Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

vrinx

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    118
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Zawartość dodana przez vrinx

  1. vrinx

    Drogi Kasprowy

    Jeszcze fajniej wygląda to porównanie jakby sobie policzyc dla rodzinki 2+2 np dzieci 6+12 lat.... sporo ośrodów w alpach ma zniżki dla dzieci kilkunastoletnich a takie do 6-7 lat to darmo jeżdżą.... dlatego też moja narta nie stanęła na Kasprowym chyba już od 3-4 lat. Ukłony dla PKL, nmiejmy nadzieje że ten jakże chudy rok dla nich da im choć troche do myślenia ale chyba płonne nadzieje jak na dole jest "wysoki sezon" a na górze "niski" - tak na opak ;-)
  2. ale wątek - masakra.... chyba brak białego, puszystego śnieżku szkodzi nam narciarzom...
  3. Watek bardzo fajnie się rozwinął ale w innym kierunku niż temat. Sam nie bardzio wiem jak liczy prędkośc GPS, jak jest dokładny itp ale z postu Misala wynika że błedów duzych nie ma. Może ktoś obeznany zanalizuje ten oto pliczek z zapisem danych GPS z lutowego szusowania. http://docs.google.com/leaf?id=0B-bYKArXIDBHZjMxMmJmZTEtMDA3OS00ZmY2LWE3NDUtZjlhNTc5NWNhNDZj&hl=en po ściągnieciu trzeba wykasować rozszerzenie .txt i otworzyć to programem geosetter. Z zapisu wynika że dane są dość dokładne moim zdaniem.... nie ma jakiś nienormalnych rzutów prędkości 0 do 500 km/h jak to niektórzy tu pisali.... nie ma też rozbieżności w zapisie wysokości n.p.m. Szczyt Piz Sorega ma 2011 m i tyle też pokazyue GPS. Urządzenie typowo samochodowe było w przedniej kieszeni na klacie. Prędkości chyba raczej wiarygodne max zjazdu chyba 61 km/h. Mam parę innych zapisów nawet z większymi prędko0ściami i sam jestem ciekaw czy są wiarygodne.
  4. W sumie to nie wiem czy to pech czy szczęście. Raczej szczęście. Jak w środe przed wyjazdem widziałem tą mgłę w Obertauern to odechciewało mi się jechać. Wolę w słonku na twardym rano karwingować i ciapie po południu, niż cały dzień we mgle bo wtedy stoku "nie czuć". Genaralnie w Mauterndorf było bardziej miękko niż w Obertauern gdzie można było trafić na stoki gdzie popołudniu też było ok. A facjatka jaka opalona:D
  5. a prosze: http://picasaweb.google.pl/arturs1974/MauterndorfObertauern032010#
  6. 19 – 21 marca 2010, Mauterndorf, Obertauern, Austria, Zakwaterowanie: Koenig, Mauterndorf Skład: 2+2 Wyjechaliśmy z Łodzi zaraz po szkole starszego syna i po obiedzie. Ze względu na ostatnie bóle kręgosłupa moje i małżonki zdecydowaliśmy, że nocleg jest w Bratysławie, a nie jak zawsze jazda na noc. Wyszukałem apartament za 60-70 eur ale na miejscu okazuje się że są dwa połączone pokoje i będzie to kosztować 102 euro. Odpuściliśmy sobie szukanie i zostaliśmy. Gorąco było niemiłosiernie ale jakoś dospaliśmy do rana. Piątek. Obertauern. Pobudka o 5 tej rano aby wcześniej dojechać na stok. Młodszy nie chce się obudzić i mówię mu że pośpi sobie w samochodzie a on bardzo trzeźwo mówi, że tam nie będzie tak wygodnie. Śniadanko na drogę, herbata w termos, pakowanie rzeczy i po szóstej ruszamy, pogoda ok. trochę chmur. Trasa ok. ale ostatnie 80-90 km hednym pasem i czasem trzeba się wlec za jakąś ciężarówką. W Obertauern na parkingu P7 pojawiamy się przed 10 tą. Słonko świeci i zapowiada się fajny dzień. Jest ciepło, za ciepło. Spotykamy kolegę który jest „spalony na raka” na twarzy po wczorajszym dniu. My tez nie mamy kremu z filtrem. Skipassy i ruszamy, sześcioosobowe krzesło w góre, później orczyk (całkiem niepotrzebnie) i dalej dookoła doliny tzw Tauernrunde. Po drodze ciekawe trasy Edelweisbahn i inne, najfajniejsza to chyba