, a w Łodzi nie chcę mi się wierzyć, ze nic nie ma.

  19. Możesz przecież ten Twój wpis przekopiować do naszego forum.

    Racja, mogę. To będzie zlepek kilku postów więc wątek będzie się rwał chwilami.

    Rozważmy 3 sytuacje:

    1. Narciarz jest w skręcie w takiej pozycji, że jego środek ciężkości leży w osi prostopadłej do płaszczyzny slizgów i działa na narty siłą idealnie prostopadłą do tej płaszczyzny (czyli przechyla się jak kłoda nie krawędziując dodatkowo). Ślizg wygniata sobie w śniegu taką półeczkę po której jedzie i się nie zsuwa, kontakt ze śniegiem ma tylko dolna płaszczyzna krawędzi, boczny kąt jest nieistotny w tym momencie - nie ma składowej siły równoległej do płaszczyzny ślizgu wgniatającej boczną płaszczyznę krawędzi w śnieg.

    2. Narciarz wystawia kolana na zewnątrz skrętu i odpuszcza krawędź, ślizg podobnie jak poprzednio wygniata sobie w śniegu półeczkę ale się z niej ześlizguje i "skrobie". Środek ciężkości jest jakby poniżej osi prostopadłej do płaszczyzny ślizgów czy raczej bliżej wnętrza łuku niż ta oś. Boczna płaszczyzna krawędzi nie ma kontaktu ze śniegiem, jej kąt nie ma znaczenia. Pojawia się składowa siły równoległa do płaszczyzny ślizgu zwrócona na zewnątrz łuku, powoduje ona wyślizg.

    3. Narciarz wkłada kolana w zakręt i pochyla nartę w ten sposób, że oś prostopadła do płaszczyzny slizgu przebiega poniżej środka ciężkości narciarza (czyli mocniej krawędziuje). Powiedzmy że to włożenie kolana w skręt jest o 10 stopni mocniejsze niż w sytuacji nr 1 kiedy jechał jak kłoda. Zasadnicza część siły przekazywanej na nartę (oznaczmy ją Q) nadal jest wykorzystywana na ugniatanie śniegu przez ślizg i dolną płaszczyznę krawędzi, a dokładniej 98,4% Q (cos 10 st). Pojawia się jednak składowa równoległa do ślizgu wgniatająca boczną płaszczyznę krawędzi w śnieg, wynosi ona (sin 10 st.) 17,3% Q.

    Mamy więc coś w rodzaju klina wgniatanego w śnieg, podobnie jak tu

    http://home.agh.edu.pl/~wslosar/osmy.html

    z tą różnicą że nasz klin (w uproszczeniu) jedną płaszczyznę ma pionową, a drugą (tą krórą się wgniata) prawie poziomą.

    Kliny mają to do siebie, że siła prostopadła do skośnej płaszczyzny działająca na podłoże jest większa niż siła działająca na klin od góry.

    Jeśli od góry działa 17,3% Q to na śnieg jest ugniatany z siłą:

    17,3% Q - przy ostrzeniu na 90 st.

    Jeśli pominiemy tarcie to wyjdzie dla

    89 st. - 17,3%Q / sin89st = 17,3%Q

    87 st. - 17,3%Q / sin87st = 17,32%Q

    No dobra - nie widać tego przy takich zaokrągleniach, podam dokładniej: sin89/sin87 = 1,0012 czyli śnieg jest ugniatany o 0,1% mocniej (o jedną tysięczną) !!!

    Wyobraźcie sobie teraz, że ktoś takiemu początkującemu dla jaj kanting przestawił o 1 st., ale żeby go takim żartem nie zabić na wszelki wypadke krawędzie mu wykastrowali z 87 na 90 st. Czy to wystarczy zeby przeżył?

    Wszedł w zakręt jak zawsze krawędziując na 10 st., ale się 11 st. zrobiło.

    Siła wgniatająca krawędź wynosi teraz

    sin 11 st. * Q = 19,0% Q

    Innymi słowy siła wgniatająca krawędź w śnieg wzrosła o sin11/sin10 = 1,098 czyli 9,8%.

    Czyli podsumowując, włożenie kolana w zakręt o 1 st. mocniej dało blisko 100 razy większy przyrost siły kompresującej śnieg pod krawędzią niż zmiana kąta ostrzenia o 2-3 st. Oczywiście były pewne uproszczenia (tarcie - ale też sporo innych może nie dla każdego oczywistych które dały by wynik o kilka procent inny) jednak w kontekście tak wielkich różnic wynikających z czegoś innego niż kąty ostrzenia szkoda czasu na akademickie wyliczenia.

