Narty - skionline.pl
Skocz do zawartości

hokej1

Użytkownik forum
  • Liczba zawartości

    4
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Zawartość dodana przez hokej1

  1. Troszkę akademicka dyskusja sie wywiązała, a przyczyna takiego postępowania ( ekipa looli i ja również) jest prosta - pogoda. Jeden nie znosi kaszy i dodatnich temperatur na stoku (to ja), inny ma alergię na orczyki. Samo życie, dobrze, że wszyscy nie mamy takich samych oczekiwań, bo wtedy bylibysmy wszyscy w jednym miejscu i dopiero byłby tłok ;-)
  2. Wyjazd "z partyzanta", jednodniowe załatwianie hotelu (Rindererhof obok dolnej stacji Gletscherbus 1) - tradycyjnie z wrodzonego lenistwa (auto stoi cały pobyt) jak również zimnej kalkulacji, bo zimy to tutaj raczej nie ma, więc lodowiec jedynym rozwiązaniem. Alergia na mokre trasy objawiła się w całej okazałości. Droga z Wrocławia równe 900km przez Niemcy, 8 godzin bez wielkiego szaleństwa. Podjazd od Myerhofen - duuuże wyzwanie, jak tu jest normalna zima, to ja dziękuję, bez łańcuchów nie ma co próbować. Dziś dzień pierwszy, 8.30 karnie wsiadam do kolejki i do góry. W hotelu jeszcze sprawdzenie kamerek - niestety lekko dramatycznie. Poniżej 2400 powyżej zera, słońce nie rekompensuje bo go nie ma, na samej górze (Gefronere Wand) wieje i mgła. Wszystko pow. 2600 zamknięte. Krótka analiza sytuacji i pozostały do jeżdzenia... 2 trasy - niebieska 17 z Tuxerjoch i czerwona 2 z Tuxer Fernerhaus. 17-ka na początek, da się przeżyć, chociaż śnieg w 80% składa się ze sztuczności - troche lodu. Początek w niezłej zadymce, potem już lepiej. Trasa przygotowana, ale ponieważ reszta lodowca praktycznie zamknięta, napływają tłumy i szybko zamienia sie w swojskie muldowisko pomieszane z lodem. Uciekam Gletscherbusem 2 na Tuxer. Można powiedzieć, że powtórka z rozrywki, tyle, że mało "stonki", ale ratraki o tej trasie chyba zapomniały, straszna kasza od góry. Na szczeście temp. w granicach -5, śnieg da się odgarnąć nartami nawet takiemu amatorowi jak ja. Dolny odcinek to już "Ciechocinek". Po 12-ej zaczynają i tu napływać ludzie i robi się nieciekawie ze względu na pelne rozbicie trasy. O 14-ej mam dosyć i melduje się w knajpie na degustacji. Rozmawiałem tamże z ludźmi, którzy przybyli w południe z innych miejsc doliny Zillertal i nie jest dobrze. Na Rastkoglu pada deszcz, brrrr. Niestety temperatury ostatnich tygodni w połączeniu z brakiem konkretnych opadów zmasakrowały narciarsko to piękne miejsce. Ale z naturą nie da się wygrać. Jutro zapowiadają uruchomienie góry lodowca, mam nadzieję na więcej wrażeń, to mój pierwszy pobyt tutaj i szkoda byłoby odjechać niespełnionym ;-). Dzień drugi Wyszło słońce, otworzyli wszystko na górze (powyżej Tuxer) i ... życie stało sie piękne. 8.15 otwieram bramki, 8.40 jestem na 3250npm i cudna dolina stoi otworem. Trasy stół, ludzi niewiele (na razie) więc szybki objazd. Na początek 4+3 do 2-iej stacji Gletscherbusa - czerwona, ale w takich warunkach ma się wrażenie, że zielona ;-). Równoległe do 4 od samej góry (5 i 8) - bez zastrzeżeń. Większość tras lodowca krzyżuje się w jednym miejscu, ale to jest skrzyżowanie wielkości Zieleńca ;-), więc bezproblemowe. Potem przeskok na drugą stronę (Kaserer) i tu jeden drobny przytyk - końcówka dojazdu po ścieżce szer. 2m i ludziach bezmyślnie opalających się w tym miejscu. W górę orczykiem i testowanie tras 11 (po obu stronach wyciągu) oraz 11a - wszystko na poziomie, szczególnie zachwyciła mnie 11a - takiej szerokości zjazdu to jeszcze nie widziałem. Fajnie zorganizowane są połączenia tras - można jeździć ósemkami niemal i sie nie znudzą. Mały przytyk do tras 11 - trzeba przejechać przez trase orczyka, co samo w sobie nie jest może problemem, ale niektórych (wielu) ponosi i orczyk co chwilę stoi. Na deser zostawiłem sobie zjazd 2 na dół, ale mam chyba pecha do tej trasy, bo dziaiaj była w jeszcze gorszym stanie, niż wczoraj - muldy, miękki śnieg etc. Narodu dzisiaj, mimo , że nie "łykend" zjechalo strasznie dużo, od 11-ej było jak na warunki austriackie tłoczno. Wszystkiemu "winna" pogoda, ujemne temperatury sa powyżej 2500npm, więc większośc gości Zillertal wybiera lodowiec.
  3. Troszkę z innej beczki - zdarza się i to często, że w górach policja nie wpuszcza w pewne rejony bez łańcuchów. I tu pytanie - czy któryś z Was spotkał się z sytuacją (słyszał), gdy jedzie autem, które ma od producenta czerwone światło dla łańcuchów i dodatkowo rozmiar opon/kół na które najnormalniej w świecie nie ma łańcuchów (sprawdzone na pewag)? Jeżdzę takim pierwszy sezon i zastanawiam się co mógłbym zrobic w takiej sytuacji. Oczywiście zimówki etc obecne. W całej dyskusji o oponach wydaje mi się, że zapominacie o jednym - opona zimowa też potrafi byc na różne warunki. Przykład - kobieta moja ukochana jeździ od tego roku na Michelinach A4 (przednionapędowy pojazd) i o ile na mokrym/błotku/sniegu - super, to ubite, twarde warstwy - masakra. Szczególnie droga hamowania, ale to z moich doświadczeń "wina" kierunkowego bieżnika. Ja używam Pirelli Skorpion Ice, mokre/śnieg - jako tako, twarde/lód - rewelacja, wrzynaja sie jak noże. Wynika to z konstrukcji lameli ( u mnie proste). Przykłady można mnożyć, wg mnie miarodajne sa opinie użytkowników stosujących konkretne opony na konkretnym typie auta. A dyskusja nt 4x4 - zawracanie Wisły kijem, zawsze bedzie bardziej stabilne (szczególnie ze szperą, czy to mechaniczną, czy elektroniczną) od jednoosiówki.
  4. hokej1