Kringsalmbahn i Hochalmbahn i ich niebieskie karvingowe trasy. Zaliczamy też po kolei punkty widokowe super 7. Następnie kabinką na drugą stronę doliny i hej czerwoną i niebieską na dół. Na niebieskiej trasie młodszy zbacza z trasy na małą skocznie i później ostro wraca na trasę, ale nie zauważa 2 metrowej skarpy z której zjeżdża / spada! Narty się wypinają on uderza ostro w śnieg. Wszystko widzi małżonka i jest przerażona, ja też dostaję powera i te 30 metrów pod górę pokonuję w 5 sekund, jest cały. Nie płacze. Dopiero ostra moja reprymenda wywołuje łzy. Ale za chwile wszyscy się cieszą, że nic się nie stało. Adrenalina spada. Zaraz potem zatrzymujemy się w restauracji Austria na obiedzie. Grillowane kiełbaski mają wzięcie, ale na cole trzeba czekać niemiłosiernie długo, 4 małe cole 14 euro to chyba przesada, za obsługę zero napiwku. Później jeszcze parę szusów i pora wracać do Mauterndorf. Apartament Koenig jest spoko, dość duży, wszystko jest co trzeba. Na 19-tą meldujemy się przy kabinie, aby zarejestrować się i napić czegoś w gronie kolegów z firmy. O 19 tej rozpoczyna się pokaz narciarski instruktorów ze szkoły narciarskiej w Mauterndorf. Jest jazda szusem, synchroniczna, jest body carving, jest pokaz slalomu specjalnego, są skoki i drifting z racą świetlną na saniach wow!. Wszystko zrobione bardzo profesjonalnie. Na koniec każdego zjazdu ostre hamowanie narciarzy wywołuję chmurę białego śniegu spadającą na widzów. Sobota. Mauterndorf. Dziś zawody, znów ciepło. Od rana sztruks ok. i dość twardo, ale nie będzie tak cały dzień. Kabina do góry i od razu niebieska na dół. Trasa nas zawodzi, nie jest fajna. Wąsko i w lesie. Tego niestety nie lubimy. Znów kabiną do góry i dalej na szczyt Speiereck, czteroosobowym krzesłem. Trasa czerwona grzbietem góry jest bardzo fajna. Nachylona idealnie do ostrzejszego carvingu. Jest jeszcze dość twardo. Zaliczamy ja dwa razy. Jest to najfajniejsza trasa w tej okolicy. Później przenosimy się na kotwice – tam nikt nie jezdzi i generalnie jest cały dzień sztruks. Trochę zbyt płasko. Po 10-tej przenosimy się koło kabinki na Grosseck. Mały posiłek i hej po numery startowe. Młodszy 5, starszy 6, Ja 35, płeć piękna nie jedzie (rok temu 3 miejsce). Trasa trudna, z przekłamaniami i zakrętami plus podkręcone bramki, ale wiemy gdzie jest ostro więc luz. Młodszy startuje i ostrożnie pokonuje swobodnie wszystkie tyczki. Czas 1:17. Starszego niestety wyrzuca gdzieś na zakręcie, musi podejść i traci sporo czasu. Czas poniżej minuty – kiepsko. Ja popełniam jeden błąd, wyrzuca mnie ostro, ale wracam na trasę, 2, 3 bramki dalej prawa narta chwyta mi dużej ilości mokrego śniegu i wypina się, gleba. Zbyt słabo ustawione wiązania kończy marzenia o miejscu na podium. Znów Austriacy będą święcić chwałę. Podejście, zapięcie narty i dokończenie trasy kończy się czasem 1:16 dramat. Ostatnie miejsce. Cóż to nie były udane zawody. I pomyśleć ze rok wcześniej miałem 2 miejsce a Krzyś 1. Ale nic to idziemy szusować, przecież to tylko zabawa. Obiad zjadamy na górze kabinki, gdzie spotykamy panią (polkę) której mąż dzień wcześniej złamał nogę, wiec nasze humory nie są takie złe, bo przecież jesteśmy cali i zdrowi – o dziwo nasze kręgosłupy tolerują narty i jest lepiej niż w domu. Ja to w sumie nie odczuwam dolegliwości. Patrząc na mapę decydujemy się jeszcze na zjazd niebieską trasą do St. Martin. Jest masakra, bardzo płasko, bardzo, a roztopiony mokry śnieg strasznie hamuje. Na dole zupełna wiosna. Śnieg tylko na nartostradzie. W dodatku nie ma obsługi, bo tu rzadko kto zjeżdża. Sznureczkiem jest zagrodzone wejście. Jeden z