-
Liczba zawartości
2 906 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
31
Odpowiedzi dodane przez aklim
-
-
piękna wyrypka
ehh, szkoda ,że tym razem musiałem odpuścić , ale za to jest cel do zrealizowania w przyszłym sezonie
są jacyś chętni ?
-
mówisz i masz
powodzenia i jak wygrasz to pochwal się
- 1
-
ja pierdzielu
Marcin , w takim lajtowym sprzęcie to , trudno , zawsze będziesz szedł przodem i zakładał ślad . No chyba , że Cię johnny będzie zmieniał
- 2
-
35 minut temu, marionen napisał:
To jesteśmy po słowie?
załatwiaj śnieg
- 3
-
Dnia 11.05.2017 o 07:27, marcinn napisał:
Mam na stanie osobówkę 7 osobową,jak coś
eee.... ,
takiego busika to migiem zapełnimy jakąś wesołą kompanią
- 3
-
2 godziny temu, marionen napisał:
Uzbierajcie chociaż komplet do 1 auta.
gorzej , jak się uzbiera autobus
- 3
-
Maciek ,
ale jak Ty kupisz sezonówkę na Chopok , to znowu nie będziesz miał czasu na tury
- 2
-
7 godzin temu, MajorSki napisał:
A jak wyglada waga z antisnowami i pokrowcem?
z pokrowcem ok. 450g ,
antisnowów nie mam
-
2 godziny temu, MajorSki napisał:
Wiesiu może poważysz swoje 390?
wyręczę Wieśka , bo mam takie same
akurat w tym przypadku waga zgadza się z tą katalogową , czyli 390g ( +/- 5g - kwestia dokładności wagi ) .
Tutaj też moja uwaga , a w zasadzie potwierdzenie tego co Wujot wcześniej napisał , że waga , wagą , ale też bardzo istotna jest objętość/gabaryty czyli powiedzmy "pakowalność" tego sprzętu . Optymalne jest połączenie tych dwóch cech . W przypadku raków jedyną opcją na zminimalizowanie wagi i i objętości jest właśnie połączenie lekkich aluminiowych przodów i tyłów czymś miękkim ( taśma , linka ) , co pozwala na na złożenie raków na połowę .
- 2
-
Generalnie i jedne , i drugie się przydają , zwłaszcza w takich górach jak Tatry , ale też w sumie wszędzie tam gdzie wychodzimy powyżej granicy lasu , na otwarte przestrzenie , gdzie , w zimie , wiatr , słońce , temperatura itd , potrafią momentalnie zamienić śnieg w taflę lodu , czy też twardej szreni . Najgorsze jest to , że nigdy tak do końca nie jesteśmy przewidzieć jakie warunki zastaniemy , więc , kiedy idziemy w góry jak powyżej , pasuje to żelastwo nosić zawsze w plecaku .
- 3
-
40 minut temu, MarioJ napisał:
Musimy się kiedyś z Tobą wybrać w roli przewodnika, zapomnimy map i gpsow. To będzie Adventure Tour.
MarioJ
takie wyprawy są właśnie najlepsze
- 2
-
41 minut temu, marcinn napisał:
Mam nadzieję że w nadchodzącym sezonie przygarniecie mnie choć z raz
jak tylko lubisz wcześnie wstawać , to miejsce w ekipie zawsze się znajdzie
Ps
ja nie specjalnie lubię wstawać o 3-4-ej rano , ale koledzy zmuszają , a żona na to mówi , że jestem poje.......
- 3
-
3 godziny temu, MarioJ napisał:
Ta fota jest czad, też lubię zdjęcia ze swoimi nartami.
Ale dałeś klimat, i goretex w tej stodole.