    Można też zarzucić, że nie liczyłem o ile głębiej wejdzie w śnieg krawędź - no rzeczywiście nie liczyłem, trzeba by sporo parametrów z palca wyssać do takich obliczeń, pewne jest jednak, że jej zagłębienie zalezne jest od siły z jaką ta krawędź na śnieg oddziałuje, a siła ta nie zmienia się praktycznie wcale w zakresie kątów o jakich mowa.

    Biorąc pod uwagę setki innych czynników wpływających na czynienie postępów przez narciarza jak chocby dobór odpowiedniego taliowania, długości, twardości narty, itp, itd to zaryzykuję stwierdzenie, że znacznie ważniejsze od kąta krawędzi jest np. to żeby gacie w krocze nie uwierały.

    Nawet na pięknie wyratrakowanym stoku śnieg nie jest jednorodny, jednakowo ubity w każdym miejscu i jednakowo podatny na nacisk krawędzi, myślę że gdybyśmy zmierzyli takie parametry w kilku miejscach na długości krawędzi to odchyłki były by rzędu kilkudziesięciu procent, a to w bardzo istotny sposób wpływa na czucie krawędzi. Jeżeli w ciągu sekundy przejeżdżamy kilka czy kilkanaście metrów te zmiany struktury śniegu a dodatkowo nawet minimalne zmiany kąta zakrawędziowania nart powodują takie zakłócenia, że wątpię żeby udało się zbudować aparaturę, która mogła by wyizolować z tego szumu jakiś promilowy wpływ kąta ostrzenia krawędzi.

    ================

    Ten 0,1% Q obrazuje o ile większą siłą działa boczna płaszczyzna krawędzi na śnieg kiedy jest zaostrzona na 87 zamiast 89 (przy pozostałych warunkach identycznych).

    Oczywiście uwzględnia to już dynamikę lub nie uwzględnia, zależy co w miejsce Q wstawisz.

    Przykład - narciarz 100kg, v=60km/h jeszcze nic nie mówi o dynamice, trzeba by promień skrętu określić albo lepiej od razu przeciążenie. Jeżeli ten gość jedzie w ten sposób, że siła odśrodkowa + siła grawitacyjna powodują razem przeciążenie 2g to tak jakby ważył 200kg. Zakładając, że 80% obciążenia idzie na nartę zewnętrzną obciąża ją "masą" 160kg, ale zależnie od stopnia włożenia kolana w środek tylko część tego powoduje wgniatanie bocznej płaszczyzny krawędzi w śnieg - w omawianym wcześniej przykładzie było to 17,3%Q czyli jakieś 27,68 kg przy kącie 90 st. Przy kącie 87 st byłoby to 27,68/sin87 = 27,72. Różnica 40 gram rozłożona na całej długości krawędzi. Gdyby ten zawodnik walnął małą szklankę browara przed startem (zwiększył swoją masę) efekt byłby podobny. A w RD kombinują jeszcze jakby mu narty o kilka deko odchudzić i gdzie w nich dziury powycinać.

    Gdyby jednak w tej samej sytuacji narciarz wyczuł, że zaraz trzymania krawędzi może mu zabraknąć i zareagował włożeniem kolana o 1 st. mocniej to siła wgniatająca boczną krawędź w śnieg wzrośnie o blisko 3kg.

    Smar to zupełnie inna historia, on działa cały czas podczas przejazdu i urwanie chocby 0,1s jest warte zachodu.

    Z krawędzią jest tak, że albo trzyma, albo puszcza i może być gleba - natomiast samo wcinanie się krawędzi w śnieg to strata energii i większe opory ruchu wzdłuż narty niweczące efekt dobrego smarowania, dlatego nie jest tak że im głębiej krawędź wejdzie tym lepiej. Najlepiej by było jakby krawędź weszła w śnieg na tyle głęboko żeby tylko utrzymać narciarza w danym skręcie i ani odrobinę głębiej (bo niepotrzebnie rosną opory), więc przesadne krawędziowanie podczas przejazdu miejsca na pudle nie zapewni. Chociaż w praktyce na zawadach to prawie każdy skręt jest "na granicy mozliwości" dlatego rozumiem, że zawodnik woli mieć ten kąt krawędzi ciut ostrzejszy. Jeśli czuje, że ma rezerwę w trzymaniu krawędzi to po prostu zwiększa prędkość i już tej rezerwy nie ma.

    W każdym razie narciarz poprzez wkładanie kolan w zakręt może regulować głębokość wcinania się krawędzi w sposób dziesiątki razy skuteczniejszy niż można osiągnąć zmieniając kąty ostrzenia.

    ================

    Nie do końca zrozumiałeś to co pisałem wcześniej. Nie pisałem o pochyleniu ciała o 10 st tylko o włożeniu kolana/biodra o 10 st bardziej niż pochylenie ciała przy jeździe bez wkładania kolana (jak kłoda).