niecierpliwych zdejmuje sznurek i hej w górę. Za chwile pojawia się obsługa. Krzesło podwójne i bardzo wolne. Na górę jedzie chyba z 15 minut. Już tam w dół nie pojedziemy. Wieczorem rozdanie nagród i kolacja. O dziwo uruchamiają specjalnie dla nas kabinkę i wywożą nas do restauracji na górę. Młodszy na miejscu 5 (ostatni w kategorii dzieci), Starszy drugi na dwóch (kat nastolatki). Ja miejsce 35-te, ostatnie. Na podium 3 Austriaków i dopiero czwarty polak, kolega pnie się w górę co rok. Czesi Słowacy i inni. Impreza trwa na całego, a my byśmy już z chęcią poszli spać bo jutro znów szusy. Okazuje się to nie łatwe bo kabina ma ruszyć w dół dopiero o 23.00 – tego nie przewidzieliśmy. Chłopaki maja już dość, wiec wychodzimy na śnieg, podziwiamy pracujące ratraki (ostrzejsze stoki nawet na linie), ślizgamy się itp. Ale o 23-ciej kabina stoi. Parę minut później zjeżdżamy na dół i mkniemy w stronę domu. Niedziela. Obertauern. Trzeba się spakować no i znów poszusować. Decyzja jest taka, że jeździmy do 13.00 później obiad i wyjazd do domu. Starszy ma klasówkę z historii a nasze kręgosłupy też wolą spać w łóżku niż samochodzie (nie kierowca, ten musi czuwać). Od razu ruszamy z P7 w dolinę w kierunku KringsalmBahn. Stamtąd kierujemy się na dwa dość wolne krzesła Monte Flu i KehrKopfBahn. Jest tam snow park, a z drugiej strony też łatwy slalom dla dzieciaków. Później wracamy na Hochalm i Krings. Jest znów b. ciepło i śnieg jest naprawdę ciężki. Kierujemy się w stronę EdelWeissBahn gdzie do 13.00 carvujemy na tej brei. Młodszy poczyna sobie coraz śmielej z jazdą równoległą i nawet szybkimi przejściami ze skrętu w skręt, czyli jak mu się chce to może! Później obiad w restauracji Austria, tam jest zupełny koszmar z realizacją zamówień i tylko dobre dania grillowe nie odbierają nam humoru. Po obiadku docieramy do P7 i zaczynamy pakowanie, ku naszemu zdziwieniu zaczyna kropić deszcz. Generalnie chyba tylko postraszyło, bo aż do Wiednia nie padało. Po drodze mijamy dwa patrole z suszarkami, ale jedziemy przepisowo +10 wiec nie ma problemu. Testujemy powrotną trasę przez Ziline. W Cieszynie jeszcze paliwo i po 9 godz. i 20 minutach jesteśmy w Łodzi. Ciężko się wstaje następnego dnia do szkoły i pracy ale jak zwykle: warto było!
  7. Ciepło ciepłem a każdej chwili może sie skończyć, ważniejsze czy są przetarcia w dolnych partiach i ile śniegu leży poza trasami? jeste już trawka? Bo byłem na weeknd Obertauern i Grosseck i było coraz gorzej. a W rejonie St Michael to śnieg tylko na trasch i sie kończy.
  8. widze że nie tylko mnie deneruje ta płytówka koło Brna... A co do Wiednia od północy czy od południa to czasowo i kilometrowo jadąc na kierunek St Polten z Mikulova jest tak samo, wręcz identycznie, żadna różnica.
  9. Łza sie w oku kręci.... Kotarz w Brennej to była góra na której szlifowałem technike.... A na górnym Kotarzu to zawsze było mało ludzi i to była moja ulubiona góra w ferie....nie byłem tam chyba z 15 lat. Ratraków nie mieli tylko taki walec drewniany aby puch troche ubić. Muldy na górnym były zawsze metrowe. sory za offtop
  10. No to wrzucam to co obiecałem: Założenie: jazda zgodnie z przepisami, no może +10. Brak korków, jazda nocą lub późnym wieczorem. Przez Czechy: Cieszyn-Brno-Mikulov-Wiedeń, czas: 3:38 min. 332km Przez Słowację: Cieszyn-Zilina-Bratysława-Wiedeń czas 3:37 min 352 km wniosek: czasowo tak samo, dłużej w km przez Ziline, zuzycie paliwa nie wiadomo. Pozostaje mi jeszcez opcja przez Znojmo do sprawdzenia ale to pewnie w przyszłym roku. Jakby ktoś chciał zapis sladu GPS to prosze na priv. pozdrawiam,
  11. vrinx

