hej,
imho:
po krotkim epizodzie swirowania na funach mam juz dosc. dobre ale na krotko i tylko weekendowo. moze czasami tylko dla treningu:-)
nuda panie jak w kinie.
powiedzialem sobie:
- mam dosc pokonywania tej samej trasy go zrzygania
- mam dosc szpanerstwa, zoltej falagi, usmiechnietych buzi, zniewiescialych fatalaszkow
- mam dosc protez narciarskich i zakompleksionych dyskusji o ich wysokosc, sztywnosc, promien, dlugosc i inne farmazony
- mam dosc nudy panie
postanowilem:
- jezdzic gdzie mi sie zachce, w czym chce i na czym mi wygodniej.
- chce czuc a nie udawac
- che miec prawdziwa frajde,
- chce jezdzic zawsze a nie byc uzalezniony od pana ratrakowego i kolejek przy kasach
- chce sie zmagac a nie wozic dupe w wirazu kontrolowanym ugieciem narty
- chce zdobyc trase a nie po raz 100 zjechac
- i takie tam panie ideo- pierduly
podsumowujac: wracam do korzeni, do dobrej tradycji, do samej ideii narciarstwa. kiedys nie bylo ratrakow, wyciagow. i oto chodzi:-)
i tak postanowilem. teraz tylko do dziela...
dokad? francja? na poczatek moze cyrna w szcyrku!?
ktos wpadl na gienialny(!!!) pomysl zamkniecia tras i to mi w obecnej sytuacji bardzo pasuje! do zobaczenia!
pozdro
hiphop[
ps. wybieram paryz-dakar niz F1. ile razy mozna pokonywac ten sam wiraz.
to jakis dom wariatow!;-)