    Nassfeld święta -sylwester

    Witam wszystkich po raz pierwszy na tym forum. Byłem w Nassfeld tydzien po SB (styczeń 2010). Śniegu w tzw. miedzyczasie dopadało, więc z tym nie było problemu. Spanie w Falkensteinerze, pierwszy raz w takim miejscu, zdecydowało wrodzone lenistwo (50m do dolnej stacji gondoli Millenium, samochód odwiedzałem tylko w garażu). Ceny z kosmosu i generalnie chyba .... nie warto było, ale wszystkiego trzeba spróbowac. Chociaz jaccuzi na otwartym powietrzu po nartach - miodzio ;-) Ośrodek - do tej pory byłem mocno zafiksowany na Katschberg-Groseck, parę wizyt i porównując trasy z Nassfeld to ostatnie mnie rozczarowało. Tam jest dużo wszystkiego, ale fun jakby mniejszy. Potwierdzam spostrzeżenia SB - po wjeździe na górę trzeba od razu uciekac na prawą stronę (Troghohe) - da się tam pojeździć po sztruksie niemal do południa. Potem spokojne jedzonko i mozna próbowac wszystkiego po drugiej stronie. Rzadko uczęszczane i w sumie fajne trasy są na "Kartoflu" (Gartnerkofel - koniecznie zasiąść z piwkiem na szczycie, widoczki super), w tym jedna teoretycznie FIS-owska. Pisze teoretycznie bo w Nassfeld nie ma typowych czarnych tras (kto zna ścianke na Ainecku wie o czym piszę) - wszystko czerwone i nie sugerowac się opisami w planie. Dla słabo jeżdżącego , jak ja, było ok bo się mogłem pobawić , ale po 4 dniach i poprawie kondycji czegoś mocno brakowało. 80-ka czyli Carnia była otwarta do samego dołu i tu przestroga - nie pchać sie tam w złą pogodę. Środkowy odcinek biegnie niemal po płaskim, nie widząc/znając trasy można sie namachać kijami. Za to dół wynagradza cierpliwość, jest po czym pojechać. Tenże dół Carni można spokojnie zrobić zjeżdzając gondolą (jesli to nie dyshonor;-) i wysiadając na przedostatniej stacji. Również nocna jazda (raz w tygodniu) jest na tym dolnym odcinku i zabawa jest przednia. W czasie togodnia pobytu mieliśmy troche fajnej pogody, ale chmurki/mgła potrafią tam być wyjątkowo upierdliwe i wisieć w dolinach, więc rozwaga przy zjazdach na sam dół wskazana (patrz Carnia). Z mojego niewielkiego doświadczenia alpejskiego - jeśli w skali od 1-10 Katschberg/Groseck ma u mnie 8, to Nassfeld jakieś 6. Ale dla miłośników spokojnej jazdy - na pewno bym polecił.
www.trentino.pl skionline.tv
partnerzy
ispo.com WorldSkiTest Stowarzyszenie Instruktorów i Trenerów Narciarstwa PZN Wypożyczalnie i Centra testowe WinterGroup Steinacher und Maier Public Relation
Copyright © 1997-2021
×
×
  • Dodaj nową pozycję...