    Poziom umiejętności

    moim zdaniem nie, ale... problemem jest tu chyba za mało skali od 4 do 7 bo: 4 to narciarze płużni, który w łatwym terenie potrafią wykonać skręt carvingowy. Wiec jak ktoś nie jedzie już pługiem to od razu daje sobie 5 lub 6.... nawet 7 jak ma mało samokrytycyzmu... Ja tam nie mam odwagi dac sobie 8 po 25 latach jazdy (klasyka, i carving 200 cm nart i 155cm, różne) i pozostaje przy 7 (wcale się z tym gorzej nie czuje ) chociaż wiem że na tyczkach nieźle sobie radze a w puchu to tylko na slalomkach była okazja wiec rewelacyjnej techniki wtedy nie ma. Jak dla mnie za mało jest skali 4-7 a za dużo tylko dla zawodowców 8-10. Dla nich powinna byc tylko 10 lub max 9 i 10.
  12. vrinx

    carving Austria

    skicircus... trasy w hinterglem wzdłuż kabinki i dwóch krzeseł powyżej, idealne do tego co lubisz
  13. vrinx

    Korki na autobanie do Innsbruka

    Każdy ma inaczej. Ja m. in. ze względu na dzieci jeżdże nocą do Włoch i Austrii. Spią sobie smacznie i wstają rano jakby tej podróży nie było. Osobiście w samochodzie ja wytrzymuje w dzień z nimi do 3-4 godzin a i tak czasem jest walka wręcz. Rozwiązaniem jest PSP czy filmy ale nie można katować dzieci tym przez 10 czy wiecej godzin...
  14. vrinx