    W tym przypadku rozpatrywałem wypadkowe przeciążenie rzędu 2g a to oznacza że 1g/2g=sin(x) => x=30 st (licząc od poziomu), albo 60 st pochylenia od pionu. Przeciążenie jednoznacznie determinuje kąt w którym będziesz zrównoważony. Nie da się pojechać z przeciążeniem 2g przechylając ciało np. o 45 st. bo wypadniesz na zewnątrz, musisz środek ciężkości pochylić o 60 st, jeśli pochylisz mniej i się nie przewrócisz to znaczy że nie było 2g. Czyli linia łącząca środek ciężkości narciarza z krawędzią narty w tym przypadku tworzyła z linią pionową kąt 60 st natomiat układ kolano/biodro a dokładniej kąt między podudziem a pionem jest o 10 st. większy czyli 70 st. Przy prędkości 60km/h byłby to łuk o promieniu w okolicach 16-17m czyli dosyć ekstremalna jazda (coś na poziomie giganta w PŚ). I to w takim przypadku wyszło te 40g więcej wciskania krawędzi wynikających z różnicy w ostrzeniu.

    Więc dla odmiany można jakiś bardziej życiowy przypadek policzyć, np 45 st i odpowiadające mu przeciążenie rzędu 1,4g - tylko po co jak on bardziej lajtowy od poprzedniego będzie?

    A kąta pochylenia ciała względem stoku specjalnie nie podawałem bo on nie ma znaczenia w kontekście siły z jaką narta działa na snieg. Ma on jedynie znaczenie dla wytrzymałości śniegu na ścinanie, ale domyślne było założenie, że śnieg jest jednorodny i jeszcze nie puszcza (więc w tym akurat przypadku musi być twardy i zmrożony). Zresztą przy zjeżdzie na pochyłym stoku kąt między nim a ciałem zmienia się bez przerwy, zależnie czy jesteśmy przed, za czy w linii spadku stoku, podobnie zmieniają się siły. To są obliczenia dla wybranej "stopklatki filmu".

    • Like 7
  20. A ja powiem tak - nie potrafię odczuć różnicy miedzy takimi kątami, ale potrafię policzyć dość dokładnie (ze wzorów fizycznych) o ile łatwiej natra z ostrzejszymi kątami wgryza sie w śnieg bardziej niż ta z mniej radykalnymi kątami. Już to liczyłem (na innym forum i nie będę powtarzał, chyba że dostanę pozwolenie na zapodanie linka) i wyszły konkretne liczby czy raczej proporcje - wielkości promilowej!!!! Przestawienie cantingu w butach o 0,5 stopnia daje znacznie silniejszy efekt niż zmiana kąta ostrzenia z 90 na 85 stopni. Więc nawet jeśli zawodnik pucharowy powie że to czuje to ja śmiem wątpić - wolno mi.

    Nie jestem w stanie udowodnić, że on tego nie odczuwa, tak jak nie jestem w stanie udowodnić że ktoś np. widzi albo nie widzi duchów, ale fizyka mówi stanowcze NIE!

    • Like 7
  21. No to nie wiem trochę filozofuję oczywiście bo pękały Tarty ale współczesne buty? mam jeszcze taką teorię ale graniczy z paranoją ,a może masz zbyt elastyczne narty i to bez płyty i wygina się ona i pracuje p[od butem co jest naturalne gdy nie ma płyty a but pełni również jej rolę i cały skurcz -rozkurcz przejmują buty.

    Pekały też Kasprowe, szczególnie te z czarnego plastiku przy mocnym obciążeniu tyłów w wyniku jakiegos silniejszego zachwiania równowagi. Pamietem 2 takie przypadki na obozie narcirskim na jakieś 20 par butów modelu Kasprowy używanych na tym wyjeździe. Co do płyty lub jej braku i elastyczności nart to raczej zły trop, bo piętka wiązania nigdy nie jest na sztywno z nartami związana tylko posiada regulowany mechanizm docisku buta i w razie silnego wygięcia narty potrafi sie cofnąć o 1-2czy nawet więcej mm nie powodując nadmiernego obciążenia skorupy buta.

    Nie mam pomysłu dlaczego koledze skorupy pękają, ale być może ma specyficzny styl jazdy mocno pracując przód/tył i zmęczenie materiału objawia się znacznie szybciej niż u innych osób. Ale to tylko przypuszczenia, być może zupełnie błędne.