faktycznie zdjęcie sztos
Goretex razem z Velklem powinny zapłacić Marionenowi za reklamę
- 1
-
1 godzinę temu, hupon napisał:
Nie liczyłem, ale od 8:30 do 13-tej podchodzących pod Salatyna mogło być grubo ponad 100
Faktem jest , że góra bardzo popularna wśród braci skiturowej . Składa się na to kilka rzeczy :
-łatwy dojazd i parkowanie
-praktycznie zawsze można zacząć foczenie już z poziomu parkingu ze względu na naśnieżaną trasę narciarską
-podejście centralnym żlebem , pomimo , że nie jakieś bardzo trudne , to ma coś w sobie
- piękne widoki
- fajny zjazd , również praktycznie "do samochodu" - jak wybieramy najprostszy wariant ,czyli powrót drogą podejścia
- jak chcemy sobie trochę podnieść poprzeczkę trudności zjazdu to możemy wybrać boczne żleby , które , zwłaszcza w górnej części , są bardziej strome i węższe
Ja odkryłem teraz kolejne oblicze Salatyna , czyli stronę południową , gdzie można zrobić kilka , naprawdę bardzo fajnych zjazdów do Doliny Głębokiej
- 9
-
Mały Salatyn (Maly Salatin) 2 045m + Pachoł (Pachol’a) 2 167m / Pętla Skiturowa
W miniony długi weekend prognozy wskazywały jednoznacznie na to ,że najlepsza pogoda będzie 1 maja , więc koniecznie trzeba było to wykorzystać . Po ostatnim ,dosyć gwałtownym ociepleniu, nie do końca byliśmy pewni jaki warun śniegowy zastaniemy w Tatrach . Wybraliśmy więc tzw. opcję bezpieczną , czyli wejście na Salatyn Doliną Salatyńską od strony stacji narciarskiej , wzdłuż trasy ,gdzie , wiedzieliśmy , śnieg jest od samego parkingu . Żeby jednak nie skończyło się tylko na samym wejściu na Salatyn , postanowiliśmy ją „trochę” urozmaicić , a co za tym idzie dosyć znacznie wydłużyć . No ale po kolei .
Na parkingu meldujemy się we trójkę ( dwóch Rafałów i ja ) ok. godz. 7,20 . Stoi tam już kilka samochodów i co chwilę jakaś ekipa startuje dziarsko do góry .My również po ok. 20 minutach zaczynamy foczyć po wyratrakowanym stoku .
Na parkingu rano ok. 0 stopni , ale temperatura bardzo szybko zaczyna wzrastać i po chwili wszyscy zasuwamy w samych podkoszulkach , a pot zaczyna zalewać oczy – normalnie wiosna w górach pełną gębą .
W żlebie centralnym ruch spory . Jedni ,po chwili podejścia stromym na nartach ściągają je , przypinają do plecaków i dalej z buta , inni zaś ambitnie zakosami na dechach do samego szczytu .
Chwilę po 10-tej meldujemy się na szczycie .
Tutaj spory skiturowy tłumek , taka prawie komercja , co nam nie specjalnie pasuje .
Chwila na odpoczynek , przepinka i zaczynamy kombinować jak/którędy czmychnąć do Doliny Głębokiej , która znajduje się po południowej strony Salatyna .
Zjazd miodzio ,po firnie , fajne nachylenie , dosyć szeroko , tak ,że można się rozpędzić .
Po przeciwnej stronie widać już Pachoł , czyli drugi cel naszej dzisiejszej tury .
Z bananami na twarzach lądujemy w Dolinie Głębokiej . Tutaj zgoła odmienne klimaty niż chwilę wcześniej na górze , czyli spokój , cisza , słoneczko grzeje , że aż nie chce się stąd tyłka ruszyć .
No , ale cóż jeszcze kawał drogi przed nami . Zaczynamy od razu z buta , bo na nartach za bardzo się nie da .
Trawersujemy zbocza Pachoła , żeby dostać się na grań , która zaprowadzi nas na sam szczyt . Jest ciężko , ale pięknie .
Podejście jest bezpieczne, należy uważać jedynie na nawisy w partii szczytowej (a zwłaszcza na przełęczy między wierzchołkami).
O 13,30 meldujemy się w punkcie kulminacyjnym naszej tury . Pachoł ( po słowacku Pachol’a ) 2 167 m n.p.m. zdobyty .
Kilka fotek i kierujemy się w dół w kierunku Przełęczy Banikowskiej . Początek ,niestety ,dalej z buta , ponieważ góra miejscami wywiana do kamienia .
Jakieś sto metrów poniżej szczytu w końcu możemy już założyć narty . Czujny dojazd do Przełęczy i teraz już cała Spalona Dolina jest do naszej dyspozycji .
Początek dosyć stromy , ale szeroko , więc zjazd bezstresowy . W górnej części świetnie ,śniegu jeszcze bardzo dużo , ale im niżej tym śnieg bardziej mokry i ciężki , wręcz hamujący .Po prostu jest za ciepło .
Na nartach udaje się nam dojechać trochę poniżej Razcestie Pod Prednym Zelenym ( 1 473 m n.p.m.) .