    Korki na autobanie do Innsbruka

    Ja mam inny sposób: w sobote do 16 tej śmigasz na nartach, a potem za kółko i heja w strone PL tylko, że wiadro kawy trzeba , żeby nie zdrzemnąć - lub zmiennika
  15. JC trzymam za słowo, liczę na słonko w Obertauern 19-21 marca
  16. po fatalnej organizacji regionalnych nawet sie nie wybraliśmy na ogólnopolskie zawody, i widze ze nie ma czego załowac, pozdrówka dla wytrwałych
  17. zazdrosze tym co dopiero tam jadą, dzieki za miłe słowa, na życzenie pare fotek - nie bardzo wiedziałem jak wkleić więc sa tu: http://picasaweb.google.pl/vrinxxx/Sella#
  18. 20 – 27 lutego 2010, San Cassiano, Włochy Alta Badia oraz Kronplatz, Arabba, Val di Fassa, Val Gardena i Cortina D’Ampezzo z zakończeniem na Lagazuoi Zakwaterowanie: San Cassino z widokiem na trase z Piz La Illa Skład: 3 rodziny 2+2, 2+2, 2+1 Sobota. 20. Tym razem nocnych przygód nie było, samochód sprawował się dobrze, ale całą drogę padał deszcz, a od Salzburga śnieg. Trasa wiodła przez Cieszyn, Brno i nową górną obwodnicą Wiednia. Po 11 godzinach od startu z Cz-wy dojeżdżamy do San Viglio przy wyciągu na Kronplatz. Śnieg ostro pada, co nie nastraja optymistycznie. Trasa wzdłuż pierwszej kabinki łagodna niebieska. Wzdłuż drugiej czerwona. Śniegu świeżego około 10 cm a czym wyżej tym więcej. Na samej górze Kronplatz szaleje zamieć i jest z 30-40 cm świeżego śniegu. Jeździ się fatalnie (wg opinii większości), widoczność bardzo słaba. Zapada decyzja o powrocie na dół. I tam śmigamy do końca dnia, w międzyczasie zjadając spaghetti, tagiatelle itp. Podczas zjazdów chłopaki odkrywają małą trasę przez las. Starszy tak śmiga przez las że w końcu nie wie gdzie jest i po śladach wraca do góry a młodszy razem z jakimś chłopakiem ląduje między drzewami. 34 km i 16 wyciągów zaliczone. Wieczorem dojeżdżamy do naszej kwatery położonej na zboczu góry z widokiem na kabinkę z La Villi. Pani nie mówi po angielsku ale od czego są ręce? Niedziela. 21. Alta Badia. Wita nas słonko i brak chmur. Szalejemy na znanych trasach: Biok, Pralongia II i Masarei to raj w Alta Badia. Obiad oczywiście w Soraghes z dwoma pozostałymi rodzinami. Po obiadku jeszcze Biok para razy i Sorega. Jest sporo świeżego śniegu i zaliczam efektowną glebę na szczupaka w świeżym śniegu jest mięciutko;-). 41 km i 25 wyciągów. Poniedziałek. 22 Chmury, lekko śnieży. Jedziemy w kierunku slalomu w La Villi, dwa razy slalom i decyzja o wjeździe do Colfosco. Słońca nie ma wiec nie ma czego żałować (dół Colfosco zawsze w cieniu Selli). Trasy fajne niebieskie i blisko skał co robi wrażenie. Ponadto jest fajny orczyk z nachyleniem idealnym do carvingu. Na koniec zaliczamy jeszcze Sorege 2 razy. 32 km 26 wyciągów. Wtorek. 23 Chmury, małe przebłyski słońca. Decyzja jedziemy na Selle w stronę zegarową. Jak będzie brzydko to wracamy. Dojechaliśmy na Porta Vescovo naszym ulubionym dużym wagonem i niezbyt ulubioną trasą czerwoną na Fodom w kierunku Val Di Fassa ale gęstniejące chmury wchodzące na stok skłoniły nas do powrotu do Alta Badia, gdzie Pralongia, Biok i Masarei wynagrodziły nam resztę dnia w ładnej pogodzie. Często tak bywa że Sella, Fassa i Colfosco w chmurach a Badia w słonku i chmurach. 45 km 24 wycągi. Środa. 24 Trasa „Sowy”. Pada śnieg i jest pochmurno. Odkrywamy trasę z hopkami i dołkami. Prowadzi w lewo z Pralongi II wzdłuż krzesła wolnego i kończy się ciut poniżej dolnej stacji Pralongii II. Jest na niej dużo górek i dołków i idealnie się carvuje. Z resztą ekipy w 3 rodziny mkniemy tez do La Villi gdzie na niebieskiej trasie młodszy zawodnik naszego teamu robi szpagat i zalicza glebę… w ten sposób nie może dogonić koleżanki bo jest bardzo płasko i jest b zły. Z czerwonej końcówki trasy widać nasz apartament. Jeszcze Masarei i Sorega. 