  22. Czy przypadkiem nie mylisz p+8 z p7+ z tego co wiem drewniane rdzenie dają dużą sztywność narcie przynajmniej wzdłużną

    chyba sobie jaja robisz, pokarz mi kilku dniowego narciarza stawiającego nartę na krawędzi :))))

    ,

    Podążając tą drogą myślenia to wszyscy narciarze z nadwagą powinni jeździć na komórkach ?

    Te spory dowodzą, że jednak odczucia związane z daną nartą są bardzo subiektywne i trudno jest dobrać nartę korespondencyjnie, akurat kolega na P8 jeździł i ma własne zdanie na ten temat (był zadowolony) dlatego nie ma sensu drążyć tematu w kontekście P8. Natomiast kilka osób sugerowało, że lepiej P9 i pojawiły się wątpliwości, czy nie bedzie za twarda przy mniejszych prędkościach - uważam, że wątpliwości te są jak najbardziej uzasadnione.

    Ja od razu zaznaczałem, że na P8 nie jeździłem, znam ją z opisów innych - zresztą dwa pierwsze głosy w tym wątku były "przy twojej wadze bierz P9 - P8 jest słaba" - więc coś jest na rzeczy.

    Podstawowe problemy z doborem wg mnie wynikają z tego, że producenci opisują narty tylko taliowaniem i promieniem nie podając żadnego parametru związanego ze sztywnością narty, a nie zawsze jest mozliwość przetestowania tego co się szuka. Np. podanie flexu na butach znacznie zawęża grupę poszukiwań. Inny sprzęt sportowy też często dość dokładnie jest opisany, np. kije do wędkowania oprócz długości mają opisany ciężar wyrzutu, maksymalną (bezpieczną) wytrzymałość żyłki, rodzaj akcji (szczytowa, średnia, paraboliczna), itp - to powoduje, ze spokojnie mozna taki sprzęt kupić przez internet bez testowania i w 90% dostajemy to czego szukalismy.

    A wracając do pytania, czy dana narta bedzie rozwojowa dla kogoś. Ja jeżdziłem kilka lat na race SC - bardzo przyjemna i łatwa narta i dobrze trzymająca, dawała duży fun. Ale instruktor zauwazył spore braki w mojej pozycji i powiedział "ta narta oszukuje cię że umiesz dobrze jeździć, za bardzo wybacza błędy i nie zmusza cię do poprawnego sterowania". Kup coś dłuższego o większym promieniu i pracuj nad poprawną pozycją. Tak też zrobiłem, ale to jest rezygnacja z funu na rzecz doskonalenia techniki i czasem mi tego funu brakuje.

    Dlatego jeśli komuś dobrze się jeździ na danej narcie to nie znaczy, że ona będzie rozwojowa, ale jesli ktoś stawia na radość z jazdy a doskonalenie techniki jest sprawą drugorzędną to wszystko jest OK.

    • Like 1
  23. Nie rozumiem dla czego uważasz że 8+ jest nartą łatwiejszą od 9+, obie mają drewno więc są to narty które trzeba docisnąć, różnią się jednak diametralnie charakterystyką taliowania. 8+ jest nartą która pozwala i dobrze się czuje w krótszym skręcie natomiast 9+ idzie w stronę narty gigantowej (ale nią nie jest). Ja osobiście posiadam 10+ ma prawie identyczne taliowanie jak 8+ różni się tym że ma flowflex i jest trochę twardsza jednak tune it pozwala to regulować (podobno). 10+ potrzebuje speeda ale wycinanie nią ciasnych skrętów jest o wiele łatwiejsze niż na progressorach 9+

    Z tego co czytałem P8+ jest jednak stosunkowo miękką nartą z którą bez trudu radzą sobie niezbyt ciężcy średniozaawansowani narciarze (a nawet ciężcy jeżdzący od kilku dni), dla chłopa 100kg może to być troszkę za mało jeśli zachce mu się bardziej dynamicznie pojechać. Jak sam pisałeś podobny do P8 ale sztywniejszy jest P10 który lubi ciaśniej pojechać ale potrzebuje speeda (albo większej masy) - dlatego byłby bardziej rozwojowy w tym przypadku.

    Z tych 3 chyba najsztywniejszy jest P9 i najtrudniej nim pojechać krótkim skrętem.

    Może rzeczywiście kontynuacją linni RX jest Viron, a progressor z dual radiusem to coś zupełnie nowego (marketingowo). Jednak przeznaczenie RX jako cross (tak jak teraz progressor) sprawia że te narty będą jeździły dosyc podobnie - tak mi sie wydaję.

    W każdym razie P9 jest sztywniejszy niż spodziewałem się po czytaniu opinii o nich i trzeba się dobrze przyłożyć, żeby wymusic na nim krótszy skręt, gdybym przetestował go przed zakupem być może poszukałbym czegoś innego.

www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...