Dalej coraz gęstszy las , a też i śniegu ubywa,
więc narty przypinamy do plecaków i już pieszo idziemy przez Adamculę w kierunku parkingu , gdzie docieramy ok. 16-tej . Podsumowując , to była piękna majówka i niezła wyrypa . Całkowity czas ok. 8 godzin , przewyższenie ok. 1500m , dystans ok. 14km .
- 20
-
2 godziny temu, marionen napisał:
Skitoury the best i pogoda takoż! Dzięki
Andrzej skitoury otworzyły mi oczy na góry ponownie. Wcześniej nie było czasu na nic, tylko kolejny wjazd, kolejny zjazd, tyczki i czas. Już freeride trochę to zmieniło, zacząłem dostrzegać otaczające mnie piękno. Ale skitoury to skok w nadprzestrzeń, dopiero podchodząc dostrzegam wszystko i nic mi nie umyka. Mimo, że fizycznie jest ciężko, to umysł wypoczywa wzorcowo, a o to mi chodzi!
Mariusz ,
to tak jak ja u mnie . Jakieś (? ) 3 lata temu , stwierdziłem , że trasa , owszem OK ,bo lubię , ale takie nabijanie kilometrów góra -dół , góra-dół .... , to w moim ,niestety wieku , nie zrobi ze mnie "lepszego" narciarza . Trochę przez przypadek , załapałem się do ekipy , dla której skitury to był zimowy priorytet i tak powiedziałem ( wtedy jeszcze nieświadomie ) przysłowiowe "A" . U mnie to poszło w jedynie słusznym kierunku i ten sezon jest pierwszym , gdzie ilość dni spędzonych na skiturach jest większa od tych na boisku . Nie chcę się wdawać w polemikę , które "narty" są lepsze , bo nie o to w tej zabawie chodzi , ale takie "narciarskie" poszerzanie horyzontów polecam każdemu , kto nie chce narzekać , że rano nie było "śtruksu" na trasie .
- 5
-
Marionen , fajna sprawa te skitury , co ?
a wracając do Pradziada , to myśmy też mieli jakiś tam plan B , żeby się pojawić w tej okolicy w któryś dzień długiego weekendu , bo zrobił się tam zadziwiająco dobry warun . Tam sypało i to dosyć mocno , a ledwie 200km na wschód , w Tatrach lało jak z cebra .
Jednak , tradycyjnie o tej porze roku , wylądowaliśmy w Tatrach i wczoraj zrobiliśmy całkiem fajną turę . Jak będę miał chwilę to coś tam skrobnę .
Pozdrawiam
- 2
-
nie mam pojęcia gdzie , ale i tak piękny warun w Sudetach jak na koniec kwietnia
- 2
-
14 godzin temu, MarioJ napisał:
Kurcze, fajna góra Alpy turowo widzę że wymiatają
Gratulacje.
Góra fajna i , w sumie , z technicznego punktu widzenia , dosyć łatwa ( jak pogoda dopisuje ) . Jedyna , powiedzmy "trudność" , to przejście przez ten lodowiec ,gdzie trzeba zachować czujność i być przygotowanym sprzętowo na jakieś niemiłe niespodzianki . Za to zjazd , to dla mnie z gatunku tych "epickich" . Długość , przewyższenie , otaczająca przyroda , warunki śniegowe i pogoda - to wszystko poskładało się w coś , co zapewne będę pamiętał do końca życia .
- 3
-
3 minuty temu, johnny_narciarz napisał:
Może głupie pytanie, ale czy nie powinniście mieć czekanów w gotowości jakby się ktoś zapadł?
dobre pytanie
sam się po drodze prze lodowiec zastanawiałem , czy te czekany nie powinniśmy mieć czasem w rękach albo ew. w szpejerkach przy uprzęży ??? ,
ale ja jestem dosyć zielony w tych sprawach , więc każdą krytyczną uwagę przyjmuję na klatę
- 1
-
ha....
moje doświadczenie jest pewnie jeszcze mniejsze , więc nie będę się wymądrzał tylko powiem tak :
- przed nam zespoły szły powiązane , więc my też
- jak już wnieśliśmy te liny , uprzęże i inne szpeje to wypadało to jakoś wykorzystać
- wyglądaliśmy bardziej profi w tym szpeju
może nurek coś mądrzejszego napisze
- 2
-
Dodaję jeszcze filmik z drugiego dnia autorstwa Rafała Z .