53 km 29 wyciągów. Czwartek. 25 Drugie podejście do pomarańczowej Sella Rondy. Jesteśmy tak wcześnie że Biok nie jest czynny (omijamy go) i Cherz tez musimy czekać na otwarcie. W Arabie (Porta Vascovo) jesteśmy wcześnie, a kolejka w kierunku Marmolady jest niemiłosierna (dobrze że to nie nasz kierunek). Dzwonią znajomi i podejmują wyzwanie Selli pomarańczowej. Są gdzieś 30-40 minut za nami. Zjazd z Porta Vescovo jak zwykle w cieniu i dość dużym tłoku, ale już za chwile jesteśmy na krzesłach w kierunku Val di Fassa. Przez Fasse przemykamy szybko z małym postojem na kanapkę i ślizgi Minia na zimowej zjeżdżalni. Powoli kierujemy się do Val Gardeny. Sassolungo w chmurach ale słonko się przebija. W Val Gardenie oznaczenia pomarańczowej Sella Rondy nie są najlepsze. W pewnym momencie jest też Sella Ronda Alternativo ale nie ma informacji czy to łatwiejsza czy trudniejsza opcja. Na górze jednych z krzeseł mkniemy za pomarańczowymi znakami a tu zonk czarna trasa!, tego nie było w planie, a starszy syn już w połowie ścianki, szybka decyzja podziału…. Małżonka mknie za starszym, a ja z młodszym na czerwona i szukamy innej opcji. Okazuje się że w Selvie jesteśmy szybciej od nich pokonując czerwoną i niebieskie trasy. Ich oznaczenia pomarańczowej Selli przetarmosiły po dwóch czarnych trasach. Tą samą pomyłkę popełnili nasi znajomi, wiec jest nauczka trzeba patrzeć też na mapę aby wybrać łatwiejszy wariant. Na początku trochę czekamy na połówkę rodzinki, ale później dochodzimy do wniosku, że oni sobie szusują, wiec my nie będziemy stać i tak nas dogonią. Okazuje się że nie tak szybko. Przez Colfosco przemykamy że hej. Łapią nas pod Boe w Corvarze. Dzień bardzo udany a i kilometrów sporo przejechaliśmy. Pogoda była OK mimo chmur na przemian ze słonkiem. Piątek, 26. Jak rano wstałem to oczom nie uwierzyłem, śnieżyca, mgła, wiatr, gdzie ta Alta Badia z zeszłego roku. Mimo że wcześnie wstaliśmy i przygotowani ubraniowo na najgorsze to nie chce nam się…. Cóż ruszamy ale w drodze na Piz Sorega zmieniamy decyzję i kierujemy się na Lagazuoi, coż pewnie będzie wiało a może nie? Może będzie morze mgieł?. Droga kręta ale tylko 10 km. Na parkingu z 5 samochodów, zawieja okropna. Ubieramy kaski rękawice, ale nie zakładamy butów narciarskich ani nie bierzemy nart. Kabinka czeka, w środku kilki policjantów i my. Kabinka robi wrażenie 900 m długości a w pionie 600 m bez żadnej podpory, od stacji do stacji. Dobrze że jest mgła i nie czuje się wysokości. Na szczycie zawieja ale i tak wiemy ze warto tu wrócić w słoneczny dzień. Idziemy do schroniska, kaski się przydają, gogle też. Kawka, herbata i rozmowa przez komórkę z tymi co ujeżdżają świeży śnieg na Alta Badii. Robią więcej przerw niż zwykle. My wracamy kabinką jedziemy do San Cassino i atakujemy Piz Sorega a później Biok i inne znane trasy. Krzesła bez osłon i ilość śniegu po wyjeździe na górę na goglach, kasku i kurtce powoduje że wyciągamy aparat i cykamy fotki. Jest ostro, ale przecież jesteśmy twardzi, dzisiaj nie ma łatwo, najmłodszy wyposażony w kominiarkę, maskę na nos i policzka, gogle i kask nie boi się żadnej zawieruchy, my też. Poddajemy się koło 15.30. na tą ostatnia godzinę we mgle i śniegu nie ma ochoty już nikt poza Krzysiem – twardziel. Wracamy do domu podjeżdżamy na parking i co? Mgła ustępuje, śnieg pada coraz wolniej, o rany ale dramat, stracona godzina ! ;-). Nic to - jutro też jest dzień. Niestety ostatni. Sobota, 27. Otwarcie oczu i do okna, jak jest? Jest, jest, jest: błękitne niebo. Jedna z rodzin mknie już do domu, czy im nie szkoda? Szkoda jak cholera. A my cóż twardziele, szusujemy do końca, a później podróż nocą… będę wykończony. Na rano będziemy w PL. Ale co dzisiaj będziemy robić? Wyzwanie z wczorajszego dnia: Lagazuoi. Jeszcze tylko wypożyczamy Rossi WC 8S na test, są w intersporcie za 1300 PLN może kupić?. Gdy dojeżdżamy na przełęcz jest może z 10 samochodów. Zostawiamy samochód na przełęczy – ktoś po niego wróci nie?. Widoczność idealna, 600 m za jednym zamachem w pionie robi wrażenie. Na górze fotki i filmy. Ruszamy w stronę Armanteroli (San Cassiano) przed nami 8 km czerwonej i niebieskiej trasy pośród skał. Na trasie bardzo równo i twardo, sztruks czasami naruszony przez te kilkanaście osób które były wcześniej. Ale na trasie pusto bo z nami jechało może z 10 osób i już gdzieś znikneły. Trasa jest super. Po drodze spotykamy piękne lodospady, które już kiedyś widzieliśmy na fotkach z Dolomitów, ale nie wiedzieliśmy, gdzie one są. Krzyś testuje moje SL 11. Ma przykazane, że co jakiś czas ma się zatrzymywać i czekać na nas. Krzyś ma GPS włączony, zapis śladu też, jego prędkość dochodzi czasami do 70-80 km/h. Szok. Ja testuje żony RC4 Race SC– lubię je. Myślę że odmiana WorldCup zadowoliłaby mnie idealnie – może kiedyś?. Żona testuje Rosoły a juniorskie SL 12 zostały w boxie. Tylko młodszy na swoim sprzęcie. Trasa jest super i polecam ją szczególnie z rana w słoneczny dzień. Na koniec łatwiej ostatniej części jest bardzo płasko i transportem narciarzy do Armanteroli zajmują się dwa konie z saniami i linami dla narciarzy. Dla nas przy linach miejsc brakło wiec ładujemy się na sanie. Koszt za przejazd 2 euro za sztukę. Przy wyciągu orczykowy się rozstajemy. Ja musze wrócić skibusem na przełęcz po samochód reszta idzie szusować na trasach Alta Badii. Skubis jest duży, tak z 40 osób, koszt na przełęcz 5 euro. Po drodze stojące samochody na letnich oponach, które autobus łyka bez problemu, co gorsza łyka teze 3 samochody osobowe, które dość wolno jadą. Po powrocie własnym autkiem jest problem. Parking przy kabinie pełny, cóż wynajduję dwa najbardziej zasypane samochody i zastawiam je, takie życie. Za szybą umieszczam kartkę z numerem telefonu w razie potrzeby odblokowania (okazało się ze nie potrzebnie). Dalszą cześć dnia szusujemy, robimy foty i filmy. Wcześnie popołudniu wykrusza się druga rodzina i mknie do domu, my walczymy do końca. Przecież na taką pogodę czekaliśmy!. Jak już bramki nas nie wpuściły to sobie odpuściliśmy i zamknęliśmy narciarsko temat Alta Badia 2010. Pozostało jeszcze przebieranie, pakowanie, zakupy „sówci”, mrocznych szachów (których kupić się nie udało), zebranie map i 1250 km drogi do domu. Przecież to pestka w porównaniu z tymi 300 km które zrobiliśmy w te 8 dni na deskach (341km Krzyś). Po drodze zgubiliśmy kask Briko najmłodszego (jakieś straty muszą być), pewnie na parkingu po lewej przy MC Donald zaraz za Brennerem, ale to wyszło w domu przy rozpakowywaniu. I jak tu wytrzymać do 18 marca kiedy to wieczorem ruszamy do Obertauern???
  19. Ja ostatnie dwa lata jezdziłem przez Cieszyn Ziline Bratysławe (krótko jeden pas i duzo autrstrady) a w tym roku skusiłem sie na Cieszyn Brno Mikulov Wieden (wiecej jednego pasa i czesciowo ekspresówki zamiast autostrad) i na moje odczucie przez Ziline jest lepiej, czy szybciej to odpowiem po 20 marca. Mam zapis śladu GPS z trasy Cieszyn Brno St Polten i górą, i dołem Wiednia, a pod koniec marca zrobie zapis przez Ziline. Jazda zgodnie z przepisami czasem + 10. Czas przejazdu Cieszyn-Brno-St Polten 3 godz 56 min. (góra wiednia), czas przejazdu StPolten - Brno-Cieszyn 4:24 (dół Wiednia). Może z 10 minut mniej bo się pomyliłam w Wiedniu. Jazda NOCĄ! Myśle ze jedąc przez Ziline Bratysławe nie ma co rozpatrywac drogi przez Zywiec Zwardon bo to koszmar i śr prędkość marna.
  20. vrinx