- 5
-
6 godzin temu, johnny_narciarz napisał:
Już mnie zaintrygowałeś...
powiem szczerze , że mnie też
- 1
-
Pogoda za oknem dołująca ( a miał być taki piękny długi narciarski weekend ) , to przynajmniej wezmę się za dokończenie relacji .Może to , przynajmniej niektórym, poprawi humor .
Noc , jak to noc w schronisku , minęła w miarę spokojnie . Małym zaskoczeniem było , że pomimo tego , że już po weekendzie , to schronisko w zasadzie pełne . Pobudka po piątej ,szybka poranna toaleta , bo od szóstej dają już śniadanie . Fajnym pomysłem w tym schronisku (nie wiem jak w innych ? ) jest wystawiony na sali duży termos z gorącą herbatą – każdy może zatankować ile chce , bez żadnej dodatkowej opłaty . Po śniadaniu gramoling i tak koło 7-ej startujemy do góry . Zresztą nie tylko my .
Rankiem wszystko zmrożone , więc pierwszy odcinek pokonujemy z założonymi harszlami . Po wyjściu na bardziej płaski teren , a także dzięki temu ,że słoneczko zaczyna nam przyjemnie przyświecać ( zgodnie z prognozą totalna lampa przez cały dzień ) , reszta drogi już na samych fokach .
Po ok. 2 godzinach dochodzimy do schroniska Defreggerhaus 2982 m n.p.m. , które o tej porze roku jest nieczynne .
Krótki popasik przy schronisku
, potem tzw. oszpejowanie się
i dalej w drogę . Dochodzimy do grani , poniżej której zaczyna się właściwy lodowiec .
Po zejściu na powierzchnię lodowca spinamy się liną i pięcioosobowym wagonikiem pokonujemy to rozległe plateau .
Docieramy do właściwej kopuły Grossvenedigera i na nartach dochodzimy do przedwierzchołka .
Tu robimy skidepot
i dalej już w rakach oraz z czekanami w rękach docieramy ok. 13,30 na sam szczyt .
Można odtrąbić sukces . Pogoda dopisuje , trochę wieje , ale można powiedzieć , że jak na tę wysokość to zefirek , widoki piękne , cóż chcieć od życia więcej . Jeszcze obowiązkowa sesja zdjęciowa
, powrót do skidepotu i robimy przygotowanie do zjazdu . Sam zjazd to czysta poezja .
Nad nami słońce i błękit nieba , wokół olśniewająca biel , tak ,że strach ściągnąć okulary przeciwsłoneczne . Po pokonaniu obszaru lodowca i dotarciu do grani , którą schodziliśmy na plateau , rozdzielamy się . Ja z Filipem i Rafałem wybieramy nową drogę - zjazd doliną , która biegnie mniej więcej równolegle do trasy podejścia , natomiast drugi Rafał ( Nurek) z Łukaszem wybierają trasę pokrywającą się z tą , którą podchodziliśmy .
Obydwa zespoły spotykają się przy Johannis Hutte ok. 15,30 z obowiązkowymi bananami na twarzach .
W schronisku krótki odpoczynek , uzupełnienie płynów i trzeba się zbierać , żeby w miarę szybko dotrzeć do parkingu u wylotu doliny Dorfertal . Niestety zjazd na nartach jest już mocno utrudniony z uwagi na liczne przetopy .
Jednak ku naszemu miłemu zaskoczeniu udaje nam się zjechać dużo niżej niż sądziliśmy , co prawda z wieloma momentami , kiedy trzeba było ściągnąć narty i trochę przejść z buta . Wszystko to dzięki licznym lawiniskom , które dosyć solidnie „ naśnieżyły” drogę dojazdową w dolinie .
Ostatni odcinek już niestety tylko z buta
i tak ok. 18-tej meldujemy się przy naszym „Skibusie” . Powrót do Polski bez większych przygód , może z wyjątkiem tego ,że po 2 tygodniach Nurek dostał pozdrowienia od austriackiej policji .
- 10
Baranie Rogi Skiturowo
w Narciarstwo klasyczne, ski touring, ski alpinizm
Napisano
ja już sezon skiturowy zamknąłem ,bo teraz więcej chodzenia z buta niż foczenia , czy też zjazdów , a muszę wykurować kolano , bo lato i kolejna zima za pasem