    8S WC...kto śmiga?

    cóż .... te rosołki 8S WC są miekkie.... miałem je na nogach (155 cm) w ostatnią sobotę i powiem że świetnie się karwuje na miekkim śniegu, jak przyjdzie twardziej to jest gorzej, nawet przy mojej niskiej wadze. Na co dzień używam zamiennie z małżonką SL 11 (zeszłoroczne 156cm) i RC4 race SC 155 (3 sezony w tył). Porównanie wypada tak: SL 11 twarde, RC4 w sam raz, 8S miekkie. Nazwa Worldcup na tych Rossi to raczej nieporozumienie. Na nich pięknie i łatwo wywija sie karwing, można sie pokusić o fun, ale tylko na miekkim śniegu, na twardym nie trzymają tak dobrze jak wyzej wymienione. 8S pięknie zacieśnia skret i mozna wyciąć naprawde mniejszy promień niż na SL 11 czy tych RC4, mimo że wszystkjie podaja promien 11 m ale taliowanie mają zupełnie inne. Polecam te narty osobom lekkim, lubiącym karwing ale bez zaciecia sportowego. Do ostrej jazdy na twardym, zmrożonym sztruksie dużo lepiej nadaja się inne pojazdy.
  21. Rozkopane jest tak już przynajmniej ze 2 lata pomiedzy Ziliną a Povazską Bystricą... ale to nic nowego...
  22. jako że wyjazd się zbliża to zawsze przegladam wątki którędy Czechy czy Słowacja? Nie będe ukrywał że do tej pory jezdziłem zawsze przez Ziline- Bratysławe... i znów dzisiaj sobie czytam ten wątek i znowu mnie kusi jechać przez Znojmo lub Mikulov.... ale wątpliwości pozostają... rozpatrzmy odcinek Cieszyn-St Polten. Przez Ziline z 70-80 km wleczenia sie przez wioski, reszta autostrada lub expresówka. A przez Znojmo Krems 110 km no bo te ostatnie 20-30 to ekspresówka... i powstaje pytanie czy nieco krótsza ( w kilometrzach całkowitych) trasa przez Czechy wyjdzie nam lepiej czasowo? Czy jechał ktos moze na dwa samochody w tym samym czasie i sprawdzał realia o tej samej porze?. Czechy kuszą ale przyzwyczajenie do Ziliny pozostaje, zawsze jakoś przebieduje to 75 km po wsiach i lasach przez Słowacje....
  23. vrinx

    Zawody dla amatorów

    Witam, ja byłem na łodzkim family cup.... i cóż idea super itp ale organizacja zerowa... piątek wieczór - poroniony termin.... trwało wszytsko to do "po północy" i niektóre dzieciaki spały już... mimo to zadowoleni bo każdy z 4 członków rodziny stanął na "pudle", o reszcie niedociągnieć z litości nie bede pisał bo obiecali inny termin (sobota) i poprawe organizacji
  24. DH 1. Cuche Didier 2. Michael Walchhofer 3. A. Svindal SG: 1. A.Svindal 2. John Kucera 3. Bode Miller GS: 1. Lindsay Vonn 2. Denis Karbon 3. Tanja Poutianen SL 1. Riesch Maria 2. Sarka Zahrobska 3. Tanja Poutiainen
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...